Jacek Gmoch: „Ze Słowenią drużyna nie była drużyną”

09.09.2019
Ostatnia aktualizacja 22 maja, 2020 o 14:31

O problemach polskiej reprezentacji w związku z nieudanym meczem ze Słowenią, jej przyszłości oraz tym, co nas czeka w spotkaniu z Austrią rozmawialiśmy z byłym selekcjonerem, Jackiem Gmochem.

Po meczu ze Słowenią dużo osób zaczęło mówić o kryzysie polskiej kadry. A jednak to dopiero pierwsza porażka w tych eliminacjach. Czy tego typu dyskusje mają teraz sens?

Ja mogę powiedzieć, że to był nieudany mecz, nieudany pod każdym względem. Poziom rzeczywiście odbiegał od tego, co drużyna do tej pory prezentowała. Oczywiście też mając szczęście. To nie było tak, że wszystko było ładnie, ale w piłce i w sporcie potrzebne jest trochę szczęścia. W moim pojęcia, ta krytyka skupiła się na tym, że jakoś ta drużyna nie funkcjonowała. Żadna formacja nie prezentowała swojego normalnego poziomu. Takie mecze się zdarzają, ale może niepokoić taki personalny zestaw. Można powiedzieć, że mamy olbrzymie możliwości ofensywne, ale rzeczywiście ich w tym meczu przeciwnik nas pozbawił i to prostymi środkami.

Do tej pory widać było jakiś poziom pracy, a tutaj drużyna była w ogóle bez duszy. Słoweńcy skutecznie obnażyli nasze braki. To niepokoi też dlatego, że inni przeciwnicy również to oglądają i jeżeli będą mogli, na pewno będą kontynuowali to, co robiła Słowenia. A przed nami jeszcze sporo meczów.

Przed eliminacjami powiedziałem, że wyjście z tej grupy to powinność. Gdyby coś się popsuło i moglibyśmy nie wyjść z tej grupy, wtedy rzeczywiście trzeba byłoby powiedzieć o głębokim kryzysie naszej piłki i reprezentacji.

Powiedział pan, że mamy duży potencjał ofensywny. Czy uważa pan, że obecnie jest sens jednak gry dwoma napastnikami w taki sposób, jak wygląda to obecnie?

Oczywiście, że tak. Myślę jednak, że zestawienie personalne nie było najlepsze. Jeśli napastnicy oddają jeden strzał przez dziewięćdziesiąt minut, to niepokoi przy takim potencjale. Tu coś się dzieje. Na pewno przeanalizowałbym grę Lewandowskiego w Bayernie. Może takich zawodników nie mamy, jak ci co serwują piłki Lewandowskiemu, ale coś trzeba z tym zrobić, znaleźć metodę. Lewandowski dostał niskie noty, ale myślę że niezasłużenie. Dlatego że przeciwnicy nie patyczkowali się z nim i dostawał cięgi. On potrafi grać na pozycji klasycznego środkowego napastnika, ale jak go leją… Zresztą ze Słowenią sędzia dopuszczał ostre faule na naszym zawodniku. Ale z drugiej strony, czy były jakieś piłki do niego w bocznych sektorach? Oczywiście, Lewandowski potrafi sam przeprowadzić akcję, ale w tym momencie nie jest w stanie zatrzymać piłki w polu przeciwnika przy wysokich zagraniach.

O Piątku też nie zapomniałem. W jego przypadku po tej wielkiej euforii przyszła codzienność, nowy trener. To spowodowało, że na pewno nie jest w formie w takiej, jakiej był w ubiegłym sezonie. Zarówno jego klubowy trener, jak i Jerzy Brzęczek powinni przeanalizować jego walory. Jednak nie dostaje tych piłek w pole karne, ani z boków, ani ze środka… Przecież Piątek też musi mieć z czego strzelać.

Wracając do Lewandowskiego, to był orzeł bez skrzydeł. Nic nie mogliśmy zrobić po bokach, a jednocześnie świetnie im szło przeszkadzanie nam i budowanie akcji, nie oddając z tyłu pola. To oczywiście utrudniło grę Grosickiego, bo on potrzebuje wolności przed sobą. Słoweńcy narzucili nam bardzo skuteczny pressing i byliśmy bezbronni. Co do ustawienia, można zrobić z Zielińskiego lidera, który byłby centralną postacią i to wpłynie na jego mentalność. Nie naśladujmy tego, co on gra w Napoli. Nasza reprezentacja nie może naśladować gry zespołu z ligi włoskiej, to zupełnie inna piłka.

Zawiodła również szybkość. Byliśmy wolniejsi od przeciwnika. To było widać szczególnie przy bramce z kontrataku po prawej stronie. To był klasyk. Ale to nie była jedyna taka sytuacja. Tych sygnałów było jednak więcej. Trzeba pamiętać, że my dobrze gramy, gdy gramy z kontry.

Wie pan, łatwo tu opowiadać różne rzeczy, jak się nie jest w sednie w sprawy i nie zna się wszystkich szczegółów przygotowań drużyny. Nie chciałbym tu dywagować i mądrzyć się, bo nie na tym to polega. Na pewno jednak ten mecz mnie zaniepokoił.

Czy uważa pan, że Łukasz Fabiański mógł się zachować inaczej przy drugiej bramce? 

Nie chciałbym się pastwić nad nim. Zestawienie nie było optymalne. Można zarzucić nam to, jak podeszliśmy do tego meczu i jak graliśmy. Czy jednak jeden czy drugi bramkarz miałby grać? To zostawiam decyzji trenera. On jest na miejscu i wraz z grupą techniczną podejmują różne decyzje i wiedzą więcej niż my wszyscy razem. Mam nadzieję, że nie ma w tym żadnego pierwiastku konfliktu czy egoizmu, bo nie myślę, że któryś z trenerów by nie chciał wygrywać.

Pokolenie, które stanowiło trzon kadry na Euro 2016 – Robert Lewandowski, Kamil Glik i inni, powoli odchodzi. Glika zabrakło w meczu ze Słowenią i było to odczuwalne.

Nie wkładałbym do tej grupy Lewandowskiego. To co on robi w Bundeslidze – powinniśmy być z tego dumni i wciąż jest jednym z najlepszych napastników na świecie. On do tego garnka nie pasuje. Drużyna się starzeje, przychodzą kontuzje, zmiany klubów. To też wpływa na dokonania tych zawodników. Na pewno myślę, że kadra Michniewicza pokazała nam zawodników, którzy mogliby się zmieścić w tym pierwszym zestawieniu. Szymański i inni.

Najłatwiej jest jednak wyjąć problem z całości, katować i dywagować. Każdy trener reprezentacji chce wygrywać. Wydaje mi się jednak, że nie ma sensu dywagować, czy gramy zestawieniem 4-4-2 czy 4-3-3, itd. Po prostu ze Słowenią drużyna nie była drużyną. Przeciwnik nasze atuty po prostu sprowadził do zera. Trzeba się zastanowić nad tym, przeanalizować ten mecz, jak i te, które wygraliśmy. Nie zapominajmy, że ściany nam pomagały, zwłaszcza Stadion Narodowy z naszymi kibicami – przeciwnicy tu się gubią.

Nie narzekajmy, poczekajmy na ten drugi mecz. Taki mecz, jak ten ze Słowenią, Nawałka miał z Danią, a potem była Rumunia. Pan Brzęczek nie mógł też wygrać pierwszych meczów, a potem były zwycięstwa. Wiele rzeczy było takich, które mogłyby niepokoić, ale nie aż tak.

To właśnie na PGE Narodowym Polska zmierzy się z Austrią. Jakiego meczu się pan spodziewa?

Dobrego i zwycięskiego.

Pan jako trener również miał okazję zmierzyć się z Austrią. Jak pan wspomina ten pojedynek?

To był mecz przygotowawczy do Mistrzostw Świata. Przegrałem tam 0:1. To była znacząca porażka, jedna z naszych trzech znaczących porażek. Pierwsza to na stadionie Węgrów, Nawałka zadebiutował na ich stadionie i było 2:1, ale najbardziej nieudany mecz był z ZSRR w Stalingradzie, bo wtedy tak się nazywał Wołgograd. Przed meczem powiedziałem, że węgierski sędzia podyktował niesłuszne karne. Straszną burę dostałem od dziennikarzy i naszych władz partyjnych za to.

Czy mógłby pan wytypować wynik spotkania z Austrią?

Nie jestem hazardzistą. Miałem próby, ale hazard mnie nie pokonał. Oczekuję tylko korekty naszej drużyny. Austria jest po bardzo dobrym meczu, z trudnym przeciwnikiem.

6:0 z Łotwą…

Nie tylko chodzi tu o wynik, ale potencjał drużyny jest bardzo duży. Tam są zawodnicy, grający w dobrych klubach. Uważam że na pewno to niełatwy przeciwnik, twardy przeciwnik, grający piłkę szybką i potrafiący strzelać bramki, co widać po tym wyniku 6:0. Trzeba będzie trochę piasku do tego silnika Austriaków rzucić, żeby się zatarł. Żeby pokazać nasze ofensywne atuty.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!