Czeski skandalik. Nietypowy przewodnik na city break w Pradze
Czy w Polsce przetrwałaby instalacja z postaciami sikającymi do basenu o konturach kraju? Albo rzeźba świętego siedzącego okrakiem na brzuchu zdechłego konia? Czesi to mają, ba, nawet im się podoba!
"David Černý to dziś najbardziej znany czeski rzeźbiarz. Przedstawiciel sztuki krytycznej (o czym nie wie, bo w Czechach nie istnieje takie pojęcie. A także wulgarny intelektualista (jak napisała polska krytyczka sztuki)..." - przeczytałam w doskonałej książce "pierwszego czechofila RP" Mariusza Szczygła "Zrób sobie raj", wydanej w 2011 r. przez Wydawnictwo "Czarne".
Černý oprowadził polskiego dziennikarza po swoich dziełach w Pradze. Nonszalancja artysty i talent pisarza to mieszanka, która każe zabrać pod pachę książkę, nanieść na mapę około 10 adresów i ruszyć na nietypowe zwiedzanie Pragi - szlakiem rzeźb, które w Polsce pewnie wywołałyby święte oburzenie.
Wystarczy jeden dzień, by "zaliczyć" większość dzieł. Dodatkowym atutem jest to, że w znakomitej większości są one wkomponowane w przestrzeń miejską i podziwiać je można bezpłatnie.
Święty Wacław na koniu
To bodajże najbardziej znana rzeźba Černego, będąca parodią poważnego dzieła Josefa Václava Myslbeka, stojącego na placu Wacława. W pobliżu, w atrium pasażu handlowego Pałacu Lucerna, znajduje zupełnie inny Koń - trzeba zadrzeć głowę by go zobaczyć, bo wisi u sufitu kopytami do góry, a z martwego łba zwisa mu język. Na brzuchu okrakiem siedzi w swojej normalnej pozycji święty Wacław - męczennik, patron Czech. Oto, co Černý zrobił z symbolem narodowym.
Atrium Pałacu Lucerna, Štěpánská 61
Wisielec
Jeszcze wyżej trzeba zadzierać głowę, by dostrzec figurę wiszącego Zygmunta Freuda, przytwierdzoną do dachu kamienicy w pobliżu Starego Miasta. Freud dynda na wysokości 12 m, centralnie nad wąską uliczką, jedną ręką trzyma się szyny, a drugą ma schowaną w kieszeni. Przy dużym zbliżeniu można dostrzec, że wisielec ma obojętny wyraz twarzy. Zygmunt Freud urodził się w mieście Příbor, znajdującym się obecnie na terenie Czech.
Skrzyżowanie ulic Husova i Skořepka
Głowa Franza Kafki
Ma 11 m wysokości, waży 39 ton, składa się z 42 ruchomych, obracających się elementów.
Choć przyjęło się podawać adres Spálená 22, to jednak łatwiej trafić idąc od strony placu Wacława i skręcając we wcześniejszą uliczkę (Charvátova)
Sikający
Na dziedzińcu Muzeum Franza Kafki znajduje się fontanna. Basen ma kształt Republiki Czeskiej, stoją w nim, naprzeciwko siebie dwie męski postaci, woda wypływa z ich obrotowych penisów. Ani chybi sikają na kraj! Rzeźba pochodzi z 2004 r. i podobno artysta chciał w ten sposób uwiecznić wejście Czech do Unii Europejskiej. Jakie emocje budzi? Głównie rozbawienie. Zdarza się, że nocą nie do końca trzeźwi spacerowicze przychodzą tu napić się wody wprost z fontanny, oględnie mówiąc. Ale była także wroga reakcja. Tak pisze o niej Mariusz Szczygieł: "Sikających miał zniszczyć rytualnie pochód czeskich skinów, ale upilnowali ich policjanci. Skini-narodowcy zjechali się z całego kraju i było ich dwudziestu. Tylko tylu znalazło się obrońców honoru Ojczyzny".
Muzeum Franza Kafki, Cihelná 2b
Embrion
Trudno go zauważyć - jest przylepiony do rynny w niepozornej uliczce blisko Mostu Karola. W dzień wygląda po prostu jak zdeformowana rura, z brzydką naroślą. Wieczorem zaczyna pulsować czerwienią. Gdy szuka się informacji o Embrionie w internecie, można wyczytać, że przepychający się przez rurę, stanowi alegorię rodzących się w bólach dzieł sztuki...
Namesti U Sv Anny
Quo vadis?
Enerdowski trabant, kroczący na grubych ludzkich nogach, schowanych jest w ogrodzie ambasady Niemiec, można go zobaczyć przez płot. Rzeźba powstała w 1990 r. Artysta chciał w ten sposób upamiętnić masowe ucieczki Niemców z NRD do RFN przez ambasadę w Pradze. "Tysiące wschodnich Niemców latem 1989 r. wdzierało się na tereny zachodnioniemiekcich ambasad w Pradze, Warszawie czy Bukareszcie, pozostawiając komunizm i trabanty" - opowiadał Černý Szczygłowi. Wspomniał też, że początkowo trabant miał... jądra pomiędzy tylnymi nogami, które pewnego razu nieznani sprawcy pomalowali na czerwono.
Ambasada niemiecka w Lobkovickým palácu na Malej Stranie
Niemowlęta
Pełzające po wieży telewizyjnej (zwanej przez mieszkańców "wiertarką") są naprawdę okropne. Czarne, wielkie - każde dziecko ma ponad trzy metry długości, a jest ich 10. Właściwie - było. Zdjęto je jesienią dla konserwacji, mają wrócić na miejsce w połowie tego roku.
- Ale można je też zobaczyć przed wejściem do Muzeum Kampa, za Sovovyma Mlynama. Są takie same - podpowiada polski dziennikarz Jakub Medek, prażanin.
Wyglądają zupełnie jak te raczkujące po wieży telewizyjnej - na buziach mają płaskorzeźby z kodami kreskowymi.
_U Sovovych mlynu 2 _
Nogotyłki
Lepsza nazwa to "włazidupki". Dwie ogromne białe fragmenty postaci (nogi i wypięte tyłki) mają drabiny przystawione do odbytów. Można się po nich wdrapać, włożyć głowę do środka i zobaczyć wideo, na którym były czeski prezydent Vaclav Klaus i Milan Knížák - artysta, dyrektor Galerii Narodowej (serdecznie nie znosi Černego, i z wzajemnością) - karmią się nawzajem kaszą.
_Podwórko Galeria Futura, Holečkova 49 _
Mięso
Dwa krwistoczerwone samochody, na ścianach Międzynarodowego Centrum Sztuki Współczesnej, zawieszone na wielkich rzeźniczych hakach, przypominają kawały mięsa.
Meet Factory, Ke Sklárně 3213/15, Smíchov
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl