Sport.Goniec.pl > Piłka nożna > Jacek Gmoch i jego rodzina w niebezpieczeństwie. Musieli prędko się ewakuować
Anna Dymarczyk
Anna Dymarczyk 26.07.2023 17:47

Jacek Gmoch i jego rodzina w niebezpieczeństwie. Musieli prędko się ewakuować

Jacek Gmoch
imago sportfotodienst/EAST NEWS

Jacek Gmoch to jeden z najbardziej cenionych w Polsce trenerów i ekspertów telewizyjnych. Emeryturę spędza w Grecji, gdzie kiedyś trenował zawodników Panathinaikosu Ateny. Jak się okazało nim i jego rodziną wstrząsnęły ogromne pożary trwające w tym kraju. Jeden z największych wybuchł zaraz obok ich domu.

Jacek Gmoch w niebezpieczeństwie

Jacek Gmoch to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiej piłki nożnej - wszyscy pamiętają jego eksperckie analizy w TVP, w których trener doskonale radził sobie przy pomocy wszystkich dostępnych flamastrów. 

Ostatnie lata życia z chęcią spędza za to z rodziną w Grecji. Jego syn, Paweł, mieszka wspólnie z rodzicami i ostatnio opowiedział o pilnej ewakuacji, której musieli dokonać z rodzinnego domu. Wszystko przez rozprzestrzeniające się pożary.

Ewa Błaszczyk potwierdziła nowe informacje o córce. Doniesienia ze szpitala okazały się prawdą

Paweł Gmoch opowiedział o pożarach

Paweł Gmoch rozmawiał o sytuacji rodzinnej z dziennikarzami “Przeglądu Sportowego”. Okazało się, że jego rodzina ma spory problem i musiała pilnie opuścić dom w jednym z nadmorskich kurortów. 

- Niedaleko naszego rodzinnego domu także doszło do pożaru. To są okolice Lagonisi, nadmorskiego kurortu. Tam na zboczu góry zaczęły się pożary, jakieś 2-3 kilometry od naszego domu. Przy zmianie kierunku wiatru to była może kwestia godziny - przekazał Paweł Gmoch. 

Jacek Gmoch musiał się pilnie ewakuować

Okazało się, że ewakuacja również nie była łatwa i rodzina Jacka Gmocha mogła znaleźć się w sporym niebezpieczeństwie. Pożary zaczęły trawić niemal całą Grecję i wyjazd do innych miejsc w kraju był utrudniony. 

- Dlatego wracając z weekendu w Porto Heli, prewencyjnie ewakuowałem rodziców, trenera Jacka Gmocha, moją mamę i gości, których mieliśmy. Zresztą po drodze w Koryncie sam natrafiłem na pożar, który o mały włos zagrodziłby mi drogę do Aten - wyjaśnił Paweł Gmoch. Oby sytuacja wkrótce się poprawiła.

Źródło: Przegląd Sportowy