Eastnews

wp.pl, 28 kwietnia 2014 11:58

Szpiedzy w otoczeniu Jana Pawła II

Tweetnij Komentuj

Służba Bezpieczeństwa i KGB zdawały sobie sprawę z ogromnej charyzmy Jana Pawła II na długo zanim został papieżem. W jego otoczeniu umieszczono funkcjonariuszy podających się za duchownych, szczegółowe informacje na temat Wojtyły regularnie przekazywali księża współpracujący z wywiadem i kontrwywiadem państw bloku wschodniego. Byli wśród nich ludzie, którym papież zaufał. Kluczową rolę w rozpracowaniu Jana Pawła II odegrali Polacy. Skalą inwigilacji Watykanu robili wrażenie nawet na KGB.

Polecamy również artykuł ks. Isakowicza-Zaleskiego: Metody werbowania duchownych do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa

Józef Stalin, pogardliwie oceniając bezsilność Watykanu na arenie międzynarodowej, pytał: "Ile dywizji ma papież?". 25 lat po śmierci dyktatora, gdy papieżem został Karol Wojtyła, nikt nie ośmielił się bagatelizować znaczenia biskupa Rzymu. Siła oddziaływania Stolicy Apostolskiej na sytuację w Polsce i w całym bloku wschodnim zmieniła się diametralnie. Dlatego władze PRL i Związku Radzieckiego chciały za wszelką cenę ograniczyć wpływ Jana Pawła II na społeczeństwo. Miały do dyspozycji doskonale przygotowane tajne służby, z ogromnym doświadczeniem w inwigilowaniu Kościoła katolickiego i prawosławnego, dysponujące znakomicie zorganizowaną siecią agentury.

Watykan, mimo ograniczonych wpływów politycznych, był istotnym miejscem dla wywiadów, zarówno wschodnich, jak i zachodnich tajnych służb. Rzym był węzłem, do którego spływały wiadomości docierające ze wszystkich zakątków świata, w których mieszkają katolicy. Watykan miał również znakomite kontakty z częścią zachodnich przywódców. W zalewie informacji spływających do Stolicy Apostolskiej, znajdowały się również te, o dużym znaczeniu strategicznym, dlatego najważniejsze służby wywiadowcze utrzymywały w centralnych instytucjach Kościoła swoich funkcjonariuszy i agentów. Gdy w Rzymie zamieszkał Karol Wojtyła, Watykan stał się jeszcze silniejszym przeciwnikiem komunizmu. Szpiedzy z państw bloku wschodniego pracujący w otoczeniu papieża jeszcze zyskali jeszcze większe znaczenie. Jednym z nich był oficer Wydziału XIV Departamentu I MSW (wywiad PRL) Tomasz Turowski, który w 1975 r. wstąpił do zakonu jezuitów w Krakowie, a następnie został pracownikiem Radia Watykańskiego.

- O ile wcześniej miałem sterować w kierunku NATO , co zresztą nie zostało wyłączone, teraz poproszono mnie o zwrócenie uwagi na działalność papieża, jak również na jego bezpieczeństwo - wyjaśniał w wywiadzie dla WP.PL Tomasz Turowski. ( * Cały wywiad WP.PL z Tomaszem Turowskim *).

Tajni współpracownicy SB wokół Karola Wojtyły

Operacje służb specjalnych rozpoczęły się wokół Wojtyły na długo przed wyborem na papieża. Krakowska kuria była doskonale rozpracowana przez Wydział IV SB, zajmujący się zdobywaniem informacji o duchownych i walką z Kościołem. W skład sieci agenturalnej SB wchodzili m.in. tajni współpracownicy "Rosa", "Jurek", "Grunwald", "Cis" oraz "Jowisz" - wynika z materiałów opublikowanych przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, w książce "Księża wobec bezpieki". Części duchownych współpracujących z SB nie udało się zidentyfikować, w kilku przypadkach zachowała się jednak obszerna dokumentacja współpracy, dzięki której można wskazać nazwiska i odtworzyć zadania wykonywane na rzecz Wydziału IV. Tak jest m.in. w przypadku TW o pseudonimie "Bordecki", pod którym krył się ks. dr Bolesław Saduś z Wydziału Katechetycznego Kurii Metropolitarnej. TW "Bordecki" był prowadzony kolejno przez kilku wysokich rangą oficerów SB. W jego charakterystyce napisano:

"Wykorzystywany początkowo do rozpracowania osób skupionych wokół środowiska katolików krakowskich, następnie do rozpoznania kleru parafialnego oraz tutejszego ośrodka dyspozycyjnego Kościoła. Przekazywał cenne i sprawdzone informacje, które w istotny sposób poszerzały naszą wiedzę o inwigilowanych środowiskach. Stopień związania ze Służbą Bezpieczeństwa można określić jako wystarczający, aczkolwiek nie podpisywał zobowiązania i nie pobierał wynagrodzenia. Kontakt z pracownikiem SB starał się traktować jako towarzyski i partnerski, co nie zmienia faktu, iż spełnił rolę dobrego informatora i tajnego współpracownika. Dodatkową okolicznością wiążącą go z SB były skandale obyczajowe związane z jego działalnością duszpasterską i udzielana mu z naszej strony pomoc" (cytat za książką "Księża wobec bezpieki" ks. Isakowicza-Zaleskiego).

Drugim ważnym współpracownikiem SB, bezpośrednio zaangażowanym w inwigilację Karola Wojtyły, był ks. Mieczysław Satora, występujący w aktach pod pseudonimami "Kolejarz", "Dyrektor", "Marecki" i "Tukan". - Powierzono mu w Kurii Metropolitarnej ważne stanowisko dyrektora Wydziału Gospodarczego. Przez następne lata był całkowicie oddany bezpiece, udostępniając jej dokumenty archidiecezji i poszczególnych parafii. Składał też doniesienia na Karola Wojtyłę (przez pewien czas nawet mieszkał w tej samej kamienicy przy ulicy Kanonicznej 21) oraz na bardzo wielu świeckich i duchownych. W czasie pielgrzymki papieskiej w 1979 roku był jednym z najważniejszych agentów umieszczonych w bliskim otoczeniu Jana Pawła II - pisze w swojej książce ks. Isakowicz-Zaleski.

Jadowity antykomunista

Tajni współpracownicy SB dostarczyli informacje, które posłużyły do sporządzenia charakterystyki Karola Wojtyły, przekazanej następnie KGB. Niezależnie od informacji dostarczanych przez Polaków, KGB zbierało informacje o polskim Kościele, również o przyszłym papieżu, korzystając z własnych źródeł, m.in. oficerów działających pod zmienioną tożsamością, tzw. "nielegałów". Jednym z nich był Gienadij Blablin, posługujący się pseudonimem "Bogun", podający się za fotoreportera z RFN.

Kulisy inwigilacji Wojtyły ujawnił mjr Wasilij Mitrochin, archiwista I Zarządu Głównego KGB (zajmującego się wywiadem zagranicznym). W 1992 roku uciekł do Wielkiej Brytanii, przekazując gromadzone przez lata kopie dokumentów KGB. - Od 1971 roku Wojtyła stanowił przedmiot działań w ramach operacji Progriess, które miały na celu baczne obserwowanie, czy nie prowadzi działalności wywrotowej i nie stara się podważyć autorytetu monopartyjnego państwa w Polsce. Następnego dnia po wyborze nowego papieża Wadim Pawłów, rezydent KGB w Warszawie, przesłał do Moskwy charakterystykę Wojtyły, sporządzoną przez bratnią służbę SB - piszą Wasilij Mitrochin i prof. Christopher Andrew w książce "Archiwum Mitrochina".

Z opisu wynikało, że "Wojtyła charakteryzuje się krańcowo antykomunistycznymi poglądami. Unika otwartego przeciwstawiania się ustrojowi socjalistycznemu, ale krytykuje sposób funkcjonowania władz państwowych Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej". Wybór Polaka na papieża uznano w Moskwie za bardzo istotne wydarzenie, o czym świadczy zaangażowanie do operacji Progriess dodatkowych ludzi, w tym "nielegałów".

- Wśród nielegalów, wysłanych w ramach operacji Progriess do Polski po wyborze Karola Wojtyły na papieża, był Oleg Pietrowicz Burien (pseudonim Dieriewlow), który podawał się za przedstawiciela kanadyjskiej oficyny wydawniczej. Dieriewlow udawał, że zbiera materiał do publikacji o polskich misjonarzach na Dalekim Wschodzie, i wykorzystał to jako pretekst do spotkań z czołowymi przedstawicielami hierarchii kościelnej, z których większość polecała go innym - pisze w swojej książce Mitrochin. Polskie władze nie wiedziały o działalności Dieriewlowa, dlatego w przypadku aresztowania przez Milicję Obywatelską lub SB, miał "trzymać się uparcie uzgodnionej legendy i obstawać przy tym, że jest obywatelem kanadyjskim". W sytuacji poważnego zagrożenia mógł poprosić o spotkanie z gen. Janem Słowikowskim, ówczesnym szefem Departamentu I MSW.

- Jednym z najcenniejszych kontaktów Dieriewlowa okazał się bliski przyjaciel Jana Pawła II ksiądz Józef Tischner, również filozof, który pomagał utworzyć Papieską Akademię Teologiczną w Krakowie. Tischner często przyjeżdżał do Rzymu i należał do grona wybranych przez Jana Pawła II, których papież zapraszał ku pocieszeniu serca, gdy czuł się zamknięty w pułapce murów Watykanu - twierdzi Mitrochin. Duchowni, którzy rozmawiali z Dieriewlowem nie mieli świadomości, komu zostaną dostarczone przekazywane w zaufaniu informacje, ani w jaki sposób zostaną wykorzystane. Do rewelacji Mitrochina należy podchodzić z pewną rezerwą, warto jednak pamiętać od czasu ich ujawnienia, wiele z nich potwierdzono w innych źródłach.

Watykan, wróg polskiego Kościoła

Równolegle do inwigilowania Kościoła w Polsce, służby PRL prowadziły działania wywiadowcze w Watykanie, na długo zanim Karol Wojtyła został papieżem. Jak pisze dr hab. Zbigniew Siemiątkowski w książce "Wywiad a władza", powołując się na wewnętrzne instrukcje cywilnego wywiadu PRL, już od lat 50. oficerowie oraz ich agentura w Polsce i w Rzymie, mieli zdobywać informacje dotyczące zaangażowania Watykanu w "globalną politykę państw kapitalistycznych wobec krajów wspólnoty socjalistycznej" oraz inwigilować "instytucje Watykanu zaangażowane w uprawianie dywersji politycznej wobec krajów socjalistycznych". Wywiad miał na tym polu liczne sukcesy. W 1970 r. zdobył m.in. stanowisko negocjacyjne RFN w sprawie normalizacji stosunków z ZSRR, o którym kanclerz Willy Brandt powiedział papieżowi Pawłowi VI. Związek Radziecki dowiedział się, że Brandt chce porozumieć się z Moskwą za wszelką cenę. Jak pisze Siemiątkowski, agent, który zdobył stanowisko negocjacyjne kanclerza RFN, przesłał do Warszawy ponad tysiąc tajnych
dokumentów. Trzy lata później za pośrednictwem Moskwy przekazano Wietnamowi Północnemu mandat negocjacyjny amerykanów, ws. zakończenia wojny w Wietnamie. Stanowisko USA zaprezentowali w Watykanie wysłannicy prezydenta Richarda Nixona. Przechwycił je człowiek pracujący dla wywiadu PRL.

Gdy na papieża wybrano Polaka-antykomunistę, oczywiste było, że kraje bloku wschodniego, które skutecznie zinfiltrowały stare i nowe otoczenie Wojtyły, uruchomią machinę wywiadowczą, aby zniwelować skutki nowej, niekorzystnej sytuacji. 13 listopada 1979 r. Biuro Polityczne KC KPZR przyjęło "Wytyczne do działań przeciwko polityce Watykanu w stosunku do krajów socjalistycznych", opracowane m.in. przez szefa KGB Jurija Andropowa i jego zastępcę Wiktora Czebrikowa.

- Wytyczne zobowiązywały KGB do zorganizowania w krajach bloku sowieckiego kampanii propagandowej, która miała "wykazać, że polityka Watykanu nie sprzyja życiu Kościoła katolickiego", a także do użycia na Zachodzie "środków aktywnych" dla "zademonstrowania, że przywództwo nowego papieża Jana Pawła II stanowi zagrożenie dla Kościoła katolickiego" - pisze Mitrochin. Cytuje również dokument z 16 czerwca 1980 roku, w którym warszawska rezydentura KGB meldowała centrali w Moskwie:

"Nasi przyjaciele [SB] dysponują silną pozycją operacyjną [agenturą] w Watykanie, co umożliwia im bezpośredni dostęp do papieża i do kongregacji rzymskiej. Oprócz doświadczonych agentów, do których Jan Paweł II jest osobiście dobrze nastawiony i którzy mogą uzyskać audiencję w dowolnym momencie, nasi przyjaciele pozyskali zasoby agenturalne wśród przywódców katolickiego ruchu studenckiego, którzy są w stałych kontaktach z kołami watykańskimi i mają możliwości operacyjne w Radiu Watykańskim oraz w sekretariacie papieskim."

Agent w Watykanie

Pod tajemniczo brzmiącymi "możliwościami operacyjnymi w Radiu Watykańskim" kryje się m.in. oficer polskiego wywiadu Tomasz Turowski, który poznał Karola Wojtyłę jeszcze w Krakowie. Również w Watykanie spotykał się z papieżem osobiście. Relacje z rozmów przesyłał do centrali wywiadu w Warszawie. Mimo że Turowski był świetnie umiejscowionym szpiegiem, jeszcze w 1980 r. został przeniesiony do Paryża.

W tym samym roku Wydział XIV zajmujący się wywiadem nielegalnym, dla którego pracował Turowski, zaczyna prowadzić agenta posługującego się pseudonimami "Hejnał", "Vox" i "Dominik". Jest nim ojciec Konrad Hejmo, który od pięciu lat współpracował z wydziałem SB zajmującym się walką z Kościołem. Po przeniesieniu do Watykanu, zaczął pracować dla wywiadu zagranicznego PRL.

ojciec Konrad Hejmo fot. AFP/Andreas Solaro

Początkowo ojciec Hejmo kontaktował się z Edwardem Kotowskim ps. "Pietro", rezydentem polskiego wywiadu w Rzymie - wynika z raportu IPN "Sprawa o. Konrada Hejmo. Działania Służby Bezpieczeństwa przeciwko Kościołowi katolickiemu w latach 1975-1988". Oficer w kolejnych raportach przesyłanych do Warszawy podkreśla dobrą współpracę z agentem.

"Rozmowa odbyła się w wyjątkowo dobrej atmosferze. 'Vox' bez najmniejszego oporu i skrępowania relacjonował znane mu fakty i nie unikał podawania nazwisk i szczegółów. (Odniosłem wrażenie, że klimat tej rozmowy był lepszy niż z niektórymi źródłami, z którymi pracuje się dłużej. Stwierdziłem, że nabrał do mnie dużo zaufania. Warto sprawę tę kontynuować na dotychczasowej zasadzie)" - raportował "Pietro" po rozmowie przeprowadzonej 19 kwietnia 1982 r. (cytat za raportem IPN).

Mimo dobrej współpracy, wywiad zdecydował się na zmianę formy kontaktu z duchownym. W czerwcu 1983 r., podczas wizyty w Polsce, związanej z przygotowaniami do pielgrzymki Jana Pawła II, Hejmo spotkał się z majorem Wacławem Głowackim i porucznikiem Ryszardem Emczyńskim. Rozmowa trwała 5 godzin. Jej tematem była m.in. ocena możliwości "nawiązania stosunków Warszawa-Watykan" oraz działalność biura NSZZ "Solidarność" w Rzymie.

Ojciec Hejmo zaprzecza oskarżeniom o współpracy z wywiadem, potwierdza jednak, że mógł nieświadomie przekazywać informacje Andrzejowi M. W rzeczywistości M. ( Andrzej Madejczyk, pseudonim "Lakar") był funkcjonariuszem lub agentem wywiadu PRL (na podstawie zachowanych dokumentów, nie można stwierdzić jednoznacznie, jaki był jego status w wywiadzie PRL). Mieszkał z rodziną w Kolonii, gdzie mieściła się jedna z dwóch rezydentur wywiadu cywilnego PRL na terenie RFN. Poznał duchownego w październiku 1981 roku. Podawał się za pracownika Bundesnachrichtendienst (BND) - zachodnioniemieckiego wywiadu. Realizował w ten sposób plan Departamentu I MSW, który zakładał, że Hejmo będzie chętniej przekazywał informacje służbie wywiadowczej państwa Zachodu. Od sierpnia 1981 do drugiej połowy 1988 r. "Hejnał" pobierał wynagrodzenie za swoją współpracę. Był przekonany, że płaci mu BND, w rzeczywistości pieniądze pochodziły z Warszawy.

Zwycięzca

Z informacji opublikowanych przez Mitrochina wynika, że polski rząd nie chciał realizować polityki wobec Watykanu proponowanej przez Moskwę. Miało to wynikać ze strachu KC PZPR przed konfrontacją z Kościołem.

"W naszej opinii tak długo, jak nasi przyjaciele [SB] obawiać się będą naruszenia rozwijających się stosunków między PRL a Watykanem oraz między państwem a Kościołem, nie będą wykazywać większej inicjatywy w prowadzeniu proponowanych przez nas działań. Oficerowie naszej Centrali i rezydentury [warszawskiej] winni zachować wiele taktu i elastyczności w znalezieniu sposobów realizacji postawionych im zadań" - pisała centrala KGB w Moskwie do swojej rezydentury w Warszawie (cytat za "Raportami Mitrochina").

Jak pisze Mitrochin, kierownictwo KGB było zaniepokojone, że z wyboru Polaka na papieża ucieszyła się również część członków PZPR, nawet spośród aparatu partyjnego najwyższego szczebla. - Nawet członkowie kierownictwa partyjnego podziwiali silnego, mistycznego wręcz ducha Karola Wojtyły i jego głęboką wiarę - twierdzi Mitrochin.

KGB obawiało się jeszcze jednego zjawiska: systematycznie rosnącej w Polsce liczby praktykujących katolików. Z poufnego opracowania KC PZPR wynikało, że "zjawisko to szerzy się szczególnie dotkliwie w środowiskach inteligenckich, zwłaszcza wśród ludzi z wykształceniem wyższym". Z opracowania wynikało, że w 1978 r. 25 proc. ludzi z wyższym wykształceniem deklarowało, że modli się w domu. W 1983 r. odsetek ten wzrósł do 50 proc.

Skala operacji prowadzonych wokół Jana Pawła II była tak wielka, że nie sposób opisać ich w jednym krótkim artykule. Wiele z nich z pewnością pozostaje nieznanych, również w przypadku ujawnionych działań służb wywiadowczych, trudno stwierdzić z całą pewnością, jak wydarzenia wyglądały w rzeczywistości. Jednego faktu możemy być pewni, mimo ogromnych sukcesów wywiadów państw bloku wschodniego, ostatecznie w Europie Wschodniej udało się dokonać zmian politycznych, do których systematycznie dążył Jan Paweł II. Związek Radziecki upadł.

Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska

Źródło: opinie.wp.pl

Komentuj artykuł

Wybrane dla Ciebie

Zamknij artykuł i przejdź na WP.pl