Stanisław Wyspiański

Streszczenie szczegółowe

„Wesele” Stanisława Wyspiańskiego to dramat w trzech aktach. Autor na wstępie dokładnie opisuje dekoracje. Akcja rozgrywa się w noc listopadową w jasnej izbie reprezentacyjnej. Radosną zabawę weselną słychać przez uchylone okno. Na sali znajduje się mnóstwo kolorów, jak przystało na wiejską Polskę. W głębi sceny znajdują się w łóżeczkach śpiące dzieci w izbie gospodarza. Za oknem ciemno i widać tylko dożynkowe kłosy i krzew otulony słomą. Bogato nakryty stół znajduje się na środku izby, ale panuje wokół niego chaos. Widać także drewniane krzesła, biurko, fotografie „Wernyhory” i „Racławic” Matejki, a także pamiątki: szable, flinty, pasy podróżne. W izbie znajduje się także malowana w kolorowe kwiaty skrzynia wiejska, a nad drzwiami widać obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej oraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Akcja ma miejsce w roku 1900.

Akt I

Scena 1

Czepiec rozmawia z Dziennikarzem i dopytuje go o sprawy polityczne. Wspomina o Chinach, ale Dziennikarz zbywa go, uważając, że rozmówca nie ma pojęcia o świecie. Podkreśla, że na wsi jest cicho spokojnie i nie ma potrzeby, aby jej mieszkańcy interesowali się sprawami, które mają miejsce w innych miejscach na ziemi. Mówi, że kto jest ciekaw, może czytać i pyta Czepca, czy chociaż wie, gdzie leżą Chiny. Czepiec odpowiada, że mieszkańcy wsi czytają gazety i są na bieżąco, a na koniec podsumowuje, że panowie z miasta wyśmiewają się ze wsi, podczas gdy chłopi gotowi są do walki:

„A, jak myślę, ze panowie
duza by już mogli mieć,
 ino oni nie chcom chcieć”.

Scena 2

Dziennikarz flirtuje z Zosią. Zosia widzi, że rozmówca ją kokietuje i mówi o nim, jako wielkim redaktorze, wyraźnie z niego drwiąc. Dziennikarz nie rozumie, dlaczego dziewczyna się na niego gniewa, na co Zosia odpowiada, że mężczyzna przemawia do niej nazbyt wzniośle. 

Scena 3

Zosia i Hania proszą Radczynię o pozwolenie na tańce w czasie wesela. Chciałyby tańczyć z drużbami, czyli tymi, którzy mają w czapkach największe pawie pióra. Dziewczyny są głodne zabawy. Radczyni próbuje im wybić z głowy tańce w ścisku. Twierdzi, że zaraz wywiąże się jakaś awantura i taka rozrywka nie jest dla nich odpowiednia. W końcu jednak ulega Haneczce i pozwala dziewczynom iść tańczyć.

Scena 4

Radczyni rozmawia z Kliminą ­­– gospodynią domu. Klimina pyta, czy Radczyni ma syna. Kobieta odpowiada, że jej syn jest z innymi gośćmi, ale tylko patrzy na panny. Klimina najchętniej od razu swatałaby go z dziewczynami, ale zauważa, że panowie boją się wiejskich dziewek (boją się odpowiedzialności). Radczyni nie jest wcale taka prędka do wydawania syna do ożenku.

Scena 5

Zosia tańczy z Kasprem, który opowiada jej o Kasi, z którą wszyscy chcą go zeswatać. Podczas tańca Kasper mocniej obejmuje Zosię, tańczą radośnie i beztrosko.

Scena 6

Haneczka prosi do tańca Jaśka – pierwszego drużbę. Chłopak chętnie się zgadza i oddają się wspólnemu tańcu.

Scena 7

Kolejna rozmowa Radczyni z Kliminą. Radczyni pyta, czy już posiali, ale kobieta odpowiada, że to nie pora na sianie. Radczyni pyta zatem, czy żniwa poszły dobrze, na co Klimina odpowiada, że tak. Radczyni zauważa, że skoro żniwa poszły dobrze, to pewnie wiązało się to z dużą ilością pracy i zapewne są wszyscy teraz bardzo zmęczeni. Klimina mówi, że pracują nie na darmo. Kobiety wzajemnie się komplementują, po czym Radczyni pyta, czy Klimina chce jeszcze wyjść za mąż. Kobieta oburza się, słysząc takie pytanie.

Scena 8

Pan młody cieszy się z obecności księdza na weselu i wspomina, że chyba powinien już nosić pelerynkę (czyli zostać kanonikiem). Ksiądz również cieszy się, że jest na wsi, ponieważ w mieście mają go za gorszego, ze względu na chłopskie pochodzenie, a tu czuje się, jak w domu wśród swoich. Dodaje, że może i pelerynka mu się należy, ale trudno powiedzieć, czy zostanie mu przyznana. Do rozmowy wtrąca się Panna młoda i mówi, że mieszczuchów należałoby lać w mordę. Pan młody uspokaja ją i wyjaśnia, że rozmawiają o sprawach kościelnych, na co Pani młoda odpowiada, iż myślała, że chodzi o coś innego.

Scena 9

Pani młoda mówi do swojego małżonka, że cały czas by gadał o tym, jak ma wyglądać ich miłość. Pan młody stwierdza, że żona woli całowanie od gadania i pyta, czy będzie go kochać. Pani młoda stwierdza, że przecież już jest jego i skoro chciał wesele, to ma wesele. Pan młody jest wniebowzięty i nie może się nacieszyć swoją żoną. Chce się z nią całować i cały czas czuje się nienasycony.

Pan młody mówi, że kobiety nie dawały mu spokoju, a teraz chce się kochać po swojemu ze swoją żoną. Pan młody dodaje, że właśnie tego pragnął: i zboża, i słońca (podoba mu się życie na wsi). Pani młoda zaprasza go do tańca.

Scena 10

Poetycka rozmowa Maryny i Poety, który kokietuje dziewczynę, przemawiając prawdziwie poetycko, ale Maryna nie daje się nabrać na jego gadkę. Również ona odpowiada w podobnym stylu i tak rozmawiają o związkach. Poeta zaczyna od pragnienia miłości, a Maryna dopytuje, czy to do niej kieruje te słowa. Poeta nie mówi otwarcie i wciąż krąży wokół tematu, nie mówiąc nic wprost. Maryna odpowiada mu w podobnym tonie. On chciałby coś powiedzieć, coś usłyszeć, a ona opowiada mu o swoim sercu. Rozmawiają o zgubnej miłości i strzale Amora, której działanie kończy się na wzajemnych pretensjach zamiast w kościele. Maryna kwituje rozmowę stwierdzeniem:

„A, to z nami kwita”.

Usłyszawszy te słowa, Poeta wydaje się zaskoczony. Twierdzi, że oboje się od siebie uczą. Maryna pyta, czego, na co mężczyzna odpowiada, że w zasadzie niczego kwitując:

„Sztuka dla sztuki”.

Dziewczyna jest już zniecierpliwiona tą rozmową, uznając, że poeta tylko bawi się jej kosztem. Dodaje, że niespodziewanie strzała Amora może ugodzić właśnie jego. Podsumowuje całą rozmowę lekceważącymi słowami.

„Pan poeta, pan poeta”.

Scena 11

Ksiądz rozmawia z państwem młodym. Obawia się, czy ich miłość wytrzyma próbę czasu, ponieważ często zdarza się, że z czasem miłość stygnie. Pan młody jest pewien swoich uczuć i twierdzi, że wszystko, co zostało przy ołtarzu przed panem Bogiem  przysięgane, wypełni się wraz z jego pomocą. Ksiądz jednak uważa, że warto pamiętać o tym, że różne rzeczy mogą się wydarzyć, na co Pani młoda oznajmia (sądząc, że ksiądz mówi o zdradzie):

„Zdarłabym jej łeb, jak krosna!”.

Pan młody uznaje zazdrość za oznakę miłości, a ksiądz uznaje kobietę za bajecznie kolorową postać.

Scena 12

Pan młody wyznaje kolejny raz miłość swojej ukochanej. Nie może się na nią napatrzeć i nacieszyć się ze swojego ogromnego szczęścia, że został mężem tak cudownie kolorowej, pięknej dziewczyny. Pani młoda ma już trochę dość jego gadania i nie rozumie, dlaczego ciągle mąż mówi o uczuciach. Dodaje, że ma za ciasne buciki, a Pan młody doradza jej, aby tańczyła boso, ale dziewczyna nie zgadza się, twierdząc, że na weselu nie wypada i trzeba być w butach.

Scena 13

Pan młody rozmawia z księdzem na temat sięgania po szczęście. Ksiądz twierdzi, że wszystko składa się z małych kroczków, które z czasem składają się na coś wielkiego. Pan młody uważa, że każdy ma przed sobą szczęście, które po prostu trzeba łapać póki czas. Ksiądz jednak wyraża obawę, co w sytuacji, kiedy usiłując złapać to szczęście, jednak coś się nie uda.

Scena 14

Radczyni rozmawia z Maryną, która zmęczona jest już tańcem z Czepcem. Maryna zastanawia się nad różnicą między złotem a miedzią, ale Radczyni ją ucisza.

Scena 15

Kolejna rozmowa Maryny z Poetą. Mężczyzna zauważa, że energia bije z oczu kobiety i sądzi, że pragnie ona miłości. Maryna kokietuje go, ale ich rozmowa (tak jak poprzednia) jest bardziej poetycka niż logiczna. Zadają sobie wzajemnie zagadki, a Maryna znów między słowami drwi ze swego rozmówcy. Poeta mówi o uczuciach, ale Maryna nie bierze jego słów poważnie, przyszywając mu łatkę „poety”. Mężczyzna nie zgadza się z jej opinią.

Scena 16

Rozmowa Zosi i Haneczki. Zosia wyznaje, że bardzo chciałaby mocno kochać. Haneczka uważa, że to muzyka tak ją nastraja i uważa, że najpierw trzeba przejść przez pasmo cierpień, zanim dotrze się do miłości. Twierdzi, że cierpienie jest wpisane w miłość. Zosia mówi, że gdyby była fortuną, pozwoliłaby ludziom na bycie szczęśliwymi i pozwoliłaby im na spełnioną miłość. Haneczka twierdzi, że jest całkowicie odwrotnie. Mimo upartego twierdzenia Haneczki, że aby zdobyć miłość trzeba najpierw przejść przez całe pasmo nieszczęść, Zosia wierzy, że przyjdzie do niej miłość. Zosia marzy o tym, aby spotkać mężczyznę swoich marzeń, zakochać się i żyć długo i szczęśliwie. Haneczka stwierdza, że:

„[…] trza coś przecierpieć, coś przeboleć,
 żeby móc miłość uszanować”.

Zosia jednak wie swoje i zamierza dążyć do realizacji swoich marzeń.

Scena 17

Pan młody wita przyjaciela Żyda, który stwierdza, że są przyjaciółmi, którzy się nie lubią. Żyd dodaje, że niektórzy spośród tych, którzy go nie lubią i tak do niego przychodzą, kiedy potrzebują pieniędzy. Żyd zauważa chłopski strój Pana młodego i stwierdza, że przecież jutro go i tak zdejmie. Pan młody podkreśla, że to narodowy strój chłopski. Żyd odpowiada mu, że przecież panu wolno się przebierać za chłopa.

Żyd opowiada o swojej córce Racheli i dodaje, że przyjdzie tu sama. Chwali ją, że jest wykształcona i nowoczesna („panna modern”), bardzo dużo czyta, była w Wiedniu na operze i modnie czesze się á la Botticelli. Pyta, czy Pan młody zechce z nią porozmawiać, na co mężczyzna odpowiada, że kiedyś chciał, ale jej nie zastał. Żyd dodaje, że Rachela lubi poetów i chłopów, którym daje kredyt, chociaż nie powinna. Pyta, po co Pan młody żeni się z chłopką, skoro jest tyle inteligentnych panien. Pan młody odpowiada, że te mądre są dla niego zaledwie przeciętne i chce czegoś innego.

Scena 18

Żyd przedstawia Panu młodemu swoją córkę Rachel, która przychodzi na wesele. Dziewczyna twierdzi, że przywiódł ją tu widok rozświetlonej chałupy, która wyróżnia się na tle reszty. Żyd podkreśla, że Pan młody brzydzi się go, ale Rachelę ma uszanować. Poeta uprzejmie przyjmuje Rachelę na przyjęciu i mówi, że może tu potańcować i znaleźć parę.

Scena 19

Rachel poetycko opowiada o tym, co widzi na weselu, porównując chatę weselną do rozśpiewanych słowików, a stroje do tęczy. Rozmawiają z Panem młodym o ćmach, które bezmyślnie pędzą do ognia świecy, tracąc życie u celu. Pan młody pyta, jak dotarła tu Rachela. Dziewczyna poetycko opowiada o tym, jak szła w błocie po kolana, aż zobaczyła rozśpiewaną chatę. Pan młody patrzy na wiejski krajobraz bardzo podobnie, jak Rachela i idealizuje go poetycko. Mówi, że do tej pory żył w ciasnocie i wśród zagrzybionych ścian, gdzie wszystko było stare i szare, a na wsi znalazł urodę życia, młodość, kolorowych mieszkańców, rześkość i zdrowie. Dodaje, że wszystko, co było, wydaje mu się teraz coraz bledsze i kiedyś opisze to wszystko, co teraz podziwia. Wierzy w uzdrowicielską moc natury, mówiąc:

„[…] od miesiąca chodzę boso,
od razu się czuję zdrowo,
chadzam boso, z gołą głową;
pod spód więcej nic nie wdziewam,
od razu się lepiej miewam”.

Scena 20

Poeta przychodzi z wiadomością, że Panna młoda prosi Pana młodego do siebie. Rachela widzi w tym zazdrosną wymówkę.

Scena 21

Rachela zaczyna flirtować z Poetą. Mężczyzna twierdzi, że Rachela go interesuje, a dziewczyna przyznaje, że czuje, że go rozumie. Pyta mężczyznę, czy jest nią zainteresowany „tak z niechcenia”, ale Poeta odpowiada, że to „trzask gromu”. Mówią o strzale Amora i jego błędnych wyborach. Poeta komplementuje Rachelę, porównując ją do Galatei (nimfy). Rachela wspomina o pewnym adoratorze, który tak ją nazywa, ale dodaje, że nie mówi on własnymi słowami, a ona pragnie poezji z pierwszej ręki. Opowiada w poetyckich słowach o pięknie poezji.

Scena 22

Pan młody rozmawia z Radczynią, która porównuje małżeństwo do studni. Pan młody stwierdza jednak z pełną stanowczością, że on nie utonie i jest bardzo szczęśliwy. Opisuje piękno wiejskiego wesela i muzyki, która przynosi niezwykłą radość, zapomnienie i zaczarowuje świat. Mówi, że gdyby się dało, kupiłby sobie takiego grajka, który grałby mu w duszy i pomagał uciekać myślami od zawiłego życia. Radczyni puszcza koło uszu długą wypowiedź Pana młodego.

Scena 23

Pan młody rozmawia z Poetą i pyta, jak się bawi na jego weselu. Poeta porównuje siebie do Pana młodego, a Pan młody mówi, że wydaje mu się, że patrzy z boku na cudze szczęście, a nie własne. Porównuje miłość do natchnienia i opowiada o pierwszych spotkaniach, kiedy zaczyna się zakochanie, aż po ślubny kobierzec. Poeta mówi, że prozę przetapia się na dźwięk, który płynie potem w literaturze. Pan młody dodaje, że dzięki temu nawet smutni ludzie czerpią z tego przyjemność. Poeta zastanawia się, jakby to było, gdyby człowiek przebrał się za różę i umarł wśród drzew i śpiewu. Pan młody porównuje jego wizję do lutni Homera, a Poeta widzi w niej wielką siłę.

Scena 24

Rozmowa Poety i Gospodarza. Poeta opowiada o swojej wizji, w której bohater przeżywa wielką miłość, a cała historia jest zarazem smutna i wesoła. Gospodarz przyznaje, że w każdym z nas jest rozłam, pomiędzy smutkiem a radością. Poeta opowiada dalej o swojej wizji rycerza, który stoi nad studnią: serce mu pęka, ale tkwi przy studni jak zaklęty, nie wiedząc, że jest ona źródłem cierpienia. Porównuje go do świętego. Gospodarz widzi, że historia jest zbyt dramatyczna i twierdzi, że nikt jej nie zrozumie. Poeta kontynuuje i opisuje swojego rycerza w zamczysku: smutnego i samotnego, na co Gospodarz stwierdza, że w każdym z nas tkwi taka burza z piorunami. Poeta zauważa, że rzeczywiście w każdym z nas hula taki duch, który chciałby sięgnąć po niemożliwe, gnać tam, gdzie pragnie serce, wydrzeć się i polecieć wysoko rozwinąć skrzydła, ale blokuje go pospolitość, która nas otacza.

Gospodarz opowiada o tym, że życie wiąże się z cyklem i każdego roku dzieje się to samo. W każdym roku drzemią w nas także te uczucia i raz na jakiś czas powstaje wielka postać, która potrzebuje, by dodać jej skrzydeł, następnie powstaje i upada. Mężczyzna twierdzi jednak, że to od każdego z nas zależy, czy ten ogień rozpali, czy nie. Poeta widzi to trochę inaczej i twierdzi, że jesteśmy przeklęci i uwięzieni w swoich snach, które przekłamują rzeczywistość i:

„[…] chłop urasta
do potęgi króla Piasta”.

Gospodarz twierdzi, że w istocie chłop ma wiele z Piasta, ponieważ mieszka na wsi od lat i obserwuje chłopów, patrząc na ich wytrwałość i systematyczność, a także ogromną wiarę w Boga.

Scena 25

Rozmowa Poety, Gospodarza, Czepca i Ojca. Wszyscy się witają. Gospodarz mówi, że sporo mają teraz gości z Krakowa, a Ojciec kwituje, że patrzą na ich obyczaje, jak na czary. Czepiec pyta Poetę, jak mu się podoba na wsi, na co ten odpowiada, że czuje się jak u siebie. Czepiec dodaje, że goście z miasta tylko na wsi potrafią odnaleźć jeszcze swoją fantazję. Dodaje, że chłopi są gotowi, gdyby tylko ktoś ich potrzebował („kosy wissom nad boiskiem”) i odgraża się, że jest bardzo silny. Gospodarz przypomina mu sytuację z Żydem, któremu Czepiec chciał dać w pysk. Czepiec opowiada, że faktycznie tak było i uratował go tylko tłok. Mimo wszystko i tak huknął go w pysk, aż tamten zalał się krwią. Działo się to podczas wyborów (do parlamentu Austro-Węgier w 1900 roku). Czepiec znów wraca do tematu gotowości chłopów, ale dodaje, że są różnice między panem a chłopem. Poeta mówi, że chłopi kłaniają się byle komu, ale Czepiec twierdzi, że wie, co jest dobre, a co złe.

Gospodarz odpowiada, że Poeta – jego brat dużo podróżuje po świecie, na co Czepiec odpowiada, że szkoda, iż nie docenia piękna przyrody i nie żeni się. Ojciec jednak mówi, że Czepiec go nie rozumie, bo przecież Poeta potrzebuje wokół siebie dużo przestrzeni. Poeta porównuje się do żurawia, który latem buduje gniazdo, ale na zimę odlatuje. Kiedy jego serce jest zranione i pełne bólu, ucieka za morze. Czepiec doradza, żeby Poeta wziął sobie za żonę prostą dziewczynę, na co Gospodarz stwierdza, że Czepiec by tylko wszystkich swatał. Mężczyzna odpowiada:

„Jo chce, by się ludzie brali,
zeby sie jako garnęli,
zeby sie tak w kupe wzięli,
toby się przecie nie dali”.

(nawiązując do zjednoczenia chłopów i panów). Gospodarz pochwala ideę Czepca.

Scena 26

Rozmowa Ojca z Dziadem. Dziad zachwyca się wspólną zabawą panów i chłopów, mówiąc, że podział na stany jest niesłuszny. Ojciec przyznaje, że nie ma sensu się dzielić, bo wszyscy ludzie są tacy sami. Dziad mówi, że teraz się bawią, ale dawniej były między chłopami a panami różnice i nawiązuje do rzezi, w której chłopi mordowali szlachciców (rzeź tarnowska). Ojciec potępia wydarzenia sprzed lat, a Dziad opowiada o przelanej krwi, którą widział, po czym na chłopów spadła kara w postaci epidemii cholery i tyfusu („Widziadło kroczy”), która dziesiątkowała ludność. Dziad widzi w tym karę boską za rzeź w Galicji.

Mówi, że teraz wnuk Ojca będzie panem.

Scena 27

Rozmowa Dziada z Żydem. Dziad patrzy na zabawę gości weselnych, a Żyd stwierdza, że trzeba izbę pozamiatać i wygania go do roboty. Dziad stwierdza, że Żyd też nie jest drużbą na tym weselu, na co tamten odpowiada, że jest tu w interesach. Dziad podsumowuje, że Pan młody z miasta i chłopka stworzyli okazję do spotkania się panów i chłopów w jednym miejscu, którzy świetnie się ze sobą bawią. Żyd podsumowuje jednak, że to szopka i że po weselu i tak wszyscy pójdą w swoją stronę.

Scena 28

Rozmowa Żyda z Księdzem. Ksiądz przypomina Żydowi o upływającym następnego dnia terminie zapłaty za dzierżawę karczmy, ale Żyd twierdzi, że pilnuje terminów. Ksiądz chwali jego postawę. Żyd mówi o sobie, że w pewnych sprawach jest nieprzydatny, ale kiedy potrzebne są pieniądze, to zawsze się przydaje innym. Ksiądz mówi, że te pieniądze są potrzebne, ponieważ chłopi są biedni. Żyd obserwuje zabawę weselną i bijatykę chłopów, ale ksiądz stwierdza, że w chłopy się biją, bo Żyd sprzedaje im wódkę. Dodaje, że bogaci się na nich z podwójnym zyskiem. Żyd odpowiada, że może oddać księdzu karczmę, ale ksiądz mówi, że na to jeszcze czas. Żyd kwituje to stwierdzeniem: „czas to pieniądz”.

Czepiec ma oddać pieniądze za wódkę weselną Żydowi, ale ten nie chce teraz z nim rozmawiać, mówiąc:

„Chamy piją.
Kto by zadarł z tą bestyją?”

Scena 29

Rozmowa o długu Czepca z Żydem i Księdzem. Ksiądz pyta, Czepca czemu znowu kogoś pobił i jest taki agresywny, na co Czepiec przyznaje, że jest wylewny i łatwo go wyprowadzić z równowagi. Czepiec nie chce oddać pieniędzy Żydowi, twierdząc, że ten go oszukał. Ksiądz doradza, aby Czepiec poszedł do sądu, ale on nie widzi w tym sensu, wytykając jednocześnie, że to od Księdza Żyd dzierżawi karczmę. Żyd, korzystając z okazji, mówi, że czynsz jest za duży, ale ksiądz nie chce go zmniejszyć, po czym stwierdza, że jeśli Czepiec mu nie zapłaci, to on nie zapłaci Księdzu czynszu. Ksiądz na to krzyczy na Czepca, że ma spłacić dług. W odpowiedzi Czepiec pyta, kto jest w takim razie złodziejem jego pieniędzy: Żyd czy Ksiądz? Ksiądz odpowiada mu, że wódka. Czepiec jest potwornie zdenerwowany i odgraża się, że w takim stanie mógłby porachować kości nawet własnemu bratu.

Scena 30

Rozmowa Pana młodego i Gospodarza, którzy obserwują kłótnie Czepca z Księdzem i Żydem. Przypominają sobie rabację i rzeź szlachty sprzed lat, dodając, że wystarczy tylko takich podjudzić, a już nieszczęście gotowe. Pan młody stwierdza, że stara się nie myśleć o tym rozlewie krwi, który miał miejsce, ponieważ psuje mu to pogląd na piękną polską wieś. Stara się patrzeć na nią, podziwiając to, co jest teraz. Gospodarz dodaje, że to, co działo się kiedyś, może powrócić, na co Pan młody przyznaje, że ich pokolenie już o wszystkim zapomniało, mimo że jego dziadka rżnęli piłą. Gospodarz potwierdza, że jego ojca także umęczono, a jednak o wszystkim zapomniano. Pan młody dopowiada, że zapomnieli o tych wszystkich nieszczęściach, a teraz stroją się w pawie pióra. Gospodarz twierdzi, że zmieniła ich natura i wiara w to, że przyjdzie jeszcze coś dobrego. Oboje zastanawiają się nad zaplątanym losem ludzkim.

Scena 31

Ksiądz zbiera się do odjazdu, ale Gospodarz zaprasza go jeszcze na strzemiennego.

Scena 32

Haneczka i Jasiek flirtują. Jasiek opowiada, że się obchodzi z kochanką jak ze świętym obrazkiem, a Haneczka obiecuje mu, że jeszcze będzie z nim tańczyć.

Scena 33

Rozmowa Kaspra z Jaśkiem. Kasper myśli, że panny ich chcą, ale Jasiek odpowiada, że tylko kpią. Kasper mimo wszystko sądzi, że są niczego sobie, a Jasiek intonuje krakowiaka:

„Albośmy to jacy, tacy”.

Scena 34

Jasiek cieszy się ze swoich pawich piór:

„Zdobyłem se pawich piór,
nastroiłem pawich piór:
pawie pióra ładne,
pawie pióra kradnę:
postawie se pański dwór!”

Scena 35

Kolejna rozmowa Pana młodego z Radczynią, która nie zmienia zdania na temat jego ożenku. Pan młody stwierdza, że nie obchodzi go, co myślą inni i nie zamierzał trwonić czasu na konkury i czekać aż mu ktoś zgarnie pannę sprzed nosa.

Scena 36

Rozmowa Poety z Rachelą. Poeta mówi, że mogłaby się zakochać w chłopie, a dziewczyna nie zaprzecza, tylko stwierdza, że musiałby być ładny. Mężczyzna dodaje, że dla Racheli wszystko wiąże się z poezją i pyta ją, czy kiedyś sama pisała. Rachela stwierdza, że bardzo dużo wierszy czytała, ale poezja jest dla niej święta i sama się nie poważyła na to, żeby pisać. Poeta zauważa, że Rachela szuka  towarzystwa poetów. Rachela odpowiada, że przyszła na wesele na chwilę, nęcona jak ćma, i jak ona odleci. Dodaje, że gdy z daleka zatęskni za Poetą, napisze do niego list. Poeta porównuje poezję i tęsknotę do spaceru po ogrodzie, dodając, że smutek za miłością sprawi, że serduszko pocieszy spotkany przez przypadek drużba. Rachela potwierdza, że pójdzie do sadu i prosi, żeby Poeta stał w oknie i ją obserwował, na co mężczyzna zgadza się i mówi, że będzie na nią patrzył, jak pochyla się nad chochołem. Rachela dodaje, że nie trzeba się o nią bać, ponieważ będzie bezpieczna jak róża okryta na zimę słomą.

Dziewczyna zauważa krzew róży otoczony chochołem ze słomy w ogrodzie. Poeta odkrywa imię Racheli, uznając je za piękne i liryczne. Dziewczyna pragnie miłości i poetyczności, wzywając na wesele:

„[…] wszystkie dziwy, kwiaty, krzewy,
pioruny, brzęczenia, śpiewy…”.

Poeta dodaje: „i chochoła”. Rachel dziękuje Poecie, że zajął jej czas i przyznaje, że rozmawiała z nim tylko dla zabicia czasu.

Scena 37

Poeta mówi do Panny młodej, że miłość z niej promienieje i prawi jej komplementy, ale dziewczyna jakby nie rozumie, po co Poeta tyle do niej mówi i stwierdza, że za dużo się po niej spodziewa. Poeta dodaje, że dziś jest szczęśliwą Panną młodą i powinna zaprosić gości, którzy są nieszczęśliwi – tych:

„[…] których bieda, Piekło dręczy,
których duch się strachem męczy,
a do wyzwoleństwa się rwie”.

Dziewczyna nie rozumie sensu słów Poety i pyta, gdzie się ci wszyscy ludzie zmieszczą. Wreszcie nadchodzi Pan młody.

Scena 38

Poeta wita Pana młodego, który stwierdza, że jest tak szczęśliwy, że mógłby zaprosić cały świat na swoje wesele. Poeta zachęca go, aby zaprosił chochoła, który kryje się w sadzie. Pan młody traktuje to, jak żart i wzywa chochoła na wesele, a Panna młoda wtóruje mężowi. Wszyscy się śmieją. Pan młody dodaje, że chochoł może przyprowadzić ze sobą, kogo tylko chce.

Akt 2

Zmienia się sceneria i panuje ciemność, nie licząc małej lampki kuchennej na stole.

Scena 1

Gospodyni prosi Isię, aby położyła dzieci spać, ale dziewczyna bardzo chciałaby jeszcze potańczyć i uczestniczyć w oczepinach. Gospodyni mówi, że przecież zamykają się już oczy ze zmęczenia, ale Isia bardzo chciała być już duża i uczestniczyć oczepinach, jak inne druhny. Gospodyni zgadza się, aby dziewczyna poszła na oczepiny, jeśli zdoła do tego czasu ukołysać dziecko do snu.

Scena 2

Gospodyni i Klimina zaświecają małe lampki. Klimina mówi, że już czas na oczepiny. Isia patrzy na swoją lampkę w czasie, gdy zegar wybija północ.

Scena 3

Chochoł pyta, kto wzywał go na wesele. Słyszy go Isia i pyta, co to za śmieć. Chochoł prosi dziewczynę, żeby powiedziała ojcu, że będzie miał takich gości, jakich chciał na weselu, ale Isia dalej przegania go, sądząc, że to śmieć, którego przywiał wiatr z pola. Chochoł dalej pyta, kto go wzywał, ale Isia uparcie go przegania.

Scena 4

Marysia i Wojtek wpadają do izby zmęczeni i tańcem. Marysia prosi Wojtusia, aby odpoczął, bo zawraca mu się już w głowie. Wojtek mówi, że wydawało mu się, że to wesele Marysi, ale bierze to za pijackie zamroczenie. Marysia widzi na ścianie jakąś czarną figurę.

Scena 5

Marysi ukazuje się widmo byłego narzeczonego, który wspomina, że dziewczyna była dla niego słońcem. Marysia mówi, że czuje od niego chłód i pyta, gdzie przepadł, kiedy wyjechał do obcych miast. Dodaje, że długo czekała na niego, ale nie doczekała się żadnej wiadomości. Pyta, gdzie teraz mieszka narzeczony. Widmo odpowiada, że hulał po świecie, aż wpadł pod ziemię, gdzie go „toczy gad” i dodaje, że teraz przywiało go echo z Tatr i odgłosy z chaty. Postanowił przypomnieć się. Prosi, żeby Marysia nie wierzyła, że jest trupem, bo jest żywym duchem. Dziewczyna pyta, gdzie jest jego grób i płacze. Widmo mówi, że łzy go palą i że grób jest nieważny, bo oto jest przy niej. Wspomina dawne czasy, kiedy byli razem w sadzie przed laty. Widmo zaprasza Marysię do tańca, zanim odejdzie, a dziewczyna mówi, że mógłby jeszcze trochę zostać, bo są to jego przyjaciele. Widmo odpowiada, że wzywa go z powrotem jakaś siła i musi odejść, ale chce jeszcze przytulić się do dziewczyny, jednakże ta broni się przed jego dotykiem, mówiąc, że wieje od niego potworny chłód. Widmo pomału odchodzi, a Marysia stara się je nadaremnie zatrzymać.

Scena 6

Wojtek pyta Marysi, czemu jest taka blada, ale dziewczyna nie przyznaje się do spotkania widma narzeczonego. Wojtek widzi, że dziewczyna się trzęsie, jakby z zimna, a jednocześnie ma czerwone usta. Marysia przytula się do Wojtka i mówi, że woli jego.

Scena 7

Dziennikarz spotyka Stańczyka i rozpoznaje w nim królewskiego błazna. Stańczyk mówi, że teraz błaznów jest aż nadto, ale Dziennikarz twierdzi, że gaśnie duch w narodzie i przydałby się teraz cały zastęp błaznów, aby coś zmienić. Dodaje, że dzieją się okropne rzeczy i trzeba obudzić serca zniewolone. Stańczyk odpowiada przewrotnie, że mimo tej wiedzy Dziennikarz woli spać i udawać, że nic się nie dzieje. Dziennikarz przyznaje, że woli spać i usypiać swojego brata, jakby było wszystko mu jedno, a z drugiej strony wspomina czasy, kiedy Polska była wielkim krajem, konstytucję 3 maja. Mówi, że wszystko przepadło bezpowrotnie, a całą rodzinę pochował. Dodaje, że jeszcze tylko serce woła za dawną wolnością.

Stańczyk traktuje słowa Dziennikarza jak spowiedź, ale nie jego samego, tylko tych, którzy zawinili przed laty. Wypomina mu, że gotów jest płakać i wypominać cudze grzechy, ale jest to śmiechu warte. Dziennikarz stwierdza, że na syna przychodzi wina ojca i nosi się na sobie winę pokoleń, ale Stańczyk znowu go wyśmiewa, mówiąc, że jego żalami trupy nie zmartwychwstaną i nie naprawi błędów sprzed lat. Dziennikarz porównuje swoje żale do płaczu mew i stwierdza, że ukojenie przynosi tylko śmierć, na co Stańczyk pyta o pogrzebowy dzwon.

Dziennikarz wspomina o dzwonie Zygmunta. Stańczyk wspomina, jak wieszano dzwon króla Zygmunta, a królowi tłumy składały pokłony. Dziś dzwon oznajmia tylko żałobę. Stańczyk mówi o palącym wstydzie, jaki go dręczy, a Dziennikarz dodaje, że żyje w piekle. Stańczyk mówi, że wszyscy idą ku przepaści, na co Dziennikarz odpowiada, że społeczeństwo to próżność. Woli skończyć życie, niż męczyć się tym biegiem ku przepaści. Nie widzi już szansy przed narodem. Stańczyk nazywa go puszczykiem zwiastującym nieszczęście. Dziennikarz dalej ubolewa nad nieszczęściem swojego losu i całego pokolenia, które jest bezradne.

Stańczyk jednak zauważa, że dziennikarz zagubił się we własnym narzekaniu i zaraża nim innych. Jego działania są nadaremne i nie prowadzą do niczego dobrego. Wręcza mu błazeńską laskę („kaduceus polski”) i każe ją dalej mącić wodę wśród Polaków. Dziennikarz nie widzi jednak swojej winy w działaniach, jakie podejmuje i ma Stańczyka za szatana. Stańczyk powtarza, że Dziennikarz może dalej mącić wodę. Dziennikarz użala się, że to Stańczyk wlał w młode serce gorycz i nie widzi właściwej drogi. Stańczyk stwierdza, że zatrutym sercem i kłamstwem nie zrobi nic dobrego. Dalej przewrotnie namawia go do mącenia narodowej kadzi:

„Mąć tę narodową kadź,
Serce truj, głowę trać!”

Scena 8

Poeta widzi zdenerwowanego Dziennikarza, który opowiada mu o swoim widzeniu. Poeta nie daje temu wiary i stwierdza, że wprawdzie dobrze rozmyślać, ale nie należy tak się użalać. Dziennikarz mówi, że gardzi tym, że nie potrafi rozerwać swojej obroży. Widzi wszędzie kłamstwo, farsę i cierpienie. Mówi, że widziane wokół obrazki i sceny narodowe drażnią go i bolą. Pyta, czy Polacy jeszcze mają prawo do czegokolwiek, choćby do życia, będąc jak motyle i świerszcze w niewoli. Dodaje, że zabiją ich trucizny, którymi naród jest mamiony. Poeta w widzeniu Dziennikarza odnajduje działanie muzyki, nie rozumiejąc do końca, o czym mówi rozmówca. Dziennikarz jest nadal zdenerwowany i mówi, że poezja chce go uśpić, znieczulić i zniewolić. Poeta próbuję go uspokoić, ale nadaremno.

Scena 9

Kolejna mara nawiedza tym razem Poetę. Słyszy, jak woła go z daleka, gdy nagle widzi okutą w zbroję rękę, która chwyta go i nie chce puścić. Poeta nadaremno się wyrywa, ponieważ rycerz, który przyszedł z zaświatów, nadal nie puszcza. Każe mu obudzić się i mu służyć. Przychodzi, jako zwiastun. Poeta nadal nie wierzy w to, co widzi, ale podejmuje rozmowę z Rycerzem, który przybył z zaświatów, mówiąc, że przynosi daninę. Wspomina bitwę pod Grunwaldem i króla Jagiełłę, a także wielkie zwycięstwo Polaków i Litwinów nad Krzyżakami. Opowiada o nich jak o olbrzymach. Wzywa Poetę, aby zobaczył tę chwałę i stosy ciał wrogów, dodając, że przyszedł czas, by powstał. Poeta nie rozumie roli, jaką miałby odegrać w tej walce. Rycerz wyjaśnia, że przynosi „orężny szał”. Każe Poecie patrzeć sobie prosto w oczy i przysięgać wierność, ale Poeta widzi w Rycerzu zamiast mocy czarną otchłań. W końcu podaje mu rękę i mówi, że może zabrać jego duszę. Gdy spogląda pod otwartą przyłbicę, widzi śmierć i noc.

Scena 10

Poeta rozmawia z Panem młodym, mówiąc o wieczystej potędze i swoich dotychczasowych błędach. Opowiada także o nowej nadziei, która się w nim rozpaliła. Pan młody bierze jego słowa za poetycką paplaninę i pyta, czy będzie pisać sonet, czy oktawę. Poeta jednak odkrywa w sobie moc walki o Polskę i mówi:

„Polska to jest wielka rzecz:
podłość odrzuć precz,
[…] a już wstanie któryś wielki
już wstanie jakiś polski święty”.

Pan młody nadal sądzi, że Poeta coś bredzi, ale mężczyzna jest bardzo poruszony spotkaniem Rycerza sprzed chwili.

Scena 11

Chór namawia hetmana Branieckiego, aby nie żałował pieniędzy i się nimi podzielił. Hetman chętnie oddaje całe złoto, sądząc, że w ten sposób wykupi swoją duszę z piekła. Chór dopytuje, czy palą go pieniądze moskiewskie, a Hetman odpowiada, że diabły piją jego krew, rozrywają piersi i szarpią, bo znajduje się w piekle.

Pojawia się Pan młody i w pierwszej chwili bierze Hetmana za wojewodę, po czym z przerażeniem odkrywa, że się pomylił.

Scena 12

Hetman opowiada Panu młodemu o swoim pobycie w piekle i nazywa siebie piekielnym panem. Rozkazuje grać w muzyce, aby się bawić i oferuje Panu młodemu złoto. Pan młody odpowiada, że Hetman był łotrem, przez którego dzisiaj kraj jest w „psiej niewoli”. Hetmana pali ogień, a Polski już nic nie ocali. Hetman wypomina Panu młodemu, że wziął ślub z „chamską dziewką” i nazywa Polskę hołotą żądną złota, próbując Pana młodego przeciągnąć na swoją stronę. Pan młody odsyła go do diabła, ale Hetman go wyśmiewa, mówiąc, że tylko mocny jest w gębie, a nie ma nawet u boku szabli.

Scena 13

Hetman cierpi piekielne katusze, a chór go przeklina za sprzedanie kraju za złoto. Nawet w tej sytuacji Hetman wiwatuje carowi, na co chór każe mu lać do ust żar, dodając, że hetman sprzedał diabłu własny kraj. Hetman cały czas poddawany jest strasznym piekielnym cierpieniom, a chór wyśmiewa się z niego i każe mu tańcować na weselu.

Scena 14

Pan młody mówi, że pojawiło się wiele widm piekielnych. Dziad pyta go, czy zakochał się w Pannie młodej, ale mężczyzna znów mówi, że gonią go postacie z samego piekła.

Scena 15

Dziad składa życzenia Panu młodemu, gdy wnet słyszy wołanie upiora i próbuje go odgonić, widząc, że cały jest we krwi. Upiór przedstawia się, jako gość weselny, który chce bawić się z gośćmi. Prosi jedynie o wiadro wody, aby umyć się z krwi. Dziad odgania go, krzycząc, że jest przeklęty, ale upiór znów prosi o kubeł wody. Dziad widzi krew na ubraniu i włosach, a upiór zdenerwowany każe mu o tym nie mówić, bo w niebie już i tak wszyscy wiedzą, co uczynił. Dziad powtarza, że upiór jest przeklęty i nadal go odgania. Upiór przedstawia się jako Jakub Szela, który był katem ojców osób tu obecnych, a teraz uważa się za swata. Zamierza umyć się, wystroić i bawić się jakby nigdy nic na weselu. Dziad odgania trupa, za to upiór chwali się orderami (chłopi, którzy dokonali rzezi, zostali nagrodzeni przez administrację austriacką). Upiór znów prosi o wodę, gdy Dziad mówi mu, że zostawia ślady na podłodze, ale Upiór niestrudzenie chce iść na wesele, mówiąc, że są przecież braćmi i mu się to należy (kompletnie nie widzi swoich win).

Scena 16

Jasiek i Kasper wołają Kasię. Jasiek mówi, że boli go w pasie, a Kasper mówi, że chce coś Kasi powiedzieć i próbuje namówić dziewczynę na schadzkę w ogrodzie. Jasiek przygania Kaspra pod stodołę, ale Kasper mówi, żeby poszedł pierwszy namościć słomy. Kasia nie wie, o co chodzi. Jasiek pyta, czemu się Kasia trzyma Kaspra, na co ten odpowiada, żeby Jasiek się żenił, jak chce. Kasper dodaje, że Kaśkę jest za co chwycić, a Jasiek mówi znów, że boli go w pasie. Na to Kasia nakazuje przynieść wódki.

Scena 17

Kasia dalej flirtuje z Kasprem, któremu zależy na tym, żeby zostali sami i było im wspólnie miło. Kasia mówi, że zgubiła gdzieś wstążkę od spódniczki.

Scena 18

Nos przynosi flaszkę Kasprowi, ale chce w zamian pocałować Kasię. Kasper się zgadza, a Kasia nie jest zadowolona z propozycji mężczyzny. Nos nie rozumie oporów dziewczyny, twierdząc, że i on, i Kasper  są sobie równi. Kasia jest oburzona i mówi, że ledwo przyszedł i już by chciał całusy. Nos obrażony odchodzi, a Kasper komentuje, że wychlał całą flaszkę.

Scena 19

Pani młoda jest już wykończona tańcami, a Pan młody porównuje tańce do paciorków różańca – idą jeden za drugim. Młoda dodaje, że dopóki jest jeszcze co jeść, trzeba bawić się i tańcować. Pan młody chce całować się z żoną i mówi, że będą szczęśliwi. Wyobraża sobie ich w dworze modrzewiowym wśród brzózek. Panna młoda praktycznie podchodzi do sprawy, twierdząc, że brzoza za szybko rośnie i szybko zacieni im dom. Pan młody widzi to jednak inaczej, radując się z otaczającej zielen, i planuje, że w maju będą siedzieć w kwitnącym sadzie.

Scena 20

Rozmowa dziennikarza z Zosią na temat tańców i obserwacji wyniesionych z wesela. Zosia mówi, że obserwuje uważnie i widzi swoje ograniczenia, dlatego usypia serce. Dla Dziennikarza lekiem na ból jest epidemia. Zosia mówi, że ojczyzna jest ważna, a miłość wybuchowa. Dziennikarz wydaje się bardzo zadowolony z rozmowy i proponuje jeszcze jedno kółko w tańcu. Zosia twierdzi, że nie wyjdzie za mąż, ale uważa, że jej taniec ma jakieś znaczenie. Dziennikarz twierdzi, że w to nie wierzy, ale wierzy w Zosię, przyznając, że może mu się podoba.

Scena 21

Rozmowa Poety i Racheli, która przyszła do niego, ponieważ wydaje się, że coś zaczyna się dziać na weselu. Poeta przyznaje, że z daleka kobieta wydawała mu się widziadłem, a ona twierdzi, że musiała zawrócić, ponieważ ktoś jej przemknął przez ścieżkę przed nosem. Poeta nie daje wiary widziadłom i twierdzi, że są to tylko ludowe baśnie. Rachela mówi, że wiatr zerwał chochoła z róży. Przypomina sobie, że przecież się do niego już zwracali. Poeta mówi, że oni tylko rozmawiali poezją, tymczasem w powietrzu unoszą się grunwaldzkie duchy i pewnie nadejdzie husaria i król. Rachel mówi:

„W powietrzu atmosferyczna zmiana:
chata stała się rozkochana
w polskości – właściwa skala”.

Oboje są zmęczeni i niewyspani, czując w wietrze potężną moc. Ciekawi są dalszego ciągu.

Scena 22

Kuba przychodzi do Gospodarza z wiadomością, że w stronę szopy zbliża się jakiś pan na koniu, odziany w czerwone szaty, z siwą brodą i lirą przy siodle. Widok wydaje się dość niecodzienny i Gospodarz idzie zobaczyć, o co chodzi. Bierze latarkę i wychodzi zobaczyć, kto przyjechał jeszcze na wesele.

Scena 23

Gospodyni nie jest zadowolona z nadejścia następnego gościa i wyznaje, że już jest zmęczona tym weselem. Mówi, żeby zamknąć drzwi, co rozwiąże sprawę. Gospodarz jednak twierdzi, że to nie byle jaki gość i jest ciekawy, kim jest.

Scena 24

Tajemniczym gościem okazuje się Wernyhora, który wita się z Gospodarzem. Gospodarz tłumaczy, że żona jest w alkierzu i kładzie dzieci spać, ponieważ w czasie wesela nie mogę usnąć. Wernyhora mówi, że przynosi nowiny i każe Gospodarzowi usiąść. Wernyhora odpowiada, że przybył z daleka z Kresów, wybierając na swoją wizytę dom, w którym „ludzie sercem prości”. Drogę wskazali mu chłopcy, którzy Gospodarzowi opowiedzieli, że nadciąga stary dziad z siwą brodą i lirą. Wernyhora przyznaje, że taki właśnie jest.

Gospodarz opowiada o szczęściu życia na wsi i chce przedstawić swoją żonę. Prosi ją, aby przyniosła im piwo, bo przy stole lepiej się rozmawia. Wernyhora mówi, że to nie jest dobry moment, bo ma coś ważnego do powiedzenia. Gospodarz dopytuje o nazwisko gościa, który twierdzi, że jest dawnej wiary, z czasów, kiedy miała miejsce krwawa rzeź i kiedy ojcowie walczyli z synami, a synowie przeklinali ojców. Nadal słyszy dzwony tamtych czasów. Wreszcie przedstawia się i mówi, że jest Wernyhorą. Gospodarz już wie, z kim rozmawia, a starzec przypomina, że przychodzi do Gospodarza z rozkazem, na co mężczyzna twierdzi, że od dawna jest na to gotów.

Wernyhora ma do niego trzy sprawy. Każe mu przed świtem jechać z wiadomością w cztery strony i powiedzieć wszystkim, którzy są teraz na weselisku, aby byli gotowi, zanim wstanie słońce. Mają się zebrać w ciszy. Gospodarz przysięga, że będzie gotów o wschodzie słońca. Wernyhora nakazuje, aby wysłać kogoś do Warszawy i zwołać sejmowe stany z informacją o gotowości do działania. Starzec daje Gospodarzowi złoty róg, aby nim wezwać rodaków.

Scena 25

Gospodarz mówi żonie o spotkaniu z Wernyhorą i twierdzi, że musi jak najszybciej wsiąść na konia i jechać z wiadomością dalej. Czas na pojednanie. Wszyscy mają się spotkać, zabierając ze sobą broń. Gospodyni jest przerażona tym, co mówi jej mąż i wydaje jej się, że coś bredzi ze zmęczenia. Gospodarz jednak powtarza, że przysiągł i musi to wykonać.

Scena 26

Gospodarz wysyła Jaśka w drogę, aby wszystkich zebrał jeszcze przed świtem. Każe mu jechać konno, pomimo sprzeciwu chłopaka, który boi się, że się zgubi. Gospodarz nakazuje mu zebrać chłopów z kosami jeszcze przed świtem i wręcza mu złoty róg, którego ma pilnować jak oka w głowie. Nakazuje mu nigdzie nie zbaczać, jechać prosto, nie dać się niczemu zwieść. Przypomina, że ma pukać do każdej chałupy i zebrać wszystkich chłopów z kosami w jednym miejscu rano. Kiedy wzejdzie słońce, ma zadąć w złoty róg:

„[…]to się taki wzmoże Duch,
 jaki nie był od lat stu”.

Scena 27

Staszek opowiada o koniu, jak ogień, na którym przed chwilą przybył mężczyzna z lirą. Twierdzi, że w koniu drzemała ogromna siła i gdy tylko wędrowiec wsiadł na niego z powrotem, koń jakby błysnął ogniem i zniknął. Staszek i Kuba mieli za to całe osmalone twarze. Wędrowiec zgubił złotą podkowę, którą Staszek przekazał Gospodarzowi. Gospodarz widzi w tym symbol szczęścia i znak, że pora do walki.

Scena 28

Gospodarz wraca do swojej izby i pokazuje Gospodyni złotą podkowę, ciesząc się ze swego szczęścia. Hanka jednak uważa, że trzeba ją jak najszybciej schować, ale Gospodarz chce pokazać podkowę wszystkim i zwołać ludzi.

Scena 29

Gospodyni twierdzi, że szczęścia nie wolno wypuścić z ręki i ukrywa się je tajemnicy, a nie pokazuje światu. Gospodarz każe jej wrzucić podkowę do skrzyni. Mówi jej, że pora skończyć niedole i zacząć dzieło, ale kobieta nic nie rozumie. Gospodarz mówi jak w amoku o kosach, szablach, godle, panach i chłopach i o tym, że do tej pory wszystko było podłą maską, a cały świat pozostawał zaczarowany. Gospodyni zastanawia się, czy mąż nie ma przypadkiem gorączki, ale on dalej opowiada o swoich widzeniach postaci: szlachciców, chłopów, zamków, pałaców. Gospodyni każe mu się położyć, sądząc, że jest pijany, ale on pamięta o swojej przysiędze i mówi, że musi jechać. Gospodyni jest zaniepokojona.

Scena 30

Gospodarz w uniesieniu przemawia do gości weselnych, mówiąc, że z nudów zachciało im się wsi a wszędzie im źle. Wspomina o historycznym bohaterstwie Polaków, którzy gotowi byli stanąć w każdej chwili do szabli, a teraz pozostała już tylko szopka, maski i fałsz. Dodaje, że nie ma na co czekać.

Akt 3

Scena 1

Gospodarz krząta się po izbie, zamyka wszystkie drzwi i kładzie się na rozstawionych krzesłach. W pokoju panuje ciemność i wszystko mówione jest szeptem.

Scena 2

Poeta mówi, że Nos się spił, a powinien mieć łeb i do szabli, i do szklanki. Nos jednak przeinacza te słowa i mówi, że raczej do szklanki i kochanki. Nos jest znudzony, wydaje mu się, jakby jechał przez las. Słuchający go Pan młody, Panna młoda, Poeta i Gospodarz zgodnie uznają, że to pijackie gadanie Nosa. Mężczyzna prosi jeszcze o odrobinę wina, które podaje mu Poeta. Mówi:

„Znam, znam: eviva l`arte,
życie nasze nic niewarte”.

Gospodarz krytykuje go, że dopiero drugi dzień wesela, a Nos jest już zwalony z nóg przez pijaństwo. Nos mówi, że chciał zginąć w tłumie i ukryć swoją indywidualność, jednak nie udało mu się to, a teraz boli go serce. Poeta pyta, dlaczego pije, mając chorobę serca, a Pan młody dodaje, że to szaleństwo. Gospodarz jednak stwierdza, że to raczej męczeństwo, jeśli żyje z pustką w duszy. Nos stwierdza, że musi pić, aby nie czuć kłucia w sercu. Stwierdza, że gdyby Chopin jeszcze żył, to także by pił. Poeta kładzie go na kanapie i nakazuje odpocząć, jednak Nos dalej opowiada, jak tańcował z Morawianką, z którą nikt inny nie chciał tańczyć. Podkreśla, że ona jest chłopką, a on panem. Gospodarz także jest już zmęczony i marzy o śnie. Gospodyni wysyła go do łóżka, które przygotowała, ale mężczyzna chce zostać na fotelu.

Mówi dobranoc Nosowi, który dalej opowiada o Morawiance i tym, jak wypił całą flaszkę wina, zanim ona przyniosła szklanki. Jednocześnie musiał wypić jej włos, dlatego czuje, jakby się w niej zakochał i chciałby ją jeszcze drugi raz całować. Zdaje sobie sprawę ze swojego stanu i wie, że w tej chwili nie da rady tego zrobić. Pan młody sugeruje, aby najpierw się całować, a potem pić. Poeta dodaje, że najpierw zmarnieć, potem żyć, na co Gospodyni wygania wszystkich do spania, podobnie jak Panna młoda. Poeta zastanawia się, gdzie człowiek chodzi, kiedy śpi. Nos odpowiada, że chcę mu się strasznie spać.

Mężczyźni widzą, że Nos jest cały zlany potem i stwierdzają, że trzeba go przebrać. Gospodarz chce być już sam, a Nos prawie zasypiając, mówi, że po nich przyjdą inni.

Scena 3

Czepiec każe grać jeszcze muzykantowi, twierdząc, że zapłacił mu za to. Muzykant zachęca go jednak do tego, żeby się położył i odpoczął, podczas gdy on będzie grał innym do tańca. Czepiec jednak uparcie twierdzi, że to dla niego powinien grać muzyk, ponieważ dał mu za to pieniądze i jeśli tego nie zrobi, to dostanie w pysk. Muzykant jednak stwierdza, że już mu grali, a teraz zagrają innym. Czepiec pozostaje niezadowolony.

Scena 4

Czepcowa wygania Czepca do spania, mówiąc, że awanturuje się z muzykantem niepotrzebnie i jest pijany. Czepiec zdenerwowany wyrzuca ją do domu i odgraża się, że sprawi lanie skrzypkom. Czepcowa próbuję go dalej uspokoić, ale bezskutecznie.

Scena 5

Rozmowa Czepcowej i Gospodyni o weselu. Czepcowa mówi, że tyle zachodu z tym weselem, ale wspomina o gościach z miasta, którzy obserwują wszystko i wydają się zadowoleni. Gospodyni mówi, że wesele jest potrzebne młodym, żeby się pobawili, bo potem to już nie to samo.

Scena 6

Rozmowa Racheli z Poetą. Dziewczyna mówi, że jest mu oddana, ale wciąż pełna nieśmiałości. Dodaje, że widziała w sadzie różne zjawiska, ale obawia się, że się rozejdą i zapomną o sobie, a ona potem będzie smutna. Poeta czuje, że powinna być zadowolona, że jej myśl będzie zajęta, ponieważ smutek to piękno. Rachela widzi jednak w smutku żal. Wówczas Poeta doradza jej, aby wtedy poszła do ogrodu, zarzuciła szal na ramiona i zastanowiła się jak ubrać się na bal lub koncert, gdzie będą mogli się spotkać. Rachel mówi jednak, że to nie rozpędzi jej żalu. Poeta doradza jej obcowanie z literaturą. Wówczas Rachel mówi o swojej miłości do niego i dodaje, że będzie najlepiej oddana w wierszu.

Scena 7

Rozmowa Haneczki i Pana młodego. Dziewczyna zwierza się, że bardzo przyjemnie było tańcować na weselu i chciała pocałować drużbę. Pan młody na to odpowiada, że dziewczyna jest jeszcze dzieckiem, a Haneczka mówi, że przecież oni się całują nie jak dzieci. Pan młody jednak tłumaczy, że:

My jako poeci,
 to nam, to niby uchodzi,
 to się inaczej rozumie”.

Haneczka mimo wszystko chciałaby się wyszumieć na wsi, ale Pan młody mówi, że wszystko w porządku, ale bez całowania, dodając, że drużbowie są na to za głupi.

Scena 8 

Rozmowa Poety i Maryny. Dziewczyna widzi szczególną rolę Poety na weselu i mówi, że „upoetyzował chwilę”. Pyta, czy wydaje mu się, że lata nad innymi. Poeta pyta, czy to wszystko nie przez tę nieprzespaną noc. Maryna stwierdza, że w końcu wsiądzie do powozu, odjadą i wszystko się skończy. Dopytuje, kto wtedy podtrzyma ten wysoki ton. Wspomina, że słyszała rozmowy chłopów o Polsce, o tym, że nie można dłużej trwać w tym, co jest teraz i wiedzą kogo bić, aby to zmienić. Maryna uważa, że słowa chłopów są pełne mądrości i rozsądku, ale poeta stwierdza, że nie ma sensu o tym myśleć i twierdzi, że to tylko pójście za popędem. Maryna jednak widzi przemianę w polskiej naturze. Poeta opowiada o swoich rozterkach i łzach swojej duszy. Maryna każe mu ochłonąć na dworze. Poeta dodaje, że czuje się, jakby rozdwojony, ponieważ panują nad nim wciąż sprzeczne uczucia. Z jednej strony coś go popędza do działania, ale zaraz z drugiej strony coś innego go blokuje, a szczęście miesza się z nieszczęściem.

Scena 9

Rozmowa Kuby i Czepca. Czepiec przegania chłopaka, ale Kuba nakazuje mu, że ma udać się do Gospodarza i iść z nim na Moskali. Opowiada mu o spotkaniu Gospodarza z Wernyhorą i o tym, że Jasiek ruszył zwoływać ludzi. Czepiec dopytuje, kim był wędrowiec i Kuba opowiada mu, że to bogaty Ukrainiec, który robił polskie miny. Kuba opowiada, jak podsłuchiwali rozmowę ze Staszkiem, udając, że trzymają konia. Czepiec nie wierzy w opowieść Kuby, ale chłopak mówi mu o złotej podkowie, dodając, że oddał ją Gospodyni, która schowała ją do skrzyni. Dopiero teraz Czepiec wierzy, że trzeba za nim iść i mówi, żeby się zebrać.

Scena 10

Czepiec spotyka Dziada, który pyta go, co się dzieje, że chłopy zachowują się, jakby miało się coś stać i chwytają się żelastwa. Dodaje, że Jasiek jeździł po wsi i zwoływał wszystkich chłopów. Czepiec wydaje się zaskoczony, że tego nie słyszał, ale Dziad podejrzewa, że może wtedy pił.

Scena 11

Czepiec przychodzi do Gospodyni i pyta o Gospodarza. Dopytuje, o czym mówił, ale Gospodyni twierdzi, że niewiele rozumiała z jego zachowania, poza tym, że wyglądał, jakby gdzieś się zbierał, żeby kogoś prać. Czepiec stwierdza, że może to dobry pomysł, na co Gospodyni pyta go, czy wobec tego zamierza z nim jechać konno. Czepiec dopytuje gdzie, ale Gospodyni nie wie.

Scena 12

Rozmowa Radczyni i Dziennikarza. Kobieta stwierdza, że dziennikarz oderwał się od swojej ważnej pracy, żeby przyjechać na wesele. Mężczyzna jednak opowiada, że oderwał się na chwilę od głupstw i wszystko jest prowizoryczne i nie ma w tym ani cienia prawdy. Dodaje, że z nudy bywa na różnych spotkaniach towarzyskich, a tu przyjechał i mu bardzo dobrze.

Scena 13

Radczyni pyta Pannę młodą, jak sobie wyobraża przyszłe życie z mężem i o czym będą rozmawiali wieczorami. Panna młoda stwierdza, że jeszcze z nim o tym nie rozmawiała i nie widzi potrzeby gadania, kiedy nie ma się nic do powiedzenia, bo: „po cóż by sobie gębę psuł?”.

Scena 14

Marysia mówi Pannie młodej, że będzie jej żal bez rodziny i swoich codziennych czynności, kiedy stanie się już panią. Uważa, że będzie jej brakowało roboty w polu, rodzinnych stron, ojca i jeszcze nie raz przyleci z płaczem do najbliższych. Panna młoda jednak uważa, że żal szybko minie.

Scena 15

Marysia pyta Ojca, jak mu się podoba wesele, a on odpowiada, że teraz jest czas na zabawę, a potem to już młodzi będą sami żyć po swojemu i nic mu do tego. Marysia pyta, czy ojciec pomoże ze spłatą gruntów, ale on odpowiada jej, że jest ubogi i jak już wyszła za mąż, to już jej sprawa. Marysia pyta, czy ojciec byłby bardziej zadowolony, gdyby wyszła za pana, ale ojciec stwierdza, że poprzedni narzeczony umarł i został Wojtek swat. Marysia przyznaje, że go pokochała, ale dziś przy weselu Jagny przypomniała sobie o zmarłym przyjacielu i zrobiło się jej smutno. Ojciec pyta, gdzie ma męża, a Marysia na to, że poszedł już spać i odesłał ją, żeby jeszcze się bawiła, ale tylko patrzy. Ojciec pyta, czy płacze, a dziewczyna odpowiada, że wszystko widzi coraz bledsze.

Scena 16

Rozmowa Poety i Panny młodej. Dziewczyna opowiada swój sen. Śniło się, że spotkała diabła w wielkiej złotej karocy i jechała przez lasy i miasta, pytając biesów, dokąd ją wiozą, a oni odpowiedzieli, że do Polski. Panna młoda pyta Poetę, gdzie jest ta Polska, a mężczyzna odpowiada jej, że choćby szukała i po całym świecie, to jej nigdzie nie znajdzie. Dziewczyna odpowiada, że może nie ma sensu szukać. Wtedy Poeta każe jej przyłożyć rękę do piersi i słuchać pukania. Panna młoda pyta, czy chodzi o pukanie serca, a poeta odpowiada, że tam właśnie jest Polska.

Scena 17

Pan młody rozmawia z Poetą na temat nocy, która przemija. Poeta twierdzi, że noc poślubna „zawsze siłopróbna”, ale Pan młody mówi, o czymś zupełnie innym. Wystraszył się prozy życia, która może zupełnie zepsuć mu wizję przyszłego małżeństwa.

Poeta natomiast odkrywa w sobie siłę do działania. Mówi, że marzy mu się spokojny gaik, żona, sad, cisza i spokój wśród natury.

Scena 18

Do rozmowy dołącza Czepiec, który przychodzi do nich z kosą. Czepiec jest zaskoczony, że rozmówcy nie wiedzą jeszcze, co się szykuje i mówi o sprawie. Poeta pyta, czy wybudzić ma brata, jeśli to ważna sprawa i Czepiec potwierdza, że jak najbardziej. Poeta myśli, że kosa jest jedynie rekwizytem do pozowania do obrazu, na co Czepiec się oburza i mówi, że panom to tylko obrazy w głowie. Nie mogą się dogadać. W końcu Poeta stwierdza:

„[…] my do Sasa, wy do lasa”.

Scena 19

Do rozmowy dołącza Gospodarz, którego budzi Czepiec. Gospodarz jest zaskoczony widokiem Czepca z kosą i pyta się, po co mu ona, na co mężczyzna mówi, że czeka na dalsze rozkazy i jest gotów. Gospodarz nie ma pojęcia, o czym Czepiec mówi, na co ten odpowiada, że chłopi już czekają gotowi na wezwanie, aż nadejdzie świt i nie rozumie, dlaczego gospodarz nic na ten temat nie wie. Czepiec dodaje, że w Krakowie jest już wszystko gotowe, a gospodarz dalej nie ma pojęcia, o czym tamten mówi. Nie może zrozumieć, dlaczego wszyscy są zebrani, po co te kosy i dlaczego mają inaczej ustawione ostrza. Pyta, czy to jakiś znak. Czepiec próbuje wszystkich zebrać, aby ruszyli za chłopami. U Poety także widać brak zrozumienia sytuacji.

Czepiec już się niepokoi i mówi, że jeśli się panowie nie ruszą, to chłopi na nich pójdą z kosami. Poeta na to mówi, że chłopi nic o nich nie wiedzą i że czepiec jest żądny krwi, ale nie na to czasu. Czepiec zagaduje także Pana młodego.

Czepiec mówi do Gospodarza, że to on rozpalił w chłopach tę siłę, kiedy opowiadał o Pannie Świętej i drzemiącej w nich wielkiej mocy, co Pan młody kwituje, że chłopi na to od razu złapali nóż w rękę. Czepiec pyta, na co niby mają czekać, a Pan młody twierdzi, że czepiec jest mocny w gębie, na co ten odpowiada, że pan zajmuje się poezjami, wierszami, książkami, wstążkami, stroi się kolorowo, a jak trzeba działać, to szybko ucieknie. Poeta twierdzi, że przecież nic się nie dzieje. Czepiec twierdzi jednak, że to wielka rzecz i to oni powinni wiedzieć o tym pierwsi. Gospodarz pyta, o co chodzi, a Czepiec wyjaśnia, że nadchodzi świt. Jego rozmówcy nadal nic kompletnie nie rozumieją.

Pan młody patrzy w okno i mówi o rosie spływającej, jak diamenty z drzew i zachwyca się jej widokiem. Czepiec na to wyrzuca Panu młodemu, że ten widzi tylko pchły i świecidła, a nie chce poznać prawdziwego oblicza wsi i chłopów. Wcale nie pragnie dowiedzieć się, że chłopi są gotowi, aby ruszyć na sygnał, gdy tylko kur zapieje, tymczasem w gotowości siedzi 200 chłopów z kosami, cepami i innymi żelastwami.

Poeta dalej nic nie rozumie i myśli, że mowa o jakimś dramacie, co podłapuje Pan młody, widząc w tym wspaniały temat. Gospodarz zaczyna coś sobie przypominać i Czepiec podpowiada mu, że przyjechał z Ukrainy człowiek z rozkazem i mogą to potwierdzić inni, którzy słyszeli dźwięk liry. Poeta potwierdza, że słyszał te dźwięki, Pan młody również. Gospodarz nie pamięta, ale coś mu zaczyna świtać w głowie. W końcu Czepiec zniecierpliwiony mówi, że panowie są tylko od majaczenia i poleca im popatrzeć na krakowską ścieżkę.

Scena 20

Pan młody pyta Czepca, skąd takie rozpalenie w nim, na co każe mu wyjrzeć na drogę i prosi, aby się temu przyjrzał.

Scena 21

Gospodarz mówi, że i on, i Czepiec są pijani, ale ładnie tak Czepcowi z tą kosą w dłoni. Czepiec wścieka się na rozmówcę i pyta, jak ma stać spokojnie, jak ludzie rwą się do walki i prosi Kaspra, aby stanął w progu.

Scena 22

Gospodarz prosi, by zamknąć drzwi, aby nie łaziły tam baby, a Czepiec pyta go, kto u niego w końcu był. Gospodarz dalej nie pamięta spotkania z Wernyhorą, ale coś mu się pomału przypomina. Mówi, że ma tłum myśli w głowie. Czepiec zdenerwowany stwierdza, że nic mu z tego myślenia nie przychodzi.

Scena 23

Do rozmowy dołącza Pan młody, który opowiada, jak przed nosem wyleciało mu stado gołębi, aż się Jagna wystraszyła. Kacper mówi mu, że nie potrzeba tu Jagi, ponieważ mowa jest o ważnych sprawach i nie ma miejsca dla bab.

Scena 24

Panna młoda wchodzi do izby wściekła, że ktoś jej nie chce wpuścić. Kasper mówi jej, aby poszła się przespać, na co ona odpowiada, że wszyscy są niewyspani.

Scena 25

Do rozmowy dołącza Poeta z wiadomością, że z pola zerwała się chmara czarnych wron. Dodaje, że w chmurach pojawiają się dziwne obrazy. Pan młody, wyglądając przez okno, mówi o różowym niebie, które zwiastuje świt. Poeta układa obrazy z chmur. Czepiec nie może ich już słuchać.

Scena 26

Do rozmowy dołącza Gospodyni, która wchodzi do izby i mówi, że całe pole pod Krakowem roi się od wojska z kosami. Gospodarz jest zadowolony. Poeta nie dowierza i wychodzą.

Scena 27

Panna młoda ciągnie za sobą Pana młodego i mówi, że dają już znaki, jednak Pan młody wydaje się nadal nie rozumieć sytuacji i jest nią jedynie zaciekawiony. Oboje wybiegają.

Scena 28

Poeta wraca i opowiada, że słyszał w powietrzu wrzawę, która wydaje się już cichnąć.

Scena 29

Pan młody wraca i twierdzi, że widział krwawy sznur aż do Krakowa.

Scena 30

Wpada Panna młoda i opowiada o ogromnym kruku, który przyleciał na ganek, po czym znów odleciał.

Scena 31

Gospodyni jest przerażona sytuacją, którą widzi i wygania Czepca do spania. Kasper mówi, że w gotowości jest coraz więcej chłopów.

Scena 32

Pojawia się mnóstwo chłopów z kosami i wszelkimi narzędziami, które mogą służyć za broń. Gospodyni jest przerażona i pyta, kto im dał w rękę te kosy. Czepiec ją uspokaja i każe się w to nie mieszać. Gospodarz stwierdza, że pora, aby iść, bo świta. Poeta jakby dalej nie rozumie porywu chłopów i mówi do gospodarza o bólu, który gnębi go od środka, a Pan młody, jakby nigdy nic cieszy się, że Jaga jest już jego żoną. Poeta opowiada Gospodarzowi o swoim widzeniu Czarnego Rycerza. Gospodarz pyta poetę, czy to prawda, że słychać już w oddali śpiew, na co Poeta odpowiada w swoim stylu, że może to diabli śpiewają. Gospodarz przypomina sobie, że ma wytężać słuch.

Scena 33

Przebiega Haneczka i Zosia, które widzą na niebie konne wojny i rycerzy, na co Pan młody mówi, że tyle wokół różnych zwidów, że:

„człowiek z czego byle
wysnuje znaczące rzeczy”.

Haneczka podziwia wielką kosę Czepca, ale ten odpowiada, że ona jeszcze o kosach nic nie wie. Gospodarz mówi, że tej nocy była obława na duszę, po czym poeta stwierdza, że widział ducha rycerza w zbroi. Po tych słowach Gospodarz nareszcie przypomina sobie spotkanie ze starcem. Staszek potwierdza, że trzymał jego konia, a Kuba dopowiada, że przy siodle zawieszona była lira i dwa pistolety. Gospodarz zbiera myśli i wreszcie przypomina sobie wszystko i wyjawia obecnym, że był u niego duch Wernyhory. Wszyscy nie dowierzają. Gospodarz stwierdza, że padł rozkaz, aby brać broń. Poeta pyta, czy gdzieś lecieć, ale Gospodarz odpowiada, że mają czekać, aż zapieje kur i wytężać słuch. Wówczas będzie słychać ruch od strony Krakowa.

Gospodyni krzyczy, że dziedziniec jest pełen ludzi, a Panna młoda dodaje, że to sami swoi. Gospodyni  mówi, że całe pole pod Krakowem pełne jest ludzi z kosami. Poeta nie dowierza i z Panem młodym dalej wygłaszają poetyckie mowy. Czepiec nakazuje czujnie nasłuchiwać. Gospodarz sądzi, że usłyszą przyjazd Wernyhory, ale nie wie, co dalej. Poeta dalej zastanawia się, co oznaczają obrazy z chmur. Gospodarz odpowiada mu, że oznaczają widma. Wszyscy nasłuchują. Haneczka zastanawia się, czy Wernyhora ma przyjechać sam, czy z kimś jeszcze, a Gospodarz dodaje, że przybędzie z archaniołem. Wszyscy nasłuchują i komentują każdy najdrobniejszy dźwięk. Nagle wydaje się, że słychać tętent, który ustaje i zamienia się w czyjeś kroki. W drzwiach staje pierwszy drużba.

Scena 34

Jasiek mówi zrozpaczony do wszystkich, że koń padł, ale wszyscy stoją jak zaklęci w śnie, jakby spali. Wtedy Jasiek przypomina sobie, że miał przecież dać sygnał i zatrąbić złoty róg, po czym orientuje się, że go zgubił i został mu tylko sznur. Za Jaśkiem wchodzi słomiany Chochoł.

Scena 35

Chochoł przypomina Jaśkowi okoliczności, w których zgubił róg, kiedy spadła mu czapka z piór. Kiedy się po nią schylał – róg się odwinął. Chochoł mówi:

Miałeś, chłopie, złoty róg,
miałeś, chłopie, czapkę z piór:
czapkę ze łba wicher zmiótł”.

Jasiek postanawia wrócić pod figurę poszukać rogu, ale orientuje się, że już pieje kur.

Wszyscy dalej pozostają w półśnie, pół zachwycie, podczas gdy światło poranka pomału wypełnia izbę. Jasiek wraca, rozgląda się i nie wierzy własnym oczom w to, co widzi.

Scena 36

Jasiek przerażony jest, że wszyscy są uśpieni, a on sam musi podołać wszystkim gospodarskim obowiązkom i dać paszę bydłu, narżnąć sieczki, ugotować jedzenie. Zastanawia się, jak sam sobie poradzi. Nie rozumie, dlaczego wszyscy stoją w bezruchu. Ubolewa nad zagubionym rogiem.

Scena 37

Chochoł wchodzi na skrzynię i mówi, że to strach ich obleciał, gdy usłyszeli głos ducha. Jasiek pyta, jak ich z tych mąk uwolnić. Chochoł nakazuje mu wyjąć im kosy z rąk, na czołach zrobić kółka, a do rąk dać skrzypce. Kosy każe mu odłożyć do konta. Następnie Chochoł każe Jaśkowi strzepnąć proch do piwnicy i narysować butem wielki okrąg, po czym ma uśpionym ręce ułożyć w bok i powiedzieć pacierz od tyłu. Chochoł zaczyna grać, a uśpieni zaczynają tańczyć i pozornie się budzić

Chochoł mówi, że to drugi czar i słychać w tle muzykę weselną, ale nierówną, jakby przepełnioną bólem. Jasiek zachwycony patrzy, że tańczy tyle par, a Chochoł stwierdza, że „tańczy cała szopka”. Jasiek odruchowo chce poprawić czapkę i ubolewa, że ją zgubił, a przecież drużbie nie wypada być bez niej. Wtedy chochoł mówi do niego”

„Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur,
ostał ci się ino sznur”.

Nagle Jasiek słyszy, że zapiał kur i panikuje, bo przypomina sobie, że miał przecież dać sygnał. Krzyczy więc: „chyćcie broni”, ale Chochoł przypomina mu, że został mu tylko sznur. Jasiek ile tchu krzyczy „chyćcie broni, chyćcie koni”, ale nikt tego nie słyszy. Dalej wszyscy tańczą opętani czarami Chochoła. Jasiek pada nieprzytomny, rozpaczając, że pieje już kur. W ostatnich słowach Chochoł przypomina: „Miałeś, chamie, złoty róg…”.

Potrzebujesz pomocy?

Młoda Polska (Język polski)

Teksty dostarczone przez Grupę Interia. © Copyright by Grupa Interia.pl Sp. z o.o. sp. k.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Polityka Cookies. Prywatność. Copyright: INTERIA.PL 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone.