Zapisz się do newslettera
Wpisz swój adres e-mail poniżej i zapisz się do naszego newslettera
Wpisz swój adres e-mail poniżej i zapisz się do naszego newslettera
Encyklopedia emocji: bezsilność to kolejny odcinek naszego cyklu o emocjach, który ma nam pomóc w ich rozumieniu i radzeniu sobie z emocjami.
Każdy z nas czasami czuje się bezsilny. W czasach COVID a teraz wojny takie uczucia są wręcz powszechne i częste.
Oczywiście w sytuacjach dnia codziennego również możemy się tak czuć.
Dla wielu osób ten stan jest nie do zniesienia; niektórzy właśnie wtedy tracą kontrolę nad sobą, albo pogrążają się w depresji. Osobiście również uważam bezsilność za jedną z cięższych emocji. Jest trudna do uchwycenia, więc niełatwa w regulowaniu, zbyt wiele informacji nie ma na jej temat.
Dlatego dzisiaj: Encyklopedia Emocji – Bezsilność, czyli kolejny odcinek naszego kompendium o emocjach i sposobach ich regulacji. Przypominam, że jeśli chcecie nauczyć się regulować emocje, to nauczenie się rozpoznawania ich jest konieczne.
Wiedza psychologiczna jest jak wszechświat: nie ma początku ani końca, wciąż się rozrasta, jest fascynująca i wciągająca, nie da się objąć w całości umysłem (moim), ma mnóstwo czarnych dziur, a część wiedzy to teorie (czyli spekulacje) lub totalnie wykluczające się odkrycia. W dodatku ulega zmianom, bo my ludzie również ciągle się zmieniamy, nasza kultura się zmienia. Od XX wieku zmiany zaczęły bardzo przyspieszać.
W naszych czasach to wręcz mocno przyspieszony film, już rodzice mogą nie rozumieć swoich dzieci ze względu na różnice kulturowe związane z tak szybkim postępem.
Być może prawa psychologiczne które sprawdzają się dla nas, dla naszych wnuków będą absurdalne?
No ale trzeba sobie jakoś radzić w tym bałaganie zwanym życiem a z pewnością biegłość emocjonalna nam w tym pomaga.
Znalazłam kilka publikacji na temat bezsilności, które mogłyby nam się przydać, ale z różnych dziedzin. Szczególnie dobrze przyglądali się bezsilności (i władzy) socjologowie (np. teoria alienacji).
Postanowiłam przyjrzeć się różnym odcieniom bezsilności i spróbować odnieść idee ogólne do jednostkowych doświadczeń jakie mogą być naszym udziałem (nie jest to metoda naukowa! raczej własne mędrkowanie). Głównie opierałam się na pracy TenHouten The emotions of powerlessness, a na końcu (dział o depresji) na książce Gilberta Depression.
W jakich sytuacjach możemy czuć ten nieprzyjemny brak wpływu, to walenie głową w mur, to nic nie mogę na to poradzić?
Bezsilność to bycie zdanym na dominację innych i brak możliwości życia zgodnie ze swoją naturą. Lukes w swojej książce Power (za Tenchouten, 2016) definiuje trzy poziomy bezsilności:
Seeman (za Tenchouten, 2016) uważa że bezsilność to uczucie które jest fenomenem psychologiczno społecznym a dokładnie, że obejmuje: myśli, opinie, poglądy, postawy, ekspresję i przeżywanie emocji.
Nigdy nie wkręcałam się w te całe podziały na emocje, uczucia, nastroje itp. bo jestem praktykiem i to nie jest dla mnie aż tak ważne, ale bezsilność jest uważana za uczucie czyli (za wikipedią).
„stany psychiczne dotyczące sfery afektywnej życia, wyrażające ustosunkowanie się człowieka do określonych zdarzeń, ludzi i innych elementów otaczającego świata, polegające na odzwierciedleniu stosunku człowieka do rzeczywistości”
Autorzy The Phenomenology of Powerlessness piszą że bezsilność jest centralnym motywem kiedy tracimy zdrowie. Sprawdzili co odczuwają pacjenci, ich opiekunowie, bliscy. Podczas ich badań trzy aspekty pojawiały się najczęściej:
W innym badaniu na ten temat (Strandmark, 2004) pojawiły się jeszcze:
Natomiast to są ogólne określenia, które niewiele nam mówią o konkretach. Pojawiają się też określenia dotyczące myśli i opinii. A co z emocjami, tak konkretnie?
Najwięcej dowiedziałam się o bezsilności z pracy TenHouten z 2016r. Oparł on swoje badania na teorii emocji Plutchika i doszedł do wniosku, że odczuwanie bezsilności to tak naprawdę odczuwanie kilku emocji podstawowych jednocześnie. Bezsilność =
W smutku uważamy, że nic nie da się zrobić, że my nie możemy nic poradzić, że sytuacja kontrolowana jest zewnętrznie (choroba, bóg, przeznaczenie itp). W psychologii nazywamy to zewnętrznym umiejscowieniem kontroli i ta cecha powiązana jest np. z tendencją do depresji.
Okazuje się, że nawet odzyskanie małej kontroli nad otoczeniem w stylu że coś sobie kupię (więc podejmę jakąś decyzję) zmniejsza trochę smutek. Nic dziwnego więc że tak dużo wrażliwych osób poprawia sobie nastrój kupowaniem, a niektóre mają wręcz problem z zakupami.
W teorii Plutchnika strach czujemy (między innymi) wtedy kiedy ktoś ma nad nami władzę, którą wykorzystuje w niefajny sposób. Faktycznie w uczuciu bezsilności ten element również istnieje. Czujemy, że nie tylko nie mamy kontroli ale wręcz, że ktoś/coś ma władzę nad nami.
Autor podaje przykład amerykańskich górników z Appalachów, którzy nie byli w stanie się sprzeciwić nieludzkim warunkom pracy bo bali się o swoją pracę, swoich bliskich, a nawet utratę jedzenia (dostawali bony spożywcze od pracodawców).
Uczucie bezsilności jest tak nieprzyjemne, że wycofujemy się ze wszelkich starań by zmienić swoją sytuację. Wolimy unikać tego uczucia nawet za cenę pozostania w swoim trudnym położeniu (podobnie tak jak w teorii wyuczonej bezradności).
Wyobraźmy sobie to na przykładzie przemocowego związku z którego ktoś nie potrafi odejść. Takie osoby często czują, że partner ma nad nimi władzę.
Nie tylko wtedy, kiedy namacalnie tak jest (np. zależność finansowa), ale też w subtelniejszych, trudniejszych do uchwycenia zależnościach. Związanie emocjonalne, cechy osobowości czy osłabienie przez przemoc partnera nie pozwalają komuś odejść. Taka osoba wielokrotnie próbowała i nie była w stanie tego zrobić, za każdym razem czując się bezsilna.
Pamiętajmy o tym zanim skrytykujemy przyjaciółkę, która od lat nie potrafi odejść z toksycznego związku.
Skoro jest nam bliska, to chyba nie chcemy do jej i tak ciężkiej sytuacji dodawać wstydu? Ona już się wstydzi, jeśli będzie wstydzić się bardziej to po prostu przestanie mówić o swojej sytuacji (wstyd motywuje nas do ukrywania). To może uniemożliwić jej zwrócenie się o pomoc i wydostanie się z potrzasku, kiedy już będzie na to gotowa.
Kolejną emocją z teorii Plutchika, która pojawia się w bezsilności jest akceptacja/ugodowość (używane jako synonimy). Jednak akceptacja jest uznawana za pozytywną emocję dzięki której potrafimy gromadzić zasoby, angażować się w relacje z ludźmi/grupami, a więc zmienić swoją sytuację na lepszą, pracować nad sobą.
Dlatego myślę że lepiej wyraźnie to oddzielić i skupić się na określeniu: ugodowość.
Teraz, ponieważ jest wojna przy naszej granicy, to dla nas oczywiste, jednak zazwyczaj zapominamy jak straszne rzeczy zdarzają się ludziom. Na świecie wciąż istnieje:
We wszystkich tych sytuacjach czujemy się bezsilni i czujemy, że nie ma ucieczki. Ugodowość w sensie uległości może się pojawić w każdej z tych sytuacji. Kiedy nie mamy wyboru nasz umysł robi straszne fikołki i możemy wręcz zaprzyjaźnić się z tymi którzy nas krzywdzą. Możemy ukryć się pod sztandarem konformizmu i uśmiechać się zamiast płakać i krzyczeć.
Zwykle emocja oczekiwania jest czymś pozytywnym, pozwala nam zebrać potrzebne rzeczy czy wsparcie by dobrze przygotować się na przyszłość. W teorii Plutchika wiąże się z nią pobudzenie uwagi, kontroli i innych procesów umysłowych, by wyczulić nas na coś co ma się wydarzyć ale może okazać się pozytywne lub negatywne.
Niestety, kiedy dodamy do tego negatywnie zabarwione emocje wtedy czujemy lęk (oczekiwanie+strach) oraz pesymizm (oczekiwanie+smutek) a wszystko to razem jest składnikiem bezsilności.
Takie połączenia to w teorii Plutchika emocje drugiego i trzeciego rzędu. Powstają sekwencyjnie: „Gdy własny wstręt (na przykład do trędowatego) wywołuje smutek, prowadzi to do wyrzutów sumienia” – (Jarymowicz, 2010). Tenhouten w swojej pracy o bezsilności zidentyfikował 6 emocji drugiego rzędu, które łączą się z bezsilnością.
Jak czytamy w wikpedii:
„Fatalizm – wiara w przeznaczenie, tzn. w nieuchronność przyszłości. Pogląd ten mówi, że przyszłość i wydarzenia, które dopiero się mają wydarzyć, są już ustalone (…) i nie mogą być zmienione przez żadne działania pojedynczego człowieka lub całej ludzkości.”
Według uczonych odczucia fatalizmu to przekonanie że raczej nie mogę kontrolować zdobycia nagród, zasobów, uznania, że jest to kontrolowane zewnętrznie. Nie wierzę że wiedza, talent, ciężka praca mogą przynieść korzystny efekt.
Uważam że np. bez znajomości nie znajdę dobrej pracy, każda osoba która osiągnęła sukces zrobiła to poprzez oszustwo, czy że pierwszy milion trzeba ukraść.
Nic dziwnego że jeśli w to wierzę to nie będę się angażować w swój rozwój, no bo po co? przecież to nic nie da!
Fatalizm nie jest typowo uważany za emocję, ale ma swoją część emocjonalną (jak wszystko!).
Plutchik zaproponował że oczekiwanie i ugodowość równa się fatalizm. Jesteśmy potulni i grzecznie czekamy aż skapnie nam coś ze stołu, bo sami nic z tego stołu wziąć nie możemy. Jesteśmy zakładnikami własnego życia. Ofiarami przeznaczenia, które może być dla nas łaskawe lub nie.
To właśnie dlatego osoby bezsilne, żyjące w niedostatku, częściej inwestują swoje pieniądze w losy na loterii, zakłady i inne gry rządzące się szczęściem. Wierzą że los im pomoże, nie biorą pod uwagę rachunku prawdopodobieństwa.
Plutchik proponował w swojej książce o emocjach (niestety nie mam jej jeszcze, ale jak tylko dojdzie wtedy dokończę swój artykuł o tej absolutnie fascynującej mnie teorii) że pesymizm = smutek+oczekiwanie.
Osoby chronicznie bezsilne akceptują pesymistyczne spojrzenie na swoją przyszłość. Podobnie jak fataliści, pesymiści widzą swoje życie jako pozostające poza ich kontrolą, ale ci ostatni oczekują samych złych rzeczy. Kiedy badanym w eksperymencie zapoda się poczucie mocy (vs bezsilności) stają się bardziej optymistyczni i zdolni do działania.
Pesymiści:
Pesymistyczny styl wyjaśniania (koncepcja Seligmana) wiąże się z wyuczoną bezradnością a ta z kolei z depresją. W książce Seligmana „Optymizmu można się nauczyć” można znaleźć test z pytaniami w stylu:
Ciekawa jest ta koncepcja bo pesymizm ma tam kilka wymiarów. Na szczęście znalazłam ten test na blogu Inandim i możecie go sobie zrobić.
Jeśli wierzę, że wszystko się źle skończy to po co mam np. starać się w swoim związku, skoro zakładam że i tak się rozstanę?
Po co mam się uczyć, jeśli uważam że to mi nic nie da bo i tak nigdy nie znajdę fajnej pracy?
Po co mam robić cokolwiek, jeśli uważam, że nigdy nie będzie dobrze?
Plutchik uważał że rezygnacja = zgoda+smutek. Ludzie którzy czują się silni mają umiejętność wyobrażenia sobie korzystnej przyszłości i potrafią potem do niej zmierzać, osiągają więc swoje cele. Osoby czujące się bezsilnie – odwrotnie, wyobrażają sobie, że wynik ich działań jest poza ich kontrolą, a kiedy jakiś cel zostaje zablokowany frustrują się i potulnie rezygnują z dalszych wysiłków (zamiast zrewidować swoje cele, czy metody).
Skoro jesteśmy przekonani że wszelkie nasze wysiłki doprowadzą nas tylko do porażki i rozczarowań to nie tylko nie będziemy próbować, ale wręcz będziemy się opierać przed wszelkimi zmianami, będziemy się ich bać. Uznamy naszą beznadziejną sytuację jako niemożliwą do zmiany. Być może zmniejszymy nasze oczekiwania, potrzeby, przestaniemy marzyć, robić plany. Taka skrajna rezygnacja może prowadzić nie tylko do depresji, ale wręcz myśli samobójczych.
Lęk może nam pomagać, zmartwienia czyli przewidywania przyszłych niekorzystnych zdarzeń może zmotywować nas do działania, albo odwrotnie powoduje że chowamy się w mysiej dziurze i nie wychodzimy z niej (czasami przez całe życie).
W psychologii strach odróżnia się od lęku:
Plutchik definiuje lęk jako połączenie strachu i oczekiwania. Logiczne, bo oczekujemy rzeczy których się boimy, np. zamartwiając się ogólnie o wszystko (jak w lęku uogólnionym), albo np. o swoje zdrowie jak w lęku o zdrowie.
W badaniach socjologicznych ludzie którzy mieszkają w niebezpiecznych, ciężkich dzielnicach odczuwają bezsilność chronicznie i wiąże się to właśnie z lękiem, ale też nieufnością, depresją i złością.
Świat poszedł w kierunku gdzie różnice w pozycji społecznej wciąż się powiększają, a presja na sukces cały czas rośnie. Nic dziwnego że lęk z tym związany (wśród bezsilnych, o niskiej pozycji) również systematycznie rośnie.
Poczucie bezsilności jest pewnego rodzaju uległością, czy to z własnej woli, czy przymuszeni poddajemy się monopolowi czyjejś władzy. Kiedy różnica we władzy wydaje się nie do przezwyciężenia poddajemy się paternalistycznej rzeczywistości. Uważamy się za niezdolnych do dorosłości.
Myślę teraz o tych wszystkich 30/40 letnich dzieciach które nie są w stanie oddzielić się od rodziców. Przecież często wychowywały się w rodzinie gdzie władza rodziców była absolutna, zalana gęstym ohydnym sosem przemocy, fizycznej, psychicznej a na pewno finansowej.
Nie miały wyjścia, musiały ukryć się w uległości by zachować swoje bezpieczeństwo, a potem zostały w tej pozycji na zawsze, ewentualnie uciekły pod skrzydła innego dominującego „opiekuna”.
I nawet jeśli opieka jest dobra to każdy sprzeciw może spotkać się z reakcją pełną złości, karą, zemstą.
Dlatego właśnie poddanie się czyjejś władzy motywowane jest zarówno ugodowością jak i strachem.
Mimo że dominacja i uległość to nie są emocje, to wiążą się z emocjami (jak wszystko!).
Plutchik uważał że złość+przyzwolenie = dominacja, a przyzwolenie i strach = uległość. To ma totalnie sens: skoro złość daje nam poczucie że to ja mam rację, a inni się mylą to pozwala mi przezwyciężać przeszkody i przeć naprzód, realizować swoje cele, nawet po trupach.
Odwrotnie lęk, kiedy się boję wycofuję się i unikam, zupełnie nie realizuję swoich marzeń i pragnień, chowam się.
Kiedy poddajemy się dominacji innych potulnie skupiamy się na wypełnianiu ich potrzeb. Całą swoją energię i zdolności skupiamy na wytwarzaniu tego co potrzebne IM. Nic dziwnego, że możemy nawet nie znać swoich potrzeb skoro całe życie myślimy o NICH.
Tak jak w zaburzeniu osobowości zależnej, skoro żyję w strachu przed np. ojcem to uczę się jak odczytywać JEGO nastroje, JEGO potrzeby. Niezależnie od tego co JA chcę, to co JA chcę nie ma żadnego znaczenia, liczy się tylko ON. Nic więc dziwnego że w pewnym momencie mogę już nie wiedzieć czego chcę JA, albo w przypadku dziecka mogę wręcz nigdy się nie nauczyć czego chcę JA. By zachować swoje bezpieczeństwo lepiej będzie w ogóle wyzbyć się swojego JA i skupić się na NIM.
Bardzo ciekawe jest podejście Plutchika do wstydu, otóż uważa on, że jest to połączenie strachu i obrzydzenia.
Myślę że warto to wziąć pod uwagę:
Jednak rzeczywistość jest jeszcze bardziej skomplikowana niż elegancka teoria Plutchika i Tenhouten uważa że we wstydzie jest też smutek. Mogę się z tym zgodzić. Smutek sprawia że się wycofujemy, izolujemy, samotnikujemy. A przecież wstyd można wyregulować tylko wychodząc na środek i pokazując się w całej okazałości łącznie z grzechami których się wstydzimy (choć musimy to zrobić w akceptującym nas środowisku, w innym razie nasz wstyd się pogłębi).
Poza tym w smutku coś tracimy, we wstydzie również, nasz własny wizerunek, to bolesne.
Na przykład obiecaliśmy sobie, że nigdy się nie rozwiedziemy, że nasze dzieci będą miały rodzinę pełną ciepła i serdeczności. Potem okazuje się że nasz wybranek jest fatalnym ojcem. Nie poświęca dzieciom czasu, tylko biega za nowymi romansami.
Czujemy się bezsilne wobec tej sytuacji, jesteśmy w sytuacji nie do pogodzenia, cierpimy, ale rozwód byłby ciosem w sam środek naszych odwiecznych wartości. W końcu czujemy wstyd, palący, okropnie bolesny wstyd kiedy przyjaciółka pyta się: a gdzie Twój mąż? nigdy go nie ma kiedy cię odwiedzam.
Wstydzimy się, że źle wybrałyśmy, że podjęłyśmy złe decyzje, że pewnie jesteśmy złymi matkami i ludźmi skoro chcemy pozbawić dzieci ojca (słyszymy krytykujący głos matki w swojej głowie).
Poznawcze elementy bezsilności (czyli związane z myśleniem), co dzieje się w naszej głowie, kiedy czujemy bezsilność:
Osoby które czują się bezsilne nie szukają pomocnych informacji, bo nie wierzą że będą w stanie je wykorzystać. Poza tym ich zdolności do myślenia mogą być obniżone 🙁 Nie dziwmy się więc, że matka doznająca przemocy nie zna numeru telefonu niebieskiej linii.
Osoby czujące się chronicznie bezsilne nie interesują się polityką, czy sprawami międzynarodowymi. Członkowie bezsilnych grup raczej nie znają adekwatnego języka i brakuje im zdolności analitycznych by ogarnąć własne sprawy i dlatego nie są w stanie uruchomić inicjatywy oddolnej które mogłyby dać im dostęp do politycznej struktury.
Bezsilność często wiąże się brakiem zaufania i dostrzeganiem zagrożenia, a nawet z teoriami spiskowymi.
To trochę wyjaśnia sytuację np. w Rosji. Ponieważ ludzie tam czują się bezsilni przez lata ucisku, to większość nie interesuje się polityką i nie ma pojęcia o tym co się wyprawia w ich kraju.
Z pewnością są osoby, które częściej doświadczają tego uczucia? Kto jest bardziej podatny?
Na szczęście wybitnie ciekawskie tłumy psychologów na całym świecie nie robią nic innego tylko myślą. Tak, wiem, mówiłam, że kluczem do szczęścia jest myślenie mniej.
Na swoją obronę mam tylko to, że również zaliczam się do tych, którzy musieli i wciąż muszą oduczać się myślenia.
Wracając do naszej wizualizacji tysięcy mało szczęśliwych psychologów ślęczących całymi dniami nad książkami, a właściwie do jednego z nich:
Ten oto naukowiec stworzył równanie dotyczące prawdopodobieństwa (P) czy coś zrobimy (Z jak zachowanie):
P(Z) = W + M
Czyli prawdopodobieństwo tego czy coś zrobimy, czy nie, zależy od:
Zabawne, bo niby mamy równanie ale przecież niewiele więcej wiemy niż bez tego równania. No niestety, psychologia nie jest matematyką i długo jeszcze nie będzie. Trzeba też pamiętać że każdy skrawek informacji kiedyś ułoży się w ładną całość więc oczywiście że jest to wartościowe.
Natomiast jest zupełnie nie na temat, taka tam dygresja i trochę sprawdzam waszą czujność.
Rotter mówił o jeszcze ważniejszej sprawie (to już na temat), mianowicie:
Oszczędzę sobie i wam gadki o wzmocnieniach i bodźcach, i przejdę do wniosków. Rotter zauważył, że kiedy dostajemy te wartościowe dla nas rzeczy to uznajemy, że albo sami je zdobyliśmy, albo że przyszły do nas z zewnątrz. I potem ludzie dzielą się na tych, którzy uważają, że sami kontrolują swoje otoczenie i są odpowiedzialni za swój sukces oraz tych którzy wierzą, że dzieje się to poza nimi, czyli znowu: szczęście, bóg, inni ludzie, sytuacyjne czynniki, los, itd.
Jedni mają potem wewnętrzne umiejscowienie kontroli (mam wpływ na swoje życie), a drudzy zewnętrzne (nie mam wpływu na swoje życie).
Nasze poczucie tego, czy mamy nad czymś kontrolę może różnić się w zależności od obszaru. Mogę czuć się pewnie w sferze przyjacielskiej: wiem, że potrafię nawiązywać i utrzymywać fajne relacje. Jednocześnie w sferze mojej edukacji mogę uważać, że tak naprawdę to nie zależy ode mnie, bo przecież nie ja układam pytania na egzaminie.
Myślę, że nie będzie wielkim zaskoczeniem, że osoby, które wierzą, że mają wpływ na swoje życie będą częściej coś sensownego robić, nieszczęśnicy z drugiej grupy niewiele robią, bo i po co, skoro nic od nich nie zależy. 🙁
Przestają wierzyć w powodzenie swoich działań, nic dziwnego, że nie znajdują w sobie motywacji. Jest jeden plus zewnętrznego umiejscowienia kontroli: kiedy naprawdę nie mamy wpływu na daną sytuację, kiedy musimy radykalnie zaakceptować, że jest to poza naszą kontrolą takie przekonania mogą nam pomóc (Oleś, Drat-Ruszczak, 2021, w Psychologia Akademicka).
Problem z umiejscowieniem kontroli zaczyna się oczywiście kształtować w młodym wieku.
Zobaczcie przykładowe pytania ze skali poczucia umiejscowienia kontroli zdarzeń szkolnych:
Przyczyny depresji są bardzo złożone i wieloaspektowe. Wiemy jednak, że jednym ze składników są stresujące wydarzenia życiowe. Gilbert w swojej książce o depresji (s 471) pisze, że depresja może być aktywowana przez dwa rodzaje wydarzeń.
Jesteśmy złaknieni poczucia dumy, chcemy unikać poczucia wstydu, niskiej wartości, robimy to kompensując, czyli dążąc do osiągnięć. Kiedy jesteśmy bezsilni w tym temacie, nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Czujemy, że nasze cele są zupełnie poza naszym zasięgiem, czy to ze względy na okoliczności, czy własne zdolności. Czujemy się pokonani.
Może być tak, że nasze cele (często wklejone nam przez rodziców, czy narzucone kulturowo) są po prostu nierealistyczne.
Ileż to razy osoby, które chcą występować publicznie są zupełnie obezwładnione lękiem.
Ktoś, kto ma cechy zależne nie jest w stanie asertywnie walczyć o swoje, czy negocjować.
Osoba zupełnie nieśmiała chciałaby być super sprzedawcą.
Chłopak który ma niskie poczucie wartości chciałby podrywać dziewczyny podchodząc do nich na ulicy i pytając o telefon -wiecie że są wręcz kursy podrywania? 😱
Często osoby nie zdają sobie sprawy ze swoich ograniczeń i nie rozumieją, dlaczego osiągnięcie pewnych celów nie jest możliwe dopóki nie popracują nad sobą (a czasami sie nie da i trzeba zmienić swoje marzenia).
Oczywiście środowisko również może blokować osiąganie celów. Na przykład pracujemy w firmie rodzinnej i nie możemy awansować, bo rodzina nie docenia i nie widzi naszego wkładu. Kobieta w typowo męskim środowisku (np. w policji) często jest w podobnej sytuacji. Chcielibyśmy pracować w przedszkolu z dziećmi ale z powodu płci męskiej nie jest to możliwe (wyśmiewanie, a nawet podejrzliwość).
Osoba może być ofiarą upokorzeń czy wręcz przemocy, robi się z niej podwładnego. Jej rozwój nie jest wspomagany, jest celowo blokowany przez osobę wyższą w hierarchii. Robi to by nadal wymagać zapewnień uległości i pełnego podporządkowania. Kiedy przestaje wysyłać takie poddańcze sygnały (z powodu depresji) okropne interakcje eskalują jeszcze bardziej.
To klasycznie w relacji romantycznej może się zdarzyć. Jedna osoba dominuje nad drugą i zamiast pomagać jej się uniezależnić, rosnąć i rozwijać to wpycha ją w jeszcze silniejszą zależność. Na przykład krytykując każdy jej krok, albo robiąc wszystko za nią.
Czujemy że nie możemy się oddalić, że jesteśmy więźniami swojego życia. Ucieczka może być zablokowana z powodu lęku, strachu czy poczucia winy. Przemoc również może zastraszyć ofiarę przed odejściem. Problemy ekonomiczne mogą być przeszkodą. Matka boi się, że nie utrzyma swoich dzieci samodzielnie. Mężczyźni boją się, że stracą kontakt z dziećmi. Rodzice boją się o psychiczny dobrostan swoich dzieci. Dziecko boi się odejść z firmy rodzinnej (myśli, że sobie nie poradzi albo że będzie czuć się winne). Pracownik nie jest w stanie odejść, bo czuje się lojalny w stosunku do szefa.
W takim scenariuszu partner/rodzic/dziecko/szef stają się naczelnikami więzienia. Buduje się coraz większy żal, uraza, a wewnętrzna walka by się wydostać często się nasila (szczególnie we własnych fantazjach). Taka zależność może też blokować naszą asertywność (boję się wyrażać swoje potrzeby, bo szef mnie zwolni, a ja nie znajdę pracy). Tracimy swoją wolność.
Często nasza bezsilność dotyczy nas samych. Uważamy, że nie mamy siły wewnętrznej, że inni uważają nas za kogoś chałowego.
Że nie jesteśmy: utalentowani, zdolni do sukcesu, inteligentni, atrakcyjni, seksowni, kobiece, męscy, cokolwiek. Nie pasujemy do uznanego przez nas wzorca; uważamy że brakuje nam SAHP (social attention holding potential, zdolność do utrzymania uwagi społecznej).
SAHP powstał w drodze ewolucji, to potencjał do przyciągania innych członków społeczności, a konkretnie, jeśli mam wysokie SAHP, to mam więcej żon, samochodów, podwładnych i prestiżu.
No więc uważamy, że nic z tego nie mamy, że żyjemy jako totalne zera, miernoty, nasze opinie się nie liczą, nasze potrzeby i wartości są ignorowane. Kiedy to wszystko się w nas zinternalizuje (uwewnętrzni i utrwali) żyjemy we wstydzie przekonani, że jesteśmy niczym.
We każdej z tych opcji tracimy swój los, swoją przyszłość, styl życia. Nasze wewnętrzne modele samych siebie (które uzyskujemy w dzieciństwie bez naszego udziału!) mają na nas ogromny wpływ. Mimo że nie są naszą winą nie bierzemy tego pod uwagę i ciągle obwiniamy sami siebie, dołujemy się i zaczynamy wierzyć, że jesteśmy niekompetentni i nie da się nas kochać. Wtedy może zaktywizować się stan depresji.
Musimy sprawdzić które poszczególne emocje najbardziej odpowiadają naszemu doświadczaniu bezsilności i próbować regulować każdą z nich osobno, a także wyciągnąć wnioski co być może warto zmienić we własnym życiu, by odczuwać ją rzadziej. Mam nadzieję, że dzięki temu artykułowi coś wam się rozjaśniło.
Tak wiem, też liczyłam na lepsze metody, a nie upierdliwe przyglądanie się i dzielenie włosa na czworo :/
ps.:
O teorii depresji Gilberta napiszę więcej w swoim artykule o depresji, który już mam do połowy napisany 🙂 podobnie jak drugi artykuł o teorii emocji Plutchika, więc jeśli czujecie niedosyt, to wspaniale, niedługo zaspokoję waszą ciekawość. 🙂
w
źródła:
Gilbert (1999) Depression. The Evolution of Powerlessness. (rozdział: Conclusions: Complexities, Therapies, and Loose Ends)
Jarymowicz, M., & Imbir, K. (2010). Próba taksonomii ludzkich emocji.
K. Margaretha Strandmark (2004). Ill health is powerlessness: a phenomenological study about worthlessness, limitations and suffering.
Dr. David Batho (2016) The Phenomenology of Powerlessness. EOP Green Paper. The University of Essex
Petkanopoulou, K., Willis, G. B., & Rodríguez-Bailón, R. (2017). The emotional side of power(lessness). In M. Bukowski, I. Fritsche, A. Guinote, & M. Kofta (Eds.), Coping with lack of control in a social world.
Poziemska, J. (1). Konstrukcja Skali Poczucia Umiejscowienia Kontroli Zdarzeń Szkolnych. Kultura-Społeczeństwo-Edukacja.
Strelau, Doliński (red.) (2021). Psychologia Akademicka, wyd 2, GWP.
Warren D. TenHouten (2016) The emotions of powerlessness, Journal of Political Power, 9:1, 83-121, DOI: 10.1080/2158379X.2016.1149308