To sprawa niemal tak wstydliwa jak, powiedzmy, ostry trądzik u trzydziestolatka lub nietrzymanie moczu. Nic dziwnego. Syndrom "bitch face” (aż strach go przetłumaczyć na język polski, zwłaszcza w tekście, który nie chce być wulgarny) zdefiniowali jako pierwsi Amerykanie. To głównie tam powstają grupy wsparcia, portale i artykuły z radami dla nieszczęśniczek, które TO mają. Czyli co dokładnie?

Idź do diabła

"Możesz czuć się całkowicie szczęśliwa i zadowolona, ale twój wyraz twarzy i tak zawsze przypomina Kristen Stewart”.

Kirsten Stewart ma taki wyraz twarzy, który niezależnie od nastroju sygnalizuje "idź do diabła!". Agencja BE&W
Kirsten Stewart ma taki wyraz twarzy, który niezależnie od nastroju sygnalizuje "idź do diabła!".

"Musisz zapewniać swoich przyjaciół dziesięć razy dziennie, że na pewno NIE jesteś na nich wściekła”. "Ludzie ciągle cię pytają o to samo: Nudzisz się? Jesteś na coś wkurzona? Czy jesteś pewna, że wszystko OK?”. "Jeśli twoja twarz miałaby jakieś hasło, byłoby to: idź do diabła!”. Tyle amerykańskie media. Ważne jest to, że w syndromie BF nie chodzi wcale o urodę lub jej brak, tylko o to, że masz w sobie coś odpychającego, co na dzień dobry zraża ludzi. – Moja twarz mówi jedno: niezadowolona! Obrażona! Z tym się po prostu rodzisz – mówiła młoda, bardzo ładna, choć groźnie wyglądająca kobieta o imieniu Weronika w materiale Filipa Chajzera o syndromie bitch face (Dzień Dobry TVN).

Victoria Beckham jest klasycznym przykładem "Bitch face". Agencja BE&W
Victoria Beckham jest klasycznym przykładem "Bitch face".

– Człowiek widzi taką i myśli: o rany, Herod baba! – przyznaje pisarz Dawid Kornaga, autor m.in. "Gangreny" i "Poszukiwaczy opowieści" (pod koniec roku wyjdzie jego powieść "Berlinawa"). – Choć młoda babka, strach i trwoga. Harda poza to tylko czy coś wrodzonego, czego nie poprawi nawet najlepsza makijażystka (wyobraźmy sobie taką ofertę, anty-bitch face make-up)? Przecież kiedyś ta kobieta była uroczą dziewczynką, której złowrogie, sucze stany były zupełnie obce, nawet kiedy koleżanka z przedszkolnej grupy Muchomorki buchnęła jej lalkę. Bitch face to syndrom raczej zamożnych panienek, związanych z szeroko pojętym show-biznesem – dodaje. – Na co dzień, walcząc o swoje medialne pięć minut, te wszystkie “top i low” celebrytki dobrze wiedzą, że tylko pewnego rodzaju niedostępność, wyrażona tak radykalnie w aparycji, że aż kurze łapki pod oczami tężnieją, pozwala otoczyć się aurą tajemnicy. Tutaj trwa permanentna wojna na “gęby”. Gombrowicz na pewno miałby niezły ubaw, widząc zdjęcia "biczfejsów”!

Jednocześnie pisarz, który w swojej twórczości charakteryzuje różne typy współczesnych kobiet, przyznaje: – Mnie to nie tyle pociąga, ile inspiruje. Jestem wręcz uzależniony od potrzeby zadawania się z postawami skrajnymi, odmiennymi, pełnymi zarówno witalności, jako i destrukcyjnej trucizny. To i podkręca wyobraźnię, i rozgrzewa libido. Nudne postaci sklejają kartki książki czy powodują zawieszenie się czytnika. Na co dzień mężczyźni, zdawałoby się, wolą promieniujące łagodnością kumpele, z którymi można pokonwersować bez podejrzenia, że znów szykują skok na bok. A szykują. Wypatrują jednak kobiety o twarzach dumnych księżniczek, które są w stanie połknąć smoka. Taka przyciąga jak gra hazardowa z opcją wysokiej wygranej. A nuż mi się uda, a może rozbiję bank i wtedy jaka frajda będzie, prawda?

Może to tylko emocje

Za oceanem, gdzie syndrom BF jest analizowany i coraz chętniej roztrząsany w mediach, czołowymi jego “nosicielkami” mianowano: Kristen Stewart, Victorię Beckham, Megan Fox, a nawet swojską Bridget Jones, czyli Renee Zellwegger. Co odważniejsi przyznają, że taką aparycję ma także sama królowa brytyjska! U nas groźny, odbierany jako trudny wyraz twarzy cechuje Joannę Horodyńską i Monikę Olejnik, o których bliscy mówią, że nie skrzywdziłyby nawet muchy.

U nas groźny wyraz twarzy cechuje Joannę Horodyńską. Agencja BE&W
U nas groźny wyraz twarzy cechuje Joannę Horodyńską.

Amerykańskie portale podają szczegółową charakterystykę BF: srogie spojrzenie, surowy układ brwi, ledwo tlący się półuśmiech (wyglądający na pogardliwy lub znudzony) plus mimika ograniczona do minimum.

Pisarz Dawid Kornaga analizuje: – Czasem sam się zastanawiam, jakim chciałbym się jawić, będąc płcią przeciwną. Zwłaszcza atrakcyjną kobietą, do której ciągle ustawiają się kolejki pasażerów bez biletu przyzwolenia na przebywanie z nią. Nic dziwnego, że niekiedy bitch face jest swego rodzaju kanarem, który skutecznie ukróca próby niepożądanej przejażdżki – opisuje swoim specyficznym językiem. – Nie bawiłbym się tutaj w system zerojedynkowy, że co złe na zewnątrz, to dobre wewnątrz. Kochamy projekcje. Fabuły. Stylizacje. Kto wie, czy czasem zamiast ostrego makijażu porządne przemycie twarzy zimną wodą nie rozluźniłoby jej skutecznie, przywracając to, co w kobiecie najcenniejsze: naturalność, zmysłowość i bezpretensjonalną słodycz, której nie zastąpią żadne „biczgęby”!

Trudno oszacować, ile kobiet ma ów syndrom "z natury”. Na portalach, gdzie powstają zamknięte grupy jemu poświęcone, najczęściej pada pytanie: jak z tym żyć? Jak nie odstraszać potencjalnych partnerów, pracodawców, przyjaciół? "Nawet, kiedy szczerze się uśmiecham, drażnię otoczenie”. "Ludzie wiecznie dopytują, co się stało. A potem obgadują”. "Myślą, że jestem obrażona na cały świat”. "Na imprezach każdy mnie unika”. Za granicą takie kobiety trafiają na kanapy psychologów. U nas to rzadkość. – Przyznam szczerze, że w pierwszym momencie nie wiedziałam, czy ten temat nie jest żartem – mówi Ania Witowska, life coach, założycielka portalu Kobiecy Punktu Widzenia. – Osobiście nie wierzę w coś takiego jak "bitch face", wierzę za to w to, że nasza twarz niezależnie od jej rysów odbija to, co się dzieje w naszym wnętrzu. To, co czujemy, to, co nas pochłania, emocje, które przeżywamy oraz osobiste radości i dramaty. Można mieć piękny owal twarzy, ładne oczy, usta i sprawiać wrażenie osoby zgorzkniałej i nieprzystępnej, a także wręcz odwrotnie, być niezbyt urodziwym, ale emanować światłem.

Ania Witowska jest przekonana, że nawet najbardziej wymuszony uśmiech nie ukryje wewnętrznych napięć i niechęci do świata. – Jeśli otoczenie daje nam informację, iż jesteśmy posiadaczką "bitch face", czas, aby przyjrzeć się własnym emocjom i temu, w jaki sposób one się uzewnętrzniają na naszej twarzy, jakie linie zmarszczek tworzą – opowiada. – Czy pokazujemy światu wieczne napięcie i niepokój, czy wewnętrzną harmonię i dobre czucie się ze sobą. Nasze ciało jest do bólu szczere i idealnie odzwierciedla to, co się w nas dzieje. A w ramach eksperymentu polecam przyjrzeć się zdjęciom ludzi starszych z różnych krajów: ich układ zmarszczek pokaże, jakie życie wiedli – radzi trenerka rozwoju osobistego.