Janusz Gajos wcale nie chciał zagrać w "Czterech pancernych". Kobiety na ulicy zdzierały z niego ubrania

Olga Lipińska mówiła o nim, że potrafi zagrać wszystko. Ale mimo ogromnego talentu przez lata musiał uciekać przed zaszufladkowaniem. Z czasem Januszowi Gajosowi udało się jednak udowodnić, że znakomitą rolę potrafi zbudować dosłownie za każdym razem.

Choć trudno dziś w to uwierzyć, jeden z najpopularniejszych i najbardziej utalentowanych polskich aktorów do szkoły teatralnej dostał się dopiero za czwartym razem. Za to kiedy jako młody debiutant wcielił się w rolę Janka Kosa w serialu "Czterej pancerni i pies", zdobyta w krótkim czasie popularność przerosła jego najśmielsze oczekiwania. Kobiety na ulicy rzucały się na Janusza Gajosa, by zedrzeć choć kawałek jego garderoby, chłopcy strzelali do aktora z zabawkowej broni. Ale najgorszy był brak propozycji zawodowych.

Januszowi Gajosowi udało się wyzwolić z szufladki z napisem "Janek Kos", ale po latach wpadł w kolejną. Znów jednak pokazał, na jak wiele go stać. Ma na koncie ponad 100 ról filmowych i wiele teatralnych. Stworzył niezapomniane kreacje u reżyserów, takich jak m.in. Wajda, Kutz, Bugajski, Zanussi, Kieślowski, Pasikowski. Burzliwe było też życie prywatne aktora - na ślubnym kobiercu stawał aż cztery razy, a jedną z żon odbił koledze. Wszystko wskazuje jednak na to, że aktor odnalazł spokój tak życiu zawodowym, jak prywatnym.

Zobacz wideo Cezary Pazura mówi o swojej relacji z Januszem Gajosem

Magia czwórki

Janusz Gajos przyszedł na świat w Dąbrowie Górniczej 23 września 1939 - na samym początku II wojny światowej. Ojciec chłopca i dwójki jego młodszego rodzeństwa był ogrodnikiem, matka zajmowała się domem. Po wojnie rodzina przeniosła się do Zabrza, a następnie do Będzina. Janusz już jako chłopiec wiedział, że pragnie zostać aktorem, ale ojciec niezbyt przychylnie patrzył na jego pasję. Mimo to młody Janusz występował w szkolnych teatrzykach, a następnie w Teatrze Dzieci Zagłębia pod opieką Jana Dormana.

Fascynacja aktorstwem z wiekiem nie tylko nie minęła, ale nabrała bardziej realnych kształtów. Janusz Gajos postanowił zdawać do szkoły aktorskiej. Niestety, komisja tak w łódzkiej Filmówce, jak i w krakowskiej PWST nie była przekonana co do jego talentu - na wymarzone studia młody mężczyzna dostał się dopiero za czwartym razem. Ostatecznie ukończył Wydział Aktorski PWSFTiT w Łodzi, ale zanim tak się stało, musiał odsłużyć swoje w wojsku. Zdobyte tam doświadczenie już wkrótce miało się Gajosowi przydać - jednak nie na froncie, a na planie filmowym.

Będąc na czwartym roku studiów aktorskich, Janusz Gajos otrzymał propozycję roli w serialu "Czterej pancerni i pies". Po latach wspominał, że miał wówczas sporo wątpliwości, ale chęć spróbowania swoich sił w dużej produkcji okazała się silniejsza niż intuicja.

W szkole teatralnej zorientowałem się, jaki wpływ na popularność aktora ma telewizja. Że może dać mu gigantyczną rozpoznawalność, ale też zaszufladkować. (...) Obserwowałem, co się dzieje ze Stanisławem Mikulskim, który wystąpił w "Stawce większej niż życie". Kiedy więc dostałem propozycję zagrania w serialu "Czterej pancerni i pies", nie podskoczyłem z radości. Byłem na czwartym roku i czułem, czym się to może skończyć. Jakieś czerwone światełko w głowie zamigotało, ale się zdecydowałem. A jak poszło, to już nie można było tego odkręcić - wyznał Janusz Gajos w wywiadzie dla magazynu "Newsweek".

Uciec z szufladki

W "Czterech pancernych" Janusz Gajos wcielił się w postać Janka Kosa. Serial natychmiast stał się hitem, a przystojny żołnierz został bożyszczem kobiet i bohaterem dzieci, jak Polska długa i szeroka. Janusz Gajos zdobył popularność, o jakiej nawet mu się nie śniło. Nie było to jednak wcale spełnienie marzeń.

Nie mogłem swobodnie się poruszać. Chłopcy strzelali do mnie z korkowców, ciągnęli za włosy. Nie stać mnie było na samochód, musiałem jeździć tramwajem - wspominał po latach Janusz Gajos.

I dodawał, że zdarzało się także, iż fanki zrywały z niego ubrania. Co gorsza, popularność nie tylko nie szła w parze z wysypem ciekawych propozycji, a wręcz poskutkowała środowiskowym ostracyzmem.

Widziałem, jak na tym czołgu oddalają się ode mnie wszystkie "Hamlety" i poważny repertuar. Musiałem o wiele dłużej i mozolniej czołgać się do świata teatru, na którym mi naprawdę zależało. (...) Nie szanowało się człowieka, który jedną serialową rolą zdobywa taki rozgłos. W tym zawodzie nie o to chodzi. Zdawałem sobie z tego sprawę, ale nie mogłem się cofnąć. Na zmianę zawodu było już za późno. Musiałem w to brnąć. Ile razy słyszałem o sobie: może i zdolny, ale czy ktoś to może potwierdzić? Czy jestem coś w ogóle wart? To było życie w ciągłej niepewności - wspominał w "Newsweeku" Janusz Gajos.

Na szczęście los miał się wkrótce odwrócić - po drobnych rolach przyszła propozycja od Jerzego Gruzy, który zaangażował Janusza Gajosa do roli w swoim serialu "Czterdziestolatek". Ale zaraz potem pojawiła się propozycja, która wepchnęła aktora do kolejnej szufladki. Tym razem była to jedna z najbardziej charakterystycznych postaci "Kabereciku" Olgi Lipińskiej - woźny Turecki. Wąsaty jegomość w waciaku i bereciku z antenką stał się dla kariery Gajosa następną pułapką, która sprawiła, że ciekawych propozycji znów brakowało.

Na dobre z szufladek udało się Januszowi Gajosowi wyrwać dopiero na przełomie lat 70. i 80. W 1977 roku w filmie "Mgła" wcielił się w postać ambitnego chłopa, który pnie się po kolejnych szczeblach drabiny społecznej. Następnie w "Wahadełku" Filipa Bajona Gajos stworzył jedną ze swoich najbardziej przejmujących kreacji, grając człowieka chorego na schizofrenię. Rola okazała się furtką do dalszej kariery. Posypały się propozycje i świetnie przyjęte role. Takie jak m.in. w "Człowieku z żelaza" Andrzeja Wajdy, kultowym "Przesłuchaniu" Ryszarda Bugajskiego, "Kolacji na cztery ręce" Kazimierza Kutza, "Ucieczce z kina wolność" Wojciecha Marczewskiego czy "Białym" Krzysztofa Kieślowskiego oraz "Piłkarskim pokerze" Janusza Zaorskiego.

W nowej Polsce Janusz Gajos pokazał, że świetnie sprawdza się także w kinie akcji. Zagrał m.in. w "Psach" Pasikowskiego, "Ekstradycji", "Egzekutorze", "Fuksie" czy też "Ostatniej misji". Jednocześnie grał ambitne role w Teatrze Telewizji i na deskach warszawskich teatrów – Powszechnego i Narodowego. A także w ważnych filmach, jak "Śmierć jak kromka chleba" K. Kutza, "Żółty szalik" J. Morgensterna, "Przedwiośnie" F. Bajona czy "Jasminum" J.J. Kolskiego.

Diament TrjkiDiament Trjki KAPIF.pl

Cztery żony

Janusz Gajos jako młody aktor za sprawą "Czterech pancernych" był bożyszczem kobiet. Dzięki serialowi poznał też swoją pierwszą żonę. Wszystko zaczęło się od wypadku, któremu uległ aktor. Pewnego dnia zasnął w trawie i przejechała go ciężarówka. W wyniku obrażeń trafił do szpitala i właśnie tam poznał laborantkę o imieniu Zoja. Miesięczny pobyt zaowocował romansem, a ten małżeństwem. Niestety sielanka nie trwała długo - zakończyła ją proza życia. Zoi nie podobało się to, że małżonek jest wiecznie nieobecny i przedkłada pracę nad dom. Po pewnym czasie odeszła więc do innego mężczyzny - kolegi męża z teatru. Tymczasem Janusz Gajos w Teatrze Syrena poznał Ewę Miodyńską. Para szybko powiedziała sobie sakramentalne "tak", ale i ten związek nie przetrwał próby czasu.

Oboje rozczarowaliśmy się tym związkiem. Ale lepiej rozstać się, niż boksować przez lata - wyznał aktor portalowi Onet.pl.

Z trzecią żoną Janusza Gajosa wiąże się ciekawa historia. Barbara Nabiałczyk, telewizyjna realizatorka pracująca przy "Kabareciku" Olgi Lipińskiej w chwili, gdy poznała wcielającego się postać woźnego Tureckiego aktora, była już zaręczona z innym. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że był to kolega Gajosa, aktor Tadeusz Borowski. Nie zdołało to jednak ostudzić zapału Janusza Gajosa. Aktor walczył o ukochaną i choć ta konsekwentnie odrzucała jego względy, nie spoczął, aż nie osiągnął celu. Środowisko, w którym rywalizacja dwóch panów szybko stała się tematem numer jeden, obstawiało, czy pomiędzy aktorami dojdzie do rękoczynów. Sprawę udało się załatwić polubownie, ale Borowski ponoć nigdy nie wybaczył Gajosowi.

Barbara Nabiałczyk została żoną numer trzy. Wkrótce na świecie pojawiła się córka pary, Agata. Ale dziecko nie zdołało zapobiec problemom w związku.

Rodzice żyli jak pies z kotem, jednak na szczęście mnie w to nie angażowali. (...) Choć każde dziecko z rozbitej rodziny niesie coś "w plecaku", to ja nie mogę narzekać, że nie było przy mnie tatusia. Był, kiedy miał być - wspominała Agata Gajos w jednym z wywiadów.

Po trzecim rozwodzie okazało się, że w życiu Janusza Gajosa znów zadziałała magia liczby cztery. Bo kolejne małżeństwo - z Elżbietą Brożek - okazało się szczęśliwe. Para poznała się w 1989 roku, gdy Janusz Gajos występował w krakowskim Starym Teatrze, gdzie Elżbieta pełniła funkcję dyrektorki kultury. Tym razem to nie aktor zabiegał o ukochaną, a odwrotnie. Elżbieta Brożek wielokrotnie próbowała się do Gajosa dodzwonić. Kiedy jej się udawało, aktor odmawiał spotkania, mówiąc, że jest bardzo zajęty. Okazało się jednak, że cierpliwość popłaca. Pewnego dnia Janusz Gajos zjawił się u Elżbiety z bukietem czerwonych róż. Po roku poprosił ją o rękę.

Para stanowi dziś zgodne małżeństwo, choć oboje przyznają, że nie obyło się bez problemów i przetrwali przy sobie niejedną życiową burzę. Elżbieta pomogła Januszowi Gajosowi wygrać z chorobą, a także namówiła go na zdrowszy tryb życia i przekonała, że topienie smutków w alkoholu nie jest rozwiązaniem. I choć Janusz Gajos ogłosił niedawno, że kończy karierę na scenie, zapewnia, że czeka go jeszcze niejedno zawodowe wyzwanie.

Na razie sprzedałem się innemu rodzajowi sztuki. Spróbuję wyreżyserować przedstawienie - zdradził Janusz Gajos w styczniu tego roku.

Mowa o "Ożenku", którego premiera odbyła się w kwietniu w Och-teatrze. Janusz Gajos podkreślił też, że jego dorobek artystyczny wciąż może powiększyć się o kolejne role filmowe.

Jeżeli będzie coś ciekawego, a dam radę, to myślę, że będę się starał - podsumował artysta w rozmowie z Dorotą Wellman w programie "Dzień dobry TVN".
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.