Poważny wypadek jedynego rosyjskiego lotniskowca. Zatonął pod nim wielki i bardzo cenny dok

W stoczni w pobliżu Murmańska na północy Rosji doszło w nocy do poważnego wypadku. Pływający dok, w którym stał remontowany jedyny rosyjski lotniskowiec Admirał Kuzniecow, uległ awarii i zatonął. Okręt udało się zawczasu odholować i według Rosjan nie odniósł poważnych uszkodzeń, ale nie jest jasne co dalej z jego remontem. To był jedyny taki dok w europejskiej części Rosji.

Do wypadku doszło w środku nocy w stoczni remontowej numer 82 w Rosliakowie opodal Murmańska na Dalekiej Północy Rosji. Przez przerwę w zasilaniu stanęły pompy w wielkim doku pływającym PD-50 i doszło do jego niekontrolowanego zalewania.

Dok PD-50 w stoczni opodal Murmańska jeszcze na powierzchni widoczny na zdjęciu satelitarnym. To duży prostokątny obiekt w centrum zdjęcia. Miał 330 metrów długościDok PD-50 w stoczni opodal Murmańska jeszcze na powierzchni widoczny na zdjęciu satelitarnym. To duży prostokątny obiekt w centrum zdjęcia. Miał 330 metrów długości Fot. Google Earth

Dramatyczna akcja w nocy

W tonącym doku stał akurat remontowany lotniskowiec Admirał Kuzniecow. Ponieważ idący powoli pod wodę PD-50 zaczął się przechylać to okręt zaczął się zsuwać z kilbloków, czyli podpór na których spoczywa podczas dokowania. Istniało ryzyko, że się z nich ześlizgnie i poważnie uszkodzi dok oraz swój kadłub. Wobec tego w trybie awaryjnym częściowo już pływający lotniskowiec wyciągnięto przy pomocy holowników na otwartą wodę.

Dok zatonął. Nagrania wykonane na miejscu rano pokazują, że całkowicie skrył się pod powierzchnią wody. Według przedstawicieli stoczni ma ona w tym miejscu "ponad 60 metrów" głębokości.

Lotniskowiec został natomiast przeholowany do pobliskiego Murmańska i tam postawiony przy nabrzeżu w innej stoczni. Wykonane na miejscu zdjęcia pokazują, że jeden z dwóch dźwigów stojących wcześniej na doku, przewrócił się na pokład okrętu. Prawdopodobnie podczas krytycznych momentów, kiedy tonący PD-50 się przechylał. Upadający dźwig wybił w pokładzie dziurę 4 na 5 metrów.

Podczas całego wypadku ucierpiała piątka ludzi. Według lokalnych władz jeden pracownik stoczni jest zaginiony. Czterej inni, którzy wpadli do mroźnej wody, zostali z niej wyłowieni z objawami hipotermii. Dwóch jest w stanie ciężkim.

Wyjątkowo cenny dok 

Wypadek jest z dwóch powodów poważnym ciosem dla rosyjskiej floty. Po pierwsze przerwany został remont Admirała Kuzniecowa, który jest jedynym lotniskowcem Rosji. Okręt z wielu względów nie jest udany, ale Rosjanie nie mają innego tej klasy, więc jest dla nich cenny. Podczas obecnie trwającego remontu ma zostać gruntownie odnowiona głównie jego maszynownia, która od lat sprawiała dużo problemów. Koniec prac planowano na rok 2021. Według oficjalnych komunikatów wypadek nie wpłynie na ten termin, ale trudno w to uwierzyć. Nie tylko z powodu konieczności zmiany harmonogramu prac, dokładnego sprawdzenia dna okrętu przez nurków (czy nie zostało uszkodzone podczas wyciągania z doku) i naprawy efektów upadku dźwigu.

Najpoważniejszym problemem jest utrata samego doku. PD-50 zbudowano w latach 80. w Szwecji na zamówienie ZSRR. Był jednym z dwóch największych takich obiektów w Rosji. Drugi tej wielkości dok pływający jest we Władywostoku, gdzie służy do remontów największych okrętów Floty Pacyfiku. PD-50 był więc niezwykle cenny dla rosyjskiej floty. Nie ma innego w europejskiej części kraju, który mógłby przyjąć Admirała Kuzniecowa czy inne duże jednostki jak na przykład krążownik Piotr Wielki czy atomowe lodołamacze. Jest jeszcze jeden duży dok w stoczni Siewmasz w Siewierodwińsku, jednak to specyficzny obiekt, nie nadający się do normalnych prac remontowych.

Jak powiedział agencji Interfax szef Zjednoczonej Korporacji Stoczniowej (OSK) Aleksiej Rahmanow, nie jest pewne, czy w ogóle zostanie podjęta próba wydobycia doku. - Głębokość w tym miejscu jest bardzo duża. Nawet jeśli będzie to technicznie możliwe, to oznacza bardzo trudną i bardzo drogą operację - stwierdził. Stan zatopionego doku mają zbadać nurkowie i na tej podstawie będą podejmowane decyzje.

Nawet gdyby dok wydobyto, to następnie trzeba by go gruntownie wyremontować. Oznacza to najprawdopodobniej lata i duże koszta. Nie jest jasne gdzie będą teraz remontowane największe okręty Floty Północnej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.