Wczoraj minęły 43 lata, kiedy Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne wykreśliło homoseksualizm z listy chorób. Według wielu był to milowy krok w stronę walki o równouprawnienie, jak i podwaliny pod rozwój ruchów LGBT.
Stało się to 15 grudnia 1973 roku. Ale już tydzień później dwóch naukowców, Robert Spitzer i Irving Bieber, na łamach "New York Times'a" dyskutowali o męskim homoseksualizmie. Doszli do wspólnego wniosku, że
minie jeszcze dużo czasu zanim tożsamość gejowska i lesbijska będzie w pełni zaakceptowana jako norma. W dyskusji padły argumenty, które spowodowały, że nie znajdował się on już dłużej na liście, a głównym był fakt, że
„(...) nie spełnia podstawowego kryterium dla chorób psychicznych, jakim jest poczucie cierpienia, braku komfortu”.Bieber, który głosował za pozostawieniem homoseksualizmu na liście chorób w 1973 roku, dodał, że to zaburzenie rozwoju heteroseksualizmu – użył paraleli do polio. Powstało więc pojęcie „zaburzenia orientacji seksualnej”, które dotyczyło osób, które nie akceptują swojej seksualności.
Jak więc można rozumieć to zamieszanie? Mianowicie, jeżeli osoba identyfikująca się jako jednostka homoseksualna odczuwa satysfakcję, albo chociaż brak dyskomfortu, nie kwalifikuje się tego jako zaburzenia.
Dla przypomnienia, do XIX wieku homoseksualizm nie był traktowany ani jako choroba, ani jako zaburzenie. W 1952 roku został wpisany jako socjopatyczne zaburzenie osobowości. Osoby te
„były przede wszystkim chore z punktu widzenia społeczeństwa i dostosowania się do dominującego środowiska kulturowego”. Droga zaś do wykreślenia go z listy DSM była długa. Zaczęło się od badań Evelin Hooker z 1957 roku, potem były zamieszki w Greenwich Village. W 1971 roku Franklin E. Kameny, działacz gejowski, w Waszyngtonie wygłosił pierwszy protest na konferencji APA.
Warto przy tej okazji przedstawić stanowisko Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego:
„Polskie Towarzystwo Seksuologiczne jest zaniepokojone krzywdzącym wpływem społecznych uprzedzeń na funkcjonowanie psychiczne i społeczne osób homoseksualnych i biseksualnych oraz jest świadome niechlubnej roli, jaką w podtrzymywaniu tych uprzedzeń odegrała niegdyś nauka, która przez ponad sto lat (do 1973 w USA i do 1991 w Europie) uznawała homoseksualność za zaburzenie psychiczne. Ówczesne mniemanie o patologicznym charakterze homoseksualności okazało się niepoparte faktami naukowymi, lecz oparte na społecznych uprzedzeniach od wieków zakorzenionych w kulturze zachodniej. Dlatego też homoseksualność została wykreślona z obu najważniejszych klasyfikacji zaburzeń psychicznych – DSM i ICD. Jednocześnie na Polskim Towarzystwie Seksuologicznym, jako na organizacji naukowej, spoczywa odpowiedzialność za rozpowszechnianie w społeczeństwie aktualnego stanu wiedzy seksuologicznej, szczególnie jeśli społeczna dezinformacja w zakresie seksuologii podtrzymuje niesłuszną dyskryminację jakiejkolwiek grupy społecznej.”
(ar)