Recenzja filmu

Chłopi (2023)
DK Welchman
Hugh Welchman
Kamila Urzędowska
Robert Gulaczyk

The Boys

Udało się w "Chłopach" coś, co nie miało prawa się udać. Reymontowska epopeja została skondensowana w eleganckim, dwugodzinnym poemacie. Ożyła na ekranie dzięki artystycznej odwadze graniczącej z
The Boys
W gromadzie żyję, ale z gromadą nie trzymam. Choć uświęcani przy wigilijnym stole "Chłopi" Jana Rybkowskiego są dziś kanoniczną adaptacją reymontowskiej prozy, zazwyczaj wystarcza mi barszczyk, za seans dziękuję. Moja miłość do literackiego oryginału jest delikatna, więc staram się ją pielęgnować; opiera się na przeświadczeniu, że struktury fabularne mogą być samograjem, ale nastroje bywają nieprzekładalne. Tak jak nieprzekładalny jest "oddech" Reymonta, napięcie pomiędzy beznamiętną przyrodą i namiętnymi ludźmi. Mówiąc krótko, nie zadowalam się byle czym. Na szczęście, "Chłopi" Doroty i Hugh Welchmanów nie są byle czym. 



Myślę, że twórcy "Twojego Vincenta" dostrzegli wilczy dół w odpowiednim momencie. Musieli, skoro odbili w boczną ścieżkę i poszukali rozwiązania tego adaptacyjnego problemu w malarstwie. To świetny pomysł – z mojej ulubionej szufladki, czyli z pogranicza obłędu. Chełmoński rzuca bowiem jeszcze dłuższy cień niż Reymont. Jego pejzaże wiejskiej codzienności mogą wprawdzie przypominać "gotowe kadry", ale to realizm wagi ciężkiej – flirtujący z impresjonizmem, produkujący nowe sensy dzięki światłu oraz niedoskonałościom faktury. Czy zrealizowani w technice animacji malarskiej "Chłopi" są nośnikiem podobnych znaczeń? Oczywiście, że nie, bo nie nakręcił ich wczesny Werner Herzog. Ale jeśli za istotę literackiego oryginału weźmiemy odmierzaną erupcjami gwałtownych emocji grę w serca, to cóż – jest to kawał świetnej adaptacji.    

Jagna z Boryną, Antek za Jagną, Boryna przeciw Antkowi. Trójkąt miłosny wpisany w okrąg natury, słowem – naturalny dramaturgiczny kontrast. Dookoła Lipce w czterech porach roku – u Reymonta będące zarówno świadkiem miłosnej demolki, jak i pejzażem podświadomości bohaterów. Same fajne sprawy, choć niełatwe do przekalkowania. Nie ma rozmowy o "Chłopach" Welchmanów bez rozmowy o formie – to dzięki niej ta skomplikowana fabularno-estetyczna konstrukcja nie chwieje się w posadach. Technika, dzięki której materiał filmowy zamieniany jest z pomocą malarstwa olejnego w oddychające, żywe płótno, to coś więcej niż marketingowy haczyk oraz stylistyczna błyskotka. To koło zamachowe całej narracji. Nigdy nie myślałem o "Chłopach" jako o literaturze efektownych punktów węzłowych, ale coś jest na rzeczy. Pulsujące rytmem eklektycznej muzyki Łukasza Rostkowskiego wesele Boryny; utrzymana w konwencji onirycznego koszmaru śmierć patriarchy; zbliżone do młodopolskiego malarstwa na odległość jednego pociągnięcia pędzlem wygnanie Jagny. Wszystko urasta na ekranie do rangi impresjonistycznej perełki. Problemu nie mam jednak z poezją chłopskich potańcówek, tylko z prozą wiejskiej codzienności – wizualnie dość płaskiej i w zbyt dosłowny sposób odsyłającej do kategorii "ruchomego obrazu".



Zaskakujące, jak utylitarna okazuje się ta strategia artystyczna; w jak naturalny sposób uwalnia głowę od niepotrzebnych pytań: o budżet, liczbę statystów, fakturę kostiumów, a nawet, do pewnego stopnia – o aktorski modus operandi (wyobrażam sobie, że kluczem do sukcesu musiała być jakaś metoda "podkręcania" gry, by następnie stonować ją za pomocą pędzla). Obsada to zresztą strzał w dziesiątkę. Jestem prostym człowiekiem i wiem, że obsadzenie Mirosława Baki w głównej roli zawsze jest dobrym pomysłem. Jego Boryna ma ciężką rękę i miękkie serce, jest jednocześnie figurą kruszejącego autorytetu i facetem mocującym się z samotnością. Równie dobry jest Robert Gulaczyk w roli Antka – o twarzy przypominającej zaciśniętą pięść, za fasadą której buzują najdziksze emocje. Peany na część Sonii Mietielicy, najlepszej polskiej aktorki młodego pokolenia, wygłaszam niepytany – za dnia i w nocy, w ramach small talku, funkcji fatycznej albo po to, by przerwać krępującą ciszę. Zarówno jeśli chodzi o wyczucie delikatnej dramaturgicznej materii, emocjonalną skalę oraz elastyczność ekspresji, jej Hanka to drugoplanowa "petarda". Obawiam się jednak, że aktorka, która w swojej skrzyneczce z narzędziami ma coś więcej niż młotek, a w drużynowym wysiłku charakteryzuje ją szlachetna dyskrecja, nagrody będzie musiała sobie lepić z szyszek. 

Last but not least – Jagna. Przepisana tak, by wyeksponować motyw patriarchalnej opresji, zagrana przekonująco przez Kamilę Urzędowską. Choć, niestety, sprowadzona do roli ofiary. Z widmem Emilii Krakowskiej nad głową czy bez, przefiltrowana przez współczesną wrażliwość czy nie, Jagna powinna nie tylko obnażać bigoterię, ale też dezintegrować społeczność; wchodzić klinem pomiędzy narracje o wolnym duchu i wspólnotowym klinczu. Mam jednak wrażenie, że Welchmanowie nie do końca potrafią zaakcentować ten motyw. Jej kochliwość to u Reymonta nie tylko korona cierniowa, ale też źródło siły. Tutaj natomiast jej bezwolność oraz zaskakująca bierność w relacjach z mężczyznami automatycznie "spłaszcza" innych bohaterów. Zarówno starego Borynę, którego obsesyjna zazdrość drenuje z innych przymiotów, jak i Antka, który z człowieka małostkowego i mściwego zamienia się w wioskową pacynkę.  



Udało się w "Chłopach" coś, co nie miało prawa się udać. Reymontowska epopeja została skondensowana w eleganckim, dwugodzinnym poemacie. Ożyła na ekranie dzięki artystycznej odwadze graniczącej z szaleństwem. I w ramach estetycznego konceptu, który może się podobać lub nie, ale dziś wydaje się jedyną słuszną drogą. I być może właśnie po to twórcom potrzebni byli Chełmoński, Ruszczyc czy Wyczółkowski. Obserwowany z ich barków nawet Reymont wydaje się nieco mniejszy. I nieco bliższy. 
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Idąc do kina na "Chłopów", miałam jasne oczekiwania: wejść i zobaczyć absolutne arcydzieło. Mijałam... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones