Zbyt niskie dochody rodziców, ich nałogi, choroba w rodzinie czy samotne rodzicielstwo – to najczęstsze powody tego, że potrzeby materialne dzieci nie są zaspokajane, a wiele z nich często jest po prostu głodnych. Jak twierdzą przedstawiciele Polskiej Akcji Humanitarnej, zapotrzebowanie na pomoc w postaci dożywiania wciąż jest bardzo duże.
Pani Sylwia ma troje dzieci, które wychowuje sama. Ola ma 8 lat, Antoś 7, a Hania niedługo skończy 3. Prawie dwa lata temu zostawił ją mąż, alkoholik, na którego i tak nie mogła liczyć, bo większość zarobionych pieniędzy najczęściej przepijał. Dochody Sylwii nie są zbyt duże. To 1800 zł alimentów, 1500 zł z 500+ i kilkaset złotych z zasiłków m.in. dla samotnej matki i rodzinnego.
– Przed urodzeniem Hani pracowałam w markecie spożywczym, jednak dotąd nie wróciłam do pracy. Wszystko dlatego, że cierpi ona na dziecięce porażenie mózgowe i wymaga specjalnej opieki – opowiada Bankier.pl pani Sylwia. – Ogromna część moich dochodów jest przeznaczana na jej rehabilitację. Odzież dla całej czwórki najczęściej dostaję od obcych ludzi. Wystarczy, że na profilu Widzialnej Ręki na Facebooku napiszę, co mi jest potrzebne i zawsze znajdzie się ktoś, kto ma po swoich dzieciach jakieś ubrania, które może nam podarować. Po zapłaceniu rachunków, na życie zostaje mi jedynie 600 zł.
Przeczytaj także
Jak twierdzi, to wystarcza na bardzo skromne posiłki. Stać ją tylko na najtańsze jedzenie. Nie pamięta, kiedy kupiła dla dzieci mięso czy wędliny, a warzywa i owoce jedzą tylko te najtańsze, sezonowe. O słodyczach czy chipsach nie ma nawet mowy. Większość produktów kupuje na promocjach. Doskonale wie, gdzie w najbliższym markecie znajduje się regał z artykułami, którym za chwilę mija termin przydatności do spożycia, bo te mają najniższe ceny.
– Na szczęście w naszym mieście uruchomiono ostatnio kilka jadłodzielni, gdzie ludzie przynoszą produkty spożywcze, które nie są im już potrzebne. Dość często tam zaglądam – przyznaje pani Sylwia.
Mimo to jej dzieci nie zawsze mają ciepły posiłek na stole. Dlatego ogromnie cieszy ją koniec wakacji, bo w szkole zawsze dostaną obiad. W weekendy bywa różnie. Czasem może liczyć na sąsiadkę, która czasem również dla nich coś ugotuje.
Wstyd się przyznać?
Z kolei pani Anna codziennie robi swojemu synowi podwójne kanapki do szkoły.
– Wszystko dlatego, że jego kolega przez dłuższy czas większość przerw pomiędzy lekcjami spędzał w toalecie – opowiada Bankier.pl pani Anna. – Dopiero niedawno, gdy zaprzyjaźnił się z moim synem, przyznał się, że to dlatego, że jest głodny i nie chce patrzeć, jak reszta klasy wcina smakołyki przyniesione z domu. Poza tym jest mu zwyczajnie wstyd. Na obiady w szkole też nie ma szans, bo jego matka, która pracuje jedynie dorywczo, nadużywa alkoholu, a żeby dostać darmowe posiłki, musiałaby przyznać się do sytuacji, jaka panuje w domu. Tymczasem ona woli udawać, że wszystko jest w porządku i na pewno tego nie zgłosi – dodaje.
Winny również wzrost cen
Choć głód wśród dzieci miał zlikwidować program 500+, to jedynie go zmniejszył. Jak twierdzi Małgorzata Kiedrowska, koordynatorka programu Pajacyk, zainicjowanego przez Polską Akcję Humanitarną, wbrew pozorom zapotrzebowanie na pomoc w postaci dożywiania dzieci jest bardzo duże.
– Niestety realia są takie, że nie wszystkich rodziców stać na zdrowe, pełnowartościowe posiłki dla swoich dzieci, a są one kluczowe dla prawidłowego wzrostu i rozwoju, poziomu energii oraz zdolności do nauki. – mówi Bankier.pl Małgorzata Kiedrowska. – Jednym z powodów jest wzrost cen, także produktów spożywczych. Istnieją programy rządowe, które działają w zakresie dożywiania dzieci, natomiast, aby uzyskać taką pomoc, należy spełnić szereg warunków. Często rodzice z wyuczoną niezaradnością życiową nie są w stanie dopełnić formalności, donieść zaświadczeń. Krępuje ich również konieczność przeprowadzenia przez pracownika socjalnego wizyty domowej. Spotykamy się z wieloma sytuacjami losowymi, na które trzeba znaleźć odpowiedź tu i teraz w postaci sfinansowania posiłków.
Istotna pomoc w organizacji stołówek
Pomocą w dożywianiu dzieci służy państwowy program „Posiłek w szkole i w domu”, który zapewnia gminom wsparcie finansowe m.in. przy organizacji szkolnych stołówek oraz miejsc spożywania posiłków w szkołach.
Choć projekt ten przewiduje wsparcie w formie posiłku, świadczenia pieniężnego na zakup żywności albo świadczenia rzeczowego w postaci produktów żywnościowych, to priorytetem jest tu jednak zapewnienie dzieciom i młodzieży w wieku szkolnym gorącego dania przygotowanego w stołówce szkolnej. Według twórców tego programu, takie rozwiązanie daje większą kontrolę nad jakością kupowanych produktów, z których przygotowywane są potrawy oraz nad procesem ich przygotowywania. Na ten cel rocznie wydawano ok. 550 mln zł, jednak kwota ta jedynie w części dotyczyła wsparcia dzieci. Celem tego projektu jest bowiem również pomoc osobom dorosłym w trudnych warunkach życiowych.
Program „Posiłek w szkole i w domu” miał trwać od 2019 do 2023 roku. Jednak rząd planuje jego kontynuację na kolejne 4 lata.
Wspierają dzieci przez cały rok
Jednym z programów zapewniającym dzieciom posiłki jest także Pajacyk. Wnioski do niego mogą składać szkoły, samodzielne świetlice, ośrodki wsparcia dziennego oraz specjalne ośrodki szkolno-wychowawczo-rehabilitacyjne.
– W rozpoczynającym się roku szkolnym 2023/2024 programem zostanie objętych 1820 dzieci i młodzieży. – mówi Małgorzata Kiedrowska. – Kolejnym elementem Pajacyka jest program wakacyjny. Podczas tegorocznych wakacji ze wsparcia w postaci ciepłych, pełnowartościowych dostosowanych do wieku rozwojowego dzieci posiłków skorzystało 7466 beneficjentów. Odsłoną regrantingową programu Pajacyk jest tzw. Pajacykowa Sieć Pomocowa, gdzie za pośrednictwem Partnerów dożywianych w ubiegłorocznej edycji było 583 dzieci. W 2024 roku zostanie wdrożony także pilotażowy program na okres ferii zimowych, tak aby każde potrzebujące dziecko mogło otrzymać ciepły posiłek 365 dni w roku.
Ciepłe posiłki ratują sytuację
Jak twierdzi Małgorzata Kiedrowska, dzieci wymagające dożywiania za pośrednictwem programu Pajacyk pochodzą z rodzin, w których dochód na jednego członka nieznacznie przewyższa określony próg dochodowy.
– Często na terenach popegeerowskich rodzice mają nisko opłacaną lub dorywczą pracę sezonową. Część dzieci pozostaje pod opieką tylko jednego z rodziców bądź opiekunami prawnymi są najbliżsi członkowie rodziny, często dziadkowie. W niektórych rodzinach pojawia się problem chorób przewlekłych, a tym samym niezdolność do podjęcia stałej pracy zarobkowej. Część rodzin boryka się z problemem uzależnień, są też wśród beneficjentów dzieci, których jeden z rodziców przebywa w zakładzie karnym – wyjaśnia koordynatorka Pajacyka.
Programem tym są również objęte dzieci i młodzież z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego bądź z orzeczeniem o niepełnosprawności, którzy często zmagają się z różnymi nietolerancjami pokarmowymi i wymagają indywidualnej diety. Od lutego 2022 r. projekt ten wspiera również dzieci pochodzenia ukraińskiego, które przyjechały do Polski i dołączyły do szkół czy innych placówek. W ubiegłym roku na wsparcie żywnościowe w ramach Pajacyka przeznaczono ponad 4,1 mln zł.
Niezbyt optymistyczne dane
Najczęstszą przyczyną niedożywienia wśród najmłodszych jest ubóstwo. Tymczasem dane unijnego Eurostatu wskazują, że w ubiegłym roku w Polsce zagrożonych ubóstwem lub wykluczeniem społecznym było 16,7 proc. osób poniżej 18. roku życia, czyli aż 1,1 mln osób nieletnich. Z kolei według Głównego Urzędu Statystycznego w 2022 roku skrajne ubóstwo dotknęło 5,7 proc. Polaków poniżej 17. roku życia.
W ubiegłym roku również Stowarzyszenie Wiosna, organizujące charytatywną akcję „Szlachetna Paczka”, opublikowało coroczny „Raport o Biedzie”. Zgodnie z przedstawionymi w nim danymi, w Polsce poniżej granicy skrajnego ubóstwa – poziomu egzystencji, który zagraża życiu i zdrowiu – w 2021 r. żyło 333 tys. dzieci. Natomiast ubóstwo relatywne (określane na podstawie przeciętnych miesięcznych wydatków polskich gospodarstw domowych) dotyczyło blisko 951 tys. najmłodszych