Ogrom zniszczeń po powodziach w Europie. "Wyraźny związek między ulewami a zmianami klimatu"

Związek między ociepleniem klimatu a sileniszymi ulewami może nie być oczywisty, jednak dla naukowców jest jasny. Choć na razie nie wiemy, w jakim stopniu zmiany klimatu przyczyniły się do ulew i powodzi w Europie, to od dawna wiadomo, że im bardziej ocieplimy planetę, tym więcej takich zjawisk będzie w nas uderzać.
Zobacz wideo "Obserwujemy przesunięcie stref klimatycznych". W Polsce będzie ciepło jak we Włoszech?

Co najmniej 150 osób zginęło w powodziach w Niemczech i Belgii w tym tygodniu. W wielu miejscach woda opada i odsłania obraz zniszczeń: zawalone domy, zerwane drogi, zabłocone domy i ulice, samochody rozrzucone po poboczach. 

Po rekordowych falach upałów w Ameryce Północnej, powodzie w środku Europy są jasnym sygnałem dla zachodnich społeczeństw, że kryzys klimatyczny to zagrożenie nie tylko w krajach globalnego Południa, ale także w najbardziej rozwiniętych obszarach Północy. Stwierdzenie, w jakim stopniu zmiany klimatu przyczyniły się do konkretnie tych ulew i powodzi, będzie możliwe dopiero po przeprowadzeniu badań i analiz (więcej o tym, jak to się robi, można przeczytać w serwisie Nauka o Klimacie).

"Wyraźny związek" między ulewami a zmianami klimatu

Jednak nauka od dawna prognozuje, że ocieplenie klimatu przyniesie więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych i większą ich intensywność. Czyli np. ulewy tak silne, że powodują powodzie, będą zdarzać się częściej, a sumy opadów będą wyższe. Cytowany przez AP Wim Thiery, profesor Uniwersytetu Brukselskiego, podkreślił, że "istnieje wyraźny związek między występującymi ekstremalnymi opadami a zmianami klimatu".

Związek między rekordowymi falami upałów takimi jak w ostatni w Kanadzie, a globalnym ociepleniem jest wręcz intuicyjny - podnosi się średnia temperatura, więc może być goręcej (choć w rzeczywistości to tylko część prawdy i wpływać mogą na to też inne mechanizmy pogody i klimatu). To, w jaki sposób ocieplenie klimatu powoduje silniejsze ulewy, może nie być tak oczywiste - jednak taki związek istnieje. Naukowcy wskazują na dwa sposoby, w jakie zmiany klimatu napędzają takie opady. 

Po pierwsze, im wyższa temperatura powietrza, tym więcej wilgoci może ono "zmieścić". Według szacunków, każdy jeden stopień ocieplenia sprawia, że maksymalna wilgotność wzrasta o 7 proc. To z jednej strony może powodować susze (więcej powietrza z gleby wyparowuje do atmosfery), z drugiej - silniejsze opady, ponieważ w czasie deszczu w atmosferze jest więcej wody, która może spaść na ziemię. 

Po drugie, zmiany klimatu osłabiają prąd strumieniowy (strumień wiatru na wysokości prawie 10 km nad ziemią), który w dużej mierze kształtuje pogodę w naszej części świata. Wolniejszy prąd strumieniowy oznacza, że systemy pogodowe - np. z ulewami - mogą dłużej pozostać nad jednym obszarem. Wtedy deszcz, który w innych warunkach byłby "rozłożony" na setki kilometrów spada w jednym miejscu, powodując powodzie. To samo zjawisko przyczyniło się do rekordowych upałów w Kanadzie i może być związane z ulewami w Europie. 

Badania wskazują, że jeśli nie zatrzymamy globalnego ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia, to wielokrotnie wzrośnie siła i częstotliwość ekstremalnych zjawisk, jak ulewy czy fale upałów. Jednak nawet jeśli to się uda, klimat i tak będzie groźniejszy niż sto lat temu czy obecnie. Dlatego potrzebne jest przystosowanie do nowych warunków na wielu poziomach, od odpornej na kataklizmy infrastruktury, przez systemy ostrzegania i reagowania po przygotowanie społeczności na takie sytuacje. 

Czy naukowcy nie przewidzieli takich skutków zmian klimatu?

Po powodziach w Europie, podobnie jak po fali upałów w Kanadzie, pojawiło się wiele głosów naukowców o tym, że są "zszokowani" tymi zjawiskami, a ich skala była zaskakująco silna - nawet biorąc pod uwagę to, co nauka mówi nam o zmianach klimatu. Czy to znaczy, że są one silniejsze niż przewidywano?

Trzeba podkreślić, że częstsze i silniejsze ekstrema pogodowe: susze, fale upałów, intensywne opady, silniejsze huragany to dokładnie takie skutki zmian klimatu, o jakich mowa w najważniejszych raportach naukowych na ten temat. 

Odnosząc się do takich wątpliwości dr. Jonathan Foley, badacz zajmujący się klimatem, zwrócił uwagę, że klimat i pogoda to nie to samo. Jego zdaniem modele klimatyczne dot. globalnych procesów związanych z ociepleniem bardzo dobrze prognozują to, co widzimy w rzeczywistości. Jednak czym innym jest prognozowanie globalnych zjawisk klimatycznych, a czym innym lokalnej pogody i tego, jak te zjawiska na nią wpływają.

"Możliwe, że mamy do czynienia z gorszymi niż przewidywane zmianami w zakresie ekstremów pogodowych w ocieplającym się świecie. Możliwe też, że skutki na ziemi są groźniejsze, niż się spodziewaliśmy" - napisał. Odparł pojawiające się w ostatnich dniach zarzuty, jakby była to porażka naukowców zajmujących się klimatem. Modele klimatyczne - podkreślił - poprawnie przewidują poziom ocieplenia związany z emisją gazów cieplarnianych i to, jak wpływa to na cały system klimatyczny. "Ale musimy uważniej przyjrzeć się, jak ekstremalne zjawiska pogodowe i działalność człowieka zmieniają się w ocieplającym się świecie" - napisał. W wielu wypadkach możemy potęgować skutki takich zjawisk: uregulowane rzeki, wycięte lasy i betonoza potęgują powodzie takie jak w Niemczech, zaś miejska wyspa ciepła i - znów - wylesianie mogą pogarszać skutki fal upałów, takich jak w Kanadzie. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.