Academia.eduAcademia.edu
PATRYK PLESKOT WIELKI MAŁY EKRAN Telewizja a codzienność Polaków w latach 60. 2 1. WPROWADZENIE 1.1. „Mebel socjologiczny” – wstęp Lata 60. w Polsce komunistycznej to okres „małej stabilizacji chaosu”1 – nie brak w tej dekadzie momentów wielkiego strachu, jak na przykład podczas kryzysu berlińskiego czy mogącego przeistoczyć się w atomową wojnę konfliktu Chruszczowa z Kennedym na Kubie. Nie brak te klęsk ywiołowych, jak choćby zima stulecia z 1963 r. Władze pokazywały swe totalitarne oblicze ju to wysyłając czołgi do Czechosłowacji, ju to bijąc studentów na Krakowskim Przedmie ciu czy szykanując Ko ciół. Jednocze nie jednak poczęła, bardzo co prawda nie miało, rozwijać się tak znienawidzona przez komunistycznych ideologów „kapitalistyczna” mara – konsumpcja. Ju zdecydowana większo ć Polaków miała własny radioodbiornik, za wielki napis w jednej z nowowybudowanych hal towarowych w Warszawie głosił odkrywczoŚ „z meblami wygodniej!”. Społeczeństwo rzeczywi cie kupowało domowe sprzęty, przeprowadzało się do mozolnie wznoszonych bloków, wysyłało dzieci do „tysiąclatek”. W ród nowokupowanych mebli pojawił się jeden do ć oryginalny – „mebel socjologiczny”, czyli telewizyjny odbiornik2ś „ wiat w domu”3. Prze ledzimy, jakie miejsce w mieszkaniu i w yciu przeciętnego Polaka zajął ten nowy sprzęt, jak wpłynął na ycie codzienne społeczeństwa lat 60. Znany badacz mediów, Marshall McLuhan, powierzył telewizji główną rolę w swej teorii rodków masowego komunikowania, mających według niego stworzyć nowego człowieka4. Media z małym ekranem na czele stały się głównym narzędziem budującym global village5. Postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy mieszkańcy PRL z interesującej nas dekady yli ju w tej „globalnej wiosce” (jakkolwiek termin ten wzbudza wiele wątpliwo ci), czy stali się obywatelami wiata. Sprawdzimy tak e, czy dla naszego okresu prawdziwe są słowa Antoniny Kłoskowskiej z początku lat 80.Ś „dane Polski są jeszcze do ć Wyra enie to zapo yczam od dr hab. Marcina Zaremby. L. Pijanowski, Telewizja na co dzień, , Warszawa 1968, s. 9. 3 A. Kłoskowska, Kultura masowa. Krytyka i obrona, Warszawa 1980, s. 203. 4 Zob.: Marshall McLuhan, rodek jest przekazem, Warszawa 1968ś tego Ś Understanding media; the extensions of man, New York 1964. 5 A. Kłoskowska, Socjologia kultury, Warszawa 1981, s. 308. 1 2 3 odległe od osiągalnego pułapu, ale oznaczają one wej cie do kategorii krajów o rozwiniętej technice rodków kulturalnego oddziaływania na masową skalę”6. ródła i opracowania Rozwa ania zawarte w tej ksią ce zostały oparte głównie na rocznikach gazet i periodyków, będących ródłem informacji dotyczących telewizji w najwa niejszym dla mnie aspekcie – jej wpływu na ycie codzienne Polaków lat 60. Starałem się tak dobrać roczniki, by uwzględnić wszelkie ró nice i lady ewolucji między początkiem a końcem interesującego nas okresu. I tak przejrzałem wszystkie numery „ ycia Warszawy” z 1962 i 1969 r., tygodnik „Żilm” z tych samych lat oraz pismo „Radio i Telewizja” z 1962 i 1968 r. Pierwsza z tych gazet wychodziła wtedy codziennie, prócz poniedziałków. W 1962 r. kosztowała 50 gr. (numer weekendowy – 70 gr.) i liczyła sobie osiem stron (jednak 22 lipca – 10). Miejsca po więconego telewizji było bardzo mało – wła ciwie ograniczano się do podania programu telewizyjnego w rubryce „Źzi w Warszawie”, umieszczanej na przedostatniej stronie i zajmującej nie więcej ni cztery kolumny. Sam program TV zajmował kilkana cie linijek i był najkrótszym działem rubryki, sąsiadującym z informacjami o teatrach, kinach, programach radiowych, wystawach i... dy urach szpitali. Poza tą rubryką na tej samej stronie mie ciły się jeszcze nekrologi i ogłoszenia drobne. Te ostatnie nieraz te okazały się dla mnie przydatne. W połowie 1962 r. w „ yciu Warszawy” pojawił się dział „Kultura i o wiata”, ale nie było w nim kącika po więconego telewizji. Ten zbyt mo e dokładny opis doskonale oddaje sposób, w jaki odbierali telewizję redaktorzy „ ycia Warszawy”. Była ona dla nich niewiele znaczącaś sprowadzona została niemal e do rangi ogłoszeń drobnych, a ju na pewno nie kojarzyła się z kulturą czy o wiatą. Rocznik 1969 przyniósł kilka zmian. żazeta kosztowała złotówkę, numer weekendowy rozrósł się do 12 stron, z których jedna w cało ci po więcona była kulturze, w tym telewizji. Uwidacznia się tu rewolucja postrzegania jej roli. Liczba informacji o rodkach masowego przekazu wzrosłaŚ pojawiła się rubryka „Szklany go ć”, w cało ci po więcona telewizji. Liczne wzmianki o małym ekranie mo na było poza tym znale ć w dziale „Kultura, sztuka”. Warto jednocze nie zaznaczyć, co dotyczy wszystkich przeanalizowanych gazet, e oprócz stałych pozycji mo na w nich czasami natrafić na oddzielne artykuły przydatne do badania naszego problemu. 6 A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 427. 4 Je li chodzi o tygodnik „Żilm”, to w roczniku 1962 najbardziej przydatna dla mnie okazała się seria felietonów „Widoki z fotela” pióra Argusa – czyli Lecha Pijanowskiego. Żelietony te były po więcone wyłącznie telewizji, choć ich autor, znany krytyk filmowy, skupiał się głównie na recenzjach programu, co dla tematu ksią ki nie jest najwa niejsze. Poza tym nie znalazłem w tym pi mie wielu tekstów, które byłyby pomocne w badaniu roli telewizji w yciu codziennym Polaków. Numery z roku 1969 niewiele ró niły się od poprzednich. Cena gazety wzrosła z 1,5 do 3 zł., liczba stron ustaliła się na poziomie 16, na okładce nadal umieszczane były fotosy gwiazd, nie brakowało kolorowych zdjęć. Niestety zabrakło ju felietonów Argusa, a informacji o telewizji było nadal niewiele. Czy by redakcja próbowała walczyć z konkurencją nowego medium przez jego przemilczanie? Trzecia z wymienionych na początku gazet powstała w 1945 r. jako „Radio i wiat”, jednak e, signum temporis, w 1958 r. zmieniła nazwę na „Radio i Telewizja”. Pod tym szyldem funkcjonowała a do 1981 r., kiedy to przekształciła się w istniejący do końca lat 90. tygodnik „Antena”. Podobnie jak u współczesnego odpowiednika, zdecydowana większo ć ka dego numeru po więcona była programowi TV i radia, z tym e to drugie, w przeciwieństwie do sytuacji z lat 90., miało wyra ną przewagę. W 1962 r. gazeta kosztowała 2 zł., liczyła sobie 24 strony. Najbardziej interesujące dla naszej problematyki były strony pierwsze, jako e umieszczano tam artykuły po więcone telewizji, w tym recenzje programów, a tak e odezwy Włodzimierza Sokorskiego, przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji. Reszta to wła ciwie ju tylko tygodniowe programy radia i telewizji z krótkimi omówieniami najciekawszych pozycji. Niestety jako ć tych informacji nie była najlepsza, o czym napiszę dalej7. Sze ć lat pó niej zmieniło się bardzo niewiele, nawet cena pozostała ta sama, choć w pierwszej połowie 1968 r. liczbę stron zredukowano do 18. W drugiej połowie roku zmieniła się w pewnym stopniu szata graficzna pisma, przybyło kilka stron. Programowi TV po więcono nieco więcej miejsca, jednak nie zamieszczano zbyt wielu ogólniejszych artykułów na temat nowego medium. Inną grupą ródeł, z których głównie czerpałem dane statystyczne, ale tak e na podstawie których próbowałem wyciągnąć szersze wnioski, są liczne zeszyty Roczników Statystycznych, 7 kolejne numery „Biuletynu Radiowo-Telewizyjnego”/„Biuletynu W czę ci rozwa ań po więconych stosunkowi Polaków do telewizyjnego programu. 5 Telewizyjnego”, a tak e badania przeprowadzane przez GUS8 i ankiety OBOP-u, zgromadzone m.in. w archiwum Telewizji Polskiej (ATP) w formie maszynopisów. Wydaje się, e dla analizy wpływu telewizji na ycie Polaków lat 60. są to ródła nieocenione i jedyne naukowe9. Na szczególną uwagę zasługują listy telewidzów, drukowane we fragmentach w „Biuletynie”, stanowiące prawdziwy barometr stosunku odbiorców do nadawanego programu i do wielu innych zagadnień. Ten typ ródeł jest obecnie słabo wykorzystywany przez badaczy epoki. Czę ć rozwa ań dotyczących kontekstu politycznego została oparta na kwerendzie w Archiwum Akt Nowych (AAN), na zespołach Biura Prasy i Wydziału Propagandy KC PZPR. Opracowania mo na podzielić na dwie grupy, ze względu na sposób ich wykorzystania. W pierwszej znajdują się wydawnictwa traktowane przeze mnie jako ródła. Są to opracowania naukowe (głównie socjologiczne i statystyczne) wydane jeszcze w latach 60., z których czerpałem dane liczbowe, próbując jednocze nie uchwycić postrzeganie telewizji przez autora i czytelników. Źrugą grupę tworzą ju „klasyczne” opracowania, które studiowałem chcąc pogłębić swą wiedzę na temat badanej problematyki, spojrzeć na nią z szerszej perspektywy, przede wszystkim socjologicznej. Wykaz wykorzystanych opracowań znajdzie Czytelnik w bibliografii. Prowadzone na kolejnych stronach rozwa ania nie roszczą sobie prawa do wyczerpania całego bogactwa tytułowego zagadnienia. Wręcz przeciwnie – najczę ciej proponują one tropy badawcze, które wymagałaby bardziej zaawansowanych analiz. Czę ć rozdziałów nale y potraktować wyłącznie jako prezentację mo liwych do rozwinięcia problemów. Ksią ka ta nie powstałaby bez inspiracji i sugestii prof. Marcina Kuli oraz dr Marcina Zaremby, historyków i socjologów z Uniwersytetu Warszawskiego, a tak e bez uwag prof. Tomasza Goban-Klasa, recenzenta pracy. Uczonym tym składam szczere podziękowania. Oddziaływanie prasy, radia i telewizji. Wyniki badania ankietowego żUS przeprowadzonego w 1967 r., Warszawa 1969; Usługi radiowo-telewizyjne. Próba metody szacowania popytu, Warszawa 1971; Usługi dla ludno ci 1965-67, Warszawa 1969, zesz. 34; Statystyka nauki i postępu technicznego 1967, Warszawa 1969, zesz. 35; Polska w ród krajów europejskich 1950-70, Warszawa 1971, zesz. 7; Statystyka cen 1961, 1962, Warszawa 1964, zesz. 97; Ceny 1969, Warszawa 1970, zesz. 85; Bud ety rodzin zatrudnionych w gospodarce uspołecznionej 1968, Warszawa 1969, zesz. 53; Bud ety rodzin pracowników zatrudnionych w przemy le 19581962, Warszawa 1966, zesz. 121. 9 W przeciwieństwie do wspomnianych wy ej dzienników nie będę przedstawiał charakterystyki tych wydawnictw, jako e z racji wysokiego wyspecjalizowania nie odgrywały one wa nej roli w codzienno ci Polaków lat 60. 8 6 1.2. „Radio w walce o pokój i postęp”, czyli krótka historia... telewizji w PRL Rozdział ten nie przedstawi nawet skrótowej historii telewizji w Polsce. Ukazuje on kilka najwa niejszych z naszego punktu widzenia wydarzeń, a tak e okre la daty graniczne badanego okresu. Czytelnik zainteresowany szerszym opisem początków małego ekranu w PRL mo e sięgnąć do prac, na jakie poni ej się powołuję. Po raz pierwszy w Polsce powojennej10 publiczno ć mogła obejrzeć telewizję (i telewizor) na wystawie „Radio w walce o pokój i postęp”, zorganizowanej w Warszawie w siedzibie Związku Nauczycielstwa Polskiego 15 grudnia 1951 r. W dniu otwarcia przed gmachem przy ulicy Smulikowskiego 6\8 zgromadziły się tłumy mieszkańców Warszawy – oto narodziny telewizji w yciu przeciętnego Polaka. Wej ciówki zamie cił „źxpress Wieczorny” w popołudniowym wydaniu. W inauguracyjnym programie wystąpił m.in. Tadeusz Orsza, który od piewał rosyjską balladę oraz skrzypek Igor Iwanow11. W sumie, przez ponad miesiąc, wystawę obejrzało ok. 100 000 osób. Niespełna rok pó niej, w sobotę 25 pa dziernika 1952 r., a więc w przeddzień wyborów do Sejmu Ustawodawczego, do wiadczalna stacja telewizyjna IŁ nadała w Warszawie inauguracyjny półgodzinny program, o godzinie 19.00. Wystąpiła w nim Marta Nowosad, która za piewała piosenkę „Latarnie warszawskie”, Jerzy Nowochotek, który wykonał dwa utwory na gitarze, Witold żuca, występujący w ludowej piosence „Strach na wróble” i w walcu – pantomimie oraz Jan Mroziński w scenach mimicznych. Spikerką była Maria Krzy anowska12. Jak widać, był to do ć przypadkowy zbiór estradowych występów. Ju na tym przykładzie widać, e nowe technologie postrzegano jako ciekawostkę słu ącą rozrywce. W innym wypadku nadano by wystąpienie Bolesława Bieruta czy innego dygnitarza. Zwróćmy uwagę, e w tamtych czasach mo liwe było nadawanie audycji jedynie w formie transmisji „na ywo” i bez bezpo redniego d więku, który mo na było odbierać wyłącznie przez radio. Program ten był odbierany w kilkudziesięciu punktach stolicy (za pomocą 24 radzieckich telewizorów „Leningrad”, umieszczonych w zakładach pracy), na 10 Pierwsza eksperymentalna stacja badawcza powstała ju w 1936 r. w Warszawie, zob. K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym i medialnym PRLŚ między polityką a widzem, Kraków 2003, s. 43. 11 S. Miszczak, Historia radiofonii i telewizji w Polsce, Warszawa 1972, s. 377-378, zob. K. PokornaIgnatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 44, J. Maziarski, Telewizja w czasach PRL 19521989, [w:] R. Gluza, Media w Polsce w XX wieku, Poznań 1999, s. 167. 12 Tam e, s. 380, zob. te A. Kozieł, Za chwilę dalszy ciąg programu... Telewizja Polska czterech dekad 19521989, Warszawa 2003, s. 16-17ś T. Pszczołowski, Tak rodziła się telewizja, „Radio i Telewizja”, nr 5/1962. 7 więcej nie pozwalał zasięg Źo wiadczalnej Stacji Telewizyjnej13. Tak narodziła się polska telewizja programowa. Następną audycję nadano dwa tygodnie pó niej, za regularną emisję programów ze studia na Pradze rozpoczęto 23 stycznia 1953 r. Tego dnia pojawił się pierwszy program przygotowany specjalnie dla dzieci. Audycje emitowano co tydzień w piątek o 17.00, trwały 30-60 minut. Porę wybrano celowo – nie tylko ze względu na dzieci, ale tak e aby arty ci w nich uczestniczący mogli zdą yć na wieczorne spektakle do swoich teatrów14. Rok pó niej opuszczono niezwykle ciasne i... upalne studio w Instytucie Łączno ci (reflektory podnosiły temperaturę do 50 stopni) i wprowadzono się do większego lokalu przy placu Wareckim15. W drugiej połowie 1955 r. począł regularnie działać Warszawski O rodek Telewizyjny na czele z Jerzym Pańskim. Ju 31 kwietnia (wigilia więta Pracy) premier Józef Cyrankiewicz dokonał jego uroczystego otwarcia. Jednocze nie Włodzimierz Sokorski został powołany na stanowisko przewodniczącego powstałego w 1951 r. Komitetu ds. Radiofonii „Polskie Radio”, któremu ówcze nie podlegała telewizja16. Na szczycie Pałacu Kultury zainstalowano anteny, umo liwiające odbiór wizji na obszarze 60 km. Źata ta zakończyła okres badań i eksperymentów i rozpoczęła epokę prób powszechnej eksploatacji telewizji w Polsce17. Źzień pó niej nadano pierwszą w historii transmisję spoza studia: jedna kamera pokazywała przebieg uroczysto ci pierwszomajowej na Placu Źefilad18. W maju 1955 r. program zaczęto nadawać dwa razy w tygodniu, około trzydziestu godzin w miesiącu, w listopadzie – trzy razy (poniedziałek, roda, sobota), a w styczniu 1956 r. ju cztery (doszedł czwartek). Rok pó niej mo na było oglądać TV pięć razy w tygodniu 19. 1 grudnia 1956 r. stanowisko naczelnego re ysera programu telewizyjnego objął Aleksander Bardini20. Początkowo państwowe odbiorniki telewizyjne wystawiano w eleganckich warszawskich kawiarniach w celu umilenia pobytu klientów. W czasie bardzo popularnych imprez sportowych, takich jak Wy cig Pokoju czy olimpiada w Melbourne, uruchamiano J. Łoboda, Rozwój telewizji w Polsce, „Acta Universitatis Wratislaviensis”, Wrocław 1973, s. 16, K. PokornaIgnatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 44, T. Goban-Klas, Zarys historii i rozwoju mediów, Kraków 2001, s. 147. 14 S. Miszczak, dz. cyt., s. 381, A. Kozieł, dz. cyt., s. 18, zob. te Ś S. Proc, Rozwój Telewizji Polskiej w liczbach, „Biuletyn Telewizyjny”, 7-8/1962, s. 8-29. 15 A. Kozieł, dz. cyt., s. 18, . K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 46. 16 Komitet w końcu 1958 r. ostatecznie przejmie z rąk ministerstwa łączno ci zarządzanie telewizją, zob. A. Kozieł, dz. cyt., s. 26. 17 J. Łoboda, dz. cyt., s. 16. 18 A. Kozieł, dz. cyt., s. 22, K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 48. 19 J. Łoboda, dz. cyt., s. 105. 20 A. Kozieł, dz. cyt., s. 23. 13 8 „centra odbiorcze”, zło one z kilku złączonych telewizorów, w niektórych punktach stolicy21. Źo końca 1955 r. w stolicy działało ok. 10 000 odbiorników 22. Kilka miesięcy pó niej wybudowano pierwszą polską fabrykę telewizorów, w której zaczęto produkować aparaty „Wisła”, na licencji radzieckiej23. W tym samym roku po raz pierwszy skonsultowano program z widzami. Do 200 posiadaczy telewizorów została wysłana ankieta dotycząca niektórych audycji. Odpowiedziało na nią nieco ponad 50 osób, przewa ały opinie pozytywne. Oglądano wła ciwie wszystko, „jak leci”. O specyfice stosunku tych pierwszych widzów do nowego medium wiadczyły propozycje, by przerywać przerwy w programie na zjedzenie kolacji i posłanie dzieci do łó ek albo w czasie spadków napięcia. Źomagano się ponadto m. in. ekranizacji „Złego” Leopolda Tyrmanda, ówczesnego bestsellera literackiego. Co ciekawe, ju w sierpniu 1956 r. zaczęto 15 minut w tygodniu nadawać tzw. „audycje reklamowe”. Pierwszych reklamowanym produktem był łagodny płyn do prania „Kokosal”24. Zorganizowano te pierwszy w źuropie telewizyjny kurs samochodowy25. Dwa lata pó niej rozpoczęto emisję „Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego”, który to program Andrzej Kozieł okre la jako „pierwszą stołeczną ‘gazetę’ telewizyjną”26ś a tak e „Źziennika TV”27. Oto wyra ny przejaw ewolucji nowego medium i jego rosnącego wpływu na codzienno ć Warszawiaków. Bezpo rednią ingerencję w ycie miasta dało się zauwa yć chocia by w sylwestrową noc 1957 r., kiedy to po raz pierwszy przeprowadzono bezpo rednią transmisję z noworocznego balu w Warszawie (wraz z towarzyszącymi mu incydentami kryminalno-towarzyskimi)28. Jednocze nie dało się zaobserwować szybki rozwój technicznej infrastruktury nowego medium. W 1956 r. WOT zaopatrzył się w pierwszy wóz transmisyjny angielskiej firmy „Pye”29. Kilka miesięcy pó niej przybyła druga maszyna – tym razem radziecka30. Poczęły powstawać nowe o rodki telewizyjne (kolejno w Łodzi – 22 lipca 1956 r., Poznaniu – 1 maja 1957 r., Katowicach – 3 grudnia 1957 r., Wrocławiu – 1 lutego 1958 r., Krakowie – 1 L. Pijanowski, Telewizja na co dzień..., s. 247. K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 46/47. 23 S. Miszczak, dz. cyt., s. 388. 24 A. Kozieł, dz. cyt., s. 22-23, K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 48. Niestety nie dotarłem do danych, które wskazywałyby na rolę reklamy w wyborach konsumpcyjnych Polaków. Wybory takie w rzeczywisto ci PRL były jednak uzale nione w decydującej mierze od dostępno ci produktu. 25 K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 358. 26 A Kozieł, dz. cyt., s. 23. 27 K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 48. 28 J. Pański, Telewizja i muzy, Warszawa 1964, s. 22. 29 S. Miszczak, dz. cyt., s. 406. 30 A. Kozieł, dz. cyt., s. 23. 21 22 9 marca 1959 r., żdańsku – 3 marca 1959 r., Szczecinie – 27 kwietnia 1960 r.), budowano coraz mocniejsze nadajniki31. Co najciekawsze, budowa regionalnych stacji była czę ciowo finansowana z publicznych składek32, co dowodzi zapotrzebowania na nowe medium w ród społeczeństwa. O rodek katowicki był wyjątkowyŚ zapewniał zasięg odbiorczy rzędu 100 km. i jako pierwszy uzyskał te połączenie z siecią źurowizji33. W regionie tym w końcu lat 50. skupiało się a 33% wszystkich abonentów34. Źo 1959 r. ogólnopolskie programy nadawano z Łodzi, za czę ć o rodków regionalnych nie miała łączno ci z Warszawą – mo na w tym czasie mówić o braku centralnej koordynacji programowej i du ej autonomii o rodków 35. Sytuacja szybko się jednak zmieniła. W 1962 r. jeden z członków Komisji ds. Radia i Telewizji mógł się pochwalić na łamach „Radia i Telewizji”Ś „obecnie posiadamy 7 o rodków programowych [...], 34 kamery telewizyjne, 8 aparatów telekinowych i 6 wozów transmisyjnych”36. Rozwój ten nie mógł ukryć faktu, e warunki w jakich pracowali pionierzy telewizji były co najmniej opłakane. Socjolog Marcin Czerwiński wspomina, e „w swych początkach, telewizja w Polsce działała pod znakiem paradoksu – ten najwy ej stechnicyzowany rodek przekazu funkcjonował na zasadach pracy złotej rączki [...]. Czasy złotej rączki to pó ne lata 50. i początki 60.”37. W innym miejscu polski badacz opisał prymitywne warunki studyjneŚ „Mapa [meteorologiczna – P. P.] umieszczona była na cianie niezbyt czystej i zdobnej w zacieki. żłówne studio stanowiło największą rupieciarnię, jaką kiedykolwiek widziałem”38. Warto w tym miejscu przytoczyć dłu sze wspomnienie napisane w 2003 r. przez Tadeusza Zakrzewskiego, wieloletniego dziennikarza Źziennika TV, opisujące chałupnicze warunki pracy techników telewizyjnychŚ „Ciemno. żranatowa kotara chroniła przed słońcem. Redaktor Andrzej Czałbakowski przygotowywał relację z Plenum KC. Monta ystka wła nie sięgnęła po pierwsze pudełko z trzydziestoma metrami czarnobiałej szesnastomilimetrowej ta my filmowej i błyskawicznymi ruchami przeciągnęła ją przez skomplikowany system rolek. Włączyła wizjer. – We ten plan ogólny. I to szerokie ujęcie prezydium. Tego go cia na zbli eniu wyrzuć. I tego drugiego te – instruował dziennikarz. – A mo e i tego? Taki S. Miszczak, dz. cyt., s. 407-413, A Kozieł, dz. cyt., s. 23-26. O rodek w Szczecinie powstał z inicjatywy i kosztem Towarzystwa Miło ników Telewizji, pomimo e (albo dlatego e) w tamtych regionach mo na był odbierać programy z NRŹ i Berlina Zachodniego. Akcja miała zatem wymiar polityczny, choć nie otrzymała dofinansowania ze strony władz. Zob. A. Kozieł, dz. cyt., s. 61. 33 Tam e, s. 25. 34 Tam e, s. 46. 35 Tam e, s. 24, 27. 36 10 lat Telewizji, „Radio i Telewizja”, nr 45, 4.11.1962. 37 M. Czerwiński, Telewizja, radio, ludzie, Warszawa 1979, s. 12-13. 38 Tam e, s. 14. 31 32 10 mizerny na twarzy? – Usłyszałem głos monta ystki. – Jolu, nie wydziwiaj, przecie to Zenon Kliszko – zareagował redaktor pochylony nad monta ystką. – Czałbowski to fachman od reporta u i filmu – szepnął mi do ucha Kozera. – Ale tego ponuraka wyrzućmy – znowu odezwała się Jola. – Akurat. Ryszarda Strzeleckiego nie poznajesz? Daj go po Kliszce, a wcze niej wstaw żomułkę – polecił Czałbowski. – Wszystkie monta ystki są jednakowo zielone, nie rozró niają członków Biura Politycznego, sekretarzy KC, ministrów. Trzeba im patrzeć na ręce – obja nił Kozera. Pani Jola zręcznie rwała na kawałki celuloidową ta mę, ujęcia dobre zatrzymywała w lewym ręku, a złe wrzucała do olbrzymiego kosza, który błyskawicznie wypełniał się odrzutami. Teraz nawijała wybrane kawałki na małą rolkę, zwaną bobinką i kleiła do kupy zwykłym plastrem z apteki, pociętym na drobne” 39. Oto scenka z codziennej pracy pionierów telewizji. Niemniej, co po rednio potwierdza M. Czerwiński, okres „złotej rączki” (czy „telewizji artystów-rzemie lników”, jak chce A. Kozieł40) skończył się na początku interesującego nas okresu. Wtóruje im Stanisław Miszczak, wskazując na rok 1962 jako przełomowy w historii telewizji41, otwierający, jak sygnalizowali my, nowy okres – okres telewizji czarnobiałej, okres monopolu jednego kanału, niezwykle dynamicznego rozwoju rynku telewizyjnegoś epokę ciągłych usterek, awarii i potknięć, ale tak e szybkiego rozwoju technicznego. I co najwa niejszeŚ w początku lat 60. rozwinęła się nowa funkcja społeczna telewizoraŚ powoli zaczął się on stawać no nikiem kultury masowejś począł być elementem codziennego ycia. To od tego momentu temat „Telewizja w codzienno ci Polaków” zyskuje rację bytu. W grudniu 1960 r. powstał Komitet ds. Radia i Telewizji „Polskie Radio i Telewizja” (zwany Radiokomitetem), będący centralnym urzędem administracji państwowej, podległym wyłącznie Prezesowi Rady Ministrów (czyli po rednio partii). W ten sposób nowe medium wyzwoliło się spod kurateli radia i zyskało równoprawną pozycję w komunistycznej biurokracji. Komitet uzyskał całkowitą wyłączno ć na odbiór i emisję programów radiowotelewizyjnych42. Warto dodać, e takie rozwiązania prawne nie odbiegały od ówczesnych standardów zachodnioeuropejskich. Na początku 1961 r. Komitet uzyskał statut, który został 39 T. Zakrzewski, Dziennik Telewizyjny. Grzechy i grzeszki, Warszawa 2003, s. 13-14. A. Kozieł, dz. cyt., s. 13-47. 41 S. Miszczak, dz. cyt., s. 411. 42 A. Kozieł, dz. cyt., s. 52-53, K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 66. 40 11 znowelizowany 31 grudnia 1969 r.43 W tym samym 1961 r. oddano do u ytku drugie studio WOT-u przy ul. Jasnej. Pozwoliło to na wydłu enie czasu emisji44. W połowie szóstej dekady XX w. telewizja zatrudniała ju prawie 150 dziennikarzy, z których 45 pracowało w o rodkach terenowych. Ponad połowa pracowników była członkami PZPR. Czę ć z nich – w przeciwieństwie do kadry technicznej – zarabiała zdecydowanie powy ej redniej krajowej, za 70% dziennikarzy w centrali i 60% na prowincji posiadało wykształcenie wy sze45. Uwidacznia się tutaj specyfika tego zawodu na tle ogólnej charakterystyki społeczeństwa polskiego. Interesujący nas okres kończy się, szczę liwie dla przyjętych ram chronologicznych, choć nieco umownie, w lipcu 1969 r., kiedy to zakończono budowę nowego, wielkiego (365 000 metrów kwadratowych) centrum telewizyjnego przy ul. Woronicza w Warszawie. W tym czasie Komitet ds. Radia i Telewizji posiadał 9 o rodków regionalnych, 12 studiów, 18 stacji nadawczych o du ej mocy, niemal 40 stacji retransmisyjnych, 8 wozów transmisyjnych i ok. 4 000 km. linii przesyłowych46. Nie bez znaczenia pozostawała równie zmiana ekipy rządowej w grudniu 1970 r. – administracja źdwarda żierka przywiązywała do mediów elektronicznych znacznie większą rolę, ni jej poprzedniczka. W wyniku tego nastawienia w czerwcu 1971 r. Biuro Polityczne KC PZPR przyjęło czteroletni plan rozwoju bazy technicznej radia i telewizji, w którego ramach znalazła się nawet budowa stacji telewizji satelitarnej47. Powy sze wydarzenia otwarły kolejną epokę w historii polskich mediów. Charakteryzował ją rozwój eksperymentów nad wprowadzeniem telewizji kolorowej, podjętych w początkach 1971 r. oraz rozpoczęcie emisji programu drugiego w pa dzierniku 1970 r. Lata 70. są wiadkiem pełnego umasowienia nowego medium, które dekadę wcze niej było dopiero in statum nascendi. Tam e. W pracy A. Kozła i K. Pokornej-Ignatowicz mo na znale ć więcej informacji na temat struktury i organizacji Komitetu. 44 A. Kozieł, dz. cyt., s. 56. 45 Tam e, s. 54-56. 46 Tam e, s. 61. 47 Tam e, s. 112, K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 95. 43 12 2. KULTURA MATERIALNA TELEWIZJI 2.1. Widzowie i abonenci – „Toć to potęga!” Nale y podkre lić, e liczba widzów programów telewizyjnych i abonentów wcale nie jest to sama. Ta druga warto ć z grubsza zgadzała się z liczbą telewizorów. I tak wg stanu na 31 grudnia 1960 r. było w Polsce 426 000 abonentów, z czego tylko 58 000 na wsi. Tak więc zaledwie 14 Polaków na 1000 płaciło abonament48. Mimo to było to więcej ni na przykład w Bułgarii (0,3 na 1000) czy Rumunii (3 na 1000). Znacznie prze cigały nas jednak takie kraje bloku wschodniego, jak Czechosłowacja (58 na 1000) nie mówiąc ju o państwach Europy Zachodniej: Danii (119 na 1000), Szwecji (156) czy Wielkiej Brytanii (211). Brytyjski poziom z 1960 r. Polska osiągnie dopiero pod koniec lat 70 49. Jedynie Francja zdawała się być mniej więcej w naszym zasięgu (41 osób na 1000). 31 pa dziernika 1961 r. Redakcja Studiów i Oceny Programu, jedna z instytucji Radiokomitetu, doliczyła się ponad 560 000 telewizorów (77 000 na wsi), w tym 16 000 odbiorników „uspołecznionych”. W Warszawie znajdowało się prawie 80 000 aparatów, w Katowicach – 23 000 (w całym województwie – ponad 80 000), a w Łodzi – 38 00050. Na koniec 1962 r. przewidywano osiągnięcie liczby 900 000 abonentów51, ale okazało się, e został wtedy faktycznie przekroczony milion52, co dobitnie dowodzi dynamiki rozwoju. Barbara Kazimierczak i Andrzej Źuma pisali wręcz o „eksplozji telewizji” w latach 1962-196453. Milionowy abonent otrzymał od Ministerstwa Łączno ci stały bezpłatny abonament, za Radiokomitet ofiarował mu dwutygodniowy pobyt nad Morzem Czarnym54. Nie nale y przy tym zapominać, e liczba radioabonentów wynosiła wówczas w Polsce 5 300 000. Od 1967 r. liczba ta poczęła spadać o 50-60 000 rocznie, przy jednoczesnym wzro cie procentu radioodbiorników nierejestrowanych. Z kolei w przypadku abonentów telewizyjnych, ich liczba zwiększała się w tym samym czasie o 300 000 – 400 Historia Polski w liczbach. O wiata nauka kultura, GUS, Warszawa 1992, zesz. 4, s. 231, 233-234. Tam e. 50 A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego w Polsce, „Biuletyn Telewizyjny”, 1/1963, s. 4-6. 51 „Radio i Telewizja”, nr 3, 15.01.1962. 52 „Radio i Telewizja”, nr 42, 14.10.1962. 53 B. Kazimierczak, Sztuka oglądania, Warszawa 1969, s. 68; A. Duma, źksplozja autentycznej kultury. Z badań nad rozwojem telewizji w Polsce, „źkran”, 34, 1966. 54 K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 79. 48 49 13 000 rocznie55, by w 1968 r. sięgnąć 3 340 000, przy wpływach z abonamentu rzędu 1,5 mld. zł56. W tym czasie najwięcej abonentów mieszkało w du ych miastachŚ Warszawie (ponad 250 000), Łodzi (ponad 135 000), Wrocławiu (ponad 90 000) i Krakowie (ponad 90 000). Jednak e największe nasycenie odbiornikami (czy te , u ywając argonu lat 60., największa „telewizacja”) występowało w województwie katowickim (prawie 575 000 abonentów). Następne w kolejno ci było województwo wrocławskie (ponad 250 000 abonentów) i bydgoskie (ponad 200 000). Najgorsza sytuacja – podobnie jak w przypadku zasięgu u ytecznego – była w Białostockiem (niecałe 72 000 zarejestrowanych odbiorników), Rzeszowskiem (niecałe 83 000) i Olsztyńskiem (ponad 84 000)57. Inne zestawienie pokazuje kolejne zjawisko – rednia krajowa liczby abonentów na 1 000 mieszkańców wynosiła 104,5 abonenta. Wska nik ten był dwa razy wy szy w Warszawie (222,8), za w Poznaniu osiągał poziom 182,8, a Łodzi – 182,2. Z kolei na cianie wschodniej ledwo przekraczał 5058. Jak po czę ci wspomnieli my, najszybszy wzrost liczby abonentów nastąpił w 1964 r., kiedy to zarejestrowano ponad 400 000 nowych odbiorników. Proces ten ilustruje poni sza tabela: abonenci (w tys.) 1960 r. 1961 r. 1962 r. 1963 r. 1964 r. stan na koniec roku 426 648 959 1 295 1 698 przyrost roczny 188 222 311 335 404 Na podst.: A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium telewizyjnego w Polsce w latach 1961-1964, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1966, s. 659. W 1965 r. doliczono się dwumilionowego u ytkownika małego ekranu60. W przeciągu kilku następnych lat liczba noworejestrowanych aparatów podwoiła się. W 1970 r. zarejestrowano ju 4 215 000 abonentów, z czego 25% mieszkało na wsi. 129 Polaków na 1000 posiadało własny telewizor, co oznaczało dziesięciokrotny postęp w stosunku do początku dekady61. Na pewno po czę ci zjawisko to wyja niał bardzo szybki przyrost demograficzny w Polsce, jeden z najwy szych w źuropie. Ludno ć naszego kraju wzrosła z „Radio i Telewizja”, nr 29,14.07.1968. „Radio i Telewizja”, nr 2, 7.01.1968. 57 K. Pokorna-Igatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 79-80. 58 Tam e, s. 80. 59 A. Źuma oparł swe obliczenia na danych urzędowych, które nieco zani ały faktyczną liczbę teleabonentów. Źlatego te w tabeli nie widać, e pod koniec 1962 r. cyfra ta przekroczyła milion. 60 B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 68-69. 61 Historia Polski w liczbach..., s. 233-34. 55 56 14 28 800 000 w 1960 r. do 32 500 000 dziesięć lat pó niej. Jednak telewizory kupowali doro li, a nie noworodki, więc trudno traktować demografię jako przyczynę wzrostu kupujących aparaty. żłówną przyczyną „eksplozji telewizji” była rozbudowa zaplecza technicznego oraz rosnąca atrakcyjno ć nowego medium. Jednocze nie obserwowany wzrost, pomimo swej doniosło ci, relatywizował się na szerszym tle europejskim i wiatowym. Polska pod względem liczby odbiorników na 1 000 mieszkańców znajdowała się pod koniec dekady na 22 miejscu (wzięto pod uwagę 27 państw), wyprzedzając m.in. Bułgarię, Jugosławię i Rumunię62. Ogólną ewolucję liczby abonentów w szerszym kontek cie chronologicznym przedstawia poni szy wykresŚ Liczba abonentów telewizyjnych 1960-1990 10000000 9000000 liczba abonentów 8000000 7000000 6000000 5000000 4000000 3000000 2000000 1000000 0 1960 1965 1970 1975 1980 1985 1990 Na podst. K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 363. Liczba widzów wielokrotnie przewy szała liczbę abonentów, w skali zdecydowanie większej ni w dzisiejszych czasach. Ju w 1962 r. dziennikarz Lech Pijanowski pisał o „legionie telewidzów”, składającym się z „pół miliona Polaków, tylu ich on, więcej jeszcze dzieci, krewnych, znajomych, go ci”63. W tym samym czasie Jerzy Peltz stwierdzał, e „mo na skromnie przypuszczać, e ka dy film fabularny wy wietlany w TV ogląda widownia zło ona z ok. 2 milionów osób. Toć to potęga!”64. Jeszcze wy sze dane podawał A. Źuma, szacując, e w 1962 r. audytorium TV mogło liczyć 8 700 000 przy 900 000 abonentów65. 62 K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 88. L. Pijanowski, Wyznanie telewidza po roku 1961, „Żilm”, nr 6.01.1962. 64 J. Peltz, Widzu masowy, któ cię zdobędzie?, „Żilm”, nr 19, 13.05.1962. 65 A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 26. 63 15 J. Peltz miał rację pisząc o „potędze”, skoro przebój kinowy w tamtym okresie musiał zbierać porównywalną widownię przez cały rok. Argus (pseudonim L. Pijanowskiego) przeprowadził jeszcze inne obliczenieŚ „mo na przy tym liczyć, e najbardziej atrakcyjne programy telewizyjne oglądane są nie w pojedynkęŚ przed jednym ekranem siedzi przeciętnie 5 osób”66. Oznaczałoby to ok. 5 mln. telewidzów w 1962 r., więc znacznie mniej ni w szacunkach A. Źumy. Źlatego wydaje się, e liczba ta była jednak większa. Sam Argus zwrócił uwagę, e „chocia tylko jedna trzecia aparatów [w Łodzi – P. P.] nale y do klubów i wietlic fabrycznych, jednak przy ka dym telewizorze w domu robotniczym gromadzi się co najmniej 15 osób, a w klubach a ok. 100”67. Słowa te wskazują na występowanie zjawiska zbiorowego oglądania TV przez robotników, a tak e mieszkańców wsi w zakładowych lub wiejskich wietlicach. Żenomen ten, o którym napiszemy jeszcze pó niej m.in. w rozwa aniach po więconych wpływowi telewizji na rodzinę, to bardzo charakterystyczny przejaw specyfiki analizowanego okresuŚ epoki przej ciowej między nieznajomo cią, a całkowitym umasowieniem nowego medium. Zbiorowe ledzenie programu wiadczy bowiem jednocze nie o dwóch rzeczachŚ braku dostatecznego upowszechnienia telewizji w ogóle społeczeństwa oraz o silnym zapotrzebowaniu społecznym na to umasowienie. Na początku dekady telewizory „uspołecznione” (państwowe) stanowiły 8% ogółu odbiorników na wsi, a tylko 2% w miastach (1% w miastach powy ej 100 000 mieszkańców). W sumie wg stanu na pa dziernik 1962 r. doliczono się ich niecałe 25 00068. Inne dane prezentuje A. Kozieł, wg którego na wsi państwowe odbiorniki montowane w wietlicach stanowiły 12-15% wszystkich telewizorów działających na prowincji69. Nie są to mo e wysokie liczby, ale przecie przed „społecznymi” odbiornikami gromadziło się znacznie więcej osób, ni w prywatnych domach. Żaktem jest, e w 1963 r. istniało ponad 10 000 punktów zbiorowego oglądania, gromadzących ok. 500 000 osób70. Było to więc zjawisko o znaczącej wadze społecznej. Nie mo na ponadto zapominać o innej „społecznej” formie oglądania programuŚ u sąsiadów, przyjaciół, znajomych. Co więcejŚ na ich tle rola wietlicy nie wydaje się zbyt du a – korzystało z niej tylko 23% przygodnych widzów (35% robotników) 71 nieposiadających własnego apartu. Reszta wybierała odwiedziny u znajomych. Osoba zapraszająca go ci „na telewizję” uspołeczniała w pewien sposób swój odbiornik i praktykowała zjawisko wspólnego Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 42, 28.10.1962. Tam e, nr 8, 18.02.1962. 68 A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 2-3. 69 A. Kozieł, dz. cyt., s. 57. 70 A. Duma, Wiejskie wietlicowe audytorium telewizyjne, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1964, s. 62. 71 A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium..., s. 21. 66 67 16 obserwowania małego ekranu. W pierwszych latach interesującej nas dekady fenomen ten przybierał zaskakująco du e rozmiary. Wg ankiety prowadzonej przez A. Źumę w 1962 r. a w 82,4% abonentów zapraszało stale lub często go ci na oglądanie telewizji. rednio było to 6 osób (w przypadku rolników – 10)72. Je li doliczyć do tego domowników, to rednia liczba telewidzów korzystająca z jednego odbiornika wzro nie do ponad 10 (9 dla inteligencji, 11 dla robotników, 14 dla rolników)73. Ciekawym problemem jest rozkład społeczny abonentów i telewidzów, pokrywający się przewa nie z pochodzeniem społecznym wła cicieli telewizorów, choć nie zawsze. Pierwszymi abonentami byli przede wszystkim przedstawiciele inteligencji74. Dlaczego? Byli lepiej sytuowani materialnie, wykazywali te więcej zainteresowania nowym ródłem informacji i rozrywkiś mieli silniejsze nawyki kulturalne. W 1962 r. prawie 60% telewizorów przypadało na inteligencję, 35,6% na szeroko rozumianych robotników i tylko ok. 1,5% na chłopów. Nawet na wsi zaledwie 5% odbiorników znajdowało się w rękach tych ostatnichś 4% korzystało ponadto z aparatów państwowych (w klubach, wietlicach). W du ych, przemysłowych miastach odsetek telewidzów-robotników wzrastał do 43%, jednak inteligencja nadal przewa ała75. Nieco inne dane przedstawia A. Duma: wg tego badacza w latach 1957-1961 r. 58% posiadaczy odbiorników zaliczało się do inteligencji, a niecałe 39% do grupy robotniczej76. Źwa lata pó niej inteligencja stanowiła ok. 54% teleabonentów, za ogół robotników (miast i wsi) – ok. 42%, czyli nieco więcej ni w poprzednich badaniach77. Stopniowy spadek przewagi inteligencji w ród teleabonentów to charakterystyczne zjawisko dla szóstej dekady XX w, dowodzące upowszechniania i umasowienia nowego medium. Posiadanie telewizora i płacenie abonamentu było oczywi cie ci le związane z dochodami. I tak w ród mę czyzn zarabiających do 1000 zł. tylko 10% oglądało stale (czyli u siebie w domu) TV, za w ród zarabiających 2000-3000 – a 70%78. Co ciekawe, w 1967 r. nawet w ród najbiedniejszych, zarabiających do 600 zł., większo ć (56,6%) mimo wszystko w jakiej formie oglądała telewizję79. 72 A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 21-22. Tam e, s. 24. 74 W epoce kategorię tą rozumiano do ć szeroko. A. Źuma zalicza do tej grupy wszystkich pracowników umysłowych, niezale nie od wykształcenia, tam e, s. 14. 75 J. Rudzki, Zafascynowani telewizją. Socjologiczne studium o telewizji w ród młodzie y, Wrocław 1967, s. 56. 76 A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium..., s. 18. 77 Tam e, s. 8. 78 A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 16; J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 224. 79 Oddziaływanie prasy, radia i telewizji. Wyniki badania ankietowego żUS przeprowadzonego w 1967 r., Warszawa 1969, s. 131-34. 73 17 Wa nym czynnikiem, związanym z urzędowym podziałem na inteligencję, robotników i chłopów, było wykształcenie. Tylko połowa Polaków z wykształceniem niepełnym podstawowym ledziła w 1967 r. program w TV, jednak czyniło to ju 75% osób z pełnym podstawowym. W kategorii „niepełne rednie – rednie – niepełne wy sze” 84%-89% zaliczało się do telewidzów, za około 89%-91% w grupie ludzi z wykształceniem wy szym80. Wydaje się, e mimo wszystko te ró nice nie były na tyle du e, by mówić o telewizji jako zjawisku elitarnym. Liczba telewidzów ró nicowała się tak e ze względu na wiek. Najchętniej oglądali program ludzie młodzi, w wieku 18-24 lat – ponad 80% osób z tej grupy przyznawało się do ledzenia programu. Niemal tyle samo było osób starszych, między 25 a 39 rokiem ycia, następnie za odsetek systematycznie spada, by dla pięćdziesięciolatków wynosić 68%, a dla sze ćdziesięciolatków – 58%. Charakterystyczne, e nigdy odsetek ten nie schodził poni ej połowy przedstawicieli danej kategorii wiekowej. Jednocze nie najwięcej zarejestrowanych teleabonentów była między 30 a 39 ycia – młodzi po prostu nie mogli jeszcze sobie pozwolić na kupno odbiornika (oglądali programy w domu rodzinnym)81. Żakt częstszego oglądania telewizji w ród ludzi młodych był spowodowany stosunkową nowo cią masowych mediów i brakiem przyzwyczajenia u starszych, którzy przecie , zwłaszcza na emeryturze, mieli teoretycznie więcej czasu na TV82. Swoją rolę odegrały tu równie warunki materialneŚ młodsze pokolenia były przewa nie lepiej sytuowane ni starsze generacje. Reasumując, warto podkre lić, e w przeciągu lat 60. w znaczący sposób zmienił się rozkład społeczny telewidzów. Jak wiemy, początkowo skupiali się oni w wielkich o rodkach miejskich i na ląsku. Jeszcze w 1960 r. trzy czwarte z nich nale ało do inteligencji. Pod koniec dekady w krąg odbiorców zostały włączone niemal wszystkie regiony kraju, łącznie ze cianą wschodnią. Ni sze warstwy społeczne zrównały się z inteligencją w poziomie „utelewizyjnienia”. Ju 60% widzów mieszkało w małych miastach (do 100 000 mieszkańców) i na wsiach83. Jednocze nie ewolucję tą tylko w niewielkim stopniu widać w listach nadsyłanych przez telewidzów do Redakcji Łączno ci z Widzami Radiokomitetu. W miarę upływu lat systematycznie, ale niezwykle powoli zwiększał się odsetek korespondencji nadsyłanej przez robotników, a „inteligenci” ciągle zdecydowanie przewa ali. To oni przede wszystkim jawnie wyra ali swój stosunek do programu. Tam e, s. 132. A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium..., s. 9. 82 Oddziaływanie prasy, radia i telewizji..., s. 132. 83 B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 69/70. 80 81 18 Mimo tego ostatniego faktu nie ulega wątpliwo ci, e w przeciągu kilku lat dokonała się w prawdziwa rewolucja medialna. Telewizja błyskawicznie wkroczyła w progi mieszkań przeciętnych Polaków. To jeszcze jeden z przejawów przej ciowego charakteru epoki żomułki w historii polskiej telewizji. Szybko ć ofensywy małego ekranu zaskoczyła partyjnych decydentów. W 1959 r. szacowano, e w połowie lat 60. liczba abonentów sięgnie... 1,5 mln.84 Nie dziwne, e rzeczywisty przyrost rozsadzał plany pięciolatek, znacznie przekraczając centralistyczne przewidywania. Nie nale y zapominać o jeszcze innym czynniku ró nicującym posiadaczy telewizora. Była nim płeć i rodzina. W 1962 r. zaledwie 20% abonentów stanowiły kobiety85. Powodem takiego stanu rzeczy była zapewne tradycyjna struktura rodzinna, w której to mą – głowa rodziny – pełnił rolę „posiadacza telewizora”. Proporcje te nie wiadczą zatem o tym, e kobiety rzadziej ledziły telewizyjne audycje. Co ciekawe, na ogólną liczbę abonentów jedynie 1% było osobami samotnymi, za 16% nie miało dzieci86. To najlepszy dowód na to, e mały ekran pojawił się na początku niemal wyłącznie w rodzinach. Problem ten będzie jeszcze poruszony w czę ci czwartej ksią ki. W interesującej nas dekadzie struktura abonentów była ci le uzale niona od dochodu, wykształcenia, miejsca zamieszkania czy pochodzenia. Mimo to, dane te nadal pozwalają nam twierdzić, e telewizja w Polsce lat 60. była zjawiskiem ulegającym umasowieniu i na pewno odgrywała rolę (mniejszą lub większą) w yciu zdecydowanej większo ci Polaków. 84 Komisja Prasy KC PZPR, Notatka w sprawie programu i pracy telewizji z 26 czerwca 1959 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1957-1959, sygn. 237/XIX-298, k.150. 85 A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 9. Źane te nie muszą być w pełni wiarygodne. 86 Tam e. 19 2.2. „Wydłużone głowy”, czyli odbiór TV Problem odbioru telewizji, w czysto technicznym sensie, jest w naszej analizie bardzo istotny, poniewa jego zbadanie pozwoli stwierdzić, jak głęboko w sensie technicznym to nowe medium mogło w latach 60. wpłynąć na ycie codzienne Polaków. Ponownie początek szóstej dekady XX w. wydaje się być dla tego zagadnienia przełomowy. W 1960 r. zasięg u yteczny telewizyjnych stacji nadawczych zaczął obejmować więcej ni połowę mieszkańców Polski (54,7%), choć przekładało się to jedynie na 22,5% obszaru kraju87. Niemniej osiągnięcie tego „społecznego kworum” umo liwia moim zdaniem mówienie o roli telewizji w yciu mieszkańców PRL. W następnych latach odnotowuje się bardzo szybki wzrost zasięgu u ytecznego. Lata 1962-68 Jan Łoboda postrzega jako drugi etap rozwoju odbioru, charakteryzujący się umasowieniem nowego rodka przekazu88. W 1963 r. ju ponad połowa obszaru Polski była objęta zasięgiem ( ok. 53%-55%), za dwóch na trzech Polaków mogło oglądać program. Rok pó niej XI muza była dostępna na niemal e na dwóch trzecich powierzchni kraju dla 77% ludno ci89. W 1965 r. liczby te wynosiły odpowiednio 63% i 78%, za w 1968 r. – 66% i 81%90. Rok 1970 przyniósł dalszy wzrost91. Źynamika rozwoju była zatem niezwykle silna. Jakie miejsce telewizja zajmowała w ród innych mediów? Wg ankiety OBOP-u, w 1964 r. 72% Polaków miało mo liwo ć oglądania programu. Wtedy jednak bardziej dostępne były inne media i rozrywkiŚ radio (96,4%), prasa (93,8%), kino (82,9%) oraz ksią ka (75%)92. Trzeba zauwa yć, e ankieta nie pokazuje tak naprawdę skali korzystania z wymienionych pozycji, tylko mo liwo ci. Program telewizyjny najłatwiej było odebrać w powiatach nizinnych, trudniej na wy ynach93. Z innych przyczyn (uprzemysłowienie), odbiór był najsilniejszy w pobli u du ych miast, gdzie powstawały stacje nadawcze oraz na ląsku94. Zasięg nadajników był niewielkiŚ na przykład powiaty kaszubskie nie mogły odbierać programu gdańskiego95. J. Łoboda, dz. cyt., s. 47. Tam e, s. 58. 89 A. Olcha (red.), Materiały statystyczne 1945-1964: informacja o działalno ci programowej 1964, Warszawa 1966, s. 241. 90 J. Łoboda, dz. cyt., s. 47. 91 A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury, Warszawa 1981, s. 218. 92 OBOP, Uczestnictwo w kulturze, Warszawa 1964. 93 „Radio i Telewizja”, nr 1, 1.01.1962. 94 J. Łoboda, dz. cyt., s. 73. 95 „Radio i Telewizja”, nr 1, 1.01.1962. 87 88 20 Nawet na obszarach miejskich sytuacja była trudna. Jerzy Rudzki zauwa ał, e „odbieranie telewizji na terenie Szczecina na większą skalę rozpoczęło się w zasadzie dopiero w 1961 r.”96, za boom na telewizory zaznaczył się nie wcze niej ni po 1964 r.97 Być mo e decydującym czynnikiem było skrajne poło enie geograficzne miasta. Nie mo na tego powiedzieć o Łodzi, a tymczasem jeszcze w 1968 r. TV Łódzka dysponowała tylko jednym wysłu onym nadajnikiem o mocy zaledwie 0,5 KW, obejmującym niewielki obszar 30-40 km98. Mimo wszystko sytuacja najgorzej wyglądała na wsi, a tak e, ogólniej, we wschodniej Polsce99. Nie zapominajmy poza tym, e nawet na obszarach objętych zasięgiem często nie mo na było „złapać” programu z powodu „przerw konserwacyjnych”, o których informuje wiele numerów „Radia i Telewizji”100, co dowodzi du ej skali zjawiska. Zasięg u yteczny wzrastał rzecz jasna poprzez wznoszenie nowych stacji nadawczych. Ka de otwarcie nowego urządzenia miało uroczystą oprawę, stanowiło element propagandy sukcesu komunistycznych władz. W prasie pojawiały się entuzjastyczne relacje z tych uroczysto ciŚ „W XVII rocznicę Wyzwolenia Bydgoszczy – 22 stycznia br. [1962 r.] – odbyła się w Trzeciewcu uroczysto ć przekazania do eksploatacji nowej telewizyjnej stacji nadawczej [...]. Ta nowa wielkiej mocy stacja telewizyjna została przekazana do eksploatacji o 3 lata wcze niej ni przewidywały to plany państwowe. Nowoczesny obiekt nadawczy z najwy szym w Polsce masztem kosztował ok. 30 mln zł.”101. Z kolei kilka lat pó niej mo na natrafić na reporta o mającym wkrótce powstać o rodku nadawczym w Łodzi, którego maszt o wysoko ci 360m. miał pobić poprzednie rekordy wysoko ci102. Trzeba przyznać, e liczba nadajników rzeczywi cie rosła do ć szybkoŚ w 1960 r. było ich tylko 9, jednak osiem lat pó niej – 28. W tym samym czasie liczba stacji retransmisyjnych wzrosła z 3 do 55103. Nie zmienia to faktu, e w porównaniu z najbardziej rozwiniętymi krajami zachodnioeuropejskimi rozwój ten prezentował się mizernie. Źo największego przełomu w rozwoju infrastruktury technicznej doszło między 1961 a 1962 r. Proces ten ukazuje tabela: 96 J. Rudzki, Zafascynowani telewizją...., s. 208. Tam e. 98 Radio i TV, nr 28, 7.07.1968. 99 J. Łoboda, dz. cyt., s. 73. 100 Np. nr 10, 4.03.1962. 101 „Radio i Telewizja”, nr 6, 4.02.1962. 102 „Radio i Telewizja”, nr 28, 7.07.1968. 103 J. Łoboda, dz. cyt., s. 57. 97 21 1961 r. 1962 r. 1963 r. 1964 r. Liczba stacji TV 9 16 17 18 % obszaru Polski pod zasięgiem 18 44,2 55 63 % ludno ci objętej zasięgiem 38 59,6 68 77 Na podst.: A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium..., s. 6. Bardzo ciekawie ustosunkowywali się do wzrostu odbioru TV politycy. Najczęstsza praktyka była taka, e na łamach prasy, w artykułach czy wypowiedziach, doskonale orientowali się oni w skali zjawiska, natomiast je li chodzi o prognozy i plany, stawali się niepoprawnymi optymistami, przynajmniej oficjalnie. W 1968 r. w analizach przed V Zjazdem PZPR poprawnie stwierdzono, e „zasięgiem telewizji objęte jest ok. 60% powierzchni kraju, zamieszkanej przez 75% ludno ci”104ś tak e stan z 1962 r. był dobrze znany105. Sam Sokorski zwierzył się w 1969 r. ze swego pesymizmu w sprawie przyszło ciŚ „nie mo na będzie jeszcze przez dłu szy czas odbierać tych programów [źurowizji i Interwizji – P. P.] nadawanych za pomocą sputników bezpo rednio z Kosmosu, bez stacji naziemnej, którą wybudujemy nie tak prędko”106. Wypowiedzi te kontrastowały z oficjalnymi, propagandowymi opracowaniami, w których przewa ał hurraoptymizm co do mo liwo ci rozwoju telewizji. Źobrze pokazują to projekty otwarcia programu drugiego i telewizji kolorowej. Otó plan pięcioletni 1960-1965 zakładał, e do 1965 r. 90% ludno ci kraju ma być objętych zasięgiem telewizyjnym. Jednocze nie jednak plan perspektywiczny, bardziej realistyczny, zakładał 70%, co okazało się wręcz niedocenieniem tempa wzrostu107. Źokument ten nie był jednak eksponowany. Za to w 1962 r. w politycznym artykule „10 lat Telewizji” na łamach „Radia i Telewizji” ogłaszanoŚ „w latach 65/66 przewiduje się wprowadzenie II programu telewizyjnego a tak e rozpoczęcie prac do wiadczalnych w zakresie emisji programów kolorowych”108. To tylko gołosłowna obietnica. W 1968 r. stwierdzano, e drugi program pojawi się za rok, następnie jednak przeło ono ten termin na 1970 r.109 Włodzimierz Sokorski wprowadził do tego nowego planu zastrze eniaŚ obiecał co prawda, e program II powstanie 1 wrze nia 1970 r., lecz miał on być nadawany wyłącznie na kanale 11, obsługiwanym przez Inwestycje radiowe i telewizyjne przed V Zjazdem, „Radio i Telewizja”, nr 39, 22.09.1968. „obecnie zasięg naszego programu obejmuje ok. 25% pow. kraju, zamieszkanej przez przeszło 50% ogólnej liczby mieszkańców”, „Radio i Telewizja”, nr 34, 19.08.1962. 106 W. Sokorski, Nowe Centrum TV, „ ycie Warszawy”, nr 160, 7.07.1969. 107 S. Miszczak, dz. cyt., s. 39. 108 Dziesięć lat Telewizji, „Radio i Telewizja”, nr 45, 4.11.1962. 109 „Radio i Telewizja”, nr 29, 14.07.1968. 104 105 22 słabe nadajniki. W wyniku tego mogło go oglądać zaledwie 25% ludno ci, głównie w du ych miastach. „Poza tym w przyszłym roku mo emy rozpocząć nadawanie w soboty i niedziele (po dwie godziny) eksperymentalnego programu telewizji kolorowej, odbieranej w kolorze tylko przez telewizory dostosowane do potrzeb telewizji kolorowej”110. Ogólne hasła nie przekładały się zatem w prosty sposób na rzeczywisto ć. Przeciętny Polak borykał się z problemem odbioru TV nie tylko na płaszczy nie stacji nadawczych czy masztów antenowych, ale równie we własnym domu, u ytkując antenę swojego odbiornika. Źo wyboru miał dwa rodzaje antenŚ pokojową i dachową (indywidualną lub zbiorową). Czę ciej wybierał tą pierwszą. Choć nie gwarantowała ona dobrego odbioru (bardzo częste zakłócenia, efekt „wydłu onych głów”, itp.), była po prostu tańsza. Źziałanie tych anten wietnie pokazał serial „Wojna domowa”Ś ojciec rodziny głównego bohatera Pawła zabraniał chłopcu oglądać miałych scen w filmach, wywołując zakłócenia w działaniu odbiornika. L. Pijanowski, autor poradnika telewidza z lat 60., dodaje: „tak zwane anteny pokojowe ró nych systemów (rozkładane, sprę ynowe i inne) wprawdzie umo liwiają odbiór programu, ale niemal z reguły obraz i d więk są znacznie gorsze ni przy zastosowaniu odpowiedniej anteny dachowej [...]. Poza tym antena pokojowa bywa niekiedy ródłem męczących zakłóceń odbioru programu”111. Narzekania na problemy techniczne to typowy wątek listów telewidzów nadsyłanych do Redakcji Łączno ci z Widzami Radiokomitetu lub odnotowywanych przez OBOP wypowiedzi. Jak donosił pewien robotnik z Opola, „w razie awarii czy innej przeszkody podajcie mo liwie jak najszybciej znany nam napis ‘Prosimy nie regulować odbiorników’. Je eli napis informacyjny oka e się zbyt pó no, odbiorca niepotrzebnie się denerwuje, czy znowu aparat nie nawalił”112. Jak w uogólniający sposób zauwa ał inny widz, tym razem inteligent, „w programie występują stałe zakłócenia, zniekształcenia obrazu oraz zaburzenia w fonii. Jedynie czysto wychodzi bardzo często nadawany obraz ‘Przepraszamy za zakłócenia’ oraz ‘Prosimy nie regulować odbiorników’. Jest dla nas niezrozumiałe, eby po tylu latach istnienia Polskiej Telewizji nie było odpowiednich fachowców w tej dziedzinie, którzy by natychmiast takim zakłóceniom zapobiegali”113. „ ycie Warszawy”, nr 160, 7.07.1969. L. Pijanowski, Telewizja na co dzień, Warszawa 1968, s. 11. 112 Wyniki ogólnopolskiego konkursu pod hasłem „Oceniamy program telewizyjny”, „Biuletyn Telewizyjny”, 89/1961, s. 21. W wielu cytatach pojawiających się w tej ksią ce zdarzają się błędy stylistyczne czy składniowe. Postanowiłem dla większej wierno ci epoce nie korygować tych błędów. 113 Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 10/1963, s. 64. 110 111 23 Szczególne zdenerwowanie budziło nagłe przerywanie audycji i przedłu ające się awarie. Pewna telewidzka pisałaŚ „bardzo podoba mi się program przygotowywany przez Telewizję, lecz co z tego, je eli nie mo emy go obejrzeć na ekranach naszych telewizorów? Widać tylko pięknie wypisane plansze ‘PrzepraszamyŚ przerwa na trasie łącz’, ‘Nie regulować odbiorników – usterki w nadawaniu itp.’. Co jest z Wami? Za co opłacamy po 40 złotych i kupując telewizor płacimy 10 i więcej tysięcy. Czy usterek nie mo na uregulować w czasie tak długiej przerwy przed lub między nadawanym programem?”114. Widok Polaka narzekającego na odbiór programu i majsterkującego przy domowej antenie to typowy obrazek lat 60. 114 Tam e, s. 91. 24 2.3. Między pralką a rowerem, czyli liczba telewizorów Jak wiemy, liczba telewizorów pokrywała się zgrubsza z liczbą abonentów. Warto jednak wskazać na kilka zjawisk z tym związanych. Zdaniem J. Łobody ju od 1958 r. mo na było mówić o masowej produkcji odbiorników telewizyjnych, co jest chyba przesadnym stwierdzeniem. W ka dym razie wyprodukowano ich wtedy 50 000, z czego... 400 sztuk przeznaczono na eksport115. Liczby te nie robiły wra enia nawet w tamtych czasach, zwłaszcza e radioodbiorniki miało wtedy ok. 5 mln. Polaków. Zupełnie inaczej było pięć lat pó niej, kiedy to liczba telewizorów (nowych i u ywanych) osiągnie milion (959 433 sztuki), podczas gdy w przypadku aparatów radiowych wzrost będzie niewielki (ok. 5 600 000 sztuk)116. Wcze niej liczby nie rosły tak szybko – w 1960 r. odnotowano 140 000 sztuk, za rok pó niej – 160 000117. Tak więc po raz kolejny data 1962 okazuje się być przełomowa. Podkre lmy raz jeszcze niezwykle du y przyrost odbiorników TV wobec do ć ustabilizowanej pozycji radia (większa liczba odbiorników radiowych wynikała z przyrostu demograficznego). W 1962 r. same Gdańskie Zakłady Radiowe wyprodukowały 110 000 nowych telewizorów, za łącznie na rynku pojawiło się prawie 300 000 nowych aparatów118. W latach 1962-65 liczba odbiorników telewizyjnych zwiększyła się o 233%119, przekraczając 2 miliony w 1965120. Telewizja uczciła ten fakt specjalnym programem zatytułowanym po prostu „2 000 000”, do którego zaproszono nabywcę 2 000 000 telewizora, a tak e nabywców odpowiednio 1 999 999 i 2 000 001 sztuki. Program uzyskał przychylną recenzję Argusa121. W 1967 r pisano ju o u ytkowaniu 2 900 000 aparatów122, rok pó niej – prawie 3 400 000, z czego 1\4 była jeszcze na gwarancji. Źekada lat 60. została uwieńczona J. Łoboda, dz. cyt., s. 86. A. Siciński, Ludno ć żórno ląskiego Okręgu Przemysłowego a telewizja i radio, Katowice 1967, s. 29. 117 F. Skwierawski, Ju pół miliona, „Radio i Telewizja”, nr 13, 25.03.1962. 118 Nowo ci radiowo-telewizyjne, „Radio i Telewizja”, nr 3, 15.01.1968. 119 A. Siciński, dz. cyt., s. 33. 120 Studia i prace statystyczne, nr 36, GUS, Warszawa 1971, s. 19-23. 121 L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 227. 122 Telewizory na wie , „Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968. 115 116 25 czteromilionowym telewizorem (co ósmy Polak miał swój własny aparat). Odsetek sztuk objętych gwarancją spadł jeszcze bardziej (529 000 sztuk)123. Ta ostatnia informacja pozwala stwierdzić, e Polacy w interesującej nas epoce korzystali z do ć starych odbiorników (co najmniej ponad rocznych) – zresztą okres gwarancyjny nie trwał długoś a pewną rolę mogła grać obecno ć nielegalnie u ytkowanych maszyn. Tendencję tą sygnalizowała ankieta sporządzona ju w 1963 r. Otó okazuje się, e 12% respondentów miało telewizor od 1958 r., 22% od 1959 r., 20% od 1960 r. Źla następnych lat odsetek spadałŚ od 1961 r. aparat posiadało 19% badanych, za od 1962 r. – 18%124. Nale y pamiętać o tej tendencji z początku lat 60., stojącej nijako pod prąd wobec boomu telewizyjnego. Ze skali tego „teleboomu” zdawali sobie sprawę ju współcze niś był on jaskrawo widoczny. Na łamach „Radia i Telewizji” w 1968 r. zauwa ano ju zjawisko odmienne od przed chwilą opisanegoŚ „telewizory znajdują ciągle nowych nabywców. W sklepach coraz czę ciej zjawiają się klienci kupujący nowy aparat, który ma zastąpić starą „Wisłę” czy „Rubina” sprzed dziesięciu, a czasem nawet piętnastu lat [choć długo ć eksploatacji szacowano przewa nie tylko na 5 lat! – P. P.]. Przemysł obiecuje w tym roku 490 tys. telewizorów, pochodzących z trzech wytwórni w Warszawie, żdańsku i Źzier oniowie”125. Ciekawy jest rozkład społeczny posiadaczy odbiorników. W 1962 r. 38% wła cicieli telewizora to robotnicy umysłowi i fizyczni126. 78% mieszkało w miastach, co ilustrowało znaczne zacofanie wsi w tym względzie (o wiele większe, ni w przypadku radia) 127. Sytuacja niewiele zmieniła się w 1967 r.Ś na 2 900 000 odbiorników tylko 600 000 u ytkowano na wsi128. Źwa lata pó niej, mimo pewnej poprawy, liczba telewizorów w miastach nadal była trzykrotnie wy sza129. Uogólniając, sytuacja ta była odbiciem struktury abonentówŚ im mniejsza urbanizacja, tym mniej aparatów, choć da się równie zauwa yć tendencję niwelowania ró nic miasto – wie . Prze led my, jakie miejsce w epoce żomułki przypadało telewizorowi po ród innych artykułów trwałego u ytku. Ankietę przeprowadzono na ląsku w 1963 r. Radio posiadało 92,3% lązaków, pralkę elektryczną – 71,8%, biblioteczkę – 46,7%, następny był wła nie ju odbiornik TV (45,9%). Mniej osób miało aparat fotograficzny, rower (tylko 123 Studia i prace statystyczne..., s. 19-23. A. Siciński, dz. cyt., s. 33. 125 Nowo ci radiowo-telewizyjne, „Radio i Telewizja”, nr 6, 4.02.1968. Cytat rodzi pewne zastrze eniaŚ owo piętnastoletnie u ytkowanie odbiornika oznaczałoby, e zakupiono go w 1953 r., co było rzadko cią. 126 A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 426. 127 A. Siciński, dz. cyt., s. 29. 128 „Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968. 129 A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 283. 124 26 28,9% !), adapter, odkurzacz, motocykl, lodówkę (zaledwie 9,2%) oraz magnetofon 130. Od tych wszystkich przedmiotów telewizor był bardziej popularny, bardziej dostępny. Stał się sprzętem towarzyszącym codziennemu yciu Polaka (a przynajmniej lązaka) czę ciej, ni np. rower czy odkurzacz. Wydaje się, e przyczyn tego fenomenu nale y szukać nie tylko na płaszczy nie materialnej, ale równie mentalnej czy kulturowejŚ być mo e zinternalizowanie potrzeby telewizji było silniejsze ni pragnienie posiadania lodówki, której najszerzej pojmowane funkcje były w porównaniu z telewizorem o wiele bardziej ograniczone. 130 J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 68-69. 27 2.4. „Gioconda” i „Szmaragd”, czyli modele telewizorów Pierwszym produkowanym w PRL aparatem telewizyjnym była, jak ju wiemy, „Wisła”, czyli kopia wycofanego ju z u ytku radzieckiego modelu „Awangard” 131. W 1956 r. oddano do u ytku 2 229 sztuk tej marki. Było to olbrzymie, lecz o małej przekątnej ekranu pudło, wa ące grubo powy ej 30 kg. Wkrótce pojawił się model „Wisła B”, po nim – „Belweder” oraz „Belweder II”( w 1958 r. wypuszczono 55 000 sztuk). Początek lat 60. przywitały nowe markiŚ „Jantar”, „Turkus”, „Szmaragd”, „Wawel”132. wie o uruchomiony zakład produkcyjny „Źiora” wyprodukował w 1962 r. 10 000 telewizorów „Aladyn”, wa ących „tylko” 28 kg.ś z kolei Warszawskie Zakłady Telewizyjne wypu ciły w tym roku 130 000 „Szmaragdów”, 40 000 „Waweli”, za żdańskie Zakłady Radiowe – 110 000 „Neptunów”133. Najpopularniejszym modelem 1962 r. był „Szmaragd 901” ( o przekątnej 17’). Rok pó niej pojawił się „nowoczesny” „Koral”, który mógł pochwalić się 17-calową przekątną i wagą „zaledwie” 25 kg. Obok niego mo na te było nabyć „Pegaza” 134. W kolejnych latach produkowano jeszcze aparaty marki „Opal”, „Ametyst” i „Lauzuryt”135, a tak e luksusową „żiocondę”136. Nie zapominajmy poza tym o minimalnym, ale jednak istniejącym eksporcie i nieco wy szym imporcieŚ w 1962 r. Polska zakupiła w sumie kilka tysięcy „Rekordów” z NRŹ, „Lotosów” z Czechosłowacji oraz aparatów „Alba Regia” z Węgier 137. Z kolei przykładowo w 1968 r. nastąpił niewielki import odbiorników „Balaton” i „Mona Lisa”138. Przedstawmy jeszcze najpopularniejsze rozmiary ekranów. 54% Polaków posiadało telewizory 14 calowe i mniejsze, 41% - 17 calowe, tylko 4% miało odbiorniki 21 calowe i większe139. Małych aparatów było najwięcej rzecz jasna z racji najni szej ceny. Czynnik ekonomiczny był jak widać dla Polaków wa niejszy od chęci podniesienia komfortu oglądania poprzez zakup lepszego i większego telewizora. A. Kozieł, dz. cyt., s. 20. F. Skwierawski, Ju pół miliona, „Radio i Telewizja”, nr 13, 25.03.1962. 133 „Radio i Telewizja”, nr 3, 15.01.62. 134 F. Skwierawski, Ju pół miliona, „Radio i Telewizja”, nr 13, 25.03.1962. 135 „Radio i Telewizja”, nr 19, 5.06.1968. 136 „Radio i Telewizja”, nr 6, 4.02.1968. 137 Rynek radiowo-telewizyjny w sezonie jesienno-zimowym, „Radio i Telewizja”, nr 41, 7.10.1962. 138 „Radio i Telewizja”, nr 6, 4.02.1968. 139 A. Siciński, dz. cyt., s. 33. 131 132 28 2.5. Wódka lub abonament, czyli koszty związane z użytkowaniem TV 2.5.1. Telewizor Ile w Polsce lat 60. kosztował odbiornik telewizyjny? Czy dla przeciętnego Polaka była to suma du a, czy nie? Pozytywna odpowied na to pytanie wydaje się pewna, choć w 1959 r. obni ono ceny odbiorników ( rednio o 9%) i wprowadzano ratalny system sprzeda y140. Cena telewizora zale ała od marki. Nowo ć rynku w 1962 r., aparat „Aladyn”, sprzedawano w cenie 9 000 zł141. „Szmaragdy” kosztowały tyle samo, co po wiadcza L. Pijanowski142. Źro sze były „Wawele” – 11 500 zł. Najmniej płaciło się za „Neptuna”, bo „tylko” 6 000 zł143. U ywane telewizory wcale nie kosztowały znacząco mniej. W „ yciu Warszawy” natrafiłem na ogłoszenie, w którym pewna osoba, sprzedając większo ć wyposa enia domowego, proponowała równie odbiornik „Orion Star” a za 10 000 zł144. Cena ta wyda się bardziej zrozumiała w obliczu faktu, e był to telewizor nowoczesny, 23 calowy. Trudno ocenić przeciętną cenę u ywanych odbiorników, jako e ogłoszenia o ich sprzeda y trafiały się nader rzadko. Pojawiały się niekiedy w rubryce „Źrobne”, głównie w wydaniach weekendowych „ ycia Warszawy”. Jednak e zdarzało się to zaledwie raz na kilkadziesiąt ogłoszeńś w jednym roku zebrałoby ich się grubo poni ej setki – i to zarówno w przypadku 1962, jak i 1969 r.145 Jest bardzo charakterystyczne, e w zdecydowanej większo ci tych drobnych ogłoszeń telewizor nie był sprzedawany osobnoŚ towarzyszyły mu inne meble czy urządzenia domowe – np. „Sprzedam telewizor ‘Orion’ 23 cale, lodówkę ‘Catex’ pojemno ć 240 litrów, maszyna do szycia wieloczynno ciowa ‘Licznik’ oraz meble, tel.Ś 19-73-77”146. Inny autor ogłoszenia oferował „telewizor, pralkę, maszynę do szycia i serwantkę”147. Co ciekawe, dokładnie ten sam zestaw pojawił się u jeszcze jednego ogłoszeniodawcy148. 140 K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., op. cit., s. 51. „Radio i Telewizja”, nr 3, 15.01.1962. 142 L. Pijanowski, Wyznania telewidza po roku 1961, „Żilm”, nr 1, 7.01.1962. 143 „Radio i Telewizja”, nr 3, 15.01.1962. 144 „ ycie Warszawy”, nr 160, 7-8.07.1969. 145 „Telewizor ‘Wisła’, ‘Oktawię Super’ z radiem – sprzedam”ś tel. 20-21-75, „ ycie Warszawy”, nr 239, 78.10.1962ś „Telewizor ‘Record’, kuchnia elektryczna – u ywane”, „ ycie Warszawy”, nr 166, 7-8.07.1969. 146 „ ycie Warszawy”, nr 232, 28-29.09.1969. 147 „ ycie Warszawy”, nr 166, 7-8.07.1969. 148 „telewizor, serwantkę, pralkę, maszynę do szycia”, „ ycie Warszawy”, nr 190, 10-11.08.1969. 141 29 Jak widać, propozycje sprzeda y wynikały prawdopodobnie z przymusu, związane były z wyprzeda ą całego wyposa enia mieszkania, wynikającą być mo e z trudno ci finansowych wła ciciela, czynników losowych (wyjazd, przeprowadzka). Ogłoszenia drobne dobitnie pokazują, e Polak nie chciał się rozstawać z raz kupionym telewizorem. 2.5.2. Antena Jak ju było wspomniane, Polacy z przyczyn oszczędno ciowych masowo zaopatrywali się w anteny pokojowe, co pozwalało uniknąć kosztów instalacji anteny dachowej. A były one niemałe. W 1965 r. trzeba było na nią wydać 420 zł., trzy lata pó niej 418 zł., a w 1970 ju 405149. Obserwujemy więc niewielką obni kę ceny, co mo e po rednio dowodzić stałego upowszechniania telewizji. Jak pokazuje relacja z uroczysto ci przekazania do eksploatacji stacji nadawczej w Trzeciewcu, równie tak wielkie inwestycje były czasem bezpo rednio finansowane przez społeczeństwo. Wartą 30 000 000 zł. stację w połowie opłacili mieszkańcy Pomorza150. Ciekawą byłaby odpowied na pytanie, w jaki sposób odbywało się to finansowanie – mo e okre lenia u yte w artykule były skrótem my lowymś mo e chodziło o podatki – mo liwo ci jest wiele. Przyjmując jednak tę informację za wiarygodną, nale y stwierdzić niezwykle silną determinację Pomorzan w chęci włączenia się w grono telewizyjnego audytorium. Żakt ten mo na prawdopodobnie uogólnić na ogół społeczeństwa. 2.5.3. Abonament Stałą opłatę za u ytkowanie programu TV wprowadzono wraz z obowiązkiem rejestracji telewizorów w pierwszych miesiącach 1957 r. Początkowo, a do 1960 r., państwo musiało dopłacać do ka dego programu. Rok ten, otwierający interesujący nas okres, przyniósł jednak przełom. Odtąd, dzięki abonamentom, zaczęto uzyskiwać nadwy ki, które z czasem sięgnęły wielu milionów złotych151. W 1964 r. zysk netto wynosił ju ponad 100 mln. złotych, choć jednocze nie znacznie wzrastał koszt realizacji programów (30%-35% rocznie na początku dekady)152. 149 Studia i prace statystyczne, nr 36, GUS, Warszawa 1971, s. 26-27. „Radio i Telewizja”, nr 6, 4.02.1962. 151 J. Łoboda, dz. cyt., s. 86. 152 A. Kozieł, dz. cyt., s. 54. Wg innych danych zysk ten był jeszcze większy i miał w 1962 r. wynosić prawie 175 mln (390 mln. wpływów z abonamentu przy 217 mln. nakładów i kosztów), a rok pó niej – 250 mln. (odpowiednio 530 mln. i 281 mln.), Biuro Prasy KC PZPR (?), Od III do IV Zjazdu PZPR. Telewizja [1964 r.]; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1964, sygn. 237/XIX-134, k. 96. 150 30 W szóstej dekadzie XX w. wysoko ć abonamentu nie ulegała zmianom i wynosiła 40 zł. (abonament radiowy był zdecydowanie ni szyŚ 15 zł.)153. Co ciekawe, ju w momencie wprowadzenia opłaty zdarzały się coraz częstsze przypadki unikania rejestracji i płacenia abonamentu. Pod koniec lat 50. inspekcje ministerstwa łączno ci wykrywały ok. 1 500 takich wykroczeń rocznie154. Stało ć abonamentu denerwowała często telewidzów. Podczas „zimy stulecia” z przełomu 1962 i 1963 r. do Redakcji Łączno ci z Widzami Radiokomitetu nadesłano du ą liczbę listów domagających się obni enia o połowę opłaty za u ytkowanie telewizora w związku ze skróceniem czasu emisji, energetycznych155. Podobne głosy pojawiały się te wynikającym z trudno ci pó niejŚ sugerowano, e ni szy abonament lepiej odpowiadał jako ci audycji156. 2.5.4. Naprawy W bardzo często zdarzające się naprawy odbiorników równie było trzeba zainwestować znaczące nieraz sumy. żwarancja wcale nie zwalniała z kosztów reperacji, które wahały się między 140 zł. (1965 r.), a 180 zł. (1968 r.)157. Naprawa telewizorów nieobjętych gwarancją była mniej więcej 40 zł. dro sza158. Drobniejsze usterki usuwano za kilkadziesiąt złotych159. Mo na tu zaobserwować podobną tendencję, jak w przypadku antenŚ ceny nieznacznie spadły między 1960 a 1970 r. 2.5.5. Drogo czy tanio Spróbujmy osadzić powy sze liczby w rzeczywisto ci PRL okresu gomułkowskiego, by móc ocenić, czy w oczach Polaka lat 60. telewizja była drogą czy tanią rozrywką. Wszystko wskazuje na tą pierwszą mo liwo ć. Przemawiają za nią nawet fragmenty wypowiedzi W. Sokorskiego, w którego interesie nie le ało przecie narzekanie na ceny. Mimo to zauwa ałŚ „człowiek kupując aparat za cię kie pieniądze i płacąc kilkadziesiąt złotych miesięcznie tytułem abonamentu, chce mieć pełne zadowolenie, gdy siądzie wieczorem przed ekranem”160. Przewodniczącemu wtórował L. PijanowskiŚ „telewizor jest bardzo kosztowny – je li ju go kupili my, nie starajmy się zaoszczędzić paręset złotych i 153 Ceny 1969, GUS, Warszawa 1970. A. Kozieł, dz. cyt., s. 20. 155 Np. Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 3/1963, s. 41. 156 Np. tam e, 3/1964, s. 63. 157 Studia i prace statystyczne..., s. 19-23. 158 Tam e. 159 Ankieta ZURiT-u, „Radio i Telewizja”, nr 15, 8.04.1962,. 160 „Radio i Telewizja”, nr 11, 11.03.1962. 154 31 zaopatrzmy się od razu w antenę dachową”161. Takie narzekanie mogło oczywi cie wynikać z chęci przypodobania się społeczeństwu, trudno jednak przypuszczać, by nie miało ono oparcia w rzeczywistych nastrojach. Uwidaczniają je listy telewidzów, w których często przy narzekaniu na jako ć programu poruszano wątek trudów i wyrzeczeń związanych z zakupem odbiornika. Niemniej jednak ten pesymistyczny obraz moderują w pewnym stopniu dane liczbowe. Mimo realnie niewielkiej sile nabywczej, ludzie masowo zaopatrywali się w odbiorniki (431 000 w 1965 r., 506 000 w 1969 r.), instalowali lepsze lecz dro sze anteny dachowe (odpowiednio 280 000 i 344 000), choć w zdecydowanej większo ci czynili to tylko bogatsi mieszkańcy miast162. Czy tendencja ta dowodzi przystępno ci cenowej telewizji? Raczej nie, dowodzi ona przede wszystkim skali zapotrzebowania społecznego i silnej internalizacji potrzeby kupna nowego gad etu. Zjawisko to wietnie ilustruje wypowied czytelnika „Radia i Telewizji” z 1962 r.Ś „otrzymałem ostatnio nagrodę, ona trochę zaoszczędziła – i kupili my telewizor”163. Zauwa my, e zakup odbiornika wymagał pewnego po wieceniaŚ konieczno ci oszczędzania i rezygnacji z innego wykorzystania otrzymanej nagrody. Mimo to potrzeba zakupu była silniejsza. Wysoko ć kosztów u ytkowania TV najlepiej widać w zestawieniu z cenami innych artykułów. I tak na przykład pół litra czystej wódki kosztowało w 1962 r. dokładnie tyle samo, co abonament; kilogram szynki – nieco dro ej (70 zł.)164. Siedem lat pó niej produkty te były dro sze (odpowiednio 55 i 90 zł.), abonament za się nie zmienił. Warto jednak zaznaczyć, e w tym okresie taka sama pozostawała tak e cena biletu kinowego, która, w zale no ci od techniki wy wietlania (film zwykły, panoramiczny), wynosiła 8 lub 12 zł165. Za odpowiednik warto ci abonamentu mo na więc było pój ć cztery razy do kina. Nie trzeba dodawać, e w przeciągu miesiąca widz mógł w telewizji obejrzeć o większą liczbę filmów – nawet w realiach jednego programu, trudno ci technicznych i krótkiego czasu nadawania. Źo ć bliskie cenowo odbiornikowi TV były w latach 60. takie produkty, jak motorower „Komar”, który jednak kosztował trochę mniejŚ 4 500 zł. Znacznie tańszy od najprostszych nawet modeli aparatu telewizyjnego był odkurzacz, za który płaciło się 1 150 zł. Nieco większa była cena szafy (ok. 2 000), kompletu mebli kuchennych (2 200). W cenie L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 11. Studia i prace statystyczne.... 163 „Radio i Telewizja”, nr 1.01.1962. 164 Statystyka cen 1961, 1962, GUS, Warszawa 1964. 165 Ceny 1969, GUS, Warszawa 1970. 161 162 32 większej od najdro szych telewizorów mo na było kupić skuter „Osę” (17 000 zł.)166. Mo na zatem stwierdzić, e telewizor mie cił się w ówczesnych kategoriach towarów luksusowych, ale nie tych najdro szych i przez to niedostępnych. Źla porównania wypada stwierdzić, e przeciętny dochód roczny robotnika w 1963 r. wahał się w granicy 13 000 zł., a na przykład pracownika umysłowego – 16 000167. Zatem w uproszczeniu mo na powiedzieć, e telewizor dla przeciętnego Polaka stanowił równowarto ć co najmniej kilkumiesięcznej pensji. Była to poka na suma, jednak e biorąc pod uwagę istnienie systemu ratalnego trzeba zaznaczyć, e nie stanowiła ona bariery nie do przej cia, czego dowodził gwałtowny wzrost zakupów odbiorników. Raz jeszcze powtórzmy jednakŚ wzrost ów wynikał przede wszystkim z ogromnego zapotrzebowania społecznego, a nie przystępno ci cenowej. Telewizor był drogi, ale koniecznie chciano go mieć. 2.5.6. Telewizja kolorowa Telewizja kolorowa, w przeciwieństwie do czarnobiałej okazała się za droga dla społeczeństwa polskiego końca szóstej dekady XX w. „W sensie technicznym nie jest to [nadawanie w kolorze – P. P.] dla nas problem. Natomiast dla widza problemem staje się aparat telewizji kolorowej, który po pierwsze musi być drogi, po drugie przemysł nasz nie przystąpi do produkcji własnych aparatów wcze niej ni w 1972\73 r.” – komentował W. Sokorski168. Tak e dopiero na następne dziesięciolecie przewidywano upowszechnienie odbioru programu drugiego, ale za wysoką cenę 300 zł169. Zarówno społeczeństwo, jak i gomułkowskie władze nie były jeszcze pod względem materialnym gotowe przej ć do następnego etapu rozwoju mediów masowych. Polacy lat 60. byli za biedni, by móc sobie pozwolić na kolor i drugi program. 2.5.7. Zyski Telewizja w jeden jedyny sposób mogła przeciętnemu mieszkańcowi kraju przynie ć wymierny, materialny zysk – poprzez teleturniej. Uczestnictwo i wygrana w tego typu programie mogła dostarczyć naprawdę du ych sumŚ główna nagroda w najdro szym wtedy polskim teleturnieju, „Wielkiej żrze”, wynosiła a 25 000 zł170. Kwota ta wielokrotnie zwracała koszt nabycia telewizora. 166 Statystyka cen 1961...; Ceny 1969.... Statystyka cen 1961.... 168 W. Sokorski, Nowe Centrum TV, „ ycie Warszawy”, nr 160, 7.07.1969. 169 Tam e. ródło nie precyzuje czy chodziło o opłatę roczną czy miesięczną. 170 L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 194. 167 33 2.6. Wzywamy „Ogniwo”, czyli naprawy telewizorów Jak ju zaznaczali my, typową cechą telewizora lat 60. było jego częste psucie się. W 1965 r. naprawiono 1 681 200 sztuk objętych gwarancją, a 1 475 000 bez gwarancji. Trzy lata pó niej zreperowano ogółem prawie 4 mln. aparatów, za w 1970 r. ju 4 300 000171. Tak wielkie liczby mogą dzisiaj dziwić, jednak e dla ówczesnych ludzi nie było to niczym nadzwyczajnym. Poza tym dany telewizor nierzadko psuł się wielokrotnie, co podbijało statystyki. Dziennikarz Żranciszek Skwierawski beznamiętnie stwierdzał w 1962 r., e na ka de 1000 telewizorów gwarancyjnych przypadało 1200-1400 napraw. „W praktyce oznacza to, e niektóre telewizory odwiedzają warsztat naprawczy w pierwszym okresie eksploatacji kilka razy, inne raz, jest te wiele takich aparatów, które przez szereg lat w ogóle tam nie trafiają”172. Ów „szereg” lat oznaczał przewa nie, jak ju było wspomniane, okres pięcioletni. Następna uwaga dziennikarza miała ju funkcje propagandoweŚ „porównując jako ć nowych telewizorów z zagranicznymi, nale y stwierdzić, e nie jest wcale tak le, chocia większym zaufaniem na rynku cieszą się aparaty z importu”173. I nic dziwnego – po prostu były lepsze. Przeglądając ogłoszenia drobne w „ yciu Warszawy” mo na spostrzec, e w rubryce „Ró ne” ogłoszenia dotyczące napraw telewizorów często zajmowały prawie 50% całej rubrykiś zawsze było ich kilka w numerze zwykłym, a kilkana cie w weekendowymś i to zarówno w roczniku 1962, jak i 1969. Źowodziło to faktu, e po pierwsze odbiorniki bardzo często się psuły, a po drugie – były na tyle drogie, e bardziej opłacało się naprawiać nawet powa ne uszkodzenie, ni kupić nowy aparat. wiadczyła te o tym du a liczba poradników na rynku wydawniczym, pokazujących, jak usunąć drobne usterki w domu, bez konieczno ci wzywania specjalisty. Znacząca liczba ogłoszeń nie wiązała się jednak z istnieniem gęstej sieci zakładów naprawczych. Jedna firma potrafiła reklamować się kilkana cie, a nawet kilkadziesiąt razy, jak na przykład zakład na ul. Wilczej w 1962 r. („Aby telewizor natychmiast naprawić telefonujemy 808-16. Zakład telewizyjny. Wilcza 54 A. Instalujemy anteny”174), czy nijaki Kucharzewski w osiem lat pó niej („ATV – pogotowie radiotelewizyjne, tel. 33-86-51 lub 29 07 75. Kucharzewski. Dy ur niedzielny”175). Typowe ogłoszenie zachwalało szybko ć usługi, 171 Studia i prace statystyczne..., s.19-23. F. Skwierawski, Ju pół miliona, „Radio i Telewizja”, nr 13, 25.03.1962. 173 Tam e. 174 „ ycie Warszawy”, nr 306-308, 23-26.12.1962. 175 „ ycie Warszawy”, nr 232, 28-29.09.1969. 172 34 działanie równie w niedzielę, dodatkową mo liwo ć zainstalowania anteny176. Mogło to oznaczać, e widzowie byli zainteresowani wła nie natychmiastową naprawą. Czy by nie mogli ju długo wytrzymać bez telewizora? Równie w karykaturach dotyczących wiata telewizji z interesującego nas okresu często pojawiał się osobnik naprawiający telewizory, co wiadczyło o powszechno ci i powszednio ci zjawiska177. Mimo du ej ilo ci napraw i sporej liczby ogłoszeń, rynek usług radiowotelewizyjnych, jak zresztą ka dych innych w komunistycznej Polsce, był daleko w tyle za zapotrzebowaniem społeczeństwa i stawał się przedmiotem nieustannej krytyki oraz ródłem irytacji przez cały okres lat 60. Ponownie sytuacja wyglądała najgorzej na wsi, gdzie po prostu brakowało punktów naprawczych. Na przykład na Wybrze u „nie wystarczą bowiem odległe warsztaty w żdańsku lub w źlblągu”178. Źo kupna odbiornika „nie zachęca te ciągle jeszcze nieodpowiednia jako ć tego sprzętu, zbyt częste psucie się odbiorników i kłopoty związane z ich naprawą, co szczególnie dotkliwie odczuwają mieszkańcy wsi”179. Osobną sprawą był dotkliwy brak czę ci. wietnie stan ten pokazuje karykatura, która przedstawia kobietę, pytającą mę aŚ „– Dlaczego kupiłe drugi telewizor? – To na zapasowe czę ci”180. Redaktorzy „Radia i Telewizji” zastanawiali się, jak rozwiązać te palące problemy. Zaproponowano „utworzenie ruchomych warsztatów w samochodach, docierających do ka dej wsi”181, co pozostało jednak pobo nym yczeniem. Trudno zresztą wyobrazić sobie realizację takiego projektu. żazeta informowała ponadto o działaniach władz, mających na celu zmniejszenie skali problemuŚ „placówki naprawcze ZURiT-u zostały zorganizowane we wszystkich miastach wojewódzkich i powiatowych oraz w około 200 miejscowo ciach poni ej powiatu. Te wła nie punkty nastawione są głównie na obsługę klientów wiejskich. Jednak e sieć ta ciągle jeszcze nie zaspokaja stale rosnącego zapotrzebowania na usługi w małych miasteczkach i na wsi”182. Trudno, by 200 warsztatów mogło odsłu yć wszystkie telewizory na wsi! „W tych warunkach wielu posiadaczy telewizorów musi się udawać do odległego np. „Aby aparat telewizyjny, radioodbiornik szybko naprawić, wzywamy ‘Ogniwo’, telefon – 20-31-10”, „Aby aparat telewizyjny, radiowy, samochodowy naprawić, telefonować – 9 34 64 ‘Radiotelewizja’. Instalujemy anteny”, „ ycie Warszawy”, nr 302, 20.12.1962ś „Abonenci telewizji – naprawy tel. 23-21-50. Gwarancja Bursiak”, „Aby telewizor naprawił Piszczelski, telefonujŚ 34 35 27”, „ATT pogotowie telewizyjne 21-60-60 lub 23 13 52. Kwiatkowski dy ur niedzielny”, „ ycie Warszawy”, nr 232, 28-29.09.1969. 177 np. „Żilm”, nr 1, 6.01.1962Ś – Źlaczego pan mnie wzywał? Przecie wszystko jest w porządku! – Tak?... A program?!. 178 „Radio i Telewizja”, nr 1, 1.01.1962 179 Telewizory na wie , „Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968. 180 „Radio i Telewizja”, nr 32, 19.08.1962. 181 „Radio i Telewizja”, nr 1, 1.01.1962. 182 Telewizory na wie , „Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968. 176 35 miasta powiatowego, co wią e się z powa ną stratą czasu i znacznymi kosztami transportu [...]. Źu ym powodzeniem na wsi cieszą się równie tzw. skrzynki zgłoszeń, do których klienci posiadający uszkodzone telewizory, wrzucają swe adresy. Na podstawie tych zgłoszeń, w okre lone dni tygodnia, ekipa ZURiT-u dokonuje napraw w domu lub zabiera aparaty do placówki”183. Mo na mieć wątpliwo ci, czy system ten działał sprawnie i bez zakłóceńś w końcu w komunistycznej rzeczywisto ci krytyka danego zjawiska nie mogła przekroczyć ci le okre lonych ram. W ka dym razie cytat ten dowodzi, jak bardzo mieszkańcy wsi chcieli mieć sprawne telewizory, kosztujące w końcu niemałe pieniądze. Źeterminacja w tej dziedzinie po raz kolejny przekonuje o istnieniu w latach 60. silnego zapotrzebowania społecznego na nowe medium. 183 Tam e. 36 3. PROGRAM KONTRA TELEWIDZ 3.1. „Kaczor do wynajęcia”, czyli program telewizyjny Pozostawmy teraz stronę techniczną i zajmijmy się samym programem TV. Co Polak lat 60. mógł oglądać w telewizji? Problem ten zostanie przeanalizowany w dwóch okresachŚ w 1962 i 1968-1969 r. Po ogólnej charakterystyce ukazane zostaną reprezentatywne przykłady programu z dnia powszedniego i niedzieli pory letniej, kiedy to mniej ludzi oglądało TV, oraz w okresie jesieni, gdy długie wieczory i brzydka pogoda zachęcały do włączenia odbiornika. Przedstawimy równie przykład programu wiątecznego, by w ten sposób mo liwie najszerzej uchwycić wszelkie wariacje programowe ze względu na dzień tygodnia, porę roku, okazję i scharakteryzować politykę programową władz telewizyjnych. Streszczając analizę kształtowania i koordynacji programu TV dokonaną przez A. Kozieła na podstawie zarządzenia Radiokomitetu z 1960 r. stwierd my, e od początku lat 60. decydującą rolę w kreowaniu polityki programowej odgrywał Zespół Programu Telewizyjnego Radiokomitetu. Składał się on z Sekretariatu Biura Koordynacji i Emisji, Biura Ekonomiczno-Prasowego oraz kilku działów (realizacji, dyspozytury, obsługi planu i aktora, produkcji warsztatowej i archiwów programowych) i Naczelnych Redakcji (Źzienników Telewizyjnych, Programów Publicystycznych i Reporta y, Programów Popularnonaukowych i O wiatowych, Programów Źziecięcych, Literatury i Źramatu, Publicystyki Kulturalnej, Programów Rozrywkowych i Muzycznych, Programów Filmowych)184. Redakcje te wraz z Biurem Ekonomiczno-Prasowym musiały do siódmego dnia danego miesiąca zło yć w Wydziale Koordynacji propozycje tematów do realizacji w przeciągu najbli szych dwóch miesięcy. Na podstawie tej dokumentacji Wydział, uzgadniając szczegóły z Redakcjami i działem produkcji, zestawiał ramówkę miesięczną. Była ona następnie uzupełniana o propozycje filmowe i audycje regionalne. W końcu danego miesiąca ostateczny projekt omawiało Kolegium Programowe, a zatwierdzał Źyrektor Programowy, A. Kozieł, dz. cyt., s. 58-59ś Komitet ds. Radiofoniii „Polskie Radio”, Zarządzenie nr 3/60 w sprawie organizacji Zespołu Programu Telewizyjnego wraz z załącznikiem. Warszawa, dnia 13 stycznia 1960 r.ś AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-299, k. 60-63. 184 37 który miał równie wyłączne prawo dokonywania zmian i przesunięć w ramówce 185. Ten sztywny plan programowy bywał nieustannie modyfikowany z powodu częstych awarii technicznych czy niespodziewanych transmisji. 3.1.1. 1962 Jak ju wiemy, telewizja lat 60. to monopol jednego kanału. W 1962 r. nagrano łącznie 5016 godzin programu, z czego prawie 2000 na ywo ( w roku 1958 – 3219 godzin, 1282 na ywo)186. Audycje w dni powszednie nadawano dopiero od 17-18.00ś trwały przewa nie do 22.00, więc w sumie nie więcej ni 4-5 godzin. Program był mało urozmaicony, składał się z kilku, wyjątkowo kilkunastu pozycji. Między 17.00 a 19.00 emitowano film lub stałe audycje, jak na przykład „Pegaz” (w poniedziałki i piątki). O 19.30 zawsze nadawano „Źziennik TV”. Źopiero po nim wy wietlano „Źobranockę” – i to nie codziennie. Pó na pora nadawania tej ostatniej audycji była częstym motywem narzekań telewidzów. Pasmo wieczorne rozpoczynało najczę ciej (ale nie codziennie) „Tele-źcho”, po którym następował film, kończący program. Nie przedstawiano programu dnia czy programu na jutro. Źo stałych audycji wieczornych zaliczał się poniedziałkowy Teatr Telewizji czy te czwartkowy teatr sensacji „Kobra”. Schemat programowy bywał często zmieniany przez transmisje sportowe czy relacje z uroczysto ci państwowych. Źu ą rolę odgrywały te transmisje z koncertów źurowizji i Interwizji (powołanej w styczniu 1960 r. przez Radę Administracyjną Międzynarodowej Organizacji Radia i Telewizji)Ś Polska transmitowała najwięcej tego typu audycji w całym bloku wschodnim187. Od listopada zaczęto emitować rano kilka razy w tygodniu krótkie programy edukacyjne, przeznaczone dla szkół. Program niedzielny był dłu szy, prawie całodniowy, jednak z obowiązkową przerwą koło południa (czy sankcjonowano tym samym powszechny zwyczaj uczestnictwa społecznego we mszach więtych?). Stały punkt stanowiły w nim audycje rozrywkowe, filmy, „Źisneyland” i „Sportowa Niedziela”. Podajmy teraz konkretne przykłady, zró nicowane pod względem przyjętych powy ej kryteriów. Przedstawione programy telewizyjne zostaną zacytowane zgodnie z pisownią ródła, bez poddania ich obróbce stylistycznejŚ pozwala to zobaczyć styl prezentowania tego typu informacji, które nieraz daleko odbiegały od dokładno ci. Tam e. J. Łoboda, dz. cyt., s. 112. 187 Tam e. 185 186 38  roda, lato 17.15 – „W 50-lecie Muzeum im. Puszkina w Moskwie”. Sprawozdanie z Wystawy Grafiki na drzewie. Transmisja z                   Moskwy. 17.50 – „Droga do Yellow Sky” – film fabularny prod. USA (dozwolony dla młodzie y). 19.30 – Dziennik TV. 20.00 – Wszechnica TV „Obrazki z ZOO” – transmisja z ogrodu botanicznego w Warszawie. 20.30 – „Drzewko mądro ci” – teleturniej. 21.05 – „Peryskop” – magazyn aktualno ci ze wiata pod redakcją Tadeusza Kurka. Na zakończenie programu – ostatnie wiadomo ci188. Niedziela, lato 9.15 – „Warzywnictwo w naszej gospodarce” program próbny Telewizyjnego Kursu Rolniczego. 10.00-13.40 – „Znak Zorro” – film seryjny prod. USA. 14.35 – Program dla dzieci: 1) – „Mi z okienka”, 2) – film krótkometra owy. 15.00 – Niedzielna biesiada z Poznania. 15.35 – Z cyklu „Muzyka dla ciebie” – koncert muzyki popularnej i rozrywkowej z Poznania. 16.20 – „Jeszcze raz o targach” z Poznania. 16.35 – „Przygody Chip i Dale” film z serii „Disneyland”. 17.25 – „Parada kłamców i blagierów” – teleturniej. 18.20 – Sprawozdanie sportowe. 19.45 – Dziennik TV. 20.15 – Sportowa Niedziela. 20.45 – „Kłopotliwe alibi” - film fabularny prod. franc. (dozwolony od lat 16). 188 „ ycie Warszawy”, nr 157, 4.07.1962. 39      Na zakończenie programu – wiadomo ci sportowe189. roda, jesień 9.55 – Program dla szkółŚ Chemia (kl. VII, IX) – bańki z piasku. 10.25-17.30 – Przerwa. 17.30 – „Klub Myszki Miki” film. 18.10 – „Nauczyciel” – fragment „Syzyfowych prac” S. eromskiego w adaptacji Zofii Doroszowej, re . Bohdana          Radkowskiego. 18.25 – „Drzewko mądro ci” – teleturniej. 18.55 – „Twarze” – publicystyka młodzie owa. 19.30 – Dziennik TV. 20.00 – Dobranoc. 20.10 – Reporta z ogólnopolskiej wystawy geografii. 20.40 – „Młode yciorysy poetyckie”. 21.20 – „Widzowie pytają – Peryskop odpowiada” – program pod red. T. Kurka. Na zakończenie programu ostatnie wiadomo ci190. Niedziela, jesień 9.30 – Telewizyjny Kurs Rolniczy – „Mięsny tucz trzody chlewnej” – program z cyklu „Podstawy nowoczesnej hodowli i        189 190 ywienia zwierząt”, przed kamerą prof. Ż. Mały. 10.25-11.00 – Przerwa. 11.00 – Koncert muzyki popularnej z cyklu „Arcydzieło” (z Berlina). 12.15 – Sprawozdanie Sportowe. 13.30-15.00 – Przerwa. 15.00 – Niedzielna Biesiada. 16.00 – „Kaczor do wynajęcia” – film z serii „Disneyland”. 16.50 – „Teatrzyk domowy” – program dla dzieci. „ ycie Warszawy”, nr 155, 1-2.07.1962. „ ycie Warszawy”, nr 277, 21.11.1962. 40   17.05 – PKF [Polska Kronika Filmowa]. 17.15 – Recital aktorski źwy Barszczewskiej z cyklu „Spotkanie z aktorem” (z Katowic). Prowadzi L. Kydryński, re . M.         żórkiewicz. 18.00 – „Wielka żra” – teleturniej. 19.00 – „Chwila wspomnień” – kronika filmowa z roku 1914. 19.30 – Dziennik TV. 20.05 – Sportowa Niedziela. 20.35 – „Wilk morski” – film fab. prod. USA (dozwolony dla młodzie y) wg opowiadania J. Londona. Na zakończenie programu – Wiadomo ci Sportowe191. więto 22 lipca (niedziela) 13.50 – „Rudy” film fab. prod. radzieckiej (dozwolony dla młodzie y). 15.15 – „1000 taktów muzyki” – koncert muzyki tanecznej i rozrywkowej w wykonaniu Zespołu Kameralnego pod Kierunkiem        S. Rachonia. Soli ciŚ I. Santor, H. Rek, W. Oriewicz. 16.00 – „Czy znasz swój kraj?” – teleturniej turystyczny. 17.00 – Sprawozdanie sportowe. W przerwie – PKF. 18.45 – „Nie trzeba się frasować” – program rozrywkowy w re yserii ź. Bonackiej. 19.30 – Dziennik TV. 20.35 – Niedziela Sportowa. 21.05 – „Mezalians” – film fab. prod. węgierskiej. Na zakończenie – wiadomo ci sportowe192. 3.1.2. Wnioski Wydaje się, e w 1962 r. komunistyczne władze Polski nie zdawały sobie w pełni sprawy z roli i potencjału telewizji, traktując ją nieco po macoszemu. Nie wykorzystywano planowania programu do celów propagandowych, choć na innych płaszczyznach – np. samej 191 192 „ ycie Warszawy”, nr 281, 25-26.11.1962. „ ycie Warszawy”, nr 173, 22-23.07.1962. 41 tre ci audycji – bywało zdecydowanie inaczej, czego najlepszym dowodem był „Źziennik TV”193. Program z 22 lipca był ubo szy i krótszy od programu zwykłej niedzieli. Brakowało w nim transmisji z defilad, uroczysto ciś jedyna zmiana to dłu szy „Źziennik”. Jednocze nie większo ć zakupywanych od końca lat 50. filmów pochodziła z krajów zachodnich194. Oczywi cie, oficjalnie nie zaniedbano ostrego cenzurowania programów i nie osłabiono ideologicznej czujno ci195, niemniej była to działalno ć „pasywna”, nastawiona na niedopuszczanie do politycznie niepoprawnych akcentów, a nie na czynne, audiowizualne wykorzystywanie medium do celów propagandowych. Trzeba zaznaczyć, e bardziej okazale prezentował się program wiąt religijnych, które władza starała się przecie minimalizować. Na Bo e Narodzenie nie brakowało równie audycji z akcentami religijnymi i wiątecznymi, jak choćby widowisko „O księciu Gotfrydzie, rycerzu gwiazdy wigilijnej” czy „ wiąteczne Tele-źcho”196. Czy był to przykład ustępstwa wobec przyzwyczajeń i tradycji społecznych? Wydaje się ponadto, e polityka wzbogacania programu niedzielnego czy wiątecznego nie wynikała z chęci odciągnięcia ludzi od ko ciołówŚ w końcu poranny program w te dni prezentował się niezwykle ubogo, a to wtedy najczę ciej chodzono na msze. Jeszcze w 1966 r. jeden z telewidzów pisałŚ „na ogół program w dni wiąteczne jest nudny, a przecie wła nie wtedy ludzie wiejscy mają czas na oglądanie telewizji”197. Tak więc mo na stwierdzić, e re imowe władze nie zdawały sobie jeszcze sprawy z potęgi nowego medium i mo liwo ci jego ideologicznego wykorzystania poza tradycyjną propagandą słowa spod znaku „Źziennika”. Przytoczone powy ej przykłady programów z ró nych pór i dni pokazują, e ramówka wiosenno-letnia prawie niczym nie ró niła się od jesienno-zimowej. Zresztą przyznawał to sam W. Sokorski, obiecując w zamian wydłu enie programu na jesień, co zaowocowało jedynie porannymi audycjami edukacyjnymi198. Problem ten czasami pojawiał się w listach telewidzów. W jednym z nich napisanoŚ „w lecie, kiedy panowało na dworze 30 stopni i ka dy pieszył na pla ę, nadawano w niedzielę przed południem t r z y filmy fabularne! Obecnie, kiedy chłody nie pozwalają długo przebywać na dworze i ka dy chętnie Patrz rozwa ania o relacjach telewizji i polityki. K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 60. 195 Ju w 1959 r. Komisja Prasowa KC ostro krytykowała program za „elitarno ć”, „ekskluzywno ć”, nadmiar audycji zachodnich, złą atmosferę w zespołach redakcyjnych i brak „wła ciwego profilu ideowego”, zob. A. Kozieł, dz. cyt., s. 29/30. 196 „ ycie Warszawy”, nr 311, 24-26.12.1962. 197 Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 8/1966, s. 94. 198 W. Sokorski, Nowa ramówka radia i telewizji, „Radio i Telewizja”, nr 33, 12.08.1962. 193 194 42 co by obejrzał, nie mamy w niedzielę przed południem a n i j e d n e g o filmu fabularnego!! Co tam w naszej kochanej TV wszystko na opak ze zdrowym rozsądkiem”199. Jak widać, potrzeby widzów nie były brane pod uwagę, o czym najlepiej wiadczyła zapowied usunięcia do końca roku z programu niezwykle popularnej serii „Źisneyland”200. W tym przypadku do głosu mógł doj ć równie czynnik ideologiczny, choć sam fakt pojawienia się tej serii, a tak e zachodnich filmów dowodził pewnego przyzwolenia na prezentowanie kultury „zgniłego Zachodu”. Czy to podej cie zmieniło się wraz z upływem lat i gwałtownym przyrostem widzów? 3.1.3. 1968-1969 Rok 1968 przyniósł kilka nowo ci programowych. Przede wszystkim – relacje z Igrzysk Olimpijskich w MeksykuŚ miało to być największe przedsięwzięcie rokuŚ 80 godzin relacji w telewizji, 40 w radiuś codzienna, półtoragodzinna kronika201. Źodano te hasło „co niedzielę teleturniej”202. Mimo tego zmieniło się niewiele. Program był nieco dłu szyŚ ogółem w roku wyemitowano 5111 godzin, jednak był to bardzo niewielki postęp w porównaniu z gwałtownym wzrostem liczby telewidzów. Znacząco zwiększyła się tylko liczba audycji na ywo, bo prawie dwukrotnie203. W dni powszednie ranne audycje edukacyjne ukazywały się w tym okresie do ć regularnieś po nich następowała zwykle przerwa a do 16.45. żdy rano nie nadawano audycji, co wcią się zdarzało, przerwa trwała do 15.00. Następnie prezentowano program dnia oraz dziennik. Od 17.00 do 19.20 emitowano ró ne programyŚ teleferie, magazyny (np. „Nie tylko dla pań”), PKŻ, Telewizyjny Kurier Warszawski, reporta e, krótkie filmy. O 19.20 była dobranocka, potem dziennik (w soboty od 1965 r. zastępowany przez program „Monitor”). Wieczorem prezentowano przewa nie serial lub film fabularny, po nim: programy rozrywkowe, magazyny (np. „Pegaz” w soboty), sport, dziennik, program na następny dzień. W niedziele emisja trwałą prawie cały dzień, lecz nadal z przerwą. Proponowano du o rozrywki oraz stałe programy takie jak niedzielny teatr popołudniowy i filmy. Podobnie jak wcze niej, tylko mo e czę ciej, schemat programu naruszały transmisje z ró nych Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 11/1965, s. 33. Program TV w ’65 r., „Radio i Telewizja”, nr 49, 2.12.1962. 201 „Radio i Telewizja”, nr 33, 11.08.1968. 202 „Radio i Telewizja”, nr 38, 15.09.1968. 203 J. Łoboda, dz. cyt., s. 112. 199 200 43 uroczysto ci, wydarzeń (np. kilkugodzinna, bezprecedensowa relacja z lądowania rakiety „Apollo” na Księ ycu 20 lipca 1968 r.), ceremonii, festiwali (np. „Warszawska Jesień”), manewrów wojskowych. Ogólnie proporcje między poszczególnymi typami audycji dla 1969 r. przedstawiały się następującoŚ Za: K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 64. W rubryce „edukacja” autorka nie uwzględniła bloków szkolnych i wykładów „Politechniki Telewizyjnej”. Poka my teraz przykłady ramówki z tego rokuŚ      roda, lato 8.15 i 9.05 – Matematyka w szkole – „Język mnogo ciowy w nauczaniu szkolnym” cz. I (z Krakowa) 10.00 – Żilm z serii „ cigany” (z Katowic) 10.45-16.45 – Przerwa. 16.45 – Program Dnia. 16.50 – Dziennik TV. 44  17.00 – TELEFERIE – Turniej ółtej yrafy – Baza Odkrywców Północy          – Baza                204 Południa – film seryjny „Niewiarygodne Przygody Marka Piegusa” odc. II. 18.30 – PKF. 18.40 – Magazyn ITP. 18.50 – Telewizyjny Kurier Warszawski. 19.05 – „Badacze Wulkanów”Ś film prod. radzieckiej. 19.20 – DobranocŚ „żucio i Cezar”. 19.30 – Dziennik TV. 20.05 – Żilm z serii „ cigany” (z Katowic) 20.55 – „ wiatowid” – magazyn wydarzeń międzynarodowych. 21.25 – „Polscy arty ci wykonawcy”, T. mudziński – fortepian, B. Paprocki –  Odkrywców piew, H. Schiller prowadzący, scen. M. Spychalska, scen. E. Uroda. 22.10 – Program filmowy. 23.20 – Wiadomo ci i sprawozdanie sportowe. 23.50 – Program na jutro204. Niedziela, lato 9.00 – Program dnia. 9.05 – „Przypominamy, radzimy”. 9.30 – „Opowie ć o starych mistrzach z Nowogrodu”. 10.05 – „Moda i muzyka” – program TV NRD. 10.35 – „Wielka wsypa” film z serii „Stawka większa ni ycie”. 11.30 – „Bawcie się z nami”. 12.10 – Dziennik TV. 12.25– Przerwa. 13.30 – „Przemiany”. 14.00 – „MY-69” – teleturniejŚ I półfinał. 15.05 – Żilm z serii „Ojciec i syn”. 15.35 – „Dzieci Nubii” – reporta filmowy. 16.20 – Spotkanie z pisarzem – Jalu Kurek. „ ycie Warszawy”, nr 156, 2.07.1969. 45  16.40 – Niedzielny Teatr Popołudniowy „Barberyna” Alfred Musset, przekł. T. Boy- eleński, re . Maria Straszewska, wykonawcy   (m.in.) Dubielówna, Piechowska, Ziemiańska, Fornal. 17.45 – „Czas wyboru” – reporta filmowy. 18.15 – „Teatrzyk jednego satyryka”, - Jerzy Jurandot i jego go cie, scen. Stefania żrodzieńska, re . J. Słotwiński, wyk. I. Kwiatkowska,                   205 ź. Dziewoński, Anita Dymszówna, W. Michnikowski, W. Siemion, J. Wasowski. 19.20 – Dobranoc. 19.30 – Dziennik TV. 20.00 – Sprawozdanie z uroczysto ci 20 rocznicy Ukł. Zgorzeleckiego. 20.30 – „Szymon i Laura”, film fabularny prod. ang. 22.00 – PKF. 22.05 – film z serii „Klub profesora Tutki”. 22.20 – Sprawozdanie z międzynarodowego meczu lekkoatletycznego Polska – Francja. 23.10 – Program na jutro205. roda, jesień 10.00 – „ cigany”, film seryjny. 11.55 – Dla szkół. 14.25 – Politechnika TV. 16.35 – Program dnia. 16.40 – Dziennik TV. 16.50 – Dla młodych widzów. 17.30 – W kręgu przyjaciół. 18.30 – 2 połowa meczu piłki no nej o Puchar Miast Targowych Ruch Chorzów – Ajax Amsterdam. 19.20 – Dobranoc. 19.30 – Dziennik. „ ycie Warszawy”, nr 160, 6.07.1969. 46                          20.05 – „ cigany” film seryjny. 20.55 – „ wiatowid” 21.25 – PKF. 21.25 – Studio 68. Szkice do portretuŚ Zygmunt Krasiński. Wybór, układ i re . J. Hanuszkiewicz. 22.35 – Rozmowy o ksią kach. 22.50 – Dziennik TV. 23.05 – Program na jutro206. Niedziela, jesień 9.00 – Program dnia. 9.05 – Telewizyjny Kurs Rolniczy. 9.40 – Przypominamy, radzimy. 10.00 – „Obiektyw” – notatnik filmowy. 10.30 – „Uralskie emalie” (z Moskwy). 11.00 – Grand Prix Festiwalu – z cyklu: W starym kinie. 11.50 – Dziennik TV. 12.05 – Sprawozdanie z meczu p. n. Pogoń Szczecin – Stal Rzeszów. 12.45 – Sprawozdanie z meczu p. n. Gwardia Warszawa – Zagłębie Sosnowiec. 13.45 – PROM – poranek symfoniczny. Gra orkiestra PR i TV w Krakowie pod dyr. Stanisława Hasa. 14.35 – Przemiany. 15.05 – „Cecylia – lekarka wiejska”, film seryjny prod. franc. 15.30 – Zapraszamy do wnętrza – z cyklu „Piórkiem i węglem”. 15.55 – „Hetmański ordonans” – film z cyklu Przygody Pana Michała. 16.25 – źstrada LiterackaŚ „Stanisław Wyspiański – Poeta i Malarz”. 17.10 – PKF. 17.20 – „Tele-echo”. 18.00 – Podwieczorek przy mikrofonie, re . Jerzy Baranowski, wyk. ź. Krakowska, I. Kwiatkowska, M. Rodowicz, W. Młynarski, J. Połomski, U. Sipińska. 206 „ ycie Warszawy”, nr 283, 26.11.1969. 47                        19.20 – Dobranoc. 19.30 – Dziennik TV. 20.05 – „Ach, ci młodzi” – węg. film fabularny. 21.30 – film z serii „Klub profesora Tutki”. 21.50 – Magazyn sportowy. 22.15 – Program na jutro207. więto 22 lipca 9.50 – Program dnia. 9.55 – Defilada wojskowa i parada sportowców z okazji więta odrodzenia – 25 PRL. 12.25 – Dziennik TV. 12.40 – „Ballada o siedmiu ró ach”. 13.05 – „W kraju Chopina” – film prod. TVP. 13.25 – Teatr Młodego WidzaŚ Maria Szypowska „Jutro turniej miast”, wyk. M. Damięcki, M. żlinka, „No to co”. 14.25 – z cyklu z Kolbergiem po krajuŚ „Na syrokim polu”, scen. i re . W. Siemion. 14.50 – Estrada Literacka: Bogdan Drozdowski – „Moja Polska”. 15.40 – Telewizyjny źkran Młodych. 16.40 – Uroczyste zamknięcie igrzysk młodzie y, transmisja ze stadionu X lecia. 17.25 – „Szansa” – reporta z cyklu „Szlakiem wielkich przemian”. 17.55 – „MY-69” – finał teleturnieju. 19.20 – Dobranoc. 19.30 – Dziennik TV. 20.20 – „Krzy acy” – film fabularny prod. polskiej. 23.10 – Kabaret Starszych Panów – wznowienie „Przerwa w podró y”. 00.20 – program na jutro208. 3.1.4. Wnioski 207 208 „ ycie Warszawy”, nr 280, 23-24.11.1969. „ ycie Warszawy”, nr 176, 22.07.1969. 48 Mo na zauwa yć pewną zmianę w podej ciu do układania programu w porównaniu do 1962 r., na co z pewno cią wpłynęło kilkakrotnie zwiększenie się liczby widzów. więto 22 lipca prezentowało się na ekranie o wiele bardziej okazale, ni zwykła niedzielaŚ specjalnie na ten dzień przygotowano emisję kinowego hitu „Krzy acy”, finał wielomiesięcznego turnieju „MY-69”, wznowiono popularny i ceniony Kabaret Starszych Panów. Nie pominięto transmisji z parady; dziennik trwał 50 minut, za cały program – a po 00.20, co było wtedy czym naprawdę rzadkim. Równie program niedzielny, poprzez transmisje sportowe, mógł skuteczniej ni dawniej odciągać wiernych od pój cia do ko ciołów. Wydaje się, e widoczna poprzez te przykłady ewolucja postrzegania telewizji uległa przyspieszeniu w okresie ideologicznej walki z Ko ciołem w ramach obchodów tysiąclecia polskiego chrze cijaństwa i polskiej państwowo ci. Ju w 1966 r. Biuro Prasy KC postulowało wydłu enie i uatrakcyjnienie programu w niedziele i dni wiąteczne. Być mo e był to pierwszy przypadek wiadomego wykorzystania nowego medium jako głównego (po prasie) narzędzia ofensywy ideologicznej209. Z drugiej strony wydarzenia Marca 1968 r. i nagonki antysyjonistycznej wła ciwie nie znalazły odbicia na małym ekranie210. Mimo tego wydaje się, e w porównaniu do sytuacji z 1962 r., władze rzeczywi cie lepiej „rozumiały” telewizjęś zaczęły wykorzystywać ją do swych celów. Źziennik pojawiał się trzy razy dziennieś w więta ko cielne nie zobaczymy ju programów religijnych, za to mo emy oglądać dwugodzinny dziennik – program z 26 grudnia niewiele ró nił się od zwykłej niedzieliś mo e tylko postanowiono pokazać lepszy ni zwykle film zachodni, by zatrzymać ludzi przy odbiornikach. Z drugiej strony zdecydowana przewaga programów rozrywkowych dowodzi postrzegania nowego medium głównie jako narzędzia do wypełniania wolnego czasu. Rozrywka mogła ju jednak odciągać ludzi od ko ciołówŚ na Bo e Ciało 1967 r. nadano w godzinach procesji atrakcyjny program o Beatlesach. O połowiczno ci sukcesu tego posunięcia wiadczy list pewnego inteligenta z małego miastaŚ „wyznawcy Boga i miło nicy Beatlesów proszą o powtórzenie filmu nadanego 25.V. ‘Beatlesi i inni’ z powodu uczestnictwa w procesji Bo ego Ciała”211. Zapewne czę ć widzów zdecydowała się po więcić procesję na rzecz tego programu. Je li chodzi o wygodę telewidza, poczyniono co prawda niewielkie kroki, takie jak nieznaczne wydłu enie ramówki, większe urozmaicenie audycji, codzienną zapowied programu, itp., jednak e w obliczu szybko rosnącego zapotrzebowania i błyskawicznie 209 A. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 76-77. Tam e, s. 78. 211 Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 6/1967, s. 63. 210 49 przybywających abonentów oraz w porównaniu z krajami kapitalistycznymi – była to kropla w morzu potrzeb. Polakowi cały czas musiało wystarczyć kilka godzin programu dziennie i jeden kanał. To ilo ciowe i czasowe ograniczenie z pewno cią zmniejszało rolę telewizji w yciu codziennym Polaków. Z drugiej strony nale y wystrzegać się przed zbyt pochopnymi ocenami i przerzucaniem dzisiejszych kategorii pojęciowych 40 lat wsteczŚ w ankietach epoki respondenci przewa nie nie domagali się wydłu enia ramówki. Problem ten omówimy jeszcze pó niej. Na koniec zaznaczmy jeden fakt. Program zapisany w gazecie prezentował stan „idealny”, który bardzo często nie przekładał się w du ym stopniu na rzeczywisto ć. Polski widz był co prawda oswojony z wszelkimi zmianami, przerwami, awariami, jednak nie zmienia to faktu, e były one ródłem nieustającej irytacji i wpływały na jego stosunek do programu. 50 3.2. „Przepraszamy za chwilowy brak sensu”, czyli stosunek do programu. Jak odbierał (nie w znaczeniu technicznym) program TV przeciętny widz? Czy był z niego zadowolony, czy nie? Przede wszystkim nale y odpowiedzieć na pytanie, skąd Polak czerpał informacje o zawarto ci programu. Otó w 1963 r. dwie trzecie telewidzów oglądało telewizję na podstawie znajomo ci programu z gazet codziennych. Niespełna jedna trzecia ledziła audycje zupełnie przypadkowo, za zaledwie 3% korzystało ze „specjalistycznego” tygodnika „Radio i Telewizja”212. Tak niewielka liczba mogła być m. in. skutkiem kiepskiej reputacji tej gazety, o której jak e przekonująco pisał L. PijanowskiŚ „często nie mo na ustalić dzi , co jutro będzie w programie. Humorystyczną rubryczkę prowadzi tygodnik ‘Radio i Telewizja’ (nic się nie zgadza), publikują programy dzienniki (wiele się nie zgadza), spikerzy przepraszają z u miechem za zmiany”213. Pod tą ironiczną hiperbolą krył się rzeczywisty problem nieprzewidywalno ci audycji. Podobna krytyka często pojawiała się w stałej rubryce tego autora pt. „Widoki z fotela”214. Zresztą sami czytelnicy „Radia i Telewizji” w listach do redakcji nieraz wytykali niezgodno ci programu wydrukowanego z rzeczywistym 215. Więcej pomyłek w tym pi mie w porównaniu z dziennikami wynikało pewnie z tego, e program podawano na tydzień w przód, co nie dotyczyło gazet codziennych. 3.2.1. Krytyki Argusa Warto bli ej przyjrzeć się teraz felietonom L. Pijanowskiego, jako e pojawiającą się w nich krytykę programu uwa am (z pewnymi zastrze eniami) za reprezentatywną dla statystycznego, przeciętnego Polaka. Chocia autor (podpisujący się tu „Argus”) był przedstawicielem inteligencji i w swej rubryce skupiał się w zasadzie na recenzjach spektakli telewizyjnych, programów rozrywkowych, widowisk, itp., to jednak czasami nie poskąpił krytyki samemu programowi TV, przyjmując wtedy postawę zwykłego telewidza, stawiając się na jego miejscu – m.in. poprzez stosowanie formy „my”. J. Siciński, dz. cyt., s. 49. L. Pijanowski, Wyznania telewidza po roku 1961, „Żilm”, nr 7.01.1962. 214 np. Widoki z fotela, „Żilm”, nr 16, 22.04.1962. 215 „Radio i Telewizja”, 1.01.1962. 212 213 51 Argus wy miewał się z fatalnych prowadzących teleturnieje (za ich sztuczno ć, nieporadno ć)216, nie pozostawiał suchej nitki na kiepskich teatrach telewizji217. W 1962 r. rozczarowała go nowa seria „Kobry”, nie dorównująca klasie dawnym odcinkom218, denerwowała sztuczno ć i nuda programów publicystycznych219, a tak e rolniczych, z „Niedzielną biesiadą” na czele, z jej drętwą dyskusją i stereotypowymi pytaniami220. Ponadto Argus z rezerwą podszedł do nowej formy dziennika telewizyjnego, którą wprowadzono w lutym 1962 r.221. Krytykował równie niektóre programy rozrywkowe za ich tandetno ć i brak profesjonalizmu222, w tym ró ne festiwale, np. w San Remo223. Autor z ymał się poza tym na powtórki programowe ( tzw. telerecording) w wakacje 224 (wtedy te „mno ą się skargi na Telewizję Polską, e nadaje program gorszy, pozbawiony warto ciowych pozycji”225), na „produkcyjną tandetę”226. Krytykował wreszcie zbytnie dłu yzny w większo ci programów227 oraz miał zastrze enia do niektórych spikerów, np. do Alicji Bobrowskiej228. Ta lista zarzutów mo e, moim zdaniem, być przeglądem głównych obiekcji, jakie Polacy lat 60. wysuwali pod adresem nowego medium. Rzecz jasna krytyka ta nie uwzględniała – bo nie mogła – wymiaru politycznego zarzutów. Choć nie do końca. Szczytowym momentem irytacji Argusa był felieton z 17 lipca 1962. Nie do ć, e w swym tek cie wyjątkowo ostro wytykał niekonsekwencje programowe, bałagan, brak profesjonalizmu i informacji, po raz kolejny narzekał na spikerów i programy rozrywkoweś to jeszcze zamie cił list otwarty do Włodzimierza Sokorskiego, w którym tak e przedstawił swoje zarzuty229. Podkre lał przy tym swoje przekonanie, e reprezentował stanowisko wszystkich abonentówŚ „gdy swoje małe zdenerwowanie pomno ę przez 5 milionów, zdumiewam się niefrasobliwo cią, z którą telewizja d wiga brzemię odpowiedzialno ci za własne potknięcia”230. To ju niemal brzmi jak gro ba! Oczywi cie nie mo na w Widoki z fotela, „Żilm”, nr 2, 14.01.1962. Tam e, 21.01.1962. 218 Tam e, 18.02.1962. 219 Tam e. 220 Tam e, 5.08.1962. 221 Tam e, 4.03.1962. 222 Tam e, 11.03.1962ś 17.07.1962. 223 Tam e, 6.05.1962. 224 Tam e, 26.08.1962. 225 „Radio i Telewizja”, nr 31, 28.07.1968. 226 Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 34, 26.08.1962. 227 Tam e, 30.09.1962. 228 Tam e, 14.10.1962. 229 Argus, Widoki z fotela..., 17.07.1962. 230 Tam e, 28.10.1962. 216 217 52 upraszczający sposób uto samiać poglądów L. Pijanowskiego z przekonaniami ogółu społeczeństwa, niemal związek między nimi mo na uwa ać za cisły. 3.2.2. Krytyka „gadaniny” Reprezentatywno ć poglądów Argusa uwidoczniła się w odpowiedziach udzielonych przez telewidzów w ramach konkursu „Oceniamy program telewizyjny”, zorganizowanego przez Redakcję Studiów i Oceny Programu Komitetu ds. Radia i Telewizji w czerwcu 1961 r.231 Co prawda nie mogły się całkowicie uwidocznić, jako e forma konkursu – jawne deklaracje – skutecznie hamowała krytycyzm i odpowiednio modelowała opinie. Niemniej mo na z nich wyłowić pewną listę zjawisk najbardziej irytujących telewidzów, na czele z narzekaniem na ramówkę. Jednym z głównych powodów irytacji u ytkowników małego ekranu było nieliczenie się z gustem widzów i szpikowanie programu nudnymi audycjami „gadanymi”. „Inteligent z Poznania” narzekał na dyskusje, pozbawione elementów wizualnych. W podobnym tonie wypowiadał się jego kolega z Zakopanego, wskazujący na dublowanie się audycji radiowych i telewizyjnych oraz postulujący wycofanie z małego ekranu pozycji przeznaczonych dla radia (koncerty muzyczne, poezja itp.)232. Pobrzmiewał tutaj poruszany przez „Argusa” wątek potrzeby przejrzysto ci układu programowego. żłosy o usuwaniu z telewizji audycji nadających się do radia i narzekanie na zbytnią gadaninę pojawiały się tak e w rodowisku robotniczym233, co pokazuje podobne reakcje na niektóre cechy XI muzy w ró nych grupach społecznych. Wbrew pozorom, i jednych, i drugich w podobny sposób nu yły koncerty muzyki powa nej, poezja i „gadające głowy”. Jak zauwa a B. Kazimierczak, „narzekania – jawne i skryte – na telewizyjne gadulstwo, na przysłowiową ‘drętwą mowę’ czy w ogóle na nadmiar słowa w telewizji, są od lat sprawą powszechną i w wielu wypadkach uzasadnioną codzienną rzeczywisto cią programową”234. Opinie podobne do powy szych komentarzy często zamieszczano w listach do telewizji, których fragmenty „Biuletyn Telewizyjny” zamieszczał od 1963 r. Miesięcznie do Redakcji Łączno ci z Widzami spontanicznie wysyłano od kilkudziesięciu do kilkuset listów (w drugiej połowie lat 60. ju kilkaset). Często miały one charakter zbiorowy i u ywały w swej narracji liczby mnogiej. Zdecydowana większo ć autorów była mę czyznami i zaliczała się do szeroko rozumianej inteligencji. To ograniczenie na pewno wypacza w pewnej mierze Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 9 i n. Tam e, s. 9-10. 233 Tam e, s. 10, 13, 14. 234 B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 60/61. 231 232 53 reprezentatywno ć wyra anych tam opinii, niemniej ton wypowiedzi nielicznych robotników czy kobiet nie odbiegał od głównego nurtu. Zarzuty formułowane w tej korespondencji nie wnoszą wiele nowego do omawianej powy ej ankiety i powtarzają w zasadzie udzielone w niej odpowiedzi. Najczę ciej narzekano na małą atrakcyjno ć audycji, zbyt długie dyskusje, brak medialno ci itp. Komentując zachowanie dyskutantów „Peryskopu” pewien inteligent sarkastycznie zauwa yłŚ „niektórzy palacze puszczają dym z papierosa prosto w kierunku kamery. To tak, jakby w twarz telewidzowi”235. W listach równie silnie stwierdzano, e od „gadania” jest radio, w związku z czym telewizja nie powinna go na ladować – „czy TV musi dublować radio? Przecie w radio są stałe audycje dotyczące zagadnień ekonomicznych, gospodarczych, produkcyjnych – czy słuchając tego w radio, czytając w prasie, musimy jeszcze słuchać w Telewizji z tą tylko ró nicą, e widzimy na ekranie tego lub innego dyrektora lub ministra, bo wypowied jest ta sama”236. Inny widz kontynuowałŚ „w dalszym ciągu program przeładowany gadaniną, częstokroć czytaną z kartki, interesującą – być mo e – wąskie grono telewidzów, ale nu ącą większo ć, gadaniną dublującą prasę i radio. Źla przeciętnego obywatela kupno telewizora jest problemem do ć trudnym, a je li ju zdobędzie się na ten wydatek, to chciałby odbierać program telewizyjny, a nie radiowy”237. Niektórzy widzowie nie przebierali w słowach, by okazać swoje oburzenie przegadanymi audycjami. Pewien robotnik dobitnie pytałŚ „za co opłacamy abonament telewizyjny? Po co wy tam siedzicie? eby zamiast mieć rozrywkę przy telewizorze lub godziwie spędzić czas, denerwować się i kląć was. Co za hocki klocki wyprawiacie, czy hartujecie nasze nerwy? Zamiast nadawać filmy, macie w programie pogaduszki ‘wielce przemądrzałych panów’ opowiadających sobie ‘duperełki’ [sic]”238. Inny telewidz rzucił ju niemal polityczne hasłoŚ „skończcie z tą prymitywną propagandą” 239. Wypowiedzi te mogą być przyczynkiem do badań po więconych zakresowi swobody wypowiedzi w rzeczywisto ci PRL. Warto dodać, e listowne opinie telewidzów podzielało w pewnej mierze nawet najmniej krytyczne wobec nowego medium rodowisko młodzie y wiejskiej w pierwszej fazie zafascynowania telewizją. Co prawda ponad połowa respondentów ankiety J. Rudzkiego 235 L. Barcz, H. Michalska, Charakterystyka listów do redakcji łączno ci z widzami TV – Warszawa, „Biuletyn Telewizyjny”, 1/1963, s. 53. Od marca tego roku charakterystyka ta ukazywała się w rubryce „Telewidzowie piszą”. 236 Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1963, s. 66. 237 Tam e, 7-8/1963, s. 119. 238 Tam e, 1/1969, s. 164. 239 Tam e. 54 z 1962 r. nie potrafiła wskazać, jakie audycje najmniej im się podobały, niemniej w ród grupy bardziej zdecydowanych najczę ciej wymieniano publicystykę, muzykę powa ną i programy kulturalne typu „Pegaz” czy „źureka”240. 3.2.3 Pragnienie rozrywki Widzowie ądali głównie rozrywki, a nie dyskusji. Zdawano sobie z tego sprawę w O rodku Badań Opinii Publicznej – S. Szostkiewicz, komentując wyniki jednej z ankiet z 1968 r., stwierdzałŚ „niewątpliwie wyniki badania wskazują na niedosyt telewidzów w zakresie wyra nie relaksowych programów w godzinach wieczornych, będących zarazem godzinami najintensywniejszej eksploatacji telewizji przez odbiorców”241. Opinia ta znajduje potwierdzenie w listach telewidzów. Jak pisał pewien robotnik z Jaworzna, „ostatnio komentowali my na dole w kopalni program niedzielny z dnia 18 bm [czerwca 1961 r. – P. P.]. Wszystkim bez wyjątku podobał się reporta z cyrku ‘As’, ale zbyteczny był wywiad z artystami w trakcie programu na antenie. O ile ju telewizja nie mo e odstąpić od swego zwyczaju prowadzenia rozmów, to mo na je było kontynuować, lecz kamera winna być naszym zdaniem zwrócona na to co się dzieje na arenie, co zaoszczędziłoby trochę nerwów i zaspokoiło ciekawo ć telewidzów”242. Tendencję tą uogólnia apel pewnego telewidzaŚ „w imieniu własnym i wielkiej rzeszy zwolenników filmu i sztuki teatralnej prosimy o więcej rozrywki, a mniej hut, fabryk, kopalń itp. – bo to mamy w codziennej naszej szarej pracy. Przy telewizorach chcemy odpoczywać, a nie męczyć się na drugą zmianę”243. Przykłady te znajdują potwierdzenie w wynikach wspomnianej ju ogólnopolskiej ankiety przeprowadzonej w 1962 r. przez Redakcję Studiów i Oceny Programu, w której w proponowanych zmianach programu najczę ciej opowiadano się za zmniejszeniem liczby pogadanek i publicystyki na rzecz audycji rozrywkowych, filmów i transmisji sportowych 244. W zale no ci od wielu, wykształcenia i pochodzenia w rozmaity sposób rozumiano rozrywkową funkcję telewizji. Osoby starsze, mniej wykształcone i wywodzące się z prowincji preferowały audycje „lekkie, łatwe i przyjemne”, nie wzbudzające emocji. Ludzie młodsi, lepiej wykształceni i mieszkający w rednich miastach byli bardziej spragnieni 240 J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną młodzie y wiejskiej, „Biuletyn Telewizyjny”, 1/1964, s. 26. 241 S. Szostkiewicz, Telewizja – telewidzowie. Afirmacja czy kontrowersje, Warszawa 1968 (maszynopis), ATP, sygn. 046, s. 9. 242 Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 13. 243 L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 53/54. 244 A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 43-44. 55 „mocnych wra eń” - czę ć z nich wykazywała „odporno ć na sceny drastyczne wszelkiego rodzaju”, odczuwając nawet „potrzebę ich oglądania”. W grupie tej zdecydowanie większą rolę odgrywali mę czy ni245. Wobec obecnych w listach do telewizji ciągłych ądań zwiększenia liczby programów rozrywkowych niezbyt wiarygodne wydają się wyniki przeprowadzonej przez OBOP w lutym 1969 r. ankiety „Ocena roku i yczenia na przyszło ć”, w której zadano m.in. pytanie, czy program telewizyjny zaspokoił w ród widzów potrzeby rozrywki. A 22% ankietowanych odpowiedziało „tak”, a 56% - „raczej tak”. żłosów negatywnych było ok. 20%246. Jak zinterpretować te dane? Być mo e ponownie nale ałoby tu zastanowić się nad „socjologią ankiet”Ś respondenci w obliczu urzędowego ankietera mogli wyra ać inne ni w prywatnych rozmowach opinie i stępiać ostrze krytyki. Inną hipotezę stanowi przypuszczenie, e osoby akceptujące program wykazywały mniej aktywno ci w pisaniu listów do Redakcji Łączno ci z WidzamiŚ gniew czy krytyka była silniejszym bod cem sięgnięcia za pióro. Za tą pierwszą mo liwo cią przemawia fakt, e na ogólnej li cie yczeń ankietowanych pierwsze trzy miejsca zajmowały propozycje zwiększenia proporcji rozrywki na ekranie247. Niekonsekwentnie zatem deklarowano zadowolenie z rozrywkowych funkcji małego ekranu, domagając się jednocze nie większej liczby programów „lekkich, łatwych i przyjemnych”. Postrzeganie nowego medium jako formy spędzania wolnego czasu widoczne było nie tylko w listach do redakcji, ale tak e w ród grup społecznych, których członkowie takich listów przewa nie nie pisali. Źwóch na trzech z przebadanych wiosną 1962 r. przez J. Rudzkiego przedstawicieli młodzie y wiejskiej wskazało na funkcje rozrywkowe telewizji jako jej główną zaletę. Bardziej szczegółowo wymieniano mo liwo ć oglądania filmów, „lekkich” programów rozrywkowych i sportu. A 20% w ród tej grupy nie wskazało na nic konkretnego, stwierdzając tylko, e mały ekran słu y odprę eniu248. Na informacyjny charakter XI muzy zwróciło uwagę zaledwie niecałe 8% ogółu badanych, za 11,5% nie potrafiło wymienić jej głównej zalety249. Proporcje te wskazują, e młodzi ludzie na wsi jeszcze wyra niej ni autorzy listów do telewizji uto samiali mały ekran z funkcjami rozrywkowymi. 245 H. Zaleska, Sceny i programy drastyczne w Polskiej Telewizji, Warszawa 1970 (maszynopis), ATP, sygn. 0139, s. 11, 15. 246 J. Kobel, Program telewizyjny i radiowy jako ródło rozrywki w opinii telewidzów i radiosłuchaczy, Warszawa 1970 (maszynopis), ATP, sygn. 0061b, s. 1ś zob. te Ś A. Maciejak, Informacje na temat rozrywki w telewizji w wietle badań z lat 1969-1971, Warszawa 1972 (maszynopis), ATP, sygn. 0052, s. 2. 247 J. Kobel, dz. cyt., s. 11. 248 J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 21. 249 Tam e. 56 3.2.4 Krytyka ramówki Osobnym ródłem irytacji telewidzów była ramówka programowa i układ audycji. Oddajmy raz jeszcze głos ArgusowiŚ „postanowiłem zmienić tytuł [...] moich sprawozdań z programu telewizyjnego [...]. ‘Tydzień w telewizji’ był to bowiem tytuł mylący i nie bardzo uczciwy – nigdy dotąd nie obejrzałem programu w cało ci w ciągu jednego dnia, a có dopiero tygodnia i nikomu tego nie yczę. W zwykłe, powszednie dni program bardzo rzadko kończy się pó niej, ni o 10 wieczorem – bo to podobno by zbyt wiele kosztowało. Za to w więta co smakowitsze pozycje programu (nieraz godzinne) rozpoczynają się o wpół do jedenastej wieczoremś gdy dodać do tego obfito ć inscenizacji w porównaniu ze zwykłymi dniami, okazuje się, e telewizja zastosowała się do ogólnonarodowego prawidłaŚ zastaw się, a postaw się. W ten sposób oglądanie telewizji stało się jeszcze jednym daniem wiątecznym”250. Tymczasem, przekonywał autor, widzowie lubili „ cisłe podziały, znajomo ć struktury ‘okienkowej’ ułatwia bowiem oglądanie telewizji”251. Na zupełne nieliczenie się z telewidzem w tamtym okresie wskazywał tak e socjolog Marcin CzerwińskiŚ „mniej więcej 70% dorosłych ludzi w Polsce zatrudnionych jest poza rolnictwem [...]. Ta poka na większo ć przyjmuje jako dopust program ‘Przypominamy, radzimy” nadawany w porze, kiedy ka dy mieszczuch oraz człowiek mieszczuchopodobny musi zmobilizować całą swoją wiadomo ć obywatelską, aby znie ć najrozumniejsze nawet praktyczne rady dotyczące np. stosowania obornika czy te zimnego wychowu cieląt”252. Socjologowi wtórował pewien WrocławianinŚ „sprawą do ć istotną jest ‘Niedzielna Biesiada’. Spragniony godziwej rozrywki nieszczęsny telewidz przez dwie godziny wysłuchuje opowie ci o wysokiej mleczno ci krów z ZSRR, dalej o uprawie rzepaku czy te oziminy. Owszem, wyznaję ze skruchą, wa ne to wie ci, jednak, wierzcie mi, mało zrozumienia znajdują one w ród zgromadzonych rzesz przy telewizorach”253. Wydaje się zatem, e przeciętny widz chciał mieć do czynienia z programem przejrzystym, logicznie i racjonalnie skomponowanym, uwzględniającym potrzeby i nawyki publiczno ci. Niestety, nic takiego się nie działo. Stąd te zamieszczona w „Żilmie” 250 Argus, Widoki z fotela..., 7.01.1962. L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 90. 252 M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury, , Warszawa 1973, s. 166. 253 Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 25. 251 57 karykatura, przedstawiająca ekran, na którym widniał napisŚ „przepraszamy za chwilowy brak sensu”254, mogła w oczach telewidza wiązać się z tre cią i formą programu. Nie wszystkie uwagi Argusa znajdowały odzwierciedlenie w opiniach zwykłych telewidzów. W odró nieniu do niego powszechnie narzekano na zbyt pó ne godziny emisji w tygodniu roboczym. W końcu 1962 r. w wielu listach do Redakcji Łączno ci z Widzami postulowano wcze niejsze nadawanie „Źobranocy” i filmów fabularnych. Jeden z abonentów pisałŚ „dlaczego filmy fabularne wy wietlane są w TV bardzo pó no, np. o godz. 21 lub 22.30, gdy ka dy chce udać się na spoczynek po codziennej pracy. Żilmy fabularne mogłyby być na przykład wy wietlane po audycji ‘Źobranoc’”255. Inny dodawałŚ „proszę o odpowied kiedy ma się wyspać robotnik, skoro filmy – a to jedna z dobrych pozycji programu – rozpoczynają się o godz. 21-ej. Proszę o ustawienie programu telewizyjnego tak, by film kończył się najpó niej o godz. 21.30”256. Na tych przykładach mo na zaobserwować zderzenie się tradycyjnego rozkładu dnia, cechującego się wczesnym chodzeniem na spoczynek, z układem telewizyjnych audycji, atrakcyjnych dla widza mimo pó nej pory. Postulowanie kończenia programu o 22.00 pokazuje nie tylko styl ówczesnego ycia, ale tak e to, e telewidzowie nie potrafili niekiedy odmówić sobie dłu szego siedzenia przed telewizorem, kosztem snu i wypoczynku. Łatwiej było im zabiegać o skrócenie programu ni zmuszenie się do wcze niejszego odej cia od małego ekranu. To zjawisko raz jeszcze pokazuje, e krytyka nie oznaczała dla telewidza odej cia od ekranu. Jak zaznaczano w raporcie OBOP-u, „okazuje się, e znacznie więcej osób korzysta z programu telewizji ni jest z niego zadowolona”257. Częstym przedmiotem krytyki stawało się rozło enie proporcji między programami lokalnymi a centralnymi. Widzowie z Wrocławia nie rozumieli, dlaczego zmuszeni byli do ledzenia regionalnych wiadomo ci z Katowic258, z kolei „od kilku dni Katowice pokazują tylko program ogólnopolski. Ja i inni odbiorcy podczas dyskusji wykazujemy ogromne niezadowolenie z takiego obrotu sprawy”259. Roszady z ramówkami powodowały niekonsekwencje i powtórzeniaŚ „my odbiorcy programu wrocławskiego, od kilku dni ju odbieramy program warszawski. 3 maja [1963 r.] na ostatnią pozycję ni stąd ni zowąd [sic] „Żilm”, nr 24, 17.07.1962. L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 56. 256 Tam e, s. 57. 257 Zapotrzebowanie w ród telewidzów na nowe programy telewizji, Warszawa 1968 (maszynopis), ATP, sygn. 0009, s. 18. 258 Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1963, s. 63. 259 Tam e, s. 64. 254 255 58 włączyła się TV Katowice i w rezultacie oglądali my ten sam film, co poprzedniego dnia”260. Inny telewidz prosiłŚ „zlitujcie się i dajcie dla wszystkich dzieci jednakowe audycje. Warszawa nadaje dla dzieci, a Katowice w tym samym czasie nadają audycje dla starszych. My z Kielc jeste my podłączeni do Katowic i dlatego w domu płacz niesamowity. My starsi te jeste my pokrzywdzeni”261. O skali niezadowolenia ze struktury programu wiadczą odpowiedzi na jedną z ankiet przeprowadzonych przez OBOP w 1968 r. Na pytanie „czy yczyłby Pan/Pani sobie jaki zmian w telewizji” a połowa respondentów wskazała na modyfikację ramówki. Postulat wy szego poziomu audycji zgłosiło tylko 14% badanych. Jednocze nie yczliwiej patrzono na projekty wprowadzenia drugiego programu telewizji czarno-białej ni na pomysł telewizji kolorowej, choć deklarowano te gotowo ć wydania rednio 14 000 zł. na kolorowy odbiornik (czyli mniej więcej tyle, co na czarno-biały)262. Przeciwstawne wnioski wynikają z innego raportu OBOP-u, przygotowanego przez S. Szostkiewicza. Autor przekonywał, e „stwierdzić mo na z du ym przybli eniem, e postulowany przez badanych telewidzów program ramowy telewizji polskiej pokrywa się w du ej mierze z rzeczywistym aktualnym programem ramowym”263. Ankietowani byli pytani o to, jak często chcieliby oglądać dane audycje i w jakich godzinach. Odpowiedzi w czę ci punktów pokrywały się z zastanym stanem. Niemniej w wielu miejscach ró nice były znaczne – Szostkiewicz skwitował ten fakt sformułowaniem „w pewnej mierze”. Czy zatem jego teza idzie zbyt daleko? Być mo e ródeł odpowiedzi udzielonych przez respondentów nale y szukać gdzie indziejŚ stopień utelewizyjnienia był w epoce na tyle niski, by skutecznie ograniczać „wyobra nię” programową widzów. Nie potrafili oni zaproponować daleko idących zmian, poniewa nie wiedzieli, jak miałyby one wyglądać. Postulaty obejmowały w większo ci przypadków tylko propozycje roszad między czasem emisji poszczególnych pozycji programowych, nie wykraczając poza ogólny kadr wyznaczony przez Radiokomitet i mo liwo ci techniczne. Ró ne opinie na temat ramówki miały niekiedy swoje ródło w sferze obyczajowej. Jednym z najczęstszych zarzutów wysuwanych przez kobiety było zbytnie nasycenie programu pozycjami sportowymi. Za reprezentatywny dla tej grupy widzów mo na uznać list pewnej przedstawicielki inteligencjiŚ „sprawa nieszczęsnego sportuŚ w niedzielę, gdy my, Tam e. Tam e, 6/1963, s. 57. 262 Zapotrzebowanie w ród telewidzów na nowe programy..., s. 5-6. 263 S. Szostkiewicz, Program ramowy telewizji w wietle sposobów odbioru, opinii i postulatów telewidzów. Skrócone sprawozdanie z badań ankietowych pt. „Układamy program ramowy dla telewizji”, Warszawa 1968, ATP, sygn. 010, s. 17. 260 261 59 kobiety, mamy najwięcej czasu do oglądania telewizyjnych audycji, Wy – wsadzacie 3 godziny boksu do południa i półtorej popołudniu, jednocze nie zajmując jedną falę radia na te ‘czysto męskie’ rozrywki. Transmisje te przedłu ają się, po nich wszystkie inne, a film czy sztukę, na które czeka się nieraz cały tydzień, nadajecie w rezultacie tak pó no, e ogląda się je w stanie półprzytomnym”264. Układ audycji musiał wywoływać niejedną kłótnię w mał eństwie, choć istnienie tylko jednego kanału być mo e osłabiało jej siłę. 3.2.5. Krytyka techniki Program denerwował równie z powodów techniczno-materialnych. Obok opisywanych ju wcze niej narzekań na odbiór wizji wysuwano równie uwagi pod adresem ogólnej jako ci technicznej programu i niedociągnięć organizacyjnych czy „logistycznych”. Prowizoryczne warunki panujące we wszystkich studiach telewizyjnych prowadziły nieraz do purnonsensowych sytuacji. Oto „w trakcie nadawania napisów końcowych, do dekoracji wszedł stra ak studia, ze smutnym znu eniem spojrzał na Polskę poprzez kamerę i poszedł sobie”265. Z kolei po studiach WOT-u buszowali technicy, „którzy w czasie spektaklu hałasują, przesuwając dekoracje, przesuwając kamery, machając reflektorami. Jest to niedbalstwo i skandal”266. Opis ten uzupełniała wypowied „inteligenta z Ursusa” – „wykonanie programu pozostawia wiele do yczenia. Na przykładŚ złe ujęcie kamer, złe na wietlania, za częste wytrącanie synchronizacji obrazu, za częste przerwy i zniekształcenia głosu. Za mało ledzi się ostro ć i kontrastowo ć nadawanego obrazu, szczególnie przy wy wietlaniu filmów. To wszystko b. denerwuje widza”267. Inny dodawałŚ „od pewnego czasu wiatło w Telewizji jest poni ej krytyki. Regulator jaskrawo ci trzeba bezustannie kręcić, gdy są momenty, e obrazu nie widać. W innym wypadku obraz jest tak jasny jak nieg”268. U ytkowników małego ekranu raziła niska jako ć warstwy d więkowej przekazu. Powszechnie narzekano na lektorów i polską obróbkę zagranicznego filmu. Padały głosy, e „jeden i ten sam lektor odczytuje monotonnie, bez jakiejkolwiek modulacji głosu” tekst polskiego tłumaczenia269. Co więcej, „nierzadko lektor nie nadą a za pisanym tekstem, wskutek czego wiele zdań ucieka z ekranu i wychodzi nonsens, poniewa lektor chcąc to Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 11/1963, s. 60. Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 23, 10.07.1962. 266 Tam e, 13.05.1962. 267 Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 21. 268 Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 6/1963, s. 55. 269 Tam e, 4/1963, s. 61. 264 265 60 nadrobić – komponuje, i to nie zawsze dobrze”270. Proponowano wprowadzenie zasady czytania tekstu przez kilka osób, co mo na uznać za pierwociny dubbingu. Problemy tego typu wynikały z niskich mo liwo ci technicznych polskiej telewizji. Narzekano poza tym na jako ć muzycznego tła w ró nych audycjach, np. w „Źzienniku”, co wiązało się ju ze sferą obyczajową. Krytykowano „hała liwy jazz”. Małomiasteczkowy inteligent prosiłŚ „uprzejmie prosimy o zmianę sygnału kroniki w czasie Źziennika. Pokazuje się tu obiektyw fotograficzny z napisami ‘Wczoraj, dzi i jutro’ oraz nadaje wstrętną przygrywkę, która wraz z tym obiektywem bardzo szarpie nerwy”271. Obyczajowy charakter tych zarzutów najlepiej ukazał inny list, w którym autor prosiłŚ „na lito ć boską, wyeliminujcie lub do minimum uciszcie podczas tych audycji muzykę, a przewa nie co , czego w adnym razie nie mo na nazwać muzyką. Spiker, redaktor czy uczony omawiający daną audycję i ilustrujący ją filmem stara się przekrzyczeć tę kakofonię, lecz bezskutecznie [...] Przy telewizorach siedzą ludzie starsi, którzy pragną usłyszeć w tych audycjach co się dzieje na wiecie, są i ludzie muzykalni i uczuleni, którym muzyka przeszkadza przy rozmowie”272. Krytykowano jednocze nie „zwariowane twisty i jazz”273. 3.2.6. Krytyka opó nień i niekonsekwencji Wątek ten zaznaczyli my ju wcze niej, warto jednak go rozwinąć. Rzadko się zdarzało, zdaniem Argusa, by jakikolwiek program wyemitowano bezproblemowoŚ „gdy ta ma telerecordingu oka e się dobra – wszyscy są rado nie zdziwieniś gdy przy powa nej transmisji lub dłu szym widowisku nie ma awarii adnej z kamer – zdumiewa to najstarszych pracowników telewizji”274. Sytuacja wcale nie była lepsza pó niejŚ jedna z karykatur z 1968 r. ukazywała projekt pomnika przed nowym centrum radiowo-telewizyjnym z wbudowaną weń tablicąŚ „przepraszamy za usterki”275. Znów nale y poczynić zastrze enie, e humorystyczna forma felietonów czy karykatur przedstawiała fakty w nieco krzywym zwierciadle. Niemniej mo na je traktować jako swego rodzaju soczewkę, przez którą widać wyolbrzymione, ale prawdziwie istniejące problemy. Jest prawdą, e ogólnie narzekano na nagłe zmiany programów i niepunktualno ć. Robotnik z Opola stwierdzałŚ „z 45 minutowym opó nieniem spiker najnormalniej, jak gdyby Tam e, 5/1963, s. 71. Tam e, s. 66. 272 Tam e, 9/1963, s. 47. 273 Tam e, s. 48. 274 Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, 26.10.1962. 275 „Radio i Telewizja”, nr 52, 22.12.1968. 270 271 61 tak miało być, rozpoczyna program. Czy to jest w porządku? Czy 45 minut straconego czasu, niepotrzebnego zu ywania prądu i denerwowania się to nic nie znaczy dla Telewizji? Gazeta drukuje chyba program nie według swoich ‘widzimisię’, lecz po uzgodnieniu z Telewizją. Często zdarza się równie , e prasa podaje w programie film produkcji np. angielskiej, a TV wy wietla film zupełnie inny, co o tym sądzić? Szwankuje organizacja. Uwa am, e programy winny być układane na realnych podstawach, gdy stałe nabieranie telewidzów spowoduje, e stracą oni całkowicie zaufanie do TV”276. Tą samą my l zwię lej wyraził inny telewidzŚ „powied cie mi, po co drukujecie program, je eli absolutnie nigdy nie trzymacie się tego. Nie wiem, czy to jest lekcewa enie ludzi, czy Wasza nieudolno ć”277. Kolejny dodawałŚ „całe nieszczę cie jest w tym, e nikt naprawdę nie wie, co będzie za 10 minut. Bojąc się jednak opu cić co , co przedstawia warto ć, człowiek siedzi, przeklina, irytuje się niepotrzebnie i doznaje uczucia niesmaku”278. Oto kolejny przykład omawianego zjawiskaŚ irytacja i krytyka nie była w stanie odciągnąć telewidza od małego ekranu. * O skali krytyki wobec programu niech wiadczy fakt, e uznał ją nawet sam W. Sokorski, przyznając się do nieudanych programów279. Tygodnik „Radio i Telewizja” z kolei ze smutkiem stwierdzał „powszechnie znany objaw nieustannej krytyki, jakiej podlega nasza telewizja ze strony milionów widzów”280. To ju niemal apokaliptyczna wizja. Warto dla dopełnienia obrazu odnotować pewien fakt z pogranicza psychologii tłumu. Otó oglądanie zbiorowe, na przykład w wietlicach robotniczych, mogło powodować większą ostro ć krytykiŚ człowiek w grupie czuje się bardziej bezpieczny, ja niej i mielej wyra a swoje poglądy. Przykłady całkowitej krytyki małego ekranu mo na jednak e mno yć równie na poziomie indywidualnych listów nadsyłanych do Radiokomitetu. Przedstawmy tylko jeden, najogólniejszy, podsumowujący wszystkie wymienione wy ej zarzutyŚ „nie wiem, jak do was przemawiać, gwi d ecie sobie na wszystko Nie warto otwierać telewizora. Nudy na pudy. A pienią ki lecą za nic. Czy to uczciwe? A my ich mamy mało i ze zło cią wydajemy na takie nic. Trzeba będzie zlikwidować telewizory, có zrobić, widać Was naprawić niepodobna”281. Jakie było ródło tej wzmagającej się w miarę upływu kolejnych lat fali niezadowolenia? Mo na przypuszczać, e rosły po prostu wymagania widzów, co było Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 19/20. Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 3/1963, s. 43. 278 Tam e, 7-8/1963, s. 121. 279 W. Sokorski, Telewizja i prasa, „Radio i Telewizja”, nr 11, 11.03.1962,. 280 „Radio i Telewizja”, nr 21.10.1962. 281 Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 9/1963, s. 40. 276 277 62 związane z coraz szerszym rozprzestrzenianiem się nowego medium. Rozszerzeniu ulegał „horyzont oczekiwań”, by u yć terminu francuskiego historyka Żrançois Hartoga. L. Pijanowski podsumowywałŚ „równie pewny i smutny jest fakt, telewidzowie zgodnie twierdzą, i e niemal wszyscy program się pogorszył [...]. Oznacza to na pewno zwiększenie się wymagań widzów wobec programu [...]. Rok 1961 był pod tym względem gro ny – udowodnił bowiem, e sprę ysto ć naszej telewizji w dziedzinie zaspokajania potrzeb widzów równa jest sprę ysto ci elaznej belki”282. Ale czy mogło być inaczej w wiecie centralnego panowania? Jest charakterystyczne, e wraz z wiekiem abonentów zmieniał się cel krytyki i preferencje programowe. Coraz yczliwiej patrzono na widowiska teatralne, programy popularnonaukowe, poetyckie, muzyczne i przeznaczone dla wsi. Bardziej negatywnie oceniano z kolei filmy, publicystykę, rozrywkę, teleturnieje i programy dziecięcomłodzie owe283. Być mo e wiązało się to z mentalno cią odbiorcówŚ pierwsza grupa audycji, przypominająca tradycyjny teatr czy te kursy dydaktyczne, miała bardziej tradycyjny i „nietelewizyjny” charakter – starsi ludzie mogli do niej łatwiej przywyknąć. Stopień krytycyzmu (czy raczej stopień wyra ania krytycyzmu) zale ał od wykształcenia. Problem ten poruszymy jeszcze w podrozdziale po więconym dystansowaniu się od telewizji w czę ci czwartej. Tutaj wspomnijmy tylko, e najni szy procent ocen negatywnych przypadał na osoby z wykształceniem podstawowym i zasadniczym zawodowym. Wraz ze stopniem wykształcenia na poziomie deklaratywnym wzrastało negatywne postrzeganie programów publicystycznych, filmów, rozrywki, teleturniejów, teatru, audycji dla wsi i dziecięco-młodzie owych. Jednocze nie łagodniej oceniano muzykę powa ną, poezję i programy popularno-naukowe284. Jednak jak ju wcze niej stwierdzili my, mimo ró nić w ocenach przed telewizorem zasiadali niemal wszyscy mający taką mo liwo ć, niezale nie od posiadanego dyplomu. 3.2.7. Stosunek pozytywny Przedstawmy teraz drugą stronę problemu – objawy pozytywnego ustosunkowania się do programu TV. Były one na łamach prasy o wiele rzadsze od odczuć negatywnych, niemniej gazety, poddane kontroli re imu, nie były dobrym czujnikiem nastrojów społecznych. Źlatego lepiej analizować badania OBOP-u i listy telewidzów. Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 34, 17.07.1962. A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 41/42. 284 Tam e, s. 43. 282 283 63 Co ciekawe, wyniki ankietowe sugerują, e wyrazy aprobaty powinny pojawiać się znacznie czę ciej, ni to miało miejsce. Otó a 98% osób mających w domu telewizory wyra ało zadowolenie z faktu ich posiadania, co mówi samo za siebie285. 46% pracowników GOP-u oceniało program jako „dobry”, choć tylko 8% jako „bardzo dobry”. Jednak zaledwie co piąty oceniał go le, a tyle samo osób nie miało na ten temat zdania286. Gdyby jednak potraktować tą ostatnią odpowied jako wyraz stosunku negatywnego, co prawdopodobnie było prawdą (po co ukrywać swą dobrą opinię?), to liczba głosów na „nie” będzie prawie taka sama, jak ilo ć głosów na „tak”. Źlatego te teza K. Pokornej-Ignatowicz o niezwykle pozytywnych ocenach wystawianych telewizji przez Polaków w latach 60. i traktowaniu jej jako „naszą” jest nieco ryzykowna287. Być mo e bezpieczniej byłoby mówić o ocenach deklarowanych, a nie rzeczywistych. Na poziomie deklaracji istotnie nigdy w historii PRL nie powtórzą się ju tak pochlebne opinie względem małego ekranu, jak w okresie rządów żomułki. Paradoks współistnienia fali krytyki z wysokim odsetkiem deklarowanego zadowolenia starała się wyja niać Izabela Ciapała. Jej zdaniem widzowie często generalizowali krytykę nowego medium na podstawie kilku pozycji, które im się nie spodobały. Je li byli za pytani o ocenę ka dej poszczególnej pozycji, liczba pozytywnych ocen gwałtownie rosła, sięgając 85%-88% (nieco czę ciej jednak z przewagą „dobrych” nad „bardzo dobrymi”), bez wyra nych ró nic ze względu na wiek, płeć czy pochodzenie 288. Niestety badaczka nie spróbowała głębiej analizować zaobserwowanego zjawiska. Wobec tych danych mo na zapewne wysunąć podobne zastrze enia jak w przypadku pracy K. Pokornej-Ignatowicz. Warto byłoby te zastanowić się, jak przeciętny Polak rozumiał polecenie oceny danego programu. Silna fascynacja nowym medium mogła eliminować czę ć negatywnych ocenŚ sam fakt, e dany program „był”, stanowił w oczach telewidza o jego warto ci. W przytaczanych ju listach telewidzów drukowanych w „Biuletynie Telewizyjnym” nie brakowało pozytywnych komentarzy. Niemniej było ich kilkakrotnie mniej ni uwag krytycznych. Nie wiadomo zresztą, jaka była rola selekcji redakcyjnej – być mo e pochwały eksponowano zbyt wyra nie. Źotyczyły one zresztą albo konkretnego odcinka danej audycji, albo wchodziły na bardzo wysoki stopień uogólnienia (zdania typu „na ogół program Wasz jest dobry”) – trudno zatem poprzez to ródło dostrzec miarodajne tendencje. Źlatego te nie A. Siciński, dz. cyt., s. 56. Tam e, s. 58. 287 K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 89-90. 288 I. Ciapała, Preferencje programów telewizyjnych, „Biuletyn Telewizyjny”, 8/1966, s. 20-21. 285 286 64 mo e ono stanowić wiarygodnego poparcia dla tezy K. Pokornej-Ignatowicz. Warto te zastanowić się nad postrzeganiem ankiet i ankieterów przez społeczeństwoŚ być mo e przedsięwzięcia tego typu kojarzono z władzami państwowymi i asekuracyjnie udzielano pozytywnych odpowiedzi. Równie to zagadnienie wymaga oddzielnych badań. Wszystkie wypisane powy ej zjawiska i zastrze enia nie mogą mimo wszystko negować oczywistego faktu, e nowe medium w swej istocie zostało przez społeczeństwo przyjęte entuzjastycznie, o czym wiadczy stale rosnąca liczba abonentów i wielka determinacja w dą eniu do włączenia się w grono odbiorców. Przypomnijmy te sobie, e wiele z regionalnych o rodków telewizyjnych powstało czę ciowo ze społecznych składek mieszkańców289. Żala krytyki, jaką mo na obserwować na łamach prasy czy w listach do Redakcji Łączno ci z Widzami wynikała wła nie z niemo no ci zaspokojenia wysoko zinternalizowanego zapotrzebowania, a nie z odrzucenia telewizji jako takiej. Powróćmy do felietonów Argusa. Pomimo całej swej krytyki, potrafił on odnale ć warto ciowe programy. Zauwa ał, obok złych, równie udane teleturnieje 290 czy przedstawienia teatralne291. Wieloma ciepłymi słowami obdarzył „Kabaret Starszych Panów”292, a tak e niektóre magazyny, takie jak „Peryskop”, „Pegaz” lub „Klaps” 293. Chwalił poza tym programy sportowe294. Wyraził wreszcie aprobatę dla zmian programowych, mających nastąpić w nowej ramówce jesienią 1962 r. („bajeczka z morałem po Źzienniku, codziennie o 17.00 program dla dzieci”)295. I o ile mo na się zastanawiać, czy w tym przypadku poglądy autora zgadzały się z poglądami reszty Polaków, to jednak jego przykład pokazuje, e stosunek do programu nie był jednostronnyŚ ten sam widz mógł jednocze nie go chwalić i krytykować. A przy całej krytyce – na pewno nie chciał rezygnować z korzystania z nowego medium. Niektórzy publicy ci „Radia i Telewizji” próbowali wziąć TVP w obronę, wysuwając gorsze lub lepsze argumenty. T. Pszczołowski w skądinąd wyra nie prowokacyjnym artykule „To ju dojrzała telewizja” pisałŚ „kiedy mówimy o Polskiej Telewizji, krytykujemy jej program, miejemy się z wsyp przed kamerą – pamiętajmy jednak, e to jeszcze dziecko”296. Z kolei L. Pijanowski z ironią stwierdzał, e „twórcy telewizyjni mogliby z du ą dozą racji powiedzieć, e dzi w Polsce najwięcej jest krytyków Zob. krótką historię telewizji z początku ksią ki. Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 4, 21.01.1962. 291 Tam e. 292 Tam e, 11.03.1962. 293 Tam e, 27.05.1962. 294 Tam e, 18.03.1962. 295 Tam e, 26.08.1962. 296 T. Pszczołowski, To ju dojrzała telewizja, „Żilm”, nr 34, 19.08.1962. 289 290 65 telewizyjnychŚ wszyscy przecie wiedzą nie tylko, które programy są złe, które za dobre, lecz wiedzą jeszcze więcejŚ co czynić, aby programy złe stały się dobrymi”297. Źotykamy tu ciekawego zjawiskaŚ być mo e w dobrym tonie było wybrzydzać w ród znajomych na telewizję, krytykować programy, chwalić się, e „ja bym to zrobił lepiej”. W końcu jednym z polskich kodów kulturowych w kontaktach społecznych była postawa krytyki, narzekania itp. Źeklaratywna postawa krytyczna wobec telewizji jest zresztą typowa dla wielu społeczeństw – na wiecie funkcjonuje przecie termin idiot box na okre lenie małego ekranu298. Być mo e więc du a czę ć owej krytyki wynikała z tego społecznego nacisku, nieprzyznawania się do fascynacji nowym rodkiem masowego przekazu. Przeciętny Polak publicznie wyra ał swój negatywny stosunek do programu, lecz w domowych pieleszach pilnie wpatrywał się w ekran, a niewątpliwa irytacja nie implikowała porzucenia nowego nawyku. Zresztą ka dy miał swój ulubiony program. 297 298 L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 251. Uwagę tę zawdzięczam prof. Tomaszowi żoban-Klasowi. 66 3.3. „Jak ci zadam cios Templera, to cię Kildare nie pozbiera”, czyli najpopularniejsze programy. Jak w przeciągu interesującej nas dekady kształtowały się i zmieniały gusta telewidzów? Jakie programy podobały się najbardziej, a jakie najmniej? Przekonajmy się, co Polak najczę ciej oglądał. 3.3.1. 1961 Jak wiemy, w czerwcu 1961 r. Redakcja Studiów i Oceny Programu Radiokomitetu zorganizowała ogólnopolski konkurs „Oceniamy program telewizyjny”, w którym wzięło udział kilkaset osób. I jakkolwiek przedsięwzięcie to nie było profesjonalnym badaniem opinii publicznej, to jednak prezentuje nam pewien obraz tego, co lubiono oglądać i tego, czego unikano. W ród najczę ciej oglądanych programów na pierwszym miejscu znalazły się filmy fabularne. Po nich wskazano na Źziennik Telewizyjny oraz Teatr Telewizji (niewiele ni ej wymieniono jeszcze „transmisje z teatrów”). Wysoka pozycja elitarnego przecie teatru to fenomen polskiej telewizji lat 60. Zaraz po nim wymieniono serię Źisney’a („Źisneyland” i „Klub Myszki Miki”)299. Źziwi to tym bardziej, e konkursowicze byli w zdecydowanej większo ci lud mi dorosłymi. Prawdopodobnie więc oglądali tą audycję z racji tego, e pochodziła z źuropy Zachodniej lub dlatego, e była dobrze zrealizowana i po prostu ledzili ją wraz z dziećmi. Tą drugą mo liwo ć po wiadcza wypowied pewnego inteligenta z WarszawyŚ „filmy Źisney’a – chocia dla dzieci i młodzie y – dają du o przyjemnych wzruszeń artystycznych. Żilmy rysunkowe – są bardzo interesujące je li chodzi o pomysły, na ladowanie ywych istot itp., natomiast filmy z ycia ludzi i zwierząt w innych krajach są bardzo pouczające i dają du o do my lenia”300. W czołówce znalazły się jeszcze teleturnieje, programy rozrywkowe, sportowe, „Kobra”, „Tele-źcho” czy „Mi z okienka”. rodek stawki okupował m.in. „Kabaret Starszych Panów”, „Pegaz”, programy dla szkół i transmisje z Interwizji.301. Na samym końcu wymieniono audycje „Podró e po wiecie”, „5 minut o wychowaniu”, koncerty symfoniczne oraz „Tele-rundę z żdańska”302. Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 3. Tam e, s. 15. 301 Tam e, s. 3-4. 302 Tam e, s. 4. 299 300 67 Co ciekawe, na pytanie o najbardziej interesujące programy respondenci nie udzielili dokładnie takich samych odpowiedzi jak w zestawie audycji najczę ciej oglądanych. Teraz Teatr Telewizji awansował na pierwszą pozycję, wyprzedzając filmy fabularne, teleturnieje, „transmisje z teatrów”, Źziennik, „Kobrę”, programy rozrywkowe, serię Źisney’a oraz sport303. Na końcu umieszczono „Rozmowy z córkami”, „żuzik i pętelkę”, „Młodzie owe studio poetyckie”, „źstradę poetycką” i cykl „Wielcy arty ci”304. Uderzające, e programy tego samego w gruncie rzeczy rodzaju (jak transmisje teatralne czy audycje poetyckie) znalazły się na skrajnych pozycjach listy. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy wziąć pod uwagę wskazania najmniej lubianych pozycji. Wymieniono w tej kategorii muzykę, komentarze i pogadanki, filmy fabularne, filmy rysunkowe i krótkometra owe, sport, teleturnieje, transmisje z akademii, „źstradę poetycką” czy „Pegaz”305. Jak wyja nić obecno ć tych samych audycji w czołówce dwóch przeciwstawnych rankingów? Zapewne ich kontrowersyjno cią i podzieleniem opinii publicznej – wiele komentarzy konkursowiczów dotyczyło niskiej warto ci niektórych pokazywanych filmów306. Warto wskazać na brak „Teatru Telewizji” na tej ostatniej li cie, co raz jeszcze wskazuje na szczególne znaczenie tej audycji. Podkre lmy ponownie, e powy sze dane nie mogą budzić pełnego zaufania. Być mo e ró ne niekonsekwencje czy wysokie pozycje niektórych programów kulturalnych da się tłumaczyć niereprezentatywno cią konkursowiczów, a tak e ich nastawieniemŚ być mo e czę ć z nich uznała, e wskazanie na audycje elitarne będzie dobrze widziane czy te stanie się manifestacją deklarowanego „gustu” jako wyznacznika statusu społecznego. 3.3.2. 1962 W 1962 r. ankieterzy GUS-u zadali pracownikom Strefy A żOP (mo na uznać, e ich preferencje mniej więcej pokrywały się z ogólnopolskimi) pytanieŚ „Które z następujących audycji telewizyjnych oglądał(a) Pan(i) w ciągu ostatnich 2 tygodni?” Otrzymali następujące odpowiedziŚ 67% wskazało na filmy fabularne, 63% na teatr sensacji „Kobra”, 63% na Źziennik TV. Na czwartym miejscu znalazły się teleturnieje (58%), po nich Teatr Telewizji (53%) oraz transmisje rozrywkowe Interwizji (52%). 50% respondentów wymieniło seriale typu „Codziennie ryzykuję yciem” i „Źisneyland”. Pierwszą dziesiątkę Tam Tam 305 Tam 306 Tam 303 304 e, s. 6-7. e, s. 7-8. e, s. 5. Trzeba przyznać, e te kategorie są bardzo szerokie. e, s. 40-42. 68 zamykała Polska Kronika Żilmowa (48%) oraz „Tele-źcho”(45%), które wyprzedziło transmisje sportowe (44%)307. Na dalszych miejscach wskazano m.in. na audycje prezentujące „muzykę lekką”, a tak e „Sportową Niedzielę”, magazyn „Nie tylko dla pań”, „Pegaz” oraz „Źobranoc”, prowadzoną wówczas najczę ciej przez Szymona Kobylińskiego. Najmniej popularne były następujące programyŚ „źksperymenty wychowawcze” (17%), „Trybuna telewizyjna” (13%), audycje z cyklu „Jak patrzeć na dzieło sztuki”(12%), a tak e koncerty muzyki powa nej (12%) i program przedpołudniowy (8%)308. Andrzeja Sicińskiego, komentującego te dane, zdziwiło, e nawet najmniej oglądane audycje przyciągały 1/8 całej publiczno ci. Tłumaczył ten fenomen konstatacją, e czę ć widzów oglądała wszystko „jak leci”309. Być mo e wa niejszą przyczyną był fakt, e po prostu do dyspozycji oferowano tylko jeden program; brakło mo liwo ci wyboru. Polak lat 60 nie oglądał tego, co chciał, tylko to, co mu podano – nawet telewizyjny zegar, według którego nastawiał własny zegarek. Je li jednak mimo wszystko zasiadał przed małym ekranem, musiał zinternalizować silną chęć korzystania z nowego medium. Idąc za M. McLuhanem mo na stwierdzić, e sam fakt oglądania telewizji był niekiedy bardziej istotny, ni przekazywane i odbierane tre ci. Powy szą statystykę nale y nieco skorygowaćŚ niski wynik transmisji sportowych mógł być spowodowany tym, e po prostu w ciągu dwóch tygodni poprzedzających ankietę nic ciekawego się w sporcie nie działo. Kiedy indziej relacje np. z międzynarodowych meczów piłkarskich biły rekordy popularno ci. Słusznie zatem A. Kłoskowska dzieli najpopularniejsze audycje na stałe (np. seriale) i okazjonalne (mecze, transmisje z Olimpiady)310. Stosunkowo dalekie pozycje rannych programów przedpołudniowych mogły równie wynikać z ich rzadkiego i nieregularnego nadawania. Pomimo niedoskonałej zapewne reprezentatywno ci powy szych danych, mo na na ich podstawie stwierdzić, e ju w 1962 r. Polak oglądał TV głównie dla rozrywki. Najmniej zajmowały go audycje edukacyjne i zaliczające się do kręgu kultury wysokiej. W ród wszystkich telewidzów zaledwie 12% nie lubiło programów rozrywkowych, a 10% widowisk teatralnych (chodzi tu o teatr sensacji, ale te o ewenement polskiej TV – A. Siciński, dz. cyt., s. 41. Tam e. 309 Tam e, s. 42. 310 A Kłoskowska, Kultura masowa. Krytyka i obrona, Warszawa 1980, s. 249. 307 308 69 poniedziałkowy teatr, nie wpisujący się w powy sze schematy) 311. Preferencje te dokładnie odpowiadają analizowanym ju głównym wątkom krytyki programu. Trzeba ponadto odnotować wa ną informacjęŚ telewizję w 1962 r. czę ciej oglądali mę czy ni – być mo e szybciej przekonali się do tej nowo ciś mo e te , co wynikało z polskiego modelu rodziny, mieli więcej czasu na siedzenie popołudniami i wieczorami przed ekranem312. Im telewidz był młodszy, tym więcej programów go wzbudzało jego zainteresowanie. Wraz z wiekiem spadało zwłaszcza zainteresowanie programami rozrywkowymi, sportowymi, a tak e Źziennikiem TV313. Je li chodzi o wykształcenie, charakterystyczny jest fakt, e na poziomie deklaratywnym ludzie z wykształceniem rednim i wy szym oglądali telewizję rzadziej ni pozostałe grupy – pomimo zdecydowanie najłatwiejszego do niej dostępu. Wybierali te przewa nie mniej popularne programy, takie jak „Pegaz” czy koncerty muzyki klasycznej314. Mo na przypuszczać, e wykształceni respondenci retuszowali swoje odpowiedzi, w praktyce za ich gusta były mniej wybredne. Sugerowałoby to ich chęć odró nienia się od reszty społeczeństwa, wynikającą z aspiracji bycia postrzeganymi jako elita. Zjawisko to opiszemy pó niej. Wszyscy ankietowani odpowiadali równie na pytanie, czy na jaki program rezerwowali sobie specjalnie czas. Odpowiedzi nie były zaskakująceŚ w tej kategorii znowu dominowały filmy fabularne i „Kobra”, a tak e transmisje Interwizji i sportowe, nie trafiające się przecie codziennie315. Jest warte podkre lenia, e gusta mieszkańców żOP-u nie odbiegały od preferencji programowych młodych mieszkańców wsi, przebadanych przez J. Rudzkiego. Źla młodzie y wiejskiej najulubieńszymi pozycjami programowymi były filmy fabularne. W ród nich największym uznaniem cieszyły się produkcje wojenne, sensacyjne, przygodowe - zwłaszcza „Znak Zorro” i westerny. Poza filmami wskazywano kolejno na transmisje sportowe, programy kabaretowo-estradowe, „Źziennik” i inne programy publicystyczne316. Mniejszą popularno cią ni w skali ogólnopolskiej cieszył się teatr i teleturnieje317 – nie zapominajmy Tam e. A. Siciński, dz. cyt., s. 42. 313 Tam e. 314 Tam e. 315 Tam e, s. 61. 316 J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 21-24. 317 Tam e, s. 24/25. 311 312 70 jednak, e ówcze nie przeró ne quizy miały przewa nie charakter erudycyjny i nie kojarzyły się z „łatwą” rozrywką. Bardzo prosto mo na wytłumaczyć inne, zaskakujące z pozoru daneŚ „Niedzielna biesiada”, przeznaczona specjalnie dla rolników, została wyró niona tylko przez 3% respondentów, a więc przez wyra ny margines. Źlaczego? Mieszkaniec wsi nie oczekiwał od nowego medium prezentowania w nieciekawej formie problematyki, którą doskonale znał. Mały ekran miał stanowić odskocznię od codziennych zajęć, miał dostarczać rozrywki i odprę enia. Wyniki ankiety w ród ludno ci żOP-u i badań J. Rudzkiego potwierdza w zasadzie inna ankieta, tym razem ju ogólnopolska, zorganizowana przez Redakcję Studiów i Oceny Programu Radiokomitetu w 1962 r. Uczestniczący w niej widzowie, wymieniając najbardziej interesujące ich programy, wskazali naŚ filmy (73%), widowiska teatralne (64%), publicystykę (63%), programy rozrywkowe (44%), teleturnieje (39%), sport (34%), programy popularno-naukowe (23%) oraz dzięcięco-młodzie owe (11%)318. Kobiety czę ciej wskazywały na teatr, teleturnieje i programy dzięcięco-młodzie owe, mę czy ni za – na filmy, sport i programy popularno-naukowe. Ró nice ze względu na wiek i wykształcenie pokrywały się z wynikami żOP-u319. Podobnie jak w badaniach z 1961 r. zapytano ankietowanych równie o najmniej interesujące audycje. Najczę ciej wymieniano programy dziennikarskie (17%), filmy (13%), programy rozrywkowe (12%), muzykę powa ną (11%), teatr (10%), teleturnieje (8%) czy audycje literackie (7%)320. Ponownie uwidacznia się tu omawiane ju dublowanie się tych samych pozycji w skrajnie ró nych kategoriach. Zauwa my ponadto, e adna z odpowiedzi nie uzyskała więcej ni 17% odpowiedzi, co dowodzi, e oceny pozytywne dominowały, przynajmniej na poziomie deklaratywnym. Jak mogli my ju zauwa yć, wybór najciekawszych pozycji nie był równoznaczny z brakiem krytycyzmu wobec nich. Wręcz przeciwnieŚ w listach cytowanych przez „Biuletyn Telewizyjny” negatywne oceny filmów fabularnych trafiały się bardzo często. Zarzut typu „pokazujecie filmy tak stare i tak beznadziejne, e nale y się spodziewać, e niedługo zaczniecie pokazywać filmy nieme”321 nie nale ał do odosobnionych. Powszechną irytację budziły powtórki tych samych tytułów. Redakcja Łączno ci z Widzami Radiokomitetu była bombardowana listami, w których stwierdzano, e „jeden film jest wy wietlany 318 A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 35. Tam e, s. 37-40. 320 Tam e, s. 40. 321 L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 69. 319 71 niejednokrotnie po trzy i więcej razy. Za trudno pamiętać wszystkie tytuły nadawanych przez TV filmów, a mając program podany, rezerwuje się czas na film i tu następuje rozczarowanieŚ Żilm był nadawany ju dwa razy, albo i więcej!!!”322. Jak wyja nić te przeciwstawne reakcje? Wydaje się, e filmy wzbudzały największe zainteresowanie widzów, jednocze nie za telewizja nie potrafiła tego zainteresowania w pełni zaspokoić. Źobre produkcje tonęły w morzu przeciętno ci, skutecznie pobudzając apetyty amatorów małego ekranu. By zdać sobie sprawę, jak wiele znaczyła popularno ć danej audycji ju na początku szóstej dekady XX w., wystarczy zwrócić uwagę na przytoczoną przez A. Kłoskowską informację, e w 1963 r. a 5 mln. Polaków oglądało w napięciu „Kobrę”323. Sytuację tą wietnie obrazowała karykatura, na której jedna wrona mówiła do drugiej, chcącej usią ć na dachowej antenieŚ „ – Nie siadaj!!! KOBRA!!!”324. Na potwierdzenie tych słów jeden z telewidzów pisał do Redakcji Studiów i Oceny ProgramuŚ „Teatr Telewizji i Kobra – to magnes skupiający wielu telewidzów przy telewizorach nawet nie własnych”325. 3.3.3. 1963 Preferencje programowe z 1963 r. dokładnie zbadała na zlecenie Redakcji Studiów i Oceny Programu Radiokomitetu I. Ciapała. W porównaniu z poprzednim rokiem nie zmieniły się one w znaczącym stopniu. Warto jednak przedstawić wyniki tych badań, jako e autorka dokonała cennego rozró nienia na preferencje rzeczywiste i deklarowane. W przypadku tych drugich respondenci wymieniali w kolejno ci malejącej telewizyjny teatr (60% odpowiedzi na pytanie „które audycje telewizyjne ogląda Pan/Pani najchętniej?”), dziennik (56%), filmy fabularne (56%) i programy rozrywkowe (52%). Pozostałe pozycje nie zdobyły więcej ni połowę głosów326. Najmniej chętnie oglądano z kolei takie pozycje jak „Proponujemy”, „Wieczorne rozmowy”, „Kwadrans recenzenta”, „Bryza”, „Niedzielna Biesiada”, „Telewizyjny kurs rolniczy” (1%-2% wskazań). Zaskakuje te niska pozycja „Kobry” (16%) i „Wielokropka” (18%)327. Preferencje rzeczywiste w du ym stopniu pokryły się z deklarowanymi. Wystąpiło tu jednak kilka charakterystycznych przesunięć. I. Ciapała zmierzyła rzeczywiste wybory telewidzów poprzez zestawienie programów, które przyciągnęły największą liczbę Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1963, s. 71. A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 202. 324 L. Pijanowski, TV na co dzień.... s. 227. 325 L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 63. 326 I. Ciapała, dz. cyt., s. 6. 327 Tam e. 322 323 72 telewidzów. W okresie 11-17 listopada 1963 r. najpopularniejszy okazał się „Wisielec” – jeden z odcinków „Kobry” (85% audytorium). Na kolejnych miejscach znalazły sięŚ „Ocean” (teatr) – 80% widowniś „Złoto jest wszędzie” (film) – 75%ś „Czy lubisz muzykę lekką” (rozrywka) – 71%ś „O ycie dziecka” (film) – 69%ś „Wielokropek” – 59%ś „Przygody Robin Hooda” (serial) – 56% oraz odcinek serialu „Inspektor Leclerc” (56%)328. Metoda badaczki mo e budzić wątpliwo ciŚ oglądanie danej audycji niekoniecznie musiało oznaczać, e nale y ona do ulubionych. Niemniej porównanie obu klasyfikacji wskazuje bezsprzecznie na zdecydowaną przewagę filmów, teatru i rozrywki w preferencjach widzów. W drugim zestawieniu wyra nie zyskuje rozrywka („Wielokropek”) i sensacja („Kobra”) kosztem Źziennika. Proces ten mo na wyja nić nie tylko błędem w uto samianiu oglądalno ci z preferencjami lecz równie „socjologią ankiet”Ś w mniemaniu większo ci respondentów w kontakcie z „urzędnikiem”-ankieterem wypadało podkre lić oglądanie Źziennika, za przyznawanie się do fascynacji mało ambitnym „Wielokropkiem” czy „Kobrą” mogło dla niektórych być wstydliwe. Rozró nienie preferencji programowych ze względu na wiek, płeć, wykształcenie i pochodzenie pokrywało się z przytoczonymi dla wcze niejszych lat danymi, dlatego nie będziemy ich teraz powtarzać. 3.3.4. 1967 Dla tego roku, dzięki wyczerpującemu studium żUS-u329, dysponujemy jeszcze dokładniejszymi danymi. Przedstawmy je w skrócie, od razu zaznaczając, e wcze niejsze gusta widzów nie uległy adnej znaczącej zmianie. Najczę ciej oglądanymi rodzajami programów wcią pozostawały filmy fabularne i seryjne – wskazało na nie 86% respondentów. W cisłej czołówce znajdowały się równie dzienniki (są trzy w ciągu dnia) – 69%, teleturnieje – 61,4% oraz teatr (60%). Powy ej 40% badanych wymieniło „muzykę lekką”, sportś z kolei audycje estradowe i rozrywkowe – ponad 30%. O połowę mniej procent głosów otrzymały programy popularnonaukowe, publicystyczne oraz audycje po więcone baletowi i muzyka powa na. Prawie na końcu, ale wcią powy ej 10% wskazań, znalazły audycje literackie i o wiatowe. Najmniej głosów uzyskały programy dla wsi, ekonomiczno-gospodarcze oraz, co nieco dziwi, kursy języków obcych (3,5%)330. Tam e, s. 19. Oddziaływanie prasy, radia, TV..., s. 136-161. 330 Tam e, s. 136. 328 329 73 Jak widać, ka dy z programów zyskał parę punktów procentowych w stosunku do 1963 r., co wiadczyło o coraz większym zapotrzebowaniu na telewizję i rosnących potrzebach oglądania, których program pierwszy sam jeden nie był z pewno cią w stanie zaspokoić. żłównym celem, dla jakiego widz siadał przed małym ekranem była chęć rozerwania się, którą najłatwiej było mo na zrealizować poprzez oglądanie filmu lub serialu. Które z nich cieszyły się w 1967 r. największą popularno cią? „ ciganego” i „Bonanzę” za najbardziej interesujące uznało a 73,1% respondentów. Prawie tyle samo osób wskazało na „Źoktora Kildare” (70,1%). O popularno ci tych seriali wiadczyło powiedzonko krą ące po Trójmie cie, odnotowane przez L. najlepiej PijanowskiegoŚ „jak ci zadam cios Templera, to cię Kildare nie pozbiera”331. Pokazuje ono, e bohaterowie seriali przebojem weszli do młodzie owego języka – język seriali modyfikował zastane kody językowe i sam te kody tworzył. W 1968 r. miejsce Kildare’a i Templera zajmie Hans Kloss z kolejnej serii „Stawki większej ni ycie”, a tak e „Czterej pancerni i pies” czy „Hrabina Cosel”332. Powrót Klossa to „powrót wymuszony – oczywi cie przez telewidzów”333. Nowa seria „wzbudzała zainteresowanie jeszcze większe ni to, jakie uzyskały jej pierwsze odcinki”334. „Pancerni” z kolei inspirowali powstawanie w całej Polsce dziecięco-młodzie owych „Klubów Pancernych”, wzorowanych nieco na ruchu skautowskim czy harcerskim335. Telewizyjna audycja emanowała zatem na dotychczas nie związane z małym ekranem zjawiska społeczne, takie jak ruchy i towarzystwa młodzie owe. Powróćmy do ankiety żUS z 1967 r. i najpopularniejszych audycji. Tu za „Bonanzą”, „ ciganym” i „Źoktorem Kildarem” znalazła się nie miertelna „Kobra”, uzyskując tylko 1% mniej głosów (i zyskując 5% w stosunku do roku 1963). Na czwarte miejsce wdarł się najdro szy polski teleturniej „Wielka żra”. Tyle samo ankietowanych (62,2%) wskazało na główne wydanie dziennikaŚ pod względem popularno ci nie mogła się z nim się równać adna gazeta336. „Powodzenie, jakim cieszy się Źziennik, bije na głowę najatrakcyjniejsze programy artystyczne. Codziennym odbiorcą Źziennika jest bodaj ka dy posiadacz telewizora”337. L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 167. „Radio i Telewizja”, nr 15, 7.04.1968. 333 Powrót kapitana Klossa, „Radio i Telewizja”, nr 45, 3.11.1968. 334 Oddziaływanie prasy, radia, TV..., s. 136-161. 335 B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 65. 336 T. Haluch, Ręka na pulsie, „Radio i Telewizja”, nr 30, 21.07.1968. 337 Jubileusz Dziennika TV, „Radio i Telewizja”, nr 3. 14.01.1968. 331 332 74 Zdanie to, umieszczone w pochwalnym artykule „Jubileusz Źziennika TV” było pewnie przesadą, niemniej pozostaje faktem, e kolejne pozycje wymienione w ankiecie – jak „Sportowa Niedziela” oraz „Teatr TV” – osiągnęły wynik ni szy o niemal 30 punktów procentowych. Zastanawiająca jest zwłaszcza du a utrata popularno ci przez poniedziałkowy teatr – we wskazaniach respondentów spadł z czwartego (1963 r.) na ósme miejsce (1967 r.) tracąc blisko 2/5 głosów. Mimo wszystko nadal górował nad innymi audycjami kręgu kultury wysokiej. Listę programów zamykały „źureka” i „Pegaz”, jednak i nimi interesowało się ponad 15% badanych338. Jak owa popularno ć ró nicowała się pod kątem czynników społecznodemograficznych? Nadal częstszym widzem był mę czyzna, czego przyczyny się nie zmieniły. Jednocze nie jednak poczęły bardziej wyra nie wyodrębniać się audycje „kobiece”, o wiele bardziej (kilkana cie procent) interesujące dla ankietowanych płci eńskiej. Zaliczały się do nich teatr poniedziałkowy, „Źr Kildare” i „Szklana pogoda”. Z drugiej strony pojawiły się programy „męskie”, do których mo na wpisać „Sportową Niedzielę”, „Monitor”, „Źziennik TV”, a tak e w mniejszym stopniu „Pegaz” i „źurekę”339. Zjawisko to pokazuje, e tradycyjne polskie wzorce kulturowe, z ich podziałem na role męskie i eńskie, znalazły odzwierciedlenie w stosunku do nowego, burzącego przecie w pewien sposób dotychczasowy tryb ycia medium. Przemiany te nie sięgnęły jednak e głębszych pokładów stosunków społecznychŚ mę czyzn nadal bardziej pociągała polityka, sport i publicystyka; kobiety – seriale, sztuka. Czynnikiem ró nicującym zainteresowania widzów było te , podobnie jak wcze niej, wykształcenie. W dalszym ciągu im było ono wy sze, tym mniejsza (deklaratywnie) okazywała się liczba oglądających seriale typu „Bonanza” czy „Źr Kildare”. Wymieniało je ok. 50% w ród Polaków z wykształceniem wy szym wobec 72-81% w przypadku wykształcenia podstawowego. Widzowie lepiej wykształceni chętniej oglądali dziennik, „Pegaz”, „źurekę”, poniedziałkowy teatr, podczas gdy pozostali skupili się głównie na rozrywce. Co ciekawe, równie popularne, niezale nie od stopnia edukacji, byłyŚ „Wielka gra”, „Niedziela sportowa”, „Teatr sensacji”340. Wydaje się zatem, e czynnika wykształcenia nie nale y przeceniaćŚ wszystkich (zwłaszcza mę czyzn) w tym samym stopniu przyciągały pieniądze („Wielka gra”), sport („Sportowa Niedziela”), za „Kobra” umiejętnie łączyła rozrywkę z teatrem. Oddziaływanie prasy, radia, TV..., s. 137. Tam e, s. 138. 340 Tam e, s. 139-141. 338 339 75 Poza sportem wszystkie te dane (z uwzględnieniem ró nić ze względu na płeć) odnosiły się równie do wykształcenia kobiet. Źodajmy równie , e podział na wykształcenie pokrywał się wła ciwie ze zró nicowaniem zawodowym341. Co ciekawe, ankieta nie odnotowała du ych ró nic między preferencjami telewidzów mieszkających na wsi a widzami z miast. Popularno ć amerykańskich seriali była niemal dokładnie taka sama, co obrazuje ogólnospołeczną fascynację Zachodem, a mo e po prostu dobrze zrealizowaną rozrywką. Jednocze nie jednak rolnicy znacznie mniej interesowali się „Wielką żrą” – być mo e wiadomo ć odległo ci warszawskiego studia ostudzała emocje związane z wielkimi wygranymi. Co ciekawe, programy rolnicze cieszyły się na wsi tylko niewiele wy szym zainteresowaniem ni w miastachś nie przekraczało ono zresztą 10%. Telewidz, nawet wiejski, oczekiwał innego typu programów – telewizja miała mu dostarczać zrozumiałej rozrywki, a nie skomplikowanych instrukcji w dziedzinie wykpiwanego przez M. Czerwińskiego „zimnego wychowu cieląt”342. Warto ponownie wskazać czynnik wieku jako determinantę preferencji telewidzów. Ludziom młodym, do 25 roku ycia, bardziej ni pozostałym podobała się „Bonanza”, „Sportowa Niedziela” (66,5% wobec redniej 35%), a tak e „Słownik wyrazów obcych”. Najmniej interesowali się „Źziennikiem TV”, „Źoktorem Kildare”, teatrem poniedziałkowym i programami kulturalnymi343. Źane te odzwierciedlały ogólne preferencje społeczne młodzie y (niechęć do polityki, fascynacja akcją i sportem) – po raz kolejny widać tu zjawisko przenoszenia przyjętych zachowań społecznych w sferę nowego medium. Polacy w wieku 30-40 lat najbardziej zbli ali się do redniej wyciągniętej ze wszystkich odpowiedzi344, co oznaczało, i mieli oni największy udział w jej kształtowaniu – stanowili najliczniejszą grupę widzów. Z kolei w przypadku starszego pokolenia, powy ej 55 lat, wyodrębniała się grupa szczególnie lubianych programów. Zaliczały się do nich audycje kulturalne, wzrastała równie oglądalno ć seriali345. Trzeba jednak zauwa yć, e ka dy bez wyjątku program w tej kategorii wiekowej otrzymał znacznie gorszy procentowo wynik, ni w pozostałych grupach. Oznaczało to mniejszą popularno ć telewizji w ród osób najstarszych. Zapewne trudniej było im „przestawić” swoje przyzwyczajenia i wkroczyć w epokę małego ekranu. Nie bez znaczenia pozostawał z pewno cią równie aspekt finansowy. Tam Tam 343 Tam 344 Tam 345 Tam 341 342 e, s. 142-152. e. e, s. 159. e. e. 76 Niektóre wyjątkowe audycje potrafiły przyciągnąć wielką rzeszę widzów, oceniających je niemal e tak samo, zupełnie niezale nie od uwarunkowań społecznych. Źo takich wydarzeń nale y zaliczyć dwutygodniowe o miogodzinne transmisje z olimpiady w Meksyku w pa dzierniku 1968 r. 96% respondentów posiadających telewizory, zapytanych o interesowanie się przebiegiem imprezy, odpowiedziało pozytywnie. Niemal e połowa okre liła swoje zainteresowanie jako du e. Preferencje robotników wykwalifikowanych i inteligencji były prawie dokładnie takie same, za wskazania rolników i pracowników niewykwalifikowanych wyra nie od nich nie odbiegały346. Co więcej, 80% ankietowanych stwierdziło, e mały ekran był dla nich głównym ródłem informacji (głównie w postaci olimpijskich kronik po „Źzienniku” i po godz. 21.30). Telewizja zdystansowała w ten sposób prasę (4,6%) i radio (5%)347. 3.3.5. 1969 W 1969 r. niezmiennie największą popularno cią cieszyły się filmy fabularne. 43% ankietowanych mieszkających w miastach, poproszonych o wybór najchętniej oglądanego programu z pięciu zaproponowanych kategorii, wskazało wła nie na filmy, w zasadzie niezale nie od wykształcenia i statusu społecznego348. Następne w kolejno ci programy rozrywkowo-estradowe dostały ju tylko 19% głosów, za teatr i sport – po 11%. Na teleturnieje wskazało zaledwie 3% respondentów349. Niemal o miu na dziesięciu ankietowanych posiadających własny odbiornik ledziło filmy kilka razy w tygodniu – oglądało więc prawdopodobnie cały prezentowany repertuar. Co ciekawe, nawet w grupie nieposiadającej telewizora co czwarta osoba czyniła podobnie, regularnie zapewne odwiedzając sąsiadów i znajomych350. W sumie rednia liczebno ć audytorium poszczególnego filmu wynosiła ok. 50% abonentów (7-8 mln. osób) i 20% widzów nieutelewizyjnionych351. Jak mogli my się przekonać, tak wielka liczebno ć nie oznaczała braku krytycyzmu wobec prezentowanych projekcji. 18% widzów deklarowało częste przerywanie oglądania S. Szostkiewicz, Olimpiada w MeksykuŚ recepcja programów olimpijskich radia i telewizji, Warszawa 1970, s. 11-12. 347 Tam e, s. 16, 22. Transmisje z igrzysk były jednym z większych sukcesów telewizji polskiej tamtej epoki. Spotkały się równie ze zdecydowanym uznaniem widzówŚ a 87,5% osób badanych przez Szostkiewicza uznało techniczną jako ć przekazu jako doskonałą lub dobrą, 75% dobrze oceniło jako ć komentarzy, za 67% uznało pracę kamerzystów za zadowalającą, tam e, s. 36-39. 348 A. Kania, Żilm fabularny w telewizji w opinii odbiorców, „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, 8/1970, s. 7. 349 Tam e. 350 Tam e, s. 6. 351 Tam e, s. 6-7. 346 77 filmu w jego trakcie, za a 40% twierdziło, e zdarzyło się to im kilkakrotnie352. Niemniej zauwa my, e pozostałe 40% mimo narzekań nie odstępowało od małego ekranu. Widzowie mieli równie ulubione kategorie filmów. Najbardziej lubiono komedie, filmy „psychologiczne”, westerny, kryminały i filmy historyczne. Mniejszą popularno cią cieszyły się produkcje wojenne, przygodowo-podró nicze, społeczno-obyczajowe i muzyczno-taneczne353. Polaków pociągała zatem głównie lekka rozrywka, emocje i uczucia. Wg innego kryterium największą popularno ć wcią „Stawka większa ni zdobywały seriale, a w ród nichŚ ycie” (92% stałych widzów), „Bonanza” (81%), „Czterej pancerni i pies” (79%), „ cigany” (70%), „Ojciec i syn” (65%) i seria Hitchcocka (64%) 354. Jak widać, niektóre produkcje ciągały niemal e całą telewizyjną widownię, co w rzeczywisto ci jednego kanału nie mo e dziwić. W ród najbardziej popularnych programów rozrywkowych znalazło się w tym roku „Mał eństwo doskonałe”, znacznie wyprzedzając „żiełdę piosenki”, „ piewki stare ale jare”, „Cyrkowy wóz” i „Proszę dzwonić”. Najmniej podobała się kontynuacja „Kabaretu Starszych Panów” z samym Jeremim Przyborą („Źivertimento”) oraz „Teatrzyk jednego aktora” i „Sylwetki karykaturzysty”355. Jak widać, fenomen „Teatru Telewizji” nie miał przeło enia inne audycje tego typuŚ oczekiwano przede wszystkim łatwej i lekkiej rozrywki, a nie pozycji elitarnych, artystyczno-poetyckich. Źomagano się programów typu variété i piosenkarskich rewii356. 3.3.6. 1970 Rok pó niej preferencje programowe nie zmieniły się w znaczącym stopniu. Największą oglądalno cią cieszyły się sobotnie programy rozrywkowe oraz dzienniki, które ledziło odpowiednio 93% i 91% widowni. Kolejna grupa audycji gromadziła po 81-89% audytorium. Zaliczały się do niej teatr, teleturnieje, „Tele-źcho”, „Monitor” i „żiełda Piosenki”. W przedziale 70-80% mie ciły sięŚ „Spotkanie z przygodą”, „Piórkiem i węglem” oraz „Klub 6 Kontynentów”357. Umiarkowaną popularno ć – rzędu 50% - miały „źureka”, „Pegaz”, „Magazyn medyczny” i „Refleksje”358. Najmniejszym poparciem (poni ej 20%) Tam e, s. 14. Tam e, s. 8. 354 Tam e, s. 10. 355 A. Maciejak, dz. cyt., s. 7. 356 Tam e. 357 S. Źzięciołowska, Dynamika popularno ci programów telewizyjnych w 1970 roku, Warszawa 1971 (maszynopis), ATP, sygn. 0013, s. 6. 358 Tam e, s. 7. 352 353 78 cieszyły się „źstrada literacka”, „Źialogi historyczne” oraz „Nasi uczeni”359. Podobnie jak wcze niej górowały audycje przeznaczone do rozrywki kosztem wysublimowanych pozycji literacko-artystyczno-naukowych. W ród „męskich” audycji tego roku nale y wymienić sport, „Za kierownicą”, „Czwartą zmianę” i „ wiatowid”. Kobiety szczególnie wyra nie preferowały „źstradę literacką”, „Spotkanie z pisarzem” oraz „Magazyn medyczny” 360. Co ciekawe, płeć w o wiele większym stopniu wpływała na dobór programów ni wiek361. Silnym wariantem było rzecz jasna wykształcenie – preferencje ró nych kategorii wiekowych nie zmieniły się w stosunku do ju opisywanych. Lista najczę ciej oglądanych emisji pokrywała się w zasadzie z listą najbardziej lubianych. Pierwsza dziesiątka programów pozostała ta sama, niektóre wymieniły się tylko pozycjami. Najwięcej stracił „Źziennik” i „Monitor” – a więc programy publicystyczne cechujące się du ym poziomem „gadaniny”. Największy awans zanotowała natomiast typowo rozrywkowa „żiełda piosenki”362. Ró nice te jeszcze lepiej ukazują rozrywkowe inklinacje telewizyjnej widowni. 3.3.7. Telewizyjne gwiazdy Wraz z popularno cią programów rosła popularno ć występujących w nich postaci. W 1962 r. „Złote Maski” – główną nagrodę w plebiscycie „Radia i Telewizji” – otrzymali Kalina Jędrusik oraz żustaw Holoubek. „Srebrnymi Maskami” obdarowano Barbarę Krafftównę, Alinę Janowską, Barbarę Brylską, Zofię Mrozowską oraz aktorówŚ Wojciecha Siemiona, Wieńczysława żlińskiego, Bronisława Pawlika i Mieczysława Czechowicza363. Arty ci ci, a tak e paru innych, jak Wiesław Michnikowski, Jan Kobuszewski, Marian Kociniak, Jerzy Zelnik, Irena Kwiatkowska, Aleksandra ląska, Magdalena Zawadzka czy Pola Raksa („za tę Poli Raksy twarz ka dy by się zabić dał”, jak piewał 20 lat pó niej Perfect) cieszyli się stałą sympatią w ród telewidzów przez całe lata 60. Zauwa my, e bardzo wiele z tych postaci występowało w „Kabarecie Starszych Panów”, co dowodzi ogromnej popularno ci tego programu. Charakterystyczny dla kultury masowej fenomen telewizyjnej gwiazdy pojawił się ju w rzeczywisto ci lat 60. Zyskał on na znaczeniu zwłaszcza po 1966 r., czyli w okresie Tam e. Tam e, s. 11. 361 Tam e, s. 13 362 Tam e, s. 20-21. 363 „Radio i Telewizja”, nr 14, 1.04.1962. 359 360 79 emisji pierwszych polskich seriali, których bohaterowie prze cignęli popularno cią produkcje zachodnie – „Pancernych” i „Klossa”. 12 czerwca 1967 r. czwórka aktorów tego pierwszego serialu wraz z Szarikiem miała przejechać przez główną łódzką ulicę. Jednak e tego dnia na Piotrowską wyszły olbrzymie tłumy fanów, które uniemo liwiły przejazd filmowego czołgu, mimo interwencji milicji. Bohaterowie zostali z trudem przewiezieni bocznymi uliczkami do przepełnionej Hali Sportowej, gdzie mieli odbyć spotkanie364. W tym samym czasie gwiazdy „Stawki” – Stanisław Mikulski i Pola Raksa zdobyli pierwsze miejsce w aktorskim plebiscycie „Kuriera Polskiego”365. Rok pó niej Mikulski otrzymał „Złotą Maskę” fundowaną tym razem przez „źkspress Wieczorny” i zwycię ył w zorganizowanym przez Komitet ds. Radia i Telewizji plebiscycie na najpopularniejszego aktora, zdecydowanie dystansując swoich rywali. Okrzyki dotyczące Klossa zdarzały się nawet podczas przedstawień Teatru Powszechnego, gdzie Mikulski pracował. Bohaterowie „Pancernych” i „Stawki” zdobyli du ą popularno ć równie w innych socjalistycznych krajach366. Przykłady te to charakterystyczne przejawy typowego dla kultury masowej kultu gwiazd małego i du ego ekranu. W 1969 r. stawka najpopularniejszych aktorów zmieniła się w niewielkim stopniu. Opadła nieco wrzawa wokół „Pancernych”, za to niezmiennym uwielbieniem cieszył się Stanisław Mikulski. Tu po nim wskazywano na Andrzeja Łapickiego, daleko w tyle za wymieniano Gustawa Holoubka, Tadeusza Łomnickiego, Wojciecha Siemiona, Irenę Kwiatkowską, Magdę Zawadzką i Jacka Żedorowicza367. Uderza znaczna przewaga mę czyzn w tym gronie. Inną, nową kategorią telewizyjnych gwiazd byli „ludzie telewizji”Ś spikerzy i dziennikarze. W listach do Redakcji Łączno ci z Widzami często pojawiał się postulat podawania ich imion i nazwisk, co wiadczy o potrzebie widza zaznajomienia się z oglądanymi na co dzień twarzami, a zarazem o braku realizacji tego zapotrzebowania. Jedna z telewidzek pisała w 1964 r.Ś „jestem wła cicielką telewizora ju od kilku lat, ale do dzi nie znam nazwisk dobrych znajomych – spikerów telewizyjnych. Trzeba przypadku, eby dowiedzieć się, jak się nazywają. Lepiej znamy redaktorów Źziennika czy pogadanek, bo ich nazwiska są wypisane. A mo e by to samo zastosować i do naszych miłych pań i panów zapowiadających program”368. M. Łukowski, Film seryjny w programie telewizji polskiej (lata 1959-1970), Warszawa 1980, s. 37/38. Tam e, s. 38. 366 Tam e, s. 39-40. 367 S. Źzięciołowska, Dynamika popularno ci..., s. 26. 368 Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 1/1964, s. 77. 364 365 80 Mimo tych trudno ci pod koniec lat 60. niektórzy prezenterzy i redaktorzy byli powszechnie rozpoznawani. W 1970 r. największą popularno cią w ród spikerów cieszyła się źdyta Wojtczak i Jan Suzin, dystansując znacznie źugeniusza Pacha, Bo enę Walter i żra ynę Nowicką. W kategorii dziennikarzy bezkonkurencyjny był Karol Małcu yński, kilkakrotnie prze cigając Andrzeja Nowalińskiego, Irenę Źziedzic i Andrzeja Kozerę369. 3.3.8. Wnioski Warto zauwa yć, e deklarowane i rzeczywiste preferencje programowe nie zmieniły się w wyra ny sposób między 1961 r. a 1970 r., pomimo znacznego przyrostu abonentów i zmian w strukturze społecznej odbiorców (coraz większy procent ubo szych grup społecznych i mieszkańców prowincji). Preferencje te rozmijały się zdecydowanie z oczekiwaniami władz, pragnących wykorzystać nowe medium głównie do celów propagandowych i wychowawczych. Uogólniony zestaw najpopularniejszych typów audycji, charakterystyczny dla całego interesującego nas okresu, ukazuje poni szy wykresŚ Preferencje programowe Polaków w połowie lat 60. 90 80 procent widowni 70 60 50 40 30 20 10 e ko w wo js ie ra ck po pu lite ws i dla na uk ow e or t lar no sp a ub lic ys tyk TV inf or ma cja ip Te a tr ow e ro zry wk film yf ab ula r ne 0 Za K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 88. 369 S. Źzięciołowska, Dynamika popularno ci..., s. 24-25. 81 W ród filmów fabularnych najpopularniejszą kategorią były – podobnie jak dzisiaj – seriale. Źo produkcji, które odcisnęły najwyra niejsze piętno w yciu Polaków lat 60., nale y zaliczyć „Źoktora Kildare”, „ więtego”, „Bonanzę” oraz „Czterech pancernych i psa” i „Stawkę większą ni ycie”. Jak twierdzi M. Łukowski, produkcje te „na stałe pozostały w pamięci odbiorców, w dyskusjach towarzyskich, w informacjach prasowych” 370. Źo stałego oglądania tego ostatniego serialu przyznawało się a 92% dorosłych telewidzów [sic], z których 80% oceniało produkcję jako bardzo dobrą371. Podsumowując powy sze informacje stwierd my raz jeszcze, e tradycyjna struktura społeczna odcisnęła swoje wyra ne piętno na podej ciu do nowego medium. Struktura ta zyskała po prostu jeszcze jeden wymiar – została uzupełniona o kolejny „socjologiczny mebel”. Żakt ten zarazem pokazuje, e telewizja bardzo mocno zakorzeniła się w przestrzeni społecznej epoki żomułki. Mały ekran jak zwierciadło odbijał cechy zastanej rzeczywisto ci, jednocze nie ją współtworząc i przekształcając. W przej ciowej dekadzie lat 60. oba te mechanizmy zdawały się występować z jednakową siłą. Analiza preferencji programowych Polaków lat 60. stanowi lustro – mniej lub bardziej przejrzyste – ogólnospołecznych preferencji ludno ci PRL w okresie żomułki. Poprzez ankiety, omawiane powy ej, mo na dostrzec, co Polacy lubili, a co interesowało ich w mniejszym stopniu. Trudna do zanegowania jest chocia by warto ć ankiety H. Niewinowskiej, badającej ulubione programy sportowe. Wynika z niej, e najchętniej oglądano piłkę no ną (51% wskazań), a następnie boks (38%) i jazdę figurową na ły wach (29%). Nie przepadano za siatkówką (9,8%) oraz gimnastyką (9,4%)372. Być mo e teza, e dane te przekładają się na cało ć społeczeństwa, jest zbyt daleko idąca, niemniej uzyskane liczby dają pewien obraz, jakie dyscypliny sportowe w Polsce były wówczas mniej lub bardziej popularne. Wydaje się, e podobne rozumowanie mo na przeprowadzić dla większo ci przytoczonych odpowiedzi ankietowanych telewidzów. M. Łukowski, dz. cyt., s. 32. Tam e, s. 39. 372 H. Niewinowska, Sport w telewizji, „Biuletyn radiowo-telewizyjny”, 3/1969, s. 73. 370 371 82 3.4. „3h 43min.”, czyli czas oglądania Warto by odpowiedzieć na pytanie, ile czasu spędzał przeciętny Polak przed ekranem. Najwa niejszym czynnikiem warunkującym częstotliwo ć oglądania była po prostu długo ć programu telewizyjnego, ograniczająca się do zaledwie kilku godzin w dni powszednie, lecz rozciągająca się do 12-14 w niedziele i więta. W tak zakre lonych ramach kształtowały się ró norodne postawy telewidzów. 3.4.1. 1960-1962 Na początku interesującej nas dekady nowe medium nie było jeszcze na tyle rozpowszechnione, by wyprzeć inne sposoby spędzania wolnego czasu. W ród ankietowanych mieszkańców miast w czerwcu 1960 r. a 41,5% w ogóle nie oglądało telewizji, 10% czyniło to raz na kilka miesięcy, a 12% - raz na kilka tygodni. Zaledwie po 8% badanych zasiadało przed małym ekranem kilka razy w tygodniu i codziennie373. Jednocze nie jednak a 38% respondentów deklarowało pragnienie dłu szego oglądania telewizji374. Zauwa my tak e, e w tym czasie w całej Polsce u ytkowano tylko ok. 400 000 odbiorników, a omawiana ankieta OBOP-u objęła ogólną próbę społeczną, a nie samych telewidzów. W gronie tych ostatnich proporcje wyra nie się zmieniały. W 1962 r. 75% teleabonentów oglądało telewizję codziennie, 19% 3-5 razy w tygodniu, a 3% 1-2 razy w tygodniu. W przypadku osób nie posiadających własnego odbiornika odsetki te wynosiły odpowiednio16,6%, 32% i 38%375. Źane te przynoszą dwie informacjeŚ po pierwsze, po zakupie telewizora trzech na czterech szczę liwych posiadaczy nie rozstawało się z nowym przedmiotem. Po drugie, niemal e tyle samo osób nie posiadających własnego aparatu mimo wszystko kilka razy w tygodniu ledziło niektóre programy, co po raz kolejny dowodzi silnego zapotrzebowania na nowe medium i jednocze nie niemo no ci pełnego zaspokojenia tego pragnienia. Co ciekawe, tylko niecałe 14% abonentów przyznawało się do oglądania całego programu. Źla większo ci z nich telewizor był nowym nabytkiem – prze ywali zatem okres fascynacji nowo cią. Pozostali oglądali większo ć audycji (42%) lub tylko niektóre (39%)376. A. Pawełczyńska, Czas wolny mieszkańców miast (informacje wstępne), Warszawa 1960 (maszynopis), ATP, sygn. 9.38, s. 14. 374 Tam e, s. 20. 375 A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 28. 376 Tam e, s. 29. 373 83 Być mo e respondenci ankiety Redakcji Studiów i Oceny Programu nie chcieli przyznać się do patrzenia na wszystko „jak leci”377. Oczywi cie nie mo na równie wykluczyć szczero ci odpowiedzi. Ankieta ró nicuje jeszcze stosunek częstotliwo ci oglądania do czasu posiadania odbiornika ze względu na pochodzenie społeczne378, jednak zaprezentowane dane nie pozwalają na wysnuwanie wiarygodnych wniosków. Zastrze eń nie budzi tylko stwierdzenie, e w ród robotników i rolników procent oglądających cało ć programu był większy ni w przypadku inteligencji379. Inne, zakrojone na szerszą skalę badanie, przeprowadzone wiosną 1962 r. pod kierownictwem J. Rudzkiego380, pozwala stwierdzić, jak długo oglądano telewizję na wsi – o ile miano do niej dostęp. Ankieta objęła kilkadziesiąt wsi w województwach katowickim, krakowskim, białostockim, opolskim, bydgoskim i warszawskim, dostarczając bogatego wachlarza ró nych informacji. Niestety zawę ono jego skalę tylko do grupy młodzie y wiejskiej. Okazuje się, e ju wtedy dwóch na trzech młodych ludzi deklarowało systematyczne oglądanie telewizji w wietlicach. 43% ledziło wybrane pozycje, za 24% przyznawało się do patrzenia na wszystko. Ci pierwsi przeciętnie spędzali przed telewizorem nieco ponad dwie godziny w tygodniu, niecałe 3 godziny w sobotę i prawie trzy i pół w niedzielę. Najgorliwsi byli niewykwalifikowani pracownicy fizyczni, najmniej gorliwi – uczniowie. Ró nice jednak nie były wielkie381. W przypadku oglądających audycje bez wyboru czas siedzenia przed małym ekranem nie oznaczał wprawdzie ledzenia emisji „od deski do deski”, niemniej znacznie się wydłu ał w porównaniu z pierwszą grupą. Przeciętnie w tygodniu dochodził do 2 godzin i 40 minut, w soboty przekraczał trzy i pół godziny, by w niedzielę sięgnąć cztery i pół godziny. Oznaczało to, e co czwarty młody człowiek – czę ciej chłopiec ni dziewczyna – przeznaczał na XI muzę cały swój wolny czas382. J. Rudzki wskazuje ponadto, e deklaracja oglądania wybranych pozycji - mimo e częstsza w ród osób lepiej wykształconych – często nie odzwierciedlała prawdziwych postawŚ w tej grupie równie ledzono wszystko „jak leci”383. Jednocze nie I. Ciapała wskazuje, e nie da się zró nicować częstotliwo ci oglądania pod kątem ró nych dni tygodnia, jako e głównym czynnikiem była tutaj atrakcyjno ć danej audycji. Być mo e stanowi to argument przeciwko tendencji ledzenia wszystkich pozycji ramówki, I. Ciapała, dz. cyt., s. 44. 378 Tam e, s 30-31. 379 Tam e, s. 33. 380 J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 6-52. 381 Tam e, s. 16. 382 Tam e, s. 15-17. 383 Tam e, s. 17. 377 84 Podobnie jak w skali całego kraju i wszystkich kategorii wiekowych, najgorliwszymi młodymi wiejskimi telewidzami były osoby o wykształceniu przeciętnym (w przypadku wsi będzie to pełne podstawowe) – nie za wysokim, by potrafić dozować odbiór i nie za niskim, by nie móc znale ć wysokiego zainteresowania nowym medium384. Korzystanie z małego ekranu ró nicowało się równie pod względem geograficznym. Na wsiach bardziej zacofanych i oddalonych od miasta w dzień powszedni oglądano telewizję krócej, za to w dni wolne dłu ej. Sytuacja ta miała swoje ródła prawdopodobnie gównie w łatwiejszym dostępie do innych rozrywek na terenach bli szych miastu385. Specyfika pracy wiejskiej powodowała, e zdecydowanie najdłu ej siedziano przed małym ekranem w okresie zimowym. Połowa respondentów odpowiadała jednocze nie, e głównym czynnikiem ograniczania czasu oglądania w innych porach roku była praca na polu386. Co ciekawe, bardzo nikły odsetek badanych wskazywał na zmęczenie, nieatrakcyjno ć programu lub oddalenie od wietlicy jako przyczynę nieoglądania audycji387. Źowodziłoby to wielkiej atrakcyjno ci nowego medium i wielkiego zapotrzebowania na nie. Wniosek ten nale y zniuansować poprzez stwierdzenie, e ankieta Rudzkiego objęła wsie, w których wietlicowy odbiornik działał nie dłu ej ni rokŚ widzowie prze ywali zatem jeszcze pierwszą fazę fascynacji nową rozrywką. 3.4.2. 1967-1968 Czy sytuacja zmieniła się kilka lat pó niej? Ankietowe badanie żUS-u przeprowadzone w 1967 r. pokazuje, e oglądających telewizję ponad dwie godziny dziennie było 28,1% ogółu ankietowanych, rekrutujących się z próby ogólnopolskiej388. Od razu uwagaŚ nie wiadomo dokładnie, ile tak naprawdę osoby te spędzały czasu przed telewizorem, albowiem „ponad dwie godziny” mogło oznaczać dwie i pół, albo cztery. W ka dym razie trzeba tu podkre lić dwa faktyŚ po pierwsze, była to grupa największa ze wszystkichś po drugie – zaliczały się do niej osoby ledzące codziennie (nie licząc niedziel) ponad połowę całego dostępnego w danym dniu programu. Co prawda rednią tą mo e zawy ać dłu sze oglądanie w dni wolne od pracy, niemniej nie waham się stwierdzić, e niemal 30% respondentów – o ile nie udzielili nieprawdziwych odpowiedzi – było ju w drugiej połowie lat 60. „telemaniakami”, dla Tam e, s. 18. Tam e, s. 19. 386 Tam e, s. 19-20. 387 Tam e, s. 21. 388 Oddziaływanie prasy, radia, TV..., s. 154-158. 384 385 85 których „Wisła” czy „Szmaragd” były jedną z najwa niejszych rozrywek i punktów dnia. To wła nie do nich odnoszą się słowa J. RudzkiegoŚ „je eli ogląda się program telewizyjny rzadziej, to, jak to wynika z odpowiedzi, przyczyną tego jest z reguły brak czasu, a nie brak zainteresowania”389. Więc gdyby mogli, oglądaliby pewnie wszystko. Ankietowanych po więcających telewizji dziennie 1-2 godziny było 16,7 %390. Mo na przypuszczać, e stanowiła ona dla nich wa ny punkt dnia, ale prawdopodobnie nie najwa niejszy. Być mo e grupa ta zasiadała przed małym ekranem głównie w weekendy. Z drugiej strony okres niecałych dwóch godzin pokrywa się z przeciętną długo cią filmu fabularnego – jest zatem mo liwe, e ten typ widzów zastępował telewizją seans kinowy. Niemal trzykrotnie mniej osób spędzało codziennie przed ekranem do jednej godziny (5,5%)391, co mogło oznaczać po prostu oglądanie dziennika u sąsiada, choć niekoniecznie. Ponaddwukrotnie liczniejsza grupa (13,8%), korzystała z telewizora 2-3 razy w tygodniu392, czyli wybierała kilka najbardziej warto ciowych programów dla siebie. Z kolei 11,8% respondentów deklarowało oglądanie TV raz na tydzień lub rzadziej393. Zaliczyłbym tu ju na pewno Polaków nie posiadających własnego odbiornika, a chodzących od czasu do czasu do sąsiadów czy krewnych na wa niejszy mecz czy festiwal. Źo osób tych zaliczał się na przełomie lat 50. i 60. pó niejszy reporter „Źziennika” Tadeusz Zakrzewski. Jak wspominał, „nie miałem telewizora, który był luksusem zdobywanym na talony i kupowanym na raty. Ponadto na gapienie się w srebrny ekran brakowało mi czasu – z trudem godziłem naukę z pracą zawodową. Przed skrzyneczką marki Wisła siadywałem u przyjaciół rzadko, głównie z okazji Wy cigu Pokoju lub wa nego meczu bokserskiego”394. Nie zapominajmy w końcu o drugiej co do wielko ci grupie Polaków badanych w 1967 r. przez żUSŚ nie oglądających telewizji, którzy stanowili a 1/5 (21,5%) ogółu respondentów395. Źane te na pewno nie przekładają się idealnie na ogół społeczeństwa, jednak pozwalają na stwierdzenie, e w momencie przeprowadzania ankiety nowe medium nie uległo jeszcze całkowitemu umasowieniu, choć niektórzy jego u ytkownicy poczęli je postrzegać jako podstawowy element codziennego ycia. J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 72. Oddziaływanie..., s. 154. 391 Tam e. 392 Tam e. 393 Tam e. 394 T. Zakrzewski, Dziennik Telewizyjny..., dz. cyt., s. 12. 395 Oddziaływanie..., s. 154. 389 390 86 Szkoda, e ankieta nie uwzględniła podziału na dni tygodnia. W zagadnieniu tym pomocne okazuje się studium J. Rudzkiego, w którym dane, dotyczące młodzie y wiejskiej, wskazują w pewnym stopniu na ogólne tendencje. Otó 4/5 młodzie y spędzało przed ekranem dwie godziny w dni powszednie, trzy w soboty i ponad trzy w niedziele. Przeciętnie w tygodniu daje to dziesięć godzin, a w zimę nawet dwadzie cia. Ciekawe, e ponad 90% z przebadanych nie miało własnego odbiornika (ale nie wiadomo, czy chodziło tu konkretnie o młodzie , czy o jej rodziny)396. W innym miejscu swej analizy J. Rudzki zauwa ył, e przeciętny czas oglądania w niedzielę wyniósł w ród pracowników Stoczni żdańskiej 3 godziny i 43 minuty397. Dane te uzupełnia analiza OBOP-u, wg której teleabonenci w tygodniu siedzieli przed telewizorem 2,6 godziny, w sobotę 4,2 godz., a w niedzielę – 5,7. Dawało to niemal 23 godziny tygodniowo398. Liczby te potwierdzają tezę, e czas po więcany TV w dni wolne od pracy był znacznie dłu szy ni w pozostałe. Jednocze nie Polakom daleko było do Amerykanów, spędzających przez ekranem rednio 6 godzin dziennie399. Zró nicujmy teraz naszą widownięś najpierw ze względu na płeć. Nie widać na tej płaszczy nie znaczących ró nic, poza ogólną zaznaczoną ju wcze niejŚ kobieta nieco krócej i rzadziej siedziała przed telewizorem – odsetek pań nieoglądających TV był o 2% wy szy, za w grupie najczę ciej oglądających o 1% ni szy400. Nie były to du e ró nice. W miastach, nawet poni ej 20 000 mieszkańców, grupa „zafascynowanych TV” była dwa razy większa ni na wsi (ok. 30% wobec 14%)401. Wynikać to mo e z przyczyn czysto technicznych (kłopoty z zasięgiem na wsi), ale te materialnych. Źlatego te niemal co drugi rolnik w ogóle nie oglądał programu402 - choć mo e bardzo by chciał. Ciekawa jest zale no ć między częstotliwo cią oglądania, a wykształceniem. Otó najwięcej czasu przed ekranem spędzali Polacy z wykształceniem rednim pełnym i niepełnym (ok. 35% ogółu z nich), zaraz po nich umie cili się lepiej edukowani (prawie 30%), którym niewiele ustępowały osoby z wykształceniem podstawowym (27%). Na końcu znale li się Polacy, którzy nie ukończyli podstawówki – 15,7%403. Źane te mo na do ć łatwo wyja nić. Przewaga pierwszej grupy wynikała z tego, e zaliczający się do niej ludzie z wykształceniem rednim byli na tyle bogaci, by pozwolić J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 85-87. Tam e, s. 105. 398 Zapotrzebowanie w ród telewidzów na nowe programy..., s. 2. 399 S. Szostkiewicz, Telewizja – telewidzowie..., s. 3. 400 Oddziaływanie..., s. 155. 401 Tam e, s. 154. 402 Tam e. 403 Tam e, s. 156. 396 397 87 sobie na odbiornik, lecz nie na tyle wykształceni, by szukać innych rozrywek czy snobować się na bojkotowanie nowego rodka przekazu, jak to działo się u intelektualnych elit. Z powy szymi danymi pokrywa się te fakt, e więcej czasu telewizji po więcali pracownicy umysłowi (33,9% oglądających ponad dwie godziny dziennie), ni fizyczni (26%) czy niepracujący (27%)404. Okazuje się, e najgorliwszymi telewidzami byli Polacy w wieku 35-39 lat405, więc ludzie w sile wiekuŚ nie za starzy, by przyzwyczaić się do nowego medium i nie za młodzi, by interesować się innymi rzeczami, ni siedzenie w domu. Na drugim miejscu znalazła się jednak wła nie młodzie do 20 roku ycia, prawie na równi z czterdziestolatkami. Przedostatnią pozycję zajęła młodzie studencka (20-24 lata) za na końcu znale li się respondenci powy ej 50 roku ycia406, choć ci, je li ju oglądali telewizję, to czynili to długo407. Warto zwrócić uwagę, e zmiany w częstotliwo ci ledzenia audycji telewizyjnej nie były uzale nione wyłącznie od wymienionych wy ej „masowych” kategorii. Przecie ka dy niemal pojedynczy telewidz ró nicował długo ć siedzenia przed małym ekranem, swobodnie przechodząc między statystycznymi grupami. W momencie kupna nowego sprzętu ledził wszystko, prze ywając okres fascynacji zakupem. Jak artobliwie pisze B. Kazimierczak, „ka dy nowy nabywca odbiornika telewizyjnego przesiadywał godzinami przed telewizorem, wpatrując się w ‘obraz kontrolny numer jeden’”408. Z biegiem czasu stosunek do XI muzy ulegał „normalizacji”, co owocowało skracaniem czasu wysiadywania przed odbiornikiem. Wiedząc ju , jak długo przeciętny Polak siedział przed ekranem swego telewizora, zastanówmy się, o jakiej porze to czynił. Ograniczenia długo ci programu wyznaczają tutaj oczywiste ramy. W 1968 r. w dniu powszednim na samym początku emisji (ok. godz. 17.00) odbiorniki włączała prawie połowa abonentów. Około 19.00 ju dwóch na trzech posiadaczy małego ekranu miał uruchomiony aparat. Między 20.00 a 21.00 poziom ten przekraczał 90%409. W niedzielę ta ostatnia proporcja utrzymywała się od 17.00 po 22.00410. Jest bardzo charakterystyczne, e połowa respondentów ankiety OBOP-u z 1968 r. deklarowała zadowolenie z długo ci programu telewizyjnego. Źruga połowa niekoniecznie pragnęła wydłu enia czasu antenowego – bardziej zale ało jej na jego modyfikacjiŚ 33% z Oddziaływanie..., s. 155. Tam e, s. 158. 406 Tam e. 407 J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 105. 408 B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 46. 409 S. Szostkiewicz, Telewizja – telewidzowie..., s. 3. 410 Tam e. 404 405 88 niej pragnęło chocia by wcze niejszego kończenia audycji w dniu powszednim411. W sumie w ród „modyfikatorów” przewa ała tendencja do skrócenia ramówki412, co nie pozwala postawić tezy o uzale nieniu od nowego medium ogółu telewidzów. Przynajmniej czę ć z nich przed małym ekranem musiała postawić obowiązki rodzinne i zawodowe, co nie oznacza, e nie pragnęła ograniczenia tych e obowiązków na rzecz rozrywki w postaci oglądania telewizji. Zatem być mo e paradoksalny ze współczesnego punktu widzenia brak chęci wydłu enia ramówki nie musi negować tezy o fascynacji nowym medium i silnym zapotrzebowaniu na nie, utkwionym przecie głęboko w kontek cie mentalnym epoki. 3.4.3. 1970 W porównaniu do danych przytoczonych w opracowaniu żUS-u dla 1967 r., trzy lata pó niej zwiększyła się przeciętna długo ć spędzania czasu przed telewizorem. Od dwóch do trzech godzin program ledziło ju 36% widzów, czyli niemal 8% więcej. Źruga pod względem liczebno ci grupa – 31% – pozostawała przed odbiornikiem dłu ej ni trzy godziny413. 82% telewidzów codziennie lub prawie codziennie korzystała z nowego medium – informacji tej nie przytaczał ani żUS, ani J. Rudzki414. W analizowanym badaniu nie wydzielono niezwykle charakterystycznej grupy telewidzów – dzieci. Specjalnie im po więcono jedną z ankiet OBOP-u z czerwca 1970 r. Wynikało z niej, e a 60% dzieci w wieku 11-15 lat codziennie zasiadało przed małym ekranem, a następne 22% - kilka razy w tygodniu415. W. Piekarski, komentując te dane, stwierdziłŚ „wydaje się, i sugestywno ć tego domowego kina podbija zdecydowanie młodych widzów. żotowi są przed odbiornikiem spędzać tyle czasu, ile się tylko da” 416. Na skutek kontroli rodziców młodzi widzowie rzadko ledzili program dłu ej ni dwie godziny, choć poka na grupa (ok. 15%) potrafiła oglądać telewizję przez ok. cztery godziny, zwłaszcza w dni wolne od szkoły417. * Źwie najliczniejsze w połowie dekady grupy Polaków – oglądających telewizję bardzo często i w ogóle z niej nie korzystających – bardzo dobrze pokazują specyfikę lat 60.Ś jest to okres przej ciowy, epoka, w której mieszali się i współistnieli ludzie ju od telewizji Tam e, s. 4. Tam e, zob. te Ś S. Szostkiewicz, Program ramowy telewizji..., s. 6-8. 413 S. Źzięciołowska, Dynamika popularno ci..., s. 5. 414 Tam e. 415 W. Piekarski, Młodzi widzowie a TV, Warszawa 1971 (maszynopis), ATP, sygn. 0072, s. 2. 416 Tam e. 417 Tam e, s. 6. 411 412 89 uzale nieni z tymi, którzy nie widzieli jeszcze potrzeby korzystania z nowej dla nich techniki lub z niej korzystać nie mogli. Pokolenie telewizyjne splotło się z pokoleniem słowa pisanego; jednym ekran TV zmienił ju ycie, inni yli jeszcze w du ej mierze po staremu. 90 3.5. „Bal wampirów”, czyli TV a polityka Tematyka polityczna nie le y bezpo rednio w zakresie naszych rozwa ań, choć trudno opisywać „krainę PRL” nie uwzględniając wszechobecnego czynnika politycznoideologicznego. Wska my zatem w bardzo pobie ny sposób na kilka problemów, mających wpływ na pozycję telewizji w yciu codziennym mieszkańców „najweselszego z demoludów”, nie pretendując zarazem do wyczerpania tematu 418 i pozostając w tematycznych ramach czę ci „Program kontra telewidz”. Czytelnik pragnący uzyskać pełniejszy obraz politycznego kontekstu funkcjonowania małego ekranu powinien sięgnąć do prac A. Kozieła i zwłaszcza K. Pokornej-Ignatowicz. Nie chcąc powtarzać przeanalizowanych tam zagadnień, skupię się głównie na kilku wątkach, które ci badacze na wietlili mniej szczegółowo. 3.5.1. Kontrola telewizji cisłe uzale nienie telewizji od komunistycznego re imu jest oczywiste, nie mogło być inaczej w ustroju o aspiracjach totalitarnych. Równie jasny wydaje się fakt wykorzystywania nowego medium przez władze (i nie tylko) jako tuby propagandowej, stanowiącej podporę ustroju. W marcu 1960 r. Sekretariat KC ogłosił uchwałę w sprawie pracy radia i telewizji, w której pojawiło się stwierdzenie, i media te stały się masowymi rodkami „propagandy, upowszechnienia o wiaty i kultury” 419. Źefinitywnie kończono z odwil ą i próbowano – w teorii – uczynić z telewizji kolejne narzędzie indoktrynacji społeczeństwa. Zapowiedziano m.in. usuwanie z ramówek „wulgarnej muzyki w rodzaju najbardziej prostackich i wrzaskliwych form jazzu”420. Z drugiej strony, jak ju wiemy, deklarowana postawa partyjnych ideologów nie przeło yła się na praktykę natychmiastowo po zaistnieniu małego ekranu w yciu codziennym Polaków. Na „wrzaskliwe formy jazzu” czę ciej chyba zwracała uwagę czę ć widzów ni politycy. Jak zauwa a A. Kozieł, w początku lat 60. według członków Biura Prasy KC PZPR jedynym pewnym instrumentem propagandy pozostawała wła nie prasa, a Szersze informacje na temat uwikłania telewizji w system komunistycznego re imu mo na znale ć wŚ K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., zwłaszcza s. 39-41, 66-79ś tej eŚ Zawsze w lekkiej opozycji, czyli rola mediów w systemie politycznym. Zachodnie teorie i polska praktyka, [wŚ] K. Łabęd , M. Mikołajczyk (red.), Opozycja w systemach demokratycznych i niedemokratycznych, Kraków 2001, s. 101-109; M. Mrozowski, Media masowe. Władza, rozrywka, biznes, Warszawa 2001ś tego Ś Między manipulacją a poznaniem. Człowiek w wiecie mass mediów, Warszawa 1991; T. Goban-Klas, Media i komunikowanie masowe. Teorie i analizy prasy, radia, telewizji i Internetu, Warszawa-Kraków 2002ś M. Szulczewski, Prasa i społeczeństwo. O roli i funkcjach prasy w państwie socjalistycznym, Warszawa 1964. 419 A. Kozieł, dz. cyt., s. 50, Uchwała Sekretariatu KC PZPR w sprawie pracy Radia i Telewizji z 10 (?) marca 1960 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-399, k. 149-159. 420 Tam e. 418 91 nie telewizja – „mo na odnie ć wra enie, e czę ć prominentnych działaczy partyjnych wychowanych w kulcie ‘bibuły’ i leninowskich poglądów o prasie nowego typu, nie bardzo mogła sobie wyobrazić skalę mo liwo ci tego medium, czuła do niego nieufno ć graniczącą z niechęcią”421. Nastawienie to widać w dyrektywach Biura Prasy KC, które były kierowane głównie do redaktorów naczelnych centralnej i lokalnej prasy, a nie telewizji. Rolę i cel tych dyrektyw opiszemy nieco dalej. Podkre lając wagę powy szych zastrze eń, omówmy pokrótce, w jaki sposób partia uzale niała od siebie nowe medium. Chocia próbne emisje programu telewizyjnego rozpoczęto jeszcze w okresie stalinizmu, mały ekran nie został włączony do „frontu ideologicznego” tamtej epoki. źksperymentalny charakter i niewielki zasięg społeczny telewizji w pierwszej połowie lat 50. powodował, e cieszyła się ona stosunkowo większą swobodą, ni prasa czy radio. Traktowano ją jako jedno z wyzwań technicznych, które wzorem ZSRR nale ało rozwijać w Polsce. Podej cie to uwidaczniało się np. w dokumentach dotyczących planu sze cioletniego422. Nie oznacza to jednak, by do telewizji nie odnosiły się wszelkie ograniczenia i role definiowane przez zało enia ideologiczne ustroju realnego socjalizmu w stosunku do mediów. Tematykę tą wyczerpująco omawia K. PokornaIgnatowicz423. „Odwil ” i doj cie do władzy ekipy żomułki początkowo nie zmieniły drugorzędnego traktowania małego ekranu w systemie medialnym PRL. Niemniej wzrost znaczenia nowego medium musiał wreszcie zainteresować partyjnych decydentów. W uchwałach III Zjazdu PZPR z 1959 r. wyra nie stwierdzono, e miało ono stać się „instytucją oddziaływania na społeczeństwo polskie, kształtowania jego poglądów oraz upowszechniania kultury”424. Warto na podstawie tych słów zauwa yć, e telewizja kojarzyła się głównie ze sferą kultury i o wiaty, a nie polityki. źfektem tych postanowień była wspomniana uchwała Sekretariatu KC z marca 1960 r. Stwierdzano w niej z zadowoleniem, e „program radia i telewizji w zasadzie odpowiada linii wytyczonej przez Partię”425, chocia , jak dodano w 1964 r., nie została wtedy opracowana pełna koncepcja wykorzystania nowego medium w „wychowaniu najszerszych warstw naszego społeczeństwa”426. Na wiosnę 1960 r. kierownictwo partii przeprowadziło równie szeroką dyskusję na temat roli „ rodków masowej informacji i propagandy”, której efektem była kolejna uchwała Sekretariatu „W A. Kozieł, dz. cyt., s. 49. K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., s. 52-53. 423 Tam e, s. 30-41, 66-79ś zob. te tej e, Zawsze w lekkiej opozycji..., s. 101-109. 424 Biuro Prasy KC PZPR (?), Od III do IV Zjazdu PZPR..., k. 90. 425 Tam e, k. 99. 426 Tam e. 421 422 92 sprawie krytyki prasowej”427. Nowe nastawienie władz znalazło odbicie w wytycznych programowych Radiokomitetu na 1961 r., kładących większy nacisk na propagandową rolę małego ekranu428. W tym samym czasie, a konkretnie w styczniu 1960 r., poczęła funkcjonować Interwizja, powołana przez Radę Administracyjną Międzynarodowej Organizacji Radia i Telewizji (MIRT). Jej powstanie mo na uznać za przejaw ponadnarodowej kontroli nad nowym medium, inspirowanej przez KPZR, a obejmującej obóz „bratnich krajów” socjalistycznych i Żinlandię. Interwizja miała spełniać funkcję integrującą, „budującą poczucie wspólnoty warto ci, ideałów i celów politycznych” bloku wschodniego429. Stanowiła te odpowied – z biegiem czasu coraz mniej skuteczną – na „kapitalistyczną” źurowizję (źuropejską Unię Radiowo-Telewizyjną). Na gruncie poszczególnych państw jednym z podstawowych instrumentów kontroli była odpowiednia organizacja struktury nowego medium. Powołanie 2 grudnia 1960 r. Komitetu ds. Radia i Telewizji „Polskie Radio i Telewizja” było wła nie efektem tej polityki. Komitet, jako centralny urząd administracji państwowej, a więc jednostka bezpo rednio uzale niona od partii (co jednak nie wynikało z postanowień formalnoprawnych, tylko z praktyki), uzyskał całkowitą wyłączno ć na realizację i upowszechnianie w kraju oraz za granicą audycji radiowych i telewizyjnych430. Ta chęć całkowitego podporządkowania organizacyjnego małego ekranu uwidoczniła się ju w 1958 r., kiedy to zlikwidowano jego niejasną podległo ć jednocze nie Komitetowi ds. Radiofonii i Ministerstwu Łączno ci. Odtąd całą działalno cią telewizji kierował Komitet, którego przewodniczący podlegał bezpo rednio premierowi431. W wietle problematyki kontrolowania XI muzy przez władze nale y rozpatrywać tak e wspominany ju statut Komitetu z 24 stycznia 1961 r., wzorowany na rozwiązaniach radzieckich. Wprowadził on kolegialną strukturę wewnętrzną. Żunkcje zarządzające sprawował przewodniczący Komitetu, jego zastępcy, a tak e dyrektor generalny i dyrektorzy programowi. Przewodniczący kierował równie Prezydium Komitetu, zarządzał działaniami aparatu wykonawczego, pełnił funkcje reprezentacyjne i miał obowiązek składania rządowi sprawozdań z działalno ci podległej mu placówki. Między posiedzeniami Komitetu jego 427 K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., s. 70. Informację tą podaję z pewnym wahaniem, jako e autorka błędnie moim zdaniem datuje poprzednią uchwałę z marca 1960 r. na kwiecień tego roku. 428 Tam e, s. 72. 429 A. Kozieł, dz. cyt., s. 49. 430 Tam e, s. 52. 431 K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., s. 51. 93 funkcje przejmowało Prezydium, podejmując uchwały w bie ąch sprawach. Sam Komitet, liczący kilkadziesiąt osób, z których większo ć nie była bezpo rednio związana z radiem i telewizją, zbierał się rzadko, ograniczając swoją działalno ć do akceptacji postanowień aparatu wykonawczego. W ten sposób to przewodniczący, zwany prezesem, skupiał w zasadzie pełnię władzy432. Na aparat wykonawczy składały się trzy zespoły programoweŚ Zespół Programu Krajowego, Zespół Programu Telewizyjnego oraz Zespół Programu dla Zagranicy. Aparat ten uzupełniał jeszcze Zespół Techniczny, Zespół Ogólny i komórki organizacyjne podległe bezpo rednio przewodniczącemu. To kolejny przejaw centralizacji. Żunkcje doradcze spełniała powołana ju w styczniu 1959 r. Rada Programowa, a ponadto Rada NaukowoTechniczna433. Zespół Programu Telewizyjnego składał się z czterech głównych naczelnych redakcji, działu filmowego oraz stanowiska naczelnego redaktora programów terenowych. Naczelne redakcje dzieliły się na mniejsze zespoły tworzone według podziału tematycznego (np. redakcja programów sportowych, publicystyki międzynarodowej, widowisk dla dzieci i młodzie y, quizów i konkursów itp.). Wyodrębnioną jednostką była te Samodzielna Redakcja Badań Opinii i Łączno ci z Widzami. Największe rozmiary osiągnęła Naczelna Redakcja Publicystyki i Informacji (na czele ze Stanisławem Bednarskim) – pokazuje to, na co największy nacisk kładły władze. Prace Zespołu koordynował jeden z zastępców przewodniczącego Komitetu, któremu bezpo rednio podlegali dyrektor programowy, główny re yser (początkowo Adam Hanuszkiewicz) oraz główny scenograf (Xymena Zaniewska)434. Kontrola partii nad małym ekranem realizowała się poza tym poprzez odpowiednią politykę kadrową. Oczywistym przejawem tej polityki było upartyjnienie stanowisk kierowniczych w telewizji. Polegała ona równie na kształtowaniu zespołów poszczególnych redakcji. Wyra nie uwidoczniło się to po wydarzeniach marcowych, kiedy znacznie rozszerzono skład Naczelnej Redakcji Programów Informacyjnych i Publicystycznych, jeszcze ci lej uzale niając ją od decyzji politycznych 435. Zmiany te zostały usankcjonowane w nowelizacji statutu Radiokomitetu z 31 grudnia 1969 r. Bardzo skutecznym narzędziem kontroli XI muzy było pozbawienie jej finansowej niezale no ci. Być mo e uzale nienie finansowe okazywało się bardziej efektywne i silne ni kwestie ideologiczne. Komitet w chwili swego powstania stał się po prostu jednostką A. Kozieł, dz. cyt., s. 52, K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 66-69. Tam e. 434 A. Kozieł, dz. cyt., s. 52/53. 435 Tam e, s. 51. 432 433 94 bud etową. Powodowało to, e wszelkie, nawet najmniejsze wydatki były kształtowane podług obowiązującej klasyfikacji bud etowej. Wyznaczone limity nie mogły być przekroczone, z kolei uzyskane oszczędno ci i zyski automatycznie wpływały do bud etu państwa436. Oczywi cie w praktyce dochodziło do przeró nych nadu yć, które jednak nie naruszały samej zasady. Innym instrumentem bezpo redniej kontroli telewizji przez państwo, oprócz POP-u Radiokomitetu i po prostu jego władz, nale ących do partii, były specjalne komisje „badające sytuację” w Polskim Radio i Telewizji, powoływane sporadycznie przez Sekretariat KC od 1959 r., a tak e nieregularne kontrole przeprowadzane przez osoby z zewnątrz. Co ciekawe, w przeciwieństwie do kontroli oceny formułowane przez specjalne komisje były ogólnie pozytywne, choć wyliczano przewa nie długą listę niedociągnięć, błędów, wad. Sprawozdanie jednej z komisji z 1960 r. pokazuje, e w okresie tym bardziej skupiano się na radio, ni na małym ekranie. W przypadku tego drugiego głównym podejmowanym tematem były sprawy techniczne i kadrowe, dopiero na drugim miejscu zajmowano się kwestiami ideologicznymi i „prawomy lno cią” XI muzy. Najczę ciej padało stwierdzenie o postępach w wykorzystywaniu propagandowych mo liwo ci nowego medium, okre lając większo ć programów jako „trafne ideowo”. Jednocze nie postulowano dalsze postępy i wskazywano przykłady „niepoprawnych politycznie” audycji437. Takie dyplomatyczne formułowanie ocen i wniosków było zapewnie najwygodniejsze i najmniej kontrowersyjne. Konformizm członków komisji mógł temperować ostro ć sformułowań, zwłaszcza e czę ć z nich zaliczała się do „ludzi telewizji”. Co jaki czas, głównie po kolejnych plenach KC czy zjazdach partii, Komitet ds. Radia i Telewizji przesyłał do Sekretariatu bąd Wydziału Propagandy KC pisma zapewniające o wzmo eniu ideologicznej czujno ci i determinacji. W 1967 r. pisanoŚ „w wyniku analizy materiałów z VIII Plenum KC PZPR Naczelna Redakcja Programów Polityczno-Informacyjnych jako główne zadanie przyjęła potrzebę politycznego pogłębienia programów publicystycznych oraz rozszerzenie zakresu podejmowanych tematów o problemy, mające szczególnie istotne znaczenie ideowo-wychowacze”438. Konkretnie miało się to przejawiać w „demaskowaniu propagandowych wrogich poczynań NRŻ z równoczesnym ujawnieniem powiązań dywersyjnych o rodków propagandy ideologicznej w A. Kozieł, dz. cyt., s. 53/54. Ocena i wnioski Komisji powołanej przez Sekretariat KC PZPR dla zbadania sytuacji w Polskim Radio i Telewizji [1960 r.]; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-299, k. 23 i n. 438 Komitet ds. Radia i Telewizji, Polskie Radio i Telewizja [1967 r.]ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR, 1967, sygn. 237/VIII-739, k. 156. 436 437 95 skali międzynarodowej”439. Źotykamy tu kolejnego, bardziej znaczącego dla telewidzów problemu – kontroli nadawanych programów. Najtrafniej i najkrócej relacje między polityką państwa-partii a małym ekranem podsumował Włodzimierz Sokorski podczas konferencji partyjno-programowej radia i telewizji 1 grudnia 1971 r. w słowachŚ „reprezentujemy politykę partii i rządu na swoich antenach”440. 3.5.2. Kontrola programu Ideolodzy partii z pewnym opó nieniem, ale za to gorliwie zainteresowali się sposobami wykorzystania telewizji do własnych potrzeb, co uwidoczniło się w przedstawionej na początku czę ci trzeciej organizacji kształtowania telewizyjnej ramówki. W 1964 r. podkre lono ju jednoznacznie priorytet telewizji w stosunku do innych rodków masowego przekazu441, choć była to opinia jeszcze odosobniona. Najprostszą metodą propagandy było rzecz jasna wpływanie na tre ć i formę programów. „Ze względu na znaczenie rodków masowego komunikowania jako narzędzia manipulacji opiniami i decyzjami obywateli tre ci ich nigdzie nie są wolne od jakiej formy nadzoru władz publicznych” – wyra nie stwierdziła A. Kłoskowska442. W komunistycznej Polsce manipulacja ta mogła realizować się w swej najbardziej radykalnej formie: monopolu państwowego. Żenomen ten wyczerpująco zdefiniowała Kłoskowska. Według niej był to „ogół zasad i reguł wyra onych explicite lub implicite, którym podporządkowana jest działalno ć instytucji publicznych [...] wywierających wpływ na zinstytucjonalizowane formy twórczo ci, rozpowszechnianie i udostępnianie tre ci o wiatowych, artystycznych, literackich, rozrywkowych. Źziałalno ć ta posługuje się metodami planowania i programowania”443. Tak wyra a się język nauki. Telewizyjny aktyw partyjny ujął rzecz pro ciej i dosadniej. Przytoczmy charakterystyczną odezwę pracowników telewizyjnych w artykule „Zadania organizacji związkowych w wydawnictwach, prasie, radiu i telewizji” z maja 1968 r.Ś „potępiając inicjatorów marcowych zaj ć – politycznych bankrutów, wichrzycieli i syjonistów [...] o wiadczamy z całą mocą, i dla ludzi tego pokroju nie mo e być miejsca w szeregach pracowników frontu ideologicznego, w ród mas wydawców i księgarzy, ludzi Tam e. Konferencja partyjno-programowa Polskiego Radia i Telewizji z 1 grudnia 1971 r.: AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1971, sygn. 237/XIX-161, k. 2. 441 Biuro Prasy KC PZPR (?), Od III do IV Zjazdu PZPR..., k. 100. 442 A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 207. 443 A. Kłoskowska, Socjologia kultury..., s. 482. 439 440 96 prasy, radia i telewizji [...]. Uczynimy wszystko, aby ksią ka, prasa, radio i telewizja słu yły jak najlepiej narodowi, klasie robotniczej, aby umacniały wiarę w człowieka, celowo ć naszego trudu codziennego, szacunek i miło ć do tradycji walk niepodległo ciowych i rewolucyjnych. Zapewniamy Was, Towarzyszu Wiesławie, i na ludzi ksią ki, prasy, radia i telewizji – partia i władza ludowa, klasa robotnicza, cały naród – mogą liczyć w pełni i bez reszty”444. Koszmar nowomowy nie oszczędził i małego ekranu, choć zauwa my, e w wyliczance zaanga owanych mediów wymieniano go na samym końcu. Nie mo na równie zapominać, e dokument ten powstał w klimacie pomarcowych represji – okresie, który sprzyjał zaostrzeniu dyskursu ideologicznego. Źziałalno ć propagandowa władz poprzez programy telewizyjne obejmowała kilka obszarów. Pretekstem mogły być nawet problemy techniczneŚ poznali my ju entuzjastyczne opisy uroczysto ci otwarcia nowych stacji nadawczych445. W programie telewizyjnym za niemal ka da pozycja publicystyczna zawierała mniejszy lub większy ładunek propagandy, przewa nie zresztą mało skutecznej. Przewodził tu zdecydowanie „Źziennik TV”, ale niewiele ustępowały mu programy publicystyczne czy choćby Polska Kronika Żilmowa. Trudno te nie zauwa yć podtekstów politycznych w transmisjach z Żestiwalu Piosenki ołnierskiej, albo koncertów ze Związku Radzieckiego. Jak zauwa a A. Kozieł, „coraz większa presja polityczna na rzecz skorelowania telewizyjnej informacji i publicystyki z aktualnymi i długofalowymi celami politycznymi partii, przyniosła m.in. nowe pasmo informacyjne, zwiększenie liczby komentarzy dotyczących krajowych problemów politycznych i gospodarczych oraz sytuacji międzynarodowej, rozbudowanie programów dla wsi i o wsi”446. Z czasem nowe medium stało się głównym narzędziem akcji propagandowych, np. w obchodach milenijnych czy relacjach z wojny sze ciodniowej – konfliktu pomiędzy Izraelem a koalicją państw arabskich z 1967 r.447. Badacz zapomina jednak, prezentowana była wcią e propaganda ta w formie tradycyjnej, mało związanej z audiowizualnymi mo liwo ciami XI muzy. Jednocze nie jednak wydaje się, e rzeczywi cie gdzie od połowy lat 60. władze poczęły zdawać sobie sprawę, e mo na „uczyć bawiąc”, stosując mniej prymitywne rodki indoktrynacji. Owocem tego nowego nastawienia były chocia by dwie polskie produkcje „Czterej pancerni i pies” oraz „Stawka większa ni ycie”. Zadania organizacji związkowych w wydawnictwach, prasie, radiu i telewizji, „Radio i Telewizja”, nr 21, 19.05.1968. 445 Por. wcze niejsze rozwa ania o „kulturze materialnej” telewizji. 446 A. Kozieł, dz. cyt., s. 50. 447 Tam e, s. 50/51. 444 97 Przykładów propagandowego wymiaru programów mo na by mno yć, nie jest to dla nas najwa niejsze. Stwierd my tylko, e stopień ideologizacji danej audycji mógł wpływać na jego oglądalno ćŚ nie przypadkiem największą popularno cią cieszyły się zachodnie filmy i seriale, a tak e quasi-apolityczny „Kabaret Starszych Panów” czy „Wielka żra”. Zale no ć nie jest jednak do końca prostaŚ w końcu „Źziennik” te zbierał znaczącą audiencję. Co więcej, wraz z pojawieniem się „Pancernych” i „Klossa” dotychczasowa tendencja została zburzonaŚ niewątpliwy ładunek propagandowy obu seriali nie przeszkodził im pobić rekordów popularno ci. Ceną za ten sukces było jednak „rozmiękczenie” i „stępienie” ideologii poprzez zanurzenie jej w kontekst rozrywkowego kina akcji. Osobnym zagadnieniem, wymagającym odrębnego opracowania, jest odpowied na pytanie, czy taka technika nie jest mimo wszystko skuteczniejsza. Ideologia ci le wiązała się cenzurą. Re im pozwalał jedynie na niewielki stopień swobody, tamując – niekiedy zupełnie na lepo – wszelkie pomysły wychodzące zdaniem partyjnych decydentów poza bezpieczne ramy. Przekładało się to na niewielkie zró nicowanie programów i niedopuszczanie do emisji wielu audycji – oczywi cie nie tylko na gruncie telewizji, ale równie i kina. Źotyczyło to większo ci filmów zagranicznych (zachodnioeuropejskich), ale tak e wielu polskich. Jak wspomina prof. Andrzej Wyrobisz, który w 1959 r. wyjechał do Pary aŚ „to był czas, kiedy nie wszystkie filmy do nas przychodziły, a w Pary u było 400 kin, gdzie mo na było obejrzeć absolutnie wszystko, no więc się chodziło. Ja nawet ró ne polskie filmy, których tu nie zdą yłem obejrzeć, to obejrzałem w Pary u”448. Jeszcze bardziej przekonujące jest wiadectwo prof. Marii Boguckiej, która w latach 60. równie go ciła we Żrancji – „latali my nieprzytomnie do kina, gdzie oglądali my filmy, które były wyklęte w Polsce, których nie mo na było zobaczyć w Polsce. Źzisiaj to nawet zabawnie brzmiŚ np. ‘Źoktora ywago’ ja obejrzałam w Pary u. Obejrzałam w Pary u [pauza] ‘Niebezpieczne związki’, bo nawet tego w Polsce nie pokazywali. Więc tam bardzo często chodzili my do kina na te ró ne filmy, których u nas nie było mo na oglądać. Ten Polańskiego mieszny film ‘Bal wampirów’, czy co takiego [ miech]ś zdawałoby się rozrywkowy film, ale on był wyklęty za PRL-u. Tak e to oglądali my w Pary u”449. Pierwszą i być mo e najwa niejszą formą cenzury była autocenzura. Ka dy samodzielny dyrektor – najczę ciej członek partii – był odpowiedzialny za tre ć programu, za jaki odpowiadał. Komisja badająca sytuację w Radiokomitecie w 1960 r. postulowała 448 449 Nieautoryzowany wywiad z prof. Andrzejem Wyrobiszem z 6 maja 2005. Nieautoryzowany wywiad z prof. Marią Bogucką z 11 lipca 2005 r. 98 wprowadzenie pełnej odpowiedzialno ci redaktora, uniezale nionej od ingerencji i decyzji cenzury450. Co więcej, gros pracy cenzorskiej pełnili te tzw. dziennikarze funkcyjni, nale ący do partyjnego aktywu451. To jednak władzom nie wystarczało – komórki partyjne w Radiokomitecie i Biuro Prasy KC przykładały bardzo du ą wagę do egzekwowania zasady przedstawiania do oceny ka dego komentarza, jaki miał się pojawić na wizji, w formie pisanej przed nadaniem audycji. Nie zawsze się to zresztą udawało, o czym wiadczą notatki, pisane prawdopodobnie przez dziennikarzy funkcyjnych lub/i cenzorów, kierowane na biurka pracowników Biura Prasy452. Praca telewizyjnego cenzora była silnie sformalizowaną czynno cią. Wpływając na tre ć danej audycji musiał on wypełnić specjalny druk pod nazwą „Sprawozdanie z kontroli prewencyjnej”, w którym nale ało wymienić tytuł programu, dzień emisji i tre ć zakwestionowanej tre ci. Propozycje cenzora podlegały ocenie kierownika działu czy te naczelnika wydziału, który stosował następującą skalęŚ „ingerencja uzasadniona, konieczna, korzystna” oraz „nieuzasadniona, zbędna czy niepo ądana”453. Przykłady te doskonale pokazują, jak wielkim ograniczeniom cenzuralnym, niekiedy zupełnie lepym i niemającym wyra nego uzasadnienia w ideologii, ulegał repertuar kin i program telewizyjny, mimo znacznych niekiedy trudno ci technicznych, na jakie napotykali cenzorzy454. A trudno ci te, szczególnie w pierwszych latach funkcjonowania nowego medium, były znaczneŚ np. teksty odczytywane podczas „Źziennika” kontrolowano w drukarni Źomu Słowa Polskiego, a wiele z bie ących materiałów filmowych było ocenianych dopiero ex post455. A Kozieł przecenia chyba jednak owe trudno ci, zapominając o przemo nej roli autocenzury. Jedno jest pewneŚ funkcjonowanie telewizyjnej cenzury odegrało znaczącą rolę w kształtowaniu stosunku Polaków do tego, co mogli zobaczyć na małym ekranie. Centralne sterowanie programami i ich tre cią, logicznie wynikające z państwowego charakteru nowego medium, „na co dzień” realizowało się poprzez wspomniane dyrektywy Biura Prasy KC PZPR, kierowane w formie depesz/telegramów najczę ciej zbiorczo do Ocena i wnioski Komisji powołanej przez Sekretariat KC PZPR..., k. 37. A. Kozieł, dz. cyt., s. 111. 452 Zob. np. Stanisław Stefański, Notatka w sprawie komentarzy [ż.] Jaszuńskiego i [T.] Zalewskiego w TV. Warszawa, dnia 21 listopada 1960 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-299, k. 242-244. 453 A. Kozieł, dz. cyt., s. 52. 454 Np. w początkach dekady cenzorzy mogli oceniać materiały filmowe w programach informacyjnych jedynie po ich wyemitowaniu. Niemniej wydaje się, e A. Kozieł, przytaczając te informacje, przypisuje cenzurze zbyt małą rolę w produkcji telewizyjnej, zob. A. Kozieł, dz. cyt., s. 51. 455 A. Kozieł, dz. cyt., s. 51. 450 451 99 redaktorów naczelnych prasy centralnej i regionalnej, radia i telewizji456. Powstawały one w reakcji na bie ące wydarzenia i problemy. Ich celem było kreowanie i modyfikowanie tre ci audycji lub artykułów pod kątem aktualnego interesu ideologicznego partii. Np. w 1960 r. nakazano kierownictwu telewizji wprowadzenie do ramówki cotygodniowego programu przeznaczonego dla wsi457. Telewizyjne władze zostały postawione przed faktem dokonanym i pozbawione jakiegokolwiek wpływu na decyzję partii. W ogóle się nie zastanawiano, czy taka audycja ma szansę zyskać widownię – interes ideologiczny był w tym wypadku czynnikiem jedynym i decydującym. Przykład ten nie jest odosobnionyś wręcz przeciwnie – nale y uznać go za typowy. Źla tego samego roku w materiałach Biura Prasy mo na znale ć wiele podobnych instrukcji. Np. 21 kwietnia Biuro w porozumieniu z KC ZMS podało wytyczne przekazywania relacji ze zjazdu tej ostatniej organizacji. W przypadku telewizji proponowano codzienny komentarz, rozmowy z delegatami w studio, za w dniach 25-29 kwietnia – codzienną transmisję z obrad w godzinach 16-18458. Ta decyzja partii znacząco wpłynęła na kształt ramówkiŚ wydłu yła czas emisji programu (normalnie nadawanie zaczynano koło 17.00), zabierając jednocze nie ok. jednej trzeciej dziennego czasu antenowego. Mo na przypuszczać, e nie spotkało się to z aprobatą widzów. Żakt ten ilustruje znamienne zjawiskoŚ chcąc całkowicie panować nad charakterem prezentowanych tre ci, Biuro Prasy, a zatem partia, zubo ała ofertę programową, obni ała jej jako ć i przyczyniała się do wzrostu krytycznych ocen telewidzów. Jej dyrektywy w zdecydowanej większo ci przypadków rozmijały się z oczekiwaniami zasiadających przed małym ekranem Polaków. Podobne praktyki Biura Prasy występowały rzecz jasna w przeciągu całej dekady lat 60. Przedstawmy wyrywkowo kilka przejawów tego podej cia. Partia w szczegółowych instrukcjach, uzale nionych od bie ących wydarzeń politycznych, kształtowała tre ć programów publicystycznych i informacyjnych. W kwietniu 1961 r., kiedy to jednym z głównych wydarzeń był proces źichmana, Biuro nakazywało stawianie następujących tez: „obecny rząd Izraela pozostaje w szczególnie przyjaznych stosunkach z Adenauerem”, „Adenauer wykorzystuje zale no ć finansową izraela od NRŻ”, „8-osobowa grupa oficjalnych obserwatorów z NRŻ cieszy się szczególnymi przywilejami, podczas gdy 456 Jest charakterystyczne, e w materiałach tych telewizja traktowana jest po macoszemu, a Biuro skupia się przede wszystkim na prasie. I chocia z zało enia instytucja ta miała zajmować się wła nie prasą, to przecie obejmowała równie inne rodki masowego przekazu. 457 Biuro Pracy KC PZPR, Wydział Kultury KC PZPR, Wytyczne w sprawie rozwoju telewizji na wsi. Warszawa, dnia 7 kwietnia 1960 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-299, k. 164. 458 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych dzienników centralnych i terenowych, radia i telewizji, 21 kwietnia 1960 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-121, k. 27. 100 obserwator z ramienia NRŹ nie uzyskał statusu przedstawiciela oficjalnego” itp.459 Z kolei w pa dzierniku 1965 r., w związku z pobytem amerykańskiej delegacji gospodarczej w Polsce, media miały zadbać, by „wizycie tej nie towarzyszył rozgłos w postaci komunikatów czy wywiadów”460. Źokładnie odwrotne zalecenie sformułowano miesiąc pó niej – „nale y szeroko publikować materiały PAP dotyczące memorandum zachodnio-niemieckiego ko cioła ewangelickiego, odgłosy prasy zachodniej w tej sprawie, a tak e informacje dotyczące działalno ci przesiedleńców i jego przewodniczącego Jakscha”461. Oto dobitne przykłady propagandowej manipulacji. Oczywistym powodem kierowania depesz Biura do redaktorów naczelnych prasy, radia i telewizji były plena i zjazdy partyjne, wybory do sejmu i rad narodowych, a tak e najró niejsze rocznice, jubileusze i państwowe uroczysto ci. Nakazywano nie tylko transmitowanie większo ci z tych wydarzeń, które burzyły codzienną ramówką programową, ale tak e mówiono, co w takiej transmisji ma się znale ć. 31 pa dziernika 1963 r., z okazji zbli ającej się rocznicy rewolucji pa dziernikowej, partia „proponowała” mediom skupić się na „przebiegu obchodów [...] w fabrykach, instytucjach, uczelniach i gromadach oraz opracować szereg artykułów i słuchowisk o Kraju Rad, o jego osiągnięciach i o rozwoju współpracy i stałym umacnianiu się przyja ni polsko-radzieckiej”462. Okazje te wcale nie musiały mieć pierwszorzędnej wagi. Nawet tak mało znacząca data jak przypadająca na 1964 r. 15 rocznica podpisania układu o przyja ni z Rumunią musiała wedle depesz Biura znale ć wyra ne odbicie w programie telewizyjnym 463. Przy mniej wa nych uroczysto ciach Biuro ograniczało się przewa nie tylko do polecenia transmisji, bez szczegółowych wytycznych dotyczących jej charakteru. Tak było np. w przypadku więta Morza z czerwca 1965 r. – partia zaleciła po prostu „szeroko zrelacjonować przebieg centralnej akademii w Szczecinie”464 oraz defilady lądowej w żdańsku i żdyni465. Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych wszystkich dzienników i tygodników oraz agencji w Warszawie i terenie, 13 kwietnia 1961 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1961, sygn. 237/XIX-122, k. 5. 460 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych prasy radia i telewizji w Warszawie i terenie, 2 pa dziernika 1965 r.ś AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1965, sygn. 237/XIX-126, k. 70. 461 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych prasy centralnej i terenowej, radia i telewizji, 24 listopada 1965 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1965, sygn. 237/XIX-126, k. 83. 462 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych wszystkich pism centralnych i terenowych, PAP, AR, API, radia i Telewizji, 31 pa dziernika 1963 r.ś AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1963, sygn. 237/XIX-124, k. 25. 463 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych wszystkich dzienników i tygodników oraz agencji w Warszawie i terenie, 22 stycznia 1964 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1964, sygn. 237/XIX-125, k. 4. 464 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych prasy codziennej, radia i telewizji w Warszawie i terenie, 22 czerwca 1965 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1965, sygn. 237/XIX-126, k. 54. 465 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych prasy, radia i telewizji w Warszawie i terenie, 18 czerwca 1965 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1965, sygn. 237/XIX-126, k. 52. 459 101 Modyfikacja tre ci nadawanych informacji nie dotykała tylko zagadnień politycznych. Sięgała o wiele dalej – nawet do z pozoru tak nieidelogicznych tematów, jak prognoza pogody. A. Kozieł przekonuje, e „przejawy politycznej instrumentalizacji, mające związek z dziejącymi się wydarzeniami, występowały [...] we wszystkich rodzajach programów, niezale nie od tematyki, formy czy adresata”466. W dyrektywie z 5 czerwca 1962 r. stwierdzanoŚ „nale y unikać podawania takich analiz sytuacji atmosferycznych, które nasuwają wnioski o katastrofie” – chodziło o rekordowe opady deszczu467. Tak więc nawet popularny „Wicherek” musiał w swoich zapowiedziach kierować się wytycznymi państwapartii. Obok słabo rozwiniętej sieci stacji meteorologicznych było to zapewne główną przyczyną niesprawdzalno ci prognoz. Biuro Prasy interesowały równie imprezy sportowe. 11 szybowcowe mistrzostwa wiata, organizowane w czerwcu 1968 r. w Lesznie, stały się przedmiotem depeszy Biura z grudnia 1967 r. Postulowano w niej „odpowiednio wczesne” przeprowadzenie „kampanii propagandowej mistrzostw”. Miała ona polegać na podkre laniu „ wiatowego prymatu” polskich szybowników i szybowców468. Zauwa my, e akurat te zalecenia nie musiały irytyować telewidzówŚ w końcu przekonywanie o sukcesach „naszych” sportowców mogło być odbierane pozytywnie. Jeszcze większą aprobatę czę ci widowni telewizyjnej mógłby zdobyć telegram z sierpnia 1968 r., w którym proszono o umieszczenie 25 międzynarodowego kolarskiego wy cigu dookoła Polski „w centrum zainteresowania prasy, radia i telewizji”469. Je li jednak widzowie zwracali uwagę przede wszystkim na emocje sportowe, partia eksponowała to wydarzenie ze względu na „towarzyszące jej tre ci ideowopolityczne” i zalecała zwrócenie uwagi na „manifestacje przyja ni polsko-radzieckiej”470. Czasami Biuro jeszcze dalej odchodziło od ideologii i polityki. W wytycznych dotyczących relacjonowania igrzysk olimpijskich w Meksyku stwierdzano „potrzebę umiaru i we wszelkich szacunkach szans, i lokat polskiej ekipy w wielkim współzawodnictwie międzynarodowym i oparcia prognozy o realia”, „potrzebę przeciwdziałania przejawowi niezdrowego szowinizmu sportowego” czy te „uwzględnianie faktu, i olimpiada jest A. Kozieł, dz. cyt., s. 111. Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych wszystkich dzienników, radia i TV w Warszawie i terenie, 5 czerwca 1962 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-123, k. 14. 468 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych pism sportowych, kierowników działów sportowych pism codziennych i sportowych programów radiowo-telewizyjnych w Warszawie i terenie, 12 grudnia 1967 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1967-1968, sygn. 237/XIX-127, k. 127. 469 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych pism i tygodników sportowych oraz kierowników działów sportowych pism codziennych i programów radia i telewizji w Warszawie i terenie, 28 sierpnia 1968 r.ś AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1968, sygn. 237/XIX-128, k. 36. 470 Tam e. 466 467 102 wielkim więtem młodzie y sportowej całego wiata”471. Z kolei depesza z kwietnia 1970 r. postulowała wszczęcie „długofalowej kampanii” na rzecz popularyzacji w ród społeczeństwa zasad ochrony przeciwpo arowej i akcentowania „ogromnych szkód” wywoływanych przez po ary472. Przykłady te pokazują, e partia chciała nie tylko uczyć, ale i wychowywaćś pragnęła wpływać na wszyskie przekazywane tre ciś ingerowała niemal e w ka dy typ informacji, nawet niezwiązany z interesami ideologicznymi. Z drugiej strony owe „niepolityczne” tematy wykorzystywano do stricte politycznych celów propagandowych. Telegram Biura z 27 sierpnia 1964 r. polecał wykorzystać zbli ające się ogólnopolskie do ynki do przypomnienia komunistycznej reformy rolnej, nakre lenia aktualnej polityki w rolnictwie oraz wskazania perspektyw rozwoju „w oparciu o uchwały IV Zjazdu PZPR”473. Z kolei Źni Ksią ki z listopada 1968 r. miały stać się pretekstem do prezentowania w radio i telewizji dyskusji o „literaturze politycznej” 474. W ka dej, nawet najbardziej błahej informacji doszukiwano się podtekstów politycznych i rozmy lano nad skutkami jej przekazu. Tendencja ta przybierała niekiedy surrealistyczne kształty. Cenzura nie dopu ciła np. informacji, e „do samochodu mikrus trudno się dostać zimą w grubym ko uchu”475. Innym organem wpływającym na tre ć emitowanych audycji były opisywane ju specjalne komisje powoływane przez Sekretariat KC, czy te nadsyłani z góry wizytatorzy. W przeciwieństwie do permanentnej działalno ci Biura Prasy do kontroli tego typu dochodziło nieregularnie, dlatego ich wpływ nie był „codzienny”. Postulaty ró niły się od dyrektyw Biura tylko nieco większym stopniem uogólnienia. Np. komisja z 1960 r. proponowała m.in. większą popularyzację osiągnięć PżR-ów, przodowników pracyś wymianę kierownictwa redakcji programów estradowych i satyrycznych, odpowiedzialnego zdaniem komisji za nadmiar „szmiry i tandety” w programieś inscenizację bardziej „socjalistycznych” sztuk w ramach Teatru Telewizji itp.476 Trzy lata pó niej anonimowy autor raportu „Notatka o TV” w ostrych słowach przedstawił niski poziom wszystkich typów programówŚ przytoczył negatywne opinie widzów o niektórych programach rozrywkowych i publicystycznych (np. Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych pism sportowych, kierowników działów sportowych pism codziennych oraz redaktorów programów sportowych radia i telewizji, 19 sierpnia 1968 r.ś AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1968, sygn. 237/XIX-128, k. 34. 472 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych dzienników w Warszawie i terenie, agencji, radia i telewizji, 28 kwietnia 1970 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1970, sygn. 237/XIX-130, k. 13. 473 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych wszystkich dzienników, periodyków oraz rozgło ni PR i TV, 27 sierpnia 1964 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1964, sygn. 237/XIX-125, k. 5. 474 Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych całej prasy w Warszawie i terenie, 23 pa dziernika 1968 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1969 [sic], sygn. 237/XIX-129, k. 35. 475 A. Kozieł, dz. cyt., s. 51. 476 Ocena i wnioski Komisji powołanej przez Sekretariat KC PZPR..., k. 38-40. 471 103 „Źziennika”)477, enującą realizację tych ostatnich, owocującą niemal e antypropagandowym wyd więkiem478ś nudę i amatorstwo audycji mających w zamierzeniach ukazać współpracę krajów socjalistycznych („Most”, „Z kamerą u przyjaciół”)479 itp. Te dyrektywy i postulaty miały swoje ródło w jeszcze bardziej ogólnych ideologicznych zało eniach, ustalanych na kolejnych plenach KC czy te zjazdach PZPR. Poruszyli my to zagadnienie w poprzednim podrozdziale. W 1964 r., podczas wystąpienia na IV Zje dzie PZPR, dyrektor programowy Telewizji Polskiej Stanisław Stefański obiecywał skuteczniejsze włączenie małego ekranu w realizację „programu społeczno-wychowawczego partii”. Źeklarował równie bardziej staranny dobór programów, wyra ając niepokój z powodu zbyt du ej jego zdaniem liczby filmów w stylu „Zorra” czy „Robin Hooda”, propagujących „ideał amerykańskiego bohatera”480. Z kolei w 1967 r., po VIII Plenum KC, do głównych propagandowych celów telewizji zaliczono kreowanie negatywnego wizerunku NRŻ i Izraela. Źlatego te Komitet ds. Radia i Telewizji nakazał zwiększenie tematów o sytuacji międzynarodowej w „Monitorze”, „ wiatowidzie” i „Źzienniku”. Jak ju wspominali my, miały się one skupiać np. na Bliskim Wschodzie i „nowej wschodniej polityce NRŻ”481. Z kolei w audycjach promujących ksią ki („Kwadrans recenzenta”) zachwalano prace typu „Izrael i NRŻ”482. Jednocze nie w programach wojskowych („Poligon”, „Azymut”) „demaskowano system wychowawczy w armiach zachodnich”, a tak e „omawiano zbrodnicze formy walki, stosowane przez imperialistyczne wojska interwencyjne”483. Zauwa my, e dwie ostatnie kategorie programów cieszyły się nikłym zainteresowaniem telewidzów. O wiele mniej konkretne postulaty wyra ały „Zadania dla prasy, radia i telewizji wynikające z uchwał IV Plenum KC PZPR”, sformułowane w listopadzie 1969 r.484 Ograniczały się one do zaleceń typu „na odbiorcę oddziaływuje się nie jednorazowo, nie poprzez pojedynczy artykuł, tylko przez sumę działalno ci prasowej, radiowej i telewizyjnej”485. 477 Notatka o TV [1963 r.]; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1962-1963, 1966, 1967-1968, sygn. 237/XIX-300, k. 86-87. 478 Tam e, k. 91. 479 Tam e, k. 93. 480 K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., s. 74. 481 Komiet ds. Radia i Telewizji, Polskie Radio i Telewizja..., k. 156. 482 Tam e. 483 Tam e, k. 157. 484 Zadania dla prasy, radia i telewizji wynikające z uchwał IV Plenum KC PZPR. Warszawa, dnia 27 listopada 1969 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1969, sygn. 237/XIX-129, k. 40-59. 485 Tam e, k. 46. 104 Mniej lub bardziej szczegółowe wytyczne odno nie tre ci programów radiowotelewizyjnych mo na znale ć równie w innych dokumentach produkowanych przez partię. Zaliczała się do nich wspominana ju uchwała Sekretariatu KC z marca 1960 r. Wysunięto w niej szereg postulatów-nakazów, które jasno pokazują przemo ny wpływ partyjnej centrali na tre ć i formę poszczególnych audycji. Kazano np. „nadać programowi radia i telewizji bardziej ofensywny charakter”486, „w programach dla wsi wysunąć na czoło w szerszym ni dotąd stopniu problemy intensyfikacji produkcji rolnej”, „ulepszyć program o wiatowy w zakresie propagandy naukowego wiatopoglądu, teorii marksistowsko-leninowskiej”, „przeprowadzać bardziej staranną selekcję programu artystycznego i filmowego, kierując się przy wyborze zasadami ideowymi i wytycznymi partii w zakresie polityki kulturalnej”487 czy te „podnie ć rolę radia i telewizji jako inspiratorów współczesnej twórczo ci literackiej, dramatycznej i muzycznej”488. Specyficzną formą ideologicznego wykorzystywania nowego medium były projekcje propagandowych audycji podczas najró niejszych szkoleń partyjnych. W marcu 1963 r. WOT w porozumieniu z Wydziałem Propagandy KC PZPR rozpoczął próbne, comiesięczne nadawanie półgodzinnych programów mających stanowić „dodatkową pomoc dla wykładowców szkolenia partyjnego i prelegentów”489. W sumie od marca do lipca wyemitowano 5 odcinków w godzinach 18.00-18.25Ś „Integracja – podło e i konflikty”, „źuropejska Wspólnota żospodarcza”, „RWPż – podło e powstania i perspektywy” (2 czę ci) oraz „Polski handel zagraniczny”. Jak stwierdzał Wydział, akcja spotkała się z uznaniem aktywu partyjnego, co więcejŚ transmisje oglądano równie w niektórych szkołach, zakładach pracy i klubach490. Programy miały być bardziej interesujące dla odbiorcy ni artykuły prasowe i audycje radiowe491. Teza ta nie odpowiadała chyba do końca prawdzie, skoro programy te miały formę mało zrozumiałej dyskusji między specjalistami – a więc mało atrakcyjną dla widza. Pokazują to uwagi Komitetu Wojewódzkiego w Pozaniu na temat odcinków o RWPż, bardziej szczere ni innych terenowych aktywów partyjnych. Zaznaczono, e emisje były „nie ciekawe [sic] i trudne”. Źodawano, e „roiło się w nich od cyfr, które z powodzeniem mo na było znale ć w roczniku statystycznym, natomiast brak Uchwała Sekretariatu KC PZPR..., k. 152. Tam e, s. 154. 488 Tam e. 489 Notatka Wydziału Propagandy i Agitacji KC PZPR z 13 marca 1963 r.ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR, 1962-1963, sygn. 237/VIII-715, k. 3. 490 Notatka Wydziału Propagandy i Agitacji KC PZPR z 10 wrze nia 1963 r.ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR, 1962-1963, sygn. 237/VIII-715, k. 4-5. 491 Tam e. 486 487 105 było przykładów konkretnej współpracy państw nad okre lonymi problemami”492. Zamiast tego „beznamiętnie mówiono przez kilkadziesiąt minut w języku pseudonaukowym, nie raz [sic] obcymi j. polskiemu sformułowaniami, które nie mogły porwać i zainteresować widzów”493. Mimo to na „rok szkoleniowy” 1963/64 Wydział Propagandy planował rozszerzenie akcji494. Kontynuowano ją równie w 1965 r.495 i 1966 r.496 Niestety nie natrafiłem na pó niejsze materiały dotyczące tego przedsięwzięcia i nie wiem, jak długo funkcjonowało. Być mo e audycje tego typu wtopiły się w ogół prezentowanych reporta y, filmów dokumentalnych i programów publicystycznych. Charakterystyczne, e w dokumentach po więconych wykorzystywaniu technik audiowizualnych w szkoleniu partyjnym za rok 1967 r. nie mówiono ju o programach telewizyjnych, tylko o zakupie prze roczy czy filmów do wy wietlania na projektorach497. Coraz wyra niejsze u wiadamianie sobie w kręgach partyjnych potencjału małego ekranu w realizowaniu polityki re imu nie szło w parze, jak mogli my to stwierdzić przy analizie ramówek programów telewizyjnych, z nowoczesnymi metodami wykorzystywania tego potencjału. Ju od końca lat 50., wraz z pogłębiającym się procesem likwidowania skutków „odwil y” przez ekipę żomułki, próbowano zaciskać ideolologiczny gorset na małym ekranie. Robiono to jednak nieudonie – wprowadzenie trzeciego wydania „Źziennika”, nowych programów publicystycznych typu „Wieczorne rozmowy” i „społecznych” (np. „Kwadrans recenzenta”), czy te rozbudowa programów dla wsi498 było dowodem na nierozumienie specyfiki telewizji i zupełnie minęło się z celem. Pamiętamy przecie , e tego typu pozycje wzbudzały największą irytację widzów. Jednocze nie zapewnienia o starannym doborze filmów i niedopuszczanie do emisji produkcji „obcych ideowo”499 nie znajdowały pokrycia w praktyce. Co ciekawe, podobne stwierdzenia i metody powtarzały się z roku na rok, co dowodzi ich nieskuteczno ci. Nie Uwagi aktywu poznańskiego na temat audycji RWPż nadanej 24 maja br. p rzez Telewizję Warszawa [1 czerwca 1963 r.]ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR, 1962-1963, sygn. 237/VIII-715, k. 42. 493 Tam e. 494 Notatka Wydziału Propagandy i Agitacji KC PZPR z 10 wrze nia 1963 r..., k. 4-5. 495 Naczelna Redakcja Programów Polityczno-Informacyjnych, Pismo do Wydziału Propagandy KC PZPR na ręce Towarzyszki Lampe z 28 pa dziernika 1964 r.ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR, 1964, sygn. 237/VIII-775, k. 7. 496 Notatka z 18 marca 1966 r.ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR, 1965-1967, sygn. 237/VIII-776, k. 46-47. 497 Zob.Ś TeczkaŚ Pomoce naukowe do szkolenia (aparatura, sprzęt), 1967ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR, 1965-1967, sygn. 237/VIII-776, k. 95-147. 498 Dla lat 1962-1963 zob. Biuro Prasy KC PZPR (?), Od III do IV Zjazdu PZPR..., k. 94; dla 1960 r. zob. Ocena i wnioski Komisji powołanej przez Sekretariat KC PZPR..., k. 25-26. 499 Tam e, k. 98. 492 106 do ć, e sposoby ideologizacji programu nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, to jeszcze napotykano na trudno ci z ich wprowadzeniem i wyegzekwowaniem. Wspominali my ju o trudno ciach małoekranowej cenzury. Opór stawiali równie pracownicy telewizjiŚ w Biurze Prasy KC mo na natrafić na skargi wobec bałaganu organizacyjnego poszczególnych naczelnych redakcji, sprzyjającego nadu yciom, fikcyjnym działaniom itp. Narzekano na brak realizacji odgórnych rozporządzeń oraz na małą aktywno ć telewizyjnego POP-u (Podstawowej Komórki Partyjnej)500. Podkre lano, e kolegium programowe nie kontrolowało i nie kształtowało charakteru emitowanych programów501. Ogólnie, „panujące od lat przekonanie, e bałagan organizacyjny jest cechą immanentną TV doprowadziło do sytuacji, w której nieodpowiedzialno ć i groszoróbstwo biją wszelkie rekordy” 502. Osobnym zagadnieniem byłaby próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego władze wykazywały tak daleko idącą niekonsekwencję w próbach cisłego kontrolowania telewizji. Takiej analizie warto po więcić całą ksią kę. Tutaj stwierd my tylko, e podobne przykłady niepowodzeń (rzecz jasna czę ciowych i relatywnych) w odgórnej kontroli mo na odnale ć na wielu płaszczyznach ycia społecznego Polski Ludowej. Wydaje się, e zjawisko to było jej cechą immanentną. 3.5.3. Ideologiczna porażka Jaki był wpływ telewizyjnej propagandy komunistycznej na przeciętnego Polaka? Wydaje się, e nie będzie przesadą stwierdzenie, i władza poniosła na tym polu dotkliwą (choć na pewno nie całkowitą) pora kę – mo e z wyjątkiem wspominanych polskich seriali, cieszących się olbrzymią popularno cią. Społeczeństwo po prostu nie dało się nabrać, co delikatnie, z powodów cenzuralnych, sugerowali niektórzy autorzy epoki. Najpierw jednak przytoczmy znakomitą i uniwersalną charakterystykę „publiczno ci przekornej” autorstwa Umberto źcoŚ „telewizja jako taka, podobnie jak i inne rodki masowego przekazu, nie kształtuje sposobu my lenia jakiej generacji, choćby nawet generacja ta uprawiała rewolucję, uciekając się do haseł o czysto telewizyjnym rodowodzie [...]. Je li jakie pokolenie robi co zupełnie innego, ni to, do czego zdawała się wzywać telewizja (oddając wszelako liczne dowody przyswajania sobie jej form wyrazowych i mechanizmów my lenia), oznacza to, i pokolenie odczytywało telewizję w sposób odmienny od tego, w jaki odczytywali ją [...] O sytuacji w TV. Niektóre uwagi i wnioski [1963 r.?]; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1962-1963, 1966, 19671968, sygn. 237/XIX-300, k. 63, 78. 501 Tam e, k. 65. 502 Tam e, k. 64. 500 107 teoretycy, którzy ją analizowali”503. Na naszym gruncie domoro li komunistyczni „teoretycy” stworzyli jeszcze mniej realne plany. Źystans w stosunku do oficjalnej propagandy widać na wielu polach. Jak ju zauwa yli my, Argus w do ć zawoluowanej formie pokazywał powszechną krytykę sztuczno ci wielu programów. I tak na przykład „dyskusja młodzie y w programie publicystycznym z Katowic ‘Sąd udaje się na naradę’ była przykładem telewizyjnej okropno ciŚ nie wierzę, aby młodzi ludzie ze szczególną lubo cią tak wła nie, jak ich ukazano, szermowali sloganami”504. Nie zabrakło tam pewnie i sloganów politycznych. W dalszej czę ci felietonu autor, pozornie krytykując tylko telewizyjnych spikerów, przemycił między wierszami podteksty polityczneŚ „ekran telewizyjny bezlito nie demaskuje wszelką nieprawdę – począwszy od całej dyskusji literacko wymy lonej [...], a skończywszy na niedociągnięciach tak drobnych, jak pozorna swoboda [spikerów – P. P.]”505. Słowa te mo na przetłumaczyćŚ „nie oszukujcieś i tak nie uwierzymy”. Szczególnym ródłem irytacji lub rozbawienia stał się dla telewidzów „Źziennik”. Argus, starając się reprezentować opinię publiczną, wskazywał na bezsensowny nieraz dobór prezentowanych wiadomo ci, pomijanie spraw istotnych acz kontrowersyjnych, czy te niepowodzeńŚ „przydał mi się bardzo mój przyjaciel [który nie miał TV – P. P.] nawet dla uzyskania wie ego spojrzenia na dziennik telewizyjny. Źziwiło go, dlaczego mu pokazują aluminiowe beczki (czy to takie wa ne?), pytał niegłupio, dlaczego mówi się z entuzjazmem o wycinaniu lasu, na miejscu którego stanie fabryka (czy by to było konieczne?). Mój przyjaciel miał rację, wcale nie wybrzydzał, po prostu w czasie oglądania my lał – a nie jest to wła ciwo ć u telewidzów rzadka. Powinni wziąć ten fakt pod uwagę redaktorzy dziennika”506. Trzeba przyznać, e to do ć odwa na, ale prawdziwa krytyka. Warszawiaków irytował napis umieszczony na dachu jednego ze stołecznych domów w ródmie ciu, głoszący hasło „Telewizja informuje, uczy, bawi”507. Jak zauwa a L. Pijanowski, „nikt nie lubi być pouczany ani łagodnie, ani gromko, ani prosto, ani zawile”508. W tym mo e tkwił błąd władz, czę ciowo naprawiany produkcją polskich seriali. Innym było z pewno cią wspominane ju niepełne zrozumienie praw rządzących nowym mediumŚ propaganda słowna, nowomowa, nie mogła się sprawdzić na małym ekranie, który z natury operował przede wszystkim obrazem. W ka dym razie na tej płaszczy nie U. Eco, Publiczno ć przekorna, [w:] Społeczeństwo i telewizja..., s. 106-107. Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 7,18.02.1962. 505 Tam e. 506 Tam e. 507 L. Pijanowski, TV na co dzień, s. 202. 508 Tam e, s. 203. 503 504 108 Polacy nie ulegli działaniom władz. Telewizja co prawda sprawiła, e polityka znacznie czę ciej ni kiedy go ciła w ich domach, ale fakt ten przyczynił się nie do większej skuteczno ci propagandy, lecz przeciwnieŚ pokazał telewidzom całą obłudę komunistycznego „politykowania”. W sumie więc „tradycjonalistyczne” nastawienie władz owocowało nieskuteczno cią telewizyjnej propagandy. Na początku interesującego nas okresu nie potrafiono za pomocą małego ekranu dobrze „reklamować” komunistycznego ustroju. Stosowano tutaj metody charakterystyczne wła nie dla owego „kultu bibuły”. Nudne i przegadane relacje ze zjazdów partyjnych, przydługie wystąpienia, ciągnące się dyskusje – trudno było tymi rodkami wpływać na zaanga owanie polityczne telewidzów. Ci ostatni, narzekając na tylekroć ju wpominaną „gadaninę”, nie wahali się niekiedy formułować następujących opiniiŚ „w ostatnim czasie co za du o w programie telewizyjnym wszelkiego rodzaju propagandyŚ przemysłowej, rolniczej, ksią kowej, politycznej, a za mało dobrych i przyjemnych dla oka i ucha rozrywek, które by dodatnio wpłynęły na uspokojenie nerwów i dobry odpoczynek po pracy zawodowej”509. O wiele czę ciej padały bardziej ogólne zdania typu „zlikwidujcie wszystkie publicystyki i inne społeczno-naukowe rozwa ania i dajcie nam dobrą rozrywkę”510. Olbrzymia liczba tego typu wypowiedzi dobitnie wskazuje na propagandową pora kę władz. Pewne lekcewa enie przez władze nowego medium zauwa ano zresztą na ró nych oficjalnych spotkaniach i dyskusjach. W kwietniu 1962 r. w salach Studium Dziennikarskiego UW zorganizowano dyskusję po więconą specyfice telewizji, z udziałem jej pracowników oraz Włodzimierza Sokorskiego. Jeden z obecnych na zebraniu redaktorów, żustaw Gottesman, w do ć niegramatycznej formie przekonywałŚ „związek pomiędzy yciem politycznym i telewizją w Polsce jest najlu niejszy. Tego prawie nie ma na wiecie, aby polityk, mą stanu, działacz mógł sobie pozwolić, aby nie nawiązać stałego kontaktu z telewizją, aby nie chciał jak najczę ciej w telewizji pokazać się. To jest specyfika naszej telewizji, naszego ycia politycznego, e dotychczas nasi politycy i mę owie stanu skrzętnie unikają telewizji, w gruncie rzeczy wyrządzając sobie sami powa ną krzywdę” 511. Sytuacja ta wynikała zapewne z zaznaczonego przez A. Kozieła faktu, e du a czę ć zaawansowanego wiekowo aparatu partyjnego nale ała do pokolenia przedtelewizyjnego, za totalitarny ustrój Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 2/1964, s. 76. Tam e, s. 87. 511 Specyfika telewizji, „Biuletyn Telewizyjny”, 9-10/1962, s. 15. 509 510 109 państwa w mniejszym stopniu ni w zachodnich demokracjach wymuszał starania o budowanie medialnego wizerunku. 110 4. „ WIAT W ŹOMU”Ś TV A KULTURA SPOŁźCZNA 4.1. „Niezwykle ruchliwe oko”, czyli TV a kultura masowa Telewizja miała stać się narzędziem, za pomocą którego spełni się wreszcie jedno z komunistycznych marzeńŚ kultura elit miała w końcu trafić pod ka dą strzechę. Jednak e ideę tą znów zweryfikowała rzeczywisto ćŚ proces umasowienia tej kultury „wysokiej” i przefiltrowania jej przez mały ekran spowodował przemienienie się jej w kulturę masowąś tak e pod strzechy trafił nie Chopin i Słowacki, lecz do ć dziwny kulturalny miszmasz, znacznie ró niący się od elitarnego pierwowzoru. Jak mo na by go zdefiniować? Zdaniem A. Kłoskowskiej był to „kompleks norm i wzorów zachowania o bardzo rozległym zakresie zastosowania. Pojęcie kultury masowej odnosi się do zjawisk współczesnego przekazywania wielkim masom odbiorców identycznych lub analogicznych tre ci płynących z nielicznych ródeł oraz do jednolitych form zabawowej, rozrywkowej działalno ci wielkich mas ludzkich”512. żłównymi cechami kultury masowej były zatemŚ ogromny zasięg i jednolito ć tre ci. Z kolei „publiczno ć” to „lu ne ugrupowanie charakteryzujące się pewną wspólno cią zainteresowań, wiedzy, potrzeb i ocen”, rozproszeniem513. Jak pojawienie się w yciu codziennym nowego no nika „popkultury” wpłynęło na aktywno ć kulturalną Polaków? Na pytanie to mo emy czę ciowo odpowiedzieć dzięki wspominanym ju niejednokrotnie badaniom J. Rudzkiego w ród młodzie y wiejskiej w 1962 r. Przed omówieniem ich wyników wymieńmy od razu jego ograniczeniaŚ objęły one bardzo specyficzne rodowisko, korzystające z telewizji niemal wyłącznie poprzez odbiorniki społeczne, a tak e znajdujące się w fazie fascynacji nową rozrywką, charakterystycznej dla pierwszego z nią zatknięcia. Źlatego trudno uznać odpowiedzi respondentów za całkowicie reprezentatywne dla całego kraju i całych lat 60. Na podstawie deklaracji ankietowanych mo na stwierdzić, e w niektórych wsiach bardziej zacofanych i nieaktywnych kulturalnie telewizja stała się bod cem do podjęcia aktywno ci artystycznej, głównie w formie udziału w amatorskich zespołach aktorskich, 512 513 A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 95. Tam e. 111 muzycznych, kółek hobbystycznych itp. Pusta dotychczas wietlica wraz z przyj ciem XI muzy wyra nie o yła514. Jednocze nie jednak w większo ci innych wsi nowe medium ograniczyło działalno ć zespołów dramatycznych. Lepszą namiastkę teatru dawało oglądanie sztuki na ekranie. Charakterystyczna jest tutaj wypowied jednego z respondentówŚ „nigdy nie wystawimy przedstawienia tak jak w telewizji, więc po co się męczyć”515. Kierownicy wietlic starali się zapobiegać temu zjawiskuŚ jeden z nich pod pozorem reparacji zamknął odbiornik, pragnąc, aby młodzie wietlicowy w spokoju przygotowała pierwszomajowy program artystyczny. Skutek był taki, e przestała ona po prostu do wietlicy przychodzić516. J. Rudzki zauwa ał, e telewizja zdecydowanie odciągała młodych ludzi od gier towarzyskich, szachów, warcabów, domina. To one, wraz ze słuchaniem radia i czytaniem gazet wypełniały dotychczas wietlicowym go ciom długie zimowe wieczory. Wraz z nowym „socjologicznym meblem” czynno ci te zeszły na drugi plan, rozbudzając bierną formę spędzania czasu i konsumowania dóbr kultury i wiedzy517. Sam fakt postrzegania małego ekranu jako dostarczyciela wiedzy i kultury budził wątpliwo ci Rudzkiego. Zauwa ył on nikłą popularno ć telewizyjnych programów kulturalnych i popularno-naukowych. Jednocze nie jednak wskazywał na fakt, e telewizja jako taka rozbudzała zainteresowania i rozszerzała horyzonty wiejskich telewidzów518. W interesującej nas epoce niejednoznacznych wyników danych empirycznych przewa nie nie dostrzegano. W ród laików, głównie dziennikarzy lat 60., da się odczytać zachwyt, fascynację nową formą kultury, szerzoną dotychczas tylko w ograniczonym pod względem formy zakresie poprzez radio. Źostrzegano głównie dodatnie strony zjawiskaś rzadko dotykano sedna i prawdziwego oblicza kultury masowej. Na przykład na łamach „Żilmu” z entuzjazmem zauwa ano, e „sztuki nowe” w „dotychczasowe dyscypliny artystyczne [...] tchnęły współczesną wyobra nię”519, czyniąc je bardziej atrakcyjnymi. Telewizja stawała się z czasem po prostu kolejnym ródłem zdobywania do wiadczeń kulturalnychś „stanowi wa ny punkt odniesienia dla innych do wiadczeń i ocen kulturalnych”520. Zauwa my, e słowa te zamieszczono w pi mie po więconym potencjalnemu konkurentowi małego ekranu – kinu. J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 31. Tam e, s. 32. 516 Tam e, s. 33. 517 Tam e, s. 34. 518 Tam e, s. 41-42. 519 „Żilm”, nr 19, 13.05.1962. 520 A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury..., s. 215. 514 515 112 źntuzjastyczne wypowiedzi padały w ocenie potencjału nowego rodka przekazu. Oto „telewizja ma [...] niezwykle ruchliwe oko, które mo e wszędzie wszystko dostrzec i dzięki temu mo e nawiązać jedyne sprzę enie między pewną kategorią twórców a szeroką publiczno cią. [...]. Wła nie telewizja wydobyć mo e działalno ć kulturalną ze stanu przymusowej lokalno ci [...]. Telewizja wprowadza często w obieg ogólnospołeczny ludzi czy dzieła, których znajomo ć pozostałaby udziałem bardzo niewielkiego kręgu lokalnego”521. Elita kulturalna miała się więc rozszerzyć na cały kraj, a je li nawet jest to zbyt optymistyczna przepowiednia, to „telewizja z pewno cią jednak przyczynia się do obni enia barier, które wielu ludziom ograniczają swobodne uczestnictwo w kulturze”522. Oceniano optymistycznie, e mały ekran był zdolny „zabrać Kino Źobrych Żilmów z jego ekskluzywnej (bo dostępnej tylko dla warszawiaków) siedziby w Pałacu Kultury i przenie ć ją do ka dej wsi. Zdolny jest to samo zrobić z ka dym widowiskiem”523 – dlatego wielu z dezaprobatą zauwa ało, e choć mo liwo ci TV w propagowaniu sztuki filmowej i teatralnej są olbrzymie, to „mo liwo ci te są dalece nie wykorzystywane”524. Co więcej, „jakkolwiek okrojony byłby serwis telewizyjny w porównaniu z ofertą ruchu wydawniczego, zasługą tego serwisu jest łamanie ró nicującego dystansu, jaki nawet w materii prasy istnieje między czołówką miast a tzw. terenem”525. Telewizor mógł więc stać się najlepszym ródłem informacji. Wszystkie te argumenty brzmią logicznie i wydają się oczywiste. W końcu Teatr TV zbierał bardzo du ą publiczno ćś nie brak było ponadto w programie magazynów kulturalnych, ambitnych filmów. Źlaczego zatem akcja umasowienia kultury wysokiej przyniosła inne od oczekiwanych rezultaty i owocowała powstaniem kultury masowej? Przede wszystkim zadziałały wszelkie ograniczenia techniczne, tematyczne, materialne i ideologiczne, o których ju pisali my. Po drugie, nie dało się widzowi wmówić, jak i do czego miał u ywać swój odbiornik, który, nawet w rzeczywisto ci komunizmu, był własno cią prywatną. Jak się okazało, telewizyjna publiczno ć wcale nie pragnęła być na siłę „ukulturalniana”ś zdecydowana większo ć od programu ądała głównie dostarczenia rozrywki526. Po trzecie, tre ci nadawane przez rodki masowego przekazu ulegały ju w latach 60. procesowi, nazwanemu przez socjologów homogenizacją mechaniczną. Polegała ona na M. Czerwiński, ycie po miejsku, Warszawa 1974, s. 69. M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 18. 523 Tam e, s. 41. 524 J. Peltz, Widzu masowy – któ cię zdobędzie?, „Żilm”, nr 19, 13.05.1962. 525 M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 46. 526 Por. dalsze rozwa ania o wpływie telewizji na kulturę społeczną Polaków. 521 522 113 bezpo rednim zestawieniu obok siebie lub w następstwie czasowym tre ci ró nego charakteru i poziomu527. Takie zestawienie implikowało deprecjację przekazywanych tre ci, deformację informacji, „równanie w dół”. „Spłaszczeniu poprzez odbiór ulec mogą symfonia i piosenka pasterska, spłaszczenie wynika bowiem stąd, e odbiór nie jest poprzedzony przez osadzenie odbierającego w kontek cie kultury, który zrodził dzieło i stanowi jakby jego komentarz”528. Widz był zatem nieprzygotowany na odbiór tre ci nieprzystających do jego definicji sytuacji. Następowało przemieszanie informacjiś wyrwanie ich z socjo-kulturalnego kontekstu pozbawiało je najczę ciej sensu. Źomowy odbiornik nie mógł stać się sceną, filmowym ekranem czy uniwersytetem. Jednak e fakt ten nie był jeszcze w latach 60. powszechnie zauwa any, a na pewno nie w kręgach Komisji ds. Radia i Telewizji, gdzie głęboko przejęto się kulturalną i edukacyjną misją telewizji. 527 528 A. Kłoskowska, Socjologia kultury, Warszawa 1972, s. 350. M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 14. 114 4.2. „Jak konserwować cerę”, czyli TV a edukacja Wzajemne relacje telewizji i edukacji były jednym z najczę ciej poruszanych problemów w przebadanych przeze mnie rocznikach gazet o tematyce telewizyjnej. Często wiązano to zagadnienie z problematyką kultury masowej i wykształceniem Polaków, co stanowi przecie element ycia codziennego. Spróbujmy zatem przedstawić krótką charakterystykę zagadnienia. W dyskusji na łamach prasy oraz w socjologicznych opracowaniach omawianej epoki nie brakowało głosów negatywnych, wskazujących na zły wpływ nowego rodka masowego przekazu na edukację młodzie y. Często podkre lano konflikt między telewizją a szkołą – ta ostatnia „niemal na pewno bąd dubluje w sporym zakresie informację telewizyjną, bąd tworzy z nią najczę ciej niespójne układy, nie sprzyjające rozumieniu problemów”529. Telewizja stała się „dzisiaj potęgą kształtującą zasób wiadomo ci ka dego członka społeczeństwa, potęgą, która w stosunku do dzieci i młodzie y występuje jako konkurent szkoły”530. Mały ekran stanowił konkurencję niezdrową, poniewa przy korzystaniu z niego zachodził proces zwany przez socjologów degradacją informacji, pokrewny opisywanemu ju zjawisku homogenizacji mechanicznej531. Źegradacja informacji prowadziła do czę ciowej destrukturacji wiedzyŚ „przekazy masowe [...] nie tylko zubo ają znaczenia [...], ale nadto jeszcze nie szanują poziomów informacyjnej wa no ci i związków logicznych między nimi”532. Implikowało to fenomen, który M. Czerwiński nazywa „nasyceniem informacyjnym”, w negatywnym znaczeniu tego wyra enia533. Wiadomo ci zaczerpnięte z audycji telewizyjnych ulegały całkowitemu przemieszaniu, niezale nie od ich wa no ci, charakteru, rodzaju. Stanowiły one swoisty ersatz wiedzy. W tym wła nie kontek cie nale y interpretować nakre lony przez Umberto źco ironiczny obraz przeciętnego Włocha, uczącego się kultury i wiedzy z teleturniejów, geografii z włoskiego odpowiednika „Turnieju Miast”, a polityki z dziennika534. Polski telewidz lat 60. wpisywał się w ten obraz znakomicie. Kwintesencją tej problematyki mo e być współczesna epoce karykatura, na której wszyscy uczniowie w klasie zasnęli znudzeni pokazywanym Tam e, s. 63. Tam e, s. 68. 531 Tam e. 532 Tam e, s. 74. 533 Tam e, s. 60. 534 Umberto Eco, dz. cyt., s. 104-105. 529 530 115 programem edukacyjnym. Źyrektor szkoły, widząc zachowanie uczniów, pytał się nauczycielki, czy była to nauka przez sen535. Od innej strony zastanawiano się nad wpływem oglądania telewizji w domu na wyniki w nauce. Nie potrafiono wła ciwie postawić konkretnych tezś wygłaszane opinie często nie wykraczały poza stadium frazesów. M. Braun-żałkowska, starająca się godzić głosy negatywne i pozytywne, stwierdziła, e „telewizja zwiększa zasób wiadomo ci, rozwija słownik i łatwo ć wypowiadania się, jednocze nie zabiera niejednokrotnie czas przeznaczony na odrabianie lekcji w domu lub sen”536. Z kolei w ród listów telewidzów często natrafić mo na było na krytykę demoralizujących funkcji filmów sensacyjnych i „Kobry”, będących „lekcjami poglądowymi dla naszych chuliganów”537. W końcu interesującej nas dekady, kiedy w porannej porze pojawiły się projekcje filmów, telewidzowie coraz czę ciej pytaliŚ „w jakim celu TV wy wietla w godzinach rannych filmy młodzie owe? By dzieci zwalniały się ze szkół pod pretekstem bólów brzucha? By w domu były awantury? My rodzince prosimy aby filmy wy wietlano po południu”538. Ogólnie zatem według krytyków, telewizja nie tylko, e nie pomagała w kształceniu, lecz w dodatku działała wła ciwie z przeciwnym skutkiem, wypaczając wiedzę, a nie ją pogłębiając. Zdaniem entuzjastów TV było dokładnie odwrotnie539. Według nich „telewizja stosunkowo najczę ciej odwołuje się do metod aktywizujących, tzn. nie poprzestaje na przekazywaniu odbiorcy wiedzy, lecz stawia przed nim zadanie poznawcze i inspiruje do ich wykonania”540. Mogła więc pobudzać do praktycznego realizowania nauczonej w szkole teorii. A taka zachęta była niezwykle potrzebnaŚ jak odnotował M. Czerwiński, „około 70% dorosłych mieszkańców miast nie otrzymało w szkole dostatecznej zachęty, dostatecznego wprowadzenia, aby zadomowić się w literaturze”541. Dlatego te „jest rzeczą prawdopodobną, e w szczególno ci telewizji przypada ju , a przypadać będzie w jeszcze większej mierze, doniosła rola sojusznika, a nawet wyręczyciela szkoły”542. Maria Burdowicz-Nowicka na łamach „Biuletynu Telewizyjnego” dodawałaŚ „telewizja operująca obrazem mogłaby tu oddać wielkie usługi 535 L. Pijanowski, dz. cyt., s. 219. M. Braun-żałkowska, Wpływ telewizji na niektóre cechy osobowo ci dzieci, Warszawa 1967, s. 12. 537 Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1964, s. 67. 538 Tam e, 6/1968, s. 88. 539 Nie nale y zbyt sztucznie kre lić obrazu dwóch przeciwstawnych obozówŚ postawa krytyczna i entuzjastyczna mogła być podzielana przez jedną i tą samą osobęŚ np. rozwa ania M. Czerwińskiego wyliczają zarówno plusy, jak i minusy wtargnięcia nowego medium w obszar edukacji. 540 J. Papuzińska, J. Szmagalski, Tre ci rodków masowego przekazu jako czynnik stymulujący motywacje do kształcenia się, [w:] Telewizja i społeczeństwo..., s. 306-307. 541 M. Czerwiński, Telewizja, radio, ludzie..., s. 90. 542 M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 18. 536 116 nauczycielowi. aden bowiem najlepszy nawet wykład czy dobrze ilustrowany podręcznik nie zademonstruje skomplikowanego procesu rekonstrukcji [Biskupina – P. P.], który w telewizji mo na pokazać przy pomocy kilku dobrze dobranych rysunków, planów czy fotografii, uzupełnionych wła ciwym komentarzem słownym”543. Opinie te wydają się nam dzisiaj do ć naiwne, niemniej kilkadziesiąt lat temu nie mogły za takie uchodzić. Rozwijano je twierdząc, e mały ekran dysponował mo liwo ciami niedostępnymi dla szkolnictwa. Na przykład „ rodki masowego przekazu przechwytują szybko idee zrodzone przez jak e szybki rozwój nauki, sztuki, samego ycia społecznego”544, a które trudno od razu wtłoczyć do programu szkolnego. Było tak chocia by w nauczaniu języków obcych – ogólnie chwalono pomysł ich nauki poprzez nowe medium545. Zdaniem wielu programy edukacyjne „wspierają działanie szkoły pomocą cenionych fachowców – dydaktyków oraz stwarzają swoiste zastępstwo ‘szkolnego’ bywania w teatrze czy muzeum”546. W przeciwieństwie do dzisiejszych czasów, w latach 60. opinia entuzjastów zdawała się przewa ać. Prawdopodobnie dominowała ona równie w ród decydentów Komisji ds. Radia i Telewizji, skoro, jak ju zauwa yli my, w telewizyjnym programie umieszczano sporo programów edukacyjnych. Inicjatywy na tym polu podejmowane były stosunkowo wcze nie i mogły się one pochwalić się wymiernymi osiągnięciami. W marcu 1961 r. zapoczątkowano cykl pt. „Szkoła Telewizyjna” (seria porannych programów edukacyjnych, oglądanych przez dzieci w klasie), do którego zgłosiło się blisko 700 szkół, w tym a 98% ze wsi i małych miasteczek547. Doskonale obrazuje to zapotrzebowanie na tego typu audycje w tamtych rejonach. We wrze niu 1962 r. zaczęto emisję „Telewizyjnego Kursu Rolniczego” w niedzielny poranek548, jednak akurat ten cykl okazał się niewypałem – powszechnie krytykowano jego nudę, nienajlepiej dobraną porę nadawaniaś sami zainteresowani, rolnicy, w znikomej swej czę ci oglądali program. W tym samym roku „Radio i Telewizja” poinformowała o planie zało enia Uniwersytetu Telewizyjnego, który w trybie zaocznym 543 M. Burdowicz-Nowicka, Uwagi o programie szkolnym TV – Warszawa, „Biuletyn Telewizyjny”, 12/1961, s. 56. 544 M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 64. 545 T. Pszczołowski, Telewizja nauczycielką języków obcych, „Radio i Telewizja”, nr 15, 8.04.1962. 546 M. Czerwiński, Wspólnota komunikowania, Warszawa 1985. s. 92. 547 L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 214, zob.: K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 62. 548 „Radio i Telewizja”, nr 40, 30.09.1962. 117 miał do 1980 r. wypu cić 900 000 absolwentów. Prace organizacyjne planowano rozpocząć na jesieni 1963 r.549. Jak zwykle plany zostały zweryfikowane przez rzeczywisto ć, niemniej w końcu, z kilkuletnim opó nieniem, w 1966 r. powstała Politechnika Telewizyjna – rzecz w Polsce bez precedensu i wyjątkowa, do dzi nie powtórzona. Absolwenci nowej uczelni mogli zdawać na II rok studiów technicznych dla pracujących550. W ten oto sposób program telewizyjny wpisał się w pewnej mierze w organizacyjne struktury szkolnictwa polskiego. Pod koniec dekady programy edukacyjne i popularnonaukowe stanowiły a 18% ogółu nadawanych audycji551. Tendencje do traktowania telewizji jako narzędzia edukacji wzbudziły zainteresowanie prasyŚ „Radio i Telewizja” poczęła w 1968 r. drukować rubrykę „Telewizja dla szkół”, w której omawiane były programy edukacyjne, przedstawiane szczegółowo godziny danych audycji, z wyszczególnieniem, dla której klasy były przeznaczone552. O tym, e owe programy były popularne i na trwałe zadomowiły się w polskich szkołach, wiadczy pewien problem, kilkakrotnie odnotowany w prasie. Oto „wiele szkół na terenie kraju korzysta z telewizyjnych audycji szkolnych nie posiadając odpowiedników materiałów pomocniczych w postaci rocznych i kwartalnych planów audycji szkolnych, streszczeń i wskazówek dla nauczycieli, wydawanych przez telewizję. Naczelna Redakcja Programów O wiatowych przypomina, e materiały te wysyła szkołom po otrzymaniu od nich zgłoszenia”553. Cytat ten, opisujący do ć przypadkowe korzystanie w wielu szkołach z telewizji, pokazuje po rednio szeroką skalę wykorzystywania oferty programów edukacyjnych. Jest charakterystyczne, e widzowie, chocia postrzegali nowe medium głównie jako ródło rozrywki, przypisywali jej równie funkcje wychowawcze. Tendencję tą widać w korespondencji nadsyłanej do Radiokomitetu. Często wysuwano tam postulaty typuŚ „dlaczego w TV nie nadaje się programów nauki gier towarzyskich, p. [?] bryd a, nauki kroju i szycia, w zimie nauki jazdy na nartach i ły wach, w lecie pływania, wio larstwa itp. Niech telewizja i radio uczy, wzbogaca nasz wiedzę”554. Mały ekran miał stać się nauczycielem, instruktorem, mentorem, korepetytorem. Pewien robotnik z małego miasta przekonywałŚ „telewizja powinna kształcić młode Telewizyjny Uniwersytet, „Radio i Telewizja”, nr 28, 8.07.1962. Z Politechniki Telewizyjnej na wy sze uczelnie, „Radio i Telewizja”, nr 15, 7.04.1968. 551 K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 65. 552 „Radio i Telewizja”, nr 36, 1.09.1968. 553 „Radio i Telewizja”, nr 11, 11.03.1962ś patrz te Ś Ż. Skwierawski, Wszechnica Telewizyjna, „Radio i Telewizja”, nr 29, 15.07.1962ś Trzeci rok działalno ci Wszechnicy Telewizyjnej, „Radio i Telewizja”, nr 32, 5.08.1962. 554 Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1963, s. 52. 549 550 118 charaktery. Zdaje mi się, e dobrze byłoby mówić o zasadach dobrego wychowania, nadawać wyjątki z ksią ki Ireny żumowskiej ‘ABC dobrego wychowania’. Wydaje nam się, e Telewizja mo e du o zdziałać, pomagając w ten sposób wychowawcom jak te i rodzicom”555. Jeszcze czę ciej postulowano wprowadzenie na antenę lekcji języków obcych556. Pewna robotnica z miasta terenowego przekonywała, e w przerwach między audycjami spikerka „mogłaby demonstrować jak nale y konserwować cerę, jak się ubierać na ró ne okazje”557. Jednocze nie często oburzano się na błędy językowe spikerów i komentatorów558. W wypowiedziach tych przebija chęć czę ci telewidzów, by mały ekran dawał odpowied na ka dą wątpliwo ć i pytanieś stał się wyrocznią i autorytetem w najró niejszych sprawach. W szerszym ujęciu terminu edukacja mo na stwierdzić, e XI muza przysłu yła się do „podnoszenia poziomu wiedzy ogólnej, politycznej, wyrobienia kulturalnego, znajomo ci zagadnień współczesnego filmu”559. Słowa te, pochodzące z interesującej nas epoki, nie wytrzymują zapewne w cało ci krytyki, niemniej pozostaje oczywistym faktem, e mały ekran oferował swym odbiorcom pewien minimalny poziom kultury i „obycia”. Być mo e to wła nie przez telewizję, podobnie jak poprzez kontakty z administracją państwa, czę ć widzów mogła obyć się z oficjalną wersją języka polskiego. Teatr TV, ale równie i „Kobra” czy nawet programy rozrywkowe wzbogacały do pewnego stopnia kod kulturowy i zasób wiedzy Polaków wywodzących się z ubo szych i gorzej wykształconych warstw. Nie zapominajmy, e nawet ambitne propozycje teatralne i erudycyjne teleturnieje typu „Wielka gra” przyciągały znaczny procent telewidzów, oglądających wszystko „jak leci”, ale przez to mniej lub bardziej wiadomie (i skutecznie) nasiąkających przekazywanymi tre ciami. Jak stwierdził S. Szostkiewicz, telewizja poszerzała „wiedzę o faktach” i jednocze nie rozbudzała potrzebę tej wiedzy560. Tam e, 9/1963, s. 41. Tam e, 10/1963, s. 57. 557 Tam e, 3/1964, s. 65. 558 Np. tam e, 6/1967, s. 63. 559 B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 75. 560 S. Szostkiewicz, dz. cyt., s. 5. 555 556 119 4.3. „Wróg czy sojusznik”, czyli TV a radio, kino, teatr, książka Problem negatywnego czy pozytywnego wpływu telewizji na korzystanie z innych „no ników” rozrywki, kultury i informacji, takich jak radio, kino czy ksią ka, był chyba najszerzej omawiany we wszelkich dyskusjach dotyczących telewizji. Poni ej zamierzam jedynie zasygnalizować to zagadnienie w kontek cie codzienno ci Polaków lat 60. 4.3.1. „Optymi ci” Czę ć dziennikarzy i intelektualistów zauwa ała pozytywne aspekty upowszechniania się nowego medium, choć, co od razu trzeba powiedzieć, ich argumenty nie miały oparcia w przytoczonych ju liczbach. J. Rudzki ogólnie stwierdzał, e telewizja „stała się bod cem do korzystania z innych dóbr kulturalnych” w kręgach ludzi o niskim wykształceniu561. W. Wilczek podkre lał, „ e w naszym kraju wydaje się masę ksią ek i e wydaje się ich coraz więcej, a mimo to popyt na nie wzrasta jeszcze szybciej”562. Wskazywano poza tym na wcią dominującą rolę radiaŚ jak wiemy, nadal o wiele więcej Polaków miało radioodbiornik, ni telewizor563, natomiast „wbrew obawom, doba rozwoju rodków masowych nie przyniosła zmierzchu frekwencji teatralnej ani zmierzchu czytelnictwa”564. M. Czerwiński słusznie zwrócił uwagę, e „telewizja upowszechnia sztukę teatralną w zakresie nie mającym precedensów”565. Nie wiadomo jednak, czy taka sytuacja podobała się teatrom. Równie optymistycznie pisano o stosunku kino – TVŚ „telewizja, zaciągnąwszy u filmu wielki dług, odpłaciła mu go z nawiązką. Po okresie konkurencyjnej walki okazało się, e film i telewizja są sojusznikamiś a wzajemne ich związki korzystne są dla obu stron”566. Podkre lano przy tym „względną neutralno ć telewizji wobec filmu”567 – specyfika kinowego odbioru filmu miała być na tyle du a (ciemna sala, wielki ekran), e telewizja nie potrafiła zaspokoić wymagań kinomanówś podobnie zresztą jak w przypadku teatru. Żakt, e w dzisiejszej rzeczywisto ci wszechobecno ci telewizji i internetu zarówno kino, jak i teatr J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 3. W. Wilczek, TV w systemie funkcjonowania kultury, [wŚ] M. Czerwiński, Telewizja i społeczeństwo, Warszawa 1980 s. 253-254. 563 Patrz: Oddziaływanie prasy, radia, TV.... 564 M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury... s. 53. 565 Tam e, s. 137. 566 J. Fuksiewicz, Telewizja – wróg czy sojusznik filmu, „Radio i Telewizja”, nr 23, 2.06.1968. 567 W. Wilczek, dz. cyt., s. 255. 561 562 120 istnieją i w wielu przypadkach mają się dobrze, potwierdza tezy dziennikarzy i socjologów lat 60. Opinie stronnictwa „optymistów” zyskiwały czę ciowe poparcie w niektórych badaniach socjologicznych. W analizowanym przez J. Rudzkiego rodowisku młodzie y wiejskiej początku lat 60., oglądającej telewizję w wietlicach, nowe medium nie wpłynęło negatywnie na słuchalno ć radia. Było to do ć oczywisteŚ 90% respondentów posiadało w domu odbiornik radiowy, podczas gdy prawie nikt nie miał własnego aparatu telewizyjnego568. Sprawa była bardziej skomplikowana w przypadku kina. We wsiach bli szych miastu pod wpływem nowego medium frekwencja w kinach spadła. Jednocze nie na dalszych terenach, gdzie jedyną formą kontaktu z du ym ekranem było kino objazdowe, jego popularno ć pozostała niezmienna569. Wynikało to zapewne z rzadko ci tej formy rozrywkiś jej niemal e „od więtnego” charakteru. Je li chodzi o czytelnictwo ksią ek – i tak niewielkie na wsi – wyra nie straciło ono w konfrontacji z małym ekranem. Co prawda nie wynikało to z deklaracji ankietowanych, niemniej J. Rudzki słusznie nie dał im wiary, widząc w nich raczej aspiracje młodzie y i chęć nadania sobie presti u, ni obraz rzeczywistego stanu rzeczy. Źlatego te badacz wykorzystał informacje udzielone przez bibliotekarzy, z których jasno wyłonił się obraz spadku czytelnictwa570. Musiał on być nieunikniony, skoro większo ć czasu wolnego młodzie y wypełniło korzystanie z nowego medium. Zupełnie inaczej wyglądał wpływ XI muzy na sięganie po prasę. J. Rudzki postawił tezę, ponownie popartą nie tylko ankietami, ale i rekonesansem w ród kierowników wietlic, bibliotekarzy i nauczycieli, e nowe medium zwiększyło poziom czytelnictwa gazet571. Przyczyną tego zjawiska było prawdopodobnie to, e telewizja rozszerzała horyzonty, rozbudzała potrzebę informacji. Z drugiej strony badacz nie powiedział, w jak du ym stopniu ten poziom się zwiększył. Oceniając naukową warto ć analizowanej ankiety zauwa my, e dotyczyła ona tylko pewnej specyficznej grupy społecznej w specyficznej fazie utelewizyjnienia. Źlatego trudno na jej podstawie byłoby formułować ogólne wnioski reprezentatywne dla całej społeczno ci telewidzów. Szerszą, ogólnopolską próbę społeczną wykorzystała w 1963 r. I. Ciapała. Wyniki, jakie otrzymała, nie odbiegają jednak od wniosków J. Rudzkiego. Okazywało się, e J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 34. Tam e, s. 35. 570 Tam e, s. 36-37. 571 Tam e, s. 39. 568 569 121 telewizja nie eliminowała radiaŚ codziennie słuchało go 70% telewidzów, nieco czę ciej na wsi572. Jeszcze większy odsetek czytał codziennie prasę – 85% pracowników umysłowych i 80% robotników573. Inaczej było w przypadku chodzenia do kina i teatru. Źla tych dwóch form aktywno ci kulturalno-rozrywkowej mały ekran stanowił rzeczywistą konkurencję i ograniczał je574. Dlatego nie mo na się zgodzić z tezą I. Ciapały o pozorno ci tej konkurencji wynikającej z tego, e telewidzowie w domowych pieleszach najczę ciej oglądali wła nie teatr i filmy575. Jest oczywiste, e to preferencje korzystających z małego ekranu decydowały o ograniczaniu roli kin i teatrówŚ telewizor w du ej mierze je zastępował (bardziej w przypadku teatru ni kina). 4.3.2. „Pesymi ci” Powy sze akapity ukazują, e empiryczne ankiety mogły być ródłem argumentów zarówno dla „optymistów” jak i „pesymistów”. W ciągu interesującej nas dekady głosy o negatywnym wpływie TV poczęły brać górę nad optymistycznymi opiniami. Źotyczyło to przede wszystkim wpływu nowego medium na kino. Nawet M. Czerwiński, który raczej bronił rodków masowego przekazu, przyznał, e „konkurencja telewizji okazała się gro na [...] dla kina”576. A. Kłoskowska z kolei dała znakomity przykład pora ek, jakie zaczęła ponosić X muzaŚ oto w Bełchatowie (niecałe 10 000 mieszkańców) w pewnym okresie, gdy nadawano w TV „Kobrę”, zdarzały się wypadki odwoływania seansów kinowych z powodu braku widzów577. Z powodu nowego medium równie ucierpiał teatrŚ „w godny po ałowania sposób ekspansja telewizji dała się we znaki wielbicielom teatruŚ zaczęli rzadziej bywać w teatrze”578. Mimo znacznej przewagi liczebnej, równie radio traciło coraz więcej na rzecz TV. A. Siciński pokazał, e „fakt posiadania telewizora wią e się ze zmniejszeniem kręgu słuchaczy wszystkich niemal audycji (poza dziennikiem porannym)”579. Równie J. Rudzki podkre lał rzadsze uczęszczanie do kin, słuchanie radia, czytanie ksią ek oraz uprawianie I. Ciapała, dz. cyt., s. 32. Tam e, s. 33. 574 Tam e, s. 43. 575 Tam e. 576 M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 53. 577 A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury..., s. 78. 578 W. Wilczek, dz. cyt., s. 254. 579 A. Siciński, dz. cyt., s. 47. 572 573 122 czynnego wypoczynku pod wpływem małego ekranu, choć jego zdaniem telewizja pobudzała jednocze nie do czytania gazet i zwiększała bierne zainteresowanie sportem580. Jak więc w sumie ocenić wpływ małego ekranu na stosunek przeciętnego Polaka do innych mediów? Źecydujące są moim zdaniem dane statystyczne. Otó przeprowadzone w epoce ankiety wykazały, e 80% u ytkowników telewizji przyznawało się do rzadszego chodzenia do kina, a 70% - do teatru581. Zjawisko to potwierdziły równie badania przeprowadzone w Łodzi i Katowicach582. Prowadzący je J. Kądzielski stwierdził, odwracając rozumowanie J. Rudzkiego i W. Wilczka, e to nie telewizja wpływała na wzrost zasięgu korzystania z innych rodków masowego przekazu, lecz przeciwnieŚ aktywne korzystanie z innych rodków kultury wpływało na zainteresowanie się nowym medium, co z kolei implikowało spadek u ytkowania prasy, kina, radia, ksią ki583. Wydaje się więc, e telewizor ju w latach 60. zaczął wypierać inne ródła informacji i rozrywki. Podkre lam jednak, e dopiero „zaczął”Ś nie mo emy jeszcze mówić o dominacji, czy nawet przewadze. Z badań OBOP-u „Uczestnictwo w kulturze” z 1964 r. wyra nie wynika, e dostęp do TV był dla przeciętnego Polaka trochę trudniejszy, ni do jego konkurentów. Najłatwiej dostępne było oczywi cie radio (96,4% Polaków miało mo liwo ć z niego korzystać), za nim znajdowała się prasa (93,8%), a potem kino (82,9%), ksią ka (75,9%) i dopiero po niej telewizja – 72,5%584. Rzecz jasna w miarę upływu lat TV stanie się coraz bardziej dostępna, ale do końca interesującej nas dekady prasa i radio nie oddadzą palmy pierwszeństwa na tym gruncie. Nie bez znaczenia pozostawał równie wpływ ideologii komunistycznej. Zarówno telewizja jak i kino oferowały od czasu do czasu emisje zachodnioeuropejskie i amerykańskie, nie były to jednak przewa nie dzieła pierwszego kalibru i pierwszej wie o ci. Niektóre filmy (równie polskie) były po prostu cenzurowane i nie mogły się ukazać. Repertuar polskich kin w szarej rzeczywisto ci rządów żomułki nie był więc na tyle atrakcyjny, by często wyciągać ludzi poza domowe pielesze – telewizja za tego nie wymagała. Na u ytek naszych rozwa ań najistotniejsze z powy szej dyskusji jest to, e w yciu większo ci Polaków telewizja poczęła odgrywać co najmniej tą samą rolę, co kino, ksią ka, radio. Stała się prawdopodobnie nawet bardziej potrzebna i prawie równie powszechna, a na pewno odmieniła ycie codzienne społeczeństwa PRL. Rozbudzając zainteresowania i J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 284. Tam e, s. 202. 582 J. Kądzielski, Telewizja a zmiany w korzystaniu z dotychczasowych rodków masowego oddziaływania i instytucji kulturalnych, „Biuletyn Telewizyjny”, 10/1963, s. 1-24. 583 Tam e, s. 7. 584 Uczestnictwo w kulturze, OBOP, Warszawa 1964. 580 581 123 horyzonty intelektualne, zwiększyła jednocze nie bierne postawy wobec tego zapotrzebowania. Najlepiej zjawisko to zilustruje fakt, e mały ekran w znanej ju nam społeczno ci wiejskiej pobudził zainteresowania sportem, ograniczając zarazem aktywno ć sportową telewidzów585. 585 J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 40. 124 4.4. „Od budki z piwem do Księżyca”, czyli wpływ TV na postawy społeczne Polaków 4.4.1. Skala zjawiska Jak głęboko wniknęła telewizja w codzienne ycie Polaków lat 60? wietnym ródłem do tego zagadnienia okazują się karykatury z naszej dekady. Oto na przykład w jednym z numerów „Żilmu”, obok felietonu Argusa umieszczono rysunek przedstawiający psią budę z anteną telewizyjną586, za w innym ukazano człowieka upominającego z ekranu młode mał eństwo, siedzące na podłodzeŚ „powinni cie byli najpierw meble sobie sprawić, zamiast drogiego telewizora”587. Te dwie karykatury w charakterystycznej dla tego gatunku przerysowanej formie pokazywały zjawisko zaopatrywania się w odbiorniki telewizyjne nawet ludzi nie mogących sobie na to pozwolić, u których trze wą, ekonomiczną kalkulację wypierała chęć posiadania nowej, pociągającej techniki. Raz jeszcze ukazuje się tutaj wyra na internalizacja potrzeby posiadania własnego telewizora. Inny rysunek ukazywał domową scenęŚ młoda córka, która wła nie wróciła do mieszkania, zastała domowników czytających gazety i ksią ki. Zdziwiona zapytałaŚ „O, czy by telewizor się zepsuł?!”588. Z kolei w innym miejscu przedstawiono człowieka z radioodbiornikami na uszach udającymi słuchawkiś ekranami na oczach zamiast okularówś patrzącego na mapę Meksyku z przytwierdzoną flagą olimpijską589. Oto kolejne przykłady skali społecznego zapotrzebowania na nowe medium i głęboko ci jego wpływu na ycie codzienne. Karykatury te mo na by te wykorzystać w dyskusji o stosunek TV do innych mediówŚ pierwsza ukazywała prymat telewizora nad ksią ką, natomiast druga – korzystanie zarówno z radia, jak i małego ekranu (w miejsce gazety) w celu zdobycia szczególnie interesujących informacjiŚ w tym wypadku chodziło o igrzyska letnie w Meksyku. „[Magiczna siła – P. P.] przenika do domów poprzez dachy, ciany, zamknięte okna. I oto nagle staruszkowie, otrząsnąwszy się po całodniowej drzemce, o ywiają się, a dzieci rozpierane nadmiarem energii stają się wprost nieprawdopodobnie posłuszne. Uczeni odrywają się od swej pracyś panie domu porzucają niedomyte naczynia w kuchni. Kilka milionów ludzi jak na zawołanie nie widząc się wzajemnie jednocze nie zaczyna miać się „Żilm”, nr 32, 12.08.1962. „Żilm”, nr 34, 26.08.1962. 588 L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 240. 589 „Radio i Telewizja”, nr 42, 13.10.1968. 586 587 125 czy te jednocze nie smucić. Pustoszeją ulice, teatry, czytelnie”590 – w taki sposób, lekko humorystyczny i przez to przesadzony, opisywał doniosło ć wpływu małego ekranu na codzienną egzystencję rosyjski intelektualista Vladimir Sappak, który, przytwierdzony do łó ka przez nieuleczalną chorobę, sam oglądał program od początku do końca, przybierając jednak postawę nie zwykłego widza, a socjologa. Co prawda opisywał on w swej ksią ce „Telewizja i my” Związek Radziecki przełomu 1959\60 r., jednak wydaje się, e obraz ten mógł odzwierciedlać sytuację w Polsce lat 60. Nie zapominajmy, e wpływ telewizji na ycie codzienne nie był jednakowy. Ró nicował go sam fakt posiadania telewizora, częstotliwo ć oglądania, wykształcenie, itp. Na przykład w ród ankietowanych mieszkańców żOP-u591 75% oglądało TV przynajmniej raz w tygodniu, 40% - dwie godziny dziennie. Tylko połowa miała własny odbiornik w domu, jednak pozostali równie spędzali czas przed małym ekranemŚ 50% u rodziny i przyjaciół, 33% u sąsiadów, 8% w wietlicach592. Oczywiste jest, e nasilenie wpływu zale ało od dostępno ci programów. Większe oddziaływanie małego ekranu na Polaków mających aparat w domu i ledzących program ponad dwie godziny zdaje się być naturalne, choć w tej dziedzinie zaistnieć mógł równie przeciwstawny fenomenŚ rzadkie korzystanie z nowego medium nie prowadziło do przyzwyczajenia i przez to do pewnego „stępienia” wra liwo ci na przekazywane bod ce. 4.4.2. Sposób oglądania Widzowie, a w ród nich nawet osoby po więcające najwięcej czasu telewizji,. nie oglądali jej w taki sposób, jak patrzyło się na film w kinie. Telewidz nie siedział cały czas w jednym miejscu, definiując się tylko i wyłącznie w postawie patrzącego. Wykonywał on jednocze nie inne czynno ci, te same, co przed zakupieniem odbiornika. Jak pisał V. SappakŚ „a więc, jak ju wspomniałem, pili my herbatę, opowiadali my sobie ploteczki, a nawet niekiedy kłócili my się między sobą. I tak jak przedtem patrzyli my w telewizor, ale nauczyli my się łączyć to zajęcie z jaką inną czynno cią. Mały ekran stał się dla nas czym w rodzaju domowej estrady kawiarnianej”593. Opis ten był chyba nieco przesadzonyś co się w funkcjonowaniu domu jednak zmieniłoŚ np. trudno przypuszczać, by gospodyni domowa zachowywała się tak samo przed i po zakupieniu aparatu – wykonywała ona co prawda te V. S. Sappak, Telewizja i my, tłum. Z. Podgórzec, PIW, Warszawa 1976, s. 15. Patrz rozwa ania po więcone częstotliwo ć oglądania. 592 A. Siciński, Ludno ć żOP.... s. 50, 62. 593 V. S. Sappak, dz. cyt., s. 115-116. 590 591 126 same prace, ale inaczejŚ w sposób zmodyfikowany przez mały ekran, dostosowany do nowego domowego sprzętu. 4.4.3. Wygląd mieszkania Poprzez pojawienie się telewizora mieszkanie zyskało nie tylko nowy mebel, ale tak e nowe centrumŚ odbiornik ustawiany był przewa nie w najczę ciej u ywanym pomieszczeniu. Stał się rzucającym się w oczy punktem, wokół którego gromadzili się domownicy. Źawny centralny o rodek mieszkania – stół – tracił na rzecz nowego urządzeniaŚ „telewizor został zakupiony i od razu zapanował nad nami. Wydzielono dlań poczesne miejsce w naszym znów nie tak du ym mieszkaniu. Ustawiono go w jadalni i na stałe wszedł do naszego ycia domowego”594. Oczywi cie nie u wszystkich Polaków działo się tak samo, opisany proces stanowił jedynie „typ idealny”, mniej lub bardziej realizowany w praktyce. Jeszcze do dzi istnieje podział na domy, w których aparat telewizyjny (aparaty) stoi (stoją) w samym centrum i takie, gdzie jest on wstydliwie schowany gdzie z boku. Żenomen ten mo e wiązać się z ró nymi postawami wobec telewizji, czasem na pewno z pewnym snobizmem, a mo e te ze stopniem wykształcenia – problem ten poruszymy jeszcze dalej. 4.4.4. Zużycie wody Mo e to zaskakujące, ale praca stacji telewizyjnych miała cisły związek z wodociągami. W czasie szczególnie interesujących programów stwierdzono w ZSRR zmniejszenie się zu ycia wody595, co prawdopodobnie mogło zdarzać się i w PolsceŚ „ludzie jak na komendę przestają korzystać z kąpieli, aby pó niej znów jak na komendę udać się do łazienek”596. Obok homogenizacji odbieranych tre ci następowała homogenizacja postaw w stosunku do nowego medium. Oto przykład na głęboko ć ingerencji małego ekranu w postawy społeczne społeczeństw telewizyjnych. Zauwa my, e w rzeczywisto ci jednego kanału identyczno ć zachowań telewidzów była tym bardziej znacząca. 4.4.5. Język Mały ekran zmienił sposób, w jaki wysławiał się Polak lat 60.ś zmienił zakres jego słownictwa. Jak stwierdziła B. Kazimierczak ju w 1969 r., „telewizja – cokolwiek by nie powiedzieć o języku jej dziennikarzy, prezenterów, sprawozdawców – stała się Tam e. V. S. Sappak, dz. cyt., 15. 596 Tam e. 594 595 127 ogólnonarodową szkołą języka polskiego”597. Lansowany w programach standard polish przyczynił się do niwelowania regionalizmów, gwar czy dialektów prawie tak samo (w nieco mniejszym zasięgu) jak powszechna edukacja. Kaszubi, górale i inne grupy etniczne, je eli mieli dostęp do TV, osłuchiwali się z oficjalną „wersją” języka, przyswajając ją sobie. Poza tym do potocznego języka trafiały powiedzonka, maksymy, słówka zaczerpnięte z popularnych audycjiś na ich przykładzie tworzyły się, głównie w rodowiskach młodzie owych, nowe hasła, odzywki, jak choćby wspomniana ju gro ba „ jak ci zadam cios Templera, to cię Kildare nie pozbiera”598. Podobne powiedzonko mogło krą yć zarówno na Wybrze u, jak i na ląsku, co jeszcze raz dowodzi pewnej unifikacji (jeszcze raczej niepełnej) języka polskiego pod wpływem małego ekranu. 4.4.6. Interakcje społeczne Zaryzykowałbym tezę, e telewizja spowodowała tak e zmianę relacji między poszczególnymi członkami społeczeństwa. Jak zauwa ył L. Pijanowski, nowe medium „nawet najzupełniej obcych sobie ludzi łatwo skłania do wymiany poglądów na temat spraw, poruszonych w programieś jest tematem [...] o wiele prostszym i łatwiejszym do uruchomienia ni np. problemy teatru, czytelnictwa [...]. Telewizja jest tematem codziennych rozmów”599. Nie dziwne, przecie Polacy wraz z rozwojem stacji nadawczych zyskali nowy, wspólny temat do przygodnej wymiany zdań czy dyskusji, o wiele bezpieczniejszy w komunistycznej rzeczywisto ci ni chocia by polityka, sprawy narodowe. Temat „telewizja” był wietnym pretekstem do zagadnięcia w stołówce czy kolejce, bo w miarę neutralnym, na pewno znanym interlokutorowi. Tak więc Polacy poczęli mówić o nowym rodku masowego przekazu; rozmowy coraz czę ciej obracały się wokół niego. „O tym, co wie o obejrzano, mówi się w pracy, na spotkaniach towarzyskich [...]. W znacznym stopniu telewizja stała się przedmiotem konwersacji, tak jak jest nim literatura. W ten sposób tworzą się szerokie kręgi opiniotwórcze. Są one w sporej mierze wyznaczone przez więzi zawodowe i tym samym wpisują się w makrostrukturę ekonomiczną” – zauwa ył M. Czerwiński, przeceniając chyba gospodarczy wymiar opisywanego zjawiska600. Jest jednocze nie prawdą, e to, jak mówiono o TV było w pewnej mierze uzale nione od przynale no ci do danej grupy społecznej, zawodowej, rodowiskowej czy nawet pozycji społecznej interlokutoraŚ wiadomo, e z osobą o 597 B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 72. L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 167. 599 Tam e, s. 249. 600 M. Czerwiński, Telewizja, radio, ludzie, Warszawa 1979, s. 101. 598 128 wykształceniu niepełnym podstawowym inteligent nie roztrząsał najczę ciej problematyki ostatniego „Pegaza”. Nowe medium wytworzyło nowe formy sytuacji czy momentów społecznych, doprowadziło do nowych przejawów sociabilité, by u yć nieprzetłumaczalnego pojęcia historyków francuskich ze rodowiska „Annales”. Nale y tu wymienić przede wszystkim fenomen wspólnego oglądania telewizjiŚ międzysąsiedzkich spotkań z okazji transmisji sportowych, grupowych seansów telewizyjnych w wietlicach zakładowych, ledzenia programów edukacyjnych w szkołach. Wpływ telewizji wykraczał poza sferę bezpo rednio z nią związaną, co najlepiej ilustrują wspominane ju „Kluby Pancernych”. Wspólne oglądanie telewizji sprzyjało integracji robotników, ledzących program w zakładowych wietlicachŚ „istnieje zwyczaj grupowego oglądania programu telewizyjnego przy pomocy odbiorników społecznych”. żrupa taka liczyła zwykle 50 osób 601. Wspólne komentarze, reakcje i po prostu spędzanie czasu razem „mo e integrować rodowisko, pogłębiać więzi towarzyskie”602 – co zresztą mogło budzić obawy władz. Skalę zjawiska doskonale oddają słowa wiadka epokiŚ „do miejsc z telewizorem, wietlic wiejskich, klubów, le niczówek czy szkół przychodzą codziennie ludzie na telewizję. Je li w okolicy jest jeden tylko telewizor, widzowie potrafią nieraz przemierzyć wiele kilometrów, aby zobaczyć ulubiony program czy dobry filmś potrafią, stojąc nawet w oknie, gdy sala jest zapchana, pasjonować się przygodami Klossa czy więtego”603. Trudno o lepszy dowód na obecny w społeczeństwie lat 60. niezwykle wysoki stopień internalizacji potrzeby akcesu do widowni telewizyjnej. Jak wiemy, inną formą wspólnego oglądania telewizji były wizyty „u sąsiada”. Zjawisko to przybrało szczególnie znaczące rozmiary w początkach upowszechniania nowego medium w Polsce, zwłaszcza na terenach wiejskich. Jednorazowy seans potrafił zgromadzić kilkadziesiąt osób. Przychodzili nawet ludzie obcy, nie utrzymujący na co dzień kontaktów z gospodarzem. Ten ostatni, co było ju wspomniane, mógł pobierać opłatę za mo liwo ć oglądaniaŚ wprowadzało to jasne zasady postępowania i osłabiało skrępowanie czy za enowanie z wykorzystywania cudzej go cinno ci604. T. Zakrzewski zauwa ył, e w połowie lat 60 „program oglądały całe rodziny, przychodzili znajomi, sąsiedzi przynosili L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 245-246. J. Rudzki,. Zafascynowani telewizją..., s. 155. 603 B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 74. 604 A. Olszewska-Ładyka, „Wej cie” telewizji na wie , „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1963, s. 68, 73. 601 602 129 własne krzesła. Zwyczajowa wej ciówka wynosiła pięćdziesiąt groszy od go cia. Przeciętny Polak sądził, e to ósmy cud wiata”605. W miarę upływu czasu audytoria zmniejszały się, zawę ając krąg go ci do znających się osób. Kolejną fazą, która nie stała się jeszcze powszechna w latach 60., było ostateczne ograniczenie liczby oglądających do jednego gospodarstwa domowego606. Na zasadzie kontrreakcji telewizor spowodował ograniczenie pewnego rodzaju kontaktów społecznych, mianowicie „plotki sąsiedzkiej”607Ś wieczór przed ekranem począł być bardziej atrakcyjny ni plotkowanie z sąsiadami. Mimo tego rozwój i atrakcyjno ć programu były jeszcze zbyt małe, by mówić o telewizji jako czynniku hamującym kontakty międzyludzkie. Cechą charakterystyczną przej ciowej epoki lat 60. było spełnianie przez telewizję roli wzmacniającej więzi społeczne. Wokół wspólnego oglądania telewizji tworzyła się mikrokultura, implikująca swoiste interakcje społeczne. 4.4.7. Moda i na ladownictwo Nowe medium ju za rządów żomułki zaczęło pełnić funkcję, na razie jeszcze nie w dominującym stopniu, kreatora mody. Przeciętny Polak pragnął wyglądać tak jak ludzie po drugiej stronie ekranuś chciał yć jak bohaterowie serialiś dą ył do urzeczywistnienia fikcyjnego wiata kreowanego przez telewizję poprzez na ladowanie go w swoim yciu. „Takie sprawy, jak moda, urządzenie mieszkania, sposób zachowania się, przenikają z małego ekranu do wiadomo ci widzów ju na co dzień” – zauwa ył współczesny temu zjawisku wiadek608. Przykład tego fenomenu podała B. KazimierczakŚ „wiele dziewcząt w całej Polsce czesze się tak jak modelki w telewizji i poszukuje modnych pantofli, modnego paska, modnych pończoch”609. Podkre lano te , e „proces ten najczę ciej jest dla nich samych [widzów – P. P.] niewidoczny, choć bywa znacznie zintensyfikowany uczestnictwem w grupie telewidzów”610. Styl ycia prezentowany w programach, chyba jeszcze nie wiadomie kreowany, stał się pewnym wzorcem, do którego się dą yło, swego rodzaju autorytetem. Zjawisko to występowało nawet na terenach wiejskich w ród „ wietlicowych” telewidzów. Kiedy we wsi żarwacz (powiat płocki) zobaczono w telewizji nowy fason sukni, ju w czasie najbli szej 605 T. Zakrzewski, Dziennik Telewizyjny..., dz. cyt., s. 36. Tam e, s. 73. 607 M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 11. 608 L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 248. 609 B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 74. 610 L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 248. 606 130 zabawy dwie młode mieszkanki tej wsi prezentowały podobne kreacje611. Jak zatem widać, emitowane programu były ródłem krytyki i irytacji, lecz jednocze nie stawały się pewnym wzorem do na ladowania. 4.4.8. Niwelowanie prowincjonalizmów Przekonanie o doniosłej roli telewizji w procesach integracji społecznej było powszechne w ród socjologów ju w latach 60. Integrację tą rozumiano zarówno w ujęciu narodowym (niwelowanie prowincjonalizmów), jak i społecznym (zmniejszanie dystansu między warstwami społeczeństwa)612. Rozwa ania te często zanurzone były w sosie ideologicznym. Nie zmienia to faktu, e istotnie dzięki telewizji, pomimo wszystkich jej ograniczeń techniczno-organizacyjnych, nawet w niezbyt bogatym mieszkaniu małego miasteczka (je li znajdowało się ono w zasięgu stacji nadawczej) go cił niemal cały wiat. Dzięki Interwizji, źurowizji, amerykańskim, francuskim i radzieckim filmom, wła ciciel naszego mieszkanka mógł od czasu do czasu wyzbyć się uczucia prowincjonalizmu. Na równi ze swym rówie nikiem ze stolicy stawał się, choć w znikomej mierze, ale jednak obywatelem (czę ci) wiata. Wiązało się to ze wspomnianą ju unifikującą rolą telewizji, ale te poza nią wykraczałoŚ do ć często ju dochodziło do sytuacji, w której jeden program był oglądany przez kilka „zaprzyja nionych” krajów (Interwizja). Ju w kwietniu 1960 r. widzowie mogli ledzić konferencję prasową Nikity Chruszczowa z Pary a. Rok pó niej transmitowano z ZSRR powitanie Jurija żagarina po powrocie z kosmosu, z kolei w 1963 r. nadano pierwszą bezpo rednią transmisję z antyrasistowskiej manifestacji w USA613. W wyjątkowych okoliczno ciach polscy telewidzowie stawali się czę cią ogólno wiatowej widowni, jak w przypadku transmisji lądowania na Księ ycu. To chyba najbardziej doniosła innowacja, jaką przyniósł ze sobą mały ekran. wietnie zobrazował ją M. CzerwińskiŚ „krytycy powiadająŚ có dała masom cieniutka gazeta, jaką najchętniej czytają, co przyniosła im telewizja ze swoją informacją w pastylkach, z masą programów sportowych, z troską o łatwą dydaktykę i tak zwany relaks? Obrońcy odpowiadająŚ jakkolwiek by to robiła, to wła nie telewizja wkroczyła najskuteczniej, najbardziej penetrująco tam, gdzie rozwijała się ‘kultura spod budki z piwem’. Oderwała ludzi [...] od małego, lokalnego głupstwa, narzuciła natomiast horyzont powszechny, informację z szerokiego wiata, sztukę, która i jako rzemiosło, i jako zasób tre ci, przekracza J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 44. Zob. np. B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 70-73. 613 K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 59. 611 612 131 wszystko, czego zaznać mógł wiejski czy miejski za cianek”614. Nie spowodowało to jednak, jak by chciał polski socjolog, zniknięcia owej „za ciankowej kultury” i likwidacji „kultury spod budki z piwem” Symboliczny niemal przykład niwelującej ró nice społeczne funkcji telewizji podał, mo e nawet nie wiadomie, L. Pijanowski. Zamie cił on w swej pracy „Telewizja na co dzień” dokładną i zupełnie powa ną instrukcję efektywnego fotografowania ekranu telewizyjnego, słu ącemu gromadzeniu „własnych” zdjęć z egzotycznych krajów, portretów znanych postaci, itp615. Przy odrobinie wysiłku do mieszkania przeciętnego Polaka zawitać mógł cały wiat. O niepełno ci tego fenomenu wiadczy jednak bardzo chałupnicza metoda „zapraszania” tego wiata. Je eli nawet lata 60. nie zaliczały się jeszcze do czasów „globalnej wioski”, przynajmniej na wschód od elaznej kurtyny, gdzie powstała mniejsza „wioska krajów demokracji ludowej”ś to jednak nie da się zaprzeczyć, i w skali narodowej telewizja w du ym stopniu przyczyniła się do czę ciowego przynajmniej zmniejszenia ró nic pomiędzy prowincją a metropolią, „za ciankiem” i „wielkim wiatem” – na skalę PRL. Ciekawie problem ten podsumował L. PijanowskiŚ „telewizja łączy ludzi, pokazując wszystkim to samo. Jednocze nie telewizja ich rozdziela, pokazując to, co pokazuje, ka demu oddzielnie”616. 4.4.9. Demokratyzacja Ze zjawiskiem niwelowania prowincjonalizmów ci le wią e się proces demokratyzacji społecznej. To wła ciwie dwa wymiary jednego fenomenu. Po wstępnej fazie upowszechnienia nowego medium, kiedy to telewidzami byli głównie najbogatsi i najlepiej wykształceni, pod koniec interesującej nas dekady proporcje między u ytkownikami małego ekranu, nale ącymi do ró nych grup społecznych czy zawodowych, w wyra ny sposób wyrównały się, mo e czę ciowo z wyjątkiem podziału miasto – wie . żórnik, urzędnik, kierowca, handlarz, pomimo ró nych preferencji programowych i gustów – o wiele mniej zresztą zró nicowanych ni dzisiaj – z równym upodobaniem oglądał „Pancernych”, „Kobrę” czy „Teatr TV”ś włączał odbiornik o tej samej godzinie, o tej samej godzinie go wyłączałś w podobny sposób krytykował telewizyjną „gadaninę” i domagał się rozrywki. Wszyscy M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 11. L. Pijanowski, Telewizja na co dzień..., s. 19-21. 616 Tam e, s. 243-244. 614 615 132 widzowie wreszcie, niezale nie od wykształcenia, pochodzenia, zdolno ci i wiedzy, oglądali z racji braku wyboru dokładnie to samo. Konsekwencje takiego stanu rzeczy potrafiły być doniosłe. Wobec telewizji niemal wszyscy, jako uczestnicy i konsumenci kultury masowej, stawali się równi. Żakt ten zmniejszał ostro ć ró nic wynikających z ró nych warunków formacji intelektualnej, ró nych biografii i historii. wietny przykład ilustrujący to zjawisko przedstawił w swojej ankiecie z 1962 r. J. Rudzki na przykładzie dwóch wsi z województwa białostockiego. Wojny-Krupy i Wojny-Pogorzel były poło one bardzo blisko siebie. Pod względem ekonomicznym i kulturalnym ró niły się w niewielkim stopniu. Mimo tego istniał między nimi silny antagonizm, mający swoje ródło w przeszło ciŚ Wojny-Krupy były osadą „szlachecką”Ś jej mieszkańcy wywodzili się ze szlachty zagrodowej i za ciankowej. WojnyPogorzel zamieszkiwali za potomkowie „wło cian”. Ostro ć tych podziałów uwidaczniała się na ka dym krokuŚ na zabawie we wsi „szlacheckiej” najczę ciej byli bici „wło cianie” – i odwrotnie [sic]. Kiedy imprezę organizowano w wietlicy, obie grupy stawiały się w tej samej liczbie, ale „szlachta” ostentacyjnie nie ciągała czapek, karząc robić to „wło cianom”, co przewa nie kończyło się tęgą awanturą617. Pojawienie się telewizji nie zmieniło z początku sytuacji. Kiedy w wietlicy zgromadziło się więcej „szlachty”, starano się nie wpuszczać „wło cian”. Równie często miała miejsce odwrotna sytuacja. W miarę upływu czasu coraz czę ciej dochodziło jednak do „zawieszenia broni”Ś chęć oglądania telewizji okazała się silniejsza od lokalnych antagonizmów618. Mieszkańcy obu wsi przestali być „szlachtą” i „chłopami”, stając się telewidzami. Mo na oczywi cie wnie ć do przytoczonej historii zastrze enia. J. Rudzki przeprowadzał swe badania na terenach, gdzie telewizja funkcjonowała od bardzo niedawna – krócej ni rok. Jej u ytkownicy znajdowali się zatem jeszcze w fazie fascynacji nowo cią. Być mo e po jej zakończeniu stare animozje od yłyby z dawną siłą. Siła ingerencji nowego medium w dyktowane przeszło cią ycie społeczne obu miejscowo ci jest jednak godna podkre lenia. 4.4.10. Szok kulturowy? Niwelowaniu prowincjonalizmów i demokratyzacji mógł towarzyszyć w pewien sposób przeciwstawny procesŚ szok kulturowy wywołany zderzeniem między zastaną 617 618 J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 42-43. Tam e, s. 43. 133 tradycyjną kulturą charakterystyczną dla epoki przedtelewizyjnej a kulturą masową, promowaną przez nowe medium. Źo tego typu zderzenia dochodziło głównie na prowincji, choć nie tylko. Jego elementy uwidaczniają się w wielu listach telewidzów, nadsyłanych do Redakcji Studiów i Oceny Programu poprzez Redakcję Łączno ci z Widzami. Szok ów mógł dotykać sfery obyczajowej. Źo rodowisk wiejskich, małomiasteczkowych i robotniczych, cechujących się w swej większo ci tradycyjną etyką i obyczajowo cią, wkraczał za po rednictwem XI muzy „rozwiązły” wiat artystów, aktorów, gwiazd – obyczajowo ć miejska. żrupa robotników w 1963 r. pisałaŚ „my górnicy jeste my do głębi poruszeni i wstrzą nięci obrazem, jaki ukazał się na ekranach telewizorów 4 grudnia [1962 r.]. Zlikwidujcie to syczące, nagie stworzenie [Kalinę Jędrusik – P. P.], która na naszych twarzach wywołała rumieniec wstydu. Ka dy występ ww. budzi niesmak i obrzydzenie”619. Słowom tym wtórowało ponad 30 innych listów. Np. pewien inteligent z redniego miasta komentowałŚ „pozwalamy sobie zauwa yć, ze występ p. Kaliny Jędrusik odbiegał daleko od ogólnego poziomu programu. Zło yły się na toŚ nie tylko niesmaczny sposób interpretacji piosenki wykonanej na zakończenie programu, ale tak e zbyt demonstracyjne pokazywanie swoich wdzięków”620. Mo na się zastanawiać, na ile ta akcja telewidzów była spontaniczna. Z drugiej strony trudno znale ć powody, dla których kto miałby nią sterować. Nie była zresztą odosobnionym zjawiskiem. Np. rok pó niej jeden z widzów okre lił przedstawienie „Pan Puntlila i jego sługa Matti” B. Brechta w „Teatrze Telewizji” jako „pornograficzne”621. Wydaje się, e głównym motywem tego typu reakcji było przestrzeganie przez czę ć telewizyjnej widowni tradycyjnego, restrykcyjnego kanonu przyzwoito ci. Wielu widzów krytykowało u ywanie w audycjach „brzydkich wyrazów”. Inteligent z „miasta terenowego” narzekałŚ „okropnie to razi i mnie i moją rodzinę. Staramy się przed tym uchronić dzieci, tłumaczymy, e nie nale y u ywać brzydkich słów i sami ich w domu nigdy nie u ywamy. A tymczasem w Telewizji czy filmach tak często się to spotyka”622. Równie często zwracano uwagę na palenie papierosów na ekranie, nawet w programach dla dzieci. W jednym z listów donoszonoŚ „jest ogólne nastawienie, aby zwalczać u młodzie y nawyk palenia papierosów. Ile to razy w telewizji młodzi ludzie w sposób wyzywający zapalają papierosy i dymią. Mało tegoŚ jedno przedstawienie dla dzieci, w którym brało udział 619 L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 65. Tam e. 621 Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 3/1964, s. 69. 622 Tam e, 4/1963, s. 53. 620 134 kilka lalek, jedna lalka cały czas trzymała w ustach zmiętoszony papieros”623. Wypowiedzi te dotykają omawianego ju problemu stosunku nowego medium do edukacji. Problematyka obyczajowa szła czasami w parze z podtekstem politycznym. Jeden z widzów przekonywał, e „zniknęły prawie zupełnie niedzielne poranki muzyczne, zniknęły poznańskie audycje operowe oraz popularne i interesujące programy wokalno-instrumentalne. Zapanowała szmira i biodrowa akrobatyka taneczna. Z szumem i hałasem pokazuje się roztańczoną młodzie studencką, kawiarniano-piwniczne obyczaje pewnego rodowiska – nic dla kulturalnego robotnika i prawie nic dla młodzie y robotniczej. ‘Kabaret Starszych Panów’ [...] utrzymany jest w stylu cylindrowym lowelasów”624. Nie wiadomo, czy to czynnik polityczny, czy obyczajowy był dla autora wa niejszy, niemniej wypowied ta stanowi moim zdaniem cenną wskazówkę dla badacza pragnącego poddać analizie zagadnienie wykorzystania tradycyjnej moralno ci/etyki w legitymizacji ustroju komunistycznego. Zderzenie kultur przejawiało się tak e w zbyt gwałtownych reakcjach na prezentowane w programie tre ci. Reakcje te, cechujące zwłaszcza dzieci, mogły wynikać z nieprzystosowania do oglądania małego ekranu i niewykształcenia odpowiednich postaw z tym związanych. Oto pewna matka z miasta wojewódzkiego narzekałaŚ „i có e cie uczynili najlepszego wprowadzając audycję na dobranoc dla dzieci? Któ to wymy lił i dlaczego nie porozumiano się przed tym z lekarzami pediatrami? Od czasu wprowadzenia tej nieszczę liwej audycji moje siedmioletnie dziecko urządza awantury, gdy chcę je poło yć spać wcze niej, a gdy ogląda audycję – pełne wra eń i dokładnie rozbudzone hasa po łó ku do 21-ej... a w nocy budzi się i opowiada o Czikuni”625. Trudno na podstawie takiego wiadectwa wyciągać ogólne wnioski bez wiarygodnej próby statystycznej. Problematyka ta zostanie rozwinięta w kolejnym podrozdziale. Wydaje się, e nie mo na nadmiernie przeceniać opisywanego powy ej zjawiska szoku kulturowego i tarć między tradycją a kulturą masową. Niedomogi techniczne polskiej telewizji, krótki i mało urozmaicony program, a tak e mimo wszystko niedostateczny stopień „utelewizyjnienia” skutecznie łagodziły ostro ć zderzenia kultur. Zasadne będzie jednak e przypuszczenie, e w początkowej fazie telewizja zmodyfikowała tradycyjną kulturę społeczną, głównie mieszkańców wsi. W latach 60. modyfikacja ta nie przeszła jeszcze w skali całego kraju w fazę dekonstrukcji tej e kultury. Zjawisko to dobrze ukazują badania Tam e, 3/1964, s. 62. Tam e, s. 60. 625 L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 65. 623 624 135 Anny Olszewskiej-Ładyki przeprowadzone na początku lat 60. we dwóch ląskich wsiachŚ Siołkowicach i Źobrzeniu Wielkim626. Wg ustaleń tej badaczki nowe medium wykształciło nowe postawy społeczne w mikrokulturze obu wiejskich społeczno ci. Posiadanie telewizora stało się wyznacznikiem zamo no ci i stanowiło cenne narzędzie awansu w hierarchii społecznej627. Reorganizacji uległo spędzanie wolnego czasu, choć codzienne obowiązki skutecznie ograniczały mo liwo ć oglądania programu628. Pomijając opisywane ju wspólne ledzenie audycji jako nową formę interakcji społecznej czy wpływ posiadania telewizora na czytelnictwo i uczęszczanie do kina, dodajmy jeszcze, e zdaniem autorki pojawienie się telewizji osłabiło pozycję lokalnych autorytetów z proboszczem na czele. XI muza proponowała inny zestaw warto ci, styl ycia, ubierania sięś obalała monopol parafii w sprawowaniu „rządu dusz”629. Miejsce oglądania telewizji – wiejska wietlica – stała się kolejnym obok gospody i konkurencyjnym w stosunku do niej miejscem spotkań społeczno ci wiejskiejś miejscem integracji społecznej. Często zdarzało się, e „na telewizję” zakładano od więtne ubrania, nie tolerowano pijaństwa630 – oglądanie telewizji stawało się elementem przestrzeni publicznej. Jednocze nie jednak przestrzeń tą uzupełniało i modyfikowało, a nie zastępowało. W miarę upływu lat zmiany będą coraz głębsze. 4.4.11. Rodzina W ród socjologów, badających społeczeństwo lat 60., zarówno współczesnych epoce, jak i dzisiejszych, dają się zauwa yć dwie tendencje w rozpatrywaniu stosunku telewizja – rodzina. Jedna zwraca uwagę na negatywny wpływ małego ekranu na funkcjonowanie ogniska domowego, druga przekonuje o czym przeciwnym. Pierwsza opinia zdawała się ówcze nie przewa ać, choć nie w takim stopniu, jak w naszych czasach. W interesującej nas dekadzie „kariera” telewizji była na tyle krótka, e pewnych zjawisk nie było mo na jeszcze dostrzec. Jak natomiast uwa ał zwykły Polak? W ksią ce J. Rudzkiego „Zafascynowani telewizją” przytoczone zostały wyniki ankiety przeprowadzonej w Łodzi w połowie lat 60. Mieszkańcom miasta postawiono w kwestionariuszu pytanieŚ „czy pod wpływem TV A. Olszewska-Ładyka, dz. cyt., s. 64-76. Tam e, s. 67. 628 Tam e, s. 70. 629 Tam e, s. 74-75. 630 J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 42-43. 626 627 136 nastąpiły jakie zmiany w Pana(i) yciu rodzinnym?” 38% odpowiedziało, e tak631. To du o czy mało? Badanie to informuje tylko, e spora czę ć Polaków, ale nawet nie większo ć, była wiadoma zmian w swej rodzinie pod wpływem telewizji. wiadomo ć zmian nie musi pokrywać się z ich rzeczywistą obecno cią. Czy były to zmiany pozytywne czy negatywne? Próbę odpowiedzi na to pytanie przynosi ankieta przeprowadzona przez tego J. Rudzkiego, w której respondenci musieli wymienić główne zalety TV. Otó na drugim miejscu, tu za walorami rozrywkowymi, znalazła się odpowied „telewizja łączy rodzinę” (21% badanych), za na czwartym – „dzięki TV jest się przywiązanym do domu” (14%)632. Trzeba nadmienić, e kategorii odpowiedzi było du o, adna nie uzyskała znaczącej przewagi czy wysokiego wska nika procentowego. Rozproszenie wyników dowodzi, e społeczeństwo nie miało wyrobionej i jasnej opinii na temat telewizji. Niemniej przewa ał raczej stosunek pozytywny, równie w zakresie interesującego nas teraz zagadnienia. Opinii publicznej, która przecie nie musiała mieć racji, wtórowało kilku badaczy problemu. J. Rudzki zauwa ył, e „telewizja ma niemały wpływ na integrację rodzinyŚ dzięki niej dom staje się miejscem, gdzie nie tylko się je, pi i odrabia lekcje, ale tak e miejscem atrakcyjnej rozrywki”633. „ rodki elektroniczne zaniosły ofertę do ka dego i tym samym przeprowadziły dowód przez wyłączenie [...] czynników odległo ci, bariery ekonomicznej, nawet oporów rodowiskowych. Je li w rodzinie nie było zwyczaju chodzenia do teatru, teraz teatr został podany do domu” – dodał M. Czerwiński634. Źzięki aparatowi telewizyjnemu dom, zwłaszcza dla rodzin stosunkowo niezamo nych i spoza wielkiego miasta, stał się bardziej atrakcyjny. Mógł przeistoczyć się w namiastkę kina, za chwilę teatru. Mógł oferować rozrywkę konkurencyjną w stosunku do pozadomowej. Co więcej, rozrywka ta nie stała w sprzeczno ci z interesami rodzinyŚ zdaniem A. Kłoskowskiej najpopularniejsze seriale propagowały warto ci rodzinne635. Na potwierdzenie tych tez ponownie mo na przytoczyć dane statystyczne. Otó telewizor znacznie czę ciej był zakupowany przez rodziny, ni przez ludzi samotnych 636. Z kolei w grupie tych pierwszych najwięcej odbiorników w Polsce posiadały klasyczne rodziny modelu 2+2, czyli czteroosobowe637, co jednak mogło być spowodowane po prostu J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 147. Tam e, s. 76. 633 Tam e, s. 145. 634 M. Czerwiński, Telewizja, radio, ludzie..., s. 107. 635 A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 305. 636 J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 145. 637 A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 123. 631 632 137 czynnikami ekonomicznymi (pracujący rodzice, mało dzieci), a nie prorodzinnymi funkcjami małego ekranu. Niezaprzeczalny był jednak fakt, e „kupno telewizora przy niedostatecznym nasyceniu aparatami powoduje wzrost kontaktów rodzinno-sąsiedzko-towarzyskich”638. Okazuje się niemniej, e to zjawisko miało równie drugą stronęŚ otó ankietowani telewidzowie do ć często wymieniali ów „wzrost kontaktów” jako... wadę telewizji 639. Więc mo e zwiększenie się wizyt powodowało częstsze kłótnie w gronie domowników lub gorszą atmosferę? Trudno wyciągać tu jakie szersze wnioski. Przejd my teraz do opinii wskazujących na negatywny wpływ małego ekranu na ycie rodzinne. Od razu trzeba stwierdzić, e im wy sze wykształcenie, tym gorsza była ocena wpływu telewizji na rodzinę640. Najobszerniej wypowiadał się na ten temat M. Czerwiński, który w swej ksią ce „Przemiany obyczaju” uczynił z telewizji jeden z wa nych instrumentów tytułowych przemian. Według niego ten nowy rodek masowego przekazu był elementem rewolucji obyczajowej, obejmującej konfliktowe zmiany roli kobiety, rodziny, mieszkaniaś konflikt młodzi – starzy641. Autor m.in. zastanawiał się, „czemu starsi podnoszą takie alarmy na temat oddziaływania telewizji na dzieci. Powiada się, e telewizja ogłupia, poniewa odrywa od lekcji, od lektur, w sumie od zajęć powa nych. Wszystko to mo e być prawda, ale mo e być i tak, e widok dziecka przed telewizorem unaocznia rodzicom [...], e ich pociecha podlega potę nym atrakcjom i potę nym wpływom pozarodzicielskiego autorytetu”642. Z opinią tą zgodził się B. ŻirsovŚ „to przecie wła nie godziny i minuty ycia przeznaczone przez współczesnego człowieka na kontakt ze rodkami masowej informacji (przede wszystkim z telewizją) [...] skłaniają niektórych badaczy do przypuszczeń, e ‘bezosobowe obcowanie’ w skali masowej zagra a zniszczeniem tradycyjnych więzi międzyludzkich oraz zwyczajowo przyjętych form spędzania wolnego czasu”643 – to ju bardziej ogólne stwierdzenie, bardzo jednak pasujące do tematu rodziny. Jak podkre lał J. Rudzki, badania przeprowadzone w NRŹ wykazały, e telewizja likwidowała rozmowy w domu i tym samy zuba ała związki między członkami rodziny644. Sytuację tą w nieco przesadny sposób przedstawiła M. Braun-żałkowskaŚ „rodzina zmienia się z grupy społecznej charakteryzującej się rozmową w audytorium siedzące obok siebie w J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 153. Tam e. 640 Tam e. 641 M. Czerwiński, Przemiany obyczaju, Warszawa 1972. 642 Tam e, s. 123. 643 B. Firsov, rodki masowego komunikowania a wychowanie dla kultury, [w:] Telewizja i społeczeństwo..., s. 267-268. 644 J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 153. 638 639 138 półmroku i milczeniu”645. Równie na Zachodzie zauwa ono ten proces. Na przykład amerykański socjolog Robert C. Angell, zajmujący się m. in. zagadnieniem dezintegracji rodziny, „zdawał sobie sprawę z kryzysu tradycyjnych związków społecznych wywołanego rozwojem nowych form masowej organizacji”646. Trudno przypuszczać, eby to zjawisko, występujące jak widać wszędzie tam, gdzie trafiła telewizja, ominęło PRL. Źla przeciętnego Polaka bardziej zauwa alny był chyba inny aspekt negatywnego wpływu TV na rodzinę – aspekt moralny. Otó nierzadkie były głosy przekonujące o złej roli małego ekranu w wychowaniu dzieci. Telewizja stawała się dla tych ostatnich drogą prowadzącą do wiata dorosłych. Ponownie przychodzi na my l scena z „Wojny domowej”, kiedy to ojciec ró nymi fortelami nie pozwalał Pawłowi oglądać scen „tylko dla dorosłych”. O powszechno ci tego zjawiska wiadczy istnienie du ej liczby karykatur mu po więconych. Na jednej z nich przedstawiono dwóch chłopców stojących przed kinem, na którym widniał napis „dozwolone od lat 18”. Jeden mówił do kolegiŚ „ – Nie martw się, zobaczymy ten film legalnie w telewizji”647. Rysunek znajduje potwierdzenie w badaniach: jak zauwa a M. Braun-żałkowska, w pierwszych latach szkolnych dzieci oglądały więcej programów dla dorosłych ni dla dzieci (co wynikało te po prostu z istniejących proporcji między tymi audycjami) i wła nie te pierwsze budziły ich większą ciekawo ć 648. Pewnie dlatego na początku lat 60. programy telewizyjne w gazetach informowały, czy dany film mógł być oglądany przez młodzie , czy nie. W dalszych latach zrezygnowano z tej metody, pewnie z racji jej nieskuteczno ci. Inną formą „blokady” dostępu do niektórych audycji była kontrola rodzicielska. W ród ankietowanych przez OPOP w czerwcu 1970 r. dzieci w wieku 11-15 lat 81% przyznało, e rodzice kontrolowali ilo ć czasu spędzaną przed małym ekranem, za 78% wskazało na kontrolę rodzaju oglądanych audycji649. Problem był niemały, jako e w tym okresie łatwiejszy czy trudniejszy dostęp do telewizji miało ju 98% dzieci w Polsce650. Problemy wychowawcze musiały rzeczywi cie przybierać znaczne rozmiary, skoro niektórzy rodzice pisali do telewizji listy, w których domagali się zmian w ramówce i charakterze nadawanych programów. Jeden z nich pisałŚ „gorąca pro ba, aby cie wpłynęli na tych, którzy układają dzienny program telewizyjny, tak, aby do godziny 21-ej, to jest do M. Braun-żałkowska, dz. cyt., s. 8. A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 125. Zob.: R. C. Angell, Free Society and Moral Crisis, Michigan 1965, zwłaszcza s. 179. 647 L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 57. 648 M. Braun-żałkowska, dz. cyt., s. 8. 649 W. Piekarski, dz. cyt., s. 2.. 650 Tam e. 645 646 139 czasu, kiedy dzieci jeszcze nie pią i oglądają program TV nie nadawali filmów o tematyce miłosnej. Bo có wtedy zrobić? Czy wyłączać telewizor, czy wypraszać dzieci”651. Podobnie gło ny sprzeciw rodziców wywoływała „brutalno ć” i „okrucieństwo” niektórych filmów. W listach do Redakcji Łączno ci z Widzami bardzo często wypominano niewychowawczą rolę niektórych seansów. Jeden z widzów pisałŚ „dziwi nas, dlaczego TV pokazuje prawie co dzień filmy, w których mę czy ni rozmia d ają sobie nosy, wybijają oczy i zęby, przestrzeliwują z karabinków [...] płuca i brzuchy, duszą wątłe kobiety, wyłamują ręce i nogi, przeje d ają samochodami spokojnych ludzi. Żilmy te uwa a się za wystarczająco moralne, aby pokazywać je młodzie y”652. Pewien mieszkaniec wsi dopowiadałŚ „czy Telewizja musi wy wietlać kowbojskie, amerykańskie wiństwa, gdzie tylko oglądamy mordy, zabijania i szwindle, uwodzenie i w ogóle deprawowanie młodzie y, a nie ma nic wzniosłego i umoralniającego”653. Wypowiedzi tego typu wpisują się ju w wątek „szoku kulturowego”, o którym pisali my wcze niej. Niektórzy rodzice zauwa ali, e telewizor stawał się dla ich pociech „wyrocznią”, autorytetem we wszystkich dziedzinach, przebijającym niekiedy opinie matek i ojców. Pewna kobieta pisała w końcu 1967 r.Ś „w dniu 12 listopada br. W audycji rolniczej ‘Przemiany’ o godz. 13.30 zobaczyłam nagle planszę z napisem ‘Zborze – problem Nr 1’. Wiele rado ci miał mój syn, który kilka dni temu napisał wła nie zbo e przez ‘rz’. Nie pomogło tłumaczenie, e to pomyłka. Mój 8-letni synek ma pełne zaufanie do telewizji. Spór nasz skończył się słowamiŚ ‘mama, ty tak dawno skończyła szkołę i na pewno zapomniała jak się co pisze’. [...] Jak go teraz przekonać, e pisze się inaczej? Pomó , droga telewizjo, bardzo proszę”654. Charakterystyczne, e sama autorka odwołuje się do telewizji jako instancji wychowawczej. Mały ekran miał być zarazem ródłem rodzinnych sporów i metodą ich rozwiązywania. Zdaniem niektórych socjologów – polskich i zachodnich – oglądanie telewizji powodowało, e dzieci wcze niej ni kiedy poznawały system warto ci wiata dorosłych. Zdarzały się nie tylko opinie o negatywnym wpływie wychowawczym małego ekranu, ale nawet o jego roli we wzro cie przestępczo ci nieletnich. Stępieniu miała ulegać wra liwo ć na cierpienie i przemoc655. Teorie te nie znajdowały jednak całkowitego poparcia w badaniach. Wynikało z nich, e między cechami osobowo ci dzieci „telewizyjnych” a Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 2/1964, s. 78. Tam e, 6/1964, s. 72. 653 Tam e. 654 Tam e, 12/1967, s. 36. 655 M. Braun-żałkowska, dz. cyt., s. 13. 651 652 140 „nietelewizyjnych” w Polsce początku lat 60. nie było wyra nych ró nic 656. Być mo e pod koniec dekady było inaczejś w ka dym razie ingerencja małego ekranu w ycie społeczne wydaje się w interesującym nas okresie większa ni na osobowo ć młodych widzów. Ogólniejszy problem wpływu XI muzy na ycie codzienne dzieci stał się tematem badań naukowych ju na początku lat 60. Okazywało się, e dla ponad 40% młodych ludzi (zwłaszcza chłopców) mających dostęp do małego ekranu w województwie katowickim w 1961 r. telewizja stanowiła najbardziej lubianą rozrywkę657. Oczywiste jest, e w takiej sytuacji gruntownej reorganizacji ulegał tradycyjny model spędzania czasu w gronie z rówie nikami, którego elementem były chocia by gry podwórkowe. Z drugiej strony oferta programowa była na tyle uboga i krótka, e reorganizacja ta nie burzyła owego modelu, co najwy ej go modyfikując. Wielu u ytkowników telewizji widziało jednak e równie pozytywne strony etyczne pojawienia się nowego medium. W przebadanej przez A. Olszewską-Ładykę społeczno ci wiejskiej pojawiły się głosy trzech on, dla których program telewizyjny był narzędziem mającym zatrzymać mę a w domu, uchronić go przed spotkaniami z kolegami i nałogami. Wszystkie twierdziły, e mały ekran spełnił ich oczekiwania658. Reasumując, interesująca nas dekada ponownie wykazała cechy charakterystyczne dla epoki przej ciowej. Źało się w niej zaobserwować negatywny wpływ telewizji na ycie rodzinne, jednak nie był on jeszcze na tyle powszechny i jaskrawy, by mógł go stwierdzić zwykły człowiek. Zresztą w ród socjologów równie nie było zgody co do stosunku telewizor – rodzina. Wydaje mi się, e rodzice na razie radzili sobie ze swoimi dziećmi, czemu sprzyjał niski profesjonalizm telewizji, małe urozmaicenie programu, zbytnie jego nasycenie propagandą, czy wreszcie zwykłe przeszkody techniczne (usterki) i materialne (dostęp do nowego medium). Niemniej konflikty ju się tliły, gotowe rozwinąć się w następnej epoce, epoce koloru i drugiego programu. 4.4.12. Rozrywki, czas wolny Jak Polak lat 60. spędzał czas wolny, czyli co robił „poza obowiązkowymi zajęciami zawodowymi, nauką czy snem”659? Od razu pokuszę się o odpowied Ś je li miał telewizor i nie miał wy szego wykształcenia – przewa nie siedział przed swym domowym ekranem. Tam e, s. 53-62. Autorka co prawda, po stwierdzeniu ogólnego podobieństwa odpowiedzi obu grup, stara się wykazać pewne rozbie no ci w wynikach, jednak jej rozwa ania o gorszym rozumowaniu abstrakcyjnym i większej „grzeczno ci” w ród grupy „telewizyjnej” nie są przekonujące. 657 Tam e, s. 7, 63. 658 A. Olszewska-Ładyka, dz. cyt., s. 74. 659 J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 3. 656 141 Tendencję tą widać chocia by w motywach zakupu odbiornika. 45% badanych w 1963/1964 r. przez A. Źumę telewidzów wskazało na funkcje rozrywkowe nowego medium, 26% wymieniło na pierwszym miejscu jego „wygodę”, za 42% - chęć oglądania programu660. Tej trzeciej grupie prawdopodobnie równie chodziło o mo liwo ć rozerwania się. Tylko odpowiednio 8% i 7% respondentów za główny motyw uznało poznawcze walory małego ekranu oraz mo liwo ć kontaktu ze wiatem661. J. Kądzielski postawił tezę, e nabycie telewizora przyczyniało się do wygospodarowania dodatkowych godzin wolnego czasu662. A. Kłoskowska zauwa yła z kolei, e sam fakt pojawienia się „czasu wolnego” wiadczył o zaistnieniu społeczeństwa masowego, przynajmniej w mie cie. Na wsi uwidoczniał się jeszcze brak wyznaczonego i sprecyzowanego czasu wolnego, co wiązało się z małą dostępno cią mediów (poza radiem)663. Jest bardzo charakterystyczne, e bardzo często widzowie upominali się, by telewizja pokazywała zegar z dokładną godziną664 – mały ekran stawał się organizatorem dziennych zajęć, wyznaczał terminy zajęć i rozrywki, stanowił – pomimo niepunktualno ci audycji – czasowy punkt odniesienia. Nie jest dziwnym fakt, e telewizja wpłynęła „na zmianę konwencjonalnych dotąd sposobów spędzania czasu wolnego”. Nowe medium wydłu yło ten czas, często „kosztem snu lub nawet zajęć obowiązkowych”665. Zjawisko to potwierdzają badania przeprowadzone w Leningradzie w 1967 r., choć w czę ci prawdziwe i dla PRLŚ „zarówno telewidzowie ‘beznamiętni’, jak zagorzali zachowywali się praktycznie jednakowoŚ bez oporów wewnętrznych decydowali się pój ć pó niej spać, ale rzadko opuszczali wieczorne kursy czy wykłady nawet wówczas, gdy program zapowiadał się bardzo interesująco”666. Widz potrafił więc zrezygnować z wielu rzeczy, by móc obejrzeć jaki program, ale poczucie obowiązku i rozsądku zdawało się przewa ać, przynajmniej czę ciowo. Nie zmienia to tego, e widz ów chciałby mimo wszystko mieć więcej czasu dla siebie – 62% mieszkańców, nieszczególnie „utelewizyjnionego” Bełchatowa skar yło się na zbyt małą ilo ć wolnego czasu, podczas gdy tylko 26% uwa ało, e posiada go tyle ile trzeba667. Je eli nie kosztem obowiązków, to kosztem innych rozrywek telewidz wydłu ał sobie czas przeznaczony na oglądanie programu TV. Badania z 1976 r. przeprowadzone w 660 A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium..., s. 27. Tam e. 662 J. Kądzielski, dz. cyt., s. 24. 663 A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury..., s. 152-155. 664 Np. Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 6/1968, s. 103. 665 J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 3. 666 B. Firsov, dz. cyt., s. 269-270. 667 A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury..., s. 140. 661 142 Łodzi pokazały, e w sobotnie, piękne popołudnie a 25% mieszkańców miasta siedziało w swych domach przed ekranem668. Źane pochodzą ju z innej epoki, jednak pokazują pewne tendencje i dobrze na wietlają badany problem. Wróćmy jednak do lat 60. M. Czerwiński obserwował ok. 1965 r. swoich sąsiadów z bloku, przewa nie pracowników fizycznych. Zastanawiając się nad ich hobby stwierdziłŚ „wszyscy zresztą w moim bloku spędzają chyba znaczną czę ć czasu po pracy przed swoimi domowymi ekranami. Mówi mi o tym las anten na dachu, a tak e charakterystyczny, dono ny, nieco dudniący głos z fonii telewizyjnej, który słyszę przez zamknięte drzwi”669. Obserwacji tej zaprzeczyły dane uzyskane w ankiecie przeprowadzonej w ród robotników Stoczni żdańskiej, a dotyczącej ich ulubionych zajęć po pracy. Nie były one jednak zbyt wiarygodne, co przyznał J. Rudzki670. Odpowiedzi rzeczywi cie mogą budzić zdziwienieŚ najczę ciej robotnicy ci czytali ksią ki (29,3%)ś 22% chodziło do kina, za telewizję oglądało zaledwie 16,3%. W ród pozostałych odpowiedzi znalazło się czytanie gazet (10%), sport (6%), kawiarnie, kluby (4,7%) i wreszcie radio (4,2%) 671. Proporcje zmieniały się w sobotnie popołudnie, kiedy to kino wybierała blisko połowa pracujących (46%), zajęcia w gospodarstwie domowym pochłaniały 22,2% stoczniowców, za telewizja – 17%, a ró ne zabawy, bale – 15%672. Badanie nie uwzględniło sytuacji, w której naraz oglądało się program i zajmowało sprawami domowymi. Stąd mo e niski wynik telewizji. W niedzielny poranek do Ko cioła chodziło 16% robotników, biernie wypoczywało 27,8% (tu chyba mie cili się telewidzowie), za większo ć – po prostu oddawała się spaniu (51%). Rzadziej wskazywano na spacer (10%), prace w gospodarstwie domowym (11%) i czytanie gazet (9,6%). Źo kina szedł tym razem zaledwie co setny stoczniowiec, a ksią ki czytało czterech na stu. Popołudniem wielu wybierało się na spacer (20,5%) lub do kina – 17%. Przed telewizorem zasiadało 13% ankietowanych. Tylu samo odwiedzało kluby, za nieco mniejsza liczba po więcała się wypełnianiu obowiązków rodzinnych, a tak e kontaktom z sąsiadami i kolegami. Niewielu wskazało na teatr, ksią kę, radio, gazety (kilka procent)673. Zauwa my, e w wielu z tych kategorii mo e być ukryte oglądanie telewizji. Wiarygodno ć odpowiedzi stoczniowców jest zresztą, jak powiedziałem, kwestionowanaś nie zgadzały się one z innymi, niezale nymi danymi. Niemniej ankieta wskazuje na jedno B. Sułkowski, Odbiorcze u ytki rozrywki telewizyjnej, [w:] Telewizja i społeczeństwo..., s. 134-136. M. Czerwiński, Przemiany obyczaju..., s. 74. 670 J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 97. 671 Tam e, s. 98. 672 Tam e. 673 Tam e. 668 669 143 zjawisko: telewizja lat 60. była co prawda w ofensywie, robiła błyskawiczną karierę, „po erała” coraz więcej czasu wolnego Polaków, ale jeszcze nie dominowała, nie doprowadziła do zaniku innych form rozrywki. Nawet dzi prawdziwa jest jeszcze opinia, e „konkurencyjną formą spędzania czasu wolnego są zajęcia na wie ym powietrzu, głównie sport, wycieczki”674. Niemniej postępy małego ekranu były bezprecedensowe. Przede wszystkim, jak ju dobrze wiemy, samo społeczeństwo postrzegało telewizję głównie jako rozrywkę. To najczę ciej udzielana odpowied w ankiecie pytającej o zalety TV (28%). W ród innych odpowiedzi znalazły się opinie, e dzięki nowemu medium nie trzeba chodzić do kina (16%), za ycie towarzyskie ulega o ywieniu (9%)675. Ponad połowa badanych kojarzyła więc mały ekran z funkcjami rozrywkowymi. Inna ankieta, przeprowadzona w strefie GOP jeszcze wyra niej ukazała te tendencje. Na pytanie „je eli zamierza Pan(i) kupić telewizor, to jakie względy Pana(ią) do tego skłaniają?”, 65% w pierwszej kolejno ci odpowiedziała, e powodem były „funkcje rozrywkowe”, za 42% - „rozrywka w domu”676. Inne odpowiedzi nie przekroczyły pułapu 10%. Sprawa została postawiona jasnoŚ widownia chciała się przed telewizorem przede wszystkim bawić. Telewizja, pomimo niewielkiej jeszcze dostępno ci, stała się jedną z niewielu atrakcji na wsi, gdzie brakło mo liwo ci innego spędzania wolnego czasuŚ nie było tu kin, teatrów, kawiarniś wszyscy o sobie wszystko wiedzieli. Źlatego te większą czę ć wolnych chwil młodzie wiejska spędzała przed ekranem677, o ile oczywi cie miała do niego dostęp i o ile dysponowała wolnym czasem, co, jak wiemy, w kulturze wiejskiej omawianego okresu nie było jeszcze czym oczywistym. Mimo to M. Czerwiński przekonujeŚ „wie bowiem zdana jest niemal wyłącznie na telewizję, na radio, gazetę, stolica za ma względnie liczną publiczno ć o ywych zainteresowaniach literackich, teatralnych, muzycznych. Z jednej strony zachodzi przyjmowanie tre ci kulturalnych w ograniczonym zakresie, ‘jak leci’ – wg tego, jak są dostarczane kanałami masowego przekazu, z drugiej – stosunek selektywny, wsparty znacznie większymi mo liwo ciami porównawczymi”678. Mieszczanin mógł pozwolić sobie na luksus nieoglądania telewizji, mieszkaniec wsi – ju nie. Inaczej w długie, zimowe wieczory nie miał Tam e, s. 72. Tam e, s. 76. 676 A. Siciński, dz. cyt., s. 57. 677 J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 87. 678 M. Czerwiński, ycie po miejsku, s. 43. 674 675 144 co robić, zwłaszcza gdy tradycja gier i zabaw ludowych stawała się w du ej mierze przeszło cią. O tym, jak wa ną rozrywką stał się mały ekran dla większo ci Polaków, najlepiej wiadczy wynik ankiety, w której zadano następujące pytanieŚ „jest Pan(i) zupełnie odcięty(a) od wiata, ale ma Pan(i) mo no ć korzystania z jednego tylko rodkaŚ z telewizji, radia, dowolnej gazety lub tygodnika, kina, nieograniczonego korzystania z dobrej biblioteki. Co by Pan(i) wybrał(a)?” A 60% wskazało na telewizjęś następne pozycje zdobyły ju bardzo mało głosów ( radio – 16%, 9% biblioteka, 8% kino, 4% prasa)679. Źo ciekawych wniosków prowadzi podzielenie respondentów ze względu na płeć i wykształcenie. Otó ponad 60% głosów na telewizję oddali ludzie z wykształceniem niepełnym rednim i podstawowym, trochę mniej – z niepełnym podstawowym. Spo ród osób z wykształceniem rednim pełnym nowe medium wskazało 48% respondentów680. Zatem ponownie najgorliwszymi widzami okazała się grupa raczej nisko wykształconych, ale nie na tyle, by nie móc sobie pozwolić na zakup odbiornika, ale z drugiej strony potrafić znajdować przyjemno ć w bardziej wyrafinowanych rozrywkach. Ciekawe, e więcej kobiet (64%) ni mę czyzn (57%) zdecydowało się na zabranie telewizji681, co nie potwierdza danych o ilo ci czasu spędzanego przed ekranem682. Kobiety oglądały mniej, ale były być mo e bardziej „uzale nione”. Telewizja zdecydowanie wkroczyła na teren rozrywek dziecięcych. Wyniki badań OBOP-u z czerwca 1970 r. wskazywały, e najczęstszym sposobem spędzania czasu dzieci w wieku 11-15 lat było wła nie oglądanie telewizji. Na pierwszym miejscu wymieniło ją a 80% respondentów (dla dni powszednichś dla niedzieli procent ten malał do 66). Nowemu medium musiało ustąpić czytanie, sport, zabawy z rówie nikami, jazda na rowerze, słuchanie radia, spacery, rozmowy, odwiedziny znajomych czy kino 683. Jednocze nie jednak XI muza nie dorównywała zabawom sportowym w kategorii najbardziej ulubionych form spędzania wolnych chwil684. Sprzeczno ć tych wyników przekonuje o przej ciowym charakterze opisywanej epoki na płaszczy nie upowszechnienia i wpływu telewizji na codzienne formy interakcji społecznych. Informacje udzielone przez przedstawicieli ró nych kategorii społecznych powy szych ankiet mo na zilustrować konkretnym przykładem odbioru niecodziennego J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 57. Tam e. 681 Tam e. 682 Patrz rozwa ania po więcone częstotliwo ci oglądania. 683 W. Piekarski, dz. cyt., s. 4. 684 Tam e, s. 5. 679 680 145 punktu programuŚ igrzysk olimpijskich w Meksyku z pa dziernika 1968. Po raz pierwszy w historii transmisji z tego typu imprez audycje bezpo rednie stanowiły znaczącą czę ć ogółu 130 godzin programu olimpijskiego685. Obserwator i analityk tego wydarzenia S. Szostkiewicz zwrócił uwagę na „powszechnie toczone dyskusje na temat aktualnych wydarzeń, tłumy zbierające się przy wystawionych na ulicę telewizorach, słaniających się z niewyspania obserwatorów nocnych transmisji itp.”686. Liczbę sportowych nocnych marków badacz oszacował ostro nie na 5,5 mln., co dobitnie pokazuje masowo ć zjawiska. Co charakterystyczne, 11% osób nie posiadających własnego odbiornika zostawało na noc u przyjaciół w celu ledzenia olimpijskiego programu687, za większo ć kibiców pragnęła jeszcze dłu szych transmisji!688. To medialne wydarzenie kreowało zatem nowe sytuacje społeczne, łamało ustalone kody zachowań i pojęcia tego co wypada, a co nie wypada (nocni go cie telewizyjni). Co więcej, czę ć widzów potrafiła zrezygnować z nocnego wypoczynku, by tylko móc być na bie ąco. Mały ekran wygrywał z potrzebami biologicznymi i poczuciem obowiązku kibiców. Wyniki powy szej ankiety i przykład olimpiady w Meksyku zdają się potwierdzać tezę, e telewizja była postrzegana jako najwygodniejszy sposób na spędzanie wolnego czasu. XI muza potrafiła zawłaszczyć sobie cało ć tego czasu, a nawet czę ć doby przeznaczonej na sen czy pracę. Telewizor zawierał w sobie jednocze nie teatr, kino, gazetę i ksią kę – co prawda nie zawsze dobrej jako ci. żdyby program był bardziej urozmaicony, ciekawszy, bardziej profesjonalny, zdominowałby pewnie inne formy rozrywki ju w latach 60. Zacytujmy na koniec charakterystyczne słowa B. ŻirsowaŚ „ rodki masowe, a w szczególno ci telewizja, dokonały promocji, nobilitacji tre ci, które tradycja humanizmu stawiała w ogólno ci poza kulturą widząc w nich circenses, informację u ytkową lub sposób ‘zabijania czasu’ [...]. Wydaje się to w tej chwili nieodwracalne, e jako chef-d’oeuvre do kontemplacji w wolny wieczór sobotni proponuje się wszystkim zmagania [piłkarzy – P. P.]”689. 685 S. Szostkiewicz, dz. cyt., s. 6. Tam e, s. 5. 687 Tam e, s. 24-25. 688 Tam e, s. 35. 689 B. Firsov, dz. cyt., s. 270. 686 146 4.5. „Scotland Yard kontra przedszkolanki”, czyli wpływ TV na wyobrażenia społeczne Polaków. Problem wpływu telewizji na mentalno ć społeczeństwa PRL lat 60. jest organicznie związany z ingerencją w ycie codzienneś wła ciwie jest to samo zagadnienie, tylko rozpatrywane z ró nych stron. Teraz spróbujemy zbadać ów wpływ biorąc pod uwagę sposób postrzegania wiata przez przeciętnego Polaka, jego wyobra enia społeczneś imaginaire social – by u yć terminu francuskich przedstawicieli nouvelle histoire. Nie jest to zadanie łatweś trudno zbadać głęboko ć i stopień tej ingerencji posługując się jedynie metodami historyczno-socjologicznymi, niemniej mo na się pokusić o przedstawienie pewnych tropów, które mogą stać się podstawą do głębszych badań. Skupimy się głównie na trzech zagadnieniachŚ głęboko ci wpływu nowego medium na umysłowo ć Polakaś zjawisku dystansowania się od tego wpływuś i w końcu... na płytko ci ingerencji. Sprzeczno ć ta nie neguje bynajmniej współwystępowania wszystkich tych cech – w końcu logiczno ć i spójno ć mechanizmów funkcjonowania zbiorowo ci ludzkiej ju dawno przestała być ogólnie podzielanym dogmatem naukowym. 4.5.1. Głęboko ć wpływu Zarówno czę ć badaczy, często zarazem wiadków rosnącej roli telewizji lat 60., jak i niektóre dane liczbowe sugerują, e wpływ małego ekranu na mentalno ć przeciętnego Polaka był rzeczywi cie bardzo znaczący. Zdawano sobie z tego powszechnie sprawę. Przede wszystkim sugerowano du e mo liwo ci perswazyjne telewizji z racji jej łatwej przyswajalno ci. Jak twierdził M. Czerwiński, „kultura masowa przyjęła za podstawę konwencje powszechnie przyswajalne [...]. Audiowizualny język filmu i telewizji jest naturalnie zrozumiały dla współczesnego człowieka”690. Źowodem na to mogą być wyniki badań przytoczonych przez L. Pijanowskiego, według których „około 80% informacji, które człowiek w ciągu ycia zdobywa, docierają do wiadomo ci za po rednictwem wzroku”691. Zatem telewizja działała bardziej sugestywnie ni prasa czy radio, silniej wpływała na umysłowo ć. Podkre lanie tej sugestywno ci i atrakcyjno ci TV pojawia się w socjologicznych pracach epoki bardzo często. Oto „z reguły telewizja jest bardziej atrakcyjna, przystępna, 690 691 M. Czerwiński, Wspólnota komunikowania..., s. 42. L. Pijanowski, TV na co dzień, s. 204. 147 sugestywna i bezpo rednia od prasy i radia”692, poniewa „radiowy wiat bezcielesnych głosów [...] wzbogaciła obrazem, co niesłychanie wzmogło [jej] atrakcyjno ć”693. Mały ekran, „oddziałując za pomocą obrazu i głosu intensyfikuje do wiadczenia odbiorcy, za twórcy dostarcza nowych mo liwo ci artystycznego wyrazu”694. Zatem ze wszystkich rodków masowego przekazu to telewizja najbardziej wpływała na człowiekaŚ „w realizacji sprzę eń z szeroką publiczno cią telewizja dysponuje sugestywną siłą o ogromnym zasięgu”695. Siła ta bywała ró na, zale nie od okoliczno ci. I tak zdaniem Argusa telewizor zupełnie inaczej (ale silniej czy słabiej?) oddziaływał na ludzi nie posiadających własnego aparatu. Przypomnijmy sobie jego słowa dotyczące pewnego „przyjaciela”Ś „cały niemal poniedziałek przesiedział u mnie jeden z przyjaciół, który nie ma telewizora – patrzył więc cierpliwie na ekran, wszystko oglądał, wydawał okrzyki entuzjazmu i potępienia oraz dokonywał odkryć, e król jest nagi” – na przykład podziwiał tablicę z zegarem przed dziennikiem, oburzał się brzydotą syrenki, wizytówki WOT-u696. Kontakt z nowym medium tej fikcyjnej postaci, ale być mo e mającej odzwierciedlenie w rzeczywisto ci, był bardziej aktywny, ni w przypadku stałego widza. Z drugiej strony zaistniały wpływ musiał być krótkotrwały, więc nie pozostawiający trwalszych ladów w psychice, do czego konieczne było przywyknięcie do nowego rodka przekazu. Zdecydowana większo ć nieposiadających odbiornika chciałaby mieć własny telewizor. żłówną przeszkodą był brak pieniędzy – tak odpowiedziało 55% badanych przez A. Sicińskiego Polaków697. Zaledwie 9% nie zakupiło aparatu z przyczyn subiektywnych (prawdopodobnie z niechęci do nowego medium), za 24% z przyczyn obiektywnych (tu te mogło chodzić o pieniądze). Źla 3-4% przeszkodą były trudno ci mieszkaniowe i brak czasu – czyli znowu głównie przyczyny subiektywne698. Jak widać, grupa respondentów, która nie zinternalizowała pragnienia korzystania z nowego rodka masowego przekazu, stanowiła wyra ną mniejszo ć. Wyniki te uzupełniło studium J. Rudzkiego, w którym stwierdzono, e „procent tych, którzy uwa ają, e zakup telewizora jest zbędny, bo telewizja odciąga od pracy, bo program jest nieciekawy, bo dom nachodzić będą sąsiedzi, bo telewizja psuje wzrok, itp., jest J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 3. A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 203. 694 Tam e, s. 204. 695 M. Czerwiński, ycie po miejsku..., s. 69. 696 Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 7, 18.02.1962. 697 A. Siciński, dz. cyt., s. 57. 698 Tam e. 692 693 148 niewielki”ś waha się w granicach 15%699. Tylko 9% wystarczało oglądanie programu w wietlicy700, co dowodzi, e zainteresowanie wzbudzał przede wszystkim własny odbiornik domowy. Siła oddziaływania telewizji była ponadto uzale niona od tego, jak długo posiadało się odbiornik. „Największą ilo ć czasu spędzają przy telewizorach dwie skrajne, je li chodzi o ‘sta ’ telewizyjny kategorieŚ osoby oglądające tv co najmniej od trzech lat i ci, którzy zaczęli ją oglądać w roku realizacji badania (1963)” – przekonywał A. Siciński701. W przypadku tych pierwszych w grę wchodziło ju przyzwyczajenie, nawyk spędzania czasu przed domowym ekranem, za drudzy cieszyli się jeszcze nowym sprzętem, prze ywali pierwszą fascynację nowo cią. Uwa am, e stali i „starzy” telewidzowie, mimo e przestali widzieć w swym aparacie co szczególnego, a czasem wręcz nie zwracali większej uwagi na wy wietlane audycje, byli jednak bardziej uzale nieni od małego ekranuŚ znacznie dłu ej poddawali się jego wpływom. Tak do niego przywykli, e nie mogli się bez niego obej ć. wietnie tą ewolucję widza, a tak e ró ne etapy podej cia do nowego medium pokazuje V. Sappak, opisujący, mo e z pewną licentia poetica, swe w własne do wiadczenia na tym poluŚ „program oglądali my co wieczór. Oglądali my wszystko od początku do końca. Nawet wówczas, gdy program nas nie interesował i ekran słu ył wyłącznie jako cel dowcipów i kpin zebranych przed telewizorem członków rodziny. Lecz niech tylko kto wspomniał choćby o wyłączeniu telewizora, natychmiast kto inny argumentował [...]Ś ‘a je li pó niej będzie co ciekawego?’. Obawiając się opuszczenia czego ‘bardziej interesującego’ [...] wszyscy milkli. A czas płynął” 702. Następowała teraz druga faza uzale nieniaŚ „telewizor włączali my co wieczór i grał bez przerwy [...]. Źo starego argumentu doszedł nowyŚ ‘ – Staraj się nie zwracać na telewizor uwagi!’ [...]. A więc [...] pili my herbatę, opowiadali my sobie ploteczki, a nawet niekiedy kłócili my się między sobą”703. Skala oddziaływania telewizji zale ała równie od miejsca zamieszkania. Mieszkańcy miast wydawali się być bardziej odporni od rolników, dla których mały ekran był jeszcze du ą nowo cią. „Telewizja, jak wiadomo, wywołuje ogromne zainteresowanie na wsi, charakterystyczne jest ywiołowe oglądanie całego programu. Nie nale y przeciwstawiać się J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 72. Tam e. 701 A. Siciński, dz. cyt., s. 49. 702 V. S. Sappak, dz. cyt., s. 116. 703 Tam e. 699 700 149 początkowo temu entuzjastycznemu objawowi, gdy wkrótce nadchodzi moment warto ciowania programu przez ka dego stosownie do jego zainteresowań” – pisano na łamach „Radia i Telewizji”704. W tym okresie jednak, czyli na początku lat 60., wie znajdowała się jeszcze na pierwszym etapie stosunku do telewizjiś na chłopów wpływała więc ona, moim zdaniem, mniej, ni na uodpornionych i jednocze nie uzale nionych mieszkańców miast. Najsilniej wpływ telewizji na mentalno ć objawiał się w przypadku dzieci, zawsze bardziej podatnych na sugestie ni doro li. A. Kłoskowska podkre lałaŚ „wszędzie, dokąd dociera [TV – P.P.], fascynuje przede wszystkim dzieci, ale i doro li chętnie wchodzą do [jej] królestwa”705. Jak było ju po czę ci wspominane, pod wpływem telewizji reorganizacji ulegały gry i zabawy dziecięce, co stanowiło przejaw zmian w samym postrzeganiu zabawy, gier, kontaktu z rówie nikami. żłęboko ć tego wpływu wietnie oddał, w nieznacznie tylko przerysowanej formie, L. PijanowskiŚ „wychowawczynie w przedszkolach postulują podwy szenie im płac, motywując to pilną konieczno cią sprawienia sobie telewizorów. Niemo liwe jest bowiem zachowanie minimum autorytetu przez osobę, która [...] nie zna doktora Kildare, nie umie zorganizować zabawy w hrabiego Monte Christo i nie zna cyklów ‘Scotland Yard’ lub ‘Stawka większa ni ycie’”706. Telewizja doprowadziła do rewolucji dziecięcych zabawŚ do grona policjantów i złodziei, Niemców i Polaków, wkroczył triumfalnie Hans Kloss, czterej pancerni i hrabia Monte Christo. Jak zauwa a Maciej Łukowski, szczególnie silny wpływ na młodych widzów wywierali początkowo bohaterowie młodzie owych seriali. Pierwszym wyemitowanym w Polsce filmem seryjnym były „Piątka z wyspy skarbów” i „Kradzione nie tuczy” z 1959 r. W pó niejszych latach największą popularno cią cieszyły się „Przygody Sir Lancelot’a”, „Znak Zorro”, „Przygody Wilhelma Tella”, „Przygody Robin Hooda” i „Złamana strzała”, za nieco mniejszą – „Mój koń” czy „Co dzień ryzykuję”707. Wilhelm Tell wprowadził na polskie podwórka niebezpieczną modę na zabawy z kuszami – zdarzały się nawet drobne wypadki708. Z kolei po emisji „Zorra” „w zabawach dziecięcych chłopcy zaczęli u ywać szpad, czarne peleryny stawały się symbolem męstwa, sprytu i odwagi, a symbol filmu, tajemnicze ‘Z’ pojawiło się na płotach i murach. Nigdy dotąd film tak głęboko nie wdarł się w wiat zabaw i Na szpaltach prasy, „Radio i Telewizja”, nr 19, 6.05.1962. A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 203. 706 L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 222. 707 M. Łukowski, dz. cyt., Warszawa 1980, s. 16-18, 20. 708 Tam e, s. 19. 704 705 150 spotkań dziecięcych”709. Jest niezwykle charakterystyczne, e wszyscy ci bohaterowie reprezentowali zachodnią produkcję filmową. Źopiero w 1966 r. podobną popularno ć zdobyli „rodzimi” „Czterej pancerni i pies” i Hans Kloss. Coraz czę ciej wzorem bohatera stawała się postać reprezentująca wiat dorosłych. Jak wcze niej stwierdzili my, mogło to prowadzić do problemów wychowawczych – „’Kobra’ zajmuje drugie miejsce na li cie ulubionych programów dziecięcych, tu za ‘Misiem z okienka’ś rodzice są bezradni” – narzekał L. Pijanowski710. Takie zestawienie musiało tworzyć wybuchową mieszankę. Najdobitniej zasięg ingerencji małego ekranu w ycie małego dziecka pokazuje karykatura, na której chłopczyk, wskazując na warszawski pomnik Syreny, wołałŚ „ - Popatrz babciu, pomnik telewizji!”711. Warto jeszcze przypomnieć opisane ju wcze niej od nieco innej strony zjawisko „u wiatowienia” telewidzów pod wpływem programów nadawanych czasami z niemal całego globu. W aspekcie mentalno ci proces ten prowadził do niespotykanego wcze niej rozszerzenia horyzontów my lowych, olbrzymiego przyrostu przestrzeni poddanej do wiadczeniu przeciętnego widza. Zdaniem V. Sappaka „telewizja niezwykle rozszerzyła nasze horyzonty. Nie tylko dlatego, e za po rednictwem kamer mo emy przenosić się z jednego krańca wiata na drugi, lecz dlatego, e wprowadza do naszego ycia ró nych ciekawych ludzi”712. Żenomen ten rzeczywi cie był faktem, niemniej nale y pamiętać o dwóch zastrze eniach. Po pierwsze miejmy na uwadze to, co zostało stwierdzone w charakterystyce kultury masowejŚ podró owanie za pomocą domowego ekranu nie równało się prawdziwemu zwiedzaniuś homogenizacja tre ci wypaczała ich rzeczywistą warto ć i kontekst. Po drugie, nale y ciągle pamiętać o powa nych ograniczeniach obecno ci nowego medium w gomułkowskiej Polsce, widocznych na płaszczy nie technicznej, programowej, finansowej czy politycznej. Niemniej ju wtedy telewizja mogła przynajmniej czę ciowo stać się nałogiem, psychologicznym uzale nieniemś jednym z narzędzi, za pomocą którego psychika przeciętnego telewidza realizowała swoje potrzeby, takie jak poczucie bezpieczeństwa, minimalizowanie problemów, odreagowywanie stresów. M. Czerwiński rozwijał ten wątek pisząc, e „ rodki masowego przekazu natrętnie ofiarowując siebie jako towarzysza, zachęcają nas do pewnej zdrady samych siebie [...]. Radio, które mogę zabrać ze sobą, Tam e, s. 20. L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 283. 711 Tam e, s. 42. 712 V. S. Sappak, dz. cyt., s. 11. 709 710 151 telewizor stale obecny w pokoju, zachęcają do zdrady własnej aktywnej samotno ci. Pozwalają mi one łatwo ustąpić wobec trudu, jaki sprawia dialog wewnętrzny, ustąpić przed poczuciem stresu, jakiego mi dostarczy refleksja. ‘Nigdy sam’ głosiła polska reklama przeno nych aparatów tranzystorowych. Kto nie jest nigdy sam, nigdy nie dokona sam ze sobą pewnych najistotniejszych obrachunków”713. Rozwa ania socjologa wyolbrzymiają nieco rzeczywistą skalę zjawiska. Po raz kolejny stwierd my, e w latach 60. program przewa nie był dostępny tylko przez parę godzin, a brak specjalnej atrakcyjno ci uniemo liwiał według mnie zatracanie w nim własnej osobowo ci. Nie zmienia to faktu, e rzeczywi cie powoli to telewizor stawał się punktem odniesienia, wokół którego budowano harmonogram zajęć, obowiązków i odpoczynku. wietnie zjawisko to oddaje list pewnego wiejskiego inteligenta z 1966 r.Ś „jak tu wybrać ulubione programy, jak uło yć sobie pracę, je li nie wiadomo co, gdzie i kiedy będzie w TV nadane”714. Cytat ten pokazuje znamienną ewolucję w postrzeganiu nowego mediumŚ jak pamiętamy, jeszcze na początku lat 60. w listach telewidzów wiejskich widać uzale nienie oglądania programu od prac w polu. Teraz to praca musiała wpasować się pomiędzy ulubione audycje. Apokaliptyczny wręcz obraz uzale nienia społeczeństwa od telewizji kre lili przedstawiciele inteligencji i... obrońcy kina. Na przykład L. Pijanowski narzekałŚ „społeczeństwo nasze weszło ju w stan chronicznej telewizyjno ci, który przypomina katar: nie ma na to lekarstwa. Pod wa nym jednak względem ‘utelewizyjnienie’ kraju nie przypomina kataru: samo nie przechodzi, przeciwnie – rozwija się. Wszyscy wymy lają, e program niedobry, ale telewizory kupują”715. Tak więc „do istnienia telewizji wszyscy jej odbiorcy przywykli ju tak, jak do oddychania”716. Nie trzeba chyba podkre lać, e był to obraz znacznie przesadzonyś wiązał się z tendencją inteligencji do pewnego demonizowania telewizji. W ten sposób dochodzimy do drugiego zagadnienia wymienionego we wstępie tego rozdziału. 4.5.2. Źystansowanie się od telewizji W społeczeństwie lat 60. uwidoczniły się postawy wiadczące o próbach odwrócenia się od wpływu nowego medium, ale jednocze nie dowodzące pewnego stopnia uzale nienia. Żenomen ten pojawił się zwłaszcza w rodowisku inteligenckim, mającym ambicje stania się M. Czerwiń ki, Telewizja wobec kultury..., s. 26. Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 8/1966, s. 94. 715 L. Pijanowski, Wyznania telewidza po roku ’61, „Żilm”, nr 1, 7.01.1962. 716 Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 43, 28.10.1962. 713 714 152 elitą, którą co od zwykłych członków społeczeństwa musi odró niać. Na przykład stosunek do telewizji. „O ile akceptacja radia nie wydaje się być problemem, o tyle są kręgi, w których programowo odrzuca się telewizję. Przypadek ten nale y odró nić od braku telewizora spowodowanym względami finansowymi lub zamieszkaniem na terenie nie objętym emisją. W pewnym kołach inteligencji [...] brak telewizora w domu jest konsekwencją negatywnego stosunku do telewizji, mniej lub bardziej skrystalizowanych poglądów o jej wulgaryzującej roli czy o kradzeniu czasu, jakiego się dopuszcza”717 – przekonywał M. Czerwiński. W ród innych wad korzystania z nowego medium wymieniano najczę ciej pó ne chodzenie spać (co pokazuje, jak wcze nie kładziono się wtedy do łó ka – przecie program kończył się zwykle po 22.00!) i ograniczenie wypoczynku, psucie wzroku przez niezdrowy ekran, demoralizujący wpływ na dzieci, które mniej się ucząś nadmierne wydatki niewspółmierne z efektamiś spowodowanie rozprzę enia ycia rodzinnego, zaniedbywania obowiązkówś spłycanie zainteresowań, nudzenie718. Postawa inteligencji wydaje się w większej czę ci jedynie pozą, pewną konwencją zachowania, mającą definiować tą grupę społecznąś stanowić element rozpoznawczy; pewien wyró nik. Jak ju wspomniałem, pierwszymi nabywcami telewizorów byli wła nie najlepiej wykształceniś jednocze nie w grupie tej dało się zaobserwować największe nasycenie odbiornikami, co na przykładzie Bełchatowa udowodniła A. Kłoskowska719. Jeszcze bardziej przekonujące są inne daneŚ otó na początku naszej dekady w ród mę czyzn zarabiających do 1000 zł., a więc głównie pracowników fizycznych, tylko 10% stale oglądało telewizję, natomiast w grupie zarabiającej 2000-3000 zł a 70% jest wiernymi telewidzami720. Tu wła nie znajdowała się inteligencja. Postawa elit umysłowych przekładała się jednak w pewien sposób na rzeczywistą praktykę, zwłaszcza po przej ciu pierwszego etapu fascyncji nowym medium, który w tej grupie społecznej zakończył się najwcze niej. Staje się to lepiej widoczne po przeprowadzeniu bardziej szczegółowego rozró nienia widzów według „cenzusu majątkowego”. Okazuje się, e w połowie szóstej dekady XX w. telewizor miało najwięcej Polaków, których zarobki wahały się w granicach 1000-1500 zł. W porównaniu z gorzej zarabiającymi w tej grupie było najmniej aparatów radiowych (u 89%) i rowerów, ale M. Czerwiński, Telewizja, radio, ludzie..., s. 95-96. A. Siciński, dz. cyt., s. 56. 719 A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury..., s. 89. 720 Tam e, s. 224. 717 718 153 najwięcej odkurzaczy, lodówek, motocykli, samochodów i ksią ek721. Tak więc w tym czasie to ju nie najbogatsi, których dochód przekraczał 2 000 zł. miesięcznie, stanowili największą grupę abonentów. Jeszcze raz zatem okazuje się, e najliczniejsze grono widzów stanowiły nie elity finansowe, lecz rednio zarabiający Polacy, najczę ciej z wykształceniem rednim, którzy mogli sobie na TV pozwolić, a nie odczuwali potrzeby wyró nienia się spo ród innych, tak jak w przypadku wąsko rozumianej inteligencji. Źodajmy jednak, e na podstawie powy szego badania tendencja ta jest widoczna w niewielkim stopniuŚ w ród najbogatszych odsetek osób posiadających odbiornik telewizyjny był niewiele mniejszy ni w grupy redniej, a zdecydowanie wy szy w porównaniu z najubo szymi722. Co ciekawe, na podstawie pewnych wzmianek mo na zauwa yć, e to pozowanie na „telelaików”, czy nawet wrogów nowego medium zdarzało się tak e w ród robotników. Warto w tym kontek cie przedstawić scenkę zanotowaną przez V. SappakaŚ „otó rozmawia trzech młodych robotników. Idą ulicą i zastanawiają się nad tym, jak mają spędzić wolny [jesienny – P. P.] wieczór. – Co będziemy robić? – pyta jeden z nich. – Bóg raczy wiedzieć – odpowiada drugi. – Idziemy więc do mnie – bez szczególnego entuzjazmu mówi trzeci, onaty. Pierwszy ironicznie się u miecha: - W telewizor będziemy się gapić, co? Oto jaki koniec czeka najlepszych ludziŚ enią się, telewizory kupują... – Nie mam telewizora! – obruszył się onaty. – Ale będziesz miał – odparował pierwszy – kupisz. – Mo e i kupię. Źo ć powłóczyli my się ju po ulicach. – Tak – odpowiada pierwszy – ulice nie są dla onatych. Ich miejsce przed telewizorami. I zajmują je. Oto – mówi pokazując cały las anten – jaki krzy ka dy z nich sobie zafundował. Strach popatrzeć... Mał onka, te ciowa, telewizor. I cze ć!”723. Mo na się zastanawiać czy autor zaprezentował realnie istniejące postawy, czy tylko swoją wizję ich charakteru. Postawa tego swoistego demonizowania nowego rodka przekazu nie znajdowała adnego odzwierciedlenia w liczbach. Narzekanie narzekaniem, ale telewizory wcią kupowano. Żakt ten u wiadamia bardzo ciekawą rzeczŚ obecne w społeczeństwie pomieszanie dystansu z uzale nieniemś samou wiadomienie wpływu telewizji nie prowadzące do zerwania zale no ci. Żenomen ten wietnie obrazuje opinia o „Źzienniku”, przytoczona przez L. J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 69. Tam e. 723 V. S. Sappak, dz. cyt., s. 19-20. 721 722 154 Pijanowskiego – „Źziennik TV zawsze będziemy oglądali, lepszy czy gorszy, taki, jaki będzie...”724. Postawa przeciwnika telewizji mogła być międzyspołeczną kontrreakcją wobec niezwykle szybkiego rozwoju nowego medium, gwałtownej ingerencji w ustalone wzory zachowań. Mały ekran w pewnej mierze spowodował zjawisko nazywane w socjologii negocjowaniem definicji sytuacji – społeczeństwo musiało nijako wtłoczyć nowy element, nowy punkt odniesienia w swoje ramy, po czę ci ponownie się zdefiniować w stosunku do niego. 4.5.3. Płytko ć wpływu? Nie mo na mówić o głębokim wpływie jednego elementu (telewizji) na drugi (społeczeństwo), je li między tymi elementami nie zachodzi interakcja, oparta na wspólnym kodzie komunikowania. Tymczasem wyniki niektórych badań wykazują, e nale y co najmniej poddać w wątpliwo ć istnienie jednolitej, wspólnej płaszczyzny komunikacyjnej pomiędzy nadawcami programu TV, a jego odbiorcami w rzeczywisto ci PRL lat 60. Jan Szczepański, socjolog i aktywny członek partii, rozwa ając sytuację polskiej o wiaty stwierdził, e znaczna czę ć dorosłych Polaków nie była w stanie zrozumieć ok. dwóch trzecich informacji przekazywanych w programach radiowych i telewizyjnych 725. Zauwa my jednak, e fakt ten nie musiał negować wpływu telewizji na umysłowo ć – do tego nie potrzeba zrozumieniaś mo na być uzale nionym od małego ekranu nie wiedząc, o co w tym wszystkim chodzi. Niemniej pozostaje sprawą bezsporną, e większo ć telewidzów nie rozumiała większo ci informacji płynących z ich odbiorników. Po rednio powy sza teza znajduje uzasadnienie w przytaczanej ju ankiecie dotyczącej zalet telewizji. Uderza w niej brak zdecydowania. Przewa ały, i to nieznacznie (nie osiągając nawet 30%), odpowiedzi „trudno mi powiedzieć” oraz dotyczące rozrywkowych funkcji programów726. Pozostałe wskazania nie przekraczały kilkunastu procent ogółu respondentów. Co więcej, odpowiedzi typu „dzięki TV dzieci zachowują się grzeczniej”, „rzadziej zagląda się do kieliszka”, „mo na się czego nauczyć”, „mo na w domu oglądać imprezy sportowe”, itp.727 nie grzeszyły głęboko cią refleksji. Uwidaczniało się tu równie czysto instrumentalne podej cie do nowego rodka przekazu. 724 L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 120. M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 56. 726 A. Siciński, dz. cyt., s. 55. 727 Tam e. 725 155 Jak ju zauwa yli my w rozdziale po więconym stosunkowi telewidzów do programu, emitowane audycje często bywały obiektem krytyki, a nawet kpin i artów, co wiadczyło o umiejętno ci nabrania dystansu, zdolno ci do obiektywnej oceny. Bardzo popularne w latach 60 były artobliwe okre lenia telewizora jako „radia z lufcikiem”, w którym występują „ludziki w galarecie” – trzęsące się z powodu słabego odbioru728. Jednocze nie, jak zdą yli my podkre lić, umiejętno ć dystansowania się niekoniecznie szła w parze z brakiem uzale nienia. „Swojskie” nazwy nadawane nowemu „socjologicznemu meblowi” mogły słu yć oswojeniu się z nim, łatwiejszemu wpisaniu go w struktury ycia codziennego. Stwierdzili my wcze niej, e telewizor po jakim czasie się nudził – po okresie fascynacji nową „zabawką” następowała faza przyzwyczajenia. Mo na to zjawisko interpretować tak, jak we wcze niejszych akapitachŚ wraz z przywyknięciem do telewizji zwiększał się jej wpływ. Jednak w czę ci przypadków mogło być zupełnie odwrotnie. Było faktem, e po pierwszym roku u ytkowania odbiornika często spadała częstotliwo ć oglądania, co pokazały wyniki ankiet przeprowadzonych w ród stoczniowców szczecińskich729. Tak więc czę ć pierwotnie „uzale nionych” potrafiła odstawić swą „u ywkę”, która nie ukazała się w pełni uzale niająca. Na niwelowanie wpływu telewizji na psychikę widza wpływały tylekroć wymieniane ograniczenia jej obecno ci w społeczeństwieŚ nuda samych programów, krótko ć dziennej emisji, trudne do zniesienia natę enie ideologii, częste awarie i przerwy. Na wady te najwra liwsza była młodzie Ś „młoda widownia jest szczególnie chłonna, ale bardzo nie znosi... nudy” – podkre lał L. Pijanowski730. Przypomnijmy sobie karykaturę przedstawiającą klasę piącą przed ekranem szkolnym. Artykuł „Telewizory na wie ” opublikowany na łamach „Radia i Telewizji” w 1968 r. wskazał na tendencję przeciwną do opisanej przy okazji cytowanej ankiety wyliczającej motywy niezakupienia odbiornika telewizyjnego. Anonimowy autor tekstu podał zupełnie inne przyczyny takiej decyzjiŚ „badania socjologiczne wykazały, e wie nie kupuje odbiorników nie dlatego, e rolnikom brak rodków finansowych [...] lecz głównie dlatego, e do tej pory wie nie odczuwa dostatecznego zainteresowania i potrzeby posiadania odbiornika L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 9. J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 209. 730 L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 221. 728 729 156 radiowego i telewizyjnego”731. Tekst napisano w 1968 r. – a więc ju u progu ostatecznego umasowienia nowego medium. Pozorną sprzeczno ć ró nych danych liczbowych likwiduje fakt, e autor artykułu dokonał nieuzasadnionego generalizowania znanych mu badań na wszystkie polskie wsie. Na pewno istniały wiejskie rodowiska nie czujące potrzeby korzystania ze rodków masowego przekazu, ale stanowiły one tylko czę ć społeczno ci chłopskiej. Z drugiej strony badania A. Sicińskiego po więcone zaletom małego ekranu tak e nie musiały znajdować odzwierciedlenia w ogóle społeczeństwa – nie wiemy niestety, jaka była ich reprezentatywno ć. Mniejsze wątpliwo ci budzą wyniki innej ankiety tego badacza, w której zapytano Polaków o ich opinie w sprawie priorytetu nakładów finansowych państwa na wybrane dziedziny ycia w kraju. 70% badanych orzekło, e państwo powinno najpierw, przed innymi rzeczami, opłacać budownictwo mieszkaniowe. 65% wybrało rolnictwo, 42% - przemysł cię ki, 37% szkolnictwo, 30% przemysł konsumpcyjny, a 21% usługi. Zaledwie 11% wskazało na telewizję, która nieznacznie wyprzedziła sport, motoryzację i kinematografię732. Źane te odzwierciedlały w pewien sposób pozycję telewizji w hierarchii wa no ci przeciętnego Polaka. Jako rozrywka zajmowała ona rzeczywi cie bardzo wa ne miejsce, przed kinem, a nawet sportem. Jednak e równocze nie to postrzeganie telewizji tylko jako rozrywki sprawiało, e znalazła się ona daleko w tyle za najistotniejszymi zdaniem ankietowanych problemami i zadaniami czekającymi PolskęŚ zapewnieniem ka demu mieszkania, pracy, wykształcenia. Żenomen telewizji znikał, gdy zaczynało się rozmawiać powa nie. Takie ustawienie hierarchii codziennych problemów wiadczy na korzy ć tezy stwierdzającej niewielki jeszcze wpływ nowego rodka przekazu na całokształt systemu warto ci Polaka dekady lat 60. Z drugiej strony warto ć odpowiedzi respondentów nie wzbudza całkowitego zaufania. Warto by raz jeszcze zapytać się o postawy Polaków względem ankieterów, traktowanych często jako wysłanników re imu. Być mo e czę ć badanych uznała za stosowne udzielenie „politycznie poprawnych” odpowiedzi, choć jest zarazem prawdą, e kwestia budownictwa mieszkaniowego stanowiła rzeczywi cie jedną z głównych trosk społecznych. 731 732 Telewizory na wie , „Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968. A. Siciński, dz. cyt., s. 53. 157 4.6. „Od u wiadomienia do nasycenia”, czyli upowszechnienie telewizji. Podrozdział ten ma charakter podsumowujący dotychczasowe rozwa ania. Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, jak dalece telewizja upowszechniła się w rzeczywisto ci PRL lat 60, jak silnie i w jakim stopniu ogarnęła społeczeństwo. Przede wszystkim trzeba stwierdzić, e proces upowszechniania napędzany był wła ciwie oddolnie. Władze oczywi cie rozbudowywały infrastrukturę techniczną, planowały kolejne etapy rozwoju oferty programowej, organizowały akcje typu „telewizor w ka dej wsi” – i to ju w roku 1959733 – ale albo były to jedynie puste hasła (jak choćby przekładane z roku na rok obietnice wprowadzenia drugiego programu), albo te odgórne inicjatywy nie nadą ały za zapotrzebowaniem społeczeństwa, czego dowodzi proporcja pomiędzy gwałtownym wzrostem abonentów i widzów, a drepczącymi małymi kroczkami inwestycjami państwowymi. Sprawdza się na tym przykładzie jeszcze raz teza, e komunistyczne rządy miały najwięcej problemów z zaspokajaniem potrzeb konsumenckich obywateli. Inicjatywy rządowe były kroplą w morzu potrzeb. Po pierwsze, trzeba tu wskazać na centralnie planowaną, i przez to powolną produkcję odbiorników, która siłą rzeczy regulowała i hamowała, pospołu z wysoką (w porównaniu z krajami źuropy Zachodniej) ceną, wzrost rynku konsumentów TV. Po drugie nale y zwrócić uwagę na nagła niane przez propagandę akcje, kończące się miernymi rezultatami. Oto np. w 1962 r. Wojewódzki Społeczny Komitet Rozwoju Telewizji z Wybrze a (jego „społeczny” charakter realizował się raczej tylko w nazwie) „zorganizował przy udziale instytucji i organizacji działających na wsi sekcję do rozwoju telewizji na wsi. Przede wszystkim sekcja dą y do dalszego upowszechnienia telewizji na terenach wiejskich przez zwiększenie ilo ci telewizorów w lokalach gromadnie odwiedzanych. Niektóre powiaty mogą ju pochwalić sukcesami, np. powiat nowodworski ma ju 68 odbiorników u ytkowanych społecznie, gdański – 56 telewizorów, a tczewski – 76”734. Nie były to liczby imponujące. Nie do ć, e odbiorniki społeczne zupełnie nie zaspokajały potrzeb społeczeństwa i nie wychodziły naprzeciw potrzebie posiadania własnego aparatu, to jeszcze ich funkcjonowanie napotykało na liczne przeszkodyŚ „z chwilą zainstalowania odbiornika w wietlicy czy w szkole wyłaniają się nowe kłopoty. Okazało się, e niejednokrotnie brak 733 734 S. Miszczak, dz. cyt., s. 402. Na szpaltach prasy, „Radio i Telewizja”, nr 1, 1.01.1962. 158 funduszu na opłacanie abonamentu, nie mówiąc ju o ewentualnych naprawach. W niektórych wsiach wprowadzono opłaty od oglądających programy telewizyjne w wysoko ci 50 gr”735. Nie było to akurat ceną wygórowaną, odpowiadało cenie gazety codziennej736.Wiemy ju teraz, skąd wzięła się praktyka pobierania opłat od sąsiadów i znajomych za korzystanie z domowego aparatu – wła ciciele odbiornika wykorzystali zwyczaj panujący w wietlicach. Inną, równie mizerną jak w przypadku Komitetu z Wybrze a inicjatywę wykazał lubelski oddział ZURiT-u, który przystąpił „do akcji telewizacji wsi w powiatach krasnystawskim i hrubieszowskim [...]. ZURiT zorganizował w poszczególnych wsiach wystawy telewizorów połączone ze sprzeda ą. Obecno ć przedstawiciela Spółdzielni Oszczędno ciowo-Po yczkowej umo liwiła uzyskanie kredytu na zakup telewizora. Zakupione odbiorniki były dostarczane do mieszkań klientów”737. Łatwo zauwa yć, e w skali krajowej akcja taka nic nie znaczyła, była ona zresztą wyjątkowa, w tek cie artykułu „Radia i Telewizji” umieszczono tą informację jako pewną ciekawostkę. Nie wiadomo równie , na ile z gruntu pozytywny opis inicjatywy państwowej przystawał do rzeczywisto ci. Powy sze przykłady pokazują, e jednym z czynników hamujących rozprzestrzenianie się telewizji w Polsce było istnienie i funkcjonowanie gospodarki planowej, nie potrafiącej nadą ać za zmianami na rynku usług. Sytuacja ta implikowała inne, bardziej szczegółowe bariery, tylekroć ju wymieniane w tej ksią ce. Po pierwsze – odbiórŚ przez całą dekadę lat 60. obszar zasięgu stacji nadawczych nie pokryje się z powierzchnią Polski. Po drugie – cenaŚ wielu Polaków po prostu na telewizor nie było stać. Ogranicznikami były te Ś niska jako ć techniczna, mała jeszcze atrakcyjno ć programu, względna nowo ć telewizji, rzutująca na postawy społeczne względem niej. Niemniej gwałtowne rozprzestrzenianie się nowego rodka przekazu w latach 60. jest niezaprzeczalnym faktemŚ Argus nie mylił się, pisząc w 1962 r.Ś „dziesięć lat temu my lało o niej [telewizji – P. P.] zaledwie paru maniaków. Tempo ‘telewizacji’ Polski okazało się błyskawiczne, zasięg – bardzo głęboki, znaczenie – trudne do przecenienia”738. Pytanie tkwi w tym, jak daleko upowszechnienie to zaszło, jakie sięgnęło rozmiary w okresie rządów żomułki. Najbardziej dokładnej odpowiedzi udziela literatura fachowa. W języku specjalistycznym proces upowszechnienia telewizji nazywany jest dyfuzją innowacji lub Tam eś patrz te Ś „Radio i Telewizja”, nr 14, 1.04.1962. Statystyka cen 1962, 1962.... 737 Telewizory na wie , „Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968. 738 Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 13, 1.04.1962. 735 736 159 przenikaniem i przyswajaniem nowo ci. Wyró nia się przewa nie pięć stadiów dyfuzji informacji: 1) U wiadomienie – jednostka nabywa wiedzę ogólną o istnieniu technicznej nowo ci, bez znajomo ci jej charakteru, sposobów stosowania. 2) Zainteresowanie – jednostka przejmuje inicjatywę w zdobywaniu informacji o nowo ci (jak działa, ile kosztuje). 3) Ocena lub warto ciowanie – rozwa enie zdobytych informacji pod kątem własnych potrzeb, celów, mo liwo ci realizacyjnych. 4) Próba lub weryfikacja – materialna weryfikacja nowo ciś sprawdzenie zastosowania. Niektórzy badacze pomijają ten etap, przechodząc od stadium oceny do stadium przyswojenia. 5) Przyswojenie – pełne zastosowanie nowo ci na własny u ytek739. Rozwój TV mo e być tak e rozpatrywany jako zagadnienie tzw. sukcesji przestrzennej, składającej się z czterech faz. 1) Penetracja – telewizja poszukuje dróg rozwoju. Zaznacza się niewielkim obszarem odbioru. źtap ten kończy się uruchomieniem stacji nadawczej du ej mocy. 2) Inwazja – gwałtowny przyrost abonentów. źtap ten kończy pierwszy regres w tym przyro cie. 3) Konsolidacja – wahania tempa wzrostu na poziomie stosunkowo wysokich warto ci. 4) Nasycenie – nieznaczny i stale malejący przyrost abonentów740. Je li chodzi o pierwsze rozró nienie, klasyfikujące ogólne stadia dyfuzji innowacji, postawy Polaków lat 60. wahały się moim zdaniem pomiędzy trzecim a piątym stopniem. żrupa rozwa ająca zakup telewizora systematycznie malała, po prostu coraz więcej osób ju telewidzami została, przechodząc do etapu przyswojenia. Nie zapominajmy jednak, e pewien procent Polaków, zwłaszcza z małych wsi wschodu, mógł znajdować się dopiero w stadium zainteresowania lub nawet tylko u wiadomienia. Tu zdarzały się jeszcze przekonania typu „on [spiker] tak blisko mówi, e słychać jak oddycha, jeszcze z tego choroba mo e być albo co”741. J. Łoboda, dz. cyt., s. 61-62. Tam e, s. 63-64. 741 A. Olszewska-Ładyka, Wej cie telewizji na wie , „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1964, s. 68. 739 740 160 W przypadku sukcesji przestrzennej, trzeba przyznać, e Polska znajdowała się na etapie inwazji, dopiero po uruchomieniu drugiego kanału wchodząc w etap konsolidacji – i to te niecałkowicie. Lata 60. były wiadkiem najszybszego przyrost telewidzów w powojennej historii Polski. Warto przy tym zaznaczyć, e pewne grupy społeczne sięgnęły wy szego pułapu – konsolidacji – ju wtedy. Być mo e było tak w przypadku najbogatszych, establishmentu politycznego – brakuje jednak danych do sformułowania pewniejszych stwierdzeń w tej dziedzinie. Powy sze fakty potwierdzają raz jeszcze tezę o tym, e interesującą nas dekadę mo na zaliczyć do okresu przej ciowego, je li chodzi o rozwój telewizji i jej wpływ na ycie codzienne. Nowy rodek przekazu zmienił zupełnie sposób ycia jednych, nie wywierając wpływu na drugich. Żascynacja mieszała się z wy miewaniemś oglądanie programu „jak leci” towarzyszyło całkowitej nieznajomo ci audycji telewizyjnych. Potrzeba ciekawej rozrywki współgrała z miernotą niektórych programów i naiwną propagandą. Z uczestniczeniem w ogólno wiatowych wydarzeniach, jak lądowanie na Księ ycu, szły w parze „ludziki w galarecie” i ciągle psujący się odbiornik. Najlepiej ową przej ciową fazę w rozwoju TV w gomułkowskiej Polsce obrazuje fenomen aparatów społecznych, będących czym pomiędzy ekranem kinowym a domowym. Wydaje się, e analiza wła nie takiej epoki, cechującej się du ą dynamiką zmian, w której współistniały ró ne, przeciwstawne niekiedy tendencje w relacjach telewizja społeczeństwo, jest szczególnie korzystne z punktu widzenia metodologicznego. Pozwala ona mianowicie pogodzić podej cie strukturalne, nastawione na statyczne wyja nianie struktury badanego zjawiska bez kontekstu czasowego, z podej ciem historycznym, zwracającym szczególną uwagę na dynamikę i zmianę. 161 5. „Internet lat 60?” – zakończenie Co telewizja zmieniła w yciu Polaków lat 60? Najsilniej zaznaczyła się chyba w dziedzinie rozrywki i czasu wolnego, który pod jej wpływem uległ daleko idącej reorganizacji. Źla wielu mały ekran stał się zastępstwem albo substytutem kina, teatru, radia bąd spaceru. Program dnia zaczęto układać podług programu TV. Nie zapominajmy rzecz jasna o wszystkich ograniczeniach tego procesu, o których pisałem w tej pracy. Na poziomie informacyjnym i kulturowym wraz z ofensywą małego ekranu doszło w pewnym stopniu do standaryzacji i homogenizacji przyswajanych ogólnospołecznie tre ci. Miliony Polaków oglądało to samo o tej samej porze, co musiało zaowocować pewnym ujednoliceniem standardów zachowań, ograniczeniem prowincjonalizmów, większą integracją społeczną spowodowaną chocia by propagowaniem przez TV jednolitej, ogólnokrajowej wersji języka polskiego. Na dalszym planie prowadziło to do redefinicji kodów i zmian w charakterze interakcji społecznych – telewizja bez wątpienia ju w szóstej dekadzie XX w. przyczyniła się do powstania nowych zjawisk w stosunkach społecznychŚ Polacy zyskali nowy, wspólny temat do dyskusji, pochwał i krytykiś dzieci – nowe formy zabawyś młodzie – ulubione seriale. Zaistnienie nowego elementu w starej rzeczywisto ci społecznej musiało doprowadzić do jej redefinicji. Implikowało to ró ne postawy wobec telewizji ró nych grup społecznych, a tak e władz i naukowców, próbujących z nowego medium uczynić narzędzie propagandy, szerzenia kultury czy o wiaty. Ryzykowną, ale ciekawą prowokacją intelektualną byłoby porównanie pozycji telewizji w latach 60. z rozwojem internetu w III RP w drugiej połowie lat 90. Porównywalne są bariery cenowe, zasięg (więcej w miastach, mniej poza nimi), problemy materialnotechniczne (awarie, niedoskonało ci sprzętu itp.)ś istnienie dostępu publicznego do nowej technologii, zmiany w sposobie bycia, w języku, zachowaniu; nowe perspektywy współuczestnictwa w obiegu informacji, wspólnocie komunikacyjnej. Internet, podobnie jak kilkadziesiąt lat temu telewizja, to nowe medium, ródło rozrywki, pracy, nauki, informacji, które błyskawicznie wkroczyło i zmieniło zastaną rzeczywisto ć społeczną. Nie powinni my na tym zestawieniu budować adnych hipotezś jest ono jednak pomocne w u wiadomieniu sobie, czym dla przeciętnego Polaka była w latach 60. telewizja. 162 6. Telewizyjni idole lat 60. Brylska Barbara (ur. 1941) – w filmach występuje od końca lat 50. Znaczną popularno ć zdobyła w drugiej połowie lat 60. dzięki rolach w „Żaraonie” Jerzego Kawalerowicza oraz kreacji Krzysi w „Panu Wołodyjowskim” i „Przygodach Pana Michała”. W latach 70. grała w wielu produkcjach „bratnich krajów” – dzięki temu była jedną z najlepiej rozpoznawanych polskich aktorek w państwach bloku wschodniego. Czechowicz Mieczysław (1930-1991) – w 1954 r. ukończył warszawską PWST. Aktor Teatru Narodowego i Współczesnego. Popularno ć w ród Polaków lat 60. zyskał głównie dzięki niezapomnianej kreacji Misia Uszatka. Członek i współtwórca wielu kabaretówŚ „Koń" (1958), „Szpak", „Wagabunda", „Źudek", „U Lopka". Nale ał te do stałej obsady „Kabaretu Starszych Panów”, gdzie dał się poznać jako doskonały odtwórca piosenek. W latach 19621964 trzy razy z rzędu zdobył „Srebrną Maskę” w plebiscycie „źxpressu Wieczornego”. W 1967 r. otrzymał Odznakę 1000-lecia. Wystąpił w wielu filmach i serialach, m.in. w „Szatanie z siódmej klasy” (1960), „Historii ółtej ci emki” (1961), „ więtej wojnie” (1965), „Niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa” (1967), „Czterech pancernych i psie” (19691970), „Chłopach” (1972). Dziedzic Irena (ur. 1925) – znana z apodyktycznego i trudnego charakteru w ród pracowników, cieszyła się du ą popularno cią w ród telewidzów lat 60. i pó niejszych. Karierę rozpoczynała jako dziennikarka prasowa. W 1952 r. zaczęła pracę w Polskim Radio. Od 1956 do 1981 r. prowadziła pierwszy w historii polskiej telewizji talk-show „Tele-źcho”. Pomimo sztuczno ci konwencji (zarówno pytania, jak i odpowiedzi były opracowane przed programem) cieszył się on niesłabnącym powodzeniem, głównie dzięki osobowo ci prowadzącej. W okresie 1965-1968 była ponadto jedną z prowadzących „Źziennik Telewizyjny”. Zagrała kilka epizodów w filmach i serialach, m. in. w „Jutro premiera” (1962), „Liczę na wasze grzechy” (1963) czy w jednym z odcinków „Wojny domowej” (1965). Fedorowicz Jacek (ur. 1937) – z wykształcenia plastyk, znany jako satyryk, konferansjer i aktor. W latach 1954-1960 nale ał do trupy studenckiego teatru Bim-Bom w żdańsku. Od 1963 r. współtworzył bardzo popularne rozrywkowe programy telewizyjne „Poznajmy się”, 163 „Kariera”, „Runda” i „Mał eństwo doskonałe”. W 1968 r. wraz z Jerzym żruzą zdobył „Złoty źkran”. żrał m. in. w „ więtej wojnie” (1964), „Mał eństwie z rozsądku” (1966), „Motodramie” (1971), a pó niej w filmach Stanisława Barei. Po wprowadzeniu stanu wojennego zerwał kontakty z państwowymi mediami i działał w „drugim obiegu”. Gliński Wieńczysław (ur. 1921) – członek AK, więziony na Majdanku. W 1945 r. zadebiutował jako aktor teatralny. Źwukrotny laureat „Srebrnej Maski”. W 1964 r. zdobył nagrodę na festiwalu w Karlovych Varach za rolę w filmie „źcho”. W 1987 r. otrzymał Krzy Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Zagrał m.in. w „Kanale” Andrzeja Wajdy, „Kapeluszu pana Anatola” (1957), „Wyroku” (1961), „Ostatnim kursie” (1963), „Marysi i Napoleonie” (1966). Holoubek Gustaw (ur. 1923) – w 1947 r. ukończył Państwowe Studio Źramatyczne (poprzednik PWST) w Krakowie. W tym samym roku zadebiutował na deskach Miejskich Teatrów Źramatycznych. W 1952 r. wyre yserował swoje pierwsze przedstawienie. Źo najpopularniejszych filmów z jego udziałem mo na zaliczyć „Pętlę” (1957), „Historię ółtej ci emki” (1961), „Klub profesora Tutki” (1966) czy „Marysię i Napoleona” (1966). Źo kanonu historii najnowszej Polski przeszła słynna inscenizacja „Źziadów” z Holoubkiem w głównej roli, która stało się przyczynkiem do wydarzeń Marca 1968 r. W latach 1963-1970 aktor był regularnym laureatem „Srebrnych Masek” i najró niejszych nagród państwowych. Od 1970 do 1981 r. pełnił funkcję prezesa SPATiŻ-u. We współczesnej ankiecie tygodnika "Polityka" na najwa niejszych aktorów polskich XX wieku zajął drugie miejsce. Janowska Alina (ur. 1923) – brała udział w Powstaniu Warszawskim jako łączniczka. Tu po wojnie pracowała jako pedagog i choreograf w szkole prof. Mieczyńskiej, a tak e jako tancerka i piosenkarka w Źomu ołnierza i Teatrze Syrena. W filmie zadebiutowała rolą ulicznej piewaczki w „Zakazanych piosenkach” (1946). żrała jeszcze m.in. w „Skarbie” (1948), „Powrocie” (1960), „Smarkuli” (1963), „Źzięciole” (1970). W drugiej połowie lat 50. zyskała szeroką popularno ć dzięki występom w kabarecie „Szpak” i w radiowych audycjach „Podwieczorku przy mikrofonie”. W latach 1960-1964 pięć razy z rzędu otrzymała „Srebrną Maskę”. W 1965 r. dostała wreszcie „Złotą Maskę”. Telewidzowie znali ją najlepiej dzięki roli w serialu „Wojna domowa” (1965), „Podró y za jeden u miech” (1971-1972) i „Lalce” (1977). Pojawiła się równie w „Stawce większej ni ycie” (1968). Obecnie gra w serialu „Złotopolscy”. 164 Jędrusik-Dygat Kalina (1931-1991) – nazywana przez niektórych polską Marylin Monroe. Ukończyła krakowską PWST w 1953 r. Od połowy lat 50. a do mierci regularnie grała na scenach warszawskich teatrów. Szeroką popularno ć przyniosły jej występy w „Kabarecie Starszych Panów” oraz role w filmach „źwa chce spać” (1957), „Powrót” (1960), „Jutro premiera” (1962) czy „Jowita” (1967). Była równie piosenkarką – utwór „Mój pierwszy bal” w jej wykonaniu zdobył w 1961 r. tytuł „Radiowej Piosenki Roku”. Występowała tak e w Opolu (pierwsza nagroda i wyró nienie dla piosenki "Z kim ci będzie tak le, jak ze mną" w 1964 r.ś pierwsza nagroda w koncercie „Premiery” i nagroda dziennikarzy dwa lata pó niej). W 1996 r. zajęła po miertnie trzecie miejsce w zorganizowanym przez redakcję "Żilmu" plebiscycie na najlepszą aktorkę w historii polskiego kina. Kobuszewski Jan (ur. 1933) – w 1956 r. ukończył stołeczną PWST. Aktor Teatru Narodowego, Nowego, Teatru Kwadrat. Wybitny komik, działał m.in. w kabarecie „Źudek”, „ZAKR”, „Kabarecie Starszych Panów”, „Kabarecie Olgi Lipińskiej”. Od 1963 r. wraz z Janem Kociniakiem prowadził „Wielokropek” – pierwszy telewizyjny program satyryczny o charakterze cyklicznym. Podkładał głos w dobranocce „Przygód kilka wróbla Ćwirka”. Na du ym ekranie pojawił się np. w „Zamachu” (1958), „Klubie kawalerów” (1962), „ onie dla Austrialijczyka” (1963), „Pogoni za Adamem” (1970). W 2006 r. otrzymał medal Zasłu ony Kulturze – Gloria Artis. Kociniak Marian (ur. 1936) – znany przede wszystkim z roli Żranka Źolasa w cyklu „Jak rozpętałem II wojnę wiatową” (1969). W 1959 r. ukończył studia na warszawskiej PWST, choć nie otrzymał dyplomu końcowego. Aktor Teatru Ateneum, członek obsady „Kabaretu Starszych Panów”. Wykonawca znanej piosenki „Powtórka z rozrywki”. Mistrz ról drugoplanowych. Wystąpił m.in. w „Czerwonych beretach” (1962), „Sobótkach” (1965), „Marysi i Napoleonie” (1966), „Źzięciole” (1970), serialu „Janosik” (1973). W 2001 r. za „wybitne zasługi w pracy artystycznej” otrzymał Krzy Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Krafftówna Barbara (ur. 1929) – zadebiutowała w gdańskim Teatrze Wybrze e ju w 1946 r. Szersza publiczno ć mogła ją poznać dzięki takim filmom jak „Popiół i diament” (1958), „Nikt nie woła” (1960), „Jak być kochaną” (1962), „Przygoda z piosenką” (1968). Za rolę Żelicji w „Jak być kochaną” otrzymała nagrodę za najlepszą rolę kobiecą na festiwalu w San Żrancisco. Telewidzowie dobrze znali Krafftównę dzięki rolom w „Niewiarygodnych 165 przygodach Marka Piegusa”, „Przygodach Pana Michała” i „Czterch pancernych”. Nale ała poza tym do obsady „Kabaretu Starszych Panów” i kabaretu „Pod źgidą”. W 1982 r. zamieszkała w Stanach Zjednoczonych. Pod koniec lat 90. wróciła do Polski. W 2006 r. otrzymała Krzy Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Kwiatkowska Irena (ur. 1912) – niekwestionowana gwiazda estrady, teatru i filmu. W 1935 r. ukończyła Wydział Aktorski Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Źo dzi związana z warszawskimi teatramiŚ Nowym, Współczesnym, Syreną, Kwadratem, Komedią. Znana z radiowego „Wieczorku przy mikrofonie”, ró nych kabaretów („Szpak”, „Źudek”, „Kabaret Starszych Panów”), ale przede wszystkim z serialiŚ „Wojna domowa” (1965) i „Czterdziestolatek” (1974). Pierwszą nagrodę państwową dostała ju w 1952 r. (Źyplom Uznania Ministra Kultury i Sztuki). A czterokrotna laureatka „Złotej Maski” (1967, 1968, 1969, 1971). W 1968 r. została zwycię czynią plebiscytu na najpopularniejszą kobietę Warszawy. W 1995 r. powtórzyła to osiągnięcie w konkursie „źxpressu Wieczornego”. Trzy lata pó niej otrzymała Order U miechu. Łapicki Andrzej (ur. 1924) – ukończył okupacyjny PIST. Od 1945 r. grał w teatrach łódzkich. W 1948 r. przeniósł się do Warszawy. Polacy znali głównie jego głos – w latach 1947-1956, a więc w okresie największego nacisku ideologicznego, pracował jako lektor Polskiej Kroniki Filmowej. Jako aktor na du ym ekranie zadebiutował w „Zakazanych piosenkach” (1946). żrał w kilku socrealistycznych produkcjach. Po odwili y dołączył do obsady m. in. „Powrotu” (1960), „Salta” (1965), „Mistrza” (1966), „Lalki” (1968). Jako Ketling występował w „Przygodach Pana Michała” (1969). Ma na koncie ponad 200 kreacji filmowych, telewizyjnych i teatralnych. Re yserował ponad 100 przedstawień, w tym wiele dla Teatru Telewizji. W 2005 r. otrzymał medal żloria Artis. Łomnicki Tadeusz (1927-1992) – uwa any przez wielu za najwybitniejszego polskiego aktora powojennego. Zagrał w ponad 80 sztukach, 50 filmach i 26 przedstawieniach Teatru Telewizji. W 1942 r. ukończył żimnazjum Handlowe w Źębicy, następnie wstąpił do Szarych Szeregów. W 1946 r. ukończył Studio Teatralne przy Teatrze Starym w Krakowie. Od 1949 r. grał w Warszawie. W 1951 r. został członkiem PZPR, w 1975 r. wybrano go członkiem KC. Popularno ć zdobył dzięki takim filmom jak „Pokolenie” (1954), „Baza ludzi umarłych” (1958), „Pierwszy dzień wolno ci” (1964), „Bariera” (1966), „Pan Źodek”. Uwielbienie widzów kinowych i telewizyjnych przyniosła mu oczywi cie główna rola w 166 „Przygodach Pana Michała” i „Panu Wołodyjowskim”. W ankiecie „Polityki” z 1998 r. został wybrany najwa niejszym polskim aktorem XX wieku. Małcużyński Karol (1922-1984) – był największą gwiazdą publicystyki telewizyjnej lat 60. Karierę rozpoczął jako polski korespondent na procesie norymberskim. W okresie stalinowskim zredagował wiele tekstów do Polskiej Kroniki Żilmowej. Następnie związał się z telewizją, prowadząc i współtworząc wiele programów publicystycznych, takich jak „Monitor”. W 1963 r. otrzymał nagrodę Komitetu ds. Radia i Telewizji za całokształt pracy w TV. Michnikowski Wiesław (ur. 1922) – w 1946 ukończył Szkołę Źramatyczną Karola Borkowskiego w Lublinie. Wybitny aktor komediowy i komik, współtwórca licznych kabaretów scenicznych i telewizyjnych, m. in. „Iluzjonu”, „Wagabuny”, „Szpaka”, „Źudka”, „Kabaretu Starszych Panów”. Stały go ć „Podwieczorku przy mikrofonie”. Zagrał w około 40 filmach, m. in. w „Warszawskiej Syrenie” (1956), „I ty zostaniesz Indianinem” (1964), „Upale” (1964), „Mał eństwie z rozsądku” (1966), „Panu Źodku” (1970). Mo na go było oglądać tak e w serialach „Czterej pancerni i pies” (1969-1970), „Klubie profesora Tutki” (1968) czy „Janie Serce” (1981). W 1961 r. otrzymał nagrodę Przewodniczącedo ds. Radia i Telewizji. Mikulski Stanisław (ur. 1929) – być mo e największa gwiazda polskiego kina i telewizji drugiej połowy lat 60. W latach 1965-1970 nieprzerwanie zdobywał „Złotą” lub „Srebrną Maskę”. Zadebiutował ju w 1950 r. epizodyczną rolą w filmie „Pierwszy start”. Od 1953 r. grał w Teatrze im. Osterwy w Lublinie, w latach 60. występował głównie w Warszawie. Swoją niezwykłą popularno ć zawdzięcza „Stawce większej ni ycie” (1967-1968) – wersji filmowej i serialowi telewizyjnemu. Zagrał równie m. in. w „Kanale” (1956), „Spotkaniu ze szpiegiem” (1964), „Popiołach” (1965), „Biczu Bo ym” (1966), „Pogoni za Adamem” (1970), „Samochodziku i templariuszach” (1971). Był gwiazdą wielu przedstawień „Teatru Telewizji”. Za rolę Hansa Klossa otrzymał w 1970 r. nagrodę telewizji NRŹ. Obecnie gra w serialu „Kryminalni” i „Samo ycie”. Mrozowska Zofia (1922-1983) – studia ukończyła w warunkach konspiracyjnych w 1944 r. Debiutowała w 1945 r. rolą Maryny w „Weselu” Wyspiańskiego na deskach Teatru Wojska Polskiego w Łodzi. Rok pó niej zagrała w „Zakazanych piosenkach”. Od 1949 r. związała się 167 z warszawskim Teatrem Współczesnym. Od 1965 r. wykładała w warszawskiej PWST. żrała m.in. w „Uczcie Baltazara” (1955), „Spotkaniach w mroku” (1960), „Prawie i pię ci” (1967) oraz serialu „Polskie drogi” (1976). Pawlik Bronisław (1926-2002) – w czasie wojny pracował jako robotnik kolejowy. Na scenie debiutował w 1946 r. w Teatrze Wybrze e w żdańsku. Od 1952 r. aktor wielu teatrów warszawskich. Największą popularno ć w latach 60. zawdzięczał występom w uwielbianej wieczorynce „Mi z okienka”. Ju w 1965 r. otrzymał Krzy Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Zagrał w bardzo du ej liczbie produkcji filmowych, m.in. w „Warszawskiej premierze” (1950), „Celulozie” (1953), „Orle” (1959, za tę rolę otrzymał nagrodę na festiwalu w Moskwie), „Smarkuli” (1963), „Katarynce” (1967), „Hrabinie Cosel” (1968), „Chłopach” (1973), „Nie ma mocnych” (1974). Publiczno ć telewizyjna mogła go oglądać m.in. w „Kabarecie Starszych Panów”, „Niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa”, „Komedii pomyłek” (1967), „Stawce większej ni ycie” (1967-1968), „Chłopach” (1973), „Lalce” (1977) i „Zmiennikach” (1986). Raksa Pola (ur. 1941) – studiowała polonistykę, ostatecznie ukończyła Wydział Aktorski PWSTiŻ w Łodzi w 1964 r. W tym samym roku zadebiutowała w teatrze. Trzykrotna zdobywczyni „Srebrnej Maski” (1967, 1969, 1970). Wielką popularno ć zawdzięcza przede wszystkim serialowi „Czterej pancerni i pies” (1966-1970), choć debiutowała ju w 1960 r. („Rzeczywisto ć”, „Szatan z siódmej klasy”). Sympatię widzów zaskarbiła sobie tak e kreacjami w „Panience z okienka” (1964) i „Popiołach” (1965). Obecnie zajmuje się modą. Siemion Wojciech (ur. 1928) – w 1951 r. ukończył stołeczną PWST, wcze niej studiował prawo w Lublinie. Aktor wielu teatrów warszawskich i wrocławskich. Nale ał do obsady kabaretu „Pod źgidą”. W ród najpopularniejszych filmów, w jakich zagrał, znalazły się m.in.Ś „Zezowate szczę cie” (1960), „Jutro premiera” (1962), „żiuseppe w Warszawie” (1964). Telewidzowie znali go z ról w „Wojnie domowej” (wychowawca Pawła) i „Niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa” (funkcjonariusz MO). Laureat licznych nagród państwowych. W 1983 r. został członkiem Rady Krajowej Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. Suzin Jan [Zenon] (ur. 1930) – z wykształcenia architekt. Z telewizją związał się w połowie lat 50. jako lektor i spiker. Wraz z źugeniuszem Pachem nale ał do pierwszych spikerów 168 małego ekranu. W duecie z źdytą Wojtczak bardzo często prowadził programy sylwestrowe. Jako lektor czytał głównie amerykańskie westerny oraz felietony popularno-naukowe. ląska [Wąsik] Aleksandra (1925-1989) – zadebiutowała w 1946 w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Na du ym ekranie pojawiła się w „Ostatnim etapie” (1947). W 1949 r. przeprowadziła się do Warszawy. Zagrała m.in. w „Pętli” (1957), „Pasa erce” (1963), „Czarnej sukni” (1967), „Królowej Bonie” (1980). Za rolę w „Czarnej sukni” otrzymała nagrodę na międzynarodowym festiwalu telewizyjnym „Złota Praga”. Od 1973 r. uczyła w warszawskiej PWST. Wojtczak Edyta (ur. 1936) – jedna z najpopularniejszych spikerek telewizyjnych, regularnie pojawiająca się na małym ekranie w latach 1957-1996. W latach 60. występowała w satyrycznym programie „Wielokropek”. Pełniła równie rolę konferansjerki w licznych programach telewizyjnych i na festiwalu w Opolu. Często prowadziła programy sylwestrowe. Źla telewidzów przez długi czas stanowiła niemal e ikonę telewizji publicznej. Zagrała ponadto w kilku filmach, m. in. w „Szczę ciarzu Antonim” (1960) czy w „Wielkiej, większej i największej” (1962). Zawadzka Magdalena (ur. 1944) – wraz z żustawem Holoubkiem tworzyła jedną z najpopularniejszych par aktorskich w latach 60. W 1966 r. ukończyła PWST, choć dyplom uzyskała dopiero w 1972 r. Olbrzymią popularno ć zdobyła dzięki roli Basi w „Panu Wołodyjowskim” i „Przygodach Pana Michała” (1969). Wcze niej zagrała m. in. w „Pieczonych gołąbkach” (1966) i „Sublokatorze” (1966). Pojawiła się te w serialu „Wojna domowa”. Regularnie grała w Teatrze Telewizji. Ostatnio oglądana w „Samym yciu”, „Plebanii” i „Rysiu”. Zelnik Jerzy (ur. 1945) – warszawską PWST ukończył w 1968 r., ale ju trzy lata wcze niej zagrał główną rolę w polskiej megaprodukcji „Żaraon”, zdobywają olbrzymią popularno ć. Pierwszy filmowy epizod zaliczył w 1963 r. w filmie „Smarkula”. Zagrał jeszcze m. in. w „Przekładańcu” (1968), „Krajobrazie po bitwie” (1970) czy „Kamizelce” (1971). Od 2005 r. kieruje Teatrem Nowym w Łodzi. żra w serialu „Magda M.”. W 2007 r. otrzymał Krzy Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. 169 Bibliografia  ródłaŚ Archiwum Akt Nowych (AAN)Ś zespoły Biura Prasy KC i Wydziału Propagandy KC  Archiwum Telewizji Polskiej (ATP), maszynopisy ankiet OBOP-u  „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, miesięcznik, rocznik 1969-1970  „Biuletyn Telewizyjny”, miesięcznik, rocznik 1961-1968  Bud ety rodzin pracowników zatrudnionych w przemy le 1958-1962, GUS, Warszawa 1966, zesz. 121  Bud ety rodzin zatrudnionych w gospodarce uspołecznionej 1968, GUS, Warszawa 1969, zesz. 53  Ceny 1969, Warszawa 1970, zesz. 85  „Żilm”, tygodnik, rocznik 1962 i 1969  Nieautoryzowany wywiad z prof. Andrzejem Wyrobiszem z 6 maja 2005  Niautoryzowany wywiad z prof. Marią Bogucką z 11 lipca 2005 r.  Oddziaływanie prasy, radia i telewizji. Wyniki badania ankietowego żUS przeprowadzonego w 1967 r., Warszawa 1969  Polska w ród krajów europejskich 1950-70, GUS, Warszawa 1971, zesz. 7  „Radio i Telewizja”, tygodnik, rocznik 1962 i 1968  Statystyka cen 1961, 1962, GUS, Warszawa 1964, zesz. 97  Statystyka nauki i postępu technicznego 1967, GUS, Warszawa 1969, zesz. 35  Usługi dla ludno ci 1965-67, GUS, Warszawa 1969, zesz. 34  Usługi radiowo-telewizyjne. Próba metody szacowania popytu, GUS, Warszawa 1971  Uczestnictwo w kulturze, OBOP, Warszawa 1964  „ ycie Warszawy”, dziennik, rocznik 1962 i 1969 Literatura: Poni sza lista nie stanowi wyczerpującej bibliografii historii i roli telewizji w latach 60 i pó niejszych. Zainteresowany Czytelnik mo e sięgnąć do obszernej, choć ju przestarzałej pozycji pt. „Bibliografia radia i telewizji”, opracowanej przez Marię Jarnuszkiewicz (Warszawa, 1980). Przypominam równie o sztucznym charakterze podziału na „ ródła i 170 opracowania” dla historii najnowszej. Wiele z poni szych prac – zwłaszcza artykułów z epoki – stanowiło dla mnie bazę ródłową analizowanej problematyki. Artykuły z epoki:  10 lat „źureki”, „Radio i Telewizja”, 36/1967  10 lat Interwizji, „Radio i Telewizja”, 5/1970  Chojnacki Z., Najmłodsza, „Antena”, 5/1958  Ciapała Izabela, Preferencje programów telewizyjnych, „Biuletyn Telewizyjny”, 8/1966, s. 1-57  Ciapała Izabela, Telewizja a oceny szkolne, „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, 2/1969, s. 62-93  Czarnecki Stefan, Film – telewizja – film telewizyjny, „Kwartalnik Żilmowy”, 4/1962  Duma Andrzej, Dynamika rozwoju audytorium telewizyjnego w Polsce w latach 1961- 1964, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1966, s. 1-35  Duma Andrzej, źksplozja autentycznej kultury. Z badań nad rozwojem telewizji w Polsce, „źkran”, 34, 1966  Duma Andrzej, Telewizja, przełom w yciu wsi, „źkran”, 28/1964  Duma Andrzej, Widownia telewizyjna w Polsce, „Radio i Telewizja”, 5/1963  Duma Andrzej, Wiejskie wietlicowe audytorium telewizyjne, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1964, s. 1-67  Dyja Robert, Olimpiada mediów i kolorowej telewizji, „Prasa Polska”, 4/1968  Dylawerski Edward, TV „ wiatowid” – czyli nie tylko widzenie wiata, „Prasa Polska”, 5/1969  Źzięciołowska Stefania, Blaski i cienie Dziennika TV (relacja z badań ankietowych), „Radio i Telewizja”, 48/1967  Źzięciołowska Stefania, Dynamika popularno ci programów telewizyjnych w 1970 roku, Warszawa 1971 (maszynopis)  żrzelak Władysław, TDC „Telewizja dziewcząt i chłopców”, „Radio i Telewizja”, 36/1965  Jak oglądać program telewizyjny?, „Antena”, 9/1957  Jankowski W., O programie filmowym TV, „ R i TV”, 15/1964  Jaworski M., Wielka gra – wielka szansa, „źkran”, 49/1965  Kania Albin, Żilm fabularny w telewizji w opinii odbiorców, „Biuletyn Radiowo- Telewizyjny”, 8/1970, s. 5-14 171  Kądzielski Józef, Program polskiego radia i telewizji w wietle badań O rodka, „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, 2/1968, s. 39-50  Kądzielski Józef, Telewizja a zmiany w korzystaniu z dotychczasowych rodków masowego oddziaływania i instytucji kulturalnych, „Biuletyn Telewizyjny”, 10/1963, s. 1-24  Kądzielski Józef, Z badań nad opinią publiczną i kulturą masową, „Biuletyn Radiowo- Telewizyjny”, 5-6/1969, s. 1-9  Kądzielski Józef, Zainteresowanie telewizją w Polsce, „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1967, s. 71-73  Kobel Janina, Program telewizyjny i radiowy jako ródło rozrywki w opinii telewidzów i radiosłuchaczy, Warszawa 1970 (maszynopis)  Komorowska Jadwiga, Bohater filmu telewizyjnego, „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, 2/1970  Krzy anowska Zofia, Tele-Echo, Echo, Echo..., „Radio i Telewizja”, 14/1966  Krzy anowska Zofia, Telewizja dzieciom, „Radio i Telewizja”, 40/1963  Kuszewski Stanisław, Uwagi o serialu, „Miesięcznik Literacki”, 8/1969  Kwiatkowski Aleksander, Programy filmowe w polskiej telewizji, „Biuletyn Telewizyjny”, 7/1964  Lasota Grzegorz, Obiektywnie i wszechstronnie, „źkran”, 11/1965  Maciejak Anna, Informacje na temat rozrywki w telewizji w wietle badań z lat 1969- 1971, Warszawa 1972 (maszynopis)  Mokrosińska Krystyna, Z badań nad „Dziennikiem Telewizyjnym”, „Biuletyn Telewizyjny”, 2/1967  Nie jest tak dobrze... Dyskusja o telewizji, „Antena”, 2/1958  Nie jest tak le... Rozmowa o telewizji z Jerzym Pańskim, „Antena”, 2/1958  Niewinowska Halina, Sport w telewizji, „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, 3/1969, s. 61- 102  Olszewska-Ładyka Anna, „Wej cie” telewizji na wie , „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1963, s. 64-76  Pawełczyńska Anna, Czas wolny mieszkańców miast (informacje wstępne), Warszawa 1960 (maszynopis)  Piekarski Włodzimierz, Młodzi widzowie a TV, Warszawa 1971 (maszynopis)  Piekarski Włodzimierz, Telewizja w szkole, „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, 4/1969, s. 50-83  Podgórzec Zbigniew, Marzenia i rzeczywisto ć, „Radio i Telewizja”, 46/1966 172  Proc Stanisław, O rozwoju audytorium i widowni radia i telewizji, „Biuletyn Radiowo- Telewizyjny”, 11/1969, s. 1-18  Proc Stanisław, Rozwój Telewizji Polskiej w liczbach, „Biuletyn Telewizyjny”, 7-8/1962, s. 8-29  Pszczołowski Tadeusz, Jak patrzeć na TV – Program, odbiorca i cecha estetyczna, „źkran”, 37, 1967  Pszczołowski Tadeusz, Pierwszy program, „źkran”, 43/1962  Publicystyka kulturalna w TV, „Radio i Telewizja”, 6/1969  Radio i telewizja dzieciom, „Radio i Telewizja”, 21/1963  Rudzki Jerzy, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną młodzie y wiejskiej, „Biuletyn Telewizyjny”, 1/1964, s. 6-52  Skwierawski Franciszek, Pierwszy transmisyjny, „Radio i Telewizja”, 17/1966  Skwierawski Franciszek, Telewidzowie o Dzienniku TV, „Radio i Telewizja”, 11/1964  Skwierawski Franciszek, Telewizyjne plany, „Radio i Telewizja”, 1/1965  Skwierawski Franciszek, Wypo yczamy telewizory, „Radio i Telewizja”, 7/1964  Skwierawski Franciszek, „Zrób to sam” – radzi Adam Słodowy, „Radio i Telewizja”, 49/1968  Specyfika telewizji, „Biuletyn Telewizyjny”, 9-10/1962, s. 1-15  Szostkiewicz Stefan, Program ramowy telewizji w wietle sposobów odbioru, opinii i postulatów telewidzów. Skrócone sprawozdanie z badań ankietowych pt. „Układamy program ramowy dla telewizji”, Warszawa 1968  Szostkiewicz Stefan, Telewizja – telewidzowie. Afirmacja czy kontrowersje, Warszawa 1968 (maszynopis)  Tygielski W., Kloss – bohater nieustraszony i czarujący, „Radio i Telewizja”, 22/1965  Wasilewski Zenon, Tele-sonda, „Radio i Telewizja”, 49/1970  Węgleński Jan, Telewizja w strukturze potrzeb kulturalnych wybranych grup inteligencji, „Biuletyn Telewizyjny”, 3/1968, s. 1-51  Z kamerą po Warszawie, „Radio i Telewizja”, 10/1966  Zaleska Halina, Sceny i programy drastyczne w Polskiej Telewizji, Warszawa 1970 (maszynopis)  Zapotrzebowanie w ród telewidzów na nowe programy telewizji, Warszawa 1968 (maszynopis)  Zin Wiktor, Moje spotkanie z TV, „źkran”, 33/1966 173 Opracowania:  Angell Robert Cooley, Free Society and Moral Crisis, Michigan 1965  Ambroziewicz Jerzy, Znam ich wszystkich, Warszawa 1993  Banaszkiewicz Ewa, 25 lat Telewizji Polskiej. Wspomina Włodzimierz Sokorski, „Antena”, 21-26.04.1981  Barański Marek, Tajemnice DT, Warszawa 1991  Barcikowska Wanda, Radio i telewizja w szkolnym systemie kształcenia dorosłych. Telewizyjne Technikum Rolnicze i Radiowo-Telewizyjna Szkoła rednia, Warszawa 1980  Bednarek Stefan (red.), Nim będzie zapomniana. Szkice o kulturze PRL, Wrocław 1997  Braun-żałkowska Maria, Wpływ telewizji na niektóre cechy osobowo ci dzieci, Warszawa 1967  Budzińska Alina, Fakty, plotki, anegdotki, Katowice 1987  Burkowa Hanna, Ksią ka na małym ekranie, Warszawa 1972  Burton Paulu, Radio and Television Broadcasting in Eastern Europe, Minneapolis 1974  Ciborska źl bieta, Leksykon polskiego dziennikarstwa, Warszawa 2000  Czerwiński Marcin, Magia, mit, fikcja, Warszawa 1975  Czerwiński Marcin, Przemiany obyczaju, Warszawa 1972  Czerwiński Marcin, Przyczynki do antropologii współczesno ci, Warszawa 1988  Czerwiński Marcin, Pytając o cywilizację, Warszawa 2000  Czerwiński Marcin, Telewizja i społeczeństwo, Warszawa 1980  Czerwiński Marcin, Telewizja, radio, ludzie, Warszawa 1979  Czerwiński Marcin, Telewizja wobec kultury, Warszawa 1973  Czerwiński Marcin, Wspólnota komunikowania, Warszawa 1985  Czerwiński Marcin, ycie po miejsku, Warszawa 1974  Źzięciołowska Stefania, Programy polityczno-informacyjne w opinii odbiorców, Warszawa 1971  Dziedzic Irena, Teraz ja... 99 pytań do mistrzyni telewizyjnego wywiadu, Warszawa 1996  Feldstein Valter, Telewizja wczoraj, dzi i jutro, Warszawa 1966  Filler Wiktor, Teledynastia: od Klossa do Owsiaka, Warszawa 2000  Filler Wiktor (red.), U miech na małym ekranie, Warszawa 1971  Fuksiewicz Jacek, Film i telewizja w Polsce, Warszawa 1981  Gajda Janusz, Dziecko przed telewizorem, Warszawa 1983  Gajda Janusz, Telewizja a upowszechnianie kultury, Warszawa 1982  Gajda Janusz, Telewizja, młodzie , kultura, Warszawa 1987 174  Gatunki telewizyjne (praca zbiorowa), Warszawa 1970  Gluza Renata (red.), Media w Polsce w XX wieku, Poznań 1999  Goban-Klas Tomasz, Media i komunikowanie masowe. Teorie i analizy prasy, radia, telewizji i Internetu, Warszawa-Kraków 2002  Goban-Klas Tomasz, Komunikowanie masowe, Kraków 1978  Goban-Klas Tomasz, Zarys historii i rozwoju mediów, Kraków 2001  żodzic Wiesław, Oglądanie i inne przyjemno ci kultury materialnej, Kraków 1996  żodzic Wiesław, Telewizja jako kultura, Kraków 1999  Gruza Jerzy, Telewizyjny alfabet wspomnień w porządku niealfabetycznym, Warszawa 2000  Grzelewska Danuta et all., Prasa, radio i telewizja w Polsce. Zarys dziejów, Warszawa 2001  Kazimierczak Barbara, Sztuka oglądania, Warszawa 1969  Kino i telewizja (praca zbiorowa), Warszawa 1984  Kłoskowska Antonina, Kultura masowa. Krytyka i obrona, Warszawa 1980  Kłoskowska Antonina, Socjologia kultury, Warszawa 1981  Kłoskowska Antonina, Społeczne ramy kultury, Warszawa 1972  Konwicka Teresa, Z badań nad przystępno cią telewizyjnych programów publicystycznych, Warszawa 1976  Koprowska Teresa, Strzeszewski Michał, Telewizja a tradycyjny przekaz kultury w wiadomo ci społecznej, Warszawa 1990  Kozieł Andrzej, Za chwilę dalszy ciąg programu... Telewizja Polska w czterech dekadach 1952-1989, Warszawa 2003  Kumor Aleksander, Radio, telewizja, edukacja, Warszawa 1986  Kumor Aleksander, W stronę telewidza. Studia i szkice, Wrocław 1988  Kurek Tadeusz, ABC dziennikarza telewizyjnego, Warszawa 1978  Kuszewski Stanisław, źmancypacja małego ekranu. Problemy estetyki telewizyjnej, Warszawa 1966  Ku niak Mieczysław, Międzynarodowe organizacje radiowo-telewizyjne oraz współpraca i wymiana radiowo-telewizyjna za ich po rednictwem w latach 1925-1985, Warszawa 1985  Landau Aleksander, Organizacja i finansowanie Polskiego Radia i Telewizji na tle radiofonii i telewizji wiatowych, Warszawa 1962  Leja Leon, Z badań nad telewizją dydaktyczną, Poznań 1977  Łoboda Jan, Rozwój telewizji w Polsce, Wrocław 1973 175  Łukowski Maciej, Film seryjny w programie telewizji polskiej (lata 1959-1970), Warszawa 1980  McLuhan Marshall, rodek jest przekazem, Warszawa 1968  McLuhan Marshall, Understanding media; the extensions of man, New York 1964  Miszczak Stanisław, Historia radiofonii i telewizji w Polsce, Warszawa 1972  Miszczak Stanisław, Radiofonia i telewizja w XXV-leciu, Warszawa 1969  Mi Bogdan, Teleturniej bez tajemnic, Warszawa 1971  Młodzi publicy ci o programie telewizyjnym (praca zbiorowa), Warszawa 1971  Mrozowski Maciej, Media masowe. Władza, rozrywka, biznes, Warszawa 2001  Mrozowski Maciej, Między manipulacją a poznaniem. Człowiek w wiecie mass mediów, Warszawa 1991  My liński Jerzy, Kalendarium polskiej prasy, radia i telewizji, Kielce 2001  Olcha Antoni (red.), Materiały statystyczne 1945-1964Ś informacja o działalno ci programowej 1964, Warszawa 1966  Pański Jerzy, Telewizja i muzy, Warszawa 1964  Pijanowski Lech, Telewizja na co dzień, Warszawa 1968  Pikulski Tadeusz, Prywatna historia telewizji publicznej, Warszawa 2002  Pleskot Patryk, Telewizja w yciu Polaków lat 60., [w:] Media w PRL, PRL w mediach. Materiały z II Ogólnopolskiej Konferencji „Propaganda PRL-u”. żdańsk, 19-20 listopada 2003 r., żdańsk, 2004  Pleskot Patryk, Telewizja w yciu codziennym Polaków lat 60., „Źzieje Najnowsze”, rok XXXIV, nr 4/2002  Pochwicki Mieczysław, Telewizyjna publiczno ć. Studium społecznej funkcji informacji telewizyjnej, Poznań 1978  Pokorna-Ignatowicz Katarzyna, Telewizja w systemie politycznym i medialnym PRL: między polityką a widzem, Kraków 2003  Pokorna-Ignatowicz Katarzyna, Zawsze w lekkiej opozycji, czyli rola mediów w systemie politycznym. Zachodnie teorie i polska praktyka, [wŚ] K. Łabęd , M. Mikołajczyk (red.), Opozycja w systemach demokratycznych i niedemokratycznych, Kraków 2001, s. 101-109  Polska plastyka telewizyjna (praca zbiorowa), Warszawa 1969  Prorok Leszek, Okno dziwów. Rzecz o teatrze TV, Warszawa 1966  Prorok Leszek, Plemię Herostratesa, Warszawa 1969  Pszczołowski Tadeusz, Na telewizyjnym ekranie, Warszawa 1959  PWN Leksykon Media, Warszawa 2000 176  Rudzki Jerzy, Zafascynowani telewizją. Socjologiczne studium o telewizji w ród młodzie y, Wrocław 1967  Sappak Vladimir S., Telewizja i my, tłum. Z. Podgórzec, Warszawa 1976  Siciński Andrzej, Ludno ć żórno ląskiego Okręgu Przemysłowego a telewizja i radio, Katowice 1967  Sokorski Włodzimierz, Wspomnienia, Warszawa 1980  Szancer Jan Marcin, Teatr cudów, Warszawa 1972  Szostkiewicz Stefan, Olimpiada w MeksykuŚ recepcja programów olimpijskich radia i telewizji, Warszawa 1970  Szulczewski Michał, Magia szklanego ekranu. Szkice o telewizji, Warszawa 1972  Szulczewski Michał, Prasa i społeczeństwo. O roli i funkcjach prasy w państwie socjalistycznym, Warszawa 1964  Telewizja w procesach wychowania (praca zbiorowa), Warszawa 1976  Toeplitz Krzysztof Teodor, Mieszkańcy masowej wyobra ni, Warszawa 1972  Toeplitz Krzysztof Teodor, Podglądanie na odległo ć, Warszawa 1979  Toeplitz Krzysztof Teodor, Szkice edynburskie, czyli system telewizji, Warszawa 1979  Tuszyński Bogdan, Tytani mikrofonu, Warszawa 1992  Tymowski Janusz (red.), Politechnika Telewizyjna. Podsumowanie działalno ci w latach 1966-1971, Warszawa 1973  Wert Pola., Podstawy typologii widowiska telewizyjnego, Warszawa 1965  Z badań nad telewizją (praca zbiorowa), Warszawa 1972  Zakrzewski Tadeusz, Dziennik Telewizyjny. Grzechy i grzeszki, Warszawa 2003  Zalewska Halina, Sceny i programy drastyczne na ekranie telewizyjnym w opinii odbiorców, Warszawa 1970  Zimiński Maciej, Telewizja inspirująca dla dzieci, Warszawa 1970. 177 INDEKS OSOBOWY Adenauer Konrad Ambroziewicz Jerzy Angell Robert Cooley Banaszkiewicz Ewa Baranowski Jerzy Barański Marek Barcikowska Wanda Barcz Lucyna Bardini Aleksander Bareja Stanisław Barszczewska Ewa Bednarek Stefan Bednarski Stanisław Bierut Bolesław Bobrowska Alicja Bogucka Maria Bonacka Ewa Borkowski Karol Braun-żałkowska Maria Brecht Bertold Brylska Barbara Budzińska Alina Burdowicz-Nowicka Maria Burkowa Hanna Bursiak [?] Burton Paulu Chojnacki Z. Chopin Fryderyk Chruszczow Nikita Ciapała Izabela Ciborska źl bieta Cyrankiewicz Józef Czałbakowski Andrzej Czarnecki Stefan Czechowicz Mieczysław Czerwiński Marcin Źamięcki Maciej  W indeksie pominięto zmy lonych bohaterów filmów, seriali, przedstawień. 178 Doroszowa Zofia Drozdowski Bogdan Źubielówna Krzesisława Duma Andrzej Dyja Robert Dylawerski Edward Źymszówna Anita Dziedzic Irena Źziewoński źdward Źzięciołowska Stefania Eco Umberto Eichman Adolf Fedorowicz Jacek Feldstein Valter Filler Wiktor Firsov Boris Fornal Jerzy Fuksiewicz Jacek Gagarin Jurij Gajda Janusz Gierek Edward żlinka Mieczysław żliński Wieńczysław Gluza Renata Goban-Klas Tomasz żodzic Wiesław żomułka Władysław Gottesman Gustaw żórkiewicz Mieczysław żrodzieńska Stefania Gruza Jerzy żrzelak Władysław Grzelewska Danuta Guca Witold Gumowska Irena Haluch Tadeusz Hanuszkiewicz Adam Hass Stanisław Hitchcock Alfred Holoubek Gustaw 179 Jaksch Wenzel Jankowski W. Janowska Alina Jarnuszkiewicz Maria Jaszuński żrzegorz Jaworski M. Jędrusik Kalina Kania Albin Kawalerowicz Jerzy Kazimierczak Barbara Kądzielski Józef Kennedy John F. Kliszko Zenon Kłoskowska Antonina Kobel Janina Kobuszewski Jan Kobyliński Szymon Kociniak Jan Kociniak Marian Kolberg Oskar Komorowska Jadwiga Konwicka Teresa Koprowska Teresa Kozera Andrzej Kozieł Andrzej Krakowska Emilia Krafftówna Barbara Krzy anowska Maria Krzy anowska Zofia Kucharzewski [?] Kula Marcin Kumor Aleksander Kurek Jalu Kurek Tadeusz Kuszewski Stanisław Ku niak Mieczysław Kwiatkowska Irena Kydryński Lucjan Landau Aleksander Lasota Grzegorz 180 Lipińska Olga London Jack Łąbęd Krzysztof Łapicki Andrzej Leja Leon Łoboda Jan Łomnicki Tadeusz Łukowski Maciej Maciejak Anna Małcu yński Karol Mały Żeliks Maziarski Jacek McLuhan Marshall Michalska Halina Michnikowski Wiesław Mieczyńska Janina Mikołajczyk Magdalena Mikulski Stanisław Miszczak Stanisław Mi Bogdan Młynarski Wojciech Mokrosińska Krystyna Mrozowski Maciej Musset Alfred Mroziński Jan Mrozowska Zofia Mrozowski Maciej My liński Jerzy Niewinowska Halina Nowaliński Andrzej Nowicka żra yna Nowicki Czesław („Wicherek”) Nowochotek Jerzy Nowosad Marta Olcha Antoni Olszewska-Ładyka Anna Oriewicz W. Osterwa Juliusz Pach Eugeniusz Pański Jerzy 181 Paprocki Bogdan Papuzińska Joanna Pawełczyńska Anna Pawlik Bronisław Peltz Jerzy Piechowska Halina Piekarski Włodzimierz Pijanowski Lech („Argus”) Pikulski Tadeusz Piszczelski [?] Pleskot Patryk Pochwicki Mieczysław Podgórzec Zbigniew Pokorna-Ignatowicz Katarzyna Połomski Jerzy Proc Stanisław Prorok Leszek Przybora Jeremi Pszczołowski Tadeusz Rachoń Stefan Radkowski Bohdan Raksa Pola Rek H. Rodowicz Maryla Rudzki Jerzy Santor Irena Sappak Vladimir S. Siciński Andrzej Schiller Henryk Siemion Wojciech Sipińska Urszula Skwierawski Franciszek Słotwiński Józef Słowacki Juliusz Sokorski Włodzimierz Spychalska Małgorzata Stefański Stanisław Straszewska Maria Strzelecki Ryszard Sułkowski B 182 Suzin Jan Szancer Jan Marcin Szczepański Jan Szmagalski Jerzy Szostkiewicz Stefan Szulczewski Michał Szypowska Maria ląska Aleksandra Toeplitz Krzysztof Teodor Tuszyński Bogdan Tymowski Janusz Tyrmand Leopold Wajda Andrzej Walter Bo ena Wasilewski Zenon Wasowski Jerzy Węgleński Jan Wert Pola Wilczek W Wojtczak Edyta Wyrobisz Andrzej Wyspiański Stanisław Zakrzewski Tadeusz Zaleska Halina Zaniewska Xymena Zaremba Marcin Zawadzka Magdalena Zelnik Jerzy Ziemiańska Maya Zimiński Maciej Zin Wiktor eleński-Boy Tadeusz eromski Stefan mudziński Tadeusz 183 SPIS TRź CI 1. Wprowadzenie 1.1. „Mebel socjologiczny” – wstęp 1.2. „Radio w walce o pokój i postęp”, czyli krótka historia... telewizji 2. Kultura materialna telewizji 2.1. Widzowie i abonenci – „Toć to potęga!” 2.2. „Wydłu one głowy”, czyli odbiór TV 2.3. Między pralką a rowerem, czyli liczba telewizorów 2.4. „żioconda” i „Szmaragd”, czyli modele telewizorów 2.5. Wódka lub abonament, czyli koszty związane z u ytkowaniem TV 2.5.1. Telewizor 2.5.2. Antena 2.5.3. Abonament 2.5.4. Naprawy 2.5.5. Drogo czy tanio 2.5.6. Telewizja kolorowa 2.5.7. Zyski 2.6. Wzywamy „Ogniwo”, czyli naprawy telewizorów 3. Program kontra telewidz 3.1. „Kaczor do wynajęcia”, czyli program telewizyjny 3.1.1. 1962 3.1.2. Wnioski 3.1.3. 1968-1969 3.1.4. Wnioski 3.2. „Przepraszamy za chwilowy brak sensu”, czyli stosunek do programu 3.2.1. Krytyki Argusa 3.2.2. Krytyka „gadaniny” 3.2.3. Pragnienie rozrywki 3.2.4. Krytyka ramówki 3.2.5. Krytyka techniki 184 3.2.6. Krytyka opó nień i niekonsekwencji 3.2.7. Stosunek pozytywny 3.3. „Jak ci zadam cios Templera, to cię Kildare nie pozbiera”, czyli najpopularniejsze programy 3.3.1. 1961 3.3.2. 1962 3.3.3. 1967 3.3.4. 1969 3.3.5. 1970 3.3.6. Telewizyjne gwiazdy 3.3.7. Wnioski 3.4. „3h 43min.”, czyli częstotliwo ć oglądania 3.4.1. 1960-1962 3.4.2. 1967-1968 3.4.3. 1970 3.5. „Bal wampirów”, czyli TV a polityka 3.5.1. Kontrola telewizji 3.5.2. Kontrola programu 3.5.3. Ideologiczna pora ka 4. „ wiat w domu”Ś TV a kultura społeczna 4.1. „Niezwykle ruchliwe oko”, czyli TV a kultura masowa 4.2. „Jak konserwować cerę”, czyli TV a edukacja 4.3. „Wróg czy sojusznik”, czyli TV a radio, kino, teatr, ksią ka 4.3.1. „Optymi ci” 4.3.2. „Pesymi ci” 4.4. „Od budki z piwem do Księ yca”, czyli wpływ TV na postawy społeczne Polaków 4.4.1. Skala zjawiska 4.4.2. Sposób oglądania 4.4.3. Wygląd mieszkania 4.4.4. Zu ycie wody 4.4.5. Język 4.4.6. Interakcje społeczne 185 4.4.7. Moda i na ladownictwo 4.4.8. Niwelowanie prowincjonalizmów 4.4.9. Demokratyzacja 4.4.10. Szok kulturowy? 4.4.11. Rodzina 4.4.12. Rozrywki, czas wolny 4.5. „Scotland Yard kontra przedszkolanki”, czyli wpływ TV na wyobra enia społeczne Polaków 4.5.1. żłęboko ć wpływu 4.5.2. Źystansowanie się od telewizji 4.5.3. Płytko ć wpływu? 4.6. „Od u wiadomienia do nasycenia”, czyli upowszechnienie telewizji 5. „Internet lat 60?” – zakończenie 6. Telewizyjni idole lat 60. Bibliografia Indeks osób 186