PATRYK PLESKOT
WIELKI MAŁY EKRAN
Telewizja a codzienność Polaków
w latach 60.
2
1. WPROWADZENIE
1.1. „Mebel socjologiczny” – wstęp
Lata 60. w Polsce komunistycznej to okres „małej stabilizacji chaosu”1 – nie brak w
tej dekadzie momentów wielkiego strachu, jak na przykład podczas kryzysu berlińskiego czy
mogącego przeistoczyć się w atomową wojnę konfliktu Chruszczowa z Kennedym na Kubie.
Nie brak te klęsk ywiołowych, jak choćby zima stulecia z 1963 r. Władze pokazywały swe
totalitarne oblicze ju to wysyłając czołgi do Czechosłowacji, ju to bijąc studentów na
Krakowskim Przedmie ciu czy szykanując Ko ciół.
Jednocze nie jednak poczęła, bardzo co prawda nie miało, rozwijać się tak
znienawidzona przez komunistycznych ideologów „kapitalistyczna” mara – konsumpcja. Ju
zdecydowana większo ć Polaków miała własny radioodbiornik, za wielki napis w jednej z
nowowybudowanych hal towarowych w Warszawie głosił odkrywczoŚ „z meblami
wygodniej!”. Społeczeństwo rzeczywi cie kupowało domowe sprzęty, przeprowadzało się do
mozolnie wznoszonych bloków, wysyłało dzieci do „tysiąclatek”.
W ród nowokupowanych mebli pojawił się jeden do ć oryginalny – „mebel
socjologiczny”, czyli telewizyjny odbiornik2ś „ wiat w domu”3. Prze ledzimy, jakie miejsce
w mieszkaniu i w yciu przeciętnego Polaka zajął ten nowy sprzęt, jak wpłynął na ycie
codzienne społeczeństwa lat 60.
Znany badacz mediów, Marshall McLuhan, powierzył telewizji główną rolę w swej
teorii
rodków masowego komunikowania, mających według niego stworzyć nowego
człowieka4. Media z małym ekranem na czele stały się głównym narzędziem budującym
global village5. Postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy mieszkańcy PRL z interesującej
nas dekady
yli ju
w tej „globalnej wiosce” (jakkolwiek termin ten wzbudza wiele
wątpliwo ci), czy stali się obywatelami wiata. Sprawdzimy tak e, czy dla naszego okresu
prawdziwe są słowa Antoniny Kłoskowskiej z początku lat 80.Ś „dane Polski są jeszcze do ć
Wyra enie to zapo yczam od dr hab. Marcina Zaremby.
L. Pijanowski, Telewizja na co dzień, , Warszawa 1968, s. 9.
3
A. Kłoskowska, Kultura masowa. Krytyka i obrona, Warszawa 1980, s. 203.
4
Zob.: Marshall McLuhan, rodek jest przekazem, Warszawa 1968ś tego Ś Understanding media; the extensions
of man, New York 1964.
5
A. Kłoskowska, Socjologia kultury, Warszawa 1981, s. 308.
1
2
3
odległe od osiągalnego pułapu, ale oznaczają one wej cie do kategorii krajów o rozwiniętej
technice rodków kulturalnego oddziaływania na masową skalę”6.
ródła i opracowania
Rozwa ania zawarte w tej ksią ce zostały oparte głównie na rocznikach gazet i
periodyków, będących ródłem informacji dotyczących telewizji w najwa niejszym dla mnie
aspekcie – jej wpływu na ycie codzienne Polaków lat 60. Starałem się tak dobrać roczniki,
by uwzględnić wszelkie ró nice i lady ewolucji między początkiem a końcem interesującego
nas okresu. I tak przejrzałem wszystkie numery „ ycia Warszawy” z 1962 i 1969 r., tygodnik
„Żilm” z tych samych lat oraz pismo „Radio i Telewizja” z 1962 i 1968 r. Pierwsza z tych
gazet wychodziła wtedy codziennie, prócz poniedziałków. W 1962 r. kosztowała 50 gr.
(numer weekendowy – 70 gr.) i liczyła sobie osiem stron (jednak 22 lipca – 10). Miejsca
po więconego telewizji było bardzo mało – wła ciwie ograniczano się do podania programu
telewizyjnego w rubryce „Źzi w Warszawie”, umieszczanej na przedostatniej stronie i
zajmującej nie więcej ni cztery kolumny.
Sam program TV zajmował kilkana cie linijek i był najkrótszym działem rubryki,
sąsiadującym z informacjami o teatrach, kinach, programach radiowych, wystawach i...
dy urach szpitali. Poza tą rubryką na tej samej stronie mie ciły się jeszcze nekrologi i
ogłoszenia drobne. Te ostatnie nieraz te okazały się dla mnie przydatne. W połowie 1962 r.
w „ yciu Warszawy” pojawił się dział „Kultura i o wiata”, ale nie było w nim kącika
po więconego telewizji.
Ten zbyt mo e dokładny opis doskonale oddaje sposób, w jaki odbierali telewizję
redaktorzy „ ycia Warszawy”. Była ona dla nich niewiele znaczącaś sprowadzona została
niemal e do rangi ogłoszeń drobnych, a ju na pewno nie kojarzyła się z kulturą czy o wiatą.
Rocznik 1969 przyniósł kilka zmian. żazeta kosztowała złotówkę, numer
weekendowy rozrósł się do 12 stron, z których jedna w cało ci po więcona była kulturze, w
tym telewizji. Uwidacznia się tu rewolucja postrzegania jej roli. Liczba informacji o rodkach
masowego przekazu wzrosłaŚ pojawiła się rubryka „Szklany go ć”, w cało ci po więcona
telewizji. Liczne wzmianki o małym ekranie mo na było poza tym znale ć w dziale „Kultura,
sztuka”. Warto jednocze nie zaznaczyć, co dotyczy wszystkich przeanalizowanych gazet, e
oprócz stałych pozycji mo na w nich czasami natrafić na oddzielne artykuły przydatne do
badania naszego problemu.
6
A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 427.
4
Je li chodzi o tygodnik „Żilm”, to w roczniku 1962 najbardziej przydatna dla mnie
okazała się seria felietonów „Widoki z fotela” pióra Argusa – czyli Lecha Pijanowskiego.
Żelietony te były po więcone wyłącznie telewizji, choć ich autor, znany krytyk filmowy,
skupiał się głównie na recenzjach programu, co dla tematu ksią ki nie jest najwa niejsze.
Poza tym nie znalazłem w tym pi mie wielu tekstów, które byłyby pomocne w badaniu roli
telewizji w yciu codziennym Polaków.
Numery z roku 1969 niewiele ró niły się od poprzednich. Cena gazety wzrosła z 1,5
do 3 zł., liczba stron ustaliła się na poziomie 16, na okładce nadal umieszczane były fotosy
gwiazd, nie brakowało kolorowych zdjęć. Niestety zabrakło ju
felietonów Argusa, a
informacji o telewizji było nadal niewiele. Czy by redakcja próbowała walczyć z konkurencją
nowego medium przez jego przemilczanie?
Trzecia z wymienionych na początku gazet powstała w 1945 r. jako „Radio i wiat”,
jednak e, signum temporis, w 1958 r. zmieniła nazwę na „Radio i Telewizja”. Pod tym
szyldem funkcjonowała a do 1981 r., kiedy to przekształciła się w istniejący do końca lat 90.
tygodnik „Antena”. Podobnie jak u współczesnego odpowiednika, zdecydowana większo ć
ka dego numeru po więcona była programowi TV i radia, z tym
e to drugie, w
przeciwieństwie do sytuacji z lat 90., miało wyra ną przewagę.
W 1962 r. gazeta kosztowała 2 zł., liczyła sobie 24 strony. Najbardziej interesujące
dla naszej problematyki były strony pierwsze, jako e umieszczano tam artykuły po więcone
telewizji, w tym recenzje programów, a tak e odezwy Włodzimierza Sokorskiego,
przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji. Reszta to wła ciwie ju tylko tygodniowe
programy radia i telewizji z krótkimi omówieniami najciekawszych pozycji. Niestety jako ć
tych informacji nie była najlepsza, o czym napiszę dalej7.
Sze ć lat pó niej zmieniło się bardzo niewiele, nawet cena pozostała ta sama, choć w
pierwszej połowie 1968 r. liczbę stron zredukowano do 18. W drugiej połowie roku zmieniła
się w pewnym stopniu szata graficzna pisma, przybyło kilka stron. Programowi TV
po więcono nieco więcej miejsca, jednak nie zamieszczano zbyt wielu ogólniejszych
artykułów na temat nowego medium.
Inną grupą ródeł, z których głównie czerpałem dane statystyczne, ale tak e na
podstawie których próbowałem wyciągnąć szersze wnioski, są liczne zeszyty Roczników
Statystycznych,
7
kolejne
numery
„Biuletynu
Radiowo-Telewizyjnego”/„Biuletynu
W czę ci rozwa ań po więconych stosunkowi Polaków do telewizyjnego programu.
5
Telewizyjnego”, a tak e badania przeprowadzane przez GUS8 i ankiety OBOP-u,
zgromadzone m.in. w archiwum Telewizji Polskiej (ATP) w formie maszynopisów. Wydaje
się, e dla analizy wpływu telewizji na ycie Polaków lat 60. są to ródła nieocenione i jedyne
naukowe9. Na szczególną uwagę zasługują listy telewidzów, drukowane we fragmentach w
„Biuletynie”, stanowiące prawdziwy barometr stosunku odbiorców do nadawanego programu
i do wielu innych zagadnień. Ten typ ródeł jest obecnie słabo wykorzystywany przez
badaczy epoki. Czę ć rozwa ań dotyczących kontekstu politycznego została oparta na
kwerendzie w Archiwum Akt Nowych (AAN), na zespołach Biura Prasy i Wydziału
Propagandy KC PZPR.
Opracowania mo na podzielić na dwie grupy, ze względu na sposób ich
wykorzystania. W pierwszej znajdują się wydawnictwa traktowane przeze mnie jako ródła.
Są to opracowania naukowe (głównie socjologiczne i statystyczne) wydane jeszcze w latach
60., z których czerpałem dane liczbowe, próbując jednocze nie uchwycić postrzeganie
telewizji przez autora i czytelników. Źrugą grupę tworzą ju „klasyczne” opracowania, które
studiowałem chcąc pogłębić swą wiedzę na temat badanej problematyki, spojrzeć na nią z
szerszej perspektywy, przede wszystkim socjologicznej. Wykaz wykorzystanych opracowań
znajdzie Czytelnik w bibliografii.
Prowadzone na kolejnych stronach rozwa ania nie roszczą sobie prawa do
wyczerpania całego bogactwa tytułowego zagadnienia. Wręcz przeciwnie – najczę ciej
proponują one tropy badawcze, które wymagałaby bardziej zaawansowanych analiz. Czę ć
rozdziałów nale y potraktować wyłącznie jako prezentację mo liwych do rozwinięcia
problemów.
Ksią ka ta nie powstałaby bez inspiracji i sugestii prof. Marcina Kuli oraz dr
Marcina Zaremby, historyków i socjologów z Uniwersytetu Warszawskiego, a tak e bez
uwag prof. Tomasza Goban-Klasa, recenzenta pracy. Uczonym tym składam szczere
podziękowania.
Oddziaływanie prasy, radia i telewizji. Wyniki badania ankietowego żUS przeprowadzonego w 1967 r.,
Warszawa 1969; Usługi radiowo-telewizyjne. Próba metody szacowania popytu, Warszawa 1971; Usługi dla
ludno ci 1965-67, Warszawa 1969, zesz. 34; Statystyka nauki i postępu technicznego 1967, Warszawa 1969,
zesz. 35; Polska w ród krajów europejskich 1950-70, Warszawa 1971, zesz. 7; Statystyka cen 1961, 1962,
Warszawa 1964, zesz. 97; Ceny 1969, Warszawa 1970, zesz. 85; Bud ety rodzin zatrudnionych w gospodarce
uspołecznionej 1968, Warszawa 1969, zesz. 53; Bud ety rodzin pracowników zatrudnionych w przemy le 19581962, Warszawa 1966, zesz. 121.
9
W przeciwieństwie do wspomnianych wy ej dzienników nie będę przedstawiał charakterystyki tych
wydawnictw, jako e z racji wysokiego wyspecjalizowania nie odgrywały one wa nej roli w codzienno ci
Polaków lat 60.
8
6
1.2. „Radio w walce o pokój i postęp”, czyli krótka historia... telewizji w
PRL
Rozdział ten nie przedstawi nawet skrótowej historii telewizji w Polsce. Ukazuje on
kilka najwa niejszych z naszego punktu widzenia wydarzeń, a tak e okre la daty graniczne
badanego okresu. Czytelnik zainteresowany szerszym opisem początków małego ekranu w
PRL mo e sięgnąć do prac, na jakie poni ej się powołuję.
Po raz pierwszy w Polsce powojennej10 publiczno ć mogła obejrzeć telewizję (i
telewizor) na wystawie „Radio w walce o pokój i postęp”, zorganizowanej w Warszawie w
siedzibie Związku Nauczycielstwa Polskiego 15 grudnia 1951 r. W dniu otwarcia przed
gmachem przy ulicy Smulikowskiego 6\8 zgromadziły się tłumy mieszkańców Warszawy –
oto narodziny telewizji w
yciu przeciętnego Polaka. Wej ciówki zamie cił „źxpress
Wieczorny” w popołudniowym wydaniu. W inauguracyjnym programie wystąpił m.in.
Tadeusz Orsza, który od piewał rosyjską balladę oraz skrzypek Igor Iwanow11. W sumie,
przez ponad miesiąc, wystawę obejrzało ok. 100 000 osób.
Niespełna rok pó niej, w sobotę 25 pa dziernika 1952 r., a więc w przeddzień
wyborów do Sejmu Ustawodawczego, do wiadczalna stacja telewizyjna IŁ nadała w
Warszawie inauguracyjny półgodzinny program, o godzinie 19.00. Wystąpiła w nim Marta
Nowosad, która za piewała piosenkę „Latarnie warszawskie”, Jerzy Nowochotek, który
wykonał dwa utwory na gitarze, Witold żuca, występujący w ludowej piosence „Strach na
wróble” i w walcu – pantomimie oraz Jan Mroziński w scenach mimicznych. Spikerką była
Maria Krzy anowska12. Jak widać, był to do ć przypadkowy zbiór estradowych występów.
Ju na tym przykładzie widać, e nowe technologie postrzegano jako ciekawostkę słu ącą
rozrywce. W innym wypadku nadano by wystąpienie Bolesława Bieruta czy innego
dygnitarza.
Zwróćmy uwagę, e w tamtych czasach mo liwe było nadawanie audycji jedynie w
formie transmisji „na ywo” i bez bezpo redniego d więku, który mo na było odbierać
wyłącznie przez radio. Program ten był odbierany w kilkudziesięciu punktach stolicy (za
pomocą 24 radzieckich telewizorów „Leningrad”, umieszczonych w zakładach pracy), na
10
Pierwsza eksperymentalna stacja badawcza powstała ju w 1936 r. w Warszawie, zob. K. Pokorna-Ignatowicz,
Telewizja w systemie politycznym i medialnym PRLŚ między polityką a widzem, Kraków 2003, s. 43.
11
S. Miszczak, Historia radiofonii i telewizji w Polsce, Warszawa 1972, s. 377-378, zob. K. PokornaIgnatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 44, J. Maziarski, Telewizja w czasach PRL 19521989, [w:] R. Gluza, Media w Polsce w XX wieku, Poznań 1999, s. 167.
12
Tam e, s. 380, zob. te A. Kozieł, Za chwilę dalszy ciąg programu... Telewizja Polska czterech dekad 19521989, Warszawa 2003, s. 16-17ś T. Pszczołowski, Tak rodziła się telewizja, „Radio i Telewizja”, nr 5/1962.
7
więcej nie pozwalał zasięg Źo wiadczalnej Stacji Telewizyjnej13. Tak narodziła się polska
telewizja programowa.
Następną audycję nadano dwa tygodnie pó niej, za regularną emisję programów ze
studia na Pradze rozpoczęto 23 stycznia 1953 r. Tego dnia pojawił się pierwszy program
przygotowany specjalnie dla dzieci. Audycje emitowano co tydzień w piątek o 17.00, trwały
30-60 minut. Porę wybrano celowo – nie tylko ze względu na dzieci, ale tak e aby arty ci w
nich uczestniczący mogli zdą yć na wieczorne spektakle do swoich teatrów14.
Rok pó niej opuszczono niezwykle ciasne i... upalne studio w Instytucie Łączno ci
(reflektory podnosiły temperaturę do 50 stopni) i wprowadzono się do większego lokalu przy
placu Wareckim15. W drugiej połowie 1955 r. począł regularnie działać Warszawski O rodek
Telewizyjny na czele z Jerzym Pańskim. Ju 31 kwietnia (wigilia więta Pracy) premier Józef
Cyrankiewicz dokonał jego uroczystego otwarcia. Jednocze nie Włodzimierz Sokorski został
powołany na stanowisko przewodniczącego powstałego w 1951 r. Komitetu ds. Radiofonii
„Polskie Radio”, któremu ówcze nie podlegała telewizja16. Na szczycie Pałacu Kultury
zainstalowano anteny, umo liwiające odbiór wizji na obszarze 60 km. Źata ta zakończyła
okres badań i eksperymentów i rozpoczęła epokę prób powszechnej eksploatacji telewizji w
Polsce17. Źzień pó niej nadano pierwszą w historii transmisję spoza studia: jedna kamera
pokazywała przebieg uroczysto ci pierwszomajowej na Placu Źefilad18.
W maju 1955 r. program zaczęto nadawać dwa razy w tygodniu, około trzydziestu
godzin w miesiącu, w listopadzie – trzy razy (poniedziałek, roda, sobota), a w styczniu 1956
r. ju cztery (doszedł czwartek). Rok pó niej mo na było oglądać TV pięć razy w tygodniu 19.
1 grudnia 1956 r. stanowisko naczelnego re ysera programu telewizyjnego objął Aleksander
Bardini20.
Początkowo państwowe odbiorniki telewizyjne wystawiano w eleganckich
warszawskich kawiarniach w celu umilenia pobytu klientów. W czasie bardzo popularnych
imprez sportowych, takich jak Wy cig Pokoju czy olimpiada w Melbourne, uruchamiano
J. Łoboda, Rozwój telewizji w Polsce, „Acta Universitatis Wratislaviensis”, Wrocław 1973, s. 16, K. PokornaIgnatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 44, T. Goban-Klas, Zarys historii i rozwoju mediów,
Kraków 2001, s. 147.
14
S. Miszczak, dz. cyt., s. 381, A. Kozieł, dz. cyt., s. 18, zob. te Ś S. Proc, Rozwój Telewizji Polskiej w liczbach,
„Biuletyn Telewizyjny”, 7-8/1962, s. 8-29.
15
A. Kozieł, dz. cyt., s. 18, . K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 46.
16
Komitet w końcu 1958 r. ostatecznie przejmie z rąk ministerstwa łączno ci zarządzanie telewizją, zob. A.
Kozieł, dz. cyt., s. 26.
17
J. Łoboda, dz. cyt., s. 16.
18
A. Kozieł, dz. cyt., s. 22, K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 48.
19
J. Łoboda, dz. cyt., s. 105.
20
A. Kozieł, dz. cyt., s. 23.
13
8
„centra odbiorcze”, zło one z kilku złączonych telewizorów, w niektórych punktach stolicy21.
Źo końca 1955 r. w stolicy działało ok. 10 000 odbiorników 22. Kilka miesięcy pó niej
wybudowano pierwszą polską fabrykę telewizorów, w której zaczęto produkować aparaty
„Wisła”, na licencji radzieckiej23.
W tym samym roku po raz pierwszy skonsultowano program z widzami. Do 200
posiadaczy
telewizorów
została
wysłana
ankieta
dotycząca
niektórych
audycji.
Odpowiedziało na nią nieco ponad 50 osób, przewa ały opinie pozytywne. Oglądano
wła ciwie wszystko, „jak leci”. O specyfice stosunku tych pierwszych widzów do nowego
medium wiadczyły propozycje, by przerywać przerwy w programie na zjedzenie kolacji i
posłanie dzieci do łó ek albo w czasie spadków napięcia. Źomagano się ponadto m. in.
ekranizacji „Złego” Leopolda Tyrmanda, ówczesnego bestsellera literackiego.
Co ciekawe, ju w sierpniu 1956 r. zaczęto 15 minut w tygodniu nadawać tzw.
„audycje reklamowe”. Pierwszych reklamowanym produktem był łagodny płyn do prania
„Kokosal”24. Zorganizowano te pierwszy w źuropie telewizyjny kurs samochodowy25. Dwa
lata pó niej rozpoczęto emisję „Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego”, który to program
Andrzej Kozieł okre la jako „pierwszą stołeczną ‘gazetę’ telewizyjną”26ś a tak e „Źziennika
TV”27. Oto wyra ny przejaw ewolucji nowego medium i jego rosnącego wpływu na
codzienno ć Warszawiaków. Bezpo rednią ingerencję w ycie miasta dało się zauwa yć
chocia by w sylwestrową noc 1957 r., kiedy to po raz pierwszy przeprowadzono
bezpo rednią transmisję z noworocznego balu w Warszawie (wraz z towarzyszącymi mu
incydentami kryminalno-towarzyskimi)28.
Jednocze nie dało się zaobserwować szybki rozwój technicznej infrastruktury
nowego medium. W 1956 r. WOT zaopatrzył się w pierwszy wóz transmisyjny angielskiej
firmy „Pye”29. Kilka miesięcy pó niej przybyła druga maszyna – tym razem radziecka30.
Poczęły powstawać nowe o rodki telewizyjne (kolejno w Łodzi – 22 lipca 1956 r., Poznaniu –
1 maja 1957 r., Katowicach – 3 grudnia 1957 r., Wrocławiu – 1 lutego 1958 r., Krakowie – 1
L. Pijanowski, Telewizja na co dzień..., s. 247.
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 46/47.
23
S. Miszczak, dz. cyt., s. 388.
24
A. Kozieł, dz. cyt., s. 22-23, K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 48.
Niestety nie dotarłem do danych, które wskazywałyby na rolę reklamy w wyborach konsumpcyjnych Polaków.
Wybory takie w rzeczywisto ci PRL były jednak uzale nione w decydującej mierze od dostępno ci produktu.
25
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 358.
26
A Kozieł, dz. cyt., s. 23.
27
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 48.
28
J. Pański, Telewizja i muzy, Warszawa 1964, s. 22.
29
S. Miszczak, dz. cyt., s. 406.
30
A. Kozieł, dz. cyt., s. 23.
21
22
9
marca 1959 r., żdańsku – 3 marca 1959 r., Szczecinie – 27 kwietnia 1960 r.), budowano
coraz mocniejsze nadajniki31. Co najciekawsze, budowa regionalnych stacji była czę ciowo
finansowana z publicznych składek32, co dowodzi zapotrzebowania na nowe medium w ród
społeczeństwa.
O rodek katowicki był wyjątkowyŚ zapewniał zasięg odbiorczy rzędu 100 km. i jako
pierwszy uzyskał te połączenie z siecią źurowizji33. W regionie tym w końcu lat 50. skupiało
się a 33% wszystkich abonentów34. Źo 1959 r. ogólnopolskie programy nadawano z Łodzi,
za czę ć o rodków regionalnych nie miała łączno ci z Warszawą – mo na w tym czasie
mówić o braku centralnej koordynacji programowej i du ej autonomii o rodków 35. Sytuacja
szybko się jednak zmieniła. W 1962 r. jeden z członków Komisji ds. Radia i Telewizji mógł
się pochwalić na łamach „Radia i Telewizji”Ś „obecnie posiadamy 7 o rodków programowych
[...], 34 kamery telewizyjne, 8 aparatów telekinowych i 6 wozów transmisyjnych”36.
Rozwój ten nie mógł ukryć faktu, e warunki w jakich pracowali pionierzy telewizji
były co najmniej opłakane. Socjolog Marcin Czerwiński wspomina, e „w swych początkach,
telewizja w Polsce działała pod znakiem paradoksu – ten najwy ej stechnicyzowany rodek
przekazu funkcjonował na zasadach pracy złotej rączki [...]. Czasy złotej rączki to pó ne lata
50. i początki 60.”37. W innym miejscu polski badacz opisał prymitywne warunki studyjneŚ
„Mapa [meteorologiczna – P. P.] umieszczona była na cianie niezbyt czystej i zdobnej w
zacieki. żłówne studio stanowiło największą rupieciarnię, jaką kiedykolwiek widziałem”38.
Warto w tym miejscu przytoczyć dłu sze wspomnienie napisane w 2003 r. przez
Tadeusza Zakrzewskiego, wieloletniego dziennikarza Źziennika TV, opisujące chałupnicze
warunki pracy techników telewizyjnychŚ „Ciemno. żranatowa kotara chroniła przed słońcem.
Redaktor Andrzej Czałbakowski przygotowywał relację z Plenum KC. Monta ystka wła nie
sięgnęła po pierwsze pudełko z trzydziestoma metrami czarnobiałej szesnastomilimetrowej
ta my filmowej i błyskawicznymi ruchami przeciągnęła ją przez skomplikowany system
rolek. Włączyła wizjer. – We ten plan ogólny. I to szerokie ujęcie prezydium. Tego go cia na
zbli eniu wyrzuć. I tego drugiego te – instruował dziennikarz. – A mo e i tego? Taki
S. Miszczak, dz. cyt., s. 407-413, A Kozieł, dz. cyt., s. 23-26.
O rodek w Szczecinie powstał z inicjatywy i kosztem Towarzystwa Miło ników Telewizji, pomimo e (albo
dlatego e) w tamtych regionach mo na był odbierać programy z NRŹ i Berlina Zachodniego. Akcja miała
zatem wymiar polityczny, choć nie otrzymała dofinansowania ze strony władz. Zob. A. Kozieł, dz. cyt., s. 61.
33
Tam e, s. 25.
34
Tam e, s. 46.
35
Tam e, s. 24, 27.
36
10 lat Telewizji, „Radio i Telewizja”, nr 45, 4.11.1962.
37
M. Czerwiński, Telewizja, radio, ludzie, Warszawa 1979, s. 12-13.
38
Tam e, s. 14.
31
32
10
mizerny na twarzy? – Usłyszałem głos monta ystki. – Jolu, nie wydziwiaj, przecie to Zenon
Kliszko – zareagował redaktor pochylony nad monta ystką. – Czałbowski to fachman od
reporta u i filmu – szepnął mi do ucha Kozera. – Ale tego ponuraka wyrzućmy – znowu
odezwała się Jola. – Akurat. Ryszarda Strzeleckiego nie poznajesz? Daj go po Kliszce, a
wcze niej wstaw żomułkę – polecił Czałbowski. – Wszystkie monta ystki są jednakowo
zielone, nie rozró niają członków Biura Politycznego, sekretarzy KC, ministrów. Trzeba im
patrzeć na ręce – obja nił Kozera. Pani Jola zręcznie rwała na kawałki celuloidową ta mę,
ujęcia dobre zatrzymywała w lewym ręku, a złe wrzucała do olbrzymiego kosza, który
błyskawicznie wypełniał się odrzutami. Teraz nawijała wybrane kawałki na małą rolkę,
zwaną bobinką i kleiła do kupy zwykłym plastrem z apteki, pociętym na drobne” 39. Oto
scenka z codziennej pracy pionierów telewizji.
Niemniej, co po rednio potwierdza M. Czerwiński, okres „złotej rączki” (czy
„telewizji artystów-rzemie lników”, jak chce A. Kozieł40) skończył się na początku
interesującego nas okresu. Wtóruje im Stanisław Miszczak, wskazując na rok 1962 jako
przełomowy w historii telewizji41, otwierający, jak sygnalizowali my, nowy okres – okres
telewizji czarnobiałej, okres monopolu jednego kanału, niezwykle dynamicznego rozwoju
rynku telewizyjnegoś epokę ciągłych usterek, awarii i potknięć, ale tak e szybkiego rozwoju
technicznego. I co najwa niejszeŚ w początku lat 60. rozwinęła się nowa funkcja społeczna
telewizoraŚ powoli zaczął się on stawać no nikiem kultury masowejś począł być elementem
codziennego ycia. To od tego momentu temat „Telewizja w codzienno ci Polaków” zyskuje
rację bytu.
W grudniu 1960 r. powstał Komitet ds. Radia i Telewizji „Polskie Radio i Telewizja”
(zwany Radiokomitetem), będący centralnym urzędem administracji państwowej, podległym
wyłącznie Prezesowi Rady Ministrów (czyli po rednio partii). W ten sposób nowe medium
wyzwoliło się spod kurateli radia i zyskało równoprawną pozycję w komunistycznej
biurokracji. Komitet uzyskał całkowitą wyłączno ć na odbiór i emisję programów radiowotelewizyjnych42. Warto dodać, e takie rozwiązania prawne nie odbiegały od ówczesnych
standardów zachodnioeuropejskich. Na początku 1961 r. Komitet uzyskał statut, który został
39
T. Zakrzewski, Dziennik Telewizyjny. Grzechy i grzeszki, Warszawa 2003, s. 13-14.
A. Kozieł, dz. cyt., s. 13-47.
41
S. Miszczak, dz. cyt., s. 411.
42
A. Kozieł, dz. cyt., s. 52-53, K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 66.
40
11
znowelizowany 31 grudnia 1969 r.43 W tym samym 1961 r. oddano do u ytku drugie studio
WOT-u przy ul. Jasnej. Pozwoliło to na wydłu enie czasu emisji44.
W połowie szóstej dekady XX w. telewizja zatrudniała ju prawie 150 dziennikarzy,
z których 45 pracowało w o rodkach terenowych. Ponad połowa pracowników była
członkami PZPR. Czę ć z nich – w przeciwieństwie do kadry technicznej – zarabiała
zdecydowanie powy ej
redniej krajowej, za 70% dziennikarzy w centrali i 60% na
prowincji posiadało wykształcenie wy sze45. Uwidacznia się tutaj specyfika tego zawodu na
tle ogólnej charakterystyki społeczeństwa polskiego.
Interesujący nas okres kończy się, szczę liwie dla przyjętych ram chronologicznych,
choć nieco umownie, w lipcu 1969 r., kiedy to zakończono budowę nowego, wielkiego (365
000 metrów kwadratowych) centrum telewizyjnego przy ul. Woronicza w Warszawie. W tym
czasie Komitet ds. Radia i Telewizji posiadał 9 o rodków regionalnych, 12 studiów, 18 stacji
nadawczych o du ej mocy, niemal 40 stacji retransmisyjnych, 8 wozów transmisyjnych i ok.
4 000 km. linii przesyłowych46. Nie bez znaczenia pozostawała równie
zmiana ekipy
rządowej w grudniu 1970 r. – administracja źdwarda żierka przywiązywała do mediów
elektronicznych znacznie większą rolę, ni jej poprzedniczka. W wyniku tego nastawienia w
czerwcu 1971 r. Biuro Polityczne KC PZPR przyjęło czteroletni plan rozwoju bazy
technicznej radia i telewizji, w którego ramach znalazła się nawet budowa stacji telewizji
satelitarnej47.
Powy sze wydarzenia otwarły kolejną epokę w historii polskich mediów.
Charakteryzował ją rozwój eksperymentów nad wprowadzeniem telewizji kolorowej,
podjętych w początkach 1971 r. oraz rozpoczęcie emisji programu drugiego w pa dzierniku
1970 r. Lata 70. są wiadkiem pełnego umasowienia nowego medium, które dekadę wcze niej
było dopiero in statum nascendi.
Tam e. W pracy A. Kozła i K. Pokornej-Ignatowicz mo na znale ć więcej informacji na temat struktury i
organizacji Komitetu.
44
A. Kozieł, dz. cyt., s. 56.
45
Tam e, s. 54-56.
46
Tam e, s. 61.
47
Tam e, s. 112, K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 95.
43
12
2. KULTURA MATERIALNA TELEWIZJI
2.1. Widzowie i abonenci – „Toć to potęga!”
Nale y podkre lić, e liczba widzów programów telewizyjnych i abonentów wcale
nie jest to sama. Ta druga warto ć z grubsza zgadzała się z liczbą telewizorów. I tak wg stanu
na 31 grudnia 1960 r. było w Polsce 426 000 abonentów, z czego tylko 58 000 na wsi. Tak
więc zaledwie 14 Polaków na 1000 płaciło abonament48. Mimo to było to więcej ni na
przykład w Bułgarii (0,3 na 1000) czy Rumunii (3 na 1000). Znacznie prze cigały nas jednak
takie kraje bloku wschodniego, jak Czechosłowacja (58 na 1000) nie mówiąc ju o państwach
Europy Zachodniej: Danii (119 na 1000), Szwecji (156) czy Wielkiej Brytanii (211).
Brytyjski poziom z 1960 r. Polska osiągnie dopiero pod koniec lat 70 49. Jedynie Francja
zdawała się być mniej więcej w naszym zasięgu (41 osób na 1000).
31 pa dziernika 1961 r. Redakcja Studiów i Oceny Programu, jedna z instytucji
Radiokomitetu, doliczyła się ponad 560 000 telewizorów (77 000 na wsi), w tym 16 000
odbiorników „uspołecznionych”. W Warszawie znajdowało się prawie 80 000 aparatów, w
Katowicach – 23 000 (w całym województwie – ponad 80 000), a w Łodzi – 38 00050.
Na koniec 1962 r. przewidywano osiągnięcie liczby 900 000 abonentów51, ale
okazało się, e został wtedy faktycznie przekroczony milion52, co dobitnie dowodzi dynamiki
rozwoju. Barbara Kazimierczak i Andrzej Źuma pisali wręcz o „eksplozji telewizji” w latach
1962-196453. Milionowy abonent otrzymał od Ministerstwa Łączno ci stały bezpłatny
abonament, za Radiokomitet ofiarował mu dwutygodniowy pobyt nad Morzem Czarnym54.
Nie nale y przy tym zapominać, e liczba radioabonentów wynosiła wówczas w
Polsce 5 300 000. Od 1967 r. liczba ta poczęła spadać o 50-60 000 rocznie, przy
jednoczesnym wzro cie procentu radioodbiorników nierejestrowanych. Z kolei w przypadku
abonentów telewizyjnych, ich liczba zwiększała się w tym samym czasie o 300 000 – 400
Historia Polski w liczbach. O wiata nauka kultura, GUS, Warszawa 1992, zesz. 4, s. 231, 233-234.
Tam e.
50
A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego w Polsce, „Biuletyn Telewizyjny”, 1/1963, s. 4-6.
51
„Radio i Telewizja”, nr 3, 15.01.1962.
52
„Radio i Telewizja”, nr 42, 14.10.1962.
53
B. Kazimierczak, Sztuka oglądania, Warszawa 1969, s. 68; A. Duma, źksplozja autentycznej kultury. Z badań
nad rozwojem telewizji w Polsce, „źkran”, 34, 1966.
54
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 79.
48
49
13
000 rocznie55, by w 1968 r. sięgnąć 3 340 000, przy wpływach z abonamentu rzędu 1,5 mld.
zł56.
W tym czasie najwięcej abonentów mieszkało w du ych miastachŚ Warszawie
(ponad 250 000), Łodzi (ponad 135 000), Wrocławiu (ponad 90 000) i Krakowie (ponad 90
000). Jednak e największe nasycenie odbiornikami (czy te , u ywając
argonu lat 60.,
największa „telewizacja”) występowało w województwie katowickim (prawie 575 000
abonentów). Następne w kolejno ci było województwo wrocławskie (ponad 250 000
abonentów) i bydgoskie (ponad 200 000). Najgorsza sytuacja – podobnie jak w przypadku
zasięgu u ytecznego – była w Białostockiem (niecałe 72 000 zarejestrowanych odbiorników),
Rzeszowskiem (niecałe 83 000) i Olsztyńskiem (ponad 84 000)57. Inne zestawienie pokazuje
kolejne zjawisko – rednia krajowa liczby abonentów na 1 000 mieszkańców wynosiła 104,5
abonenta. Wska nik ten był dwa razy wy szy w Warszawie (222,8), za w Poznaniu osiągał
poziom 182,8, a Łodzi – 182,2. Z kolei na cianie wschodniej ledwo przekraczał 5058.
Jak po czę ci wspomnieli my, najszybszy wzrost liczby abonentów nastąpił w 1964
r., kiedy to zarejestrowano ponad 400 000 nowych odbiorników. Proces ten ilustruje poni sza
tabela:
abonenci (w tys.)
1960 r. 1961 r. 1962 r. 1963 r. 1964 r.
stan na koniec roku
426
648
959
1 295
1 698
przyrost roczny
188
222
311
335
404
Na podst.: A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium telewizyjnego w Polsce w latach 1961-1964, „Biuletyn
Telewizyjny”, 5/1966, s. 659.
W 1965 r. doliczono się dwumilionowego u ytkownika małego ekranu60. W
przeciągu kilku następnych lat liczba noworejestrowanych aparatów podwoiła się. W 1970 r.
zarejestrowano ju 4 215 000 abonentów, z czego 25% mieszkało na wsi. 129 Polaków na
1000 posiadało własny telewizor, co oznaczało dziesięciokrotny postęp w stosunku do
początku dekady61. Na pewno po czę ci zjawisko to wyja niał bardzo szybki przyrost
demograficzny w Polsce, jeden z najwy szych w źuropie. Ludno ć naszego kraju wzrosła z
„Radio i Telewizja”, nr 29,14.07.1968.
„Radio i Telewizja”, nr 2, 7.01.1968.
57
K. Pokorna-Igatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 79-80.
58
Tam e, s. 80.
59
A. Źuma oparł swe obliczenia na danych urzędowych, które nieco zani ały faktyczną liczbę teleabonentów.
Źlatego te w tabeli nie widać, e pod koniec 1962 r. cyfra ta przekroczyła milion.
60
B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 68-69.
61
Historia Polski w liczbach..., s. 233-34.
55
56
14
28 800 000 w 1960 r. do 32 500 000 dziesięć lat pó niej. Jednak telewizory kupowali doro li,
a nie noworodki, więc trudno traktować demografię jako przyczynę wzrostu kupujących
aparaty. żłówną przyczyną „eksplozji telewizji” była rozbudowa zaplecza technicznego oraz
rosnąca atrakcyjno ć nowego medium.
Jednocze nie obserwowany wzrost, pomimo swej doniosło ci, relatywizował się na
szerszym tle europejskim i wiatowym. Polska pod względem liczby odbiorników na 1 000
mieszkańców znajdowała się pod koniec dekady na 22 miejscu (wzięto pod uwagę 27
państw), wyprzedzając m.in. Bułgarię, Jugosławię i Rumunię62.
Ogólną ewolucję liczby abonentów w szerszym kontek cie chronologicznym
przedstawia poni szy wykresŚ
Liczba abonentów telewizyjnych 1960-1990
10000000
9000000
liczba abonentów
8000000
7000000
6000000
5000000
4000000
3000000
2000000
1000000
0
1960
1965
1970
1975
1980
1985
1990
Na podst. K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 363.
Liczba widzów wielokrotnie przewy szała liczbę abonentów, w skali zdecydowanie
większej ni w dzisiejszych czasach. Ju w 1962 r. dziennikarz Lech Pijanowski pisał o
„legionie telewidzów”, składającym się z „pół miliona Polaków, tylu ich on, więcej jeszcze
dzieci, krewnych, znajomych, go ci”63. W tym samym czasie Jerzy Peltz stwierdzał, e
„mo na skromnie przypuszczać, e ka dy film fabularny wy wietlany w TV ogląda widownia
zło ona z ok. 2 milionów osób. Toć to potęga!”64. Jeszcze wy sze dane podawał A. Źuma,
szacując, e w 1962 r. audytorium TV mogło liczyć 8 700 000 przy 900 000 abonentów65.
62
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 88.
L. Pijanowski, Wyznanie telewidza po roku 1961, „Żilm”, nr 6.01.1962.
64
J. Peltz, Widzu masowy, któ cię zdobędzie?, „Żilm”, nr 19, 13.05.1962.
65
A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 26.
63
15
J. Peltz miał rację pisząc o „potędze”, skoro przebój kinowy w tamtym okresie
musiał zbierać porównywalną widownię przez cały rok. Argus (pseudonim L. Pijanowskiego)
przeprowadził jeszcze inne obliczenieŚ „mo na przy tym liczyć, e najbardziej atrakcyjne
programy telewizyjne oglądane są nie w pojedynkęŚ przed jednym ekranem siedzi przeciętnie
5 osób”66. Oznaczałoby to ok. 5 mln. telewidzów w 1962 r., więc znacznie mniej ni w
szacunkach A. Źumy. Źlatego wydaje się, e liczba ta była jednak większa. Sam Argus
zwrócił uwagę, e „chocia tylko jedna trzecia aparatów [w Łodzi – P. P.] nale y do klubów i
wietlic fabrycznych, jednak przy ka dym telewizorze w domu robotniczym gromadzi się co
najmniej 15 osób, a w klubach a ok. 100”67.
Słowa te wskazują na występowanie zjawiska zbiorowego oglądania TV przez
robotników, a tak e mieszkańców wsi w zakładowych lub wiejskich wietlicach. Żenomen
ten, o którym napiszemy jeszcze pó niej m.in. w rozwa aniach po więconych wpływowi
telewizji na rodzinę, to bardzo charakterystyczny przejaw specyfiki analizowanego okresuŚ
epoki przej ciowej między nieznajomo cią, a całkowitym umasowieniem nowego medium.
Zbiorowe ledzenie programu wiadczy bowiem jednocze nie o dwóch rzeczachŚ braku
dostatecznego
upowszechnienia
telewizji
w
ogóle
społeczeństwa
oraz
o
silnym
zapotrzebowaniu społecznym na to umasowienie. Na początku dekady telewizory
„uspołecznione” (państwowe) stanowiły 8% ogółu odbiorników na wsi, a tylko 2% w
miastach (1% w miastach powy ej 100 000 mieszkańców). W sumie wg stanu na pa dziernik
1962 r. doliczono się ich niecałe 25 00068. Inne dane prezentuje A. Kozieł, wg którego na wsi
państwowe odbiorniki montowane w wietlicach stanowiły 12-15% wszystkich telewizorów
działających na prowincji69. Nie są to mo e wysokie liczby, ale przecie przed „społecznymi”
odbiornikami gromadziło się znacznie więcej osób, ni w prywatnych domach. Żaktem jest,
e w 1963 r. istniało ponad 10 000 punktów zbiorowego oglądania, gromadzących ok. 500
000 osób70. Było to więc zjawisko o znaczącej wadze społecznej.
Nie mo na ponadto zapominać o innej „społecznej” formie oglądania programuŚ u
sąsiadów, przyjaciół, znajomych. Co więcejŚ na ich tle rola wietlicy nie wydaje się zbyt du a
– korzystało z niej tylko 23% przygodnych widzów (35% robotników) 71 nieposiadających
własnego apartu. Reszta wybierała odwiedziny u znajomych. Osoba zapraszająca go ci „na
telewizję” uspołeczniała w pewien sposób swój odbiornik i praktykowała zjawisko wspólnego
Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 42, 28.10.1962.
Tam e, nr 8, 18.02.1962.
68
A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 2-3.
69
A. Kozieł, dz. cyt., s. 57.
70
A. Duma, Wiejskie wietlicowe audytorium telewizyjne, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1964, s. 62.
71
A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium..., s. 21.
66
67
16
obserwowania małego ekranu. W pierwszych latach interesującej nas dekady fenomen ten
przybierał zaskakująco du e rozmiary. Wg ankiety prowadzonej przez A. Źumę w 1962 r. a
w 82,4% abonentów zapraszało stale lub często go ci na oglądanie telewizji. rednio było to
6 osób (w przypadku rolników – 10)72. Je li doliczyć do tego domowników, to rednia liczba
telewidzów korzystająca z jednego odbiornika wzro nie do ponad 10 (9 dla inteligencji, 11
dla robotników, 14 dla rolników)73.
Ciekawym problemem jest rozkład społeczny abonentów i telewidzów, pokrywający
się przewa nie z pochodzeniem społecznym wła cicieli telewizorów, choć nie zawsze.
Pierwszymi abonentami byli przede wszystkim przedstawiciele inteligencji74. Dlaczego? Byli
lepiej sytuowani materialnie, wykazywali te
więcej zainteresowania nowym
ródłem
informacji i rozrywkiś mieli silniejsze nawyki kulturalne. W 1962 r. prawie 60% telewizorów
przypadało na inteligencję, 35,6% na szeroko rozumianych robotników i tylko ok. 1,5% na
chłopów. Nawet na wsi zaledwie 5% odbiorników znajdowało się w rękach tych ostatnichś
4% korzystało ponadto z aparatów państwowych (w klubach, wietlicach). W du ych,
przemysłowych miastach odsetek telewidzów-robotników wzrastał do 43%, jednak
inteligencja nadal przewa ała75. Nieco inne dane przedstawia A. Duma: wg tego badacza w
latach 1957-1961 r. 58% posiadaczy odbiorników zaliczało się do inteligencji, a niecałe 39%
do grupy robotniczej76.
Źwa lata pó niej inteligencja stanowiła ok. 54% teleabonentów, za ogół robotników
(miast i wsi) – ok. 42%, czyli nieco więcej ni w poprzednich badaniach77. Stopniowy spadek
przewagi inteligencji w ród teleabonentów to charakterystyczne zjawisko dla szóstej dekady
XX w, dowodzące upowszechniania i umasowienia nowego medium.
Posiadanie telewizora i płacenie abonamentu było oczywi cie ci le związane z
dochodami. I tak w ród mę czyzn zarabiających do 1000 zł. tylko 10% oglądało stale (czyli u
siebie w domu) TV, za w ród zarabiających 2000-3000 – a 70%78. Co ciekawe, w 1967 r.
nawet w ród najbiedniejszych, zarabiających do 600 zł., większo ć (56,6%) mimo wszystko
w jakiej formie oglądała telewizję79.
72
A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 21-22.
Tam e, s. 24.
74
W epoce kategorię tą rozumiano do ć szeroko. A. Źuma zalicza do tej grupy wszystkich pracowników
umysłowych, niezale nie od wykształcenia, tam e, s. 14.
75
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją. Socjologiczne studium o telewizji w ród młodzie y, Wrocław 1967, s. 56.
76
A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium..., s. 18.
77
Tam e, s. 8.
78
A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 16; J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 224.
79
Oddziaływanie prasy, radia i telewizji. Wyniki badania ankietowego żUS przeprowadzonego w 1967 r.,
Warszawa 1969, s. 131-34.
73
17
Wa nym czynnikiem, związanym z urzędowym podziałem na inteligencję,
robotników i chłopów, było wykształcenie. Tylko połowa Polaków z wykształceniem
niepełnym podstawowym ledziła w 1967 r. program w TV, jednak czyniło to ju 75% osób z
pełnym podstawowym. W kategorii „niepełne rednie – rednie – niepełne wy sze” 84%-89%
zaliczało się do telewidzów, za
około 89%-91% w grupie ludzi z wykształceniem
wy szym80. Wydaje się, e mimo wszystko te ró nice nie były na tyle du e, by mówić o
telewizji jako zjawisku elitarnym.
Liczba telewidzów ró nicowała się tak e ze względu na wiek. Najchętniej oglądali
program ludzie młodzi, w wieku 18-24 lat – ponad 80% osób z tej grupy przyznawało się do
ledzenia programu. Niemal tyle samo było osób starszych, między 25 a 39 rokiem ycia,
następnie za odsetek systematycznie spada, by dla pięćdziesięciolatków wynosić 68%, a dla
sze ćdziesięciolatków – 58%. Charakterystyczne, e nigdy odsetek ten nie schodził poni ej
połowy przedstawicieli danej kategorii wiekowej. Jednocze nie najwięcej zarejestrowanych
teleabonentów była między 30 a 39 ycia – młodzi po prostu nie mogli jeszcze sobie
pozwolić na kupno odbiornika (oglądali programy w domu rodzinnym)81.
Żakt częstszego oglądania telewizji w ród ludzi młodych był spowodowany
stosunkową nowo cią masowych mediów i brakiem przyzwyczajenia u starszych, którzy
przecie , zwłaszcza na emeryturze, mieli teoretycznie więcej czasu na TV82. Swoją rolę
odegrały tu równie
warunki materialneŚ młodsze pokolenia były przewa nie lepiej
sytuowane ni starsze generacje.
Reasumując, warto podkre lić, e w przeciągu lat 60. w znaczący sposób zmienił się
rozkład społeczny telewidzów. Jak wiemy, początkowo skupiali się oni w wielkich o rodkach
miejskich i na ląsku. Jeszcze w 1960 r. trzy czwarte z nich nale ało do inteligencji. Pod
koniec dekady w krąg odbiorców zostały włączone niemal wszystkie regiony kraju, łącznie ze
cianą wschodnią. Ni sze warstwy społeczne zrównały się z inteligencją w poziomie
„utelewizyjnienia”. Ju
60% widzów mieszkało w małych miastach (do 100 000
mieszkańców) i na wsiach83. Jednocze nie ewolucję tą tylko w niewielkim stopniu widać w
listach nadsyłanych przez telewidzów do Redakcji Łączno ci z Widzami Radiokomitetu. W
miarę upływu lat systematycznie, ale niezwykle powoli zwiększał się odsetek korespondencji
nadsyłanej przez robotników, a „inteligenci” ciągle zdecydowanie przewa ali. To oni przede
wszystkim jawnie wyra ali swój stosunek do programu.
Tam e, s. 132.
A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium..., s. 9.
82
Oddziaływanie prasy, radia i telewizji..., s. 132.
83
B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 69/70.
80
81
18
Mimo tego ostatniego faktu nie ulega wątpliwo ci, e w przeciągu kilku lat dokonała
się w prawdziwa rewolucja medialna. Telewizja błyskawicznie wkroczyła w progi mieszkań
przeciętnych Polaków. To jeszcze jeden z przejawów przej ciowego charakteru epoki
żomułki w historii polskiej telewizji. Szybko ć ofensywy małego ekranu zaskoczyła
partyjnych decydentów. W 1959 r. szacowano, e w połowie lat 60. liczba abonentów
sięgnie... 1,5 mln.84 Nie dziwne, e rzeczywisty przyrost rozsadzał plany pięciolatek, znacznie
przekraczając centralistyczne przewidywania.
Nie nale y zapominać o jeszcze innym czynniku ró nicującym posiadaczy
telewizora. Była nim płeć i rodzina. W 1962 r. zaledwie 20% abonentów stanowiły kobiety85.
Powodem takiego stanu rzeczy była zapewne tradycyjna struktura rodzinna, w której to mą –
głowa rodziny – pełnił rolę „posiadacza telewizora”. Proporcje te nie wiadczą zatem o tym,
e kobiety rzadziej ledziły telewizyjne audycje. Co ciekawe, na ogólną liczbę abonentów
jedynie 1% było osobami samotnymi, za 16% nie miało dzieci86. To najlepszy dowód na to,
e mały ekran pojawił się na początku niemal wyłącznie w rodzinach. Problem ten będzie
jeszcze poruszony w czę ci czwartej ksią ki.
W interesującej nas dekadzie struktura abonentów była
ci le uzale niona od
dochodu, wykształcenia, miejsca zamieszkania czy pochodzenia. Mimo to, dane te nadal
pozwalają nam twierdzić,
e telewizja w Polsce lat 60. była zjawiskiem ulegającym
umasowieniu i na pewno odgrywała rolę (mniejszą lub większą) w yciu zdecydowanej
większo ci Polaków.
84
Komisja Prasy KC PZPR, Notatka w sprawie programu i pracy telewizji z 26 czerwca 1959 r.; AAN, Biuro
Prasy KC PZPR, 1957-1959, sygn. 237/XIX-298, k.150.
85
A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 9. Źane te nie muszą być w pełni wiarygodne.
86
Tam e.
19
2.2. „Wydłużone głowy”, czyli odbiór TV
Problem odbioru telewizji, w czysto technicznym sensie, jest w naszej analizie
bardzo istotny, poniewa
jego zbadanie pozwoli stwierdzić, jak głęboko w sensie
technicznym to nowe medium mogło w latach 60. wpłynąć na ycie codzienne Polaków.
Ponownie początek szóstej dekady XX w. wydaje się być dla tego zagadnienia
przełomowy. W 1960 r. zasięg u yteczny telewizyjnych stacji nadawczych zaczął obejmować
więcej ni połowę mieszkańców Polski (54,7%), choć przekładało się to jedynie na 22,5%
obszaru kraju87. Niemniej osiągnięcie tego „społecznego kworum” umo liwia moim zdaniem
mówienie o roli telewizji w yciu mieszkańców PRL.
W następnych latach odnotowuje się bardzo szybki wzrost zasięgu u ytecznego. Lata
1962-68 Jan Łoboda postrzega jako drugi etap rozwoju odbioru, charakteryzujący się
umasowieniem nowego rodka przekazu88. W 1963 r. ju ponad połowa obszaru Polski była
objęta zasięgiem ( ok. 53%-55%), za dwóch na trzech Polaków mogło oglądać program. Rok
pó niej XI muza była dostępna na niemal e na dwóch trzecich powierzchni kraju dla 77%
ludno ci89. W 1965 r. liczby te wynosiły odpowiednio 63% i 78%, za w 1968 r. – 66% i
81%90. Rok 1970 przyniósł dalszy wzrost91. Źynamika rozwoju była zatem niezwykle silna.
Jakie miejsce telewizja zajmowała w ród innych mediów? Wg ankiety OBOP-u, w
1964 r. 72% Polaków miało mo liwo ć oglądania programu. Wtedy jednak bardziej dostępne
były inne media i rozrywkiŚ radio (96,4%), prasa (93,8%), kino (82,9%) oraz ksią ka (75%)92.
Trzeba zauwa yć, e ankieta nie pokazuje tak naprawdę skali korzystania z wymienionych
pozycji, tylko mo liwo ci.
Program telewizyjny najłatwiej było odebrać w powiatach nizinnych, trudniej na
wy ynach93. Z innych przyczyn (uprzemysłowienie), odbiór był najsilniejszy w pobli u
du ych miast, gdzie powstawały stacje nadawcze oraz na ląsku94. Zasięg nadajników był
niewielkiŚ na przykład powiaty kaszubskie nie mogły odbierać programu gdańskiego95.
J. Łoboda, dz. cyt., s. 47.
Tam e, s. 58.
89
A. Olcha (red.), Materiały statystyczne 1945-1964: informacja o działalno ci programowej 1964, Warszawa
1966, s. 241.
90
J. Łoboda, dz. cyt., s. 47.
91
A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury, Warszawa 1981, s. 218.
92
OBOP, Uczestnictwo w kulturze, Warszawa 1964.
93
„Radio i Telewizja”, nr 1, 1.01.1962.
94
J. Łoboda, dz. cyt., s. 73.
95
„Radio i Telewizja”, nr 1, 1.01.1962.
87
88
20
Nawet na obszarach miejskich sytuacja była trudna. Jerzy Rudzki zauwa ał, e
„odbieranie telewizji na terenie Szczecina na większą skalę rozpoczęło się w zasadzie dopiero
w 1961 r.”96, za boom na telewizory zaznaczył się nie wcze niej ni po 1964 r.97 Być mo e
decydującym czynnikiem było skrajne poło enie geograficzne miasta. Nie mo na tego
powiedzieć o Łodzi, a tymczasem jeszcze w 1968 r. TV Łódzka dysponowała tylko jednym
wysłu onym nadajnikiem o mocy zaledwie 0,5 KW, obejmującym niewielki obszar 30-40
km98.
Mimo wszystko sytuacja najgorzej wyglądała na wsi, a tak e, ogólniej, we
wschodniej Polsce99. Nie zapominajmy poza tym, e nawet na obszarach objętych zasięgiem
często nie mo na było „złapać” programu z powodu „przerw konserwacyjnych”, o których
informuje wiele numerów „Radia i Telewizji”100, co dowodzi du ej skali zjawiska.
Zasięg u yteczny wzrastał rzecz jasna poprzez wznoszenie nowych stacji
nadawczych. Ka de otwarcie nowego urządzenia miało uroczystą oprawę, stanowiło element
propagandy sukcesu komunistycznych władz. W prasie pojawiały się entuzjastyczne relacje z
tych uroczysto ciŚ „W XVII rocznicę Wyzwolenia Bydgoszczy – 22 stycznia br. [1962 r.] –
odbyła się w Trzeciewcu uroczysto ć przekazania do eksploatacji nowej telewizyjnej stacji
nadawczej [...]. Ta nowa wielkiej mocy stacja telewizyjna została przekazana do eksploatacji
o 3 lata wcze niej ni przewidywały to plany państwowe. Nowoczesny obiekt nadawczy z
najwy szym w Polsce masztem kosztował ok. 30 mln zł.”101. Z kolei kilka lat pó niej mo na
natrafić na reporta o mającym wkrótce powstać o rodku nadawczym w Łodzi, którego maszt
o wysoko ci 360m. miał pobić poprzednie rekordy wysoko ci102.
Trzeba przyznać, e liczba nadajników rzeczywi cie rosła do ć szybkoŚ w 1960 r.
było ich tylko 9, jednak osiem lat pó niej – 28. W tym samym czasie liczba stacji
retransmisyjnych wzrosła z 3 do 55103. Nie zmienia to faktu, e w porównaniu z najbardziej
rozwiniętymi krajami zachodnioeuropejskimi rozwój ten prezentował się mizernie. Źo
największego przełomu w rozwoju infrastruktury technicznej doszło między 1961 a 1962 r.
Proces ten ukazuje tabela:
96
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją...., s. 208.
Tam e.
98
Radio i TV, nr 28, 7.07.1968.
99
J. Łoboda, dz. cyt., s. 73.
100
Np. nr 10, 4.03.1962.
101
„Radio i Telewizja”, nr 6, 4.02.1962.
102
„Radio i Telewizja”, nr 28, 7.07.1968.
103
J. Łoboda, dz. cyt., s. 57.
97
21
1961 r. 1962 r. 1963 r. 1964 r.
Liczba stacji TV
9
16
17
18
% obszaru Polski pod zasięgiem
18
44,2
55
63
% ludno ci objętej zasięgiem
38
59,6
68
77
Na podst.: A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium..., s. 6.
Bardzo ciekawie ustosunkowywali się do wzrostu odbioru TV politycy. Najczęstsza
praktyka była taka,
e na łamach prasy, w artykułach czy wypowiedziach, doskonale
orientowali się oni w skali zjawiska, natomiast je li chodzi o prognozy i plany, stawali się
niepoprawnymi optymistami, przynajmniej oficjalnie. W 1968 r. w analizach przed V
Zjazdem PZPR poprawnie stwierdzono,
e „zasięgiem telewizji objęte jest ok. 60%
powierzchni kraju, zamieszkanej przez 75% ludno ci”104ś tak e stan z 1962 r. był dobrze
znany105. Sam Sokorski zwierzył się w 1969 r. ze swego pesymizmu w sprawie przyszło ciŚ
„nie mo na będzie jeszcze przez dłu szy czas odbierać tych programów [źurowizji i
Interwizji – P. P.] nadawanych za pomocą sputników bezpo rednio z Kosmosu, bez stacji
naziemnej, którą wybudujemy nie tak prędko”106.
Wypowiedzi te kontrastowały z oficjalnymi, propagandowymi opracowaniami, w
których przewa ał hurraoptymizm co do mo liwo ci rozwoju telewizji. Źobrze pokazują to
projekty otwarcia programu drugiego i telewizji kolorowej. Otó plan pięcioletni 1960-1965
zakładał,
e do 1965 r. 90% ludno ci kraju ma być objętych zasięgiem telewizyjnym.
Jednocze nie jednak plan perspektywiczny, bardziej realistyczny, zakładał 70%, co okazało
się wręcz niedocenieniem tempa wzrostu107. Źokument ten nie był jednak eksponowany.
Za to w 1962 r. w politycznym artykule „10 lat Telewizji” na łamach „Radia i
Telewizji” ogłaszanoŚ „w latach 65/66 przewiduje się wprowadzenie II programu
telewizyjnego a tak e rozpoczęcie prac do wiadczalnych w zakresie emisji programów
kolorowych”108. To tylko gołosłowna obietnica. W 1968 r. stwierdzano, e drugi program
pojawi się za rok, następnie jednak przeło ono ten termin na 1970 r.109 Włodzimierz Sokorski
wprowadził do tego nowego planu zastrze eniaŚ obiecał co prawda, e program II powstanie 1
wrze nia 1970 r., lecz miał on być nadawany wyłącznie na kanale 11, obsługiwanym przez
Inwestycje radiowe i telewizyjne przed V Zjazdem, „Radio i Telewizja”, nr 39, 22.09.1968.
„obecnie zasięg naszego programu obejmuje ok. 25% pow. kraju, zamieszkanej przez przeszło 50% ogólnej
liczby mieszkańców”, „Radio i Telewizja”, nr 34, 19.08.1962.
106
W. Sokorski, Nowe Centrum TV, „ ycie Warszawy”, nr 160, 7.07.1969.
107
S. Miszczak, dz. cyt., s. 39.
108
Dziesięć lat Telewizji, „Radio i Telewizja”, nr 45, 4.11.1962.
109
„Radio i Telewizja”, nr 29, 14.07.1968.
104
105
22
słabe nadajniki. W wyniku tego mogło go oglądać zaledwie 25% ludno ci, głównie w du ych
miastach. „Poza tym w przyszłym roku mo emy rozpocząć nadawanie w soboty i niedziele
(po dwie godziny) eksperymentalnego programu telewizji kolorowej, odbieranej w kolorze
tylko przez telewizory dostosowane do potrzeb telewizji kolorowej”110. Ogólne hasła nie
przekładały się zatem w prosty sposób na rzeczywisto ć.
Przeciętny Polak borykał się z problemem odbioru TV nie tylko na płaszczy nie
stacji nadawczych czy masztów antenowych, ale równie we własnym domu, u ytkując
antenę swojego odbiornika. Źo wyboru miał dwa rodzaje antenŚ pokojową i dachową
(indywidualną lub zbiorową). Czę ciej wybierał tą pierwszą. Choć nie gwarantowała ona
dobrego odbioru (bardzo częste zakłócenia, efekt „wydłu onych głów”, itp.), była po prostu
tańsza.
Źziałanie tych anten wietnie pokazał serial „Wojna domowa”Ś ojciec rodziny
głównego bohatera Pawła zabraniał chłopcu oglądać miałych scen w filmach, wywołując
zakłócenia w działaniu odbiornika. L. Pijanowski, autor poradnika telewidza z lat 60., dodaje:
„tak zwane anteny pokojowe ró nych systemów (rozkładane, sprę ynowe i inne) wprawdzie
umo liwiają odbiór programu, ale niemal z reguły obraz i d więk są znacznie gorsze ni przy
zastosowaniu odpowiedniej anteny dachowej [...]. Poza tym antena pokojowa bywa niekiedy
ródłem męczących zakłóceń odbioru programu”111.
Narzekania na problemy techniczne to typowy wątek listów telewidzów nadsyłanych
do Redakcji Łączno ci z Widzami Radiokomitetu lub odnotowywanych przez OBOP
wypowiedzi. Jak donosił pewien robotnik z Opola, „w razie awarii czy innej przeszkody
podajcie mo liwie jak najszybciej znany nam napis ‘Prosimy nie regulować odbiorników’.
Je eli napis informacyjny oka e się zbyt pó no, odbiorca niepotrzebnie się denerwuje, czy
znowu aparat nie nawalił”112. Jak w uogólniający sposób zauwa ał inny widz, tym razem
inteligent, „w programie występują stałe zakłócenia, zniekształcenia obrazu oraz zaburzenia
w fonii. Jedynie czysto wychodzi bardzo często nadawany obraz ‘Przepraszamy za
zakłócenia’ oraz ‘Prosimy nie regulować odbiorników’. Jest dla nas niezrozumiałe, eby po
tylu latach istnienia Polskiej Telewizji nie było odpowiednich fachowców w tej dziedzinie,
którzy by natychmiast takim zakłóceniom zapobiegali”113.
„ ycie Warszawy”, nr 160, 7.07.1969.
L. Pijanowski, Telewizja na co dzień, Warszawa 1968, s. 11.
112
Wyniki ogólnopolskiego konkursu pod hasłem „Oceniamy program telewizyjny”, „Biuletyn Telewizyjny”, 89/1961, s. 21. W wielu cytatach pojawiających się w tej ksią ce zdarzają się błędy stylistyczne czy składniowe.
Postanowiłem dla większej wierno ci epoce nie korygować tych błędów.
113
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 10/1963, s. 64.
110
111
23
Szczególne zdenerwowanie budziło nagłe przerywanie audycji i przedłu ające się
awarie. Pewna telewidzka pisałaŚ „bardzo podoba mi się program przygotowywany przez
Telewizję, lecz co z tego, je eli nie mo emy go obejrzeć na ekranach naszych telewizorów?
Widać tylko pięknie wypisane plansze ‘PrzepraszamyŚ przerwa na trasie łącz’, ‘Nie
regulować odbiorników – usterki w nadawaniu itp.’. Co jest z Wami? Za co opłacamy po 40
złotych i kupując telewizor płacimy 10 i więcej tysięcy. Czy usterek nie mo na uregulować w
czasie tak długiej przerwy przed lub między nadawanym programem?”114.
Widok Polaka narzekającego na odbiór programu i majsterkującego przy domowej
antenie to typowy obrazek lat 60.
114
Tam e, s. 91.
24
2.3. Między pralką a rowerem, czyli liczba telewizorów
Jak wiemy, liczba telewizorów pokrywała się zgrubsza z liczbą abonentów. Warto
jednak wskazać na kilka zjawisk z tym związanych. Zdaniem J. Łobody ju od 1958 r. mo na
było mówić o masowej produkcji odbiorników telewizyjnych, co jest chyba przesadnym
stwierdzeniem. W ka dym razie wyprodukowano ich wtedy 50 000, z czego... 400 sztuk
przeznaczono na eksport115. Liczby te nie robiły wra enia nawet w tamtych czasach,
zwłaszcza e radioodbiorniki miało wtedy ok. 5 mln. Polaków. Zupełnie inaczej było pięć lat
pó niej, kiedy to liczba telewizorów (nowych i u ywanych) osiągnie milion (959 433 sztuki),
podczas gdy w przypadku aparatów radiowych wzrost będzie niewielki (ok. 5 600 000
sztuk)116. Wcze niej liczby nie rosły tak szybko – w 1960 r. odnotowano 140 000 sztuk, za
rok pó niej – 160 000117.
Tak więc po raz kolejny data 1962 okazuje się być przełomowa. Podkre lmy raz
jeszcze niezwykle du y przyrost odbiorników TV wobec do ć ustabilizowanej pozycji radia
(większa liczba odbiorników radiowych wynikała z przyrostu demograficznego). W 1962 r.
same Gdańskie Zakłady Radiowe wyprodukowały 110 000 nowych telewizorów, za łącznie
na rynku pojawiło się prawie 300 000 nowych aparatów118.
W latach 1962-65 liczba odbiorników telewizyjnych zwiększyła się o 233%119,
przekraczając 2 miliony w 1965120. Telewizja uczciła ten fakt specjalnym programem
zatytułowanym po prostu „2 000 000”, do którego zaproszono nabywcę 2 000 000 telewizora,
a tak e nabywców odpowiednio 1 999 999 i 2 000 001 sztuki. Program uzyskał przychylną
recenzję Argusa121.
W 1967 r pisano ju
o u ytkowaniu 2 900 000 aparatów122, rok pó niej – prawie 3
400 000, z czego 1\4 była jeszcze na gwarancji. Źekada lat 60. została uwieńczona
J. Łoboda, dz. cyt., s. 86.
A. Siciński, Ludno ć żórno ląskiego Okręgu Przemysłowego a telewizja i radio, Katowice 1967, s. 29.
117
F. Skwierawski, Ju pół miliona, „Radio i Telewizja”, nr 13, 25.03.1962.
118
Nowo ci radiowo-telewizyjne, „Radio i Telewizja”, nr 3, 15.01.1968.
119
A. Siciński, dz. cyt., s. 33.
120
Studia i prace statystyczne, nr 36, GUS, Warszawa 1971, s. 19-23.
121
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 227.
122
Telewizory na wie , „Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968.
115
116
25
czteromilionowym telewizorem (co ósmy Polak miał swój własny aparat). Odsetek sztuk
objętych gwarancją spadł jeszcze bardziej (529 000 sztuk)123.
Ta ostatnia informacja pozwala stwierdzić, e Polacy w interesującej nas epoce
korzystali z do ć starych odbiorników (co najmniej ponad rocznych) – zresztą okres
gwarancyjny nie trwał długoś a pewną rolę mogła grać obecno ć nielegalnie u ytkowanych
maszyn. Tendencję tą sygnalizowała ankieta sporządzona ju w 1963 r. Otó okazuje się, e
12% respondentów miało telewizor od 1958 r., 22% od 1959 r., 20% od 1960 r. Źla
następnych lat odsetek spadałŚ od 1961 r. aparat posiadało 19% badanych, za od 1962 r. –
18%124. Nale y pamiętać o tej tendencji z początku lat 60., stojącej nijako pod prąd wobec
boomu telewizyjnego.
Ze skali tego „teleboomu” zdawali sobie sprawę ju współcze niś był on jaskrawo
widoczny. Na łamach „Radia i Telewizji” w 1968 r. zauwa ano ju zjawisko odmienne od
przed chwilą opisanegoŚ „telewizory znajdują ciągle nowych nabywców. W sklepach coraz
czę ciej zjawiają się klienci kupujący nowy aparat, który ma zastąpić starą „Wisłę” czy
„Rubina” sprzed dziesięciu, a czasem nawet piętnastu lat [choć długo ć eksploatacji
szacowano przewa nie tylko na 5 lat! – P. P.]. Przemysł obiecuje w tym roku 490 tys.
telewizorów, pochodzących z trzech wytwórni w Warszawie, żdańsku i Źzier oniowie”125.
Ciekawy jest rozkład społeczny posiadaczy odbiorników. W 1962 r. 38% wła cicieli
telewizora to robotnicy umysłowi i fizyczni126. 78% mieszkało w miastach, co ilustrowało
znaczne zacofanie wsi w tym względzie (o wiele większe, ni w przypadku radia) 127. Sytuacja
niewiele zmieniła się w 1967 r.Ś na 2 900 000 odbiorników tylko 600 000 u ytkowano na
wsi128. Źwa lata pó niej, mimo pewnej poprawy, liczba telewizorów w miastach nadal była
trzykrotnie wy sza129. Uogólniając, sytuacja ta była odbiciem struktury abonentówŚ im
mniejsza urbanizacja, tym mniej aparatów, choć da się równie
zauwa yć tendencję
niwelowania ró nic miasto – wie .
Prze led my, jakie miejsce w epoce żomułki przypadało telewizorowi po ród
innych artykułów trwałego u ytku. Ankietę przeprowadzono na
ląsku w 1963 r. Radio
posiadało 92,3% lązaków, pralkę elektryczną – 71,8%, biblioteczkę – 46,7%, następny był
wła nie ju odbiornik TV (45,9%). Mniej osób miało aparat fotograficzny, rower (tylko
123
Studia i prace statystyczne..., s. 19-23.
A. Siciński, dz. cyt., s. 33.
125
Nowo ci radiowo-telewizyjne, „Radio i Telewizja”, nr 6, 4.02.1968. Cytat rodzi pewne zastrze eniaŚ owo
piętnastoletnie u ytkowanie odbiornika oznaczałoby, e zakupiono go w 1953 r., co było rzadko cią.
126
A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 426.
127
A. Siciński, dz. cyt., s. 29.
128
„Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968.
129
A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 283.
124
26
28,9% !), adapter, odkurzacz, motocykl, lodówkę (zaledwie 9,2%) oraz magnetofon 130. Od
tych wszystkich przedmiotów telewizor był bardziej popularny, bardziej dostępny. Stał się
sprzętem towarzyszącym codziennemu yciu Polaka (a przynajmniej lązaka) czę ciej, ni
np. rower czy odkurzacz. Wydaje się, e przyczyn tego fenomenu nale y szukać nie tylko na
płaszczy nie materialnej, ale równie mentalnej czy kulturowejŚ być mo e zinternalizowanie
potrzeby telewizji było silniejsze ni
pragnienie posiadania lodówki, której najszerzej
pojmowane funkcje były w porównaniu z telewizorem o wiele bardziej ograniczone.
130
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 68-69.
27
2.4. „Gioconda” i „Szmaragd”, czyli modele telewizorów
Pierwszym produkowanym w PRL aparatem telewizyjnym była, jak ju wiemy,
„Wisła”, czyli kopia wycofanego ju z u ytku radzieckiego modelu „Awangard” 131. W 1956
r. oddano do u ytku 2 229 sztuk tej marki. Było to olbrzymie, lecz o małej przekątnej ekranu
pudło, wa ące grubo powy ej 30 kg. Wkrótce pojawił się model „Wisła B”, po nim –
„Belweder” oraz „Belweder II”( w 1958 r. wypuszczono 55 000 sztuk). Początek lat 60.
przywitały nowe markiŚ „Jantar”, „Turkus”, „Szmaragd”, „Wawel”132.
wie o uruchomiony zakład produkcyjny „Źiora” wyprodukował w 1962 r. 10 000
telewizorów „Aladyn”, wa ących „tylko” 28 kg.ś z kolei Warszawskie Zakłady Telewizyjne
wypu ciły w tym roku 130 000 „Szmaragdów”, 40 000 „Waweli”, za żdańskie Zakłady
Radiowe – 110 000 „Neptunów”133. Najpopularniejszym modelem 1962 r. był „Szmaragd
901” ( o przekątnej 17’).
Rok pó niej pojawił się „nowoczesny” „Koral”, który mógł pochwalić się 17-calową
przekątną i wagą „zaledwie” 25 kg. Obok niego mo na te było nabyć „Pegaza” 134. W
kolejnych latach produkowano jeszcze aparaty marki „Opal”, „Ametyst” i „Lauzuryt”135, a
tak e luksusową „żiocondę”136.
Nie zapominajmy poza tym o minimalnym, ale jednak istniejącym eksporcie i nieco
wy szym imporcieŚ w 1962 r. Polska zakupiła w sumie kilka tysięcy „Rekordów” z NRŹ,
„Lotosów” z Czechosłowacji oraz aparatów „Alba Regia” z Węgier 137. Z kolei przykładowo
w 1968 r. nastąpił niewielki import odbiorników „Balaton” i „Mona Lisa”138.
Przedstawmy jeszcze najpopularniejsze rozmiary ekranów. 54% Polaków posiadało
telewizory 14 calowe i mniejsze, 41% - 17 calowe, tylko 4% miało odbiorniki 21 calowe i
większe139. Małych aparatów było najwięcej rzecz jasna z racji najni szej ceny. Czynnik
ekonomiczny był jak widać dla Polaków wa niejszy od chęci podniesienia komfortu
oglądania poprzez zakup lepszego i większego telewizora.
A. Kozieł, dz. cyt., s. 20.
F. Skwierawski, Ju pół miliona, „Radio i Telewizja”, nr 13, 25.03.1962.
133
„Radio i Telewizja”, nr 3, 15.01.62.
134
F. Skwierawski, Ju pół miliona, „Radio i Telewizja”, nr 13, 25.03.1962.
135
„Radio i Telewizja”, nr 19, 5.06.1968.
136
„Radio i Telewizja”, nr 6, 4.02.1968.
137
Rynek radiowo-telewizyjny w sezonie jesienno-zimowym, „Radio i Telewizja”, nr 41, 7.10.1962.
138
„Radio i Telewizja”, nr 6, 4.02.1968.
139
A. Siciński, dz. cyt., s. 33.
131
132
28
2.5. Wódka lub abonament, czyli koszty związane z użytkowaniem
TV
2.5.1. Telewizor
Ile w Polsce lat 60. kosztował odbiornik telewizyjny? Czy dla przeciętnego Polaka
była to suma du a, czy nie? Pozytywna odpowied na to pytanie wydaje się pewna, choć w
1959 r. obni ono ceny odbiorników ( rednio o 9%) i wprowadzano ratalny system
sprzeda y140. Cena telewizora zale ała od marki. Nowo ć rynku w 1962 r., aparat „Aladyn”,
sprzedawano w cenie 9 000 zł141. „Szmaragdy” kosztowały tyle samo, co po wiadcza L.
Pijanowski142. Źro sze były „Wawele” – 11 500 zł. Najmniej płaciło się za „Neptuna”, bo
„tylko” 6 000 zł143.
U ywane telewizory wcale nie kosztowały znacząco mniej. W „ yciu Warszawy”
natrafiłem na ogłoszenie, w którym pewna osoba, sprzedając większo ć wyposa enia
domowego, proponowała równie odbiornik „Orion Star” a za 10 000 zł144. Cena ta wyda się
bardziej zrozumiała w obliczu faktu, e był to telewizor nowoczesny, 23 calowy. Trudno
ocenić przeciętną cenę u ywanych odbiorników, jako e ogłoszenia o ich sprzeda y trafiały
się nader rzadko. Pojawiały się niekiedy w rubryce „Źrobne”, głównie w wydaniach
weekendowych „ ycia Warszawy”. Jednak e zdarzało się to zaledwie raz na kilkadziesiąt
ogłoszeńś w jednym roku zebrałoby ich się grubo poni ej setki – i to zarówno w przypadku
1962, jak i 1969 r.145
Jest bardzo charakterystyczne,
e w zdecydowanej większo ci tych drobnych
ogłoszeń telewizor nie był sprzedawany osobnoŚ towarzyszyły mu inne meble czy urządzenia
domowe – np. „Sprzedam telewizor ‘Orion’ 23 cale, lodówkę ‘Catex’ pojemno ć 240 litrów,
maszyna do szycia wieloczynno ciowa ‘Licznik’ oraz meble, tel.Ś 19-73-77”146. Inny autor
ogłoszenia oferował „telewizor, pralkę, maszynę do szycia i serwantkę”147. Co ciekawe,
dokładnie ten sam zestaw pojawił się u jeszcze jednego ogłoszeniodawcy148.
140
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., op. cit., s. 51.
„Radio i Telewizja”, nr 3, 15.01.1962.
142
L. Pijanowski, Wyznania telewidza po roku 1961, „Żilm”, nr 1, 7.01.1962.
143
„Radio i Telewizja”, nr 3, 15.01.1962.
144
„ ycie Warszawy”, nr 160, 7-8.07.1969.
145
„Telewizor ‘Wisła’, ‘Oktawię Super’ z radiem – sprzedam”ś tel. 20-21-75, „ ycie Warszawy”, nr 239, 78.10.1962ś „Telewizor ‘Record’, kuchnia elektryczna – u ywane”, „ ycie Warszawy”, nr 166, 7-8.07.1969.
146
„ ycie Warszawy”, nr 232, 28-29.09.1969.
147
„ ycie Warszawy”, nr 166, 7-8.07.1969.
148
„telewizor, serwantkę, pralkę, maszynę do szycia”, „ ycie Warszawy”, nr 190, 10-11.08.1969.
141
29
Jak widać, propozycje sprzeda y wynikały prawdopodobnie z przymusu, związane
były z wyprzeda ą całego wyposa enia mieszkania, wynikającą być mo e z trudno ci
finansowych wła ciciela, czynników losowych (wyjazd, przeprowadzka). Ogłoszenia drobne
dobitnie pokazują, e Polak nie chciał się rozstawać z raz kupionym telewizorem.
2.5.2. Antena
Jak ju
było wspomniane, Polacy z przyczyn oszczędno ciowych masowo
zaopatrywali się w anteny pokojowe, co pozwalało uniknąć kosztów instalacji anteny
dachowej. A były one niemałe. W 1965 r. trzeba było na nią wydać 420 zł., trzy lata pó niej
418 zł., a w 1970 ju 405149. Obserwujemy więc niewielką obni kę ceny, co mo e po rednio
dowodzić stałego upowszechniania telewizji.
Jak pokazuje relacja z uroczysto ci przekazania do eksploatacji stacji nadawczej w
Trzeciewcu, równie tak wielkie inwestycje były czasem bezpo rednio finansowane przez
społeczeństwo. Wartą 30 000 000 zł. stację w połowie opłacili mieszkańcy Pomorza150.
Ciekawą byłaby odpowied na pytanie, w jaki sposób odbywało się to finansowanie – mo e
okre lenia u yte w artykule były skrótem my lowymś mo e chodziło o podatki – mo liwo ci
jest wiele. Przyjmując jednak tę informację za wiarygodną, nale y stwierdzić niezwykle silną
determinację Pomorzan w chęci włączenia się w grono telewizyjnego audytorium. Żakt ten
mo na prawdopodobnie uogólnić na ogół społeczeństwa.
2.5.3. Abonament
Stałą opłatę za u ytkowanie programu TV wprowadzono wraz z obowiązkiem
rejestracji telewizorów w pierwszych miesiącach 1957 r. Początkowo, a do 1960 r., państwo
musiało dopłacać do ka dego programu. Rok ten, otwierający interesujący nas okres,
przyniósł jednak przełom. Odtąd, dzięki abonamentom, zaczęto uzyskiwać nadwy ki, które z
czasem sięgnęły wielu milionów złotych151. W 1964 r. zysk netto wynosił ju ponad 100 mln.
złotych, choć jednocze nie znacznie wzrastał koszt realizacji programów (30%-35% rocznie
na początku dekady)152.
149
Studia i prace statystyczne, nr 36, GUS, Warszawa 1971, s. 26-27.
„Radio i Telewizja”, nr 6, 4.02.1962.
151
J. Łoboda, dz. cyt., s. 86.
152
A. Kozieł, dz. cyt., s. 54. Wg innych danych zysk ten był jeszcze większy i miał w 1962 r. wynosić prawie
175 mln (390 mln. wpływów z abonamentu przy 217 mln. nakładów i kosztów), a rok pó niej – 250 mln.
(odpowiednio 530 mln. i 281 mln.), Biuro Prasy KC PZPR (?), Od III do IV Zjazdu PZPR. Telewizja [1964 r.];
AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1964, sygn. 237/XIX-134, k. 96.
150
30
W szóstej dekadzie XX w. wysoko ć abonamentu nie ulegała zmianom i wynosiła 40
zł. (abonament radiowy był zdecydowanie ni szyŚ 15 zł.)153. Co ciekawe, ju w momencie
wprowadzenia opłaty zdarzały się coraz częstsze przypadki unikania rejestracji i płacenia
abonamentu. Pod koniec lat 50. inspekcje ministerstwa łączno ci wykrywały ok. 1 500 takich
wykroczeń rocznie154. Stało ć abonamentu denerwowała często telewidzów. Podczas „zimy
stulecia” z przełomu 1962 i 1963 r. do Redakcji Łączno ci z Widzami Radiokomitetu
nadesłano du ą liczbę listów domagających się obni enia o połowę opłaty za u ytkowanie
telewizora
w
związku
ze
skróceniem
czasu
emisji,
energetycznych155. Podobne głosy pojawiały się te
wynikającym
z
trudno ci
pó niejŚ sugerowano,
e ni szy
abonament lepiej odpowiadał jako ci audycji156.
2.5.4. Naprawy
W bardzo często zdarzające się naprawy odbiorników równie
było trzeba
zainwestować znaczące nieraz sumy. żwarancja wcale nie zwalniała z kosztów reperacji,
które wahały się między 140 zł. (1965 r.), a 180 zł. (1968 r.)157. Naprawa telewizorów
nieobjętych gwarancją była mniej więcej 40 zł. dro sza158. Drobniejsze usterki usuwano za
kilkadziesiąt złotych159. Mo na tu zaobserwować podobną tendencję, jak w przypadku antenŚ
ceny nieznacznie spadły między 1960 a 1970 r.
2.5.5. Drogo czy tanio
Spróbujmy osadzić powy sze liczby w rzeczywisto ci PRL okresu gomułkowskiego,
by móc ocenić, czy w oczach Polaka lat 60. telewizja była drogą czy tanią rozrywką.
Wszystko wskazuje na tą pierwszą mo liwo ć. Przemawiają za nią nawet fragmenty
wypowiedzi W. Sokorskiego, w którego interesie nie le ało przecie narzekanie na ceny.
Mimo to zauwa ałŚ „człowiek kupując aparat za cię kie pieniądze i płacąc kilkadziesiąt
złotych miesięcznie tytułem abonamentu, chce mieć pełne zadowolenie, gdy siądzie
wieczorem przed ekranem”160. Przewodniczącemu wtórował L. PijanowskiŚ „telewizor jest
bardzo kosztowny – je li ju go kupili my, nie starajmy się zaoszczędzić paręset złotych i
153
Ceny 1969, GUS, Warszawa 1970.
A. Kozieł, dz. cyt., s. 20.
155
Np. Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 3/1963, s. 41.
156
Np. tam e, 3/1964, s. 63.
157
Studia i prace statystyczne..., s. 19-23.
158
Tam e.
159
Ankieta ZURiT-u, „Radio i Telewizja”, nr 15, 8.04.1962,.
160
„Radio i Telewizja”, nr 11, 11.03.1962.
154
31
zaopatrzmy się od razu w antenę dachową”161. Takie narzekanie mogło oczywi cie wynikać z
chęci przypodobania się społeczeństwu, trudno jednak przypuszczać, by nie miało ono
oparcia w rzeczywistych nastrojach. Uwidaczniają je listy telewidzów, w których często przy
narzekaniu na jako ć programu poruszano wątek trudów i wyrzeczeń związanych z zakupem
odbiornika.
Niemniej jednak ten pesymistyczny obraz moderują w pewnym stopniu dane
liczbowe. Mimo realnie niewielkiej sile nabywczej, ludzie masowo zaopatrywali się w
odbiorniki (431 000 w 1965 r., 506 000 w 1969 r.), instalowali lepsze lecz dro sze anteny
dachowe (odpowiednio 280 000 i 344 000), choć w zdecydowanej większo ci czynili to tylko
bogatsi mieszkańcy miast162.
Czy tendencja ta dowodzi przystępno ci cenowej telewizji? Raczej nie, dowodzi ona
przede wszystkim skali zapotrzebowania społecznego i silnej internalizacji potrzeby kupna
nowego gad etu. Zjawisko to wietnie ilustruje wypowied czytelnika „Radia i Telewizji” z
1962 r.Ś „otrzymałem ostatnio nagrodę, ona trochę zaoszczędziła – i kupili my telewizor”163.
Zauwa my, e zakup odbiornika wymagał pewnego po wieceniaŚ konieczno ci oszczędzania
i rezygnacji z innego wykorzystania otrzymanej nagrody. Mimo to potrzeba zakupu była
silniejsza.
Wysoko ć kosztów u ytkowania TV najlepiej widać w zestawieniu z cenami innych
artykułów. I tak na przykład pół litra czystej wódki kosztowało w 1962 r. dokładnie tyle
samo, co abonament; kilogram szynki – nieco dro ej (70 zł.)164. Siedem lat pó niej produkty
te były dro sze (odpowiednio 55 i 90 zł.), abonament za się nie zmienił. Warto jednak
zaznaczyć, e w tym okresie taka sama pozostawała tak e cena biletu kinowego, która, w
zale no ci od techniki wy wietlania (film zwykły, panoramiczny), wynosiła 8 lub 12 zł165. Za
odpowiednik warto ci abonamentu mo na więc było pój ć cztery razy do kina. Nie trzeba
dodawać, e w przeciągu miesiąca widz mógł w telewizji obejrzeć o większą liczbę filmów –
nawet w realiach jednego programu, trudno ci technicznych i krótkiego czasu nadawania.
Źo ć bliskie cenowo odbiornikowi TV były w latach 60. takie produkty, jak
motorower „Komar”, który jednak kosztował trochę mniejŚ 4 500 zł. Znacznie tańszy od
najprostszych nawet modeli aparatu telewizyjnego był odkurzacz, za który płaciło się 1 150
zł. Nieco większa była cena szafy (ok. 2 000), kompletu mebli kuchennych (2 200). W cenie
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 11.
Studia i prace statystyczne....
163
„Radio i Telewizja”, nr 1.01.1962.
164
Statystyka cen 1961, 1962, GUS, Warszawa 1964.
165
Ceny 1969, GUS, Warszawa 1970.
161
162
32
większej od najdro szych telewizorów mo na było kupić skuter „Osę” (17 000 zł.)166. Mo na
zatem stwierdzić, e telewizor mie cił się w ówczesnych kategoriach towarów luksusowych,
ale nie tych najdro szych i przez to niedostępnych.
Źla porównania wypada stwierdzić, e przeciętny dochód roczny robotnika w 1963 r.
wahał się w granicy 13 000 zł., a na przykład pracownika umysłowego – 16 000167. Zatem w
uproszczeniu mo na powiedzieć, e telewizor dla przeciętnego Polaka stanowił równowarto ć
co najmniej kilkumiesięcznej pensji. Była to poka na suma, jednak e biorąc pod uwagę
istnienie systemu ratalnego trzeba zaznaczyć, e nie stanowiła ona bariery nie do przej cia,
czego dowodził gwałtowny wzrost zakupów odbiorników. Raz jeszcze powtórzmy jednakŚ
wzrost ów wynikał przede wszystkim z ogromnego zapotrzebowania społecznego, a nie
przystępno ci cenowej. Telewizor był drogi, ale koniecznie chciano go mieć.
2.5.6. Telewizja kolorowa
Telewizja kolorowa, w przeciwieństwie do czarnobiałej okazała się za droga dla
społeczeństwa polskiego końca szóstej dekady XX w. „W sensie technicznym nie jest to
[nadawanie w kolorze – P. P.] dla nas problem. Natomiast dla widza problemem staje się
aparat telewizji kolorowej, który po pierwsze musi być drogi, po drugie przemysł nasz nie
przystąpi do produkcji własnych aparatów wcze niej ni w 1972\73 r.” – komentował W.
Sokorski168. Tak e dopiero na następne dziesięciolecie przewidywano upowszechnienie
odbioru programu drugiego, ale za wysoką cenę 300 zł169. Zarówno społeczeństwo, jak i
gomułkowskie władze nie były jeszcze pod względem materialnym gotowe przej ć do
następnego etapu rozwoju mediów masowych. Polacy lat 60. byli za biedni, by móc sobie
pozwolić na kolor i drugi program.
2.5.7. Zyski
Telewizja w jeden jedyny sposób mogła przeciętnemu mieszkańcowi kraju przynie ć
wymierny, materialny zysk – poprzez teleturniej. Uczestnictwo i wygrana w tego typu
programie mogła dostarczyć naprawdę du ych sumŚ główna nagroda w najdro szym wtedy
polskim teleturnieju, „Wielkiej żrze”, wynosiła a 25 000 zł170. Kwota ta wielokrotnie
zwracała koszt nabycia telewizora.
166
Statystyka cen 1961...; Ceny 1969....
Statystyka cen 1961....
168
W. Sokorski, Nowe Centrum TV, „ ycie Warszawy”, nr 160, 7.07.1969.
169
Tam e. ródło nie precyzuje czy chodziło o opłatę roczną czy miesięczną.
170
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 194.
167
33
2.6. Wzywamy „Ogniwo”, czyli naprawy telewizorów
Jak ju zaznaczali my, typową cechą telewizora lat 60. było jego częste psucie się.
W 1965 r. naprawiono 1 681 200 sztuk objętych gwarancją, a 1 475 000 bez gwarancji. Trzy
lata pó niej zreperowano ogółem prawie 4 mln. aparatów, za w 1970 r. ju 4 300 000171.
Tak wielkie liczby mogą dzisiaj dziwić, jednak e dla ówczesnych ludzi nie było to niczym
nadzwyczajnym. Poza tym dany telewizor nierzadko psuł się wielokrotnie, co podbijało
statystyki. Dziennikarz Żranciszek Skwierawski beznamiętnie stwierdzał w 1962 r., e na
ka de 1000 telewizorów gwarancyjnych przypadało 1200-1400 napraw. „W praktyce oznacza
to, e niektóre telewizory odwiedzają warsztat naprawczy w pierwszym okresie eksploatacji
kilka razy, inne raz, jest te wiele takich aparatów, które przez szereg lat w ogóle tam nie
trafiają”172. Ów „szereg” lat oznaczał przewa nie, jak ju było wspomniane, okres pięcioletni.
Następna uwaga dziennikarza miała ju funkcje propagandoweŚ „porównując jako ć nowych
telewizorów z zagranicznymi, nale y stwierdzić, e nie jest wcale tak le, chocia większym
zaufaniem na rynku cieszą się aparaty z importu”173. I nic dziwnego – po prostu były lepsze.
Przeglądając ogłoszenia drobne w „ yciu Warszawy” mo na spostrzec, e w rubryce
„Ró ne” ogłoszenia dotyczące napraw telewizorów często zajmowały prawie 50% całej
rubrykiś zawsze było ich kilka w numerze zwykłym, a kilkana cie w weekendowymś i to
zarówno w roczniku 1962, jak i 1969. Źowodziło to faktu, e po pierwsze odbiorniki bardzo
często się psuły, a po drugie – były na tyle drogie, e bardziej opłacało się naprawiać nawet
powa ne uszkodzenie, ni kupić nowy aparat. wiadczyła te o tym du a liczba poradników
na rynku wydawniczym, pokazujących, jak usunąć drobne usterki w domu, bez konieczno ci
wzywania specjalisty.
Znacząca liczba ogłoszeń nie wiązała się jednak z istnieniem gęstej sieci zakładów
naprawczych. Jedna firma potrafiła reklamować się kilkana cie, a nawet kilkadziesiąt razy,
jak na przykład zakład na ul. Wilczej w 1962 r. („Aby telewizor natychmiast naprawić
telefonujemy 808-16. Zakład telewizyjny. Wilcza 54 A. Instalujemy anteny”174), czy nijaki
Kucharzewski w osiem lat pó niej („ATV – pogotowie radiotelewizyjne, tel. 33-86-51 lub 29
07 75. Kucharzewski. Dy ur niedzielny”175). Typowe ogłoszenie zachwalało szybko ć usługi,
171
Studia i prace statystyczne..., s.19-23.
F. Skwierawski, Ju pół miliona, „Radio i Telewizja”, nr 13, 25.03.1962.
173
Tam e.
174
„ ycie Warszawy”, nr 306-308, 23-26.12.1962.
175
„ ycie Warszawy”, nr 232, 28-29.09.1969.
172
34
działanie równie w niedzielę, dodatkową mo liwo ć zainstalowania anteny176. Mogło to
oznaczać, e widzowie byli zainteresowani wła nie natychmiastową naprawą. Czy by nie
mogli ju długo wytrzymać bez telewizora? Równie w karykaturach dotyczących wiata
telewizji z interesującego nas okresu często pojawiał się osobnik naprawiający telewizory, co
wiadczyło o powszechno ci i powszednio ci zjawiska177.
Mimo du ej ilo ci napraw i sporej liczby ogłoszeń, rynek usług radiowotelewizyjnych, jak zresztą ka dych innych w komunistycznej Polsce, był daleko w tyle za
zapotrzebowaniem społeczeństwa i stawał się przedmiotem nieustannej krytyki oraz ródłem
irytacji przez cały okres lat 60. Ponownie sytuacja wyglądała najgorzej na wsi, gdzie po
prostu brakowało punktów naprawczych. Na przykład na Wybrze u „nie wystarczą bowiem
odległe warsztaty w żdańsku lub w źlblągu”178. Źo kupna odbiornika „nie zachęca te ciągle
jeszcze nieodpowiednia jako ć tego sprzętu, zbyt częste psucie się odbiorników i kłopoty
związane z ich naprawą, co szczególnie dotkliwie odczuwają mieszkańcy wsi”179. Osobną
sprawą był dotkliwy brak czę ci. wietnie stan ten pokazuje karykatura, która przedstawia
kobietę, pytającą mę aŚ „– Dlaczego kupiłe drugi telewizor? – To na zapasowe czę ci”180.
Redaktorzy „Radia i Telewizji” zastanawiali się, jak rozwiązać te palące problemy.
Zaproponowano „utworzenie ruchomych warsztatów w samochodach, docierających do
ka dej wsi”181, co pozostało jednak pobo nym yczeniem. Trudno zresztą wyobrazić sobie
realizację takiego projektu.
żazeta informowała ponadto o działaniach władz, mających na celu zmniejszenie
skali problemuŚ „placówki naprawcze ZURiT-u zostały zorganizowane we wszystkich
miastach wojewódzkich i powiatowych oraz w około 200 miejscowo ciach poni ej powiatu.
Te wła nie punkty nastawione są głównie na obsługę klientów wiejskich. Jednak e sieć ta
ciągle jeszcze nie zaspokaja stale rosnącego zapotrzebowania na usługi w małych
miasteczkach i na wsi”182. Trudno, by 200 warsztatów mogło odsłu yć wszystkie telewizory
na wsi! „W tych warunkach wielu posiadaczy telewizorów musi się udawać do odległego
np. „Aby aparat telewizyjny, radioodbiornik szybko naprawić, wzywamy ‘Ogniwo’, telefon – 20-31-10”,
„Aby aparat telewizyjny, radiowy, samochodowy naprawić, telefonować – 9 34 64 ‘Radiotelewizja’. Instalujemy
anteny”, „ ycie Warszawy”, nr 302, 20.12.1962ś „Abonenci telewizji – naprawy tel. 23-21-50. Gwarancja
Bursiak”, „Aby telewizor naprawił Piszczelski, telefonujŚ 34 35 27”, „ATT pogotowie telewizyjne 21-60-60 lub
23 13 52. Kwiatkowski dy ur niedzielny”, „ ycie Warszawy”, nr 232, 28-29.09.1969.
177
np. „Żilm”, nr 1, 6.01.1962Ś – Źlaczego pan mnie wzywał? Przecie wszystko jest w porządku! – Tak?... A
program?!.
178
„Radio i Telewizja”, nr 1, 1.01.1962
179
Telewizory na wie , „Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968.
180
„Radio i Telewizja”, nr 32, 19.08.1962.
181
„Radio i Telewizja”, nr 1, 1.01.1962.
182
Telewizory na wie , „Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968.
176
35
miasta powiatowego, co wią e się z powa ną stratą czasu i znacznymi kosztami transportu
[...]. Źu ym powodzeniem na wsi cieszą się równie tzw. skrzynki zgłoszeń, do których
klienci posiadający uszkodzone telewizory, wrzucają swe adresy. Na podstawie tych
zgłoszeń, w okre lone dni tygodnia, ekipa ZURiT-u dokonuje napraw w domu lub zabiera
aparaty do placówki”183.
Mo na mieć wątpliwo ci, czy system ten działał sprawnie i bez zakłóceńś w końcu w
komunistycznej rzeczywisto ci krytyka danego zjawiska nie mogła przekroczyć
ci le
okre lonych ram. W ka dym razie cytat ten dowodzi, jak bardzo mieszkańcy wsi chcieli mieć
sprawne telewizory, kosztujące w końcu niemałe pieniądze. Źeterminacja w tej dziedzinie po
raz kolejny przekonuje o istnieniu w latach 60. silnego zapotrzebowania społecznego na nowe
medium.
183
Tam e.
36
3. PROGRAM KONTRA TELEWIDZ
3.1. „Kaczor do wynajęcia”, czyli program telewizyjny
Pozostawmy teraz stronę techniczną i zajmijmy się samym programem TV. Co Polak
lat 60. mógł oglądać w telewizji? Problem ten zostanie przeanalizowany w dwóch okresachŚ
w 1962 i 1968-1969 r. Po ogólnej charakterystyce ukazane zostaną reprezentatywne
przykłady programu z dnia powszedniego i niedzieli pory letniej, kiedy to mniej ludzi
oglądało TV, oraz w okresie jesieni, gdy długie wieczory i brzydka pogoda zachęcały do
włączenia odbiornika. Przedstawimy równie przykład programu wiątecznego, by w ten
sposób mo liwie najszerzej uchwycić wszelkie wariacje programowe ze względu na dzień
tygodnia, porę roku, okazję i scharakteryzować politykę programową władz telewizyjnych.
Streszczając analizę kształtowania i koordynacji programu TV dokonaną przez A.
Kozieła na podstawie zarządzenia Radiokomitetu z 1960 r. stwierd my, e od początku lat 60.
decydującą rolę w kreowaniu polityki programowej odgrywał Zespół Programu
Telewizyjnego Radiokomitetu. Składał się on z Sekretariatu Biura Koordynacji i Emisji,
Biura Ekonomiczno-Prasowego oraz kilku działów (realizacji, dyspozytury, obsługi planu i
aktora, produkcji warsztatowej i archiwów programowych) i Naczelnych Redakcji
(Źzienników Telewizyjnych, Programów Publicystycznych i Reporta y, Programów
Popularnonaukowych i O wiatowych, Programów Źziecięcych, Literatury i Źramatu,
Publicystyki
Kulturalnej,
Programów
Rozrywkowych
i
Muzycznych,
Programów
Filmowych)184.
Redakcje te wraz z Biurem Ekonomiczno-Prasowym musiały do siódmego dnia
danego miesiąca zło yć w Wydziale Koordynacji propozycje tematów do realizacji w
przeciągu najbli szych dwóch miesięcy. Na podstawie tej dokumentacji Wydział, uzgadniając
szczegóły z Redakcjami i działem produkcji, zestawiał ramówkę miesięczną. Była ona
następnie uzupełniana o propozycje filmowe i audycje regionalne. W końcu danego miesiąca
ostateczny projekt omawiało Kolegium Programowe, a zatwierdzał Źyrektor Programowy,
A. Kozieł, dz. cyt., s. 58-59ś Komitet ds. Radiofoniii „Polskie Radio”, Zarządzenie nr 3/60 w sprawie
organizacji Zespołu Programu Telewizyjnego wraz z załącznikiem. Warszawa, dnia 13 stycznia 1960 r.ś AAN,
Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-299, k. 60-63.
184
37
który miał równie wyłączne prawo dokonywania zmian i przesunięć w ramówce 185. Ten
sztywny plan programowy bywał nieustannie modyfikowany z powodu częstych awarii
technicznych czy niespodziewanych transmisji.
3.1.1. 1962
Jak ju wiemy, telewizja lat 60. to monopol jednego kanału. W 1962 r. nagrano
łącznie 5016 godzin programu, z czego prawie 2000 na ywo ( w roku 1958 – 3219 godzin,
1282 na
ywo)186. Audycje w dni powszednie nadawano dopiero od 17-18.00ś trwały
przewa nie do 22.00, więc w sumie nie więcej ni
4-5 godzin. Program był mało
urozmaicony, składał się z kilku, wyjątkowo kilkunastu pozycji. Między 17.00 a 19.00
emitowano film lub stałe audycje, jak na przykład „Pegaz” (w poniedziałki i piątki). O 19.30
zawsze nadawano „Źziennik TV”. Źopiero po nim wy wietlano „Źobranockę” – i to nie
codziennie. Pó na pora nadawania tej ostatniej audycji była częstym motywem narzekań
telewidzów.
Pasmo wieczorne rozpoczynało najczę ciej (ale nie codziennie) „Tele-źcho”, po
którym następował film, kończący program. Nie przedstawiano programu dnia czy programu
na jutro. Źo stałych audycji wieczornych zaliczał się poniedziałkowy Teatr Telewizji czy te
czwartkowy teatr sensacji „Kobra”. Schemat programowy bywał często zmieniany przez
transmisje sportowe czy relacje z uroczysto ci państwowych. Źu ą rolę odgrywały te
transmisje z koncertów źurowizji i Interwizji (powołanej w styczniu 1960 r. przez Radę
Administracyjną Międzynarodowej Organizacji Radia i Telewizji)Ś Polska transmitowała
najwięcej tego typu audycji w całym bloku wschodnim187. Od listopada zaczęto emitować
rano kilka razy w tygodniu krótkie programy edukacyjne, przeznaczone dla szkół.
Program niedzielny był dłu szy, prawie całodniowy, jednak z obowiązkową przerwą
koło południa (czy sankcjonowano tym samym powszechny zwyczaj uczestnictwa
społecznego we mszach więtych?). Stały punkt stanowiły w nim audycje rozrywkowe, filmy,
„Źisneyland” i „Sportowa Niedziela”.
Podajmy teraz konkretne przykłady, zró nicowane pod względem przyjętych
powy ej kryteriów. Przedstawione programy telewizyjne zostaną zacytowane zgodnie z
pisownią
ródła, bez poddania ich obróbce stylistycznejŚ pozwala to zobaczyć styl
prezentowania tego typu informacji, które nieraz daleko odbiegały od dokładno ci.
Tam e.
J. Łoboda, dz. cyt., s. 112.
187
Tam e.
185
186
38
roda, lato
17.15 – „W 50-lecie Muzeum im. Puszkina w Moskwie”.
Sprawozdanie z Wystawy Grafiki na drzewie. Transmisja z
Moskwy.
17.50 – „Droga do Yellow Sky” – film fabularny prod. USA
(dozwolony dla młodzie y).
19.30 – Dziennik TV.
20.00 – Wszechnica TV „Obrazki z ZOO” – transmisja z ogrodu
botanicznego w Warszawie.
20.30 – „Drzewko mądro ci” – teleturniej.
21.05 – „Peryskop” – magazyn aktualno ci ze
wiata pod
redakcją Tadeusza Kurka.
Na zakończenie programu – ostatnie wiadomo ci188.
Niedziela, lato
9.15 – „Warzywnictwo w naszej gospodarce” program próbny
Telewizyjnego Kursu Rolniczego.
10.00-13.40 – „Znak Zorro” – film seryjny prod. USA.
14.35 – Program dla dzieci: 1) – „Mi z okienka”, 2) – film
krótkometra owy.
15.00 – Niedzielna biesiada z Poznania.
15.35 – Z cyklu „Muzyka dla ciebie” – koncert muzyki popularnej
i rozrywkowej z Poznania.
16.20 – „Jeszcze raz o targach” z Poznania.
16.35 – „Przygody Chip i Dale” film z serii „Disneyland”.
17.25 – „Parada kłamców i blagierów” – teleturniej.
18.20 – Sprawozdanie sportowe.
19.45 – Dziennik TV.
20.15 – Sportowa Niedziela.
20.45 – „Kłopotliwe alibi” - film fabularny prod. franc.
(dozwolony od lat 16).
188
„ ycie Warszawy”, nr 157, 4.07.1962.
39
Na zakończenie programu – wiadomo ci sportowe189.
roda, jesień
9.55 – Program dla szkółŚ Chemia (kl. VII, IX) – bańki z piasku.
10.25-17.30 – Przerwa.
17.30 – „Klub Myszki Miki” film.
18.10 – „Nauczyciel” – fragment „Syzyfowych prac” S.
eromskiego w adaptacji Zofii Doroszowej, re . Bohdana
Radkowskiego.
18.25 – „Drzewko mądro ci” – teleturniej.
18.55 – „Twarze” – publicystyka młodzie owa.
19.30 – Dziennik TV.
20.00 – Dobranoc.
20.10 – Reporta z ogólnopolskiej wystawy geografii.
20.40 – „Młode yciorysy poetyckie”.
21.20 – „Widzowie pytają – Peryskop odpowiada” – program
pod red. T. Kurka.
Na zakończenie programu ostatnie wiadomo ci190.
Niedziela, jesień
9.30 – Telewizyjny Kurs Rolniczy – „Mięsny tucz trzody
chlewnej” – program z cyklu „Podstawy nowoczesnej hodowli i
189
190
ywienia zwierząt”, przed kamerą prof. Ż. Mały.
10.25-11.00 – Przerwa.
11.00 – Koncert muzyki popularnej z cyklu „Arcydzieło” (z
Berlina).
12.15 – Sprawozdanie Sportowe.
13.30-15.00 – Przerwa.
15.00 – Niedzielna Biesiada.
16.00 – „Kaczor do wynajęcia” – film z serii „Disneyland”.
16.50 – „Teatrzyk domowy” – program dla dzieci.
„ ycie Warszawy”, nr 155, 1-2.07.1962.
„ ycie Warszawy”, nr 277, 21.11.1962.
40
17.05 – PKF [Polska Kronika Filmowa].
17.15 – Recital aktorski źwy Barszczewskiej z cyklu „Spotkanie z
aktorem” (z Katowic). Prowadzi L. Kydryński, re . M.
żórkiewicz.
18.00 – „Wielka żra” – teleturniej.
19.00 – „Chwila wspomnień” – kronika filmowa z roku 1914.
19.30 – Dziennik TV.
20.05 – Sportowa Niedziela.
20.35 – „Wilk morski” – film fab. prod. USA (dozwolony dla
młodzie y) wg opowiadania J. Londona.
Na zakończenie programu – Wiadomo ci Sportowe191.
więto 22 lipca (niedziela)
13.50 – „Rudy” film fab. prod. radzieckiej (dozwolony dla
młodzie y).
15.15 – „1000 taktów muzyki” – koncert muzyki tanecznej i
rozrywkowej w wykonaniu Zespołu Kameralnego pod Kierunkiem
S. Rachonia. Soli ciŚ I. Santor, H. Rek, W. Oriewicz.
16.00 – „Czy znasz swój kraj?” – teleturniej turystyczny.
17.00 – Sprawozdanie sportowe. W przerwie – PKF.
18.45 – „Nie trzeba się frasować” – program rozrywkowy w
re yserii ź. Bonackiej.
19.30 – Dziennik TV.
20.35 – Niedziela Sportowa.
21.05 – „Mezalians” – film fab. prod. węgierskiej.
Na zakończenie – wiadomo ci sportowe192.
3.1.2. Wnioski
Wydaje się, e w 1962 r. komunistyczne władze Polski nie zdawały sobie w pełni
sprawy z roli i potencjału telewizji, traktując ją nieco po macoszemu. Nie wykorzystywano
planowania programu do celów propagandowych, choć na innych płaszczyznach – np. samej
191
192
„ ycie Warszawy”, nr 281, 25-26.11.1962.
„ ycie Warszawy”, nr 173, 22-23.07.1962.
41
tre ci audycji – bywało zdecydowanie inaczej, czego najlepszym dowodem był „Źziennik
TV”193. Program z 22 lipca był ubo szy i krótszy od programu zwykłej niedzieli. Brakowało
w nim transmisji z defilad, uroczysto ciś jedyna zmiana to dłu szy „Źziennik”. Jednocze nie
większo ć zakupywanych od końca lat 50. filmów pochodziła z krajów zachodnich194.
Oczywi cie, oficjalnie nie zaniedbano ostrego cenzurowania programów i nie osłabiono
ideologicznej czujno ci195, niemniej była to działalno ć „pasywna”, nastawiona na
niedopuszczanie do politycznie niepoprawnych akcentów, a nie na czynne, audiowizualne
wykorzystywanie medium do celów propagandowych.
Trzeba zaznaczyć, e bardziej okazale prezentował się program wiąt religijnych,
które władza starała się przecie minimalizować. Na Bo e Narodzenie nie brakowało równie
audycji z akcentami religijnymi i
wiątecznymi, jak choćby widowisko „O księciu
Gotfrydzie, rycerzu gwiazdy wigilijnej” czy „ wiąteczne Tele-źcho”196. Czy był to przykład
ustępstwa wobec przyzwyczajeń i tradycji społecznych? Wydaje się ponadto, e polityka
wzbogacania programu niedzielnego czy wiątecznego nie wynikała z chęci odciągnięcia
ludzi od ko ciołówŚ w końcu poranny program w te dni prezentował się niezwykle ubogo, a to
wtedy najczę ciej chodzono na msze. Jeszcze w 1966 r. jeden z telewidzów pisałŚ „na ogół
program w dni wiąteczne jest nudny, a przecie wła nie wtedy ludzie wiejscy mają czas na
oglądanie telewizji”197. Tak więc mo na stwierdzić, e re imowe władze nie zdawały sobie
jeszcze sprawy z potęgi nowego medium i mo liwo ci jego ideologicznego wykorzystania
poza tradycyjną propagandą słowa spod znaku „Źziennika”.
Przytoczone powy ej przykłady programów z ró nych pór i dni pokazują,
e
ramówka wiosenno-letnia prawie niczym nie ró niła się od jesienno-zimowej. Zresztą
przyznawał to sam W. Sokorski, obiecując w zamian wydłu enie programu na jesień, co
zaowocowało jedynie porannymi audycjami edukacyjnymi198. Problem ten czasami pojawiał
się w listach telewidzów. W jednym z nich napisanoŚ „w lecie, kiedy panowało na dworze 30
stopni i ka dy pieszył na pla ę, nadawano w niedzielę przed południem t r z y filmy
fabularne! Obecnie, kiedy chłody nie pozwalają długo przebywać na dworze i ka dy chętnie
Patrz rozwa ania o relacjach telewizji i polityki.
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 60.
195
Ju w 1959 r. Komisja Prasowa KC ostro krytykowała program za „elitarno ć”, „ekskluzywno ć”, nadmiar
audycji zachodnich, złą atmosferę w zespołach redakcyjnych i brak „wła ciwego profilu ideowego”, zob. A.
Kozieł, dz. cyt., s. 29/30.
196
„ ycie Warszawy”, nr 311, 24-26.12.1962.
197
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 8/1966, s. 94.
198
W. Sokorski, Nowa ramówka radia i telewizji, „Radio i Telewizja”, nr 33, 12.08.1962.
193
194
42
co by obejrzał, nie mamy w niedzielę przed południem a n i
j e d n e g o filmu
fabularnego!! Co tam w naszej kochanej TV wszystko na opak ze zdrowym rozsądkiem”199.
Jak widać, potrzeby widzów nie były brane pod uwagę, o czym najlepiej wiadczyła
zapowied usunięcia do końca roku z programu niezwykle popularnej serii „Źisneyland”200.
W tym przypadku do głosu mógł doj ć równie
czynnik ideologiczny, choć sam fakt
pojawienia się tej serii, a tak e zachodnich filmów dowodził pewnego przyzwolenia na
prezentowanie kultury „zgniłego Zachodu”.
Czy to podej cie zmieniło się wraz z upływem lat i gwałtownym przyrostem
widzów?
3.1.3. 1968-1969
Rok 1968 przyniósł kilka nowo ci programowych. Przede wszystkim – relacje z
Igrzysk Olimpijskich w MeksykuŚ miało to być największe przedsięwzięcie rokuŚ 80 godzin
relacji w telewizji, 40 w radiuś codzienna, półtoragodzinna kronika201. Źodano te hasło „co
niedzielę teleturniej”202.
Mimo tego zmieniło się niewiele. Program był nieco dłu szyŚ ogółem w roku
wyemitowano 5111 godzin, jednak był to bardzo niewielki postęp w porównaniu z
gwałtownym wzrostem liczby telewidzów. Znacząco zwiększyła się tylko liczba audycji na
ywo, bo prawie dwukrotnie203.
W dni powszednie ranne audycje edukacyjne ukazywały się w tym okresie do ć
regularnieś po nich następowała zwykle przerwa a do 16.45. żdy rano nie nadawano audycji,
co wcią się zdarzało, przerwa trwała do 15.00. Następnie prezentowano program dnia oraz
dziennik. Od 17.00 do 19.20 emitowano ró ne programyŚ teleferie, magazyny (np. „Nie tylko
dla pań”), PKŻ, Telewizyjny Kurier Warszawski, reporta e, krótkie filmy. O 19.20 była
dobranocka, potem dziennik (w soboty od 1965 r. zastępowany przez program „Monitor”).
Wieczorem prezentowano przewa nie serial lub film fabularny, po nim: programy
rozrywkowe, magazyny (np. „Pegaz” w soboty), sport, dziennik, program na następny dzień.
W niedziele emisja trwałą prawie cały dzień, lecz nadal z przerwą. Proponowano
du o rozrywki oraz stałe programy takie jak niedzielny teatr popołudniowy i filmy. Podobnie
jak wcze niej, tylko mo e czę ciej, schemat programu naruszały transmisje z ró nych
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 11/1965, s. 33.
Program TV w ’65 r., „Radio i Telewizja”, nr 49, 2.12.1962.
201
„Radio i Telewizja”, nr 33, 11.08.1968.
202
„Radio i Telewizja”, nr 38, 15.09.1968.
203
J. Łoboda, dz. cyt., s. 112.
199
200
43
uroczysto ci, wydarzeń (np. kilkugodzinna, bezprecedensowa relacja z lądowania rakiety
„Apollo” na Księ ycu 20 lipca 1968 r.), ceremonii, festiwali (np. „Warszawska Jesień”),
manewrów wojskowych.
Ogólnie proporcje między poszczególnymi typami audycji dla 1969 r. przedstawiały
się następującoŚ
Za: K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 64. W rubryce „edukacja”
autorka nie uwzględniła bloków szkolnych i wykładów „Politechniki Telewizyjnej”.
Poka my teraz przykłady ramówki z tego rokuŚ
roda, lato
8.15 i 9.05 – Matematyka w szkole – „Język mnogo ciowy w
nauczaniu szkolnym” cz. I (z Krakowa)
10.00 – Żilm z serii „ cigany” (z Katowic)
10.45-16.45 – Przerwa.
16.45 – Program Dnia.
16.50 – Dziennik TV.
44
17.00 – TELEFERIE – Turniej ółtej yrafy – Baza Odkrywców
Północy
–
Baza
204
Południa
–
film
seryjny
„Niewiarygodne Przygody Marka Piegusa” odc. II.
18.30 – PKF.
18.40 – Magazyn ITP.
18.50 – Telewizyjny Kurier Warszawski.
19.05 – „Badacze Wulkanów”Ś film prod. radzieckiej.
19.20 – DobranocŚ „żucio i Cezar”.
19.30 – Dziennik TV.
20.05 – Żilm z serii „ cigany” (z Katowic)
20.55 – „ wiatowid” – magazyn wydarzeń międzynarodowych.
21.25 – „Polscy arty ci wykonawcy”, T. mudziński – fortepian,
B. Paprocki –
Odkrywców
piew, H. Schiller prowadzący, scen. M.
Spychalska, scen. E. Uroda.
22.10 – Program filmowy.
23.20 – Wiadomo ci i sprawozdanie sportowe.
23.50 – Program na jutro204.
Niedziela, lato
9.00 – Program dnia.
9.05 – „Przypominamy, radzimy”.
9.30 – „Opowie ć o starych mistrzach z Nowogrodu”.
10.05 – „Moda i muzyka” – program TV NRD.
10.35 – „Wielka wsypa” film z serii „Stawka większa ni
ycie”.
11.30 – „Bawcie się z nami”.
12.10 – Dziennik TV.
12.25– Przerwa.
13.30 – „Przemiany”.
14.00 – „MY-69” – teleturniejŚ I półfinał.
15.05 – Żilm z serii „Ojciec i syn”.
15.35 – „Dzieci Nubii” – reporta filmowy.
16.20 – Spotkanie z pisarzem – Jalu Kurek.
„ ycie Warszawy”, nr 156, 2.07.1969.
45
16.40 – Niedzielny Teatr Popołudniowy „Barberyna” Alfred
Musset, przekł. T. Boy- eleński, re . Maria Straszewska,
wykonawcy
(m.in.)
Dubielówna,
Piechowska,
Ziemiańska,
Fornal.
17.45 – „Czas wyboru” – reporta filmowy.
18.15 – „Teatrzyk jednego satyryka”, - Jerzy Jurandot i jego
go cie, scen. Stefania żrodzieńska, re . J. Słotwiński, wyk. I.
Kwiatkowska,
205
ź.
Dziewoński,
Anita
Dymszówna,
W.
Michnikowski, W. Siemion, J. Wasowski.
19.20 – Dobranoc.
19.30 – Dziennik TV.
20.00 – Sprawozdanie z uroczysto ci 20 rocznicy Ukł.
Zgorzeleckiego.
20.30 – „Szymon i Laura”, film fabularny prod. ang.
22.00 – PKF.
22.05 – film z serii „Klub profesora Tutki”.
22.20
–
Sprawozdanie
z
międzynarodowego
meczu
lekkoatletycznego Polska – Francja.
23.10 – Program na jutro205.
roda, jesień
10.00 – „ cigany”, film seryjny.
11.55 – Dla szkół.
14.25 – Politechnika TV.
16.35 – Program dnia.
16.40 – Dziennik TV.
16.50 – Dla młodych widzów.
17.30 – W kręgu przyjaciół.
18.30 – 2 połowa meczu piłki no nej o Puchar Miast Targowych Ruch
Chorzów – Ajax Amsterdam.
19.20 – Dobranoc.
19.30 – Dziennik.
„ ycie Warszawy”, nr 160, 6.07.1969.
46
20.05 – „ cigany” film seryjny.
20.55 – „ wiatowid”
21.25 – PKF.
21.25 – Studio 68. Szkice do portretuŚ Zygmunt Krasiński. Wybór, układ i re .
J. Hanuszkiewicz.
22.35 – Rozmowy o ksią kach.
22.50 – Dziennik TV.
23.05 – Program na jutro206.
Niedziela, jesień
9.00 – Program dnia.
9.05 – Telewizyjny Kurs Rolniczy.
9.40 – Przypominamy, radzimy.
10.00 – „Obiektyw” – notatnik filmowy.
10.30 – „Uralskie emalie” (z Moskwy).
11.00 – Grand Prix Festiwalu – z cyklu: W starym kinie.
11.50 – Dziennik TV.
12.05 – Sprawozdanie z meczu p. n. Pogoń Szczecin – Stal Rzeszów.
12.45 – Sprawozdanie z meczu p. n. Gwardia Warszawa – Zagłębie
Sosnowiec.
13.45 – PROM – poranek symfoniczny. Gra orkiestra PR i TV w
Krakowie pod dyr. Stanisława Hasa.
14.35 – Przemiany.
15.05 – „Cecylia – lekarka wiejska”, film seryjny prod. franc.
15.30 – Zapraszamy do wnętrza – z cyklu „Piórkiem i węglem”.
15.55 – „Hetmański ordonans” – film z cyklu Przygody Pana Michała.
16.25 – źstrada LiterackaŚ „Stanisław Wyspiański – Poeta i Malarz”.
17.10 – PKF.
17.20 – „Tele-echo”.
18.00 – Podwieczorek przy mikrofonie, re . Jerzy Baranowski, wyk. ź.
Krakowska, I. Kwiatkowska, M. Rodowicz, W. Młynarski, J. Połomski,
U. Sipińska.
206
„ ycie Warszawy”, nr 283, 26.11.1969.
47
19.20 – Dobranoc.
19.30 – Dziennik TV.
20.05 – „Ach, ci młodzi” – węg. film fabularny.
21.30 – film z serii „Klub profesora Tutki”.
21.50 – Magazyn sportowy.
22.15 – Program na jutro207.
więto 22 lipca
9.50 – Program dnia.
9.55 – Defilada wojskowa i parada sportowców z okazji
więta
odrodzenia – 25 PRL.
12.25 – Dziennik TV.
12.40 – „Ballada o siedmiu ró ach”.
13.05 – „W kraju Chopina” – film prod. TVP.
13.25 – Teatr Młodego WidzaŚ Maria Szypowska „Jutro turniej miast”,
wyk. M. Damięcki, M. żlinka, „No to co”.
14.25 – z cyklu z Kolbergiem po krajuŚ „Na syrokim polu”, scen. i re .
W. Siemion.
14.50 – Estrada Literacka: Bogdan Drozdowski – „Moja Polska”.
15.40 – Telewizyjny źkran Młodych.
16.40 – Uroczyste zamknięcie igrzysk młodzie y, transmisja ze stadionu
X lecia.
17.25 – „Szansa” – reporta z cyklu „Szlakiem wielkich przemian”.
17.55 – „MY-69” – finał teleturnieju.
19.20 – Dobranoc.
19.30 – Dziennik TV.
20.20 – „Krzy acy” – film fabularny prod. polskiej.
23.10 – Kabaret Starszych Panów – wznowienie „Przerwa w podró y”.
00.20 – program na jutro208.
3.1.4. Wnioski
207
208
„ ycie Warszawy”, nr 280, 23-24.11.1969.
„ ycie Warszawy”, nr 176, 22.07.1969.
48
Mo na zauwa yć pewną zmianę w podej ciu do układania programu w porównaniu
do 1962 r., na co z pewno cią wpłynęło kilkakrotnie zwiększenie się liczby widzów. więto
22 lipca prezentowało się na ekranie o wiele bardziej okazale, ni zwykła niedzielaŚ specjalnie
na ten dzień przygotowano emisję kinowego hitu „Krzy acy”, finał wielomiesięcznego
turnieju „MY-69”, wznowiono popularny i ceniony Kabaret Starszych Panów. Nie pominięto
transmisji z parady; dziennik trwał 50 minut, za cały program – a po 00.20, co było wtedy
czym naprawdę rzadkim. Równie program niedzielny, poprzez transmisje sportowe, mógł
skuteczniej ni dawniej odciągać wiernych od pój cia do ko ciołów. Wydaje się, e widoczna
poprzez te przykłady ewolucja postrzegania telewizji uległa przyspieszeniu w okresie
ideologicznej walki z Ko ciołem w ramach obchodów tysiąclecia polskiego chrze cijaństwa i
polskiej państwowo ci. Ju
w 1966 r. Biuro Prasy KC postulowało wydłu enie i
uatrakcyjnienie programu w niedziele i dni wiąteczne. Być mo e był to pierwszy przypadek
wiadomego wykorzystania nowego medium jako głównego (po prasie) narzędzia ofensywy
ideologicznej209. Z drugiej strony wydarzenia Marca 1968 r. i nagonki antysyjonistycznej
wła ciwie nie znalazły odbicia na małym ekranie210.
Mimo tego wydaje się, e w porównaniu do sytuacji z 1962 r., władze rzeczywi cie
lepiej „rozumiały” telewizjęś zaczęły wykorzystywać ją do swych celów. Źziennik pojawiał
się trzy razy dziennieś w więta ko cielne nie zobaczymy ju programów religijnych, za to
mo emy oglądać dwugodzinny dziennik – program z 26 grudnia niewiele ró nił się od
zwykłej niedzieliś mo e tylko postanowiono pokazać lepszy ni zwykle film zachodni, by
zatrzymać ludzi przy odbiornikach. Z drugiej strony zdecydowana przewaga programów
rozrywkowych dowodzi postrzegania nowego medium głównie jako narzędzia do
wypełniania wolnego czasu. Rozrywka mogła ju jednak odciągać ludzi od ko ciołówŚ na
Bo e Ciało 1967 r. nadano w godzinach procesji atrakcyjny program o Beatlesach. O
połowiczno ci sukcesu tego posunięcia wiadczy list pewnego inteligenta z małego miastaŚ
„wyznawcy Boga i miło nicy Beatlesów proszą o powtórzenie filmu nadanego 25.V.
‘Beatlesi i inni’ z powodu uczestnictwa w procesji Bo ego Ciała”211. Zapewne czę ć widzów
zdecydowała się po więcić procesję na rzecz tego programu.
Je li chodzi o wygodę telewidza, poczyniono co prawda niewielkie kroki, takie jak
nieznaczne wydłu enie ramówki, większe urozmaicenie audycji, codzienną zapowied
programu, itp., jednak e w obliczu szybko rosnącego zapotrzebowania i błyskawicznie
209
A. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 76-77.
Tam e, s. 78.
211
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 6/1967, s. 63.
210
49
przybywających abonentów oraz w porównaniu z krajami kapitalistycznymi – była to kropla
w morzu potrzeb. Polakowi cały czas musiało wystarczyć kilka godzin programu dziennie i
jeden kanał. To ilo ciowe i czasowe ograniczenie z pewno cią zmniejszało rolę telewizji w
yciu codziennym Polaków. Z drugiej strony nale y wystrzegać się przed zbyt pochopnymi
ocenami i przerzucaniem dzisiejszych kategorii pojęciowych 40 lat wsteczŚ w ankietach epoki
respondenci przewa nie nie domagali się wydłu enia ramówki. Problem ten omówimy
jeszcze pó niej.
Na koniec zaznaczmy jeden fakt. Program zapisany w gazecie prezentował stan
„idealny”, który bardzo często nie przekładał się w du ym stopniu na rzeczywisto ć. Polski
widz był co prawda oswojony z wszelkimi zmianami, przerwami, awariami, jednak nie
zmienia to faktu, e były one ródłem nieustającej irytacji i wpływały na jego stosunek do
programu.
50
3.2. „Przepraszamy za chwilowy brak sensu”, czyli stosunek do
programu.
Jak odbierał (nie w znaczeniu technicznym) program TV przeciętny widz? Czy był z
niego zadowolony, czy nie?
Przede wszystkim nale y odpowiedzieć na pytanie, skąd Polak czerpał informacje o
zawarto ci programu. Otó
w 1963 r. dwie trzecie telewidzów oglądało telewizję na
podstawie znajomo ci programu z gazet codziennych. Niespełna jedna trzecia
ledziła
audycje zupełnie przypadkowo, za zaledwie 3% korzystało ze „specjalistycznego” tygodnika
„Radio i Telewizja”212. Tak niewielka liczba mogła być m. in. skutkiem kiepskiej reputacji
tej gazety, o której jak e przekonująco pisał L. PijanowskiŚ „często nie mo na ustalić dzi , co
jutro będzie w programie. Humorystyczną rubryczkę prowadzi tygodnik ‘Radio i Telewizja’
(nic się nie zgadza), publikują programy dzienniki (wiele się nie zgadza), spikerzy
przepraszają z u miechem za zmiany”213.
Pod tą ironiczną hiperbolą krył się rzeczywisty problem nieprzewidywalno ci
audycji. Podobna krytyka często pojawiała się w stałej rubryce tego autora pt. „Widoki z
fotela”214. Zresztą sami czytelnicy „Radia i Telewizji” w listach do redakcji nieraz wytykali
niezgodno ci programu wydrukowanego z rzeczywistym 215. Więcej pomyłek w tym pi mie w
porównaniu z dziennikami wynikało pewnie z tego, e program podawano na tydzień w
przód, co nie dotyczyło gazet codziennych.
3.2.1. Krytyki Argusa
Warto bli ej przyjrzeć się teraz felietonom L. Pijanowskiego, jako e pojawiającą się
w nich krytykę programu uwa am (z pewnymi zastrze eniami) za reprezentatywną dla
statystycznego, przeciętnego Polaka. Chocia
autor (podpisujący się tu „Argus”) był
przedstawicielem inteligencji i w swej rubryce skupiał się w zasadzie na recenzjach spektakli
telewizyjnych, programów rozrywkowych, widowisk, itp., to jednak czasami nie poskąpił
krytyki samemu programowi TV, przyjmując wtedy postawę zwykłego telewidza, stawiając
się na jego miejscu – m.in. poprzez stosowanie formy „my”.
J. Siciński, dz. cyt., s. 49.
L. Pijanowski, Wyznania telewidza po roku 1961, „Żilm”, nr 7.01.1962.
214
np. Widoki z fotela, „Żilm”, nr 16, 22.04.1962.
215
„Radio i Telewizja”, 1.01.1962.
212
213
51
Argus wy miewał się z fatalnych prowadzących teleturnieje (za ich sztuczno ć,
nieporadno ć)216, nie pozostawiał suchej nitki na kiepskich teatrach telewizji217. W 1962 r.
rozczarowała go nowa seria „Kobry”, nie dorównująca klasie dawnym odcinkom218,
denerwowała sztuczno ć i nuda programów publicystycznych219, a tak e rolniczych, z
„Niedzielną biesiadą” na czele, z jej drętwą dyskusją i stereotypowymi pytaniami220.
Ponadto Argus z rezerwą podszedł do nowej formy dziennika telewizyjnego, którą
wprowadzono w lutym 1962 r.221. Krytykował równie niektóre programy rozrywkowe za ich
tandetno ć i brak profesjonalizmu222, w tym ró ne festiwale, np. w San Remo223. Autor
z ymał się poza tym na powtórki programowe ( tzw. telerecording) w wakacje 224 (wtedy te
„mno ą się skargi na Telewizję Polską,
e nadaje program gorszy, pozbawiony
warto ciowych pozycji”225), na „produkcyjną tandetę”226. Krytykował wreszcie zbytnie
dłu yzny w większo ci programów227 oraz miał zastrze enia do niektórych spikerów, np. do
Alicji Bobrowskiej228.
Ta lista zarzutów mo e, moim zdaniem, być przeglądem głównych obiekcji, jakie
Polacy lat 60. wysuwali pod adresem nowego medium. Rzecz jasna krytyka ta nie
uwzględniała – bo nie mogła – wymiaru politycznego zarzutów. Choć nie do końca.
Szczytowym momentem irytacji Argusa był felieton z 17 lipca 1962. Nie do ć, e w
swym tek cie wyjątkowo ostro wytykał niekonsekwencje programowe, bałagan, brak
profesjonalizmu i informacji, po raz kolejny narzekał na spikerów i programy rozrywkoweś to
jeszcze zamie cił list otwarty do Włodzimierza Sokorskiego, w którym tak e przedstawił
swoje zarzuty229. Podkre lał przy tym swoje przekonanie,
e reprezentował stanowisko
wszystkich abonentówŚ „gdy swoje małe zdenerwowanie pomno ę przez 5 milionów,
zdumiewam się niefrasobliwo cią, z którą telewizja d wiga brzemię odpowiedzialno ci za
własne potknięcia”230. To ju
niemal brzmi jak gro ba! Oczywi cie nie mo na w
Widoki z fotela, „Żilm”, nr 2, 14.01.1962.
Tam e, 21.01.1962.
218
Tam e, 18.02.1962.
219
Tam e.
220
Tam e, 5.08.1962.
221
Tam e, 4.03.1962.
222
Tam e, 11.03.1962ś 17.07.1962.
223
Tam e, 6.05.1962.
224
Tam e, 26.08.1962.
225
„Radio i Telewizja”, nr 31, 28.07.1968.
226
Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 34, 26.08.1962.
227
Tam e, 30.09.1962.
228
Tam e, 14.10.1962.
229
Argus, Widoki z fotela..., 17.07.1962.
230
Tam e, 28.10.1962.
216
217
52
upraszczający sposób uto samiać poglądów L. Pijanowskiego z przekonaniami ogółu
społeczeństwa, niemal związek między nimi mo na uwa ać za cisły.
3.2.2. Krytyka „gadaniny”
Reprezentatywno ć poglądów Argusa uwidoczniła się w odpowiedziach udzielonych
przez telewidzów w ramach konkursu „Oceniamy program telewizyjny”, zorganizowanego
przez Redakcję Studiów i Oceny Programu Komitetu ds. Radia i Telewizji w czerwcu 1961
r.231 Co prawda nie mogły się całkowicie uwidocznić, jako e forma konkursu – jawne
deklaracje – skutecznie hamowała krytycyzm i odpowiednio modelowała opinie. Niemniej
mo na z nich wyłowić pewną listę zjawisk najbardziej irytujących telewidzów, na czele z
narzekaniem na ramówkę.
Jednym z głównych powodów irytacji u ytkowników małego ekranu było nieliczenie
się z gustem widzów i szpikowanie programu nudnymi audycjami „gadanymi”. „Inteligent z
Poznania” narzekał na dyskusje, pozbawione elementów wizualnych. W podobnym tonie
wypowiadał się jego kolega z Zakopanego, wskazujący na dublowanie się audycji radiowych
i telewizyjnych oraz postulujący wycofanie z małego ekranu pozycji przeznaczonych dla
radia (koncerty muzyczne, poezja itp.)232. Pobrzmiewał tutaj poruszany przez „Argusa” wątek
potrzeby przejrzysto ci układu programowego.
żłosy o usuwaniu z telewizji audycji nadających się do radia i narzekanie na zbytnią
gadaninę pojawiały się tak e w rodowisku robotniczym233, co pokazuje podobne reakcje na
niektóre cechy XI muzy w ró nych grupach społecznych. Wbrew pozorom, i jednych, i
drugich w podobny sposób nu yły koncerty muzyki powa nej, poezja i „gadające głowy”. Jak
zauwa a B. Kazimierczak, „narzekania – jawne i skryte – na telewizyjne gadulstwo, na
przysłowiową ‘drętwą mowę’ czy w ogóle na nadmiar słowa w telewizji, są od lat sprawą
powszechną i w wielu wypadkach uzasadnioną codzienną rzeczywisto cią programową”234.
Opinie podobne do powy szych komentarzy często zamieszczano w listach do
telewizji, których fragmenty „Biuletyn Telewizyjny” zamieszczał od 1963 r. Miesięcznie do
Redakcji Łączno ci z Widzami spontanicznie wysyłano od kilkudziesięciu do kilkuset listów
(w drugiej połowie lat 60. ju kilkaset). Często miały one charakter zbiorowy i u ywały w
swej narracji liczby mnogiej. Zdecydowana większo ć autorów była mę czyznami i zaliczała
się do szeroko rozumianej inteligencji. To ograniczenie na pewno wypacza w pewnej mierze
Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 9 i n.
Tam e, s. 9-10.
233
Tam e, s. 10, 13, 14.
234
B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 60/61.
231
232
53
reprezentatywno ć wyra anych tam opinii, niemniej ton wypowiedzi nielicznych robotników
czy kobiet nie odbiegał od głównego nurtu. Zarzuty formułowane w tej korespondencji nie
wnoszą wiele nowego do omawianej powy ej ankiety i powtarzają w zasadzie udzielone w
niej odpowiedzi. Najczę ciej narzekano na małą atrakcyjno ć audycji, zbyt długie dyskusje,
brak medialno ci itp. Komentując zachowanie dyskutantów „Peryskopu” pewien inteligent
sarkastycznie zauwa yłŚ „niektórzy palacze puszczają dym z papierosa prosto w kierunku
kamery. To tak, jakby w twarz telewidzowi”235.
W listach równie silnie stwierdzano, e od „gadania” jest radio, w związku z czym
telewizja nie powinna go na ladować – „czy TV musi dublować radio? Przecie w radio są
stałe audycje dotyczące zagadnień ekonomicznych, gospodarczych, produkcyjnych – czy
słuchając tego w radio, czytając w prasie, musimy jeszcze słuchać w Telewizji z tą tylko
ró nicą, e widzimy na ekranie tego lub innego dyrektora lub ministra, bo wypowied jest ta
sama”236. Inny widz kontynuowałŚ „w dalszym ciągu program przeładowany gadaniną,
częstokroć czytaną z kartki, interesującą – być mo e – wąskie grono telewidzów, ale nu ącą
większo ć, gadaniną dublującą prasę i radio. Źla przeciętnego obywatela kupno telewizora
jest problemem do ć trudnym, a je li ju zdobędzie się na ten wydatek, to chciałby odbierać
program telewizyjny, a nie radiowy”237.
Niektórzy widzowie nie przebierali w słowach, by okazać swoje oburzenie
przegadanymi audycjami. Pewien robotnik dobitnie pytałŚ „za co opłacamy abonament
telewizyjny? Po co wy tam siedzicie?
eby zamiast mieć rozrywkę przy telewizorze lub
godziwie spędzić czas, denerwować się i kląć was. Co za hocki klocki wyprawiacie, czy
hartujecie nasze nerwy? Zamiast nadawać filmy, macie w programie pogaduszki ‘wielce
przemądrzałych panów’ opowiadających sobie ‘duperełki’ [sic]”238. Inny telewidz rzucił ju
niemal polityczne hasłoŚ „skończcie z tą prymitywną propagandą” 239. Wypowiedzi te mogą
być przyczynkiem do badań po więconych zakresowi swobody wypowiedzi w rzeczywisto ci
PRL.
Warto dodać, e listowne opinie telewidzów podzielało w pewnej mierze nawet
najmniej krytyczne wobec nowego medium rodowisko młodzie y wiejskiej w pierwszej
fazie zafascynowania telewizją. Co prawda ponad połowa respondentów ankiety J. Rudzkiego
235
L. Barcz, H. Michalska, Charakterystyka listów do redakcji łączno ci z widzami TV – Warszawa, „Biuletyn
Telewizyjny”, 1/1963, s. 53. Od marca tego roku charakterystyka ta ukazywała się w rubryce „Telewidzowie
piszą”.
236
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1963, s. 66.
237
Tam e, 7-8/1963, s. 119.
238
Tam e, 1/1969, s. 164.
239
Tam e.
54
z 1962 r. nie potrafiła wskazać, jakie audycje najmniej im się podobały, niemniej w ród grupy
bardziej zdecydowanych najczę ciej wymieniano publicystykę, muzykę powa ną i programy
kulturalne typu „Pegaz” czy „źureka”240.
3.2.3 Pragnienie rozrywki
Widzowie ądali głównie rozrywki, a nie dyskusji. Zdawano sobie z tego sprawę w
O rodku Badań Opinii Publicznej – S. Szostkiewicz, komentując wyniki jednej z ankiet z
1968 r., stwierdzałŚ „niewątpliwie wyniki badania wskazują na niedosyt telewidzów w
zakresie wyra nie relaksowych programów w godzinach wieczornych, będących zarazem
godzinami najintensywniejszej eksploatacji telewizji przez odbiorców”241.
Opinia ta znajduje potwierdzenie w listach telewidzów. Jak pisał pewien robotnik z
Jaworzna, „ostatnio komentowali my na dole w kopalni program niedzielny z dnia 18 bm
[czerwca 1961 r. – P. P.]. Wszystkim bez wyjątku podobał się reporta z cyrku ‘As’, ale
zbyteczny był wywiad z artystami w trakcie programu na antenie. O ile ju telewizja nie mo e
odstąpić od swego zwyczaju prowadzenia rozmów, to mo na je było kontynuować, lecz
kamera winna być naszym zdaniem zwrócona na to co się dzieje na arenie, co
zaoszczędziłoby trochę nerwów i zaspokoiło ciekawo ć telewidzów”242. Tendencję tą
uogólnia apel pewnego telewidzaŚ „w imieniu własnym i wielkiej rzeszy zwolenników filmu i
sztuki teatralnej prosimy o więcej rozrywki, a mniej hut, fabryk, kopalń itp. – bo to mamy w
codziennej naszej szarej pracy. Przy telewizorach chcemy odpoczywać, a nie męczyć się na
drugą zmianę”243.
Przykłady te znajdują potwierdzenie w wynikach wspomnianej ju ogólnopolskiej
ankiety przeprowadzonej w 1962 r. przez Redakcję Studiów i Oceny Programu, w której w
proponowanych zmianach programu najczę ciej opowiadano się za zmniejszeniem liczby
pogadanek i publicystyki na rzecz audycji rozrywkowych, filmów i transmisji sportowych 244.
W zale no ci od wielu, wykształcenia i pochodzenia w rozmaity sposób rozumiano
rozrywkową funkcję telewizji. Osoby starsze, mniej wykształcone i wywodzące się z
prowincji preferowały audycje „lekkie, łatwe i przyjemne”, nie wzbudzające emocji. Ludzie
młodsi, lepiej wykształceni i mieszkający w rednich miastach byli bardziej spragnieni
240
J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną młodzie y wiejskiej, „Biuletyn Telewizyjny”, 1/1964, s.
26.
241
S. Szostkiewicz, Telewizja – telewidzowie. Afirmacja czy kontrowersje, Warszawa 1968 (maszynopis), ATP,
sygn. 046, s. 9.
242
Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 13.
243
L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 53/54.
244
A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 43-44.
55
„mocnych wra eń” - czę ć z nich wykazywała „odporno ć na sceny drastyczne wszelkiego
rodzaju”, odczuwając nawet „potrzebę ich oglądania”. W grupie tej zdecydowanie większą
rolę odgrywali mę czy ni245.
Wobec obecnych w listach do telewizji ciągłych
ądań zwiększenia liczby
programów rozrywkowych niezbyt wiarygodne wydają się wyniki przeprowadzonej przez
OBOP w lutym 1969 r. ankiety „Ocena roku i yczenia na przyszło ć”, w której zadano m.in.
pytanie, czy program telewizyjny zaspokoił w ród widzów potrzeby rozrywki. A 22%
ankietowanych odpowiedziało „tak”, a 56% - „raczej tak”. żłosów negatywnych było ok.
20%246. Jak zinterpretować te dane? Być mo e ponownie nale ałoby tu zastanowić się nad
„socjologią ankiet”Ś respondenci w obliczu urzędowego ankietera mogli wyra ać inne ni w
prywatnych rozmowach opinie i stępiać ostrze krytyki. Inną hipotezę stanowi przypuszczenie,
e osoby akceptujące program wykazywały mniej aktywno ci w pisaniu listów do Redakcji
Łączno ci z WidzamiŚ gniew czy krytyka była silniejszym bod cem sięgnięcia za pióro.
Za tą pierwszą mo liwo cią przemawia fakt,
e na ogólnej li cie
yczeń
ankietowanych pierwsze trzy miejsca zajmowały propozycje zwiększenia proporcji rozrywki
na ekranie247. Niekonsekwentnie zatem deklarowano zadowolenie z rozrywkowych funkcji
małego ekranu, domagając się jednocze nie większej liczby programów „lekkich, łatwych i
przyjemnych”.
Postrzeganie nowego medium jako formy spędzania wolnego czasu widoczne było
nie tylko w listach do redakcji, ale tak e w ród grup społecznych, których członkowie takich
listów przewa nie nie pisali. Źwóch na trzech z przebadanych wiosną 1962 r. przez J.
Rudzkiego przedstawicieli młodzie y wiejskiej wskazało na funkcje rozrywkowe telewizji
jako jej główną zaletę. Bardziej szczegółowo wymieniano mo liwo ć oglądania filmów,
„lekkich” programów rozrywkowych i sportu. A 20% w ród tej grupy nie wskazało na nic
konkretnego, stwierdzając tylko,
e mały ekran słu y odprę eniu248. Na informacyjny
charakter XI muzy zwróciło uwagę zaledwie niecałe 8% ogółu badanych, za 11,5% nie
potrafiło wymienić jej głównej zalety249. Proporcje te wskazują, e młodzi ludzie na wsi
jeszcze wyra niej ni
autorzy listów do telewizji uto samiali mały ekran z funkcjami
rozrywkowymi.
245
H. Zaleska, Sceny i programy drastyczne w Polskiej Telewizji, Warszawa 1970 (maszynopis), ATP, sygn.
0139, s. 11, 15.
246
J. Kobel, Program telewizyjny i radiowy jako ródło rozrywki w opinii telewidzów i radiosłuchaczy,
Warszawa 1970 (maszynopis), ATP, sygn. 0061b, s. 1ś zob. te Ś A. Maciejak, Informacje na temat rozrywki w
telewizji w wietle badań z lat 1969-1971, Warszawa 1972 (maszynopis), ATP, sygn. 0052, s. 2.
247
J. Kobel, dz. cyt., s. 11.
248
J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 21.
249
Tam e.
56
3.2.4 Krytyka ramówki
Osobnym ródłem irytacji telewidzów była ramówka programowa i układ audycji.
Oddajmy raz jeszcze głos ArgusowiŚ „postanowiłem zmienić tytuł [...] moich sprawozdań z
programu telewizyjnego [...]. ‘Tydzień w telewizji’ był to bowiem tytuł mylący i nie bardzo
uczciwy – nigdy dotąd nie obejrzałem programu w cało ci w ciągu jednego dnia, a có
dopiero tygodnia i nikomu tego nie yczę. W zwykłe, powszednie dni program bardzo rzadko
kończy się pó niej, ni o 10 wieczorem – bo to podobno by zbyt wiele kosztowało. Za to w
więta co smakowitsze pozycje programu (nieraz godzinne) rozpoczynają się o wpół do
jedenastej wieczoremś gdy dodać do tego obfito ć inscenizacji w porównaniu ze zwykłymi
dniami, okazuje się, e telewizja zastosowała się do ogólnonarodowego prawidłaŚ zastaw się,
a postaw się. W ten sposób oglądanie telewizji stało się jeszcze jednym daniem
wiątecznym”250.
Tymczasem, przekonywał autor, widzowie lubili „ cisłe podziały, znajomo ć
struktury ‘okienkowej’ ułatwia bowiem oglądanie telewizji”251. Na zupełne nieliczenie się z
telewidzem w tamtym okresie wskazywał tak e socjolog Marcin CzerwińskiŚ „mniej więcej
70% dorosłych ludzi w Polsce zatrudnionych jest poza rolnictwem [...]. Ta poka na
większo ć przyjmuje jako dopust program ‘Przypominamy, radzimy” nadawany w porze,
kiedy ka dy mieszczuch oraz człowiek mieszczuchopodobny musi zmobilizować całą swoją
wiadomo ć obywatelską, aby znie ć najrozumniejsze nawet praktyczne rady dotyczące np.
stosowania obornika czy te zimnego wychowu cieląt”252. Socjologowi wtórował pewien
WrocławianinŚ „sprawą do ć istotną jest ‘Niedzielna Biesiada’. Spragniony godziwej
rozrywki nieszczęsny telewidz przez dwie godziny wysłuchuje opowie ci o wysokiej
mleczno ci krów z ZSRR, dalej o uprawie rzepaku czy te oziminy. Owszem, wyznaję ze
skruchą, wa ne to wie ci, jednak, wierzcie mi, mało zrozumienia znajdują one w ród
zgromadzonych rzesz przy telewizorach”253.
Wydaje się zatem,
e przeciętny widz chciał mieć do czynienia z programem
przejrzystym, logicznie i racjonalnie skomponowanym, uwzględniającym potrzeby i nawyki
publiczno ci. Niestety, nic takiego się nie działo. Stąd te
zamieszczona w „Żilmie”
250
Argus, Widoki z fotela..., 7.01.1962.
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 90.
252
M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury, , Warszawa 1973, s. 166.
253
Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 25.
251
57
karykatura, przedstawiająca ekran, na którym widniał napisŚ „przepraszamy za chwilowy brak
sensu”254, mogła w oczach telewidza wiązać się z tre cią i formą programu.
Nie wszystkie uwagi Argusa znajdowały odzwierciedlenie w opiniach zwykłych
telewidzów. W odró nieniu do niego powszechnie narzekano na zbyt pó ne godziny emisji w
tygodniu roboczym. W końcu 1962 r. w wielu listach do Redakcji Łączno ci z Widzami
postulowano wcze niejsze nadawanie „Źobranocy” i filmów fabularnych. Jeden z abonentów
pisałŚ „dlaczego filmy fabularne wy wietlane są w TV bardzo pó no, np. o godz. 21 lub
22.30, gdy ka dy chce udać się na spoczynek po codziennej pracy. Żilmy fabularne mogłyby
być na przykład wy wietlane po audycji ‘Źobranoc’”255. Inny dodawałŚ „proszę o odpowied
kiedy ma się wyspać robotnik, skoro filmy – a to jedna z dobrych pozycji programu –
rozpoczynają się o godz. 21-ej. Proszę o ustawienie programu telewizyjnego tak, by film
kończył się najpó niej o godz. 21.30”256.
Na tych przykładach mo na zaobserwować zderzenie się tradycyjnego rozkładu dnia,
cechującego się wczesnym chodzeniem na spoczynek, z układem telewizyjnych audycji,
atrakcyjnych dla widza mimo pó nej pory. Postulowanie kończenia programu o 22.00
pokazuje nie tylko styl ówczesnego ycia, ale tak e to, e telewidzowie nie potrafili niekiedy
odmówić sobie dłu szego siedzenia przed telewizorem, kosztem snu i wypoczynku. Łatwiej
było im zabiegać o skrócenie programu ni zmuszenie się do wcze niejszego odej cia od
małego ekranu. To zjawisko raz jeszcze pokazuje, e krytyka nie oznaczała dla telewidza
odej cia od ekranu. Jak zaznaczano w raporcie OBOP-u, „okazuje się, e znacznie więcej
osób korzysta z programu telewizji ni jest z niego zadowolona”257.
Częstym przedmiotem krytyki stawało się rozło enie proporcji między programami
lokalnymi a centralnymi. Widzowie z Wrocławia nie rozumieli, dlaczego zmuszeni byli do
ledzenia regionalnych wiadomo ci z Katowic258, z kolei „od kilku dni Katowice pokazują
tylko program ogólnopolski. Ja i inni odbiorcy podczas dyskusji wykazujemy ogromne
niezadowolenie z takiego obrotu sprawy”259. Roszady z ramówkami powodowały
niekonsekwencje i powtórzeniaŚ „my odbiorcy programu wrocławskiego, od kilku dni ju
odbieramy program warszawski. 3 maja [1963 r.] na ostatnią pozycję ni stąd ni zowąd [sic]
„Żilm”, nr 24, 17.07.1962.
L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 56.
256
Tam e, s. 57.
257
Zapotrzebowanie w ród telewidzów na nowe programy telewizji, Warszawa 1968 (maszynopis), ATP, sygn.
0009, s. 18.
258
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1963, s. 63.
259
Tam e, s. 64.
254
255
58
włączyła się TV Katowice i w rezultacie oglądali my ten sam film, co poprzedniego dnia”260.
Inny telewidz prosiłŚ „zlitujcie się i dajcie dla wszystkich dzieci jednakowe audycje.
Warszawa nadaje dla dzieci, a Katowice w tym samym czasie nadają audycje dla starszych.
My z Kielc jeste my podłączeni do Katowic i dlatego w domu płacz niesamowity. My starsi
te jeste my pokrzywdzeni”261.
O skali niezadowolenia ze struktury programu wiadczą odpowiedzi na jedną z
ankiet przeprowadzonych przez OBOP w 1968 r. Na pytanie „czy yczyłby Pan/Pani sobie
jaki zmian w telewizji” a połowa respondentów wskazała na modyfikację ramówki. Postulat
wy szego poziomu audycji zgłosiło tylko 14% badanych. Jednocze nie yczliwiej patrzono
na projekty wprowadzenia drugiego programu telewizji czarno-białej ni na pomysł telewizji
kolorowej, choć deklarowano te
gotowo ć wydania
rednio 14 000 zł. na kolorowy
odbiornik (czyli mniej więcej tyle, co na czarno-biały)262.
Przeciwstawne wnioski wynikają z innego raportu OBOP-u, przygotowanego przez
S. Szostkiewicza. Autor przekonywał, e „stwierdzić mo na z du ym przybli eniem, e
postulowany przez badanych telewidzów program ramowy telewizji polskiej pokrywa się w
du ej mierze z rzeczywistym aktualnym programem ramowym”263. Ankietowani byli pytani o
to, jak często chcieliby oglądać dane audycje i w jakich godzinach. Odpowiedzi w czę ci
punktów pokrywały się z zastanym stanem. Niemniej w wielu miejscach ró nice były
znaczne – Szostkiewicz skwitował ten fakt sformułowaniem „w pewnej mierze”. Czy zatem
jego teza idzie zbyt daleko? Być mo e ródeł odpowiedzi udzielonych przez respondentów
nale y szukać gdzie indziejŚ stopień utelewizyjnienia był w epoce na tyle niski, by skutecznie
ograniczać „wyobra nię” programową widzów. Nie potrafili oni zaproponować daleko
idących zmian, poniewa nie wiedzieli, jak miałyby one wyglądać. Postulaty obejmowały w
większo ci przypadków tylko propozycje roszad między czasem emisji poszczególnych
pozycji programowych, nie wykraczając poza ogólny kadr wyznaczony przez Radiokomitet i
mo liwo ci techniczne.
Ró ne opinie na temat ramówki miały niekiedy swoje ródło w sferze obyczajowej.
Jednym z najczęstszych zarzutów wysuwanych przez kobiety było zbytnie nasycenie
programu pozycjami sportowymi. Za reprezentatywny dla tej grupy widzów mo na uznać list
pewnej przedstawicielki inteligencjiŚ „sprawa nieszczęsnego sportuŚ w niedzielę, gdy my,
Tam e.
Tam e, 6/1963, s. 57.
262
Zapotrzebowanie w ród telewidzów na nowe programy..., s. 5-6.
263
S. Szostkiewicz, Program ramowy telewizji w wietle sposobów odbioru, opinii i postulatów telewidzów.
Skrócone sprawozdanie z badań ankietowych pt. „Układamy program ramowy dla telewizji”, Warszawa 1968,
ATP, sygn. 010, s. 17.
260
261
59
kobiety, mamy najwięcej czasu do oglądania telewizyjnych audycji, Wy – wsadzacie 3
godziny boksu do południa i półtorej popołudniu, jednocze nie zajmując jedną falę radia na te
‘czysto męskie’ rozrywki. Transmisje te przedłu ają się, po nich wszystkie inne, a film czy
sztukę, na które czeka się nieraz cały tydzień, nadajecie w rezultacie tak pó no, e ogląda się
je w stanie półprzytomnym”264. Układ audycji musiał wywoływać niejedną kłótnię w
mał eństwie, choć istnienie tylko jednego kanału być mo e osłabiało jej siłę.
3.2.5. Krytyka techniki
Program denerwował równie
z powodów techniczno-materialnych. Obok
opisywanych ju wcze niej narzekań na odbiór wizji wysuwano równie uwagi pod adresem
ogólnej jako ci technicznej programu i niedociągnięć organizacyjnych czy „logistycznych”.
Prowizoryczne warunki panujące we wszystkich studiach telewizyjnych prowadziły nieraz do
purnonsensowych sytuacji. Oto „w trakcie nadawania napisów końcowych, do dekoracji
wszedł stra ak studia, ze smutnym znu eniem spojrzał na Polskę poprzez kamerę i poszedł
sobie”265. Z kolei po studiach WOT-u buszowali technicy, „którzy w czasie spektaklu
hałasują, przesuwając dekoracje, przesuwając kamery, machając reflektorami. Jest to
niedbalstwo i skandal”266. Opis ten uzupełniała wypowied
„inteligenta z Ursusa” –
„wykonanie programu pozostawia wiele do yczenia. Na przykładŚ złe ujęcie kamer, złe
na wietlania, za częste wytrącanie synchronizacji obrazu, za częste przerwy i zniekształcenia
głosu. Za mało ledzi się ostro ć i kontrastowo ć nadawanego obrazu, szczególnie przy
wy wietlaniu filmów. To wszystko b. denerwuje widza”267. Inny dodawałŚ „od pewnego
czasu wiatło w Telewizji jest poni ej krytyki. Regulator jaskrawo ci trzeba bezustannie
kręcić, gdy są momenty, e obrazu nie widać. W innym wypadku obraz jest tak jasny jak
nieg”268.
U ytkowników małego ekranu raziła niska jako ć warstwy d więkowej przekazu.
Powszechnie narzekano na lektorów i polską obróbkę zagranicznego filmu. Padały głosy, e
„jeden i ten sam lektor odczytuje monotonnie, bez jakiejkolwiek modulacji głosu” tekst
polskiego tłumaczenia269. Co więcej, „nierzadko lektor nie nadą a za pisanym tekstem,
wskutek czego wiele zdań ucieka z ekranu i wychodzi nonsens, poniewa lektor chcąc to
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 11/1963, s. 60.
Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 23, 10.07.1962.
266
Tam e, 13.05.1962.
267
Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 21.
268
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 6/1963, s. 55.
269
Tam e, 4/1963, s. 61.
264
265
60
nadrobić – komponuje, i to nie zawsze dobrze”270. Proponowano wprowadzenie zasady
czytania tekstu przez kilka osób, co mo na uznać za pierwociny dubbingu. Problemy tego
typu wynikały z niskich mo liwo ci technicznych polskiej telewizji.
Narzekano poza tym na jako ć muzycznego tła w ró nych audycjach, np. w
„Źzienniku”, co wiązało się ju
ze sferą obyczajową. Krytykowano „hała liwy jazz”.
Małomiasteczkowy inteligent prosiłŚ „uprzejmie prosimy o zmianę sygnału kroniki w czasie
Źziennika. Pokazuje się tu obiektyw fotograficzny z napisami ‘Wczoraj, dzi i jutro’ oraz
nadaje wstrętną przygrywkę, która wraz z tym obiektywem bardzo szarpie nerwy”271.
Obyczajowy charakter tych zarzutów najlepiej ukazał inny list, w którym autor
prosiłŚ „na lito ć boską, wyeliminujcie lub do minimum uciszcie podczas tych audycji
muzykę, a przewa nie co , czego w adnym razie nie mo na nazwać muzyką. Spiker,
redaktor czy uczony omawiający daną audycję i ilustrujący ją filmem stara się przekrzyczeć tę
kakofonię, lecz bezskutecznie [...] Przy telewizorach siedzą ludzie starsi, którzy pragną
usłyszeć w tych audycjach co się dzieje na wiecie, są i ludzie muzykalni i uczuleni, którym
muzyka przeszkadza przy rozmowie”272. Krytykowano jednocze nie „zwariowane twisty i
jazz”273.
3.2.6. Krytyka opó nień i niekonsekwencji
Wątek ten zaznaczyli my ju wcze niej, warto jednak go rozwinąć. Rzadko się
zdarzało, zdaniem Argusa, by jakikolwiek program wyemitowano bezproblemowoŚ „gdy
ta ma telerecordingu oka e się dobra – wszyscy są rado nie zdziwieniś gdy przy powa nej
transmisji lub dłu szym widowisku nie ma awarii adnej z kamer – zdumiewa to najstarszych
pracowników telewizji”274. Sytuacja wcale nie była lepsza pó niejŚ jedna z karykatur z 1968 r.
ukazywała projekt pomnika przed nowym centrum radiowo-telewizyjnym z wbudowaną weń
tablicąŚ „przepraszamy za usterki”275.
Znów nale y poczynić zastrze enie,
e humorystyczna forma felietonów czy
karykatur przedstawiała fakty w nieco krzywym zwierciadle. Niemniej mo na je traktować
jako swego rodzaju soczewkę, przez którą widać wyolbrzymione, ale prawdziwie istniejące
problemy. Jest prawdą, e ogólnie narzekano na nagłe zmiany programów i niepunktualno ć.
Robotnik z Opola stwierdzałŚ „z 45 minutowym opó nieniem spiker najnormalniej, jak gdyby
Tam e, 5/1963, s. 71.
Tam e, s. 66.
272
Tam e, 9/1963, s. 47.
273
Tam e, s. 48.
274
Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, 26.10.1962.
275
„Radio i Telewizja”, nr 52, 22.12.1968.
270
271
61
tak miało być, rozpoczyna program. Czy to jest w porządku? Czy 45 minut straconego czasu,
niepotrzebnego zu ywania prądu i denerwowania się to nic nie znaczy dla Telewizji? Gazeta
drukuje chyba program nie według swoich ‘widzimisię’, lecz po uzgodnieniu z Telewizją.
Często zdarza się równie , e prasa podaje w programie film produkcji np. angielskiej, a TV
wy wietla film zupełnie inny, co o tym sądzić? Szwankuje organizacja. Uwa am,
e
programy winny być układane na realnych podstawach, gdy stałe nabieranie telewidzów
spowoduje, e stracą oni całkowicie zaufanie do TV”276.
Tą samą my l zwię lej wyraził inny telewidzŚ „powied cie mi, po co drukujecie
program, je eli absolutnie nigdy nie trzymacie się tego. Nie wiem, czy to jest lekcewa enie
ludzi, czy Wasza nieudolno ć”277. Kolejny dodawałŚ „całe nieszczę cie jest w tym, e nikt
naprawdę nie wie, co będzie za 10 minut. Bojąc się jednak opu cić co , co przedstawia
warto ć, człowiek siedzi, przeklina, irytuje się niepotrzebnie i doznaje uczucia niesmaku”278.
Oto kolejny przykład omawianego zjawiskaŚ irytacja i krytyka nie była w stanie odciągnąć
telewidza od małego ekranu.
*
O skali krytyki wobec programu niech wiadczy fakt, e uznał ją nawet sam W.
Sokorski, przyznając się do nieudanych programów279. Tygodnik „Radio i Telewizja” z kolei
ze smutkiem stwierdzał „powszechnie znany objaw nieustannej krytyki, jakiej podlega nasza
telewizja ze strony milionów widzów”280. To ju niemal apokaliptyczna wizja. Warto dla
dopełnienia obrazu odnotować pewien fakt z pogranicza psychologii tłumu. Otó oglądanie
zbiorowe, na przykład w wietlicach robotniczych, mogło powodować większą ostro ć
krytykiŚ człowiek w grupie czuje się bardziej bezpieczny, ja niej i mielej wyra a swoje
poglądy. Przykłady całkowitej krytyki małego ekranu mo na jednak e mno yć równie na
poziomie indywidualnych listów nadsyłanych do Radiokomitetu. Przedstawmy tylko jeden,
najogólniejszy, podsumowujący wszystkie wymienione wy ej zarzutyŚ „nie wiem, jak do was
przemawiać, gwi d ecie sobie na wszystko Nie warto otwierać telewizora. Nudy na pudy. A
pienią ki lecą za nic. Czy to uczciwe? A my ich mamy mało i ze zło cią wydajemy na takie
nic. Trzeba będzie zlikwidować telewizory, có zrobić, widać Was naprawić niepodobna”281.
Jakie było
ródło tej wzmagającej się w miarę upływu kolejnych lat fali
niezadowolenia? Mo na przypuszczać, e rosły po prostu wymagania widzów, co było
Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 19/20.
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 3/1963, s. 43.
278
Tam e, 7-8/1963, s. 121.
279
W. Sokorski, Telewizja i prasa, „Radio i Telewizja”, nr 11, 11.03.1962,.
280
„Radio i Telewizja”, nr 21.10.1962.
281
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 9/1963, s. 40.
276
277
62
związane z coraz szerszym rozprzestrzenianiem się nowego medium. Rozszerzeniu ulegał
„horyzont oczekiwań”, by u yć terminu francuskiego historyka Żrançois Hartoga. L.
Pijanowski podsumowywałŚ „równie pewny i smutny jest fakt,
telewidzowie zgodnie twierdzą, i
e niemal wszyscy
program się pogorszył [...]. Oznacza to na pewno
zwiększenie się wymagań widzów wobec programu [...]. Rok 1961 był pod tym względem
gro ny – udowodnił bowiem, e sprę ysto ć naszej telewizji w dziedzinie zaspokajania
potrzeb widzów równa jest sprę ysto ci elaznej belki”282. Ale czy mogło być inaczej w
wiecie centralnego panowania?
Jest charakterystyczne, e wraz z wiekiem abonentów zmieniał się cel krytyki i
preferencje programowe. Coraz
yczliwiej patrzono na widowiska teatralne, programy
popularnonaukowe, poetyckie, muzyczne i przeznaczone dla wsi. Bardziej negatywnie
oceniano z kolei filmy, publicystykę, rozrywkę, teleturnieje i programy dziecięcomłodzie owe283. Być mo e wiązało się to z mentalno cią odbiorcówŚ pierwsza grupa audycji,
przypominająca tradycyjny teatr czy te kursy dydaktyczne, miała bardziej tradycyjny i
„nietelewizyjny” charakter – starsi ludzie mogli do niej łatwiej przywyknąć.
Stopień krytycyzmu (czy raczej stopień wyra ania krytycyzmu) zale ał od
wykształcenia. Problem ten poruszymy jeszcze w podrozdziale po więconym dystansowaniu
się od telewizji w czę ci czwartej. Tutaj wspomnijmy tylko, e najni szy procent ocen
negatywnych przypadał na osoby z wykształceniem podstawowym i zasadniczym
zawodowym. Wraz ze stopniem wykształcenia na poziomie deklaratywnym wzrastało
negatywne postrzeganie programów publicystycznych, filmów, rozrywki, teleturniejów,
teatru, audycji dla wsi i dziecięco-młodzie owych. Jednocze nie łagodniej oceniano muzykę
powa ną, poezję i programy popularno-naukowe284. Jednak jak ju wcze niej stwierdzili my,
mimo ró nić w ocenach przed telewizorem zasiadali niemal wszyscy mający taką mo liwo ć,
niezale nie od posiadanego dyplomu.
3.2.7. Stosunek pozytywny
Przedstawmy teraz drugą stronę problemu – objawy pozytywnego ustosunkowania
się do programu TV. Były one na łamach prasy o wiele rzadsze od odczuć negatywnych,
niemniej gazety, poddane kontroli re imu, nie były dobrym czujnikiem nastrojów
społecznych. Źlatego lepiej analizować badania OBOP-u i listy telewidzów.
Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 34, 17.07.1962.
A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 41/42.
284
Tam e, s. 43.
282
283
63
Co ciekawe, wyniki ankietowe sugerują, e wyrazy aprobaty powinny pojawiać się
znacznie czę ciej, ni to miało miejsce. Otó a 98% osób mających w domu telewizory
wyra ało zadowolenie z faktu ich posiadania, co mówi samo za siebie285. 46% pracowników
GOP-u oceniało program jako „dobry”, choć tylko 8% jako „bardzo dobry”. Jednak zaledwie
co piąty oceniał go le, a tyle samo osób nie miało na ten temat zdania286. Gdyby jednak
potraktować tą ostatnią odpowied jako wyraz stosunku negatywnego, co prawdopodobnie
było prawdą (po co ukrywać swą dobrą opinię?), to liczba głosów na „nie” będzie prawie taka
sama, jak ilo ć głosów na „tak”. Źlatego te teza K. Pokornej-Ignatowicz o niezwykle
pozytywnych ocenach wystawianych telewizji przez Polaków w latach 60. i traktowaniu jej
jako „naszą” jest nieco ryzykowna287. Być mo e bezpieczniej byłoby mówić o ocenach
deklarowanych, a nie rzeczywistych. Na poziomie deklaracji istotnie nigdy w historii PRL nie
powtórzą się ju tak pochlebne opinie względem małego ekranu, jak w okresie rządów
żomułki.
Paradoks współistnienia fali krytyki z wysokim odsetkiem deklarowanego
zadowolenia starała się wyja niać Izabela Ciapała. Jej zdaniem widzowie często
generalizowali krytykę nowego medium na podstawie kilku pozycji, które im się nie
spodobały. Je li byli za pytani o ocenę ka dej poszczególnej pozycji, liczba pozytywnych
ocen gwałtownie rosła, sięgając 85%-88% (nieco czę ciej jednak z przewagą „dobrych” nad
„bardzo dobrymi”), bez wyra nych ró nic ze względu na wiek, płeć czy pochodzenie 288.
Niestety badaczka nie spróbowała głębiej analizować zaobserwowanego zjawiska. Wobec
tych danych mo na zapewne wysunąć podobne zastrze enia jak w przypadku pracy K.
Pokornej-Ignatowicz. Warto byłoby te
zastanowić się, jak przeciętny Polak rozumiał
polecenie oceny danego programu. Silna fascynacja nowym medium mogła eliminować czę ć
negatywnych ocenŚ sam fakt, e dany program „był”, stanowił w oczach telewidza o jego
warto ci.
W przytaczanych ju listach telewidzów drukowanych w „Biuletynie Telewizyjnym”
nie brakowało pozytywnych komentarzy. Niemniej było ich kilkakrotnie mniej ni uwag
krytycznych. Nie wiadomo zresztą, jaka była rola selekcji redakcyjnej – być mo e pochwały
eksponowano zbyt wyra nie. Źotyczyły one zresztą albo konkretnego odcinka danej audycji,
albo wchodziły na bardzo wysoki stopień uogólnienia (zdania typu „na ogół program Wasz
jest dobry”) – trudno zatem poprzez to ródło dostrzec miarodajne tendencje. Źlatego te nie
A. Siciński, dz. cyt., s. 56.
Tam e, s. 58.
287
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 89-90.
288
I. Ciapała, Preferencje programów telewizyjnych, „Biuletyn Telewizyjny”, 8/1966, s. 20-21.
285
286
64
mo e ono stanowić wiarygodnego poparcia dla tezy K. Pokornej-Ignatowicz. Warto te
zastanowić się nad postrzeganiem ankiet i ankieterów przez społeczeństwoŚ być mo e
przedsięwzięcia tego typu kojarzono z władzami państwowymi i asekuracyjnie udzielano
pozytywnych odpowiedzi. Równie to zagadnienie wymaga oddzielnych badań.
Wszystkie wypisane powy ej zjawiska i zastrze enia nie mogą mimo wszystko
negować oczywistego faktu, e nowe medium w swej istocie zostało przez społeczeństwo
przyjęte entuzjastycznie, o czym
wiadczy stale rosnąca liczba abonentów i wielka
determinacja w dą eniu do włączenia się w grono odbiorców. Przypomnijmy te sobie, e
wiele z regionalnych o rodków telewizyjnych powstało czę ciowo ze społecznych składek
mieszkańców289. Żala krytyki, jaką mo na obserwować na łamach prasy czy w listach do
Redakcji Łączno ci z Widzami wynikała wła nie z niemo no ci zaspokojenia wysoko
zinternalizowanego zapotrzebowania, a nie z odrzucenia telewizji jako takiej.
Powróćmy do felietonów Argusa. Pomimo całej swej krytyki, potrafił on odnale ć
warto ciowe programy. Zauwa ał, obok złych, równie
udane teleturnieje 290 czy
przedstawienia teatralne291. Wieloma ciepłymi słowami obdarzył „Kabaret Starszych
Panów”292, a tak e niektóre magazyny, takie jak „Peryskop”, „Pegaz” lub „Klaps” 293. Chwalił
poza tym programy sportowe294. Wyraził wreszcie aprobatę dla zmian programowych,
mających nastąpić w nowej ramówce jesienią 1962 r. („bajeczka z morałem po Źzienniku,
codziennie o 17.00 program dla dzieci”)295. I o ile mo na się zastanawiać, czy w tym
przypadku poglądy autora zgadzały się z poglądami reszty Polaków, to jednak jego przykład
pokazuje, e stosunek do programu nie był jednostronnyŚ ten sam widz mógł jednocze nie go
chwalić i krytykować. A przy całej krytyce – na pewno nie chciał rezygnować z korzystania z
nowego medium.
Niektórzy publicy ci „Radia i Telewizji” próbowali wziąć TVP w obronę,
wysuwając gorsze lub lepsze argumenty. T. Pszczołowski w skądinąd wyra nie
prowokacyjnym artykule „To ju
dojrzała telewizja” pisałŚ „kiedy mówimy o Polskiej
Telewizji, krytykujemy jej program, miejemy się z wsyp przed kamerą – pamiętajmy jednak,
e to jeszcze dziecko”296. Z kolei L. Pijanowski z ironią stwierdzał, e „twórcy telewizyjni
mogliby z du ą dozą racji powiedzieć,
e dzi
w Polsce najwięcej jest krytyków
Zob. krótką historię telewizji z początku ksią ki.
Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 4, 21.01.1962.
291
Tam e.
292
Tam e, 11.03.1962.
293
Tam e, 27.05.1962.
294
Tam e, 18.03.1962.
295
Tam e, 26.08.1962.
296
T. Pszczołowski, To ju dojrzała telewizja, „Żilm”, nr 34, 19.08.1962.
289
290
65
telewizyjnychŚ wszyscy przecie wiedzą nie tylko, które programy są złe, które za dobre,
lecz wiedzą jeszcze więcejŚ co czynić, aby programy złe stały się dobrymi”297.
Źotykamy tu ciekawego zjawiskaŚ być mo e w dobrym tonie było wybrzydzać
w ród znajomych na telewizję, krytykować programy, chwalić się, e „ja bym to zrobił
lepiej”. W końcu jednym z polskich kodów kulturowych w kontaktach społecznych była
postawa krytyki, narzekania itp. Źeklaratywna postawa krytyczna wobec telewizji jest zresztą
typowa dla wielu społeczeństw – na wiecie funkcjonuje przecie
termin idiot box na
okre lenie małego ekranu298. Być mo e więc du a czę ć owej krytyki wynikała z tego
społecznego nacisku, nieprzyznawania się do fascynacji nowym
rodkiem masowego
przekazu. Przeciętny Polak publicznie wyra ał swój negatywny stosunek do programu, lecz w
domowych pieleszach pilnie wpatrywał się w ekran, a niewątpliwa irytacja nie implikowała
porzucenia nowego nawyku. Zresztą ka dy miał swój ulubiony program.
297
298
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 251.
Uwagę tę zawdzięczam prof. Tomaszowi żoban-Klasowi.
66
3.3. „Jak ci zadam cios Templera, to cię Kildare nie pozbiera”, czyli
najpopularniejsze programy.
Jak w przeciągu interesującej nas dekady kształtowały się i zmieniały gusta
telewidzów? Jakie programy podobały się najbardziej, a jakie najmniej? Przekonajmy się, co
Polak najczę ciej oglądał.
3.3.1. 1961
Jak wiemy, w czerwcu 1961 r. Redakcja Studiów i Oceny Programu Radiokomitetu
zorganizowała ogólnopolski konkurs „Oceniamy program telewizyjny”, w którym wzięło
udział kilkaset osób. I jakkolwiek przedsięwzięcie to nie było profesjonalnym badaniem
opinii publicznej, to jednak prezentuje nam pewien obraz tego, co lubiono oglądać i tego,
czego unikano.
W ród najczę ciej oglądanych programów na pierwszym miejscu znalazły się filmy
fabularne. Po nich wskazano na Źziennik Telewizyjny oraz Teatr Telewizji (niewiele ni ej
wymieniono jeszcze „transmisje z teatrów”). Wysoka pozycja elitarnego przecie teatru to
fenomen polskiej telewizji lat 60. Zaraz po nim wymieniono serię Źisney’a („Źisneyland” i
„Klub Myszki Miki”)299. Źziwi to tym bardziej, e konkursowicze byli w zdecydowanej
większo ci lud mi dorosłymi. Prawdopodobnie więc oglądali tą audycję z racji tego, e
pochodziła z źuropy Zachodniej lub dlatego, e była dobrze zrealizowana i po prostu ledzili
ją wraz z dziećmi. Tą drugą mo liwo ć po wiadcza wypowied pewnego inteligenta z
WarszawyŚ „filmy Źisney’a – chocia dla dzieci i młodzie y – dają du o przyjemnych
wzruszeń artystycznych. Żilmy rysunkowe – są bardzo interesujące je li chodzi o pomysły,
na ladowanie ywych istot itp., natomiast filmy z ycia ludzi i zwierząt w innych krajach są
bardzo pouczające i dają du o do my lenia”300.
W czołówce znalazły się jeszcze teleturnieje, programy rozrywkowe, sportowe,
„Kobra”, „Tele-źcho” czy „Mi z okienka”.
rodek stawki okupował m.in.
„Kabaret
Starszych Panów”, „Pegaz”, programy dla szkół i transmisje z Interwizji.301. Na samym końcu
wymieniono audycje „Podró e po wiecie”, „5 minut o wychowaniu”, koncerty symfoniczne
oraz „Tele-rundę z żdańska”302.
Wyniki ogólnopolskiego konkursu..., s. 3.
Tam e, s. 15.
301
Tam e, s. 3-4.
302
Tam e, s. 4.
299
300
67
Co ciekawe, na pytanie o najbardziej interesujące programy respondenci nie udzielili
dokładnie takich samych odpowiedzi jak w zestawie audycji najczę ciej oglądanych. Teraz
Teatr Telewizji awansował na pierwszą pozycję, wyprzedzając filmy fabularne, teleturnieje,
„transmisje z teatrów”, Źziennik, „Kobrę”, programy rozrywkowe, serię Źisney’a oraz
sport303. Na końcu umieszczono „Rozmowy z córkami”, „żuzik i pętelkę”, „Młodzie owe
studio poetyckie”, „źstradę poetycką” i cykl „Wielcy arty ci”304. Uderzające, e programy
tego samego w gruncie rzeczy rodzaju (jak transmisje teatralne czy audycje poetyckie)
znalazły się na skrajnych pozycjach listy.
Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy wziąć pod uwagę wskazania najmniej
lubianych pozycji. Wymieniono w tej kategorii muzykę, komentarze i pogadanki, filmy
fabularne, filmy rysunkowe i krótkometra owe, sport, teleturnieje, transmisje z akademii,
„źstradę poetycką” czy „Pegaz”305. Jak wyja nić obecno ć tych samych audycji w czołówce
dwóch przeciwstawnych rankingów? Zapewne ich kontrowersyjno cią i podzieleniem opinii
publicznej – wiele komentarzy konkursowiczów dotyczyło niskiej warto ci niektórych
pokazywanych filmów306. Warto wskazać na brak „Teatru Telewizji” na tej ostatniej li cie, co
raz jeszcze wskazuje na szczególne znaczenie tej audycji.
Podkre lmy ponownie, e powy sze dane nie mogą budzić pełnego zaufania. Być
mo e ró ne niekonsekwencje czy wysokie pozycje niektórych programów kulturalnych da się
tłumaczyć niereprezentatywno cią konkursowiczów, a tak e ich nastawieniemŚ być mo e
czę ć z nich uznała, e wskazanie na audycje elitarne będzie dobrze widziane czy te stanie
się manifestacją deklarowanego „gustu” jako wyznacznika statusu społecznego.
3.3.2. 1962
W 1962 r. ankieterzy GUS-u zadali pracownikom Strefy A żOP (mo na uznać, e
ich preferencje mniej więcej pokrywały się z ogólnopolskimi) pytanieŚ „Które z
następujących audycji telewizyjnych oglądał(a) Pan(i) w ciągu ostatnich 2 tygodni?”
Otrzymali następujące odpowiedziŚ 67% wskazało na filmy fabularne, 63% na teatr sensacji
„Kobra”, 63% na Źziennik TV. Na czwartym miejscu znalazły się teleturnieje (58%), po nich
Teatr Telewizji (53%) oraz transmisje rozrywkowe Interwizji (52%). 50% respondentów
wymieniło seriale typu „Codziennie ryzykuję yciem” i „Źisneyland”. Pierwszą dziesiątkę
Tam
Tam
305
Tam
306
Tam
303
304
e, s. 6-7.
e, s. 7-8.
e, s. 5. Trzeba przyznać, e te kategorie są bardzo szerokie.
e, s. 40-42.
68
zamykała Polska Kronika Żilmowa (48%) oraz „Tele-źcho”(45%), które wyprzedziło
transmisje sportowe (44%)307.
Na dalszych miejscach wskazano m.in. na audycje prezentujące „muzykę lekką”, a
tak e „Sportową Niedzielę”, magazyn „Nie tylko dla pań”, „Pegaz” oraz „Źobranoc”,
prowadzoną wówczas najczę ciej przez Szymona Kobylińskiego. Najmniej popularne były
następujące programyŚ „źksperymenty wychowawcze” (17%), „Trybuna telewizyjna” (13%),
audycje z cyklu „Jak patrzeć na dzieło sztuki”(12%), a tak e koncerty muzyki powa nej
(12%) i program przedpołudniowy (8%)308.
Andrzeja Sicińskiego, komentującego te dane, zdziwiło, e nawet najmniej oglądane
audycje przyciągały 1/8 całej publiczno ci. Tłumaczył ten fenomen konstatacją, e czę ć
widzów oglądała wszystko „jak leci”309. Być mo e wa niejszą przyczyną był fakt, e po
prostu do dyspozycji oferowano tylko jeden program; brakło mo liwo ci wyboru. Polak lat 60
nie oglądał tego, co chciał, tylko to, co mu podano – nawet telewizyjny zegar, według którego
nastawiał własny zegarek. Je li jednak mimo wszystko zasiadał przed małym ekranem,
musiał zinternalizować silną chęć korzystania z nowego medium. Idąc za M. McLuhanem
mo na stwierdzić,
e sam fakt oglądania telewizji był niekiedy bardziej istotny, ni
przekazywane i odbierane tre ci.
Powy szą statystykę nale y nieco skorygowaćŚ niski wynik transmisji sportowych
mógł być spowodowany tym, e po prostu w ciągu dwóch tygodni poprzedzających ankietę
nic ciekawego się w sporcie nie działo. Kiedy indziej relacje np. z międzynarodowych
meczów piłkarskich biły rekordy popularno ci. Słusznie zatem A. Kłoskowska dzieli
najpopularniejsze audycje na stałe (np. seriale) i okazjonalne (mecze, transmisje z
Olimpiady)310. Stosunkowo dalekie pozycje rannych programów przedpołudniowych mogły
równie wynikać z ich rzadkiego i nieregularnego nadawania.
Pomimo niedoskonałej zapewne reprezentatywno ci powy szych danych, mo na na
ich podstawie stwierdzić, e ju w 1962 r. Polak oglądał TV głównie dla rozrywki. Najmniej
zajmowały go audycje edukacyjne i zaliczające się do kręgu kultury wysokiej. W ród
wszystkich telewidzów zaledwie 12% nie lubiło programów rozrywkowych, a 10% widowisk teatralnych (chodzi tu o teatr sensacji, ale te
o ewenement polskiej TV –
A. Siciński, dz. cyt., s. 41.
Tam e.
309
Tam e, s. 42.
310
A Kłoskowska, Kultura masowa. Krytyka i obrona, Warszawa 1980, s. 249.
307
308
69
poniedziałkowy teatr, nie wpisujący się w powy sze schematy) 311. Preferencje te dokładnie
odpowiadają analizowanym ju głównym wątkom krytyki programu.
Trzeba ponadto odnotować wa ną informacjęŚ telewizję w 1962 r. czę ciej oglądali
mę czy ni – być mo e szybciej przekonali się do tej nowo ciś mo e te , co wynikało z
polskiego modelu rodziny, mieli więcej czasu na siedzenie popołudniami i wieczorami przed
ekranem312.
Im
telewidz
był
młodszy, tym
więcej
programów
go wzbudzało
jego
zainteresowanie. Wraz z wiekiem spadało zwłaszcza zainteresowanie programami
rozrywkowymi, sportowymi, a tak e Źziennikiem TV313.
Je li chodzi o wykształcenie, charakterystyczny jest fakt,
e na poziomie
deklaratywnym ludzie z wykształceniem rednim i wy szym oglądali telewizję rzadziej ni
pozostałe grupy – pomimo zdecydowanie najłatwiejszego do niej dostępu. Wybierali te
przewa nie mniej popularne programy, takie jak „Pegaz” czy koncerty muzyki klasycznej314.
Mo na przypuszczać, e wykształceni respondenci retuszowali swoje odpowiedzi, w praktyce
za ich gusta były mniej wybredne. Sugerowałoby to ich chęć odró nienia się od reszty
społeczeństwa, wynikającą z aspiracji bycia postrzeganymi jako elita. Zjawisko to opiszemy
pó niej.
Wszyscy ankietowani odpowiadali równie
na pytanie, czy na jaki
program
rezerwowali sobie specjalnie czas. Odpowiedzi nie były zaskakująceŚ w tej kategorii znowu
dominowały filmy fabularne i „Kobra”, a tak e transmisje Interwizji i sportowe, nie trafiające
się przecie codziennie315.
Jest warte podkre lenia, e gusta mieszkańców żOP-u nie odbiegały od preferencji
programowych młodych mieszkańców wsi, przebadanych przez J. Rudzkiego. Źla młodzie y
wiejskiej najulubieńszymi pozycjami programowymi były filmy fabularne. W ród nich
największym uznaniem cieszyły się produkcje wojenne, sensacyjne, przygodowe - zwłaszcza
„Znak Zorro” i westerny. Poza filmami wskazywano kolejno na transmisje sportowe,
programy kabaretowo-estradowe, „Źziennik” i inne programy publicystyczne316. Mniejszą
popularno cią ni w skali ogólnopolskiej cieszył się teatr i teleturnieje317 – nie zapominajmy
Tam e.
A. Siciński, dz. cyt., s. 42.
313
Tam e.
314
Tam e.
315
Tam e, s. 61.
316
J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 21-24.
317
Tam e, s. 24/25.
311
312
70
jednak, e ówcze nie przeró ne quizy miały przewa nie charakter erudycyjny i nie kojarzyły
się z „łatwą” rozrywką.
Bardzo prosto mo na wytłumaczyć inne, zaskakujące z pozoru daneŚ „Niedzielna
biesiada”, przeznaczona specjalnie dla rolników, została wyró niona tylko przez 3%
respondentów, a więc przez wyra ny margines. Źlaczego? Mieszkaniec wsi nie oczekiwał od
nowego medium prezentowania w nieciekawej formie problematyki, którą doskonale znał.
Mały ekran miał stanowić odskocznię od codziennych zajęć, miał dostarczać rozrywki i
odprę enia.
Wyniki ankiety w ród ludno ci żOP-u i badań J. Rudzkiego potwierdza w zasadzie
inna ankieta, tym razem ju ogólnopolska, zorganizowana przez Redakcję Studiów i Oceny
Programu Radiokomitetu w 1962 r. Uczestniczący w niej widzowie, wymieniając najbardziej
interesujące ich programy, wskazali naŚ filmy (73%), widowiska teatralne (64%),
publicystykę (63%), programy rozrywkowe (44%), teleturnieje (39%), sport (34%), programy
popularno-naukowe (23%) oraz
dzięcięco-młodzie owe (11%)318. Kobiety czę ciej
wskazywały na teatr, teleturnieje i programy dzięcięco-młodzie owe, mę czy ni za – na
filmy, sport i programy popularno-naukowe. Ró nice ze względu na wiek i wykształcenie
pokrywały się z wynikami żOP-u319.
Podobnie jak w badaniach z 1961 r. zapytano ankietowanych równie o najmniej
interesujące audycje. Najczę ciej wymieniano programy dziennikarskie (17%), filmy (13%),
programy rozrywkowe (12%), muzykę powa ną (11%), teatr (10%), teleturnieje (8%) czy
audycje literackie (7%)320. Ponownie uwidacznia się tu omawiane ju dublowanie się tych
samych pozycji w skrajnie ró nych kategoriach. Zauwa my ponadto, e adna z odpowiedzi
nie uzyskała więcej ni 17% odpowiedzi, co dowodzi, e oceny pozytywne dominowały,
przynajmniej na poziomie deklaratywnym.
Jak mogli my ju zauwa yć, wybór najciekawszych pozycji nie był równoznaczny z
brakiem krytycyzmu wobec nich. Wręcz przeciwnieŚ w listach cytowanych przez „Biuletyn
Telewizyjny” negatywne oceny filmów fabularnych trafiały się bardzo często. Zarzut typu
„pokazujecie filmy tak stare i tak beznadziejne, e nale y się spodziewać, e niedługo
zaczniecie pokazywać filmy nieme”321 nie nale ał do odosobnionych. Powszechną irytację
budziły powtórki tych samych tytułów. Redakcja Łączno ci z Widzami Radiokomitetu była
bombardowana listami, w których stwierdzano,
e „jeden film jest wy wietlany
318
A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 35.
Tam e, s. 37-40.
320
Tam e, s. 40.
321
L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 69.
319
71
niejednokrotnie po trzy i więcej razy. Za trudno pamiętać wszystkie tytuły nadawanych przez
TV filmów, a mając program podany, rezerwuje się czas na film i tu następuje rozczarowanieŚ
Żilm był nadawany ju dwa razy, albo i więcej!!!”322.
Jak wyja nić te przeciwstawne reakcje? Wydaje się, e filmy wzbudzały największe
zainteresowanie widzów, jednocze nie za telewizja nie potrafiła tego zainteresowania w
pełni zaspokoić. Źobre produkcje tonęły w morzu przeciętno ci, skutecznie pobudzając
apetyty amatorów małego ekranu.
By zdać sobie sprawę, jak wiele znaczyła popularno ć danej audycji ju na początku
szóstej dekady XX w., wystarczy zwrócić uwagę na przytoczoną przez A. Kłoskowską
informację, e w 1963 r. a 5 mln. Polaków oglądało w napięciu „Kobrę”323. Sytuację tą
wietnie obrazowała karykatura, na której jedna wrona mówiła do drugiej, chcącej usią ć na
dachowej antenieŚ „ – Nie siadaj!!! KOBRA!!!”324. Na potwierdzenie tych słów jeden z
telewidzów pisał do Redakcji Studiów i Oceny ProgramuŚ „Teatr Telewizji i Kobra – to
magnes skupiający wielu telewidzów przy telewizorach nawet nie własnych”325.
3.3.3. 1963
Preferencje programowe z 1963 r. dokładnie zbadała na zlecenie Redakcji Studiów i
Oceny Programu Radiokomitetu I. Ciapała. W porównaniu z poprzednim rokiem nie zmieniły
się one w znaczącym stopniu. Warto jednak przedstawić wyniki tych badań, jako e autorka
dokonała cennego rozró nienia na preferencje rzeczywiste i deklarowane. W przypadku tych
drugich respondenci wymieniali w kolejno ci malejącej telewizyjny teatr (60% odpowiedzi na
pytanie „które audycje telewizyjne ogląda Pan/Pani najchętniej?”), dziennik (56%), filmy
fabularne (56%) i programy rozrywkowe (52%). Pozostałe pozycje nie zdobyły więcej ni
połowę głosów326. Najmniej chętnie oglądano z kolei takie pozycje jak „Proponujemy”,
„Wieczorne
rozmowy”,
„Kwadrans
recenzenta”,
„Bryza”,
„Niedzielna
Biesiada”,
„Telewizyjny kurs rolniczy” (1%-2% wskazań). Zaskakuje te niska pozycja „Kobry” (16%) i
„Wielokropka” (18%)327.
Preferencje rzeczywiste w du ym stopniu pokryły się z deklarowanymi. Wystąpiło tu
jednak kilka charakterystycznych przesunięć. I. Ciapała zmierzyła rzeczywiste wybory
telewidzów poprzez zestawienie programów, które przyciągnęły największą liczbę
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1963, s. 71.
A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 202.
324
L. Pijanowski, TV na co dzień.... s. 227.
325
L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 63.
326
I. Ciapała, dz. cyt., s. 6.
327
Tam e.
322
323
72
telewidzów. W okresie 11-17 listopada 1963 r. najpopularniejszy okazał się „Wisielec” –
jeden z odcinków „Kobry” (85% audytorium). Na kolejnych miejscach znalazły sięŚ „Ocean”
(teatr) – 80% widowniś „Złoto jest wszędzie” (film) – 75%ś „Czy lubisz muzykę lekką”
(rozrywka) – 71%ś „O ycie dziecka” (film) – 69%ś „Wielokropek” – 59%ś „Przygody Robin
Hooda” (serial) – 56% oraz odcinek serialu „Inspektor Leclerc” (56%)328.
Metoda badaczki mo e budzić wątpliwo ciŚ oglądanie danej audycji niekoniecznie
musiało oznaczać, e nale y ona do ulubionych. Niemniej porównanie obu klasyfikacji
wskazuje bezsprzecznie na zdecydowaną przewagę filmów, teatru i rozrywki w preferencjach
widzów. W drugim zestawieniu wyra nie zyskuje rozrywka („Wielokropek”) i sensacja
(„Kobra”) kosztem Źziennika. Proces ten mo na wyja nić nie tylko błędem w uto samianiu
oglądalno ci z preferencjami lecz równie „socjologią ankiet”Ś w mniemaniu większo ci
respondentów w kontakcie z „urzędnikiem”-ankieterem wypadało podkre lić oglądanie
Źziennika, za
przyznawanie się do fascynacji mało ambitnym „Wielokropkiem” czy
„Kobrą” mogło dla niektórych być wstydliwe.
Rozró nienie preferencji programowych ze względu na wiek, płeć, wykształcenie i
pochodzenie pokrywało się z przytoczonymi dla wcze niejszych lat danymi, dlatego nie
będziemy ich teraz powtarzać.
3.3.4. 1967
Dla tego roku, dzięki wyczerpującemu studium żUS-u329, dysponujemy jeszcze
dokładniejszymi danymi. Przedstawmy je w skrócie, od razu zaznaczając, e wcze niejsze
gusta widzów nie uległy adnej znaczącej zmianie.
Najczę ciej oglądanymi rodzajami programów wcią pozostawały filmy fabularne i
seryjne – wskazało na nie 86% respondentów. W cisłej czołówce znajdowały się równie
dzienniki (są trzy w ciągu dnia) – 69%, teleturnieje – 61,4% oraz teatr (60%). Powy ej 40%
badanych wymieniło „muzykę lekką”, sportś z kolei audycje estradowe i rozrywkowe – ponad
30%. O połowę
mniej procent
głosów
otrzymały programy popularnonaukowe,
publicystyczne oraz audycje po więcone baletowi i muzyka powa na. Prawie na końcu, ale
wcią powy ej 10% wskazań, znalazły audycje literackie i o wiatowe. Najmniej głosów
uzyskały programy dla wsi, ekonomiczno-gospodarcze oraz, co nieco dziwi, kursy języków
obcych (3,5%)330.
Tam e, s. 19.
Oddziaływanie prasy, radia, TV..., s. 136-161.
330
Tam e, s. 136.
328
329
73
Jak widać, ka dy z programów zyskał parę punktów procentowych w stosunku do
1963 r., co
wiadczyło o coraz większym zapotrzebowaniu na telewizję i rosnących
potrzebach oglądania, których program pierwszy sam jeden nie był z pewno cią w stanie
zaspokoić. żłównym celem, dla jakiego widz siadał przed małym ekranem była chęć
rozerwania się, którą najłatwiej było mo na zrealizować poprzez oglądanie filmu lub serialu.
Które z nich cieszyły się w 1967 r. największą popularno cią?
„ ciganego” i „Bonanzę” za najbardziej interesujące uznało a 73,1% respondentów.
Prawie tyle samo osób wskazało na „Źoktora Kildare” (70,1%). O popularno ci tych seriali
wiadczyło powiedzonko krą ące po Trójmie cie, odnotowane przez L.
najlepiej
PijanowskiegoŚ „jak ci zadam cios Templera, to cię Kildare nie pozbiera”331. Pokazuje ono, e
bohaterowie seriali przebojem weszli do młodzie owego języka – język seriali modyfikował
zastane kody językowe i sam te kody tworzył.
W 1968 r. miejsce Kildare’a i Templera zajmie Hans Kloss z kolejnej serii „Stawki
większej ni
ycie”, a tak e „Czterej pancerni i pies” czy „Hrabina Cosel”332. Powrót Klossa
to „powrót wymuszony – oczywi cie przez telewidzów”333. Nowa seria „wzbudzała
zainteresowanie jeszcze większe ni to, jakie uzyskały jej pierwsze odcinki”334. „Pancerni” z
kolei inspirowali powstawanie w całej Polsce dziecięco-młodzie owych „Klubów
Pancernych”, wzorowanych nieco na ruchu skautowskim czy harcerskim335. Telewizyjna
audycja emanowała zatem na dotychczas nie związane z małym ekranem zjawiska społeczne,
takie jak ruchy i towarzystwa młodzie owe.
Powróćmy do ankiety żUS z 1967 r. i najpopularniejszych audycji. Tu
za
„Bonanzą”, „ ciganym” i „Źoktorem Kildarem” znalazła się nie miertelna „Kobra”,
uzyskując tylko 1% mniej głosów (i zyskując 5% w stosunku do roku 1963). Na czwarte
miejsce wdarł się najdro szy polski teleturniej „Wielka żra”. Tyle samo ankietowanych
(62,2%) wskazało na główne wydanie dziennikaŚ pod względem popularno ci nie mogła się z
nim się równać adna gazeta336. „Powodzenie, jakim cieszy się Źziennik, bije na głowę
najatrakcyjniejsze programy artystyczne. Codziennym odbiorcą Źziennika jest bodaj ka dy
posiadacz telewizora”337.
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 167.
„Radio i Telewizja”, nr 15, 7.04.1968.
333
Powrót kapitana Klossa, „Radio i Telewizja”, nr 45, 3.11.1968.
334
Oddziaływanie prasy, radia, TV..., s. 136-161.
335
B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 65.
336
T. Haluch, Ręka na pulsie, „Radio i Telewizja”, nr 30, 21.07.1968.
337
Jubileusz Dziennika TV, „Radio i Telewizja”, nr 3. 14.01.1968.
331
332
74
Zdanie to, umieszczone w pochwalnym artykule „Jubileusz Źziennika TV” było
pewnie przesadą, niemniej pozostaje faktem, e kolejne pozycje wymienione w ankiecie – jak
„Sportowa Niedziela” oraz „Teatr TV” – osiągnęły wynik ni szy o niemal 30 punktów
procentowych. Zastanawiająca jest zwłaszcza du a utrata popularno ci przez poniedziałkowy
teatr – we wskazaniach respondentów spadł z czwartego (1963 r.) na ósme miejsce (1967 r.)
tracąc blisko 2/5 głosów. Mimo wszystko nadal górował nad innymi audycjami kręgu kultury
wysokiej. Listę programów zamykały „źureka” i „Pegaz”, jednak i nimi interesowało się
ponad 15% badanych338.
Jak owa popularno ć ró nicowała się pod kątem czynników społecznodemograficznych? Nadal częstszym widzem był mę czyzna, czego przyczyny się nie
zmieniły. Jednocze nie jednak poczęły bardziej wyra nie wyodrębniać się audycje „kobiece”,
o wiele bardziej (kilkana cie procent) interesujące dla ankietowanych płci eńskiej. Zaliczały
się do nich teatr poniedziałkowy, „Źr Kildare” i „Szklana pogoda”. Z drugiej strony pojawiły
się programy „męskie”, do których mo na wpisać „Sportową Niedzielę”, „Monitor”,
„Źziennik TV”, a tak e w mniejszym stopniu „Pegaz” i „źurekę”339.
Zjawisko to pokazuje, e tradycyjne polskie wzorce kulturowe, z ich podziałem na
role męskie i eńskie, znalazły odzwierciedlenie w stosunku do nowego, burzącego przecie
w pewien sposób dotychczasowy tryb ycia medium. Przemiany te nie sięgnęły jednak e
głębszych pokładów stosunków społecznychŚ mę czyzn nadal bardziej pociągała polityka,
sport i publicystyka; kobiety – seriale, sztuka.
Czynnikiem ró nicującym zainteresowania widzów było te , podobnie jak
wcze niej, wykształcenie. W dalszym ciągu im było ono wy sze, tym mniejsza
(deklaratywnie) okazywała się liczba oglądających seriale typu „Bonanza” czy „Źr Kildare”.
Wymieniało je ok. 50% w ród Polaków z wykształceniem wy szym wobec 72-81% w
przypadku wykształcenia podstawowego.
Widzowie lepiej wykształceni chętniej oglądali dziennik, „Pegaz”, „źurekę”,
poniedziałkowy teatr, podczas gdy pozostali skupili się głównie na rozrywce. Co ciekawe,
równie popularne, niezale nie od stopnia edukacji, byłyŚ „Wielka gra”, „Niedziela sportowa”,
„Teatr sensacji”340. Wydaje się zatem, e czynnika wykształcenia nie nale y przeceniaćŚ
wszystkich (zwłaszcza mę czyzn) w tym samym stopniu przyciągały pieniądze („Wielka
gra”), sport („Sportowa Niedziela”), za „Kobra” umiejętnie łączyła rozrywkę z teatrem.
Oddziaływanie prasy, radia, TV..., s. 137.
Tam e, s. 138.
340
Tam e, s. 139-141.
338
339
75
Poza sportem wszystkie te dane (z uwzględnieniem ró nić ze względu na płeć)
odnosiły się równie do wykształcenia kobiet. Źodajmy równie , e podział na wykształcenie
pokrywał się wła ciwie ze zró nicowaniem zawodowym341.
Co ciekawe, ankieta nie odnotowała du ych ró nic między preferencjami telewidzów
mieszkających na wsi a widzami z miast. Popularno ć amerykańskich seriali była niemal
dokładnie taka sama, co obrazuje ogólnospołeczną fascynację Zachodem, a mo e po prostu
dobrze zrealizowaną rozrywką. Jednocze nie jednak rolnicy znacznie mniej interesowali się
„Wielką żrą” – być mo e wiadomo ć odległo ci warszawskiego studia ostudzała emocje
związane z wielkimi wygranymi. Co ciekawe, programy rolnicze cieszyły się na wsi tylko
niewiele wy szym zainteresowaniem ni w miastachś nie przekraczało ono zresztą 10%.
Telewidz, nawet wiejski, oczekiwał innego typu programów – telewizja miała mu dostarczać
zrozumiałej rozrywki, a nie skomplikowanych instrukcji w dziedzinie wykpiwanego przez M.
Czerwińskiego „zimnego wychowu cieląt”342.
Warto ponownie wskazać czynnik wieku jako determinantę preferencji telewidzów.
Ludziom młodym, do 25 roku ycia, bardziej ni pozostałym podobała się „Bonanza”,
„Sportowa Niedziela” (66,5% wobec redniej 35%), a tak e „Słownik wyrazów obcych”.
Najmniej interesowali się „Źziennikiem TV”, „Źoktorem Kildare”, teatrem poniedziałkowym
i programami kulturalnymi343. Źane te odzwierciedlały ogólne preferencje społeczne
młodzie y (niechęć do polityki, fascynacja akcją i sportem) – po raz kolejny widać tu
zjawisko przenoszenia przyjętych zachowań społecznych w sferę nowego medium.
Polacy w wieku 30-40 lat najbardziej zbli ali się do redniej wyciągniętej ze
wszystkich odpowiedzi344, co oznaczało, i mieli oni największy udział w jej kształtowaniu –
stanowili najliczniejszą grupę widzów. Z kolei w przypadku starszego pokolenia, powy ej 55
lat, wyodrębniała się grupa szczególnie lubianych programów. Zaliczały się do nich audycje
kulturalne, wzrastała równie oglądalno ć seriali345. Trzeba jednak zauwa yć, e ka dy bez
wyjątku program w tej kategorii wiekowej otrzymał znacznie gorszy procentowo wynik, ni
w pozostałych grupach. Oznaczało to mniejszą popularno ć telewizji w ród osób
najstarszych. Zapewne trudniej było im „przestawić” swoje przyzwyczajenia i wkroczyć w
epokę małego ekranu. Nie bez znaczenia pozostawał z pewno cią równie aspekt finansowy.
Tam
Tam
343
Tam
344
Tam
345
Tam
341
342
e, s. 142-152.
e.
e, s. 159.
e.
e.
76
Niektóre wyjątkowe audycje potrafiły przyciągnąć wielką rzeszę widzów,
oceniających je niemal e tak samo, zupełnie niezale nie od uwarunkowań społecznych. Źo
takich wydarzeń nale y zaliczyć dwutygodniowe o miogodzinne transmisje z olimpiady w
Meksyku w pa dzierniku 1968 r. 96% respondentów posiadających telewizory, zapytanych o
interesowanie się przebiegiem imprezy, odpowiedziało pozytywnie. Niemal e połowa
okre liła swoje zainteresowanie jako du e. Preferencje robotników wykwalifikowanych i
inteligencji były prawie dokładnie takie same, za wskazania rolników i pracowników
niewykwalifikowanych wyra nie od nich nie odbiegały346. Co więcej, 80% ankietowanych
stwierdziło, e mały ekran był dla nich głównym ródłem informacji (głównie w postaci
olimpijskich kronik po „Źzienniku” i po godz. 21.30). Telewizja zdystansowała w ten sposób
prasę (4,6%) i radio (5%)347.
3.3.5. 1969
W 1969 r. niezmiennie największą popularno cią cieszyły się filmy fabularne. 43%
ankietowanych mieszkających w miastach, poproszonych o wybór najchętniej oglądanego
programu z pięciu zaproponowanych kategorii, wskazało wła nie na filmy, w zasadzie
niezale nie od wykształcenia i statusu społecznego348. Następne w kolejno ci programy
rozrywkowo-estradowe dostały ju tylko 19% głosów, za teatr i sport – po 11%. Na
teleturnieje wskazało zaledwie 3% respondentów349. Niemal o miu na dziesięciu
ankietowanych posiadających własny odbiornik ledziło filmy kilka razy w tygodniu –
oglądało więc prawdopodobnie cały prezentowany repertuar. Co ciekawe, nawet w grupie
nieposiadającej telewizora co czwarta osoba czyniła podobnie, regularnie zapewne
odwiedzając
sąsiadów
i
znajomych350.
W
sumie
rednia
liczebno ć
audytorium
poszczególnego filmu wynosiła ok. 50% abonentów (7-8 mln. osób) i 20% widzów
nieutelewizyjnionych351.
Jak mogli my się przekonać, tak wielka liczebno ć nie oznaczała braku krytycyzmu
wobec prezentowanych projekcji. 18% widzów deklarowało częste przerywanie oglądania
S. Szostkiewicz, Olimpiada w MeksykuŚ recepcja programów olimpijskich radia i telewizji, Warszawa 1970,
s. 11-12.
347
Tam e, s. 16, 22. Transmisje z igrzysk były jednym z większych sukcesów telewizji polskiej tamtej epoki.
Spotkały się równie ze zdecydowanym uznaniem widzówŚ a 87,5% osób badanych przez Szostkiewicza
uznało techniczną jako ć przekazu jako doskonałą lub dobrą, 75% dobrze oceniło jako ć komentarzy, za 67%
uznało pracę kamerzystów za zadowalającą, tam e, s. 36-39.
348
A. Kania, Żilm fabularny w telewizji w opinii odbiorców, „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, 8/1970, s. 7.
349
Tam e.
350
Tam e, s. 6.
351
Tam e, s. 6-7.
346
77
filmu w jego trakcie, za a 40% twierdziło, e zdarzyło się to im kilkakrotnie352. Niemniej
zauwa my, e pozostałe 40% mimo narzekań nie odstępowało od małego ekranu.
Widzowie mieli równie ulubione kategorie filmów. Najbardziej lubiono komedie,
filmy „psychologiczne”, westerny, kryminały i filmy historyczne. Mniejszą popularno cią
cieszyły się produkcje wojenne, przygodowo-podró nicze, społeczno-obyczajowe i
muzyczno-taneczne353. Polaków pociągała zatem głównie lekka rozrywka, emocje i uczucia.
Wg innego kryterium największą popularno ć wcią
„Stawka większa ni
zdobywały seriale, a w ród nichŚ
ycie” (92% stałych widzów), „Bonanza” (81%), „Czterej pancerni i
pies” (79%), „ cigany” (70%), „Ojciec i syn” (65%) i seria Hitchcocka (64%) 354. Jak widać,
niektóre produkcje ciągały niemal e całą telewizyjną widownię, co w rzeczywisto ci jednego
kanału nie mo e dziwić.
W ród najbardziej popularnych programów rozrywkowych znalazło się w tym roku
„Mał eństwo doskonałe”, znacznie wyprzedzając „żiełdę piosenki”, „ piewki stare ale jare”,
„Cyrkowy wóz” i „Proszę dzwonić”. Najmniej podobała się kontynuacja „Kabaretu Starszych
Panów” z samym Jeremim Przyborą („Źivertimento”) oraz „Teatrzyk jednego aktora” i
„Sylwetki karykaturzysty”355. Jak widać, fenomen „Teatru Telewizji” nie miał przeło enia
inne audycje tego typuŚ oczekiwano przede wszystkim łatwej i lekkiej rozrywki, a nie pozycji
elitarnych, artystyczno-poetyckich. Źomagano się programów typu variété i piosenkarskich
rewii356.
3.3.6. 1970
Rok pó niej preferencje programowe nie zmieniły się w znaczącym stopniu.
Największą oglądalno cią cieszyły się sobotnie programy rozrywkowe oraz dzienniki, które
ledziło odpowiednio 93% i 91% widowni. Kolejna grupa audycji gromadziła po 81-89%
audytorium. Zaliczały się do niej teatr, teleturnieje, „Tele-źcho”, „Monitor” i „żiełda
Piosenki”. W przedziale 70-80% mie ciły sięŚ „Spotkanie z przygodą”, „Piórkiem i węglem”
oraz „Klub 6 Kontynentów”357. Umiarkowaną popularno ć – rzędu 50% - miały „źureka”,
„Pegaz”, „Magazyn medyczny” i „Refleksje”358. Najmniejszym poparciem (poni ej 20%)
Tam e, s. 14.
Tam e, s. 8.
354
Tam e, s. 10.
355
A. Maciejak, dz. cyt., s. 7.
356
Tam e.
357
S. Źzięciołowska, Dynamika popularno ci programów telewizyjnych w 1970 roku, Warszawa 1971
(maszynopis), ATP, sygn. 0013, s. 6.
358
Tam e, s. 7.
352
353
78
cieszyły się „źstrada literacka”, „Źialogi historyczne” oraz „Nasi uczeni”359. Podobnie jak
wcze niej górowały audycje przeznaczone do rozrywki kosztem wysublimowanych pozycji
literacko-artystyczno-naukowych.
W ród „męskich” audycji tego roku nale y wymienić sport, „Za kierownicą”,
„Czwartą zmianę” i „ wiatowid”. Kobiety szczególnie wyra nie preferowały „źstradę
literacką”, „Spotkanie z pisarzem” oraz „Magazyn medyczny” 360. Co ciekawe, płeć w o wiele
większym stopniu wpływała na dobór programów ni wiek361. Silnym wariantem było rzecz
jasna wykształcenie – preferencje ró nych kategorii wiekowych nie zmieniły się w stosunku
do ju opisywanych.
Lista najczę ciej oglądanych emisji pokrywała się w zasadzie z listą najbardziej
lubianych. Pierwsza dziesiątka programów pozostała ta sama, niektóre wymieniły się tylko
pozycjami. Najwięcej stracił „Źziennik” i „Monitor” – a więc programy publicystyczne
cechujące się du ym poziomem „gadaniny”. Największy awans zanotowała natomiast typowo
rozrywkowa „żiełda piosenki”362. Ró nice te jeszcze lepiej ukazują rozrywkowe inklinacje
telewizyjnej widowni.
3.3.7. Telewizyjne gwiazdy
Wraz z popularno cią programów rosła popularno ć występujących w nich postaci.
W 1962 r. „Złote Maski” – główną nagrodę w plebiscycie „Radia i Telewizji” – otrzymali
Kalina Jędrusik oraz żustaw Holoubek. „Srebrnymi Maskami” obdarowano Barbarę
Krafftównę, Alinę Janowską, Barbarę Brylską, Zofię Mrozowską oraz aktorówŚ Wojciecha
Siemiona, Wieńczysława żlińskiego, Bronisława Pawlika i Mieczysława Czechowicza363.
Arty ci ci, a tak e paru innych, jak Wiesław Michnikowski, Jan Kobuszewski, Marian
Kociniak, Jerzy Zelnik, Irena Kwiatkowska, Aleksandra ląska, Magdalena Zawadzka czy
Pola Raksa („za tę Poli Raksy twarz ka dy by się zabić dał”, jak piewał 20 lat pó niej
Perfect) cieszyli się stałą sympatią w ród telewidzów przez całe lata 60. Zauwa my, e
bardzo wiele z tych postaci występowało w „Kabarecie Starszych Panów”, co dowodzi
ogromnej popularno ci tego programu.
Charakterystyczny dla kultury masowej fenomen telewizyjnej gwiazdy pojawił się
ju w rzeczywisto ci lat 60. Zyskał on na znaczeniu zwłaszcza po 1966 r., czyli w okresie
Tam e.
Tam e, s. 11.
361
Tam e, s. 13
362
Tam e, s. 20-21.
363
„Radio i Telewizja”, nr 14, 1.04.1962.
359
360
79
emisji pierwszych polskich seriali, których bohaterowie prze cignęli popularno cią produkcje
zachodnie – „Pancernych” i „Klossa”. 12 czerwca 1967 r. czwórka aktorów tego pierwszego
serialu wraz z Szarikiem miała przejechać przez główną łódzką ulicę. Jednak e tego dnia na
Piotrowską wyszły olbrzymie tłumy fanów, które uniemo liwiły przejazd filmowego czołgu,
mimo interwencji milicji. Bohaterowie zostali z trudem przewiezieni bocznymi uliczkami do
przepełnionej Hali Sportowej, gdzie mieli odbyć spotkanie364. W tym samym czasie gwiazdy
„Stawki” – Stanisław Mikulski i Pola Raksa zdobyli pierwsze miejsce w aktorskim
plebiscycie „Kuriera Polskiego”365. Rok pó niej Mikulski otrzymał „Złotą Maskę” fundowaną
tym razem przez „źkspress Wieczorny” i zwycię ył w zorganizowanym przez Komitet ds.
Radia i Telewizji plebiscycie na najpopularniejszego aktora, zdecydowanie dystansując
swoich rywali. Okrzyki dotyczące Klossa zdarzały się nawet podczas przedstawień Teatru
Powszechnego, gdzie Mikulski pracował. Bohaterowie „Pancernych” i „Stawki” zdobyli du ą
popularno ć równie w innych socjalistycznych krajach366. Przykłady te to charakterystyczne
przejawy typowego dla kultury masowej kultu gwiazd małego i du ego ekranu.
W 1969 r. stawka najpopularniejszych aktorów zmieniła się w niewielkim stopniu.
Opadła nieco wrzawa wokół „Pancernych”, za to niezmiennym uwielbieniem cieszył się
Stanisław Mikulski. Tu po nim wskazywano na Andrzeja Łapickiego, daleko w tyle za
wymieniano Gustawa Holoubka, Tadeusza Łomnickiego, Wojciecha Siemiona, Irenę
Kwiatkowską, Magdę Zawadzką i Jacka Żedorowicza367. Uderza znaczna przewaga mę czyzn
w tym gronie.
Inną, nową kategorią telewizyjnych gwiazd byli „ludzie telewizji”Ś spikerzy i
dziennikarze. W listach do Redakcji Łączno ci z Widzami często pojawiał się postulat
podawania ich imion i nazwisk, co
wiadczy o potrzebie widza zaznajomienia się z
oglądanymi na co dzień twarzami, a zarazem o braku realizacji tego zapotrzebowania. Jedna z
telewidzek pisała w 1964 r.Ś „jestem wła cicielką telewizora ju od kilku lat, ale do dzi nie
znam nazwisk dobrych znajomych – spikerów telewizyjnych. Trzeba przypadku,
eby
dowiedzieć się, jak się nazywają. Lepiej znamy redaktorów Źziennika czy pogadanek, bo ich
nazwiska są wypisane. A mo e by to samo zastosować i do naszych miłych pań i panów
zapowiadających program”368.
M. Łukowski, Film seryjny w programie telewizji polskiej (lata 1959-1970), Warszawa 1980, s. 37/38.
Tam e, s. 38.
366
Tam e, s. 39-40.
367
S. Źzięciołowska, Dynamika popularno ci..., s. 26.
368
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 1/1964, s. 77.
364
365
80
Mimo tych trudno ci pod koniec lat 60. niektórzy prezenterzy i redaktorzy byli
powszechnie rozpoznawani. W 1970 r. największą popularno cią w ród spikerów cieszyła się
źdyta Wojtczak i Jan Suzin, dystansując znacznie źugeniusza Pacha, Bo enę Walter i
żra ynę Nowicką. W kategorii dziennikarzy bezkonkurencyjny był Karol Małcu yński,
kilkakrotnie prze cigając Andrzeja Nowalińskiego, Irenę Źziedzic i Andrzeja Kozerę369.
3.3.8. Wnioski
Warto zauwa yć, e deklarowane i rzeczywiste preferencje programowe nie zmieniły
się w wyra ny sposób między 1961 r. a 1970 r., pomimo znacznego przyrostu abonentów i
zmian w strukturze społecznej odbiorców (coraz większy procent ubo szych grup
społecznych i mieszkańców prowincji). Preferencje te rozmijały się zdecydowanie z
oczekiwaniami władz, pragnących wykorzystać nowe medium głównie do celów
propagandowych i wychowawczych. Uogólniony zestaw najpopularniejszych typów audycji,
charakterystyczny dla całego interesującego nas okresu, ukazuje poni szy wykresŚ
Preferencje programowe Polaków w połowie lat 60.
90
80
procent widowni
70
60
50
40
30
20
10
e
ko
w
wo
js
ie
ra
ck
po
pu
lite
ws
i
dla
na
uk
ow
e
or
t
lar
no
sp
a
ub
lic
ys
tyk
TV
inf
or
ma
cja
ip
Te
a
tr
ow
e
ro
zry
wk
film
yf
ab
ula
r
ne
0
Za K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 88.
369
S. Źzięciołowska, Dynamika popularno ci..., s. 24-25.
81
W ród filmów fabularnych najpopularniejszą kategorią były – podobnie jak dzisiaj –
seriale. Źo produkcji, które odcisnęły najwyra niejsze piętno w yciu Polaków lat 60., nale y
zaliczyć „Źoktora Kildare”, „ więtego”, „Bonanzę” oraz „Czterech pancernych i psa” i
„Stawkę większą ni
ycie”. Jak twierdzi M. Łukowski, produkcje te „na stałe pozostały w
pamięci odbiorców, w dyskusjach towarzyskich, w informacjach prasowych” 370. Źo stałego
oglądania tego ostatniego serialu przyznawało się a 92% dorosłych telewidzów [sic], z
których 80% oceniało produkcję jako bardzo dobrą371.
Podsumowując powy sze informacje stwierd my raz jeszcze, e tradycyjna struktura
społeczna odcisnęła swoje wyra ne piętno na podej ciu do nowego medium. Struktura ta
zyskała po prostu jeszcze jeden wymiar – została uzupełniona o kolejny „socjologiczny
mebel”. Żakt ten zarazem pokazuje, e telewizja bardzo mocno zakorzeniła się w przestrzeni
społecznej epoki żomułki. Mały ekran jak zwierciadło odbijał cechy zastanej rzeczywisto ci,
jednocze nie ją współtworząc i przekształcając. W przej ciowej dekadzie lat 60. oba te
mechanizmy zdawały się występować z jednakową siłą.
Analiza preferencji programowych Polaków lat 60. stanowi lustro – mniej lub
bardziej przejrzyste – ogólnospołecznych preferencji ludno ci PRL w okresie żomułki.
Poprzez ankiety, omawiane powy ej, mo na dostrzec, co Polacy lubili, a co interesowało ich
w mniejszym stopniu. Trudna do zanegowania jest chocia by warto ć ankiety H.
Niewinowskiej, badającej ulubione programy sportowe. Wynika z niej,
e najchętniej
oglądano piłkę no ną (51% wskazań), a następnie boks (38%) i jazdę figurową na ły wach
(29%). Nie przepadano za siatkówką (9,8%) oraz gimnastyką (9,4%)372. Być mo e teza, e
dane te przekładają się na cało ć społeczeństwa, jest zbyt daleko idąca, niemniej uzyskane
liczby dają pewien obraz, jakie dyscypliny sportowe w Polsce były wówczas mniej lub
bardziej popularne. Wydaje się,
e podobne rozumowanie mo na przeprowadzić dla
większo ci przytoczonych odpowiedzi ankietowanych telewidzów.
M. Łukowski, dz. cyt., s. 32.
Tam e, s. 39.
372
H. Niewinowska, Sport w telewizji, „Biuletyn radiowo-telewizyjny”, 3/1969, s. 73.
370
371
82
3.4. „3h 43min.”, czyli czas oglądania
Warto by odpowiedzieć na pytanie, ile czasu spędzał przeciętny Polak przed
ekranem. Najwa niejszym czynnikiem warunkującym częstotliwo ć oglądania była po prostu
długo ć programu telewizyjnego, ograniczająca się do zaledwie kilku godzin w dni
powszednie, lecz rozciągająca się do 12-14 w niedziele i więta. W tak zakre lonych ramach
kształtowały się ró norodne postawy telewidzów.
3.4.1. 1960-1962
Na początku interesującej nas dekady nowe medium nie było jeszcze na tyle
rozpowszechnione,
by
wyprzeć
inne
sposoby spędzania
wolnego
czasu.
W ród
ankietowanych mieszkańców miast w czerwcu 1960 r. a 41,5% w ogóle nie oglądało
telewizji, 10% czyniło to raz na kilka miesięcy, a 12% - raz na kilka tygodni. Zaledwie po 8%
badanych zasiadało przed małym ekranem kilka razy w tygodniu i codziennie373.
Jednocze nie jednak a
38% respondentów deklarowało pragnienie dłu szego oglądania
telewizji374. Zauwa my tak e, e w tym czasie w całej Polsce u ytkowano tylko ok. 400 000
odbiorników, a omawiana ankieta OBOP-u objęła ogólną próbę społeczną, a nie samych
telewidzów.
W gronie tych ostatnich proporcje wyra nie się zmieniały. W 1962 r. 75%
teleabonentów oglądało telewizję codziennie, 19% 3-5 razy w tygodniu, a 3% 1-2 razy w
tygodniu. W przypadku osób nie posiadających własnego odbiornika odsetki te wynosiły
odpowiednio16,6%, 32% i 38%375. Źane te przynoszą dwie informacjeŚ po pierwsze, po
zakupie telewizora trzech na czterech szczę liwych posiadaczy nie rozstawało się z nowym
przedmiotem. Po drugie, niemal e tyle samo osób nie posiadających własnego aparatu mimo
wszystko kilka razy w tygodniu ledziło niektóre programy, co po raz kolejny dowodzi
silnego zapotrzebowania na nowe medium i jednocze nie niemo no ci pełnego zaspokojenia
tego pragnienia.
Co ciekawe, tylko niecałe 14% abonentów przyznawało się do oglądania całego
programu. Źla większo ci z nich telewizor był nowym nabytkiem – prze ywali zatem okres
fascynacji nowo cią. Pozostali oglądali większo ć audycji (42%) lub tylko niektóre (39%)376.
A. Pawełczyńska, Czas wolny mieszkańców miast (informacje wstępne), Warszawa 1960 (maszynopis), ATP,
sygn. 9.38, s. 14.
374
Tam e, s. 20.
375
A. Duma, Struktura audytorium telewizyjnego..., s. 28.
376
Tam e, s. 29.
373
83
Być mo e respondenci ankiety Redakcji Studiów i Oceny Programu nie chcieli przyznać się
do patrzenia na wszystko „jak leci”377. Oczywi cie nie mo na równie wykluczyć szczero ci
odpowiedzi.
Ankieta ró nicuje jeszcze stosunek częstotliwo ci oglądania do czasu posiadania
odbiornika ze względu na pochodzenie społeczne378, jednak zaprezentowane dane nie
pozwalają na wysnuwanie wiarygodnych wniosków. Zastrze eń nie budzi tylko stwierdzenie,
e w ród robotników i rolników procent oglądających cało ć programu był większy ni w
przypadku inteligencji379.
Inne, zakrojone na szerszą skalę badanie, przeprowadzone wiosną 1962 r. pod
kierownictwem J. Rudzkiego380, pozwala stwierdzić, jak długo oglądano telewizję na wsi – o
ile miano do niej dostęp. Ankieta objęła kilkadziesiąt wsi w województwach katowickim,
krakowskim, białostockim, opolskim, bydgoskim i warszawskim, dostarczając bogatego
wachlarza ró nych informacji. Niestety zawę ono jego skalę tylko do grupy młodzie y
wiejskiej.
Okazuje się,
e ju
wtedy dwóch na trzech młodych ludzi deklarowało
systematyczne oglądanie telewizji w wietlicach. 43% ledziło wybrane pozycje, za 24%
przyznawało się do patrzenia na wszystko. Ci pierwsi przeciętnie spędzali przed telewizorem
nieco ponad dwie godziny w tygodniu, niecałe 3 godziny w sobotę i prawie trzy i pół w
niedzielę. Najgorliwsi byli niewykwalifikowani pracownicy fizyczni, najmniej gorliwi –
uczniowie. Ró nice jednak nie były wielkie381. W przypadku oglądających audycje bez
wyboru czas siedzenia przed małym ekranem nie oznaczał wprawdzie ledzenia emisji „od
deski do deski”, niemniej znacznie się wydłu ał w porównaniu z pierwszą grupą. Przeciętnie
w tygodniu dochodził do 2 godzin i 40 minut, w soboty przekraczał trzy i pół godziny, by w
niedzielę sięgnąć cztery i pół godziny. Oznaczało to, e co czwarty młody człowiek – czę ciej
chłopiec ni dziewczyna – przeznaczał na XI muzę cały swój wolny czas382. J. Rudzki
wskazuje ponadto, e deklaracja oglądania wybranych pozycji - mimo e częstsza w ród
osób lepiej wykształconych – często nie odzwierciedlała prawdziwych postawŚ w tej grupie
równie
ledzono wszystko „jak leci”383.
Jednocze nie I. Ciapała wskazuje, e nie da się zró nicować częstotliwo ci oglądania pod kątem ró nych dni
tygodnia, jako e głównym czynnikiem była tutaj atrakcyjno ć danej audycji. Być mo e stanowi to argument
przeciwko tendencji ledzenia wszystkich pozycji ramówki, I. Ciapała, dz. cyt., s. 44.
378
Tam e, s 30-31.
379
Tam e, s. 33.
380
J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 6-52.
381
Tam e, s. 16.
382
Tam e, s. 15-17.
383
Tam e, s. 17.
377
84
Podobnie jak w skali całego kraju i wszystkich kategorii wiekowych, najgorliwszymi
młodymi wiejskimi telewidzami były osoby o wykształceniu przeciętnym (w przypadku wsi
będzie to pełne podstawowe) – nie za wysokim, by potrafić dozować odbiór i nie za niskim,
by nie móc znale ć wysokiego zainteresowania nowym medium384. Korzystanie z małego
ekranu ró nicowało się równie
pod względem geograficznym. Na wsiach bardziej
zacofanych i oddalonych od miasta w dzień powszedni oglądano telewizję krócej, za to w dni
wolne dłu ej. Sytuacja ta miała swoje ródła prawdopodobnie gównie w łatwiejszym dostępie
do innych rozrywek na terenach bli szych miastu385.
Specyfika pracy wiejskiej powodowała, e zdecydowanie najdłu ej siedziano przed
małym ekranem w okresie zimowym. Połowa respondentów odpowiadała jednocze nie, e
głównym czynnikiem ograniczania czasu oglądania w innych porach roku była praca na
polu386. Co ciekawe, bardzo nikły odsetek badanych wskazywał na zmęczenie,
nieatrakcyjno ć programu lub oddalenie od wietlicy jako przyczynę nieoglądania audycji387.
Źowodziłoby to wielkiej atrakcyjno ci nowego medium i wielkiego zapotrzebowania na nie.
Wniosek ten nale y zniuansować poprzez stwierdzenie, e ankieta Rudzkiego objęła wsie, w
których wietlicowy odbiornik działał nie dłu ej ni rokŚ widzowie prze ywali zatem jeszcze
pierwszą fazę fascynacji nową rozrywką.
3.4.2. 1967-1968
Czy sytuacja zmieniła się kilka lat pó niej? Ankietowe badanie żUS-u
przeprowadzone w 1967 r. pokazuje, e oglądających telewizję ponad dwie godziny dziennie
było 28,1% ogółu ankietowanych, rekrutujących się z próby ogólnopolskiej388. Od razu
uwagaŚ nie wiadomo dokładnie, ile tak naprawdę osoby te spędzały czasu przed telewizorem,
albowiem „ponad dwie godziny” mogło oznaczać dwie i pół, albo cztery. W ka dym razie
trzeba tu podkre lić dwa faktyŚ po pierwsze, była to grupa największa ze wszystkichś po
drugie – zaliczały się do niej osoby ledzące codziennie (nie licząc niedziel) ponad połowę
całego dostępnego w danym dniu programu.
Co prawda rednią tą mo e zawy ać dłu sze oglądanie w dni wolne od pracy,
niemniej nie waham się stwierdzić, e niemal 30% respondentów – o ile nie udzielili
nieprawdziwych odpowiedzi – było ju w drugiej połowie lat 60. „telemaniakami”, dla
Tam e, s. 18.
Tam e, s. 19.
386
Tam e, s. 19-20.
387
Tam e, s. 21.
388
Oddziaływanie prasy, radia, TV..., s. 154-158.
384
385
85
których „Wisła” czy „Szmaragd” były jedną z najwa niejszych rozrywek i punktów dnia. To
wła nie do nich odnoszą się słowa J. RudzkiegoŚ „je eli ogląda się program telewizyjny
rzadziej, to, jak to wynika z odpowiedzi, przyczyną tego jest z reguły brak czasu, a nie brak
zainteresowania”389. Więc gdyby mogli, oglądaliby pewnie wszystko.
Ankietowanych po więcających telewizji dziennie 1-2 godziny było 16,7 %390.
Mo na przypuszczać, e stanowiła ona dla nich wa ny punkt dnia, ale prawdopodobnie nie
najwa niejszy. Być mo e grupa ta zasiadała przed małym ekranem głównie w weekendy. Z
drugiej strony okres niecałych dwóch godzin pokrywa się z przeciętną długo cią filmu
fabularnego – jest zatem mo liwe, e ten typ widzów zastępował telewizją seans kinowy.
Niemal trzykrotnie mniej osób spędzało codziennie przed ekranem do jednej
godziny (5,5%)391, co mogło oznaczać po prostu oglądanie dziennika u sąsiada, choć
niekoniecznie. Ponaddwukrotnie liczniejsza grupa (13,8%), korzystała z telewizora 2-3 razy
w tygodniu392, czyli wybierała kilka najbardziej warto ciowych programów dla siebie. Z kolei
11,8% respondentów deklarowało oglądanie TV raz na tydzień lub rzadziej393. Zaliczyłbym tu
ju na pewno Polaków nie posiadających własnego odbiornika, a chodzących od czasu do
czasu do sąsiadów czy krewnych na wa niejszy mecz czy festiwal.
Źo osób tych zaliczał się na przełomie lat 50. i 60. pó niejszy reporter „Źziennika”
Tadeusz Zakrzewski. Jak wspominał, „nie miałem telewizora, który był luksusem
zdobywanym na talony i kupowanym na raty. Ponadto na gapienie się w srebrny ekran
brakowało mi czasu – z trudem godziłem naukę z pracą zawodową. Przed skrzyneczką marki
Wisła siadywałem u przyjaciół rzadko, głównie z okazji Wy cigu Pokoju lub wa nego meczu
bokserskiego”394.
Nie zapominajmy w końcu o drugiej co do wielko ci grupie Polaków badanych w
1967 r. przez żUSŚ nie oglądających telewizji, którzy stanowili a 1/5 (21,5%) ogółu
respondentów395. Źane te na pewno nie przekładają się idealnie na ogół społeczeństwa,
jednak pozwalają na stwierdzenie, e w momencie przeprowadzania ankiety nowe medium
nie uległo jeszcze całkowitemu umasowieniu, choć niektórzy jego u ytkownicy poczęli je
postrzegać jako podstawowy element codziennego ycia.
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 72.
Oddziaływanie..., s. 154.
391
Tam e.
392
Tam e.
393
Tam e.
394
T. Zakrzewski, Dziennik Telewizyjny..., dz. cyt., s. 12.
395
Oddziaływanie..., s. 154.
389
390
86
Szkoda, e ankieta nie uwzględniła podziału na dni tygodnia. W zagadnieniu tym
pomocne okazuje się studium J. Rudzkiego, w którym dane, dotyczące młodzie y wiejskiej,
wskazują w pewnym stopniu na ogólne tendencje. Otó
4/5 młodzie y spędzało przed
ekranem dwie godziny w dni powszednie, trzy w soboty i ponad trzy w niedziele. Przeciętnie
w tygodniu daje to dziesięć godzin, a w zimę nawet dwadzie cia. Ciekawe, e ponad 90% z
przebadanych nie miało własnego odbiornika (ale nie wiadomo, czy chodziło tu konkretnie o
młodzie , czy o jej rodziny)396.
W innym miejscu swej analizy J. Rudzki zauwa ył, e przeciętny czas oglądania w
niedzielę wyniósł w ród pracowników Stoczni żdańskiej 3 godziny i 43 minuty397. Dane te
uzupełnia analiza OBOP-u, wg której teleabonenci w tygodniu siedzieli przed telewizorem
2,6 godziny, w sobotę 4,2 godz., a w niedzielę – 5,7. Dawało to niemal 23 godziny
tygodniowo398. Liczby te potwierdzają tezę, e czas po więcany TV w dni wolne od pracy był
znacznie dłu szy ni w pozostałe. Jednocze nie Polakom daleko było do Amerykanów,
spędzających przez ekranem rednio 6 godzin dziennie399.
Zró nicujmy teraz naszą widownięś najpierw ze względu na płeć. Nie widać na tej
płaszczy nie znaczących ró nic, poza ogólną zaznaczoną ju wcze niejŚ kobieta nieco krócej i
rzadziej siedziała przed telewizorem – odsetek pań nieoglądających TV był o 2% wy szy, za
w grupie najczę ciej oglądających o 1% ni szy400. Nie były to du e ró nice.
W miastach, nawet poni ej 20 000 mieszkańców, grupa „zafascynowanych TV” była
dwa razy większa ni na wsi (ok. 30% wobec 14%)401. Wynikać to mo e z przyczyn czysto
technicznych (kłopoty z zasięgiem na wsi), ale te materialnych. Źlatego te niemal co drugi
rolnik w ogóle nie oglądał programu402 - choć mo e bardzo by chciał.
Ciekawa jest zale no ć między częstotliwo cią oglądania, a wykształceniem. Otó
najwięcej czasu przed ekranem spędzali Polacy z wykształceniem
rednim pełnym i
niepełnym (ok. 35% ogółu z nich), zaraz po nich umie cili się lepiej edukowani (prawie
30%), którym niewiele ustępowały osoby z wykształceniem podstawowym (27%). Na końcu
znale li się Polacy, którzy nie ukończyli podstawówki – 15,7%403.
Źane te mo na do ć łatwo wyja nić. Przewaga pierwszej grupy wynikała z tego, e
zaliczający się do niej ludzie z wykształceniem rednim byli na tyle bogaci, by pozwolić
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 85-87.
Tam e, s. 105.
398
Zapotrzebowanie w ród telewidzów na nowe programy..., s. 2.
399
S. Szostkiewicz, Telewizja – telewidzowie..., s. 3.
400
Oddziaływanie..., s. 155.
401
Tam e, s. 154.
402
Tam e.
403
Tam e, s. 156.
396
397
87
sobie na odbiornik, lecz nie na tyle wykształceni, by szukać innych rozrywek czy snobować
się na bojkotowanie nowego rodka przekazu, jak to działo się u intelektualnych elit. Z
powy szymi danymi pokrywa się te fakt, e więcej czasu telewizji po więcali pracownicy
umysłowi (33,9% oglądających ponad dwie godziny dziennie), ni
fizyczni (26%) czy
niepracujący (27%)404.
Okazuje się, e najgorliwszymi telewidzami byli Polacy w wieku 35-39 lat405, więc
ludzie w sile wiekuŚ nie za starzy, by przyzwyczaić się do nowego medium i nie za młodzi, by
interesować się innymi rzeczami, ni siedzenie w domu. Na drugim miejscu znalazła się
jednak wła nie młodzie
do 20 roku
ycia, prawie na równi z czterdziestolatkami.
Przedostatnią pozycję zajęła młodzie studencka (20-24 lata) za na końcu znale li się
respondenci powy ej 50 roku ycia406, choć ci, je li ju oglądali telewizję, to czynili to
długo407.
Warto zwrócić uwagę, e zmiany w częstotliwo ci ledzenia audycji telewizyjnej nie
były uzale nione wyłącznie od wymienionych wy ej „masowych” kategorii. Przecie ka dy
niemal pojedynczy telewidz ró nicował długo ć siedzenia przed małym ekranem, swobodnie
przechodząc między statystycznymi grupami. W momencie kupna nowego sprzętu ledził
wszystko, prze ywając okres fascynacji zakupem. Jak artobliwie pisze B. Kazimierczak,
„ka dy nowy nabywca odbiornika telewizyjnego przesiadywał godzinami przed telewizorem,
wpatrując się w ‘obraz kontrolny numer jeden’”408. Z biegiem czasu stosunek do XI muzy
ulegał „normalizacji”, co owocowało skracaniem czasu wysiadywania przed odbiornikiem.
Wiedząc ju , jak długo przeciętny Polak siedział przed ekranem swego telewizora,
zastanówmy się, o jakiej porze to czynił. Ograniczenia długo ci programu wyznaczają tutaj
oczywiste ramy. W 1968 r. w dniu powszednim na samym początku emisji (ok. godz. 17.00)
odbiorniki włączała prawie połowa abonentów. Około 19.00 ju dwóch na trzech posiadaczy
małego ekranu miał uruchomiony aparat. Między 20.00 a 21.00 poziom ten przekraczał
90%409. W niedzielę ta ostatnia proporcja utrzymywała się od 17.00 po 22.00410.
Jest bardzo charakterystyczne, e połowa respondentów ankiety OBOP-u z 1968 r.
deklarowała zadowolenie z długo ci programu telewizyjnego. Źruga połowa niekoniecznie
pragnęła wydłu enia czasu antenowego – bardziej zale ało jej na jego modyfikacjiŚ 33% z
Oddziaływanie..., s. 155.
Tam e, s. 158.
406
Tam e.
407
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 105.
408
B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 46.
409
S. Szostkiewicz, Telewizja – telewidzowie..., s. 3.
410
Tam e.
404
405
88
niej pragnęło chocia by wcze niejszego kończenia audycji w dniu powszednim411. W sumie
w ród „modyfikatorów” przewa ała tendencja do skrócenia ramówki412, co nie pozwala
postawić tezy o uzale nieniu od nowego medium ogółu telewidzów. Przynajmniej czę ć z
nich przed małym ekranem musiała postawić obowiązki rodzinne i zawodowe, co nie
oznacza, e nie pragnęła ograniczenia tych e obowiązków na rzecz rozrywki w postaci
oglądania telewizji. Zatem być mo e paradoksalny ze współczesnego punktu widzenia brak
chęci wydłu enia ramówki nie musi negować tezy o fascynacji nowym medium i silnym
zapotrzebowaniu na nie, utkwionym przecie głęboko w kontek cie mentalnym epoki.
3.4.3. 1970
W porównaniu do danych przytoczonych w opracowaniu żUS-u dla 1967 r., trzy
lata pó niej zwiększyła się przeciętna długo ć spędzania czasu przed telewizorem. Od dwóch
do trzech godzin program ledziło ju 36% widzów, czyli niemal 8% więcej. Źruga pod
względem liczebno ci grupa – 31% – pozostawała przed odbiornikiem dłu ej ni
trzy
godziny413. 82% telewidzów codziennie lub prawie codziennie korzystała z nowego medium
– informacji tej nie przytaczał ani żUS, ani J. Rudzki414.
W analizowanym badaniu nie wydzielono niezwykle charakterystycznej grupy
telewidzów – dzieci. Specjalnie im po więcono jedną z ankiet OBOP-u z czerwca 1970 r.
Wynikało z niej, e a 60% dzieci w wieku 11-15 lat codziennie zasiadało przed małym
ekranem, a następne 22% - kilka razy w tygodniu415. W. Piekarski, komentując te dane,
stwierdziłŚ „wydaje się, i
sugestywno ć tego domowego kina podbija zdecydowanie
młodych widzów. żotowi są przed odbiornikiem spędzać tyle czasu, ile się tylko da” 416. Na
skutek kontroli rodziców młodzi widzowie rzadko ledzili program dłu ej ni dwie godziny,
choć poka na grupa (ok. 15%) potrafiła oglądać telewizję przez ok. cztery godziny, zwłaszcza
w dni wolne od szkoły417.
*
Źwie najliczniejsze w połowie dekady grupy Polaków – oglądających telewizję
bardzo często i w ogóle z niej nie korzystających – bardzo dobrze pokazują specyfikę lat 60.Ś
jest to okres przej ciowy, epoka, w której mieszali się i współistnieli ludzie ju od telewizji
Tam e, s. 4.
Tam e, zob. te Ś S. Szostkiewicz, Program ramowy telewizji..., s. 6-8.
413
S. Źzięciołowska, Dynamika popularno ci..., s. 5.
414
Tam e.
415
W. Piekarski, Młodzi widzowie a TV, Warszawa 1971 (maszynopis), ATP, sygn. 0072, s. 2.
416
Tam e.
417
Tam e, s. 6.
411
412
89
uzale nieni z tymi, którzy nie widzieli jeszcze potrzeby korzystania z nowej dla nich techniki
lub z niej korzystać nie mogli. Pokolenie telewizyjne splotło się z pokoleniem słowa
pisanego; jednym ekran TV zmienił ju
ycie, inni yli jeszcze w du ej mierze po staremu.
90
3.5. „Bal wampirów”, czyli TV a polityka
Tematyka polityczna nie le y bezpo rednio w zakresie naszych rozwa ań, choć
trudno opisywać „krainę PRL” nie uwzględniając wszechobecnego czynnika politycznoideologicznego. Wska my zatem w bardzo pobie ny sposób na kilka problemów, mających
wpływ na pozycję telewizji w
yciu codziennym mieszkańców „najweselszego z
demoludów”, nie pretendując zarazem do wyczerpania tematu 418 i pozostając w tematycznych
ramach czę ci „Program kontra telewidz”. Czytelnik pragnący uzyskać pełniejszy obraz
politycznego kontekstu funkcjonowania małego ekranu powinien sięgnąć do prac A. Kozieła i
zwłaszcza K. Pokornej-Ignatowicz. Nie chcąc powtarzać przeanalizowanych tam zagadnień,
skupię się głównie na kilku wątkach, które ci badacze na wietlili mniej szczegółowo.
3.5.1. Kontrola telewizji
cisłe uzale nienie telewizji od komunistycznego re imu jest oczywiste, nie mogło
być inaczej w ustroju o aspiracjach totalitarnych. Równie jasny wydaje się fakt
wykorzystywania nowego medium przez władze (i nie tylko) jako tuby propagandowej,
stanowiącej podporę ustroju. W marcu 1960 r. Sekretariat KC ogłosił uchwałę w sprawie
pracy radia i telewizji, w której pojawiło się stwierdzenie, i media te stały się masowymi
rodkami „propagandy, upowszechnienia o wiaty i kultury” 419. Źefinitywnie kończono z
odwil ą i próbowano – w teorii – uczynić z telewizji kolejne narzędzie indoktrynacji
społeczeństwa. Zapowiedziano m.in. usuwanie z ramówek „wulgarnej muzyki w rodzaju
najbardziej prostackich i wrzaskliwych form jazzu”420.
Z drugiej strony, jak ju wiemy, deklarowana postawa partyjnych ideologów nie
przeło yła się na praktykę natychmiastowo po zaistnieniu małego ekranu w
yciu
codziennym Polaków. Na „wrzaskliwe formy jazzu” czę ciej chyba zwracała uwagę czę ć
widzów ni politycy. Jak zauwa a A. Kozieł, w początku lat 60. według członków Biura
Prasy KC PZPR jedynym pewnym instrumentem propagandy pozostawała wła nie prasa, a
Szersze informacje na temat uwikłania telewizji w system komunistycznego re imu mo na znale ć wŚ K.
Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., zwłaszcza s. 39-41, 66-79ś tej eŚ Zawsze w lekkiej
opozycji, czyli rola mediów w systemie politycznym. Zachodnie teorie i polska praktyka, [wŚ] K. Łabęd , M.
Mikołajczyk (red.), Opozycja w systemach demokratycznych i niedemokratycznych, Kraków 2001, s. 101-109;
M. Mrozowski, Media masowe. Władza, rozrywka, biznes, Warszawa 2001ś tego Ś Między manipulacją a
poznaniem. Człowiek w wiecie mass mediów, Warszawa 1991; T. Goban-Klas, Media i komunikowanie
masowe. Teorie i analizy prasy, radia, telewizji i Internetu, Warszawa-Kraków 2002ś M. Szulczewski, Prasa i
społeczeństwo. O roli i funkcjach prasy w państwie socjalistycznym, Warszawa 1964.
419
A. Kozieł, dz. cyt., s. 50, Uchwała Sekretariatu KC PZPR w sprawie pracy Radia i Telewizji z 10 (?) marca
1960 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-399, k. 149-159.
420
Tam e.
418
91
nie telewizja – „mo na odnie ć wra enie, e czę ć prominentnych działaczy partyjnych
wychowanych w kulcie ‘bibuły’ i leninowskich poglądów o prasie nowego typu, nie bardzo
mogła sobie wyobrazić skalę mo liwo ci tego medium, czuła do niego nieufno ć graniczącą z
niechęcią”421. Nastawienie to widać w dyrektywach Biura Prasy KC, które były kierowane
głównie do redaktorów naczelnych centralnej i lokalnej prasy, a nie telewizji. Rolę i cel tych
dyrektyw opiszemy nieco dalej.
Podkre lając wagę powy szych zastrze eń, omówmy pokrótce, w jaki sposób partia
uzale niała od siebie nowe medium. Chocia
próbne emisje programu telewizyjnego
rozpoczęto jeszcze w okresie stalinizmu, mały ekran nie został włączony do „frontu
ideologicznego” tamtej epoki. źksperymentalny charakter i niewielki zasięg społeczny
telewizji w pierwszej połowie lat 50. powodował, e cieszyła się ona stosunkowo większą
swobodą, ni prasa czy radio. Traktowano ją jako jedno z wyzwań technicznych, które
wzorem ZSRR nale ało rozwijać w Polsce. Podej cie to uwidaczniało się np. w dokumentach
dotyczących planu sze cioletniego422. Nie oznacza to jednak, by do telewizji nie odnosiły się
wszelkie ograniczenia i role definiowane przez zało enia ideologiczne ustroju realnego
socjalizmu w stosunku do mediów. Tematykę tą wyczerpująco omawia K. PokornaIgnatowicz423.
„Odwil ” i doj cie do władzy ekipy żomułki początkowo nie zmieniły
drugorzędnego traktowania małego ekranu w systemie medialnym PRL. Niemniej wzrost
znaczenia nowego medium musiał wreszcie zainteresować partyjnych decydentów. W
uchwałach III Zjazdu PZPR z 1959 r. wyra nie stwierdzono, e miało ono stać się „instytucją
oddziaływania na społeczeństwo polskie, kształtowania jego poglądów oraz upowszechniania
kultury”424. Warto na podstawie tych słów zauwa yć, e telewizja kojarzyła się głównie ze
sferą kultury i o wiaty, a nie polityki. źfektem tych postanowień była wspomniana uchwała
Sekretariatu KC z marca 1960 r. Stwierdzano w niej z zadowoleniem, e „program radia i
telewizji w zasadzie odpowiada linii wytyczonej przez Partię”425, chocia , jak dodano w 1964
r., nie została wtedy opracowana pełna koncepcja wykorzystania nowego medium w
„wychowaniu najszerszych warstw naszego społeczeństwa”426. Na wiosnę 1960 r.
kierownictwo partii przeprowadziło równie
szeroką dyskusję na temat roli „ rodków
masowej informacji i propagandy”, której efektem była kolejna uchwała Sekretariatu „W
A. Kozieł, dz. cyt., s. 49.
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., s. 52-53.
423
Tam e, s. 30-41, 66-79ś zob. te tej e, Zawsze w lekkiej opozycji..., s. 101-109.
424
Biuro Prasy KC PZPR (?), Od III do IV Zjazdu PZPR..., k. 90.
425
Tam e, k. 99.
426
Tam e.
421
422
92
sprawie krytyki prasowej”427. Nowe nastawienie władz znalazło odbicie w wytycznych
programowych Radiokomitetu na 1961 r., kładących większy nacisk na propagandową rolę
małego ekranu428.
W tym samym czasie, a konkretnie w styczniu 1960 r., poczęła funkcjonować
Interwizja, powołana przez Radę Administracyjną Międzynarodowej Organizacji Radia i
Telewizji (MIRT). Jej powstanie mo na uznać za przejaw ponadnarodowej kontroli nad
nowym medium, inspirowanej przez KPZR, a obejmującej obóz „bratnich krajów”
socjalistycznych i Żinlandię. Interwizja miała spełniać funkcję integrującą, „budującą
poczucie wspólnoty warto ci, ideałów i celów politycznych” bloku wschodniego429.
Stanowiła te odpowied – z biegiem czasu coraz mniej skuteczną – na „kapitalistyczną”
źurowizję (źuropejską Unię Radiowo-Telewizyjną).
Na gruncie poszczególnych państw jednym z podstawowych instrumentów kontroli
była odpowiednia organizacja struktury nowego medium. Powołanie 2 grudnia 1960 r.
Komitetu ds. Radia i Telewizji „Polskie Radio i Telewizja” było wła nie efektem tej polityki.
Komitet, jako centralny urząd administracji państwowej, a więc jednostka bezpo rednio
uzale niona od partii (co jednak nie wynikało z postanowień formalnoprawnych, tylko z
praktyki), uzyskał całkowitą wyłączno ć na realizację i upowszechnianie w kraju oraz za
granicą audycji radiowych i telewizyjnych430. Ta chęć całkowitego podporządkowania
organizacyjnego małego ekranu uwidoczniła się ju w 1958 r., kiedy to zlikwidowano jego
niejasną podległo ć jednocze nie Komitetowi ds. Radiofonii i Ministerstwu Łączno ci. Odtąd
całą działalno cią telewizji kierował Komitet, którego przewodniczący podlegał bezpo rednio
premierowi431.
W wietle problematyki kontrolowania XI muzy przez władze nale y rozpatrywać
tak e wspominany ju statut Komitetu z 24 stycznia 1961 r., wzorowany na rozwiązaniach
radzieckich. Wprowadził on kolegialną strukturę wewnętrzną. Żunkcje zarządzające
sprawował przewodniczący Komitetu, jego zastępcy, a tak e dyrektor generalny i dyrektorzy
programowi. Przewodniczący kierował równie Prezydium Komitetu, zarządzał działaniami
aparatu wykonawczego, pełnił funkcje reprezentacyjne i miał obowiązek składania rządowi
sprawozdań z działalno ci podległej mu placówki. Między posiedzeniami Komitetu jego
427
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., s. 70. Informację tą podaję z pewnym
wahaniem, jako e autorka błędnie moim zdaniem datuje poprzednią uchwałę z marca 1960 r. na kwiecień tego
roku.
428
Tam e, s. 72.
429
A. Kozieł, dz. cyt., s. 49.
430
Tam e, s. 52.
431
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., s. 51.
93
funkcje przejmowało Prezydium, podejmując uchwały w bie ąch sprawach. Sam Komitet,
liczący kilkadziesiąt osób, z których większo ć nie była bezpo rednio związana z radiem i
telewizją, zbierał się rzadko, ograniczając swoją działalno ć do akceptacji postanowień
aparatu wykonawczego. W ten sposób to przewodniczący, zwany prezesem, skupiał w
zasadzie pełnię władzy432.
Na aparat wykonawczy składały się trzy zespoły programoweŚ Zespół Programu
Krajowego, Zespół Programu Telewizyjnego oraz Zespół Programu dla Zagranicy. Aparat ten
uzupełniał jeszcze Zespół Techniczny, Zespół Ogólny i komórki organizacyjne podległe
bezpo rednio przewodniczącemu. To kolejny przejaw centralizacji. Żunkcje doradcze
spełniała powołana ju w styczniu 1959 r. Rada Programowa, a ponadto Rada NaukowoTechniczna433.
Zespół Programu Telewizyjnego składał się z czterech głównych naczelnych
redakcji, działu filmowego oraz stanowiska naczelnego redaktora programów terenowych.
Naczelne redakcje dzieliły się na mniejsze zespoły tworzone według podziału tematycznego
(np. redakcja programów sportowych, publicystyki międzynarodowej, widowisk dla dzieci i
młodzie y, quizów i konkursów itp.). Wyodrębnioną jednostką była te
Samodzielna
Redakcja Badań Opinii i Łączno ci z Widzami. Największe rozmiary osiągnęła Naczelna
Redakcja Publicystyki i Informacji (na czele ze Stanisławem Bednarskim) – pokazuje to, na
co największy nacisk kładły władze. Prace Zespołu koordynował jeden z zastępców
przewodniczącego Komitetu, któremu bezpo rednio podlegali dyrektor programowy, główny
re yser (początkowo Adam Hanuszkiewicz) oraz główny scenograf (Xymena Zaniewska)434.
Kontrola partii nad małym ekranem realizowała się poza tym poprzez odpowiednią
politykę kadrową. Oczywistym przejawem tej polityki było upartyjnienie stanowisk
kierowniczych w telewizji. Polegała ona równie na kształtowaniu zespołów poszczególnych
redakcji. Wyra nie uwidoczniło się to po wydarzeniach marcowych, kiedy znacznie
rozszerzono skład Naczelnej Redakcji Programów Informacyjnych i Publicystycznych,
jeszcze ci lej uzale niając ją od decyzji politycznych 435. Zmiany te zostały usankcjonowane
w nowelizacji statutu Radiokomitetu z 31 grudnia 1969 r.
Bardzo skutecznym narzędziem kontroli XI muzy było pozbawienie jej finansowej
niezale no ci. Być mo e uzale nienie finansowe okazywało się bardziej efektywne i silne ni
kwestie ideologiczne. Komitet w chwili swego powstania stał się po prostu jednostką
A. Kozieł, dz. cyt., s. 52, K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 66-69.
Tam e.
434
A. Kozieł, dz. cyt., s. 52/53.
435
Tam e, s. 51.
432
433
94
bud etową. Powodowało to, e wszelkie, nawet najmniejsze wydatki były kształtowane
podług obowiązującej klasyfikacji bud etowej. Wyznaczone limity nie mogły być
przekroczone, z kolei uzyskane oszczędno ci i zyski automatycznie wpływały do bud etu
państwa436. Oczywi cie w praktyce dochodziło do przeró nych nadu yć, które jednak nie
naruszały samej zasady.
Innym instrumentem bezpo redniej kontroli telewizji przez państwo, oprócz POP-u
Radiokomitetu i po prostu jego władz, nale ących do partii, były specjalne komisje „badające
sytuację” w Polskim Radio i Telewizji, powoływane sporadycznie przez Sekretariat KC od
1959 r., a tak e nieregularne kontrole przeprowadzane przez osoby z zewnątrz. Co ciekawe, w
przeciwieństwie do kontroli oceny formułowane przez specjalne komisje były ogólnie
pozytywne, choć wyliczano przewa nie długą listę niedociągnięć, błędów, wad.
Sprawozdanie jednej z komisji z 1960 r. pokazuje, e w okresie tym bardziej skupiano się na
radio, ni na małym ekranie. W przypadku tego drugiego głównym podejmowanym tematem
były sprawy techniczne i kadrowe, dopiero na drugim miejscu zajmowano się kwestiami
ideologicznymi i „prawomy lno cią” XI muzy. Najczę ciej padało stwierdzenie o postępach
w wykorzystywaniu propagandowych mo liwo ci nowego medium, okre lając większo ć
programów jako „trafne ideowo”. Jednocze nie postulowano dalsze postępy i wskazywano
przykłady „niepoprawnych politycznie” audycji437. Takie dyplomatyczne formułowanie ocen
i wniosków było zapewnie najwygodniejsze i najmniej kontrowersyjne. Konformizm
członków komisji mógł temperować ostro ć sformułowań, zwłaszcza e czę ć z nich zaliczała
się do „ludzi telewizji”.
Co jaki czas, głównie po kolejnych plenach KC czy zjazdach partii, Komitet ds.
Radia i Telewizji przesyłał do Sekretariatu bąd
Wydziału Propagandy KC pisma
zapewniające o wzmo eniu ideologicznej czujno ci i determinacji. W 1967 r. pisanoŚ „w
wyniku analizy materiałów z VIII Plenum KC PZPR Naczelna Redakcja Programów
Polityczno-Informacyjnych jako główne zadanie przyjęła potrzebę politycznego pogłębienia
programów publicystycznych oraz rozszerzenie zakresu podejmowanych tematów o
problemy, mające szczególnie istotne znaczenie ideowo-wychowacze”438. Konkretnie miało
się to przejawiać w „demaskowaniu propagandowych wrogich poczynań NRŻ z
równoczesnym ujawnieniem powiązań dywersyjnych o rodków propagandy ideologicznej w
A. Kozieł, dz. cyt., s. 53/54.
Ocena i wnioski Komisji powołanej przez Sekretariat KC PZPR dla zbadania sytuacji w Polskim Radio i
Telewizji [1960 r.]; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-299, k. 23 i n.
438
Komitet ds. Radia i Telewizji, Polskie Radio i Telewizja [1967 r.]ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji KC
PZPR, 1967, sygn. 237/VIII-739, k. 156.
436
437
95
skali międzynarodowej”439. Źotykamy tu kolejnego, bardziej znaczącego dla telewidzów
problemu – kontroli nadawanych programów.
Najtrafniej i najkrócej relacje między polityką państwa-partii a małym ekranem
podsumował Włodzimierz Sokorski podczas konferencji partyjno-programowej radia i
telewizji 1 grudnia 1971 r. w słowachŚ „reprezentujemy politykę partii i rządu na swoich
antenach”440.
3.5.2. Kontrola programu
Ideolodzy partii z pewnym opó nieniem, ale za to gorliwie zainteresowali się
sposobami wykorzystania telewizji do własnych potrzeb, co uwidoczniło się w
przedstawionej na początku czę ci trzeciej organizacji kształtowania telewizyjnej ramówki.
W 1964 r. podkre lono ju jednoznacznie priorytet telewizji w stosunku do innych rodków
masowego przekazu441, choć była to opinia jeszcze odosobniona. Najprostszą metodą
propagandy było rzecz jasna wpływanie na tre ć i formę programów. „Ze względu na
znaczenie
rodków masowego komunikowania jako narzędzia manipulacji opiniami i
decyzjami obywateli tre ci ich nigdzie nie są wolne od jakiej formy nadzoru władz
publicznych” – wyra nie stwierdziła A. Kłoskowska442.
W komunistycznej Polsce manipulacja ta mogła realizować się w swej najbardziej
radykalnej formie: monopolu państwowego. Żenomen ten wyczerpująco zdefiniowała
Kłoskowska. Według niej był to „ogół zasad i reguł wyra onych explicite lub implicite,
którym podporządkowana jest działalno ć instytucji publicznych [...] wywierających wpływ
na zinstytucjonalizowane formy twórczo ci, rozpowszechnianie i udostępnianie tre ci
o wiatowych, artystycznych, literackich, rozrywkowych. Źziałalno ć ta posługuje się
metodami planowania i programowania”443.
Tak wyra a się język nauki. Telewizyjny aktyw partyjny ujął rzecz pro ciej i
dosadniej. Przytoczmy charakterystyczną odezwę pracowników telewizyjnych w artykule
„Zadania organizacji związkowych w wydawnictwach, prasie, radiu i telewizji” z maja 1968
r.Ś „potępiając inicjatorów marcowych zaj ć – politycznych bankrutów, wichrzycieli i
syjonistów [...] o wiadczamy z całą mocą, i dla ludzi tego pokroju nie mo e być miejsca w
szeregach pracowników frontu ideologicznego, w ród mas wydawców i księgarzy, ludzi
Tam e.
Konferencja partyjno-programowa Polskiego Radia i Telewizji z 1 grudnia 1971 r.: AAN, Biuro Prasy KC
PZPR, 1971, sygn. 237/XIX-161, k. 2.
441
Biuro Prasy KC PZPR (?), Od III do IV Zjazdu PZPR..., k. 100.
442
A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 207.
443
A. Kłoskowska, Socjologia kultury..., s. 482.
439
440
96
prasy, radia i telewizji [...]. Uczynimy wszystko, aby ksią ka, prasa, radio i telewizja słu yły
jak najlepiej narodowi, klasie robotniczej, aby umacniały wiarę w człowieka, celowo ć
naszego trudu codziennego, szacunek i miło ć do tradycji walk niepodległo ciowych i
rewolucyjnych. Zapewniamy Was, Towarzyszu Wiesławie, i na ludzi ksią ki, prasy, radia i
telewizji – partia i władza ludowa, klasa robotnicza, cały naród – mogą liczyć w pełni i bez
reszty”444. Koszmar nowomowy nie oszczędził i małego ekranu, choć zauwa my, e w
wyliczance zaanga owanych mediów wymieniano go na samym końcu. Nie mo na równie
zapominać, e dokument ten powstał w klimacie pomarcowych represji – okresie, który
sprzyjał zaostrzeniu dyskursu ideologicznego.
Źziałalno ć propagandowa władz poprzez programy telewizyjne obejmowała kilka
obszarów. Pretekstem mogły być nawet problemy techniczneŚ poznali my ju entuzjastyczne
opisy uroczysto ci otwarcia nowych stacji nadawczych445. W programie telewizyjnym za
niemal ka da pozycja publicystyczna zawierała mniejszy lub większy ładunek propagandy,
przewa nie zresztą mało skutecznej. Przewodził tu zdecydowanie „Źziennik TV”, ale
niewiele ustępowały mu programy publicystyczne czy choćby Polska Kronika Żilmowa.
Trudno te nie zauwa yć podtekstów politycznych w transmisjach z Żestiwalu Piosenki
ołnierskiej, albo koncertów ze Związku Radzieckiego. Jak zauwa a A. Kozieł, „coraz
większa presja polityczna na rzecz skorelowania telewizyjnej informacji i publicystyki z
aktualnymi i długofalowymi celami politycznymi partii, przyniosła m.in. nowe pasmo
informacyjne,
zwiększenie
liczby
komentarzy
dotyczących
krajowych
problemów
politycznych i gospodarczych oraz sytuacji międzynarodowej, rozbudowanie programów dla
wsi i o wsi”446.
Z czasem nowe medium stało się głównym narzędziem akcji propagandowych, np. w
obchodach milenijnych czy relacjach z wojny sze ciodniowej – konfliktu pomiędzy Izraelem
a koalicją państw arabskich z 1967 r.447. Badacz zapomina jednak,
prezentowana była wcią
e propaganda ta
w formie tradycyjnej, mało związanej z audiowizualnymi
mo liwo ciami XI muzy. Jednocze nie jednak wydaje się, e rzeczywi cie gdzie od połowy
lat 60. władze poczęły zdawać sobie sprawę, e mo na „uczyć bawiąc”, stosując mniej
prymitywne rodki indoktrynacji. Owocem tego nowego nastawienia były chocia by dwie
polskie produkcje „Czterej pancerni i pies” oraz „Stawka większa ni
ycie”.
Zadania organizacji związkowych w wydawnictwach, prasie, radiu i telewizji, „Radio i Telewizja”, nr 21,
19.05.1968.
445
Por. wcze niejsze rozwa ania o „kulturze materialnej” telewizji.
446
A. Kozieł, dz. cyt., s. 50.
447
Tam e, s. 50/51.
444
97
Przykładów propagandowego wymiaru programów mo na by mno yć, nie jest to dla
nas najwa niejsze. Stwierd my tylko, e stopień ideologizacji danej audycji mógł wpływać na
jego oglądalno ćŚ nie przypadkiem największą popularno cią cieszyły się zachodnie filmy i
seriale, a tak e quasi-apolityczny „Kabaret Starszych Panów” czy „Wielka żra”. Zale no ć
nie jest jednak do końca prostaŚ w końcu „Źziennik” te zbierał znaczącą audiencję. Co
więcej, wraz z pojawieniem się „Pancernych” i „Klossa” dotychczasowa tendencja została
zburzonaŚ niewątpliwy ładunek propagandowy obu seriali nie przeszkodził im pobić
rekordów popularno ci. Ceną za ten sukces było jednak „rozmiękczenie” i „stępienie”
ideologii poprzez zanurzenie jej w kontekst rozrywkowego kina akcji. Osobnym
zagadnieniem, wymagającym odrębnego opracowania, jest odpowied na pytanie, czy taka
technika nie jest mimo wszystko skuteczniejsza.
Ideologia ci le wiązała się cenzurą. Re im pozwalał jedynie na niewielki stopień
swobody, tamując – niekiedy zupełnie na lepo – wszelkie pomysły wychodzące zdaniem
partyjnych decydentów poza bezpieczne ramy. Przekładało się to na niewielkie zró nicowanie
programów i niedopuszczanie do emisji wielu audycji – oczywi cie nie tylko na gruncie
telewizji,
ale
równie
i
kina.
Źotyczyło
to
większo ci
filmów
zagranicznych
(zachodnioeuropejskich), ale tak e wielu polskich. Jak wspomina prof. Andrzej Wyrobisz,
który w 1959 r. wyjechał do Pary aŚ „to był czas, kiedy nie wszystkie filmy do nas
przychodziły, a w Pary u było 400 kin, gdzie mo na było obejrzeć absolutnie wszystko, no
więc się chodziło. Ja nawet ró ne polskie filmy, których tu nie zdą yłem obejrzeć, to
obejrzałem w Pary u”448.
Jeszcze bardziej przekonujące jest wiadectwo prof. Marii Boguckiej, która w latach
60. równie go ciła we Żrancji – „latali my nieprzytomnie do kina, gdzie oglądali my filmy,
które były wyklęte w Polsce, których nie mo na było zobaczyć w Polsce. Źzisiaj to nawet
zabawnie brzmiŚ np. ‘Źoktora
ywago’ ja obejrzałam w Pary u. Obejrzałam w Pary u
[pauza] ‘Niebezpieczne związki’, bo nawet tego w Polsce nie pokazywali. Więc tam bardzo
często chodzili my do kina na te ró ne filmy, których u nas nie było mo na oglądać. Ten
Polańskiego mieszny film ‘Bal wampirów’, czy co takiego [ miech]ś zdawałoby się
rozrywkowy film, ale on był wyklęty za PRL-u. Tak e to oglądali my w Pary u”449.
Pierwszą i być mo e najwa niejszą formą cenzury była autocenzura. Ka dy
samodzielny dyrektor – najczę ciej członek partii – był odpowiedzialny za tre ć programu, za
jaki odpowiadał. Komisja badająca sytuację w Radiokomitecie w 1960 r. postulowała
448
449
Nieautoryzowany wywiad z prof. Andrzejem Wyrobiszem z 6 maja 2005.
Nieautoryzowany wywiad z prof. Marią Bogucką z 11 lipca 2005 r.
98
wprowadzenie pełnej odpowiedzialno ci redaktora, uniezale nionej od ingerencji i decyzji
cenzury450. Co więcej, gros pracy cenzorskiej pełnili te
tzw. dziennikarze funkcyjni,
nale ący do partyjnego aktywu451. To jednak władzom nie wystarczało – komórki partyjne w
Radiokomitecie i Biuro Prasy KC przykładały bardzo du ą wagę do egzekwowania zasady
przedstawiania do oceny ka dego komentarza, jaki miał się pojawić na wizji, w formie
pisanej przed nadaniem audycji. Nie zawsze się to zresztą udawało, o czym wiadczą notatki,
pisane prawdopodobnie przez dziennikarzy funkcyjnych lub/i cenzorów, kierowane na biurka
pracowników Biura Prasy452.
Praca telewizyjnego cenzora była silnie sformalizowaną czynno cią. Wpływając na
tre ć danej audycji musiał on wypełnić specjalny druk pod nazwą „Sprawozdanie z kontroli
prewencyjnej”, w którym nale ało wymienić tytuł programu, dzień emisji i tre ć
zakwestionowanej tre ci. Propozycje cenzora podlegały ocenie kierownika działu czy te
naczelnika wydziału, który stosował następującą skalęŚ „ingerencja uzasadniona, konieczna,
korzystna” oraz „nieuzasadniona, zbędna czy niepo ądana”453.
Przykłady te doskonale pokazują, jak wielkim ograniczeniom cenzuralnym, niekiedy
zupełnie lepym i niemającym wyra nego uzasadnienia w ideologii, ulegał repertuar kin i
program telewizyjny, mimo znacznych niekiedy trudno ci technicznych, na jakie napotykali
cenzorzy454. A trudno ci te, szczególnie w pierwszych latach funkcjonowania nowego
medium, były znaczneŚ np. teksty odczytywane podczas „Źziennika” kontrolowano w
drukarni Źomu Słowa Polskiego, a wiele z bie ących materiałów filmowych było ocenianych
dopiero ex post455. A Kozieł przecenia chyba jednak owe trudno ci, zapominając o
przemo nej roli autocenzury. Jedno jest pewneŚ funkcjonowanie telewizyjnej cenzury
odegrało znaczącą rolę w kształtowaniu stosunku Polaków do tego, co mogli zobaczyć na
małym ekranie.
Centralne sterowanie programami i ich tre cią, logicznie wynikające z państwowego
charakteru nowego medium, „na co dzień” realizowało się poprzez wspomniane dyrektywy
Biura Prasy KC PZPR, kierowane w formie depesz/telegramów najczę ciej zbiorczo do
Ocena i wnioski Komisji powołanej przez Sekretariat KC PZPR..., k. 37.
A. Kozieł, dz. cyt., s. 111.
452
Zob. np. Stanisław Stefański, Notatka w sprawie komentarzy [ż.] Jaszuńskiego i [T.] Zalewskiego w TV.
Warszawa, dnia 21 listopada 1960 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-299, k. 242-244.
453
A. Kozieł, dz. cyt., s. 52.
454
Np. w początkach dekady cenzorzy mogli oceniać materiały filmowe w programach informacyjnych jedynie
po ich wyemitowaniu. Niemniej wydaje się, e A. Kozieł, przytaczając te informacje, przypisuje cenzurze zbyt
małą rolę w produkcji telewizyjnej, zob. A. Kozieł, dz. cyt., s. 51.
455
A. Kozieł, dz. cyt., s. 51.
450
451
99
redaktorów naczelnych prasy centralnej i regionalnej, radia i telewizji456. Powstawały one w
reakcji na bie ące wydarzenia i problemy. Ich celem było kreowanie i modyfikowanie tre ci
audycji lub artykułów pod kątem aktualnego interesu ideologicznego partii. Np. w 1960 r.
nakazano kierownictwu telewizji wprowadzenie do ramówki cotygodniowego programu
przeznaczonego dla wsi457. Telewizyjne władze zostały postawione przed faktem dokonanym
i pozbawione jakiegokolwiek wpływu na decyzję partii. W ogóle się nie zastanawiano, czy
taka audycja ma szansę zyskać widownię – interes ideologiczny był w tym wypadku
czynnikiem jedynym i decydującym.
Przykład ten nie jest odosobnionyś wręcz przeciwnie – nale y uznać go za typowy.
Źla tego samego roku w materiałach Biura Prasy mo na znale ć wiele podobnych instrukcji.
Np. 21 kwietnia Biuro w porozumieniu z KC ZMS podało wytyczne przekazywania relacji ze
zjazdu tej ostatniej organizacji. W przypadku telewizji proponowano codzienny komentarz,
rozmowy z delegatami w studio, za w dniach 25-29 kwietnia – codzienną transmisję z obrad
w godzinach 16-18458. Ta decyzja partii znacząco wpłynęła na kształt ramówkiŚ wydłu yła
czas emisji programu (normalnie nadawanie zaczynano koło 17.00), zabierając jednocze nie
ok. jednej trzeciej dziennego czasu antenowego. Mo na przypuszczać, e nie spotkało się to z
aprobatą widzów. Żakt ten ilustruje znamienne zjawiskoŚ chcąc całkowicie panować nad
charakterem prezentowanych tre ci, Biuro Prasy, a zatem partia, zubo ała ofertę programową,
obni ała jej jako ć i przyczyniała się do wzrostu krytycznych ocen telewidzów. Jej dyrektywy
w zdecydowanej większo ci przypadków rozmijały się z oczekiwaniami zasiadających przed
małym ekranem Polaków.
Podobne praktyki Biura Prasy występowały rzecz jasna w przeciągu całej dekady lat
60. Przedstawmy wyrywkowo kilka przejawów tego podej cia. Partia w szczegółowych
instrukcjach, uzale nionych od bie ących wydarzeń politycznych, kształtowała tre ć
programów publicystycznych i informacyjnych. W kwietniu 1961 r., kiedy to jednym z
głównych wydarzeń był proces źichmana, Biuro nakazywało stawianie następujących tez:
„obecny rząd Izraela pozostaje w szczególnie przyjaznych stosunkach z Adenauerem”,
„Adenauer wykorzystuje zale no ć finansową izraela od NRŻ”, „8-osobowa grupa
oficjalnych obserwatorów z NRŻ cieszy się szczególnymi przywilejami, podczas gdy
456
Jest charakterystyczne, e w materiałach tych telewizja traktowana jest po macoszemu, a Biuro skupia się
przede wszystkim na prasie. I chocia z zało enia instytucja ta miała zajmować się wła nie prasą, to przecie
obejmowała równie inne rodki masowego przekazu.
457
Biuro Pracy KC PZPR, Wydział Kultury KC PZPR, Wytyczne w sprawie rozwoju telewizji na wsi.
Warszawa, dnia 7 kwietnia 1960 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-299, k. 164.
458
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych dzienników centralnych i terenowych, radia i telewizji, 21
kwietnia 1960 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-121, k. 27.
100
obserwator z ramienia NRŹ nie uzyskał statusu przedstawiciela oficjalnego” itp.459 Z kolei w
pa dzierniku 1965 r., w związku z pobytem amerykańskiej delegacji gospodarczej w Polsce,
media miały zadbać, by „wizycie tej nie towarzyszył rozgłos w postaci komunikatów czy
wywiadów”460. Źokładnie odwrotne zalecenie sformułowano miesiąc pó niej – „nale y
szeroko publikować materiały PAP dotyczące memorandum zachodnio-niemieckiego
ko cioła ewangelickiego, odgłosy prasy zachodniej w tej sprawie, a tak e informacje
dotyczące działalno ci przesiedleńców i jego przewodniczącego Jakscha”461. Oto dobitne
przykłady propagandowej manipulacji.
Oczywistym powodem kierowania depesz Biura do redaktorów naczelnych prasy,
radia i telewizji były plena i zjazdy partyjne, wybory do sejmu i rad narodowych, a tak e
najró niejsze rocznice, jubileusze i państwowe uroczysto ci. Nakazywano nie tylko
transmitowanie większo ci z tych wydarzeń, które burzyły codzienną ramówką programową,
ale tak e mówiono, co w takiej transmisji ma się znale ć. 31 pa dziernika 1963 r., z okazji
zbli ającej się rocznicy rewolucji pa dziernikowej, partia „proponowała” mediom skupić się
na „przebiegu obchodów [...] w fabrykach, instytucjach, uczelniach i gromadach oraz
opracować szereg artykułów i słuchowisk o Kraju Rad, o jego osiągnięciach i o rozwoju
współpracy i stałym umacnianiu się przyja ni polsko-radzieckiej”462.
Okazje te wcale nie musiały mieć pierwszorzędnej wagi. Nawet tak mało znacząca
data jak przypadająca na 1964 r. 15 rocznica podpisania układu o przyja ni z Rumunią
musiała wedle depesz Biura znale ć wyra ne odbicie w programie telewizyjnym 463. Przy
mniej wa nych uroczysto ciach Biuro ograniczało się przewa nie tylko do polecenia
transmisji, bez szczegółowych wytycznych dotyczących jej charakteru. Tak było np. w
przypadku więta Morza z czerwca 1965 r. – partia zaleciła po prostu „szeroko zrelacjonować
przebieg centralnej akademii w Szczecinie”464 oraz defilady lądowej w żdańsku i żdyni465.
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych wszystkich dzienników i tygodników oraz agencji w
Warszawie i terenie, 13 kwietnia 1961 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1961, sygn. 237/XIX-122, k. 5.
460
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych prasy radia i telewizji w Warszawie i terenie, 2
pa dziernika 1965 r.ś AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1965, sygn. 237/XIX-126, k. 70.
461
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych prasy centralnej i terenowej, radia i telewizji, 24 listopada
1965 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1965, sygn. 237/XIX-126, k. 83.
462
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych wszystkich pism centralnych i terenowych, PAP, AR,
API, radia i Telewizji, 31 pa dziernika 1963 r.ś AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1963, sygn. 237/XIX-124, k. 25.
463
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych wszystkich dzienników i tygodników oraz agencji w
Warszawie i terenie, 22 stycznia 1964 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1964, sygn. 237/XIX-125, k. 4.
464
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych prasy codziennej, radia i telewizji w Warszawie i terenie,
22 czerwca 1965 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1965, sygn. 237/XIX-126, k. 54.
465
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych prasy, radia i telewizji w Warszawie i terenie, 18 czerwca
1965 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1965, sygn. 237/XIX-126, k. 52.
459
101
Modyfikacja
tre ci
nadawanych
informacji
nie dotykała
tylko
zagadnień
politycznych. Sięgała o wiele dalej – nawet do z pozoru tak nieidelogicznych tematów, jak
prognoza pogody. A. Kozieł przekonuje, e „przejawy politycznej instrumentalizacji, mające
związek z dziejącymi się wydarzeniami, występowały [...] we wszystkich rodzajach
programów, niezale nie od tematyki, formy czy adresata”466. W dyrektywie z 5 czerwca 1962
r. stwierdzanoŚ „nale y unikać podawania takich analiz sytuacji atmosferycznych, które
nasuwają wnioski o katastrofie” – chodziło o rekordowe opady deszczu467. Tak więc nawet
popularny „Wicherek” musiał w swoich zapowiedziach kierować się wytycznymi państwapartii. Obok słabo rozwiniętej sieci stacji meteorologicznych było to zapewne główną
przyczyną niesprawdzalno ci prognoz.
Biuro Prasy interesowały równie imprezy sportowe. 11 szybowcowe mistrzostwa
wiata, organizowane w czerwcu 1968 r. w Lesznie, stały się przedmiotem depeszy Biura z
grudnia 1967 r. Postulowano w niej „odpowiednio wczesne” przeprowadzenie „kampanii
propagandowej mistrzostw”.
Miała ona polegać na podkre laniu „ wiatowego prymatu”
polskich szybowników i szybowców468. Zauwa my,
e akurat te zalecenia nie musiały
irytyować telewidzówŚ w końcu przekonywanie o sukcesach „naszych” sportowców mogło
być odbierane pozytywnie. Jeszcze większą aprobatę czę ci widowni telewizyjnej mógłby
zdobyć telegram z sierpnia 1968 r., w którym proszono o umieszczenie 25
międzynarodowego kolarskiego wy cigu dookoła Polski „w centrum zainteresowania prasy,
radia i telewizji”469. Je li jednak widzowie zwracali uwagę przede wszystkim na emocje
sportowe, partia eksponowała to wydarzenie ze względu na „towarzyszące jej tre ci ideowopolityczne” i zalecała zwrócenie uwagi na „manifestacje przyja ni polsko-radzieckiej”470.
Czasami Biuro jeszcze dalej odchodziło od ideologii i polityki. W wytycznych
dotyczących relacjonowania igrzysk olimpijskich w Meksyku stwierdzano „potrzebę umiaru i
we wszelkich szacunkach szans, i lokat polskiej ekipy w wielkim współzawodnictwie
międzynarodowym i oparcia prognozy o realia”, „potrzebę przeciwdziałania przejawowi
niezdrowego szowinizmu sportowego” czy te
„uwzględnianie faktu, i
olimpiada jest
A. Kozieł, dz. cyt., s. 111.
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych wszystkich dzienników, radia i TV w Warszawie i terenie,
5 czerwca 1962 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1960, sygn. 237/XIX-123, k. 14.
468
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych pism sportowych, kierowników działów sportowych pism
codziennych i sportowych programów radiowo-telewizyjnych w Warszawie i terenie, 12 grudnia 1967 r.; AAN,
Biuro Prasy KC PZPR, 1967-1968, sygn. 237/XIX-127, k. 127.
469
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych pism i tygodników sportowych oraz kierowników działów
sportowych pism codziennych i programów radia i telewizji w Warszawie i terenie, 28 sierpnia 1968 r.ś AAN,
Biuro Prasy KC PZPR, 1968, sygn. 237/XIX-128, k. 36.
470
Tam e.
466
467
102
wielkim więtem młodzie y sportowej całego wiata”471. Z kolei depesza z kwietnia 1970 r.
postulowała wszczęcie „długofalowej kampanii” na rzecz popularyzacji w ród społeczeństwa
zasad ochrony przeciwpo arowej i akcentowania „ogromnych szkód” wywoływanych przez
po ary472. Przykłady te pokazują, e partia chciała nie tylko uczyć, ale i wychowywaćś
pragnęła wpływać na wszyskie przekazywane tre ciś ingerowała niemal e w ka dy typ
informacji, nawet niezwiązany z interesami ideologicznymi.
Z drugiej strony owe „niepolityczne” tematy wykorzystywano do stricte
politycznych celów propagandowych. Telegram Biura z 27 sierpnia 1964 r. polecał
wykorzystać zbli ające się ogólnopolskie do ynki do przypomnienia komunistycznej reformy
rolnej, nakre lenia aktualnej polityki w rolnictwie oraz wskazania perspektyw rozwoju „w
oparciu o uchwały IV Zjazdu PZPR”473. Z kolei Źni Ksią ki z listopada 1968 r. miały stać się
pretekstem do prezentowania w radio i telewizji dyskusji o „literaturze politycznej” 474. W
ka dej, nawet najbardziej błahej informacji doszukiwano się podtekstów politycznych i
rozmy lano nad skutkami jej przekazu. Tendencja ta przybierała niekiedy surrealistyczne
kształty. Cenzura nie dopu ciła np. informacji, e „do samochodu mikrus trudno się dostać
zimą w grubym ko uchu”475.
Innym organem wpływającym na tre ć emitowanych audycji były opisywane ju
specjalne komisje powoływane przez Sekretariat KC, czy te nadsyłani z góry wizytatorzy. W
przeciwieństwie do permanentnej działalno ci Biura Prasy do kontroli tego typu dochodziło
nieregularnie, dlatego ich wpływ nie był „codzienny”. Postulaty ró niły się od dyrektyw
Biura tylko nieco większym stopniem uogólnienia. Np. komisja z 1960 r. proponowała m.in.
większą popularyzację osiągnięć PżR-ów, przodowników pracyś wymianę kierownictwa
redakcji programów estradowych i satyrycznych, odpowiedzialnego zdaniem komisji za
nadmiar „szmiry i tandety” w programieś inscenizację bardziej „socjalistycznych” sztuk w
ramach Teatru Telewizji itp.476 Trzy lata pó niej anonimowy autor raportu „Notatka o TV” w
ostrych słowach przedstawił niski poziom wszystkich typów programówŚ przytoczył
negatywne opinie widzów o niektórych programach rozrywkowych i publicystycznych (np.
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych pism sportowych, kierowników działów sportowych pism
codziennych oraz redaktorów programów sportowych radia i telewizji, 19 sierpnia 1968 r.ś AAN, Biuro Prasy
KC PZPR, 1968, sygn. 237/XIX-128, k. 34.
472
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych dzienników w Warszawie i terenie, agencji, radia i
telewizji, 28 kwietnia 1970 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1970, sygn. 237/XIX-130, k. 13.
473
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych wszystkich dzienników, periodyków oraz rozgło ni PR i
TV, 27 sierpnia 1964 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1964, sygn. 237/XIX-125, k. 5.
474
Biuro Prasy KC PZPR, Źo redaktorów naczelnych całej prasy w Warszawie i terenie, 23 pa dziernika 1968
r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1969 [sic], sygn. 237/XIX-129, k. 35.
475
A. Kozieł, dz. cyt., s. 51.
476
Ocena i wnioski Komisji powołanej przez Sekretariat KC PZPR..., k. 38-40.
471
103
„Źziennika”)477, enującą realizację tych ostatnich, owocującą niemal e antypropagandowym
wyd więkiem478ś nudę i amatorstwo audycji mających w zamierzeniach ukazać współpracę
krajów socjalistycznych („Most”, „Z kamerą u przyjaciół”)479 itp.
Te dyrektywy i postulaty miały swoje
ródło w jeszcze bardziej ogólnych
ideologicznych zało eniach, ustalanych na kolejnych plenach KC czy te zjazdach PZPR.
Poruszyli my to zagadnienie w poprzednim podrozdziale. W 1964 r., podczas wystąpienia na
IV Zje dzie PZPR, dyrektor programowy Telewizji Polskiej Stanisław Stefański obiecywał
skuteczniejsze włączenie małego ekranu w realizację „programu społeczno-wychowawczego
partii”. Źeklarował równie
bardziej staranny dobór programów, wyra ając niepokój z
powodu zbyt du ej jego zdaniem liczby filmów w stylu „Zorra” czy „Robin Hooda”,
propagujących „ideał amerykańskiego bohatera”480.
Z kolei w 1967 r., po VIII Plenum KC, do głównych propagandowych celów
telewizji zaliczono kreowanie negatywnego wizerunku NRŻ i Izraela. Źlatego te Komitet ds.
Radia i Telewizji nakazał zwiększenie tematów o sytuacji międzynarodowej w „Monitorze”,
„ wiatowidzie” i „Źzienniku”. Jak ju wspominali my, miały się one skupiać np. na Bliskim
Wschodzie i „nowej wschodniej polityce NRŻ”481. Z kolei w audycjach promujących ksią ki
(„Kwadrans recenzenta”) zachwalano prace typu „Izrael i NRŻ”482. Jednocze nie w
programach wojskowych („Poligon”, „Azymut”) „demaskowano system wychowawczy w
armiach zachodnich”, a tak e „omawiano zbrodnicze formy walki, stosowane przez
imperialistyczne wojska interwencyjne”483. Zauwa my, e dwie ostatnie kategorie programów
cieszyły się nikłym zainteresowaniem telewidzów.
O wiele mniej konkretne postulaty wyra ały „Zadania dla prasy, radia i telewizji
wynikające z uchwał IV Plenum KC PZPR”, sformułowane w listopadzie 1969 r.484
Ograniczały się one do zaleceń typu „na odbiorcę oddziaływuje się nie jednorazowo, nie
poprzez pojedynczy artykuł, tylko przez sumę działalno ci prasowej, radiowej i
telewizyjnej”485.
477
Notatka o TV [1963 r.]; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1962-1963, 1966, 1967-1968, sygn. 237/XIX-300, k.
86-87.
478
Tam e, k. 91.
479
Tam e, k. 93.
480
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., s. 74.
481
Komiet ds. Radia i Telewizji, Polskie Radio i Telewizja..., k. 156.
482
Tam e.
483
Tam e, k. 157.
484
Zadania dla prasy, radia i telewizji wynikające z uchwał IV Plenum KC PZPR. Warszawa, dnia 27 listopada
1969 r.; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1969, sygn. 237/XIX-129, k. 40-59.
485
Tam e, k. 46.
104
Mniej lub bardziej szczegółowe wytyczne odno nie tre ci programów radiowotelewizyjnych mo na znale ć równie w innych dokumentach produkowanych przez partię.
Zaliczała się do nich wspominana ju uchwała Sekretariatu KC z marca 1960 r. Wysunięto w
niej szereg postulatów-nakazów, które jasno pokazują przemo ny wpływ partyjnej centrali na
tre ć i formę poszczególnych audycji. Kazano np. „nadać programowi radia i telewizji
bardziej ofensywny charakter”486, „w programach dla wsi wysunąć na czoło w szerszym ni
dotąd stopniu problemy intensyfikacji produkcji rolnej”, „ulepszyć program o wiatowy w
zakresie propagandy naukowego
wiatopoglądu, teorii marksistowsko-leninowskiej”,
„przeprowadzać bardziej staranną selekcję programu artystycznego i filmowego, kierując się
przy wyborze zasadami ideowymi i wytycznymi partii w zakresie polityki kulturalnej”487 czy
te „podnie ć rolę radia i telewizji jako inspiratorów współczesnej twórczo ci literackiej,
dramatycznej i muzycznej”488.
Specyficzną formą ideologicznego wykorzystywania nowego medium były projekcje
propagandowych audycji podczas najró niejszych szkoleń partyjnych. W marcu 1963 r. WOT
w porozumieniu z Wydziałem Propagandy KC PZPR rozpoczął próbne, comiesięczne
nadawanie półgodzinnych programów mających stanowić „dodatkową pomoc dla
wykładowców szkolenia partyjnego i prelegentów”489. W sumie od marca do lipca
wyemitowano 5 odcinków w godzinach 18.00-18.25Ś „Integracja – podło e i konflikty”,
„źuropejska Wspólnota żospodarcza”, „RWPż – podło e powstania i perspektywy” (2
czę ci) oraz „Polski handel zagraniczny”. Jak stwierdzał Wydział, akcja spotkała się z
uznaniem aktywu partyjnego, co więcejŚ transmisje oglądano równie w niektórych szkołach,
zakładach pracy i klubach490. Programy miały być bardziej interesujące dla odbiorcy ni
artykuły prasowe i audycje radiowe491. Teza ta nie odpowiadała chyba do końca prawdzie,
skoro programy te miały formę mało zrozumiałej dyskusji między specjalistami – a więc
mało atrakcyjną dla widza. Pokazują to uwagi Komitetu Wojewódzkiego w Pozaniu na temat
odcinków o RWPż, bardziej szczere ni
innych terenowych aktywów partyjnych.
Zaznaczono, e emisje były „nie ciekawe [sic] i trudne”. Źodawano, e „roiło się w nich od
cyfr, które z powodzeniem mo na było znale ć w roczniku statystycznym, natomiast brak
Uchwała Sekretariatu KC PZPR..., k. 152.
Tam e, s. 154.
488
Tam e.
489
Notatka Wydziału Propagandy i Agitacji KC PZPR z 13 marca 1963 r.ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji
KC PZPR, 1962-1963, sygn. 237/VIII-715, k. 3.
490
Notatka Wydziału Propagandy i Agitacji KC PZPR z 10 wrze nia 1963 r.ś AAN, Wydział Propagandy i
Agitacji KC PZPR, 1962-1963, sygn. 237/VIII-715, k. 4-5.
491
Tam e.
486
487
105
było przykładów konkretnej współpracy państw nad okre lonymi problemami”492. Zamiast
tego „beznamiętnie mówiono przez kilkadziesiąt minut w języku pseudonaukowym, nie raz
[sic] obcymi j. polskiemu sformułowaniami, które nie mogły porwać i zainteresować
widzów”493.
Mimo to na „rok szkoleniowy” 1963/64 Wydział Propagandy planował rozszerzenie
akcji494. Kontynuowano ją równie w 1965 r.495 i 1966 r.496 Niestety nie natrafiłem na
pó niejsze materiały dotyczące tego przedsięwzięcia i nie wiem, jak długo funkcjonowało.
Być mo e audycje tego typu wtopiły się w ogół prezentowanych reporta y, filmów
dokumentalnych i programów publicystycznych. Charakterystyczne,
e w dokumentach
po więconych wykorzystywaniu technik audiowizualnych w szkoleniu partyjnym za rok 1967
r. nie mówiono ju o programach telewizyjnych, tylko o zakupie prze roczy czy filmów do
wy wietlania na projektorach497.
Coraz wyra niejsze u wiadamianie sobie w kręgach partyjnych potencjału małego
ekranu w realizowaniu polityki re imu nie szło w parze, jak mogli my to stwierdzić przy
analizie ramówek programów telewizyjnych, z nowoczesnymi metodami wykorzystywania
tego potencjału. Ju od końca lat 50., wraz z pogłębiającym się procesem likwidowania
skutków „odwil y” przez ekipę żomułki, próbowano zaciskać ideolologiczny gorset na
małym ekranie. Robiono to jednak nieudonie – wprowadzenie trzeciego wydania
„Źziennika”, nowych programów publicystycznych typu „Wieczorne rozmowy” i
„społecznych” (np. „Kwadrans recenzenta”), czy te rozbudowa programów dla wsi498 było
dowodem na nierozumienie specyfiki telewizji i zupełnie minęło się z celem. Pamiętamy
przecie , e tego typu pozycje wzbudzały największą irytację widzów.
Jednocze nie zapewnienia o starannym doborze filmów i niedopuszczanie do emisji
produkcji „obcych ideowo”499 nie znajdowały pokrycia w praktyce. Co ciekawe, podobne
stwierdzenia i metody powtarzały się z roku na rok, co dowodzi ich nieskuteczno ci. Nie
Uwagi aktywu poznańskiego na temat audycji RWPż nadanej 24 maja br. p rzez Telewizję Warszawa [1
czerwca 1963 r.]ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR, 1962-1963, sygn. 237/VIII-715, k. 42.
493
Tam e.
494
Notatka Wydziału Propagandy i Agitacji KC PZPR z 10 wrze nia 1963 r..., k. 4-5.
495
Naczelna Redakcja Programów Polityczno-Informacyjnych, Pismo do Wydziału Propagandy KC PZPR na
ręce Towarzyszki Lampe z 28 pa dziernika 1964 r.ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR, 1964,
sygn. 237/VIII-775, k. 7.
496
Notatka z 18 marca 1966 r.ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR, 1965-1967, sygn. 237/VIII-776,
k. 46-47.
497
Zob.Ś TeczkaŚ Pomoce naukowe do szkolenia (aparatura, sprzęt), 1967ś AAN, Wydział Propagandy i Agitacji
KC PZPR, 1965-1967, sygn. 237/VIII-776, k. 95-147.
498
Dla lat 1962-1963 zob. Biuro Prasy KC PZPR (?), Od III do IV Zjazdu PZPR..., k. 94; dla 1960 r. zob. Ocena
i wnioski Komisji powołanej przez Sekretariat KC PZPR..., k. 25-26.
499
Tam e, k. 98.
492
106
do ć, e sposoby ideologizacji programu nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, to jeszcze
napotykano na trudno ci z ich wprowadzeniem i wyegzekwowaniem. Wspominali my ju o
trudno ciach małoekranowej cenzury. Opór stawiali równie pracownicy telewizjiŚ w Biurze
Prasy KC mo na natrafić na skargi wobec bałaganu organizacyjnego poszczególnych
naczelnych redakcji, sprzyjającego nadu yciom, fikcyjnym działaniom itp. Narzekano na brak
realizacji odgórnych rozporządzeń oraz na małą aktywno ć telewizyjnego POP-u
(Podstawowej
Komórki
Partyjnej)500.
Podkre lano,
e
kolegium
programowe
nie
kontrolowało i nie kształtowało charakteru emitowanych programów501. Ogólnie, „panujące
od lat przekonanie, e bałagan organizacyjny jest cechą immanentną TV doprowadziło do
sytuacji, w której nieodpowiedzialno ć i groszoróbstwo biją wszelkie rekordy” 502.
Osobnym zagadnieniem byłaby próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego władze
wykazywały tak daleko idącą niekonsekwencję w próbach cisłego kontrolowania telewizji.
Takiej analizie warto po więcić całą ksią kę. Tutaj stwierd my tylko, e podobne przykłady
niepowodzeń (rzecz jasna czę ciowych i relatywnych) w odgórnej kontroli mo na odnale ć
na wielu płaszczyznach ycia społecznego Polski Ludowej. Wydaje się, e zjawisko to było
jej cechą immanentną.
3.5.3. Ideologiczna porażka
Jaki był wpływ telewizyjnej propagandy komunistycznej na przeciętnego Polaka?
Wydaje się, e nie będzie przesadą stwierdzenie, i władza poniosła na tym polu dotkliwą
(choć na pewno nie całkowitą) pora kę – mo e z wyjątkiem wspominanych polskich seriali,
cieszących się olbrzymią popularno cią. Społeczeństwo po prostu nie dało się nabrać, co
delikatnie, z powodów cenzuralnych, sugerowali niektórzy autorzy epoki. Najpierw jednak
przytoczmy znakomitą i uniwersalną charakterystykę „publiczno ci przekornej” autorstwa
Umberto źcoŚ „telewizja jako taka, podobnie jak i inne rodki masowego przekazu, nie
kształtuje sposobu my lenia jakiej generacji, choćby nawet generacja ta uprawiała rewolucję,
uciekając się do haseł o czysto telewizyjnym rodowodzie [...]. Je li jakie pokolenie robi co
zupełnie innego, ni to, do czego zdawała się wzywać telewizja (oddając wszelako liczne
dowody przyswajania sobie jej form wyrazowych i mechanizmów my lenia), oznacza to, i
pokolenie odczytywało telewizję w sposób odmienny od tego, w jaki odczytywali ją [...]
O sytuacji w TV. Niektóre uwagi i wnioski [1963 r.?]; AAN, Biuro Prasy KC PZPR, 1962-1963, 1966, 19671968, sygn. 237/XIX-300, k. 63, 78.
501
Tam e, k. 65.
502
Tam e, k. 64.
500
107
teoretycy, którzy ją analizowali”503. Na naszym gruncie domoro li komunistyczni „teoretycy”
stworzyli jeszcze mniej realne plany.
Źystans w stosunku do oficjalnej propagandy widać na wielu polach. Jak ju
zauwa yli my, Argus w do ć zawoluowanej formie pokazywał powszechną krytykę
sztuczno ci wielu programów. I tak na przykład „dyskusja młodzie y w programie
publicystycznym z Katowic ‘Sąd udaje się na naradę’ była przykładem telewizyjnej
okropno ciŚ nie wierzę, aby młodzi ludzie ze szczególną lubo cią tak wła nie, jak ich
ukazano, szermowali sloganami”504. Nie zabrakło tam pewnie i sloganów politycznych. W
dalszej czę ci felietonu autor, pozornie krytykując tylko telewizyjnych spikerów, przemycił
między wierszami podteksty polityczneŚ „ekran telewizyjny bezlito nie demaskuje wszelką
nieprawdę – począwszy od całej dyskusji literacko wymy lonej [...], a skończywszy na
niedociągnięciach tak drobnych, jak pozorna swoboda [spikerów – P. P.]”505. Słowa te mo na
przetłumaczyćŚ „nie oszukujcieś i tak nie uwierzymy”.
Szczególnym ródłem irytacji lub rozbawienia stał się dla telewidzów „Źziennik”.
Argus, starając się reprezentować opinię publiczną, wskazywał na bezsensowny nieraz dobór
prezentowanych wiadomo ci, pomijanie spraw istotnych acz kontrowersyjnych, czy te
niepowodzeńŚ „przydał mi się bardzo mój przyjaciel [który nie miał TV – P. P.] nawet dla
uzyskania wie ego spojrzenia na dziennik telewizyjny. Źziwiło go, dlaczego mu pokazują
aluminiowe beczki (czy to takie wa ne?), pytał niegłupio, dlaczego mówi się z entuzjazmem
o wycinaniu lasu, na miejscu którego stanie fabryka (czy by to było konieczne?). Mój
przyjaciel miał rację, wcale nie wybrzydzał, po prostu w czasie oglądania my lał – a nie jest
to wła ciwo ć u telewidzów rzadka. Powinni wziąć ten fakt pod uwagę redaktorzy
dziennika”506. Trzeba przyznać, e to do ć odwa na, ale prawdziwa krytyka.
Warszawiaków irytował napis umieszczony na dachu jednego ze stołecznych domów
w
ródmie ciu, głoszący hasło „Telewizja informuje, uczy, bawi”507. Jak zauwa a L.
Pijanowski, „nikt nie lubi być pouczany ani łagodnie, ani gromko, ani prosto, ani zawile”508.
W tym mo e tkwił błąd władz, czę ciowo naprawiany produkcją polskich seriali.
Innym było z pewno cią wspominane ju niepełne zrozumienie praw rządzących
nowym mediumŚ propaganda słowna, nowomowa, nie mogła się sprawdzić na małym ekranie,
który z natury operował przede wszystkim obrazem. W ka dym razie na tej płaszczy nie
U. Eco, Publiczno ć przekorna, [w:] Społeczeństwo i telewizja..., s. 106-107.
Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 7,18.02.1962.
505
Tam e.
506
Tam e.
507
L. Pijanowski, TV na co dzień, s. 202.
508
Tam e, s. 203.
503
504
108
Polacy nie ulegli działaniom władz. Telewizja co prawda sprawiła, e polityka znacznie
czę ciej ni kiedy go ciła w ich domach, ale fakt ten przyczynił się nie do większej
skuteczno ci propagandy, lecz przeciwnieŚ pokazał telewidzom całą obłudę komunistycznego
„politykowania”.
W sumie więc „tradycjonalistyczne” nastawienie władz owocowało nieskuteczno cią
telewizyjnej propagandy. Na początku interesującego nas okresu nie potrafiono za pomocą
małego ekranu dobrze „reklamować” komunistycznego ustroju. Stosowano tutaj metody
charakterystyczne wła nie dla owego „kultu bibuły”. Nudne i przegadane relacje ze zjazdów
partyjnych, przydługie wystąpienia, ciągnące się dyskusje – trudno było tymi rodkami
wpływać na zaanga owanie polityczne telewidzów. Ci ostatni, narzekając na tylekroć ju
wpominaną „gadaninę”, nie wahali się niekiedy formułować następujących opiniiŚ „w
ostatnim czasie co za du o w programie telewizyjnym wszelkiego rodzaju propagandyŚ
przemysłowej, rolniczej, ksią kowej, politycznej, a za mało dobrych i przyjemnych dla oka i
ucha rozrywek, które by dodatnio wpłynęły na uspokojenie nerwów i dobry odpoczynek po
pracy zawodowej”509. O wiele czę ciej padały bardziej ogólne zdania typu „zlikwidujcie
wszystkie publicystyki i inne społeczno-naukowe rozwa ania i dajcie nam dobrą
rozrywkę”510. Olbrzymia liczba tego typu wypowiedzi dobitnie wskazuje na propagandową
pora kę władz.
Pewne lekcewa enie przez władze nowego medium zauwa ano zresztą na ró nych
oficjalnych spotkaniach i dyskusjach. W kwietniu 1962 r. w salach Studium Dziennikarskiego
UW zorganizowano dyskusję po więconą specyfice telewizji, z udziałem jej pracowników
oraz Włodzimierza Sokorskiego. Jeden z obecnych na zebraniu redaktorów, żustaw
Gottesman, w do ć niegramatycznej formie przekonywałŚ „związek pomiędzy
yciem
politycznym i telewizją w Polsce jest najlu niejszy. Tego prawie nie ma na wiecie, aby
polityk, mą stanu, działacz mógł sobie pozwolić, aby nie nawiązać stałego kontaktu z
telewizją, aby nie chciał jak najczę ciej w telewizji pokazać się. To jest specyfika naszej
telewizji, naszego ycia politycznego, e dotychczas nasi politycy i mę owie stanu skrzętnie
unikają telewizji, w gruncie rzeczy wyrządzając sobie sami powa ną krzywdę” 511. Sytuacja ta
wynikała zapewne z zaznaczonego przez A. Kozieła faktu, e du a czę ć zaawansowanego
wiekowo aparatu partyjnego nale ała do pokolenia przedtelewizyjnego, za totalitarny ustrój
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 2/1964, s. 76.
Tam e, s. 87.
511
Specyfika telewizji, „Biuletyn Telewizyjny”, 9-10/1962, s. 15.
509
510
109
państwa w mniejszym stopniu ni
w zachodnich demokracjach wymuszał starania o
budowanie medialnego wizerunku.
110
4. „ WIAT W ŹOMU”Ś TV A KULTURA SPOŁźCZNA
4.1. „Niezwykle ruchliwe oko”, czyli TV a kultura masowa
Telewizja miała stać się narzędziem, za pomocą którego spełni się wreszcie jedno z
komunistycznych marzeńŚ kultura elit miała w końcu trafić pod ka dą strzechę. Jednak e ideę
tą znów zweryfikowała rzeczywisto ćŚ proces umasowienia tej kultury „wysokiej” i
przefiltrowania jej przez mały ekran spowodował przemienienie się jej w kulturę masowąś tak
e pod strzechy trafił nie Chopin i Słowacki, lecz do ć dziwny kulturalny miszmasz, znacznie
ró niący się od elitarnego pierwowzoru.
Jak mo na by go zdefiniować? Zdaniem A. Kłoskowskiej był to „kompleks norm i
wzorów zachowania o bardzo rozległym zakresie zastosowania. Pojęcie kultury masowej
odnosi się do zjawisk współczesnego przekazywania wielkim masom odbiorców
identycznych lub analogicznych tre ci płynących z nielicznych ródeł oraz do jednolitych
form zabawowej, rozrywkowej działalno ci wielkich mas ludzkich”512. żłównymi cechami
kultury masowej były zatemŚ ogromny zasięg i jednolito ć tre ci. Z kolei „publiczno ć” to
„lu ne ugrupowanie charakteryzujące się pewną wspólno cią zainteresowań, wiedzy, potrzeb
i ocen”, rozproszeniem513.
Jak pojawienie się w yciu codziennym nowego no nika „popkultury” wpłynęło na
aktywno ć kulturalną Polaków? Na pytanie to mo emy czę ciowo odpowiedzieć dzięki
wspominanym ju niejednokrotnie badaniom J. Rudzkiego w ród młodzie y wiejskiej w 1962
r. Przed omówieniem ich wyników wymieńmy od razu jego ograniczeniaŚ objęły one bardzo
specyficzne
rodowisko, korzystające z telewizji niemal wyłącznie poprzez odbiorniki
społeczne, a tak e znajdujące się w fazie fascynacji nową rozrywką, charakterystycznej dla
pierwszego z nią zatknięcia. Źlatego trudno uznać odpowiedzi respondentów za całkowicie
reprezentatywne dla całego kraju i całych lat 60.
Na podstawie deklaracji ankietowanych mo na stwierdzić, e w niektórych wsiach
bardziej zacofanych i nieaktywnych kulturalnie telewizja stała się bod cem do podjęcia
aktywno ci artystycznej, głównie w formie udziału w amatorskich zespołach aktorskich,
512
513
A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 95.
Tam e.
111
muzycznych, kółek hobbystycznych itp. Pusta dotychczas wietlica wraz z przyj ciem XI
muzy wyra nie o yła514.
Jednocze nie jednak w większo ci innych wsi nowe medium ograniczyło działalno ć
zespołów dramatycznych. Lepszą namiastkę teatru dawało oglądanie sztuki na ekranie.
Charakterystyczna jest tutaj wypowied jednego z respondentówŚ „nigdy nie wystawimy
przedstawienia tak jak w telewizji, więc po co się męczyć”515. Kierownicy wietlic starali się
zapobiegać temu zjawiskuŚ jeden z nich pod pozorem reparacji zamknął
odbiornik, pragnąc, aby młodzie
wietlicowy
w spokoju przygotowała pierwszomajowy program
artystyczny. Skutek był taki, e przestała ona po prostu do wietlicy przychodzić516.
J. Rudzki zauwa ał, e telewizja zdecydowanie odciągała młodych ludzi od gier
towarzyskich, szachów, warcabów, domina. To one, wraz ze słuchaniem radia i czytaniem
gazet wypełniały dotychczas wietlicowym go ciom długie zimowe wieczory. Wraz z nowym
„socjologicznym meblem” czynno ci te zeszły na drugi plan, rozbudzając bierną formę
spędzania czasu i konsumowania dóbr kultury i wiedzy517.
Sam fakt postrzegania małego ekranu jako dostarczyciela wiedzy i kultury budził
wątpliwo ci Rudzkiego. Zauwa ył on nikłą popularno ć telewizyjnych programów
kulturalnych i popularno-naukowych. Jednocze nie jednak wskazywał na fakt, e telewizja
jako taka rozbudzała zainteresowania i rozszerzała horyzonty wiejskich telewidzów518.
W interesującej nas epoce niejednoznacznych wyników danych empirycznych
przewa nie nie dostrzegano. W ród laików, głównie dziennikarzy lat 60., da się odczytać
zachwyt, fascynację nową formą kultury, szerzoną dotychczas tylko w ograniczonym pod
względem formy zakresie poprzez radio. Źostrzegano głównie dodatnie strony zjawiskaś
rzadko dotykano sedna i prawdziwego oblicza kultury masowej. Na przykład na łamach
„Żilmu” z entuzjazmem zauwa ano,
e „sztuki nowe” w „dotychczasowe dyscypliny
artystyczne [...] tchnęły współczesną wyobra nię”519, czyniąc je bardziej atrakcyjnymi.
Telewizja stawała się z czasem po prostu kolejnym
ródłem zdobywania do wiadczeń
kulturalnychś „stanowi wa ny punkt odniesienia dla innych do wiadczeń i ocen
kulturalnych”520. Zauwa my,
e słowa te zamieszczono w pi mie po więconym
potencjalnemu konkurentowi małego ekranu – kinu.
J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 31.
Tam e, s. 32.
516
Tam e, s. 33.
517
Tam e, s. 34.
518
Tam e, s. 41-42.
519
„Żilm”, nr 19, 13.05.1962.
520
A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury..., s. 215.
514
515
112
źntuzjastyczne wypowiedzi padały w ocenie potencjału nowego rodka przekazu.
Oto „telewizja ma [...] niezwykle ruchliwe oko, które mo e wszędzie wszystko dostrzec i
dzięki temu mo e nawiązać jedyne sprzę enie między pewną kategorią twórców a szeroką
publiczno cią. [...]. Wła nie telewizja wydobyć mo e działalno ć kulturalną ze stanu
przymusowej lokalno ci [...]. Telewizja wprowadza często w obieg ogólnospołeczny ludzi
czy dzieła, których znajomo ć pozostałaby udziałem bardzo niewielkiego kręgu
lokalnego”521. Elita kulturalna miała się więc rozszerzyć na cały kraj, a je li nawet jest to zbyt
optymistyczna przepowiednia, to „telewizja z pewno cią jednak przyczynia się do obni enia
barier, które wielu ludziom ograniczają swobodne uczestnictwo w kulturze”522.
Oceniano optymistycznie, e mały ekran był zdolny „zabrać Kino Źobrych Żilmów z
jego ekskluzywnej (bo dostępnej tylko dla warszawiaków) siedziby w Pałacu Kultury i
przenie ć ją do ka dej wsi. Zdolny jest to samo zrobić z ka dym widowiskiem”523 – dlatego
wielu z dezaprobatą zauwa ało, e choć mo liwo ci TV w propagowaniu sztuki filmowej i
teatralnej są olbrzymie, to „mo liwo ci te są dalece nie wykorzystywane”524. Co więcej,
„jakkolwiek okrojony byłby serwis telewizyjny w porównaniu z ofertą ruchu wydawniczego,
zasługą tego serwisu jest łamanie ró nicującego dystansu, jaki nawet w materii prasy istnieje
między czołówką miast a tzw. terenem”525. Telewizor mógł więc stać się najlepszym ródłem
informacji.
Wszystkie te argumenty brzmią logicznie i wydają się oczywiste. W końcu Teatr TV
zbierał bardzo du ą publiczno ćś nie brak było ponadto w programie magazynów
kulturalnych, ambitnych filmów. Źlaczego zatem akcja umasowienia kultury wysokiej
przyniosła inne od oczekiwanych rezultaty i owocowała powstaniem kultury masowej?
Przede wszystkim zadziałały wszelkie ograniczenia techniczne, tematyczne, materialne i
ideologiczne, o których ju pisali my. Po drugie, nie dało się widzowi wmówić, jak i do
czego miał u ywać swój odbiornik, który, nawet w rzeczywisto ci komunizmu, był
własno cią prywatną. Jak się okazało, telewizyjna publiczno ć wcale nie pragnęła być na siłę
„ukulturalniana”ś zdecydowana większo ć od programu
ądała głównie dostarczenia
rozrywki526.
Po trzecie, tre ci nadawane przez rodki masowego przekazu ulegały ju w latach 60.
procesowi, nazwanemu przez socjologów homogenizacją mechaniczną. Polegała ona na
M. Czerwiński, ycie po miejsku, Warszawa 1974, s. 69.
M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 18.
523
Tam e, s. 41.
524
J. Peltz, Widzu masowy – któ cię zdobędzie?, „Żilm”, nr 19, 13.05.1962.
525
M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 46.
526
Por. dalsze rozwa ania o wpływie telewizji na kulturę społeczną Polaków.
521
522
113
bezpo rednim zestawieniu obok siebie lub w następstwie czasowym tre ci ró nego charakteru
i poziomu527. Takie zestawienie implikowało deprecjację przekazywanych tre ci, deformację
informacji, „równanie w dół”. „Spłaszczeniu poprzez odbiór ulec mogą symfonia i piosenka
pasterska, spłaszczenie wynika bowiem stąd, e odbiór nie jest poprzedzony przez osadzenie
odbierającego w kontek cie kultury, który zrodził dzieło i stanowi jakby jego komentarz”528.
Widz był zatem nieprzygotowany na odbiór tre ci nieprzystających do jego definicji sytuacji.
Następowało przemieszanie informacjiś wyrwanie ich z socjo-kulturalnego kontekstu
pozbawiało je najczę ciej sensu. Źomowy odbiornik nie mógł stać się sceną, filmowym
ekranem czy uniwersytetem.
Jednak e fakt ten nie był jeszcze w latach 60. powszechnie zauwa any, a na pewno
nie w kręgach Komisji ds. Radia i Telewizji, gdzie głęboko przejęto się kulturalną i
edukacyjną misją telewizji.
527
528
A. Kłoskowska, Socjologia kultury, Warszawa 1972, s. 350.
M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 14.
114
4.2. „Jak konserwować cerę”, czyli TV a edukacja
Wzajemne relacje telewizji i edukacji były jednym z najczę ciej poruszanych
problemów w przebadanych przeze mnie rocznikach gazet o tematyce telewizyjnej. Często
wiązano to zagadnienie z problematyką kultury masowej i wykształceniem Polaków, co
stanowi przecie
element
ycia codziennego. Spróbujmy zatem przedstawić krótką
charakterystykę zagadnienia.
W dyskusji na łamach prasy oraz w socjologicznych opracowaniach omawianej
epoki nie brakowało głosów negatywnych, wskazujących na zły wpływ nowego rodka
masowego przekazu na edukację młodzie y. Często podkre lano konflikt między telewizją a
szkołą – ta ostatnia „niemal na pewno bąd
dubluje w sporym zakresie informację
telewizyjną, bąd tworzy z nią najczę ciej niespójne układy, nie sprzyjające rozumieniu
problemów”529. Telewizja stała się „dzisiaj potęgą kształtującą zasób wiadomo ci ka dego
członka społeczeństwa, potęgą, która w stosunku do dzieci i młodzie y występuje jako
konkurent szkoły”530.
Mały ekran stanowił konkurencję niezdrową, poniewa przy korzystaniu z niego
zachodził proces zwany przez socjologów degradacją informacji, pokrewny opisywanemu ju
zjawisku homogenizacji mechanicznej531. Źegradacja informacji prowadziła do czę ciowej
destrukturacji wiedzyŚ „przekazy masowe [...] nie tylko zubo ają znaczenia [...], ale nadto
jeszcze nie szanują poziomów informacyjnej wa no ci i związków logicznych między
nimi”532.
Implikowało
to
fenomen,
który
M.
Czerwiński
nazywa
„nasyceniem
informacyjnym”, w negatywnym znaczeniu tego wyra enia533. Wiadomo ci zaczerpnięte z
audycji telewizyjnych ulegały całkowitemu przemieszaniu, niezale nie od ich wa no ci,
charakteru, rodzaju. Stanowiły one swoisty ersatz wiedzy.
W tym wła nie kontek cie nale y interpretować nakre lony przez Umberto źco
ironiczny obraz przeciętnego Włocha, uczącego się kultury i wiedzy z teleturniejów, geografii
z włoskiego odpowiednika „Turnieju Miast”, a polityki z dziennika534. Polski telewidz lat 60.
wpisywał się w ten obraz znakomicie. Kwintesencją tej problematyki mo e być współczesna
epoce karykatura, na której wszyscy uczniowie w klasie zasnęli znudzeni pokazywanym
Tam e, s. 63.
Tam e, s. 68.
531
Tam e.
532
Tam e, s. 74.
533
Tam e, s. 60.
534
Umberto Eco, dz. cyt., s. 104-105.
529
530
115
programem edukacyjnym. Źyrektor szkoły, widząc zachowanie uczniów, pytał się
nauczycielki, czy była to nauka przez sen535.
Od innej strony zastanawiano się nad wpływem oglądania telewizji w domu na
wyniki w nauce. Nie potrafiono wła ciwie postawić konkretnych tezś wygłaszane opinie
często nie wykraczały poza stadium frazesów. M. Braun-żałkowska, starająca się godzić
głosy negatywne i pozytywne, stwierdziła, e „telewizja zwiększa zasób wiadomo ci, rozwija
słownik i łatwo ć wypowiadania się, jednocze nie zabiera niejednokrotnie czas przeznaczony
na odrabianie lekcji w domu lub sen”536. Z kolei w ród listów telewidzów często natrafić
mo na było na krytykę demoralizujących funkcji filmów sensacyjnych i „Kobry”, będących
„lekcjami poglądowymi dla naszych chuliganów”537. W końcu interesującej nas dekady,
kiedy w porannej porze pojawiły się projekcje filmów, telewidzowie coraz czę ciej pytaliŚ „w
jakim celu TV wy wietla w godzinach rannych filmy młodzie owe? By dzieci zwalniały się
ze szkół pod pretekstem bólów brzucha? By w domu były awantury? My rodzince prosimy
aby filmy wy wietlano po południu”538.
Ogólnie zatem według krytyków, telewizja nie tylko, e nie pomagała w kształceniu,
lecz w dodatku działała wła ciwie z przeciwnym skutkiem, wypaczając wiedzę, a nie ją
pogłębiając. Zdaniem entuzjastów TV było dokładnie odwrotnie539.
Według nich „telewizja stosunkowo najczę ciej odwołuje się do metod
aktywizujących, tzn. nie poprzestaje na przekazywaniu odbiorcy wiedzy, lecz stawia przed
nim zadanie poznawcze i inspiruje do ich wykonania”540. Mogła więc pobudzać do
praktycznego realizowania nauczonej w szkole teorii. A taka zachęta była niezwykle
potrzebnaŚ jak odnotował M. Czerwiński, „około 70% dorosłych mieszkańców miast nie
otrzymało w szkole dostatecznej zachęty, dostatecznego wprowadzenia, aby zadomowić się w
literaturze”541. Dlatego te
„jest rzeczą prawdopodobną,
e w szczególno ci telewizji
przypada ju , a przypadać będzie w jeszcze większej mierze, doniosła rola sojusznika, a
nawet wyręczyciela szkoły”542. Maria Burdowicz-Nowicka na łamach „Biuletynu
Telewizyjnego” dodawałaŚ „telewizja operująca obrazem mogłaby tu oddać wielkie usługi
535
L. Pijanowski, dz. cyt., s. 219.
M. Braun-żałkowska, Wpływ telewizji na niektóre cechy osobowo ci dzieci, Warszawa 1967, s. 12.
537
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1964, s. 67.
538
Tam e, 6/1968, s. 88.
539
Nie nale y zbyt sztucznie kre lić obrazu dwóch przeciwstawnych obozówŚ postawa krytyczna i
entuzjastyczna mogła być podzielana przez jedną i tą samą osobęŚ np. rozwa ania M. Czerwińskiego wyliczają
zarówno plusy, jak i minusy wtargnięcia nowego medium w obszar edukacji.
540
J. Papuzińska, J. Szmagalski, Tre ci rodków masowego przekazu jako czynnik stymulujący motywacje do
kształcenia się, [w:] Telewizja i społeczeństwo..., s. 306-307.
541
M. Czerwiński, Telewizja, radio, ludzie..., s. 90.
542
M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 18.
536
116
nauczycielowi.
aden bowiem najlepszy nawet wykład czy dobrze ilustrowany podręcznik
nie zademonstruje skomplikowanego procesu rekonstrukcji [Biskupina – P. P.], który w
telewizji mo na pokazać przy pomocy kilku dobrze dobranych rysunków, planów czy
fotografii, uzupełnionych wła ciwym komentarzem słownym”543.
Opinie te wydają się nam dzisiaj do ć naiwne, niemniej kilkadziesiąt lat temu nie
mogły za takie uchodzić. Rozwijano je twierdząc, e mały ekran dysponował mo liwo ciami
niedostępnymi dla szkolnictwa. Na przykład „ rodki masowego przekazu przechwytują
szybko idee zrodzone przez jak e szybki rozwój nauki, sztuki, samego ycia społecznego”544,
a które trudno od razu wtłoczyć do programu szkolnego. Było tak chocia by w nauczaniu
języków obcych – ogólnie chwalono pomysł ich nauki poprzez nowe medium545. Zdaniem
wielu programy edukacyjne „wspierają działanie szkoły pomocą cenionych fachowców –
dydaktyków oraz stwarzają swoiste zastępstwo ‘szkolnego’ bywania w teatrze czy
muzeum”546.
W przeciwieństwie do dzisiejszych czasów, w latach 60. opinia entuzjastów zdawała
się przewa ać. Prawdopodobnie dominowała ona równie w ród decydentów Komisji ds.
Radia i Telewizji, skoro, jak ju zauwa yli my, w telewizyjnym programie umieszczano
sporo programów edukacyjnych. Inicjatywy na tym polu podejmowane były stosunkowo
wcze nie i mogły się one pochwalić się wymiernymi osiągnięciami. W marcu 1961 r.
zapoczątkowano cykl pt. „Szkoła Telewizyjna” (seria porannych programów edukacyjnych,
oglądanych przez dzieci w klasie), do którego zgłosiło się blisko 700 szkół, w tym a 98% ze
wsi i małych miasteczek547. Doskonale obrazuje to zapotrzebowanie na tego typu audycje w
tamtych rejonach.
We wrze niu 1962 r. zaczęto emisję „Telewizyjnego Kursu Rolniczego” w
niedzielny poranek548, jednak akurat ten cykl okazał się niewypałem – powszechnie
krytykowano jego nudę, nienajlepiej dobraną porę nadawaniaś sami zainteresowani, rolnicy,
w znikomej swej czę ci oglądali program. W tym samym roku „Radio i Telewizja”
poinformowała o planie zało enia Uniwersytetu Telewizyjnego, który w trybie zaocznym
543
M. Burdowicz-Nowicka, Uwagi o programie szkolnym TV – Warszawa, „Biuletyn Telewizyjny”, 12/1961, s.
56.
544
M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 64.
545
T. Pszczołowski, Telewizja nauczycielką języków obcych, „Radio i Telewizja”, nr 15, 8.04.1962.
546
M. Czerwiński, Wspólnota komunikowania, Warszawa 1985. s. 92.
547
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 214, zob.: K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz.
cyt., s. 62.
548
„Radio i Telewizja”, nr 40, 30.09.1962.
117
miał do 1980 r. wypu cić 900 000 absolwentów. Prace organizacyjne planowano rozpocząć
na jesieni 1963 r.549.
Jak zwykle plany zostały zweryfikowane przez rzeczywisto ć, niemniej w końcu, z
kilkuletnim opó nieniem, w 1966 r. powstała Politechnika Telewizyjna – rzecz w Polsce bez
precedensu i wyjątkowa, do dzi nie powtórzona. Absolwenci nowej uczelni mogli zdawać na
II rok studiów technicznych dla pracujących550. W ten oto sposób program telewizyjny wpisał
się w pewnej mierze w organizacyjne struktury szkolnictwa polskiego. Pod koniec dekady
programy edukacyjne i popularnonaukowe stanowiły a 18% ogółu nadawanych audycji551.
Tendencje
do
traktowania
telewizji
jako
narzędzia
edukacji
wzbudziły
zainteresowanie prasyŚ „Radio i Telewizja” poczęła w 1968 r. drukować rubrykę „Telewizja
dla szkół”, w której omawiane były programy edukacyjne, przedstawiane szczegółowo
godziny danych audycji, z wyszczególnieniem, dla której klasy były przeznaczone552.
O tym, e owe programy były popularne i na trwałe zadomowiły się w polskich
szkołach, wiadczy pewien problem, kilkakrotnie odnotowany w prasie. Oto „wiele szkół na
terenie kraju korzysta z telewizyjnych audycji szkolnych nie posiadając odpowiedników
materiałów pomocniczych w postaci rocznych i kwartalnych planów audycji szkolnych,
streszczeń i wskazówek dla nauczycieli, wydawanych przez telewizję. Naczelna Redakcja
Programów O wiatowych przypomina, e materiały te wysyła szkołom po otrzymaniu od
nich zgłoszenia”553. Cytat ten, opisujący do ć przypadkowe korzystanie w wielu szkołach z
telewizji,
pokazuje
po rednio
szeroką
skalę
wykorzystywania
oferty
programów
edukacyjnych.
Jest charakterystyczne, e widzowie, chocia postrzegali nowe medium głównie jako
ródło rozrywki, przypisywali jej równie funkcje wychowawcze. Tendencję tą widać w
korespondencji nadsyłanej do Radiokomitetu. Często wysuwano tam postulaty typuŚ
„dlaczego w TV nie nadaje się programów nauki gier towarzyskich, p. [?] bryd a, nauki kroju
i szycia, w zimie nauki jazdy na nartach i ły wach, w lecie pływania, wio larstwa itp. Niech
telewizja i radio uczy, wzbogaca nasz wiedzę”554.
Mały ekran miał stać się nauczycielem, instruktorem, mentorem, korepetytorem.
Pewien robotnik z małego miasta przekonywałŚ „telewizja powinna kształcić młode
Telewizyjny Uniwersytet, „Radio i Telewizja”, nr 28, 8.07.1962.
Z Politechniki Telewizyjnej na wy sze uczelnie, „Radio i Telewizja”, nr 15, 7.04.1968.
551
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 65.
552
„Radio i Telewizja”, nr 36, 1.09.1968.
553
„Radio i Telewizja”, nr 11, 11.03.1962ś patrz te Ś Ż. Skwierawski, Wszechnica Telewizyjna, „Radio i
Telewizja”, nr 29, 15.07.1962ś Trzeci rok działalno ci Wszechnicy Telewizyjnej, „Radio i Telewizja”, nr 32,
5.08.1962.
554
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1963, s. 52.
549
550
118
charaktery. Zdaje mi się, e dobrze byłoby mówić o zasadach dobrego wychowania, nadawać
wyjątki z ksią ki Ireny żumowskiej ‘ABC dobrego wychowania’. Wydaje nam się, e
Telewizja mo e du o zdziałać, pomagając w ten sposób wychowawcom jak te
i
rodzicom”555. Jeszcze czę ciej postulowano wprowadzenie na antenę lekcji języków
obcych556. Pewna robotnica z miasta terenowego przekonywała, e w przerwach między
audycjami spikerka „mogłaby demonstrować jak nale y konserwować cerę, jak się ubierać na
ró ne okazje”557. Jednocze nie często oburzano się na błędy językowe spikerów i
komentatorów558. W wypowiedziach tych przebija chęć czę ci telewidzów, by mały ekran
dawał odpowied
na ka dą wątpliwo ć i pytanieś stał się wyrocznią i autorytetem w
najró niejszych sprawach.
W szerszym ujęciu terminu edukacja mo na stwierdzić, e XI muza przysłu yła się
do „podnoszenia poziomu wiedzy ogólnej, politycznej, wyrobienia kulturalnego, znajomo ci
zagadnień współczesnego filmu”559. Słowa te, pochodzące z interesującej nas epoki, nie
wytrzymują zapewne w cało ci krytyki, niemniej pozostaje oczywistym faktem, e mały
ekran oferował swym odbiorcom pewien minimalny poziom kultury i „obycia”. Być mo e to
wła nie przez telewizję, podobnie jak poprzez kontakty z administracją państwa, czę ć
widzów mogła obyć się z oficjalną wersją języka polskiego. Teatr TV, ale równie i „Kobra”
czy nawet programy rozrywkowe wzbogacały do pewnego stopnia kod kulturowy i zasób
wiedzy Polaków wywodzących się z ubo szych i gorzej wykształconych warstw. Nie
zapominajmy, e nawet ambitne propozycje teatralne i erudycyjne teleturnieje typu „Wielka
gra” przyciągały znaczny procent telewidzów, oglądających wszystko „jak leci”, ale przez to
mniej lub bardziej wiadomie (i skutecznie) nasiąkających przekazywanymi tre ciami. Jak
stwierdził S. Szostkiewicz, telewizja poszerzała „wiedzę o faktach” i jednocze nie rozbudzała
potrzebę tej wiedzy560.
Tam e, 9/1963, s. 41.
Tam e, 10/1963, s. 57.
557
Tam e, 3/1964, s. 65.
558
Np. tam e, 6/1967, s. 63.
559
B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 75.
560
S. Szostkiewicz, dz. cyt., s. 5.
555
556
119
4.3. „Wróg czy sojusznik”, czyli TV a radio, kino, teatr, książka
Problem negatywnego czy pozytywnego wpływu telewizji na korzystanie z innych
„no ników” rozrywki, kultury i informacji, takich jak radio, kino czy ksią ka, był chyba
najszerzej omawiany we wszelkich dyskusjach dotyczących telewizji. Poni ej zamierzam
jedynie zasygnalizować to zagadnienie w kontek cie codzienno ci Polaków lat 60.
4.3.1. „Optymi ci”
Czę ć
dziennikarzy
i
intelektualistów
zauwa ała
pozytywne
aspekty
upowszechniania się nowego medium, choć, co od razu trzeba powiedzieć, ich argumenty nie
miały oparcia w przytoczonych ju liczbach. J. Rudzki ogólnie stwierdzał, e telewizja „stała
się bod cem do korzystania z innych dóbr kulturalnych” w kręgach ludzi o niskim
wykształceniu561. W. Wilczek podkre lał, „ e w naszym kraju wydaje się masę ksią ek i e
wydaje się ich coraz więcej, a mimo to popyt na nie wzrasta jeszcze szybciej”562.
Wskazywano poza tym na wcią dominującą rolę radiaŚ jak wiemy, nadal o wiele więcej
Polaków miało radioodbiornik, ni telewizor563, natomiast „wbrew obawom, doba rozwoju
rodków masowych nie przyniosła zmierzchu frekwencji teatralnej ani zmierzchu
czytelnictwa”564.
M. Czerwiński słusznie zwrócił uwagę, e „telewizja upowszechnia sztukę teatralną
w zakresie nie mającym precedensów”565. Nie wiadomo jednak, czy taka sytuacja podobała
się teatrom. Równie optymistycznie pisano o stosunku kino – TVŚ „telewizja, zaciągnąwszy u
filmu wielki dług, odpłaciła mu go z nawiązką. Po okresie konkurencyjnej walki okazało się,
e film i telewizja są sojusznikamiś a wzajemne ich związki korzystne są dla obu stron”566.
Podkre lano przy tym „względną neutralno ć telewizji wobec filmu”567 – specyfika kinowego
odbioru filmu miała być na tyle du a (ciemna sala, wielki ekran), e telewizja nie potrafiła
zaspokoić wymagań kinomanówś podobnie zresztą jak w przypadku teatru. Żakt,
e w
dzisiejszej rzeczywisto ci wszechobecno ci telewizji i internetu zarówno kino, jak i teatr
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 3.
W. Wilczek, TV w systemie funkcjonowania kultury, [wŚ] M. Czerwiński, Telewizja i społeczeństwo,
Warszawa 1980 s. 253-254.
563
Patrz: Oddziaływanie prasy, radia, TV....
564
M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury... s. 53.
565
Tam e, s. 137.
566
J. Fuksiewicz, Telewizja – wróg czy sojusznik filmu, „Radio i Telewizja”, nr 23, 2.06.1968.
567
W. Wilczek, dz. cyt., s. 255.
561
562
120
istnieją i w wielu przypadkach mają się dobrze, potwierdza tezy dziennikarzy i socjologów lat
60.
Opinie stronnictwa „optymistów” zyskiwały czę ciowe poparcie w niektórych
badaniach socjologicznych. W analizowanym przez J. Rudzkiego rodowisku młodzie y
wiejskiej początku lat 60., oglądającej telewizję w wietlicach, nowe medium nie wpłynęło
negatywnie na słuchalno ć radia. Było to do ć oczywisteŚ 90% respondentów posiadało w
domu odbiornik radiowy, podczas gdy prawie nikt nie miał własnego aparatu
telewizyjnego568.
Sprawa była bardziej skomplikowana w przypadku kina. We wsiach bli szych
miastu pod wpływem nowego medium frekwencja w kinach spadła. Jednocze nie na dalszych
terenach, gdzie jedyną formą kontaktu z du ym ekranem było kino objazdowe, jego
popularno ć pozostała niezmienna569. Wynikało to zapewne z rzadko ci tej formy rozrywkiś
jej niemal e „od więtnego” charakteru.
Je li chodzi o czytelnictwo ksią ek – i tak niewielkie na wsi – wyra nie straciło ono
w konfrontacji z małym ekranem. Co prawda nie wynikało to z deklaracji ankietowanych,
niemniej J. Rudzki słusznie nie dał im wiary, widząc w nich raczej aspiracje młodzie y i chęć
nadania sobie presti u, ni obraz rzeczywistego stanu rzeczy. Źlatego te badacz wykorzystał
informacje udzielone przez bibliotekarzy, z których jasno wyłonił się obraz spadku
czytelnictwa570. Musiał on być nieunikniony, skoro większo ć czasu wolnego młodzie y
wypełniło korzystanie z nowego medium.
Zupełnie inaczej wyglądał wpływ XI muzy na sięganie po prasę. J. Rudzki postawił
tezę, ponownie popartą nie tylko ankietami, ale i rekonesansem w ród kierowników wietlic,
bibliotekarzy i nauczycieli,
e nowe medium zwiększyło poziom czytelnictwa gazet571.
Przyczyną tego zjawiska było prawdopodobnie to,
e telewizja rozszerzała horyzonty,
rozbudzała potrzebę informacji. Z drugiej strony badacz nie powiedział, w jak du ym stopniu
ten poziom się zwiększył.
Oceniając naukową warto ć analizowanej ankiety zauwa my, e dotyczyła ona tylko
pewnej specyficznej grupy społecznej w specyficznej fazie utelewizyjnienia. Źlatego trudno
na jej podstawie byłoby formułować ogólne wnioski reprezentatywne dla całej społeczno ci
telewidzów. Szerszą, ogólnopolską próbę społeczną wykorzystała w 1963 r. I. Ciapała.
Wyniki, jakie otrzymała, nie odbiegają jednak od wniosków J. Rudzkiego. Okazywało się, e
J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 34.
Tam e, s. 35.
570
Tam e, s. 36-37.
571
Tam e, s. 39.
568
569
121
telewizja nie eliminowała radiaŚ codziennie słuchało go 70% telewidzów, nieco czę ciej na
wsi572. Jeszcze większy odsetek czytał codziennie prasę – 85% pracowników umysłowych i
80% robotników573.
Inaczej było w przypadku chodzenia do kina i teatru. Źla tych dwóch form
aktywno ci kulturalno-rozrywkowej mały ekran stanowił rzeczywistą konkurencję i
ograniczał je574. Dlatego nie mo na się zgodzić z tezą I. Ciapały o pozorno ci tej konkurencji
wynikającej z tego, e telewidzowie w domowych pieleszach najczę ciej oglądali wła nie
teatr i filmy575. Jest oczywiste, e to preferencje korzystających z małego ekranu decydowały
o ograniczaniu roli kin i teatrówŚ telewizor w du ej mierze je zastępował (bardziej w
przypadku teatru ni kina).
4.3.2. „Pesymi ci”
Powy sze akapity ukazują, e empiryczne ankiety mogły być ródłem argumentów
zarówno dla „optymistów” jak i „pesymistów”. W ciągu interesującej nas dekady głosy o
negatywnym wpływie TV poczęły brać górę nad optymistycznymi opiniami. Źotyczyło to
przede wszystkim wpływu nowego medium na kino. Nawet M. Czerwiński, który raczej
bronił rodków masowego przekazu, przyznał, e „konkurencja telewizji okazała się gro na
[...] dla kina”576. A. Kłoskowska z kolei dała znakomity przykład pora ek, jakie zaczęła
ponosić X muzaŚ oto w Bełchatowie (niecałe 10 000 mieszkańców) w pewnym okresie, gdy
nadawano w TV „Kobrę”, zdarzały się wypadki odwoływania seansów kinowych z powodu
braku widzów577. Z powodu nowego medium równie ucierpiał teatrŚ „w godny po ałowania
sposób ekspansja telewizji dała się we znaki wielbicielom teatruŚ zaczęli rzadziej bywać w
teatrze”578.
Mimo znacznej przewagi liczebnej, równie radio traciło coraz więcej na rzecz TV.
A. Siciński pokazał,
e „fakt posiadania telewizora wią e się ze zmniejszeniem kręgu
słuchaczy wszystkich niemal audycji (poza dziennikiem porannym)”579. Równie J. Rudzki
podkre lał rzadsze uczęszczanie do kin, słuchanie radia, czytanie ksią ek oraz uprawianie
I. Ciapała, dz. cyt., s. 32.
Tam e, s. 33.
574
Tam e, s. 43.
575
Tam e.
576
M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 53.
577
A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury..., s. 78.
578
W. Wilczek, dz. cyt., s. 254.
579
A. Siciński, dz. cyt., s. 47.
572
573
122
czynnego wypoczynku pod wpływem małego ekranu, choć jego zdaniem telewizja pobudzała
jednocze nie do czytania gazet i zwiększała bierne zainteresowanie sportem580.
Jak więc w sumie ocenić wpływ małego ekranu na stosunek przeciętnego Polaka do
innych mediów? Źecydujące są moim zdaniem dane statystyczne. Otó przeprowadzone w
epoce ankiety wykazały, e 80% u ytkowników telewizji przyznawało się do rzadszego
chodzenia do kina, a 70% - do teatru581. Zjawisko to potwierdziły równie
badania
przeprowadzone w Łodzi i Katowicach582. Prowadzący je J. Kądzielski stwierdził, odwracając
rozumowanie J. Rudzkiego i W. Wilczka, e to nie telewizja wpływała na wzrost zasięgu
korzystania z innych rodków masowego przekazu, lecz przeciwnieŚ aktywne korzystanie z
innych rodków kultury wpływało na zainteresowanie się nowym medium, co z kolei
implikowało spadek u ytkowania prasy, kina, radia, ksią ki583.
Wydaje się więc,
e telewizor ju
w latach 60. zaczął wypierać inne
ródła
informacji i rozrywki. Podkre lam jednak, e dopiero „zaczął”Ś nie mo emy jeszcze mówić o
dominacji, czy nawet przewadze. Z badań OBOP-u „Uczestnictwo w kulturze” z 1964 r.
wyra nie wynika, e dostęp do TV był dla przeciętnego Polaka trochę trudniejszy, ni do jego
konkurentów. Najłatwiej dostępne było oczywi cie radio (96,4% Polaków miało mo liwo ć z
niego korzystać), za nim znajdowała się prasa (93,8%), a potem kino (82,9%), ksią ka
(75,9%) i dopiero po niej telewizja – 72,5%584. Rzecz jasna w miarę upływu lat TV stanie się
coraz bardziej dostępna, ale do końca interesującej nas dekady prasa i radio nie oddadzą
palmy pierwszeństwa na tym gruncie.
Nie bez znaczenia pozostawał równie wpływ ideologii komunistycznej. Zarówno
telewizja jak i kino oferowały od czasu do czasu emisje zachodnioeuropejskie i amerykańskie,
nie były to jednak przewa nie dzieła pierwszego kalibru i pierwszej wie o ci. Niektóre filmy
(równie polskie) były po prostu cenzurowane i nie mogły się ukazać. Repertuar polskich kin
w szarej rzeczywisto ci rządów żomułki nie był więc na tyle atrakcyjny, by często wyciągać
ludzi poza domowe pielesze – telewizja za tego nie wymagała.
Na u ytek naszych rozwa ań najistotniejsze z powy szej dyskusji jest to, e w yciu
większo ci Polaków telewizja poczęła odgrywać co najmniej tą samą rolę, co kino, ksią ka,
radio. Stała się prawdopodobnie nawet bardziej potrzebna i prawie równie powszechna, a na
pewno odmieniła
ycie codzienne społeczeństwa PRL. Rozbudzając zainteresowania i
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 284.
Tam e, s. 202.
582
J. Kądzielski, Telewizja a zmiany w korzystaniu z dotychczasowych rodków masowego oddziaływania i
instytucji kulturalnych, „Biuletyn Telewizyjny”, 10/1963, s. 1-24.
583
Tam e, s. 7.
584
Uczestnictwo w kulturze, OBOP, Warszawa 1964.
580
581
123
horyzonty
intelektualne,
zwiększyła
jednocze nie
bierne
postawy
wobec
tego
zapotrzebowania. Najlepiej zjawisko to zilustruje fakt, e mały ekran w znanej ju nam
społeczno ci wiejskiej pobudził zainteresowania sportem, ograniczając zarazem aktywno ć
sportową telewidzów585.
585
J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 40.
124
4.4. „Od budki z piwem do Księżyca”, czyli wpływ TV na postawy
społeczne Polaków
4.4.1. Skala zjawiska
Jak głęboko wniknęła telewizja w codzienne
ycie Polaków lat 60?
wietnym
ródłem do tego zagadnienia okazują się karykatury z naszej dekady. Oto na przykład w
jednym z numerów „Żilmu”, obok felietonu Argusa umieszczono rysunek przedstawiający
psią budę z anteną telewizyjną586, za w innym ukazano człowieka upominającego z ekranu
młode mał eństwo, siedzące na podłodzeŚ „powinni cie byli najpierw meble sobie sprawić,
zamiast drogiego telewizora”587. Te dwie karykatury w charakterystycznej dla tego gatunku
przerysowanej formie pokazywały zjawisko zaopatrywania się w odbiorniki telewizyjne
nawet ludzi nie mogących sobie na to pozwolić, u których trze wą, ekonomiczną kalkulację
wypierała chęć posiadania nowej, pociągającej techniki. Raz jeszcze ukazuje się tutaj wyra na
internalizacja potrzeby posiadania własnego telewizora.
Inny rysunek ukazywał domową scenęŚ młoda córka, która wła nie wróciła do
mieszkania, zastała domowników czytających gazety i ksią ki. Zdziwiona zapytałaŚ „O,
czy by telewizor się zepsuł?!”588. Z kolei w innym miejscu przedstawiono człowieka z
radioodbiornikami na uszach udającymi słuchawkiś ekranami na oczach zamiast okularówś
patrzącego na mapę Meksyku z przytwierdzoną flagą olimpijską589. Oto kolejne przykłady
skali społecznego zapotrzebowania na nowe medium i głęboko ci jego wpływu na ycie
codzienne.
Karykatury te mo na by te wykorzystać w dyskusji o stosunek TV do innych
mediówŚ pierwsza ukazywała prymat telewizora nad ksią ką, natomiast druga – korzystanie
zarówno z radia, jak i małego ekranu (w miejsce gazety) w celu zdobycia szczególnie
interesujących informacjiŚ w tym wypadku chodziło o igrzyska letnie w Meksyku.
„[Magiczna siła – P. P.] przenika do domów poprzez dachy, ciany, zamknięte okna.
I oto nagle staruszkowie, otrząsnąwszy się po całodniowej drzemce, o ywiają się, a dzieci
rozpierane nadmiarem energii stają się wprost nieprawdopodobnie posłuszne. Uczeni
odrywają się od swej pracyś panie domu porzucają niedomyte naczynia w kuchni. Kilka
milionów ludzi jak na zawołanie nie widząc się wzajemnie jednocze nie zaczyna miać się
„Żilm”, nr 32, 12.08.1962.
„Żilm”, nr 34, 26.08.1962.
588
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 240.
589
„Radio i Telewizja”, nr 42, 13.10.1968.
586
587
125
czy te jednocze nie smucić. Pustoszeją ulice, teatry, czytelnie”590 – w taki sposób, lekko
humorystyczny i przez to przesadzony, opisywał doniosło ć wpływu małego ekranu na
codzienną egzystencję rosyjski intelektualista Vladimir Sappak, który, przytwierdzony do
łó ka przez nieuleczalną chorobę, sam oglądał program od początku do końca, przybierając
jednak postawę nie zwykłego widza, a socjologa. Co prawda opisywał on w swej ksią ce
„Telewizja i my” Związek Radziecki przełomu 1959\60 r., jednak wydaje się, e obraz ten
mógł odzwierciedlać sytuację w Polsce lat 60.
Nie zapominajmy,
e wpływ telewizji na
ycie codzienne nie był jednakowy.
Ró nicował go sam fakt posiadania telewizora, częstotliwo ć oglądania, wykształcenie, itp.
Na przykład w ród ankietowanych mieszkańców żOP-u591 75% oglądało TV przynajmniej
raz w tygodniu, 40% - dwie godziny dziennie. Tylko połowa miała własny odbiornik w domu,
jednak pozostali równie spędzali czas przed małym ekranemŚ 50% u rodziny i przyjaciół,
33% u sąsiadów, 8% w wietlicach592.
Oczywiste jest, e nasilenie wpływu zale ało od dostępno ci programów. Większe
oddziaływanie małego ekranu na Polaków mających aparat w domu i ledzących program
ponad dwie godziny zdaje się być naturalne, choć w tej dziedzinie zaistnieć mógł równie
przeciwstawny fenomenŚ rzadkie korzystanie z nowego medium nie prowadziło do
przyzwyczajenia i przez to do pewnego „stępienia” wra liwo ci na przekazywane bod ce.
4.4.2. Sposób oglądania
Widzowie, a w ród nich nawet osoby po więcające najwięcej czasu telewizji,. nie
oglądali jej w taki sposób, jak patrzyło się na film w kinie. Telewidz nie siedział cały czas w
jednym miejscu, definiując się tylko i wyłącznie w postawie patrzącego. Wykonywał on
jednocze nie inne czynno ci, te same, co przed zakupieniem odbiornika. Jak pisał V. SappakŚ
„a więc, jak ju wspomniałem, pili my herbatę, opowiadali my sobie ploteczki, a nawet
niekiedy kłócili my się między sobą. I tak jak przedtem patrzyli my w telewizor, ale
nauczyli my się łączyć to zajęcie z jaką inną czynno cią. Mały ekran stał się dla nas czym
w rodzaju domowej estrady kawiarnianej”593. Opis ten był chyba nieco przesadzonyś co się
w funkcjonowaniu domu jednak zmieniłoŚ np. trudno przypuszczać, by gospodyni domowa
zachowywała się tak samo przed i po zakupieniu aparatu – wykonywała ona co prawda te
V. S. Sappak, Telewizja i my, tłum. Z. Podgórzec, PIW, Warszawa 1976, s. 15.
Patrz rozwa ania po więcone częstotliwo ć oglądania.
592
A. Siciński, Ludno ć żOP.... s. 50, 62.
593
V. S. Sappak, dz. cyt., s. 115-116.
590
591
126
same prace, ale inaczejŚ w sposób zmodyfikowany przez mały ekran, dostosowany do nowego
domowego sprzętu.
4.4.3. Wygląd mieszkania
Poprzez pojawienie się telewizora mieszkanie zyskało nie tylko nowy mebel, ale
tak e nowe centrumŚ odbiornik ustawiany był przewa nie w najczę ciej u ywanym
pomieszczeniu. Stał się rzucającym się w oczy punktem, wokół którego gromadzili się
domownicy. Źawny centralny o rodek mieszkania – stół – tracił na rzecz nowego urządzeniaŚ
„telewizor został zakupiony i od razu zapanował nad nami. Wydzielono dlań poczesne
miejsce w naszym znów nie tak du ym mieszkaniu. Ustawiono go w jadalni i na stałe wszedł
do naszego ycia domowego”594. Oczywi cie nie u wszystkich Polaków działo się tak samo,
opisany proces stanowił jedynie „typ idealny”, mniej lub bardziej realizowany w praktyce.
Jeszcze do dzi istnieje podział na domy, w których aparat telewizyjny (aparaty) stoi (stoją) w
samym centrum i takie, gdzie jest on wstydliwie schowany gdzie z boku. Żenomen ten mo e
wiązać się z ró nymi postawami wobec telewizji, czasem na pewno z pewnym snobizmem, a
mo e te ze stopniem wykształcenia – problem ten poruszymy jeszcze dalej.
4.4.4. Zużycie wody
Mo e to zaskakujące, ale praca stacji telewizyjnych miała
cisły związek z
wodociągami. W czasie szczególnie interesujących programów stwierdzono w ZSRR
zmniejszenie się zu ycia wody595, co prawdopodobnie mogło zdarzać się i w PolsceŚ „ludzie
jak na komendę przestają korzystać z kąpieli, aby pó niej znów jak na komendę udać się do
łazienek”596. Obok homogenizacji odbieranych tre ci następowała homogenizacja postaw w
stosunku do nowego medium. Oto przykład na głęboko ć ingerencji małego ekranu w
postawy społeczne społeczeństw telewizyjnych. Zauwa my, e w rzeczywisto ci jednego
kanału identyczno ć zachowań telewidzów była tym bardziej znacząca.
4.4.5. Język
Mały ekran zmienił sposób, w jaki wysławiał się Polak lat 60.ś zmienił zakres jego
słownictwa. Jak stwierdziła B. Kazimierczak ju w 1969 r., „telewizja – cokolwiek by nie
powiedzieć o języku jej dziennikarzy, prezenterów, sprawozdawców – stała się
Tam e.
V. S. Sappak, dz. cyt., 15.
596
Tam e.
594
595
127
ogólnonarodową szkołą języka polskiego”597. Lansowany w programach standard polish
przyczynił się do niwelowania regionalizmów, gwar czy dialektów prawie tak samo (w nieco
mniejszym zasięgu) jak powszechna edukacja. Kaszubi, górale i inne grupy etniczne, je eli
mieli dostęp do TV, osłuchiwali się z oficjalną „wersją” języka, przyswajając ją sobie.
Poza tym do potocznego języka trafiały powiedzonka, maksymy, słówka
zaczerpnięte z popularnych audycjiś na ich przykładzie tworzyły się, głównie w rodowiskach
młodzie owych, nowe hasła, odzywki, jak choćby wspomniana ju gro ba „ jak ci zadam cios
Templera, to cię Kildare nie pozbiera”598. Podobne powiedzonko mogło krą yć zarówno na
Wybrze u, jak i na ląsku, co jeszcze raz dowodzi pewnej unifikacji (jeszcze raczej niepełnej)
języka polskiego pod wpływem małego ekranu.
4.4.6. Interakcje społeczne
Zaryzykowałbym tezę,
e telewizja spowodowała tak e zmianę relacji między
poszczególnymi członkami społeczeństwa. Jak zauwa ył L. Pijanowski, nowe medium
„nawet najzupełniej obcych sobie ludzi łatwo skłania do wymiany poglądów na temat spraw,
poruszonych w programieś jest tematem [...] o wiele prostszym i łatwiejszym do
uruchomienia ni np. problemy teatru, czytelnictwa [...]. Telewizja jest tematem codziennych
rozmów”599. Nie dziwne, przecie Polacy wraz z rozwojem stacji nadawczych zyskali nowy,
wspólny temat do przygodnej wymiany zdań czy dyskusji, o wiele bezpieczniejszy w
komunistycznej rzeczywisto ci ni chocia by polityka, sprawy narodowe. Temat „telewizja”
był wietnym pretekstem do zagadnięcia w stołówce czy kolejce, bo w miarę neutralnym, na
pewno znanym interlokutorowi.
Tak więc Polacy poczęli mówić o nowym rodku masowego przekazu; rozmowy
coraz czę ciej obracały się wokół niego. „O tym, co wie o obejrzano, mówi się w pracy, na
spotkaniach towarzyskich [...]. W znacznym stopniu telewizja stała się przedmiotem
konwersacji, tak jak jest nim literatura. W ten sposób tworzą się szerokie kręgi opiniotwórcze.
Są one w sporej mierze wyznaczone przez więzi zawodowe i tym samym wpisują się w
makrostrukturę ekonomiczną” – zauwa ył M. Czerwiński, przeceniając chyba gospodarczy
wymiar opisywanego zjawiska600. Jest jednocze nie prawdą, e to, jak mówiono o TV było w
pewnej mierze uzale nione od przynale no ci do danej grupy społecznej, zawodowej,
rodowiskowej czy nawet pozycji społecznej interlokutoraŚ wiadomo,
e z osobą o
597
B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 72.
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 167.
599
Tam e, s. 249.
600
M. Czerwiński, Telewizja, radio, ludzie, Warszawa 1979, s. 101.
598
128
wykształceniu niepełnym podstawowym inteligent nie roztrząsał najczę ciej problematyki
ostatniego „Pegaza”.
Nowe medium wytworzyło nowe formy sytuacji czy momentów społecznych,
doprowadziło do nowych przejawów sociabilité, by u yć nieprzetłumaczalnego pojęcia
historyków francuskich ze rodowiska „Annales”. Nale y tu wymienić przede wszystkim
fenomen wspólnego oglądania telewizjiŚ międzysąsiedzkich spotkań z okazji transmisji
sportowych, grupowych seansów telewizyjnych w
wietlicach zakładowych,
ledzenia
programów edukacyjnych w szkołach. Wpływ telewizji wykraczał poza sferę bezpo rednio z
nią związaną, co najlepiej ilustrują wspominane ju „Kluby Pancernych”.
Wspólne oglądanie telewizji sprzyjało integracji robotników, ledzących program w
zakładowych wietlicachŚ „istnieje zwyczaj grupowego oglądania programu telewizyjnego
przy pomocy odbiorników społecznych”. żrupa taka liczyła zwykle 50 osób 601. Wspólne
komentarze, reakcje i po prostu spędzanie czasu razem „mo e integrować rodowisko,
pogłębiać więzi towarzyskie”602 – co zresztą mogło budzić obawy władz. Skalę zjawiska
doskonale oddają słowa wiadka epokiŚ „do miejsc z telewizorem, wietlic wiejskich, klubów,
le niczówek czy szkół przychodzą codziennie ludzie na telewizję. Je li w okolicy jest jeden
tylko telewizor, widzowie potrafią nieraz przemierzyć wiele kilometrów, aby zobaczyć
ulubiony program czy dobry filmś potrafią, stojąc nawet w oknie, gdy sala jest zapchana,
pasjonować się przygodami Klossa czy więtego”603. Trudno o lepszy dowód na obecny w
społeczeństwie lat 60. niezwykle wysoki stopień internalizacji potrzeby akcesu do widowni
telewizyjnej.
Jak wiemy, inną formą wspólnego oglądania telewizji były wizyty „u sąsiada”.
Zjawisko to przybrało szczególnie znaczące rozmiary w początkach upowszechniania nowego
medium w Polsce, zwłaszcza na terenach wiejskich. Jednorazowy seans potrafił zgromadzić
kilkadziesiąt osób. Przychodzili nawet ludzie obcy, nie utrzymujący na co dzień kontaktów z
gospodarzem. Ten ostatni, co było ju wspomniane, mógł pobierać opłatę za mo liwo ć
oglądaniaŚ wprowadzało to jasne zasady postępowania i osłabiało skrępowanie czy
za enowanie z wykorzystywania cudzej go cinno ci604. T. Zakrzewski zauwa ył,
e w
połowie lat 60 „program oglądały całe rodziny, przychodzili znajomi, sąsiedzi przynosili
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 245-246.
J. Rudzki,. Zafascynowani telewizją..., s. 155.
603
B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 74.
604
A. Olszewska-Ładyka, „Wej cie” telewizji na wie , „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1963, s. 68, 73.
601
602
129
własne krzesła. Zwyczajowa wej ciówka wynosiła pięćdziesiąt groszy od go cia. Przeciętny
Polak sądził, e to ósmy cud wiata”605.
W miarę upływu czasu audytoria zmniejszały się, zawę ając krąg go ci do znających
się osób. Kolejną fazą, która nie stała się jeszcze powszechna w latach 60., było ostateczne
ograniczenie liczby oglądających do jednego gospodarstwa domowego606.
Na zasadzie kontrreakcji telewizor spowodował ograniczenie pewnego rodzaju
kontaktów społecznych, mianowicie „plotki sąsiedzkiej”607Ś wieczór przed ekranem począł
być bardziej atrakcyjny ni plotkowanie z sąsiadami. Mimo tego rozwój i atrakcyjno ć
programu były jeszcze zbyt małe, by mówić o telewizji jako czynniku hamującym kontakty
międzyludzkie. Cechą charakterystyczną przej ciowej epoki lat 60. było spełnianie przez
telewizję roli wzmacniającej więzi społeczne. Wokół wspólnego oglądania telewizji tworzyła
się mikrokultura, implikująca swoiste interakcje społeczne.
4.4.7. Moda i na ladownictwo
Nowe medium ju za rządów żomułki zaczęło pełnić funkcję, na razie jeszcze nie w
dominującym stopniu, kreatora mody. Przeciętny Polak pragnął wyglądać tak jak ludzie po
drugiej stronie ekranuś chciał
yć jak bohaterowie serialiś dą ył do urzeczywistnienia
fikcyjnego wiata kreowanego przez telewizję poprzez na ladowanie go w swoim yciu.
„Takie sprawy, jak moda, urządzenie mieszkania, sposób zachowania się, przenikają z małego
ekranu do wiadomo ci widzów ju na co dzień” – zauwa ył współczesny temu zjawisku
wiadek608. Przykład tego fenomenu podała B. KazimierczakŚ „wiele dziewcząt w całej Polsce
czesze się tak jak modelki w telewizji i poszukuje modnych pantofli, modnego paska,
modnych pończoch”609. Podkre lano te , e „proces ten najczę ciej jest dla nich samych
[widzów – P. P.] niewidoczny, choć bywa znacznie zintensyfikowany uczestnictwem w
grupie telewidzów”610.
Styl ycia prezentowany w programach, chyba jeszcze nie wiadomie kreowany, stał
się pewnym wzorcem, do którego się dą yło, swego rodzaju autorytetem. Zjawisko to
występowało nawet na terenach wiejskich w ród „ wietlicowych” telewidzów. Kiedy we wsi
żarwacz (powiat płocki) zobaczono w telewizji nowy fason sukni, ju w czasie najbli szej
605
T. Zakrzewski, Dziennik Telewizyjny..., dz. cyt., s. 36.
Tam e, s. 73.
607
M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 11.
608
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 248.
609
B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 74.
610
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 248.
606
130
zabawy dwie młode mieszkanki tej wsi prezentowały podobne kreacje611. Jak zatem widać,
emitowane programu były ródłem krytyki i irytacji, lecz jednocze nie stawały się pewnym
wzorem do na ladowania.
4.4.8. Niwelowanie prowincjonalizmów
Przekonanie o doniosłej roli telewizji w procesach integracji społecznej było
powszechne w ród socjologów ju w latach 60. Integrację tą rozumiano zarówno w ujęciu
narodowym (niwelowanie prowincjonalizmów), jak i społecznym (zmniejszanie dystansu
między warstwami społeczeństwa)612. Rozwa ania te często zanurzone były w sosie
ideologicznym. Nie zmienia to faktu, e istotnie dzięki telewizji, pomimo wszystkich jej
ograniczeń techniczno-organizacyjnych, nawet w niezbyt bogatym mieszkaniu małego
miasteczka (je li znajdowało się ono w zasięgu stacji nadawczej) go cił niemal cały wiat.
Dzięki Interwizji, źurowizji, amerykańskim, francuskim i radzieckim filmom, wła ciciel
naszego mieszkanka mógł od czasu do czasu wyzbyć się uczucia prowincjonalizmu. Na równi
ze swym rówie nikiem ze stolicy stawał się, choć w znikomej mierze, ale jednak obywatelem
(czę ci) wiata. Wiązało się to ze wspomnianą ju unifikującą rolą telewizji, ale te poza nią
wykraczałoŚ do ć często ju dochodziło do sytuacji, w której jeden program był oglądany
przez kilka „zaprzyja nionych” krajów (Interwizja). Ju w kwietniu 1960 r. widzowie mogli
ledzić konferencję prasową Nikity Chruszczowa z Pary a. Rok pó niej transmitowano z
ZSRR powitanie Jurija żagarina po powrocie z kosmosu, z kolei w 1963 r. nadano pierwszą
bezpo rednią transmisję z antyrasistowskiej manifestacji w USA613. W wyjątkowych
okoliczno ciach polscy telewidzowie stawali się czę cią ogólno wiatowej widowni, jak w
przypadku transmisji lądowania na Księ ycu.
To chyba najbardziej doniosła innowacja, jaką przyniósł ze sobą mały ekran.
wietnie zobrazował ją M. CzerwińskiŚ „krytycy powiadająŚ có dała masom cieniutka
gazeta, jaką najchętniej czytają, co przyniosła im telewizja ze swoją informacją w pastylkach,
z masą programów sportowych, z troską o łatwą dydaktykę i tak zwany relaks? Obrońcy
odpowiadająŚ jakkolwiek by to robiła, to wła nie telewizja wkroczyła najskuteczniej,
najbardziej penetrująco tam, gdzie rozwijała się ‘kultura spod budki z piwem’. Oderwała
ludzi [...] od małego, lokalnego głupstwa, narzuciła natomiast horyzont powszechny,
informację z szerokiego wiata, sztukę, która i jako rzemiosło, i jako zasób tre ci, przekracza
J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 44.
Zob. np. B. Kazimierczak, dz. cyt., s. 70-73.
613
K. Pokorna-Ignatowicz, Telewizja w systemie politycznym..., dz. cyt., s. 59.
611
612
131
wszystko, czego zaznać mógł wiejski czy miejski za cianek”614. Nie spowodowało to jednak,
jak by chciał polski socjolog, zniknięcia owej „za ciankowej kultury” i likwidacji „kultury
spod budki z piwem”
Symboliczny niemal przykład niwelującej ró nice społeczne funkcji telewizji podał,
mo e nawet nie wiadomie, L. Pijanowski. Zamie cił on w swej pracy „Telewizja na co dzień”
dokładną i zupełnie powa ną instrukcję efektywnego fotografowania ekranu telewizyjnego,
słu ącemu gromadzeniu „własnych” zdjęć z egzotycznych krajów, portretów znanych postaci,
itp615. Przy odrobinie wysiłku do mieszkania przeciętnego Polaka zawitać mógł cały wiat. O
niepełno ci tego fenomenu wiadczy jednak bardzo chałupnicza metoda „zapraszania” tego
wiata.
Je eli nawet lata 60. nie zaliczały się jeszcze do czasów „globalnej wioski”,
przynajmniej na wschód od elaznej kurtyny, gdzie powstała mniejsza „wioska krajów
demokracji ludowej”ś to jednak nie da się zaprzeczyć, i w skali narodowej telewizja w
du ym stopniu przyczyniła się do czę ciowego przynajmniej zmniejszenia ró nic pomiędzy
prowincją a metropolią, „za ciankiem” i „wielkim wiatem” – na skalę PRL. Ciekawie
problem ten podsumował L. PijanowskiŚ „telewizja łączy ludzi, pokazując wszystkim to
samo. Jednocze nie telewizja ich rozdziela, pokazując to, co pokazuje, ka demu
oddzielnie”616.
4.4.9. Demokratyzacja
Ze
zjawiskiem
niwelowania
prowincjonalizmów
ci le
wią e
się
proces
demokratyzacji społecznej. To wła ciwie dwa wymiary jednego fenomenu. Po wstępnej fazie
upowszechnienia nowego medium, kiedy to telewidzami byli głównie najbogatsi i najlepiej
wykształceni, pod koniec interesującej nas dekady proporcje między u ytkownikami małego
ekranu, nale ącymi do ró nych grup społecznych czy zawodowych, w wyra ny sposób
wyrównały się, mo e czę ciowo z wyjątkiem podziału miasto – wie . żórnik, urzędnik,
kierowca, handlarz, pomimo ró nych preferencji programowych i gustów – o wiele mniej
zresztą zró nicowanych ni dzisiaj – z równym upodobaniem oglądał „Pancernych”, „Kobrę”
czy „Teatr TV”ś włączał odbiornik o tej samej godzinie, o tej samej godzinie go wyłączałś w
podobny sposób krytykował telewizyjną „gadaninę” i domagał się rozrywki. Wszyscy
M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 11.
L. Pijanowski, Telewizja na co dzień..., s. 19-21.
616
Tam e, s. 243-244.
614
615
132
widzowie wreszcie, niezale nie od wykształcenia, pochodzenia, zdolno ci i wiedzy, oglądali z
racji braku wyboru dokładnie to samo.
Konsekwencje takiego stanu rzeczy potrafiły być doniosłe. Wobec telewizji niemal
wszyscy, jako uczestnicy i konsumenci kultury masowej, stawali się równi. Żakt ten
zmniejszał ostro ć ró nic wynikających z ró nych warunków formacji intelektualnej, ró nych
biografii i historii. wietny przykład ilustrujący to zjawisko przedstawił w swojej ankiecie z
1962 r. J. Rudzki na przykładzie dwóch wsi z województwa białostockiego.
Wojny-Krupy i Wojny-Pogorzel były poło one bardzo blisko siebie. Pod względem
ekonomicznym i kulturalnym ró niły się w niewielkim stopniu. Mimo tego istniał między
nimi silny antagonizm, mający swoje
ródło w przeszło ciŚ Wojny-Krupy były osadą
„szlachecką”Ś jej mieszkańcy wywodzili się ze szlachty zagrodowej i za ciankowej. WojnyPogorzel zamieszkiwali za potomkowie „wło cian”. Ostro ć tych podziałów uwidaczniała
się na ka dym krokuŚ na zabawie we wsi „szlacheckiej” najczę ciej byli bici „wło cianie” – i
odwrotnie [sic]. Kiedy imprezę organizowano w wietlicy, obie grupy stawiały się w tej
samej liczbie, ale „szlachta” ostentacyjnie nie ciągała czapek, karząc robić to „wło cianom”,
co przewa nie kończyło się tęgą awanturą617.
Pojawienie się telewizji nie zmieniło z początku sytuacji. Kiedy w
wietlicy
zgromadziło się więcej „szlachty”, starano się nie wpuszczać „wło cian”. Równie często
miała miejsce odwrotna sytuacja. W miarę upływu czasu coraz czę ciej dochodziło jednak do
„zawieszenia broni”Ś chęć oglądania telewizji okazała się silniejsza od lokalnych
antagonizmów618. Mieszkańcy obu wsi przestali być „szlachtą” i „chłopami”, stając się
telewidzami.
Mo na oczywi cie wnie ć do przytoczonej historii zastrze enia. J. Rudzki
przeprowadzał swe badania na terenach, gdzie telewizja funkcjonowała od bardzo niedawna –
krócej ni rok. Jej u ytkownicy znajdowali się zatem jeszcze w fazie fascynacji nowo cią.
Być mo e po jej zakończeniu stare animozje od yłyby z dawną siłą. Siła ingerencji nowego
medium w dyktowane przeszło cią ycie społeczne obu miejscowo ci jest jednak godna
podkre lenia.
4.4.10. Szok kulturowy?
Niwelowaniu prowincjonalizmów i demokratyzacji mógł towarzyszyć w pewien
sposób przeciwstawny procesŚ szok kulturowy wywołany zderzeniem między zastaną
617
618
J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 42-43.
Tam e, s. 43.
133
tradycyjną kulturą charakterystyczną dla epoki przedtelewizyjnej a kulturą masową,
promowaną przez nowe medium. Źo tego typu zderzenia dochodziło głównie na prowincji,
choć nie tylko. Jego elementy uwidaczniają się w wielu listach telewidzów, nadsyłanych do
Redakcji Studiów i Oceny Programu poprzez Redakcję Łączno ci z Widzami.
Szok
ów
mógł
dotykać
sfery
obyczajowej.
Źo
rodowisk
wiejskich,
małomiasteczkowych i robotniczych, cechujących się w swej większo ci tradycyjną etyką i
obyczajowo cią, wkraczał za po rednictwem XI muzy „rozwiązły” wiat artystów, aktorów,
gwiazd – obyczajowo ć miejska. żrupa robotników w 1963 r. pisałaŚ „my górnicy jeste my
do głębi poruszeni i wstrzą nięci obrazem, jaki ukazał się na ekranach telewizorów 4 grudnia
[1962 r.]. Zlikwidujcie to syczące, nagie stworzenie [Kalinę Jędrusik – P. P.], która na
naszych twarzach wywołała rumieniec wstydu. Ka dy występ ww. budzi niesmak i
obrzydzenie”619. Słowom tym wtórowało ponad 30 innych listów. Np. pewien inteligent z
redniego miasta komentowałŚ „pozwalamy sobie zauwa yć, ze występ p. Kaliny Jędrusik
odbiegał daleko od ogólnego poziomu programu. Zło yły się na toŚ nie tylko niesmaczny
sposób interpretacji piosenki wykonanej na zakończenie programu, ale tak e zbyt
demonstracyjne pokazywanie swoich wdzięków”620. Mo na się zastanawiać, na ile ta akcja
telewidzów była spontaniczna. Z drugiej strony trudno znale ć powody, dla których kto
miałby nią sterować. Nie była zresztą odosobnionym zjawiskiem. Np. rok pó niej jeden z
widzów okre lił przedstawienie „Pan Puntlila i jego sługa Matti” B. Brechta w „Teatrze
Telewizji” jako „pornograficzne”621. Wydaje się, e głównym motywem tego typu reakcji
było przestrzeganie przez czę ć telewizyjnej widowni tradycyjnego, restrykcyjnego kanonu
przyzwoito ci.
Wielu widzów krytykowało u ywanie w audycjach „brzydkich wyrazów”. Inteligent
z „miasta terenowego” narzekałŚ „okropnie to razi i mnie i moją rodzinę. Staramy się przed
tym uchronić dzieci, tłumaczymy, e nie nale y u ywać brzydkich słów i sami ich w domu
nigdy nie u ywamy. A tymczasem w Telewizji czy filmach tak często się to spotyka”622.
Równie często zwracano uwagę na palenie papierosów na ekranie, nawet w programach dla
dzieci. W jednym z listów donoszonoŚ „jest ogólne nastawienie, aby zwalczać u młodzie y
nawyk palenia papierosów. Ile to razy w telewizji młodzi ludzie w sposób wyzywający
zapalają papierosy i dymią. Mało tegoŚ jedno przedstawienie dla dzieci, w którym brało udział
619
L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 65.
Tam e.
621
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 3/1964, s. 69.
622
Tam e, 4/1963, s. 53.
620
134
kilka lalek, jedna lalka cały czas trzymała w ustach zmiętoszony papieros”623. Wypowiedzi te
dotykają omawianego ju problemu stosunku nowego medium do edukacji.
Problematyka obyczajowa szła czasami w parze z podtekstem politycznym. Jeden z
widzów przekonywał, e „zniknęły prawie zupełnie niedzielne poranki muzyczne, zniknęły
poznańskie audycje operowe oraz popularne i interesujące programy wokalno-instrumentalne.
Zapanowała szmira i biodrowa akrobatyka taneczna. Z szumem i hałasem pokazuje się
roztańczoną młodzie studencką, kawiarniano-piwniczne obyczaje pewnego rodowiska – nic
dla kulturalnego robotnika i prawie nic dla młodzie y robotniczej. ‘Kabaret Starszych Panów’
[...] utrzymany jest w stylu cylindrowym lowelasów”624. Nie wiadomo, czy to czynnik
polityczny, czy obyczajowy był dla autora wa niejszy, niemniej wypowied ta stanowi moim
zdaniem cenną wskazówkę dla badacza pragnącego poddać analizie zagadnienie
wykorzystania tradycyjnej moralno ci/etyki w legitymizacji ustroju komunistycznego.
Zderzenie kultur przejawiało się tak e w zbyt gwałtownych reakcjach na
prezentowane w programie tre ci. Reakcje te, cechujące zwłaszcza dzieci, mogły wynikać z
nieprzystosowania do oglądania małego ekranu i niewykształcenia odpowiednich postaw z
tym związanych. Oto pewna matka z miasta wojewódzkiego narzekałaŚ „i có e cie uczynili
najlepszego wprowadzając audycję na dobranoc dla dzieci? Któ to wymy lił i dlaczego nie
porozumiano się przed tym z lekarzami pediatrami? Od czasu wprowadzenia tej
nieszczę liwej audycji moje siedmioletnie dziecko urządza awantury, gdy chcę je poło yć
spać wcze niej, a gdy ogląda audycję – pełne wra eń i dokładnie rozbudzone hasa po łó ku
do 21-ej... a w nocy budzi się i opowiada o Czikuni”625. Trudno na podstawie takiego
wiadectwa wyciągać ogólne wnioski bez wiarygodnej próby statystycznej. Problematyka ta
zostanie rozwinięta w kolejnym podrozdziale.
Wydaje się, e nie mo na nadmiernie przeceniać opisywanego powy ej zjawiska
szoku kulturowego i tarć między tradycją a kulturą masową. Niedomogi techniczne polskiej
telewizji, krótki i mało urozmaicony program, a tak e mimo wszystko niedostateczny stopień
„utelewizyjnienia” skutecznie łagodziły ostro ć zderzenia kultur. Zasadne będzie jednak e
przypuszczenie,
e w początkowej fazie telewizja zmodyfikowała tradycyjną kulturę
społeczną, głównie mieszkańców wsi. W latach 60. modyfikacja ta nie przeszła jeszcze w
skali całego kraju w fazę dekonstrukcji tej e kultury. Zjawisko to dobrze ukazują badania
Tam e, 3/1964, s. 62.
Tam e, s. 60.
625
L. Barcz, H. Michalska, dz. cyt., s. 65.
623
624
135
Anny Olszewskiej-Ładyki przeprowadzone na początku lat 60. we dwóch ląskich wsiachŚ
Siołkowicach i Źobrzeniu Wielkim626.
Wg ustaleń tej badaczki nowe medium wykształciło nowe postawy społeczne w
mikrokulturze obu wiejskich społeczno ci. Posiadanie telewizora stało się wyznacznikiem
zamo no ci i stanowiło cenne narzędzie awansu w hierarchii społecznej627. Reorganizacji
uległo spędzanie wolnego czasu, choć codzienne obowiązki skutecznie ograniczały
mo liwo ć oglądania programu628. Pomijając opisywane ju wspólne ledzenie audycji jako
nową formę interakcji społecznej czy wpływ posiadania telewizora na czytelnictwo i
uczęszczanie do kina, dodajmy jeszcze, e zdaniem autorki pojawienie się telewizji osłabiło
pozycję lokalnych autorytetów z proboszczem na czele. XI muza proponowała inny zestaw
warto ci, styl ycia, ubierania sięś obalała monopol parafii w sprawowaniu „rządu dusz”629.
Miejsce oglądania telewizji – wiejska wietlica – stała się kolejnym obok gospody i
konkurencyjnym w stosunku do niej miejscem spotkań społeczno ci wiejskiejś miejscem
integracji społecznej. Często zdarzało się, e „na telewizję” zakładano od więtne ubrania, nie
tolerowano pijaństwa630 – oglądanie telewizji stawało się elementem przestrzeni publicznej.
Jednocze nie jednak przestrzeń tą uzupełniało i modyfikowało, a nie zastępowało. W miarę
upływu lat zmiany będą coraz głębsze.
4.4.11. Rodzina
W ród socjologów, badających społeczeństwo lat 60., zarówno współczesnych
epoce, jak i dzisiejszych, dają się zauwa yć dwie tendencje w rozpatrywaniu stosunku
telewizja – rodzina. Jedna zwraca uwagę na negatywny wpływ małego ekranu na
funkcjonowanie ogniska domowego, druga przekonuje o czym przeciwnym. Pierwsza opinia
zdawała się ówcze nie przewa ać, choć nie w takim stopniu, jak w naszych czasach. W
interesującej nas dekadzie „kariera” telewizji była na tyle krótka, e pewnych zjawisk nie
było mo na jeszcze dostrzec.
Jak natomiast uwa ał zwykły Polak? W ksią ce J. Rudzkiego „Zafascynowani
telewizją” przytoczone zostały wyniki ankiety przeprowadzonej w Łodzi w połowie lat 60.
Mieszkańcom miasta postawiono w kwestionariuszu pytanieŚ „czy pod wpływem TV
A. Olszewska-Ładyka, dz. cyt., s. 64-76.
Tam e, s. 67.
628
Tam e, s. 70.
629
Tam e, s. 74-75.
630
J. Rudzki, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną..., s. 42-43.
626
627
136
nastąpiły jakie zmiany w Pana(i) yciu rodzinnym?” 38% odpowiedziało, e tak631. To du o
czy mało? Badanie to informuje tylko, e spora czę ć Polaków, ale nawet nie większo ć, była
wiadoma zmian w swej rodzinie pod wpływem telewizji.
wiadomo ć zmian nie musi
pokrywać się z ich rzeczywistą obecno cią.
Czy były to zmiany pozytywne czy negatywne? Próbę odpowiedzi na to pytanie
przynosi ankieta przeprowadzona przez tego J. Rudzkiego, w której respondenci musieli
wymienić główne zalety TV. Otó na drugim miejscu, tu za walorami rozrywkowymi,
znalazła się odpowied „telewizja łączy rodzinę” (21% badanych), za na czwartym – „dzięki
TV jest się przywiązanym do domu” (14%)632. Trzeba nadmienić, e kategorii odpowiedzi
było du o, adna nie uzyskała znaczącej przewagi czy wysokiego wska nika procentowego.
Rozproszenie wyników dowodzi, e społeczeństwo nie miało wyrobionej i jasnej opinii na
temat telewizji. Niemniej przewa ał raczej stosunek pozytywny, równie
w zakresie
interesującego nas teraz zagadnienia.
Opinii publicznej, która przecie nie musiała mieć racji, wtórowało kilku badaczy
problemu. J. Rudzki zauwa ył, e „telewizja ma niemały wpływ na integrację rodzinyŚ dzięki
niej dom staje się miejscem, gdzie nie tylko się je, pi i odrabia lekcje, ale tak e miejscem
atrakcyjnej rozrywki”633. „ rodki elektroniczne zaniosły ofertę do ka dego i tym samym
przeprowadziły dowód przez wyłączenie [...] czynników odległo ci, bariery ekonomicznej,
nawet oporów rodowiskowych. Je li w rodzinie nie było zwyczaju chodzenia do teatru, teraz
teatr został podany do domu” – dodał M. Czerwiński634. Źzięki aparatowi telewizyjnemu
dom, zwłaszcza dla rodzin stosunkowo niezamo nych i spoza wielkiego miasta, stał się
bardziej atrakcyjny. Mógł przeistoczyć się w namiastkę kina, za chwilę teatru. Mógł oferować
rozrywkę konkurencyjną w stosunku do pozadomowej. Co więcej, rozrywka ta nie stała w
sprzeczno ci z interesami rodzinyŚ zdaniem A. Kłoskowskiej najpopularniejsze seriale
propagowały warto ci rodzinne635.
Na potwierdzenie tych tez ponownie mo na przytoczyć dane statystyczne. Otó
telewizor znacznie czę ciej był zakupowany przez rodziny, ni przez ludzi samotnych 636. Z
kolei w grupie tych pierwszych najwięcej odbiorników w Polsce posiadały klasyczne rodziny
modelu 2+2, czyli czteroosobowe637, co jednak mogło być spowodowane po prostu
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 147.
Tam e, s. 76.
633
Tam e, s. 145.
634
M. Czerwiński, Telewizja, radio, ludzie..., s. 107.
635
A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 305.
636
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 145.
637
A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 123.
631
632
137
czynnikami ekonomicznymi (pracujący rodzice, mało dzieci), a nie prorodzinnymi funkcjami
małego ekranu. Niezaprzeczalny był jednak fakt, e „kupno telewizora przy niedostatecznym
nasyceniu aparatami powoduje wzrost kontaktów rodzinno-sąsiedzko-towarzyskich”638.
Okazuje się niemniej,
e to zjawisko miało równie
drugą stronęŚ otó
ankietowani
telewidzowie do ć często wymieniali ów „wzrost kontaktów” jako... wadę telewizji 639. Więc
mo e zwiększenie się wizyt powodowało częstsze kłótnie w gronie domowników lub gorszą
atmosferę? Trudno wyciągać tu jakie szersze wnioski.
Przejd my teraz do opinii wskazujących na negatywny wpływ małego ekranu na
ycie rodzinne. Od razu trzeba stwierdzić, e im wy sze wykształcenie, tym gorsza była
ocena wpływu telewizji na rodzinę640. Najobszerniej wypowiadał się na ten temat M.
Czerwiński, który w swej ksią ce „Przemiany obyczaju” uczynił z telewizji jeden z wa nych
instrumentów tytułowych przemian. Według niego ten nowy rodek masowego przekazu był
elementem rewolucji obyczajowej, obejmującej konfliktowe zmiany roli kobiety, rodziny,
mieszkaniaś konflikt młodzi – starzy641.
Autor m.in. zastanawiał się, „czemu starsi podnoszą takie alarmy na temat
oddziaływania telewizji na dzieci. Powiada się, e telewizja ogłupia, poniewa odrywa od
lekcji, od lektur, w sumie od zajęć powa nych. Wszystko to mo e być prawda, ale mo e być i
tak, e widok dziecka przed telewizorem unaocznia rodzicom [...], e ich pociecha podlega
potę nym atrakcjom i potę nym wpływom pozarodzicielskiego autorytetu”642. Z opinią tą
zgodził się B. ŻirsovŚ „to przecie wła nie godziny i minuty ycia przeznaczone przez
współczesnego człowieka na kontakt ze rodkami masowej informacji (przede wszystkim z
telewizją) [...] skłaniają niektórych badaczy do przypuszczeń, e ‘bezosobowe obcowanie’ w
skali masowej zagra a zniszczeniem tradycyjnych więzi międzyludzkich oraz zwyczajowo
przyjętych form spędzania wolnego czasu”643 – to ju bardziej ogólne stwierdzenie, bardzo
jednak pasujące do tematu rodziny.
Jak podkre lał J. Rudzki, badania przeprowadzone w NRŹ wykazały, e telewizja
likwidowała rozmowy w domu i tym samy zuba ała związki między członkami rodziny644.
Sytuację tą w nieco przesadny sposób przedstawiła M. Braun-żałkowskaŚ „rodzina zmienia
się z grupy społecznej charakteryzującej się rozmową w audytorium siedzące obok siebie w
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 153.
Tam e.
640
Tam e.
641
M. Czerwiński, Przemiany obyczaju, Warszawa 1972.
642
Tam e, s. 123.
643
B. Firsov, rodki masowego komunikowania a wychowanie dla kultury, [w:] Telewizja i społeczeństwo..., s.
267-268.
644
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 153.
638
639
138
półmroku i milczeniu”645. Równie
na Zachodzie zauwa ono ten proces. Na przykład
amerykański socjolog Robert C. Angell, zajmujący się m. in. zagadnieniem dezintegracji
rodziny, „zdawał sobie sprawę z kryzysu tradycyjnych związków społecznych wywołanego
rozwojem nowych form masowej organizacji”646. Trudno przypuszczać, eby to zjawisko,
występujące jak widać wszędzie tam, gdzie trafiła telewizja, ominęło PRL.
Źla przeciętnego Polaka bardziej zauwa alny był chyba inny aspekt negatywnego
wpływu TV na rodzinę – aspekt moralny. Otó nierzadkie były głosy przekonujące o złej roli
małego ekranu w wychowaniu dzieci. Telewizja stawała się dla tych ostatnich drogą
prowadzącą do wiata dorosłych. Ponownie przychodzi na my l scena z „Wojny domowej”,
kiedy to ojciec ró nymi fortelami nie pozwalał Pawłowi oglądać scen „tylko dla dorosłych”.
O powszechno ci tego zjawiska wiadczy istnienie du ej liczby karykatur mu
po więconych. Na jednej z nich przedstawiono dwóch chłopców stojących przed kinem, na
którym widniał napis „dozwolone od lat 18”. Jeden mówił do kolegiŚ „ – Nie martw się,
zobaczymy ten film legalnie w telewizji”647. Rysunek znajduje potwierdzenie w badaniach:
jak zauwa a M. Braun-żałkowska, w pierwszych latach szkolnych dzieci oglądały więcej
programów dla dorosłych ni dla dzieci (co wynikało te po prostu z istniejących proporcji
między tymi audycjami) i wła nie te pierwsze budziły ich większą ciekawo ć 648. Pewnie
dlatego na początku lat 60. programy telewizyjne w gazetach informowały, czy dany film
mógł być oglądany przez młodzie , czy nie. W dalszych latach zrezygnowano z tej metody,
pewnie z racji jej nieskuteczno ci.
Inną formą „blokady” dostępu do niektórych audycji była kontrola rodzicielska.
W ród ankietowanych przez OPOP w czerwcu 1970 r. dzieci w wieku 11-15 lat 81%
przyznało, e rodzice kontrolowali ilo ć czasu spędzaną przed małym ekranem, za 78%
wskazało na kontrolę rodzaju oglądanych audycji649. Problem był niemały, jako e w tym
okresie łatwiejszy czy trudniejszy dostęp do telewizji miało ju 98% dzieci w Polsce650.
Problemy wychowawcze musiały rzeczywi cie przybierać znaczne rozmiary, skoro
niektórzy rodzice pisali do telewizji listy, w których domagali się zmian w ramówce i
charakterze nadawanych programów. Jeden z nich pisałŚ „gorąca pro ba, aby cie wpłynęli na
tych, którzy układają dzienny program telewizyjny, tak, aby do godziny 21-ej, to jest do
M. Braun-żałkowska, dz. cyt., s. 8.
A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 125. Zob.: R. C. Angell, Free Society and Moral Crisis, Michigan
1965, zwłaszcza s. 179.
647
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 57.
648
M. Braun-żałkowska, dz. cyt., s. 8.
649
W. Piekarski, dz. cyt., s. 2..
650
Tam e.
645
646
139
czasu, kiedy dzieci jeszcze nie pią i oglądają program TV nie nadawali filmów o tematyce
miłosnej. Bo có wtedy zrobić? Czy wyłączać telewizor, czy wypraszać dzieci”651.
Podobnie gło ny sprzeciw rodziców wywoływała „brutalno ć” i „okrucieństwo”
niektórych filmów. W listach do Redakcji Łączno ci z Widzami bardzo często wypominano
niewychowawczą rolę niektórych seansów. Jeden z widzów pisałŚ „dziwi nas, dlaczego TV
pokazuje prawie co dzień filmy, w których mę czy ni rozmia d ają sobie nosy, wybijają
oczy i zęby, przestrzeliwują z karabinków [...] płuca i brzuchy, duszą wątłe kobiety, wyłamują
ręce i nogi, przeje d ają samochodami spokojnych ludzi. Żilmy te uwa a się za wystarczająco
moralne, aby pokazywać je młodzie y”652. Pewien mieszkaniec wsi dopowiadałŚ „czy
Telewizja musi wy wietlać kowbojskie, amerykańskie wiństwa, gdzie tylko oglądamy
mordy, zabijania i szwindle, uwodzenie i w ogóle deprawowanie młodzie y, a nie ma nic
wzniosłego i umoralniającego”653. Wypowiedzi tego typu wpisują się ju w wątek „szoku
kulturowego”, o którym pisali my wcze niej.
Niektórzy rodzice zauwa ali, e telewizor stawał się dla ich pociech „wyrocznią”,
autorytetem we wszystkich dziedzinach, przebijającym niekiedy opinie matek i ojców. Pewna
kobieta pisała w końcu 1967 r.Ś „w dniu 12 listopada br. W audycji rolniczej ‘Przemiany’ o
godz. 13.30 zobaczyłam nagle planszę z napisem ‘Zborze – problem Nr 1’. Wiele rado ci
miał mój syn, który kilka dni temu napisał wła nie zbo e przez ‘rz’. Nie pomogło
tłumaczenie, e to pomyłka. Mój 8-letni synek ma pełne zaufanie do telewizji. Spór nasz
skończył się słowamiŚ ‘mama, ty tak dawno skończyła szkołę i na pewno zapomniała jak się
co pisze’. [...] Jak go teraz przekonać, e pisze się inaczej? Pomó , droga telewizjo, bardzo
proszę”654. Charakterystyczne, e sama autorka odwołuje się do telewizji jako instancji
wychowawczej. Mały ekran miał być zarazem ródłem rodzinnych sporów i metodą ich
rozwiązywania.
Zdaniem niektórych socjologów – polskich i zachodnich – oglądanie telewizji
powodowało, e dzieci wcze niej ni kiedy poznawały system warto ci wiata dorosłych.
Zdarzały się nie tylko opinie o negatywnym wpływie wychowawczym małego ekranu, ale
nawet o jego roli we wzro cie przestępczo ci nieletnich. Stępieniu miała ulegać wra liwo ć
na cierpienie i przemoc655. Teorie te nie znajdowały jednak całkowitego poparcia w
badaniach. Wynikało z nich,
e między cechami osobowo ci dzieci „telewizyjnych” a
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 2/1964, s. 78.
Tam e, 6/1964, s. 72.
653
Tam e.
654
Tam e, 12/1967, s. 36.
655
M. Braun-żałkowska, dz. cyt., s. 13.
651
652
140
„nietelewizyjnych” w Polsce początku lat 60. nie było wyra nych ró nic 656. Być mo e pod
koniec dekady było inaczejś w ka dym razie ingerencja małego ekranu w ycie społeczne
wydaje się w interesującym nas okresie większa ni na osobowo ć młodych widzów.
Ogólniejszy problem wpływu XI muzy na ycie codzienne dzieci stał się tematem
badań naukowych ju na początku lat 60. Okazywało się, e dla ponad 40% młodych ludzi
(zwłaszcza chłopców) mających dostęp do małego ekranu w województwie katowickim w
1961 r. telewizja stanowiła najbardziej lubianą rozrywkę657. Oczywiste jest, e w takiej
sytuacji gruntownej reorganizacji ulegał tradycyjny model spędzania czasu w gronie z
rówie nikami, którego elementem były chocia by gry podwórkowe. Z drugiej strony oferta
programowa była na tyle uboga i krótka, e reorganizacja ta nie burzyła owego modelu, co
najwy ej go modyfikując.
Wielu u ytkowników telewizji widziało jednak e równie pozytywne strony etyczne
pojawienia się nowego medium. W przebadanej przez A. Olszewską-Ładykę społeczno ci
wiejskiej pojawiły się głosy trzech on, dla których program telewizyjny był narzędziem
mającym zatrzymać mę a w domu, uchronić go przed spotkaniami z kolegami i nałogami.
Wszystkie twierdziły, e mały ekran spełnił ich oczekiwania658.
Reasumując, interesująca nas dekada ponownie wykazała cechy charakterystyczne
dla epoki przej ciowej. Źało się w niej zaobserwować negatywny wpływ telewizji na ycie
rodzinne, jednak nie był on jeszcze na tyle powszechny i jaskrawy, by mógł go stwierdzić
zwykły człowiek. Zresztą w ród socjologów równie nie było zgody co do stosunku telewizor
– rodzina. Wydaje mi się, e rodzice na razie radzili sobie ze swoimi dziećmi, czemu sprzyjał
niski profesjonalizm telewizji, małe urozmaicenie programu, zbytnie jego nasycenie
propagandą, czy wreszcie zwykłe przeszkody techniczne (usterki) i materialne (dostęp do
nowego medium). Niemniej konflikty ju się tliły, gotowe rozwinąć się w następnej epoce,
epoce koloru i drugiego programu.
4.4.12. Rozrywki, czas wolny
Jak Polak lat 60. spędzał czas wolny, czyli co robił „poza obowiązkowymi zajęciami
zawodowymi, nauką czy snem”659? Od razu pokuszę się o odpowied Ś je li miał telewizor i
nie miał wy szego wykształcenia – przewa nie siedział przed swym domowym ekranem.
Tam e, s. 53-62. Autorka co prawda, po stwierdzeniu ogólnego podobieństwa odpowiedzi obu grup, stara się
wykazać pewne rozbie no ci w wynikach, jednak jej rozwa ania o gorszym rozumowaniu abstrakcyjnym i
większej „grzeczno ci” w ród grupy „telewizyjnej” nie są przekonujące.
657
Tam e, s. 7, 63.
658
A. Olszewska-Ładyka, dz. cyt., s. 74.
659
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 3.
656
141
Tendencję tą widać chocia by w motywach zakupu odbiornika. 45% badanych w 1963/1964
r. przez A. Źumę telewidzów wskazało na funkcje rozrywkowe nowego medium, 26%
wymieniło na pierwszym miejscu jego „wygodę”, za 42% - chęć oglądania programu660. Tej
trzeciej grupie prawdopodobnie równie
chodziło o mo liwo ć rozerwania się. Tylko
odpowiednio 8% i 7% respondentów za główny motyw uznało poznawcze walory małego
ekranu oraz mo liwo ć kontaktu ze wiatem661.
J. Kądzielski postawił tezę,
e nabycie telewizora przyczyniało się do
wygospodarowania dodatkowych godzin wolnego czasu662. A. Kłoskowska zauwa yła z
kolei, e sam fakt pojawienia się „czasu wolnego” wiadczył o zaistnieniu społeczeństwa
masowego, przynajmniej w mie cie. Na wsi uwidoczniał się jeszcze brak wyznaczonego i
sprecyzowanego czasu wolnego, co wiązało się z małą dostępno cią mediów (poza
radiem)663. Jest bardzo charakterystyczne, e bardzo często widzowie upominali się, by
telewizja pokazywała zegar z dokładną godziną664 – mały ekran stawał się organizatorem
dziennych zajęć, wyznaczał terminy zajęć i rozrywki, stanowił – pomimo niepunktualno ci
audycji – czasowy punkt odniesienia.
Nie jest dziwnym fakt, e telewizja wpłynęła „na zmianę konwencjonalnych dotąd
sposobów spędzania czasu wolnego”. Nowe medium wydłu yło ten czas, często „kosztem
snu lub nawet zajęć obowiązkowych”665. Zjawisko to potwierdzają badania przeprowadzone
w Leningradzie w 1967 r., choć w czę ci prawdziwe i dla PRLŚ „zarówno telewidzowie
‘beznamiętni’, jak zagorzali zachowywali się praktycznie jednakowoŚ bez oporów
wewnętrznych decydowali się pój ć pó niej spać, ale rzadko opuszczali wieczorne kursy czy
wykłady nawet wówczas, gdy program zapowiadał się bardzo interesująco”666.
Widz potrafił więc zrezygnować z wielu rzeczy, by móc obejrzeć jaki program, ale
poczucie obowiązku i rozsądku zdawało się przewa ać, przynajmniej czę ciowo. Nie zmienia
to tego,
e widz ów chciałby mimo wszystko mieć więcej czasu dla siebie – 62%
mieszkańców, nieszczególnie „utelewizyjnionego” Bełchatowa skar yło się na zbyt małą
ilo ć wolnego czasu, podczas gdy tylko 26% uwa ało, e posiada go tyle ile trzeba667.
Je eli nie kosztem obowiązków, to kosztem innych rozrywek telewidz wydłu ał
sobie czas przeznaczony na oglądanie programu TV. Badania z 1976 r. przeprowadzone w
660
A. Duma, Dynamika rozwoju audytorium..., s. 27.
Tam e.
662
J. Kądzielski, dz. cyt., s. 24.
663
A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury..., s. 152-155.
664
Np. Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 6/1968, s. 103.
665
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 3.
666
B. Firsov, dz. cyt., s. 269-270.
667
A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury..., s. 140.
661
142
Łodzi pokazały, e w sobotnie, piękne popołudnie a 25% mieszkańców miasta siedziało w
swych domach przed ekranem668. Źane pochodzą ju z innej epoki, jednak pokazują pewne
tendencje i dobrze na wietlają badany problem.
Wróćmy jednak do lat 60. M. Czerwiński obserwował ok. 1965 r. swoich sąsiadów z
bloku, przewa nie pracowników fizycznych. Zastanawiając się nad ich hobby stwierdziłŚ
„wszyscy zresztą w moim bloku spędzają chyba znaczną czę ć czasu po pracy przed swoimi
domowymi ekranami. Mówi mi o tym las anten na dachu, a tak e charakterystyczny,
dono ny, nieco dudniący głos z fonii telewizyjnej, który słyszę przez zamknięte drzwi”669.
Obserwacji tej zaprzeczyły dane uzyskane w ankiecie przeprowadzonej w ród
robotników Stoczni żdańskiej, a dotyczącej ich ulubionych zajęć po pracy. Nie były one
jednak zbyt wiarygodne, co przyznał J. Rudzki670. Odpowiedzi rzeczywi cie mogą budzić
zdziwienieŚ najczę ciej robotnicy ci czytali ksią ki (29,3%)ś 22% chodziło do kina, za
telewizję oglądało zaledwie 16,3%. W ród pozostałych odpowiedzi znalazło się czytanie
gazet (10%), sport (6%), kawiarnie, kluby (4,7%) i wreszcie radio (4,2%) 671. Proporcje
zmieniały się w sobotnie popołudnie, kiedy to kino wybierała blisko połowa pracujących
(46%), zajęcia w gospodarstwie domowym pochłaniały 22,2% stoczniowców, za telewizja –
17%, a ró ne zabawy, bale – 15%672.
Badanie nie uwzględniło sytuacji, w której naraz oglądało się program i zajmowało
sprawami domowymi. Stąd mo e niski wynik telewizji. W niedzielny poranek do Ko cioła
chodziło 16% robotników, biernie wypoczywało 27,8% (tu chyba mie cili się telewidzowie),
za większo ć – po prostu oddawała się spaniu (51%). Rzadziej wskazywano na spacer
(10%), prace w gospodarstwie domowym (11%) i czytanie gazet (9,6%). Źo kina szedł tym
razem zaledwie co setny stoczniowiec, a ksią ki czytało czterech na stu. Popołudniem wielu
wybierało się na spacer (20,5%) lub do kina – 17%. Przed telewizorem zasiadało 13%
ankietowanych. Tylu samo odwiedzało kluby, za nieco mniejsza liczba po więcała się
wypełnianiu obowiązków rodzinnych, a tak e kontaktom z sąsiadami i kolegami. Niewielu
wskazało na teatr, ksią kę, radio, gazety (kilka procent)673.
Zauwa my,
e w wielu z tych kategorii mo e być ukryte oglądanie telewizji.
Wiarygodno ć odpowiedzi stoczniowców jest zresztą, jak powiedziałem, kwestionowanaś nie
zgadzały się one z innymi, niezale nymi danymi. Niemniej ankieta wskazuje na jedno
B. Sułkowski, Odbiorcze u ytki rozrywki telewizyjnej, [w:] Telewizja i społeczeństwo..., s. 134-136.
M. Czerwiński, Przemiany obyczaju..., s. 74.
670
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 97.
671
Tam e, s. 98.
672
Tam e.
673
Tam e.
668
669
143
zjawisko: telewizja lat 60. była co prawda w ofensywie, robiła błyskawiczną karierę,
„po erała” coraz więcej czasu wolnego Polaków, ale jeszcze nie dominowała, nie
doprowadziła do zaniku innych form rozrywki. Nawet dzi prawdziwa jest jeszcze opinia, e
„konkurencyjną formą spędzania czasu wolnego są zajęcia na wie ym powietrzu, głównie
sport, wycieczki”674.
Niemniej postępy małego ekranu były bezprecedensowe. Przede wszystkim, jak ju
dobrze wiemy, samo społeczeństwo postrzegało telewizję głównie jako rozrywkę. To
najczę ciej udzielana odpowied w ankiecie pytającej o zalety TV (28%). W ród innych
odpowiedzi znalazły się opinie, e dzięki nowemu medium nie trzeba chodzić do kina (16%),
za
ycie towarzyskie ulega o ywieniu (9%)675. Ponad połowa badanych kojarzyła więc mały
ekran z funkcjami rozrywkowymi. Inna ankieta, przeprowadzona w strefie GOP jeszcze
wyra niej ukazała te tendencje. Na pytanie „je eli zamierza Pan(i) kupić telewizor, to jakie
względy Pana(ią) do tego skłaniają?”, 65% w pierwszej kolejno ci odpowiedziała,
e
powodem były „funkcje rozrywkowe”, za 42% - „rozrywka w domu”676. Inne odpowiedzi
nie przekroczyły pułapu 10%. Sprawa została postawiona jasnoŚ widownia chciała się przed
telewizorem przede wszystkim bawić.
Telewizja, pomimo niewielkiej jeszcze dostępno ci, stała się jedną z niewielu
atrakcji na wsi, gdzie brakło mo liwo ci innego spędzania wolnego czasuŚ nie było tu kin,
teatrów, kawiarniś wszyscy o sobie wszystko wiedzieli. Źlatego te większą czę ć wolnych
chwil młodzie wiejska spędzała przed ekranem677, o ile oczywi cie miała do niego dostęp i o
ile dysponowała wolnym czasem, co, jak wiemy, w kulturze wiejskiej omawianego okresu nie
było jeszcze czym oczywistym.
Mimo to M. Czerwiński przekonujeŚ „wie bowiem zdana jest niemal wyłącznie na
telewizję, na radio, gazetę, stolica za
ma względnie liczną publiczno ć o
ywych
zainteresowaniach literackich, teatralnych, muzycznych. Z jednej strony zachodzi
przyjmowanie tre ci kulturalnych w ograniczonym zakresie, ‘jak leci’ – wg tego, jak są
dostarczane kanałami masowego przekazu, z drugiej – stosunek selektywny, wsparty znacznie
większymi mo liwo ciami porównawczymi”678. Mieszczanin mógł pozwolić sobie na luksus
nieoglądania telewizji, mieszkaniec wsi – ju nie. Inaczej w długie, zimowe wieczory nie miał
Tam e, s. 72.
Tam e, s. 76.
676
A. Siciński, dz. cyt., s. 57.
677
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 87.
678
M. Czerwiński, ycie po miejsku, s. 43.
674
675
144
co robić, zwłaszcza gdy tradycja gier i zabaw ludowych stawała się w du ej mierze
przeszło cią.
O tym, jak wa ną rozrywką stał się mały ekran dla większo ci Polaków, najlepiej
wiadczy wynik ankiety, w której zadano następujące pytanieŚ „jest Pan(i) zupełnie odcięty(a)
od wiata, ale ma Pan(i) mo no ć korzystania z jednego tylko rodkaŚ z telewizji, radia,
dowolnej gazety lub tygodnika, kina, nieograniczonego korzystania z dobrej biblioteki. Co by
Pan(i) wybrał(a)?” A 60% wskazało na telewizjęś następne pozycje zdobyły ju bardzo mało
głosów ( radio – 16%, 9% biblioteka, 8% kino, 4% prasa)679.
Źo ciekawych wniosków prowadzi podzielenie respondentów ze względu na płeć i
wykształcenie. Otó
ponad 60% głosów na telewizję oddali ludzie z wykształceniem
niepełnym rednim i podstawowym, trochę mniej – z niepełnym podstawowym. Spo ród osób
z wykształceniem rednim pełnym nowe medium wskazało 48% respondentów680. Zatem
ponownie najgorliwszymi widzami okazała się grupa raczej nisko wykształconych, ale nie na
tyle, by nie móc sobie pozwolić na zakup odbiornika, ale z drugiej strony potrafić znajdować
przyjemno ć w bardziej wyrafinowanych rozrywkach.
Ciekawe, e więcej kobiet (64%) ni mę czyzn (57%) zdecydowało się na zabranie
telewizji681, co nie potwierdza danych o ilo ci czasu spędzanego przed ekranem682. Kobiety
oglądały mniej, ale były być mo e bardziej „uzale nione”.
Telewizja zdecydowanie wkroczyła na teren rozrywek dziecięcych. Wyniki badań
OBOP-u z czerwca 1970 r. wskazywały, e najczęstszym sposobem spędzania czasu dzieci w
wieku 11-15 lat było wła nie oglądanie telewizji. Na pierwszym miejscu wymieniło ją a
80% respondentów (dla dni powszednichś dla niedzieli procent ten malał do 66). Nowemu
medium musiało ustąpić czytanie, sport, zabawy z rówie nikami, jazda na rowerze, słuchanie
radia, spacery, rozmowy, odwiedziny znajomych czy kino 683. Jednocze nie jednak XI muza
nie dorównywała zabawom sportowym w kategorii najbardziej ulubionych form spędzania
wolnych chwil684. Sprzeczno ć tych wyników przekonuje o przej ciowym charakterze
opisywanej epoki na płaszczy nie upowszechnienia i wpływu telewizji na codzienne formy
interakcji społecznych.
Informacje
udzielone
przez
przedstawicieli
ró nych
kategorii
społecznych
powy szych ankiet mo na zilustrować konkretnym przykładem odbioru niecodziennego
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 57.
Tam e.
681
Tam e.
682
Patrz rozwa ania po więcone częstotliwo ci oglądania.
683
W. Piekarski, dz. cyt., s. 4.
684
Tam e, s. 5.
679
680
145
punktu programuŚ igrzysk olimpijskich w Meksyku z pa dziernika 1968. Po raz pierwszy w
historii transmisji z tego typu imprez audycje bezpo rednie stanowiły znaczącą czę ć ogółu
130 godzin programu olimpijskiego685. Obserwator i analityk tego wydarzenia S.
Szostkiewicz zwrócił uwagę na „powszechnie toczone dyskusje na temat aktualnych
wydarzeń, tłumy zbierające się przy wystawionych na ulicę telewizorach, słaniających się z
niewyspania obserwatorów nocnych transmisji itp.”686. Liczbę sportowych nocnych marków
badacz oszacował ostro nie na 5,5 mln., co dobitnie pokazuje masowo ć zjawiska. Co
charakterystyczne, 11% osób nie posiadających własnego odbiornika zostawało na noc u
przyjaciół w celu ledzenia olimpijskiego programu687, za większo ć kibiców pragnęła
jeszcze dłu szych transmisji!688. To medialne wydarzenie kreowało zatem nowe sytuacje
społeczne, łamało ustalone kody zachowań i pojęcia tego co wypada, a co nie wypada (nocni
go cie telewizyjni). Co więcej, czę ć widzów potrafiła zrezygnować z nocnego wypoczynku,
by tylko móc być na bie ąco. Mały ekran wygrywał z potrzebami biologicznymi i poczuciem
obowiązku kibiców.
Wyniki powy szej ankiety i przykład olimpiady w Meksyku zdają się potwierdzać
tezę, e telewizja była postrzegana jako najwygodniejszy sposób na spędzanie wolnego czasu.
XI muza potrafiła zawłaszczyć sobie cało ć tego czasu, a nawet czę ć doby przeznaczonej na
sen czy pracę. Telewizor zawierał w sobie jednocze nie teatr, kino, gazetę i ksią kę – co
prawda nie zawsze dobrej jako ci. żdyby program był bardziej urozmaicony, ciekawszy,
bardziej profesjonalny, zdominowałby pewnie inne formy rozrywki ju
w latach 60.
Zacytujmy na koniec charakterystyczne słowa B. ŻirsowaŚ „ rodki masowe, a w
szczególno ci telewizja, dokonały promocji, nobilitacji tre ci, które tradycja humanizmu
stawiała w ogólno ci poza kulturą widząc w nich circenses, informację u ytkową lub sposób
‘zabijania czasu’ [...]. Wydaje się to w tej chwili nieodwracalne, e jako chef-d’oeuvre do
kontemplacji w wolny wieczór sobotni proponuje się wszystkim zmagania [piłkarzy – P.
P.]”689.
685
S. Szostkiewicz, dz. cyt., s. 6.
Tam e, s. 5.
687
Tam e, s. 24-25.
688
Tam e, s. 35.
689
B. Firsov, dz. cyt., s. 270.
686
146
4.5. „Scotland Yard kontra przedszkolanki”, czyli wpływ TV na
wyobrażenia społeczne Polaków.
Problem wpływu telewizji na mentalno ć społeczeństwa PRL lat 60. jest organicznie
związany z ingerencją w
ycie codzienneś wła ciwie jest to samo zagadnienie, tylko
rozpatrywane z ró nych stron. Teraz spróbujemy zbadać ów wpływ biorąc pod uwagę sposób
postrzegania wiata przez przeciętnego Polaka, jego wyobra enia społeczneś imaginaire
social – by u yć terminu francuskich przedstawicieli nouvelle histoire.
Nie jest to zadanie łatweś trudno zbadać głęboko ć i stopień tej ingerencji posługując
się jedynie metodami historyczno-socjologicznymi, niemniej mo na się pokusić o
przedstawienie pewnych tropów, które mogą stać się podstawą do głębszych badań. Skupimy
się głównie na trzech zagadnieniachŚ głęboko ci wpływu nowego medium na umysłowo ć
Polakaś zjawisku dystansowania się od tego wpływuś i w końcu... na płytko ci ingerencji.
Sprzeczno ć ta nie neguje bynajmniej współwystępowania wszystkich tych cech – w końcu
logiczno ć i spójno ć mechanizmów funkcjonowania zbiorowo ci ludzkiej ju
dawno
przestała być ogólnie podzielanym dogmatem naukowym.
4.5.1. Głęboko ć wpływu
Zarówno czę ć badaczy, często zarazem wiadków rosnącej roli telewizji lat 60., jak
i niektóre dane liczbowe sugerują, e wpływ małego ekranu na mentalno ć przeciętnego
Polaka był rzeczywi cie bardzo znaczący. Zdawano sobie z tego powszechnie sprawę. Przede
wszystkim sugerowano du e mo liwo ci perswazyjne telewizji z racji jej łatwej
przyswajalno ci. Jak twierdził M. Czerwiński, „kultura masowa przyjęła za podstawę
konwencje powszechnie przyswajalne [...]. Audiowizualny język filmu i telewizji jest
naturalnie zrozumiały dla współczesnego człowieka”690. Źowodem na to mogą być wyniki
badań przytoczonych przez L. Pijanowskiego, według których „około 80% informacji, które
człowiek w ciągu ycia zdobywa, docierają do wiadomo ci za po rednictwem wzroku”691.
Zatem telewizja działała bardziej sugestywnie ni prasa czy radio, silniej wpływała na
umysłowo ć.
Podkre lanie tej sugestywno ci i atrakcyjno ci TV pojawia się w socjologicznych
pracach epoki bardzo często. Oto „z reguły telewizja jest bardziej atrakcyjna, przystępna,
690
691
M. Czerwiński, Wspólnota komunikowania..., s. 42.
L. Pijanowski, TV na co dzień, s. 204.
147
sugestywna i bezpo rednia od prasy i radia”692, poniewa „radiowy wiat bezcielesnych
głosów [...] wzbogaciła obrazem, co niesłychanie wzmogło [jej] atrakcyjno ć”693. Mały ekran,
„oddziałując za pomocą obrazu i głosu intensyfikuje do wiadczenia odbiorcy, za twórcy
dostarcza nowych mo liwo ci artystycznego wyrazu”694. Zatem ze wszystkich rodków
masowego przekazu to telewizja najbardziej wpływała na człowiekaŚ „w realizacji sprzę eń z
szeroką publiczno cią telewizja dysponuje sugestywną siłą o ogromnym zasięgu”695.
Siła ta bywała ró na, zale nie od okoliczno ci. I tak zdaniem Argusa telewizor
zupełnie inaczej (ale silniej czy słabiej?) oddziaływał na ludzi nie posiadających własnego
aparatu. Przypomnijmy sobie jego słowa dotyczące pewnego „przyjaciela”Ś „cały niemal
poniedziałek przesiedział u mnie jeden z przyjaciół, który nie ma telewizora – patrzył więc
cierpliwie na ekran, wszystko oglądał, wydawał okrzyki entuzjazmu i potępienia oraz
dokonywał odkryć, e król jest nagi” – na przykład podziwiał tablicę z zegarem przed
dziennikiem, oburzał się brzydotą syrenki, wizytówki WOT-u696.
Kontakt z nowym medium tej fikcyjnej postaci, ale być mo e mającej
odzwierciedlenie w rzeczywisto ci, był bardziej aktywny, ni w przypadku stałego widza. Z
drugiej strony zaistniały wpływ musiał być krótkotrwały, więc nie pozostawiający trwalszych
ladów w psychice, do czego konieczne było przywyknięcie do nowego rodka przekazu.
Zdecydowana większo ć nieposiadających odbiornika chciałaby mieć własny
telewizor. żłówną przeszkodą był brak pieniędzy – tak odpowiedziało 55% badanych przez
A. Sicińskiego Polaków697. Zaledwie 9% nie zakupiło aparatu z przyczyn subiektywnych
(prawdopodobnie z niechęci do nowego medium), za 24% z przyczyn obiektywnych (tu te
mogło chodzić o pieniądze). Źla 3-4% przeszkodą były trudno ci mieszkaniowe i brak czasu
– czyli znowu głównie przyczyny subiektywne698. Jak widać, grupa respondentów, która nie
zinternalizowała pragnienia korzystania z nowego rodka masowego przekazu, stanowiła
wyra ną mniejszo ć.
Wyniki te uzupełniło studium J. Rudzkiego, w którym stwierdzono, e „procent tych,
którzy uwa ają, e zakup telewizora jest zbędny, bo telewizja odciąga od pracy, bo program
jest nieciekawy, bo dom nachodzić będą sąsiedzi, bo telewizja psuje wzrok, itp., jest
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 3.
A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 203.
694
Tam e, s. 204.
695
M. Czerwiński, ycie po miejsku..., s. 69.
696
Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 7, 18.02.1962.
697
A. Siciński, dz. cyt., s. 57.
698
Tam e.
692
693
148
niewielki”ś waha się w granicach 15%699. Tylko 9% wystarczało oglądanie programu w
wietlicy700, co dowodzi, e zainteresowanie wzbudzał przede wszystkim własny odbiornik
domowy.
Siła oddziaływania telewizji była ponadto uzale niona od tego, jak długo posiadało
się odbiornik. „Największą ilo ć czasu spędzają przy telewizorach dwie skrajne, je li chodzi o
‘sta ’ telewizyjny kategorieŚ osoby oglądające tv co najmniej od trzech lat i ci, którzy zaczęli
ją oglądać w roku realizacji badania (1963)” – przekonywał A. Siciński701. W przypadku tych
pierwszych w grę wchodziło ju przyzwyczajenie, nawyk spędzania czasu przed domowym
ekranem, za drudzy cieszyli się jeszcze nowym sprzętem, prze ywali pierwszą fascynację
nowo cią.
Uwa am, e stali i „starzy” telewidzowie, mimo e przestali widzieć w swym
aparacie co szczególnego, a czasem wręcz nie zwracali większej uwagi na wy wietlane
audycje, byli jednak bardziej uzale nieni od małego ekranuŚ znacznie dłu ej poddawali się
jego wpływom. Tak do niego przywykli, e nie mogli się bez niego obej ć.
wietnie tą
ewolucję widza, a tak e ró ne etapy podej cia do nowego medium pokazuje V. Sappak,
opisujący, mo e z pewną licentia poetica, swe w własne do wiadczenia na tym poluŚ
„program oglądali my co wieczór. Oglądali my wszystko od początku do końca. Nawet
wówczas, gdy program nas nie interesował i ekran słu ył wyłącznie jako cel dowcipów i kpin
zebranych przed telewizorem członków rodziny. Lecz niech tylko kto wspomniał choćby o
wyłączeniu telewizora, natychmiast kto inny argumentował [...]Ś ‘a je li pó niej będzie co
ciekawego?’. Obawiając się opuszczenia czego ‘bardziej interesującego’ [...] wszyscy milkli.
A czas płynął” 702.
Następowała teraz druga faza uzale nieniaŚ „telewizor włączali my co wieczór i grał
bez przerwy [...]. Źo starego argumentu doszedł nowyŚ ‘ – Staraj się nie zwracać na telewizor
uwagi!’ [...]. A więc [...] pili my herbatę, opowiadali my sobie ploteczki, a nawet niekiedy
kłócili my się między sobą”703.
Skala oddziaływania telewizji zale ała równie
od miejsca zamieszkania.
Mieszkańcy miast wydawali się być bardziej odporni od rolników, dla których mały ekran był
jeszcze du ą nowo cią. „Telewizja, jak wiadomo, wywołuje ogromne zainteresowanie na wsi,
charakterystyczne jest ywiołowe oglądanie całego programu. Nie nale y przeciwstawiać się
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 72.
Tam e.
701
A. Siciński, dz. cyt., s. 49.
702
V. S. Sappak, dz. cyt., s. 116.
703
Tam e.
699
700
149
początkowo
temu
entuzjastycznemu
objawowi,
gdy
wkrótce
nadchodzi
moment
warto ciowania programu przez ka dego stosownie do jego zainteresowań” – pisano na
łamach „Radia i Telewizji”704. W tym okresie jednak, czyli na początku lat 60., wie
znajdowała się jeszcze na pierwszym etapie stosunku do telewizjiś na chłopów wpływała więc
ona, moim zdaniem, mniej, ni na uodpornionych i jednocze nie uzale nionych mieszkańców
miast.
Najsilniej wpływ telewizji na mentalno ć objawiał się w przypadku dzieci, zawsze
bardziej podatnych na sugestie ni doro li. A. Kłoskowska podkre lałaŚ „wszędzie, dokąd
dociera [TV – P.P.], fascynuje przede wszystkim dzieci, ale i doro li chętnie wchodzą do [jej]
królestwa”705. Jak było ju po czę ci wspominane, pod wpływem telewizji reorganizacji
ulegały gry i zabawy dziecięce, co stanowiło przejaw zmian w samym postrzeganiu zabawy,
gier, kontaktu z rówie nikami. żłęboko ć tego wpływu wietnie oddał, w nieznacznie tylko
przerysowanej formie, L. PijanowskiŚ „wychowawczynie w przedszkolach postulują
podwy szenie im płac, motywując to pilną konieczno cią sprawienia sobie telewizorów.
Niemo liwe jest bowiem zachowanie minimum autorytetu przez osobę, która [...] nie zna
doktora Kildare, nie umie zorganizować zabawy w hrabiego Monte Christo i nie zna cyklów
‘Scotland Yard’ lub ‘Stawka większa ni
ycie’”706. Telewizja doprowadziła do rewolucji
dziecięcych zabawŚ do grona policjantów i złodziei, Niemców i Polaków, wkroczył
triumfalnie Hans Kloss, czterej pancerni i hrabia Monte Christo.
Jak zauwa a Maciej Łukowski, szczególnie silny wpływ na młodych widzów
wywierali początkowo bohaterowie młodzie owych seriali. Pierwszym wyemitowanym w
Polsce filmem seryjnym były „Piątka z wyspy skarbów” i „Kradzione nie tuczy” z 1959 r. W
pó niejszych latach największą popularno cią cieszyły się „Przygody Sir Lancelot’a”, „Znak
Zorro”, „Przygody Wilhelma Tella”, „Przygody Robin Hooda” i „Złamana strzała”, za nieco
mniejszą – „Mój koń” czy „Co dzień ryzykuję”707. Wilhelm Tell wprowadził na polskie
podwórka niebezpieczną modę na zabawy z kuszami – zdarzały się nawet drobne wypadki708.
Z kolei po emisji „Zorra” „w zabawach dziecięcych chłopcy zaczęli u ywać szpad, czarne
peleryny stawały się symbolem męstwa, sprytu i odwagi, a symbol filmu, tajemnicze ‘Z’
pojawiło się na płotach i murach. Nigdy dotąd film tak głęboko nie wdarł się w wiat zabaw i
Na szpaltach prasy, „Radio i Telewizja”, nr 19, 6.05.1962.
A. Kłoskowska, Kultura masowa..., s. 203.
706
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 222.
707
M. Łukowski, dz. cyt., Warszawa 1980, s. 16-18, 20.
708
Tam e, s. 19.
704
705
150
spotkań dziecięcych”709. Jest niezwykle charakterystyczne,
e wszyscy ci bohaterowie
reprezentowali zachodnią produkcję filmową. Źopiero w 1966 r. podobną popularno ć
zdobyli „rodzimi” „Czterej pancerni i pies” i Hans Kloss. Coraz czę ciej wzorem bohatera
stawała się postać reprezentująca wiat dorosłych.
Jak wcze niej stwierdzili my, mogło to prowadzić do problemów wychowawczych –
„’Kobra’ zajmuje drugie miejsce na li cie ulubionych programów dziecięcych, tu za ‘Misiem
z okienka’ś rodzice są bezradni” – narzekał L. Pijanowski710. Takie zestawienie musiało
tworzyć wybuchową mieszankę. Najdobitniej zasięg ingerencji małego ekranu w
ycie
małego dziecka pokazuje karykatura, na której chłopczyk, wskazując na warszawski pomnik
Syreny, wołałŚ „ - Popatrz babciu, pomnik telewizji!”711.
Warto jeszcze przypomnieć opisane ju wcze niej od nieco innej strony zjawisko
„u wiatowienia” telewidzów pod wpływem programów nadawanych czasami z niemal całego
globu. W aspekcie mentalno ci proces ten prowadził do niespotykanego wcze niej
rozszerzenia
horyzontów
my lowych,
olbrzymiego
przyrostu
przestrzeni
poddanej
do wiadczeniu przeciętnego widza. Zdaniem V. Sappaka „telewizja niezwykle rozszerzyła
nasze horyzonty. Nie tylko dlatego, e za po rednictwem kamer mo emy przenosić się z
jednego krańca wiata na drugi, lecz dlatego, e wprowadza do naszego ycia ró nych
ciekawych ludzi”712.
Żenomen ten rzeczywi cie był faktem, niemniej nale y pamiętać o dwóch
zastrze eniach. Po pierwsze miejmy na uwadze to, co zostało stwierdzone w charakterystyce
kultury masowejŚ podró owanie za pomocą domowego ekranu nie równało się prawdziwemu
zwiedzaniuś homogenizacja tre ci wypaczała ich rzeczywistą warto ć i kontekst. Po drugie,
nale y ciągle pamiętać o powa nych ograniczeniach obecno ci nowego medium w
gomułkowskiej Polsce, widocznych na płaszczy nie technicznej, programowej, finansowej
czy politycznej.
Niemniej ju wtedy telewizja mogła przynajmniej czę ciowo stać się nałogiem,
psychologicznym uzale nieniemś jednym z narzędzi, za pomocą którego psychika
przeciętnego telewidza realizowała swoje potrzeby, takie jak poczucie bezpieczeństwa,
minimalizowanie problemów, odreagowywanie stresów. M. Czerwiński rozwijał ten wątek
pisząc,
e „ rodki masowego przekazu natrętnie ofiarowując siebie jako towarzysza,
zachęcają nas do pewnej zdrady samych siebie [...]. Radio, które mogę zabrać ze sobą,
Tam e, s. 20.
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 283.
711
Tam e, s. 42.
712
V. S. Sappak, dz. cyt., s. 11.
709
710
151
telewizor stale obecny w pokoju, zachęcają do zdrady własnej aktywnej samotno ci.
Pozwalają mi one łatwo ustąpić wobec trudu, jaki sprawia dialog wewnętrzny, ustąpić przed
poczuciem stresu, jakiego mi dostarczy refleksja. ‘Nigdy sam’ głosiła polska reklama
przeno nych aparatów tranzystorowych. Kto nie jest nigdy sam, nigdy nie dokona sam ze
sobą pewnych najistotniejszych obrachunków”713.
Rozwa ania socjologa wyolbrzymiają nieco rzeczywistą skalę zjawiska. Po raz
kolejny stwierd my, e w latach 60. program przewa nie był dostępny tylko przez parę
godzin, a brak specjalnej atrakcyjno ci uniemo liwiał według mnie zatracanie w nim własnej
osobowo ci. Nie zmienia to faktu, e rzeczywi cie powoli to telewizor stawał się punktem
odniesienia, wokół którego budowano harmonogram zajęć, obowiązków i odpoczynku.
wietnie zjawisko to oddaje list pewnego wiejskiego inteligenta z 1966 r.Ś „jak tu wybrać
ulubione programy, jak uło yć sobie pracę, je li nie wiadomo co, gdzie i kiedy będzie w TV
nadane”714. Cytat ten pokazuje znamienną ewolucję w postrzeganiu nowego mediumŚ jak
pamiętamy, jeszcze na początku lat 60. w listach telewidzów wiejskich widać uzale nienie
oglądania programu od prac w polu. Teraz to praca musiała wpasować się pomiędzy ulubione
audycje.
Apokaliptyczny wręcz obraz uzale nienia społeczeństwa od telewizji kre lili
przedstawiciele inteligencji i... obrońcy kina. Na przykład L. Pijanowski narzekałŚ
„społeczeństwo nasze weszło ju w stan chronicznej telewizyjno ci, który przypomina katar:
nie ma na to lekarstwa. Pod wa nym jednak względem ‘utelewizyjnienie’ kraju nie
przypomina kataru: samo nie przechodzi, przeciwnie – rozwija się. Wszyscy wymy lają, e
program niedobry, ale telewizory kupują”715. Tak więc „do istnienia telewizji wszyscy jej
odbiorcy przywykli ju tak, jak do oddychania”716.
Nie trzeba chyba podkre lać, e był to obraz znacznie przesadzonyś wiązał się z
tendencją inteligencji do pewnego demonizowania telewizji. W ten sposób dochodzimy do
drugiego zagadnienia wymienionego we wstępie tego rozdziału.
4.5.2. Źystansowanie się od telewizji
W społeczeństwie lat 60. uwidoczniły się postawy wiadczące o próbach odwrócenia
się od wpływu nowego medium, ale jednocze nie dowodzące pewnego stopnia uzale nienia.
Żenomen ten pojawił się zwłaszcza w rodowisku inteligenckim, mającym ambicje stania się
M. Czerwiń ki, Telewizja wobec kultury..., s. 26.
Telewidzowie piszą, „Biuletyn Telewizyjny”, 8/1966, s. 94.
715
L. Pijanowski, Wyznania telewidza po roku ’61, „Żilm”, nr 1, 7.01.1962.
716
Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 43, 28.10.1962.
713
714
152
elitą, którą co od zwykłych członków społeczeństwa musi odró niać. Na przykład stosunek
do telewizji.
„O ile akceptacja radia nie wydaje się być problemem, o tyle są kręgi, w których
programowo odrzuca się telewizję. Przypadek ten nale y odró nić od braku telewizora
spowodowanym względami finansowymi lub zamieszkaniem na terenie nie objętym emisją.
W pewnym kołach inteligencji [...] brak telewizora w domu jest konsekwencją negatywnego
stosunku do telewizji, mniej lub bardziej skrystalizowanych poglądów o jej wulgaryzującej
roli czy o kradzeniu czasu, jakiego się dopuszcza”717 – przekonywał M. Czerwiński. W ród
innych wad korzystania z nowego medium wymieniano najczę ciej pó ne chodzenie spać (co
pokazuje, jak wcze nie kładziono się wtedy do łó ka – przecie program kończył się zwykle
po 22.00!) i ograniczenie wypoczynku, psucie wzroku przez niezdrowy ekran, demoralizujący
wpływ na dzieci, które mniej się ucząś nadmierne wydatki niewspółmierne z efektamiś
spowodowanie rozprzę enia
ycia rodzinnego, zaniedbywania obowiązkówś spłycanie
zainteresowań, nudzenie718.
Postawa inteligencji wydaje się w większej czę ci jedynie pozą, pewną konwencją
zachowania, mającą definiować tą grupę społecznąś stanowić element rozpoznawczy; pewien
wyró nik. Jak ju wspomniałem, pierwszymi nabywcami telewizorów byli wła nie najlepiej
wykształceniś jednocze nie w grupie tej dało się zaobserwować największe nasycenie
odbiornikami, co na przykładzie Bełchatowa udowodniła A. Kłoskowska719.
Jeszcze bardziej przekonujące są inne daneŚ otó na początku naszej dekady w ród
mę czyzn zarabiających do 1000 zł., a więc głównie pracowników fizycznych, tylko 10%
stale oglądało telewizję, natomiast w grupie zarabiającej 2000-3000 zł a 70% jest wiernymi
telewidzami720. Tu wła nie znajdowała się inteligencja.
Postawa elit umysłowych przekładała się jednak w pewien sposób na rzeczywistą
praktykę, zwłaszcza po przej ciu pierwszego etapu fascyncji nowym medium, który w tej
grupie społecznej zakończył się najwcze niej. Staje się to lepiej widoczne po
przeprowadzeniu
bardziej
szczegółowego
rozró nienia
widzów
według
„cenzusu
majątkowego”. Okazuje się, e w połowie szóstej dekady XX w. telewizor miało najwięcej
Polaków, których zarobki wahały się w granicach 1000-1500 zł. W porównaniu z gorzej
zarabiającymi w tej grupie było najmniej aparatów radiowych (u 89%) i rowerów, ale
M. Czerwiński, Telewizja, radio, ludzie..., s. 95-96.
A. Siciński, dz. cyt., s. 56.
719
A. Kłoskowska, Społeczne ramy kultury..., s. 89.
720
Tam e, s. 224.
717
718
153
najwięcej odkurzaczy, lodówek, motocykli, samochodów i ksią ek721. Tak więc w tym czasie
to ju nie najbogatsi, których dochód przekraczał 2 000 zł. miesięcznie, stanowili największą
grupę abonentów.
Jeszcze raz zatem okazuje się, e najliczniejsze grono widzów stanowiły nie elity
finansowe, lecz rednio zarabiający Polacy, najczę ciej z wykształceniem rednim, którzy
mogli sobie na TV pozwolić, a nie odczuwali potrzeby wyró nienia się spo ród innych, tak
jak w przypadku wąsko rozumianej inteligencji. Źodajmy jednak,
e na podstawie
powy szego badania tendencja ta jest widoczna w niewielkim stopniuŚ w ród najbogatszych
odsetek osób posiadających odbiornik telewizyjny był niewiele mniejszy ni
w grupy
redniej, a zdecydowanie wy szy w porównaniu z najubo szymi722.
Co ciekawe, na podstawie pewnych wzmianek mo na zauwa yć, e to pozowanie na
„telelaików”, czy nawet wrogów nowego medium zdarzało się tak e w ród robotników.
Warto w tym kontek cie przedstawić scenkę zanotowaną przez V. SappakaŚ „otó rozmawia
trzech młodych robotników. Idą ulicą i zastanawiają się nad tym, jak mają spędzić wolny
[jesienny – P. P.] wieczór. – Co będziemy robić? – pyta jeden z nich. – Bóg raczy wiedzieć –
odpowiada drugi. – Idziemy więc do mnie – bez szczególnego entuzjazmu mówi trzeci,
onaty. Pierwszy ironicznie się u miecha: - W telewizor będziemy się gapić, co? Oto jaki
koniec czeka najlepszych ludziŚ enią się, telewizory kupują... – Nie mam telewizora! –
obruszył się onaty. – Ale będziesz miał – odparował pierwszy – kupisz. – Mo e i kupię.
Źo ć powłóczyli my się ju po ulicach. – Tak – odpowiada pierwszy – ulice nie są dla
onatych. Ich miejsce przed telewizorami. I zajmują je. Oto – mówi pokazując cały las anten
– jaki krzy
ka dy z nich sobie zafundował. Strach popatrzeć... Mał onka, te ciowa,
telewizor. I cze ć!”723. Mo na się zastanawiać czy autor zaprezentował realnie istniejące
postawy, czy tylko swoją wizję ich charakteru.
Postawa tego swoistego demonizowania nowego rodka przekazu nie znajdowała
adnego odzwierciedlenia w liczbach. Narzekanie narzekaniem, ale telewizory wcią
kupowano. Żakt ten u wiadamia bardzo ciekawą rzeczŚ obecne w społeczeństwie pomieszanie
dystansu z uzale nieniemś samou wiadomienie wpływu telewizji nie prowadzące do zerwania
zale no ci. Żenomen ten wietnie obrazuje opinia o „Źzienniku”, przytoczona przez L.
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 69.
Tam e.
723
V. S. Sappak, dz. cyt., s. 19-20.
721
722
154
Pijanowskiego – „Źziennik TV zawsze będziemy oglądali, lepszy czy gorszy, taki, jaki
będzie...”724.
Postawa przeciwnika telewizji mogła być międzyspołeczną kontrreakcją wobec
niezwykle szybkiego rozwoju nowego medium, gwałtownej ingerencji w ustalone wzory
zachowań. Mały ekran w pewnej mierze spowodował zjawisko nazywane w socjologii
negocjowaniem definicji sytuacji – społeczeństwo musiało nijako wtłoczyć nowy element,
nowy punkt odniesienia w swoje ramy, po czę ci ponownie się zdefiniować w stosunku do
niego.
4.5.3. Płytko ć wpływu?
Nie mo na mówić o głębokim wpływie jednego elementu (telewizji) na drugi
(społeczeństwo), je li między tymi elementami nie zachodzi interakcja, oparta na wspólnym
kodzie komunikowania. Tymczasem wyniki niektórych badań wykazują,
e nale y co
najmniej poddać w wątpliwo ć istnienie jednolitej, wspólnej płaszczyzny komunikacyjnej
pomiędzy nadawcami programu TV, a jego odbiorcami w rzeczywisto ci PRL lat 60. Jan
Szczepański, socjolog i aktywny członek partii, rozwa ając sytuację polskiej o wiaty
stwierdził, e znaczna czę ć dorosłych Polaków nie była w stanie zrozumieć ok. dwóch
trzecich informacji przekazywanych w programach radiowych i telewizyjnych 725. Zauwa my
jednak, e fakt ten nie musiał negować wpływu telewizji na umysłowo ć – do tego nie
potrzeba zrozumieniaś mo na być uzale nionym od małego ekranu nie wiedząc, o co w tym
wszystkim chodzi. Niemniej pozostaje sprawą bezsporną,
e większo ć telewidzów nie
rozumiała większo ci informacji płynących z ich odbiorników.
Po rednio powy sza teza znajduje uzasadnienie w przytaczanej ju
ankiecie
dotyczącej zalet telewizji. Uderza w niej brak zdecydowania. Przewa ały, i to nieznacznie
(nie osiągając nawet 30%), odpowiedzi „trudno mi powiedzieć” oraz dotyczące
rozrywkowych funkcji programów726. Pozostałe wskazania nie przekraczały kilkunastu
procent ogółu respondentów. Co więcej, odpowiedzi typu „dzięki TV dzieci zachowują się
grzeczniej”, „rzadziej zagląda się do kieliszka”, „mo na się czego nauczyć”, „mo na w
domu oglądać imprezy sportowe”, itp.727 nie grzeszyły głęboko cią refleksji. Uwidaczniało
się tu równie czysto instrumentalne podej cie do nowego rodka przekazu.
724
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 120.
M. Czerwiński, Telewizja wobec kultury..., s. 56.
726
A. Siciński, dz. cyt., s. 55.
727
Tam e.
725
155
Jak ju
zauwa yli my w rozdziale po więconym stosunkowi telewidzów do
programu, emitowane audycje często bywały obiektem krytyki, a nawet kpin i artów, co
wiadczyło o umiejętno ci nabrania dystansu, zdolno ci do obiektywnej oceny. Bardzo
popularne w latach 60 były artobliwe okre lenia telewizora jako „radia z lufcikiem”, w
którym występują „ludziki w galarecie” – trzęsące się z powodu słabego odbioru728.
Jednocze nie, jak zdą yli my podkre lić, umiejętno ć dystansowania się niekoniecznie szła w
parze z brakiem uzale nienia. „Swojskie” nazwy nadawane nowemu „socjologicznemu
meblowi” mogły słu yć oswojeniu się z nim, łatwiejszemu wpisaniu go w struktury ycia
codziennego.
Stwierdzili my wcze niej, e telewizor po jakim czasie się nudził – po okresie
fascynacji nową „zabawką” następowała faza przyzwyczajenia. Mo na to zjawisko
interpretować tak, jak we wcze niejszych akapitachŚ wraz z przywyknięciem do telewizji
zwiększał się jej wpływ. Jednak w czę ci przypadków mogło być zupełnie odwrotnie. Było
faktem,
e po pierwszym roku u ytkowania odbiornika często spadała częstotliwo ć
oglądania,
co
pokazały
wyniki
ankiet
przeprowadzonych
w ród
stoczniowców
szczecińskich729. Tak więc czę ć pierwotnie „uzale nionych” potrafiła odstawić swą
„u ywkę”, która nie ukazała się w pełni uzale niająca.
Na niwelowanie wpływu telewizji na psychikę widza wpływały tylekroć wymieniane
ograniczenia jej obecno ci w społeczeństwieŚ nuda samych programów, krótko ć dziennej
emisji, trudne do zniesienia natę enie ideologii, częste awarie i przerwy. Na wady te
najwra liwsza była młodzie Ś „młoda widownia jest szczególnie chłonna, ale bardzo nie
znosi... nudy” – podkre lał L. Pijanowski730. Przypomnijmy sobie karykaturę przedstawiającą
klasę piącą przed ekranem szkolnym.
Artykuł „Telewizory na wie ” opublikowany na łamach „Radia i Telewizji” w 1968
r. wskazał na tendencję przeciwną do opisanej przy okazji cytowanej ankiety wyliczającej
motywy niezakupienia odbiornika telewizyjnego. Anonimowy autor tekstu podał zupełnie
inne przyczyny takiej decyzjiŚ „badania socjologiczne wykazały,
e wie
nie kupuje
odbiorników nie dlatego, e rolnikom brak rodków finansowych [...] lecz głównie dlatego, e
do tej pory wie nie odczuwa dostatecznego zainteresowania i potrzeby posiadania odbiornika
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 9.
J. Rudzki, Zafascynowani telewizją..., s. 209.
730
L. Pijanowski, TV na co dzień..., s. 221.
728
729
156
radiowego i telewizyjnego”731. Tekst napisano w 1968 r. – a więc ju u progu ostatecznego
umasowienia nowego medium.
Pozorną sprzeczno ć ró nych danych liczbowych likwiduje fakt, e autor artykułu
dokonał nieuzasadnionego generalizowania znanych mu badań na wszystkie polskie wsie. Na
pewno istniały wiejskie rodowiska nie czujące potrzeby korzystania ze rodków masowego
przekazu, ale stanowiły one tylko czę ć społeczno ci chłopskiej. Z drugiej strony badania A.
Sicińskiego
po więcone
zaletom
małego
ekranu
tak e
nie
musiały
znajdować
odzwierciedlenia w ogóle społeczeństwa – nie wiemy niestety, jaka była ich
reprezentatywno ć.
Mniejsze wątpliwo ci budzą wyniki innej ankiety tego badacza, w której zapytano
Polaków o ich opinie w sprawie priorytetu nakładów finansowych państwa na wybrane
dziedziny ycia w kraju. 70% badanych orzekło, e państwo powinno najpierw, przed innymi
rzeczami, opłacać budownictwo mieszkaniowe. 65% wybrało rolnictwo, 42% - przemysł
cię ki, 37% szkolnictwo, 30% przemysł konsumpcyjny, a 21% usługi. Zaledwie 11%
wskazało na telewizję, która nieznacznie wyprzedziła sport, motoryzację i kinematografię732.
Źane te odzwierciedlały w pewien sposób pozycję telewizji w hierarchii wa no ci
przeciętnego Polaka. Jako rozrywka zajmowała ona rzeczywi cie bardzo wa ne miejsce,
przed kinem, a nawet sportem. Jednak e równocze nie to postrzeganie telewizji tylko jako
rozrywki sprawiało,
e znalazła się ona daleko w tyle za najistotniejszymi zdaniem
ankietowanych problemami i zadaniami czekającymi PolskęŚ zapewnieniem ka demu
mieszkania, pracy, wykształcenia. Żenomen telewizji znikał, gdy zaczynało się rozmawiać
powa nie. Takie ustawienie hierarchii codziennych problemów wiadczy na korzy ć tezy
stwierdzającej niewielki jeszcze wpływ nowego rodka przekazu na całokształt systemu
warto ci Polaka dekady lat 60.
Z drugiej strony warto ć odpowiedzi respondentów nie wzbudza całkowitego
zaufania. Warto by raz jeszcze zapytać się o postawy Polaków względem ankieterów,
traktowanych często jako wysłanników re imu. Być mo e czę ć badanych uznała za stosowne
udzielenie „politycznie poprawnych” odpowiedzi, choć jest zarazem prawdą, e kwestia
budownictwa mieszkaniowego stanowiła rzeczywi cie jedną z głównych trosk społecznych.
731
732
Telewizory na wie , „Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968.
A. Siciński, dz. cyt., s. 53.
157
4.6. „Od u wiadomienia do nasycenia”, czyli upowszechnienie
telewizji.
Podrozdział ten ma charakter podsumowujący dotychczasowe rozwa ania.
Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, jak dalece telewizja upowszechniła się w rzeczywisto ci
PRL lat 60, jak silnie i w jakim stopniu ogarnęła społeczeństwo.
Przede wszystkim trzeba stwierdzić,
e proces upowszechniania napędzany był
wła ciwie oddolnie. Władze oczywi cie rozbudowywały infrastrukturę techniczną, planowały
kolejne etapy rozwoju oferty programowej, organizowały akcje typu „telewizor w ka dej wsi”
– i to ju w roku 1959733 – ale albo były to jedynie puste hasła (jak choćby przekładane z roku
na rok obietnice wprowadzenia drugiego programu), albo te odgórne inicjatywy nie nadą ały
za zapotrzebowaniem społeczeństwa, czego dowodzi proporcja pomiędzy gwałtownym
wzrostem abonentów i widzów, a drepczącymi małymi kroczkami inwestycjami
państwowymi. Sprawdza się na tym przykładzie jeszcze raz teza, e komunistyczne rządy
miały najwięcej problemów z zaspokajaniem potrzeb konsumenckich obywateli.
Inicjatywy rządowe były kroplą w morzu potrzeb. Po pierwsze, trzeba tu wskazać na
centralnie planowaną, i przez to powolną produkcję odbiorników, która siłą rzeczy regulowała
i hamowała, pospołu z wysoką (w porównaniu z krajami źuropy Zachodniej) ceną, wzrost
rynku konsumentów TV.
Po drugie nale y zwrócić uwagę na nagła niane przez propagandę akcje, kończące
się miernymi rezultatami. Oto np. w 1962 r. Wojewódzki Społeczny Komitet Rozwoju
Telewizji z Wybrze a (jego „społeczny” charakter realizował się raczej tylko w nazwie)
„zorganizował przy udziale instytucji i organizacji działających na wsi sekcję do rozwoju
telewizji na wsi. Przede wszystkim sekcja dą y do dalszego upowszechnienia telewizji na
terenach wiejskich
przez
zwiększenie ilo ci
telewizorów w lokalach
gromadnie
odwiedzanych. Niektóre powiaty mogą ju pochwalić sukcesami, np. powiat nowodworski
ma ju 68 odbiorników u ytkowanych społecznie, gdański – 56 telewizorów, a tczewski –
76”734. Nie były to liczby imponujące.
Nie do ć, e odbiorniki społeczne zupełnie nie zaspokajały potrzeb społeczeństwa i
nie wychodziły naprzeciw potrzebie posiadania własnego aparatu, to jeszcze ich
funkcjonowanie napotykało na liczne przeszkodyŚ „z chwilą zainstalowania odbiornika w
wietlicy czy w szkole wyłaniają się nowe kłopoty. Okazało się, e niejednokrotnie brak
733
734
S. Miszczak, dz. cyt., s. 402.
Na szpaltach prasy, „Radio i Telewizja”, nr 1, 1.01.1962.
158
funduszu na opłacanie abonamentu, nie mówiąc ju o ewentualnych naprawach. W niektórych
wsiach wprowadzono opłaty od oglądających programy telewizyjne w wysoko ci 50 gr”735.
Nie było to akurat ceną wygórowaną, odpowiadało cenie gazety codziennej736.Wiemy ju
teraz, skąd wzięła się praktyka pobierania opłat od sąsiadów i znajomych za korzystanie z
domowego aparatu – wła ciciele odbiornika wykorzystali zwyczaj panujący w wietlicach.
Inną, równie mizerną jak w przypadku Komitetu z Wybrze a inicjatywę wykazał
lubelski oddział ZURiT-u, który przystąpił „do akcji telewizacji wsi w powiatach
krasnystawskim i hrubieszowskim [...]. ZURiT zorganizował w poszczególnych wsiach
wystawy telewizorów połączone ze sprzeda ą. Obecno ć przedstawiciela Spółdzielni
Oszczędno ciowo-Po yczkowej umo liwiła uzyskanie kredytu na zakup telewizora.
Zakupione odbiorniki były dostarczane do mieszkań klientów”737. Łatwo zauwa yć, e w
skali krajowej akcja taka nic nie znaczyła, była ona zresztą wyjątkowa, w tek cie artykułu
„Radia i Telewizji” umieszczono tą informację jako pewną ciekawostkę. Nie wiadomo
równie , na ile z gruntu pozytywny opis inicjatywy państwowej przystawał do
rzeczywisto ci.
Powy sze
przykłady
pokazują,
e
jednym
z
czynników
hamujących
rozprzestrzenianie się telewizji w Polsce było istnienie i funkcjonowanie gospodarki
planowej, nie potrafiącej nadą ać za zmianami na rynku usług. Sytuacja ta implikowała inne,
bardziej szczegółowe bariery, tylekroć ju wymieniane w tej ksią ce. Po pierwsze – odbiórŚ
przez całą dekadę lat 60. obszar zasięgu stacji nadawczych nie pokryje się z powierzchnią
Polski. Po drugie – cenaŚ wielu Polaków po prostu na telewizor nie było stać. Ogranicznikami
były te Ś niska jako ć techniczna, mała jeszcze atrakcyjno ć programu, względna nowo ć
telewizji, rzutująca na postawy społeczne względem niej.
Niemniej gwałtowne rozprzestrzenianie się nowego rodka przekazu w latach 60. jest
niezaprzeczalnym faktemŚ Argus nie mylił się, pisząc w 1962 r.Ś „dziesięć lat temu my lało o
niej [telewizji – P. P.] zaledwie paru maniaków. Tempo ‘telewizacji’ Polski okazało się
błyskawiczne, zasięg – bardzo głęboki, znaczenie – trudne do przecenienia”738. Pytanie tkwi
w tym, jak daleko upowszechnienie to zaszło, jakie sięgnęło rozmiary w okresie rządów
żomułki.
Najbardziej
dokładnej
odpowiedzi
udziela
literatura
fachowa.
W
języku
specjalistycznym proces upowszechnienia telewizji nazywany jest dyfuzją innowacji lub
Tam eś patrz te Ś „Radio i Telewizja”, nr 14, 1.04.1962.
Statystyka cen 1962, 1962....
737
Telewizory na wie , „Radio i Telewizja”, nr 16, 14.04.1968.
738
Argus, Widoki z fotela, „Żilm”, nr 13, 1.04.1962.
735
736
159
przenikaniem i przyswajaniem nowo ci. Wyró nia się przewa nie pięć stadiów dyfuzji
informacji:
1) U wiadomienie – jednostka nabywa wiedzę ogólną o istnieniu technicznej
nowo ci, bez znajomo ci jej charakteru, sposobów stosowania.
2) Zainteresowanie – jednostka przejmuje inicjatywę w zdobywaniu
informacji o nowo ci (jak działa, ile kosztuje).
3) Ocena lub warto ciowanie – rozwa enie zdobytych informacji pod kątem
własnych potrzeb, celów, mo liwo ci realizacyjnych.
4) Próba lub weryfikacja – materialna weryfikacja nowo ciś sprawdzenie
zastosowania. Niektórzy badacze pomijają ten etap, przechodząc od
stadium oceny do stadium przyswojenia.
5) Przyswojenie – pełne zastosowanie nowo ci na własny u ytek739.
Rozwój TV mo e być tak e rozpatrywany jako zagadnienie tzw. sukcesji przestrzennej,
składającej się z czterech faz.
1) Penetracja – telewizja poszukuje dróg rozwoju. Zaznacza się niewielkim
obszarem odbioru. źtap ten kończy się uruchomieniem stacji nadawczej
du ej mocy.
2) Inwazja – gwałtowny przyrost abonentów. źtap ten kończy pierwszy regres
w tym przyro cie.
3) Konsolidacja – wahania tempa wzrostu na poziomie stosunkowo wysokich
warto ci.
4) Nasycenie – nieznaczny i stale malejący przyrost abonentów740.
Je li chodzi o pierwsze rozró nienie, klasyfikujące ogólne stadia dyfuzji innowacji,
postawy Polaków lat 60. wahały się moim zdaniem pomiędzy trzecim a piątym stopniem.
żrupa rozwa ająca zakup telewizora systematycznie malała, po prostu coraz więcej osób ju
telewidzami została, przechodząc do etapu przyswojenia. Nie zapominajmy jednak, e pewien
procent Polaków, zwłaszcza z małych wsi wschodu, mógł znajdować się dopiero w stadium
zainteresowania lub nawet tylko u wiadomienia. Tu zdarzały się jeszcze przekonania typu
„on [spiker] tak blisko mówi, e słychać jak oddycha, jeszcze z tego choroba mo e być albo
co”741.
J. Łoboda, dz. cyt., s. 61-62.
Tam e, s. 63-64.
741
A. Olszewska-Ładyka, Wej cie telewizji na wie , „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1964, s. 68.
739
740
160
W przypadku sukcesji przestrzennej, trzeba przyznać, e Polska znajdowała się na
etapie inwazji, dopiero po uruchomieniu drugiego kanału wchodząc w etap konsolidacji – i to
te niecałkowicie. Lata 60. były wiadkiem najszybszego przyrost telewidzów w powojennej
historii Polski. Warto przy tym zaznaczyć, e pewne grupy społeczne sięgnęły wy szego
pułapu – konsolidacji – ju
wtedy. Być mo e było tak w przypadku najbogatszych,
establishmentu politycznego – brakuje jednak danych do sformułowania pewniejszych
stwierdzeń w tej dziedzinie.
Powy sze fakty potwierdzają raz jeszcze tezę o tym, e interesującą nas dekadę
mo na zaliczyć do okresu przej ciowego, je li chodzi o rozwój telewizji i jej wpływ na ycie
codzienne. Nowy rodek przekazu zmienił zupełnie sposób ycia jednych, nie wywierając
wpływu na drugich. Żascynacja mieszała się z wy miewaniemś oglądanie programu „jak leci”
towarzyszyło całkowitej nieznajomo ci audycji telewizyjnych. Potrzeba ciekawej rozrywki
współgrała z miernotą niektórych programów i naiwną propagandą. Z uczestniczeniem w
ogólno wiatowych wydarzeniach, jak lądowanie na Księ ycu, szły w parze „ludziki w
galarecie” i ciągle psujący się odbiornik. Najlepiej ową przej ciową fazę w rozwoju TV w
gomułkowskiej Polsce obrazuje fenomen aparatów społecznych, będących czym pomiędzy
ekranem kinowym a domowym.
Wydaje się, e analiza wła nie takiej epoki, cechującej się du ą dynamiką zmian, w
której współistniały ró ne, przeciwstawne niekiedy tendencje w relacjach telewizja społeczeństwo, jest szczególnie korzystne z punktu widzenia metodologicznego. Pozwala ona
mianowicie pogodzić podej cie strukturalne, nastawione na statyczne wyja nianie struktury
badanego zjawiska bez kontekstu czasowego, z podej ciem historycznym, zwracającym
szczególną uwagę na dynamikę i zmianę.
161
5. „Internet lat 60?” – zakończenie
Co telewizja zmieniła w yciu Polaków lat 60? Najsilniej zaznaczyła się chyba w
dziedzinie rozrywki i czasu wolnego, który pod jej wpływem uległ daleko idącej
reorganizacji. Źla wielu mały ekran stał się zastępstwem albo substytutem kina, teatru, radia
bąd spaceru. Program dnia zaczęto układać podług programu TV. Nie zapominajmy rzecz
jasna o wszystkich ograniczeniach tego procesu, o których pisałem w tej pracy.
Na poziomie informacyjnym i kulturowym wraz z ofensywą małego ekranu doszło w
pewnym stopniu do standaryzacji i homogenizacji przyswajanych ogólnospołecznie tre ci.
Miliony Polaków oglądało to samo o tej samej porze, co musiało zaowocować pewnym
ujednoliceniem
standardów
zachowań,
ograniczeniem
prowincjonalizmów,
większą
integracją społeczną spowodowaną chocia by propagowaniem przez TV jednolitej,
ogólnokrajowej wersji języka polskiego.
Na dalszym planie prowadziło to do redefinicji kodów i zmian w charakterze
interakcji społecznych – telewizja bez wątpienia ju w szóstej dekadzie XX w. przyczyniła się
do powstania nowych zjawisk w stosunkach społecznychŚ Polacy zyskali nowy, wspólny
temat do dyskusji, pochwał i krytykiś dzieci – nowe formy zabawyś młodzie – ulubione
seriale. Zaistnienie nowego elementu w starej rzeczywisto ci społecznej musiało doprowadzić
do jej redefinicji. Implikowało to ró ne postawy wobec telewizji ró nych grup społecznych, a
tak e władz i naukowców, próbujących z nowego medium uczynić narzędzie propagandy,
szerzenia kultury czy o wiaty.
Ryzykowną, ale ciekawą prowokacją intelektualną byłoby porównanie pozycji
telewizji w latach 60. z rozwojem internetu w III RP w drugiej połowie lat 90. Porównywalne
są bariery cenowe, zasięg (więcej w miastach, mniej poza nimi), problemy materialnotechniczne (awarie, niedoskonało ci sprzętu itp.)ś istnienie dostępu publicznego do nowej
technologii, zmiany w sposobie bycia, w języku, zachowaniu; nowe perspektywy
współuczestnictwa w obiegu informacji, wspólnocie komunikacyjnej. Internet, podobnie jak
kilkadziesiąt lat temu telewizja, to nowe medium, ródło rozrywki, pracy, nauki, informacji,
które błyskawicznie wkroczyło i zmieniło zastaną rzeczywisto ć społeczną.
Nie powinni my na tym zestawieniu budować adnych hipotezś jest ono jednak
pomocne w u wiadomieniu sobie, czym dla przeciętnego Polaka była w latach 60. telewizja.
162
6. Telewizyjni idole lat 60.
Brylska Barbara (ur. 1941) – w filmach występuje od końca lat 50. Znaczną popularno ć
zdobyła w drugiej połowie lat 60. dzięki rolach w „Żaraonie” Jerzego Kawalerowicza oraz
kreacji Krzysi w „Panu Wołodyjowskim” i „Przygodach Pana Michała”. W latach 70. grała w
wielu produkcjach „bratnich krajów” – dzięki temu była jedną z najlepiej rozpoznawanych
polskich aktorek w państwach bloku wschodniego.
Czechowicz Mieczysław (1930-1991) – w 1954 r. ukończył warszawską PWST. Aktor
Teatru Narodowego i Współczesnego. Popularno ć w ród Polaków lat 60. zyskał głównie
dzięki niezapomnianej kreacji Misia Uszatka. Członek i współtwórca wielu kabaretówŚ „Koń"
(1958), „Szpak", „Wagabunda", „Źudek", „U Lopka". Nale ał te do stałej obsady „Kabaretu
Starszych Panów”, gdzie dał się poznać jako doskonały odtwórca piosenek. W latach 19621964 trzy razy z rzędu zdobył „Srebrną Maskę” w plebiscycie „źxpressu Wieczornego”. W
1967 r. otrzymał Odznakę 1000-lecia. Wystąpił w wielu filmach i serialach, m.in. w „Szatanie
z siódmej klasy” (1960), „Historii
ółtej ci emki” (1961), „ więtej wojnie” (1965),
„Niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa” (1967), „Czterech pancernych i psie” (19691970), „Chłopach” (1972).
Dziedzic Irena (ur. 1925) – znana z apodyktycznego i trudnego charakteru w ród
pracowników, cieszyła się du ą popularno cią w ród telewidzów lat 60. i pó niejszych.
Karierę rozpoczynała jako dziennikarka prasowa. W 1952 r. zaczęła pracę w Polskim Radio.
Od 1956 do 1981 r. prowadziła pierwszy w historii polskiej telewizji talk-show „Tele-źcho”.
Pomimo sztuczno ci konwencji (zarówno pytania, jak i odpowiedzi były opracowane przed
programem) cieszył się on niesłabnącym powodzeniem, głównie dzięki osobowo ci
prowadzącej. W okresie 1965-1968 była ponadto jedną z prowadzących „Źziennik
Telewizyjny”. Zagrała kilka epizodów w filmach i serialach, m. in. w „Jutro premiera”
(1962), „Liczę na wasze grzechy” (1963) czy w jednym z odcinków „Wojny domowej”
(1965).
Fedorowicz Jacek (ur. 1937) – z wykształcenia plastyk, znany jako satyryk, konferansjer i
aktor. W latach 1954-1960 nale ał do trupy studenckiego teatru Bim-Bom w żdańsku. Od
1963 r. współtworzył bardzo popularne rozrywkowe programy telewizyjne „Poznajmy się”,
163
„Kariera”, „Runda” i „Mał eństwo doskonałe”. W 1968 r. wraz z Jerzym żruzą zdobył
„Złoty źkran”. żrał m. in. w „ więtej wojnie” (1964), „Mał eństwie z rozsądku” (1966),
„Motodramie” (1971), a pó niej w filmach Stanisława Barei. Po wprowadzeniu stanu
wojennego zerwał kontakty z państwowymi mediami i działał w „drugim obiegu”.
Gliński Wieńczysław (ur. 1921) – członek AK, więziony na Majdanku. W 1945 r.
zadebiutował jako aktor teatralny. Źwukrotny laureat „Srebrnej Maski”. W 1964 r. zdobył
nagrodę na festiwalu w Karlovych Varach za rolę w filmie „źcho”. W 1987 r. otrzymał Krzy
Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Zagrał m.in. w „Kanale” Andrzeja Wajdy,
„Kapeluszu pana Anatola” (1957), „Wyroku” (1961), „Ostatnim kursie” (1963), „Marysi i
Napoleonie” (1966).
Holoubek Gustaw (ur. 1923) – w 1947 r. ukończył Państwowe Studio Źramatyczne
(poprzednik PWST) w Krakowie. W tym samym roku zadebiutował na deskach Miejskich
Teatrów Źramatycznych. W 1952 r. wyre yserował swoje pierwsze przedstawienie. Źo
najpopularniejszych filmów z jego udziałem mo na zaliczyć „Pętlę” (1957), „Historię ółtej
ci emki” (1961), „Klub profesora Tutki” (1966) czy „Marysię i Napoleona” (1966). Źo
kanonu historii najnowszej Polski przeszła słynna inscenizacja „Źziadów” z Holoubkiem w
głównej roli, która stało się przyczynkiem do wydarzeń Marca 1968 r. W latach 1963-1970
aktor był regularnym laureatem „Srebrnych Masek” i najró niejszych nagród państwowych.
Od 1970 do 1981 r. pełnił funkcję prezesa SPATiŻ-u. We współczesnej ankiecie tygodnika
"Polityka" na najwa niejszych aktorów polskich XX wieku zajął drugie miejsce.
Janowska Alina (ur. 1923) – brała udział w Powstaniu Warszawskim jako łączniczka. Tu
po wojnie pracowała jako pedagog i choreograf w szkole prof. Mieczyńskiej, a tak e jako
tancerka i piosenkarka w Źomu
ołnierza i Teatrze Syrena. W filmie zadebiutowała rolą
ulicznej piewaczki w „Zakazanych piosenkach” (1946). żrała jeszcze m.in. w „Skarbie”
(1948), „Powrocie” (1960), „Smarkuli” (1963), „Źzięciole” (1970). W drugiej połowie lat 50.
zyskała szeroką popularno ć dzięki występom w kabarecie „Szpak” i w radiowych audycjach
„Podwieczorku przy mikrofonie”. W latach 1960-1964 pięć razy z rzędu otrzymała „Srebrną
Maskę”. W 1965 r. dostała wreszcie „Złotą Maskę”. Telewidzowie znali ją najlepiej dzięki
roli w serialu „Wojna domowa” (1965), „Podró y za jeden u miech” (1971-1972) i „Lalce”
(1977). Pojawiła się równie w „Stawce większej ni
ycie” (1968). Obecnie gra w serialu
„Złotopolscy”.
164
Jędrusik-Dygat Kalina (1931-1991) – nazywana przez niektórych polską Marylin Monroe.
Ukończyła krakowską PWST w 1953 r. Od połowy lat 50. a do mierci regularnie grała na
scenach warszawskich teatrów. Szeroką popularno ć przyniosły jej występy w „Kabarecie
Starszych Panów” oraz role w filmach „źwa chce spać” (1957), „Powrót” (1960), „Jutro
premiera” (1962) czy „Jowita” (1967). Była równie piosenkarką – utwór „Mój pierwszy bal”
w jej wykonaniu zdobył w 1961 r. tytuł „Radiowej Piosenki Roku”. Występowała tak e w
Opolu (pierwsza nagroda i wyró nienie dla piosenki "Z kim ci będzie tak le, jak ze mną" w
1964 r.ś pierwsza nagroda w koncercie „Premiery” i nagroda dziennikarzy dwa lata pó niej).
W 1996 r. zajęła po miertnie trzecie miejsce w zorganizowanym przez redakcję "Żilmu"
plebiscycie na najlepszą aktorkę w historii polskiego kina.
Kobuszewski Jan (ur. 1933) – w 1956 r. ukończył stołeczną PWST. Aktor Teatru
Narodowego, Nowego, Teatru Kwadrat. Wybitny komik, działał m.in. w kabarecie „Źudek”,
„ZAKR”, „Kabarecie Starszych Panów”, „Kabarecie Olgi Lipińskiej”. Od 1963 r. wraz z
Janem Kociniakiem prowadził „Wielokropek” – pierwszy telewizyjny program satyryczny o
charakterze cyklicznym. Podkładał głos w dobranocce „Przygód kilka wróbla Ćwirka”. Na
du ym ekranie pojawił się np. w „Zamachu” (1958), „Klubie kawalerów” (1962), „ onie dla
Austrialijczyka” (1963), „Pogoni za Adamem” (1970). W 2006 r. otrzymał medal Zasłu ony
Kulturze – Gloria Artis.
Kociniak Marian (ur. 1936) – znany przede wszystkim z roli Żranka Źolasa w cyklu „Jak
rozpętałem II wojnę wiatową” (1969). W 1959 r. ukończył studia na warszawskiej PWST,
choć nie otrzymał dyplomu końcowego. Aktor Teatru Ateneum, członek obsady „Kabaretu
Starszych Panów”. Wykonawca znanej piosenki „Powtórka z rozrywki”. Mistrz ról
drugoplanowych. Wystąpił m.in. w „Czerwonych beretach” (1962), „Sobótkach” (1965),
„Marysi i Napoleonie” (1966), „Źzięciole” (1970), serialu „Janosik” (1973). W 2001 r. za
„wybitne zasługi w pracy artystycznej” otrzymał Krzy Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
Krafftówna Barbara (ur. 1929) – zadebiutowała w gdańskim Teatrze Wybrze e ju w 1946
r. Szersza publiczno ć mogła ją poznać dzięki takim filmom jak „Popiół i diament” (1958),
„Nikt nie woła” (1960), „Jak być kochaną” (1962), „Przygoda z piosenką” (1968). Za rolę
Żelicji w „Jak być kochaną” otrzymała nagrodę za najlepszą rolę kobiecą na festiwalu w San
Żrancisco. Telewidzowie dobrze znali Krafftównę dzięki rolom w „Niewiarygodnych
165
przygodach Marka Piegusa”, „Przygodach Pana Michała” i „Czterch pancernych”. Nale ała
poza tym do obsady „Kabaretu Starszych Panów” i kabaretu „Pod źgidą”. W 1982 r.
zamieszkała w Stanach Zjednoczonych. Pod koniec lat 90. wróciła do Polski. W 2006 r.
otrzymała Krzy Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.
Kwiatkowska Irena (ur. 1912) – niekwestionowana gwiazda estrady, teatru i filmu. W 1935
r. ukończyła Wydział Aktorski Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Źo dzi związana z
warszawskimi teatramiŚ Nowym, Współczesnym, Syreną, Kwadratem, Komedią. Znana z
radiowego „Wieczorku przy mikrofonie”, ró nych kabaretów („Szpak”, „Źudek”, „Kabaret
Starszych Panów”), ale przede wszystkim z serialiŚ „Wojna domowa” (1965) i
„Czterdziestolatek” (1974). Pierwszą nagrodę państwową dostała ju w 1952 r. (Źyplom
Uznania Ministra Kultury i Sztuki). A czterokrotna laureatka „Złotej Maski” (1967, 1968,
1969, 1971). W 1968 r. została zwycię czynią plebiscytu na najpopularniejszą kobietę
Warszawy. W 1995 r. powtórzyła to osiągnięcie w konkursie „źxpressu Wieczornego”. Trzy
lata pó niej otrzymała Order U miechu.
Łapicki Andrzej (ur. 1924) – ukończył okupacyjny PIST. Od 1945 r. grał w teatrach
łódzkich. W 1948 r. przeniósł się do Warszawy. Polacy znali głównie jego głos – w latach
1947-1956, a więc w okresie największego nacisku ideologicznego, pracował jako lektor
Polskiej Kroniki Filmowej. Jako aktor na du ym ekranie zadebiutował w „Zakazanych
piosenkach” (1946). żrał w kilku socrealistycznych produkcjach. Po odwili y dołączył do
obsady m. in. „Powrotu” (1960), „Salta” (1965), „Mistrza” (1966), „Lalki” (1968). Jako
Ketling występował w „Przygodach Pana Michała” (1969). Ma na koncie ponad 200 kreacji
filmowych, telewizyjnych i teatralnych. Re yserował ponad 100 przedstawień, w tym wiele
dla Teatru Telewizji. W 2005 r. otrzymał medal żloria Artis.
Łomnicki Tadeusz (1927-1992) – uwa any przez wielu za najwybitniejszego polskiego
aktora powojennego. Zagrał w ponad 80 sztukach, 50 filmach i 26 przedstawieniach Teatru
Telewizji. W 1942 r. ukończył żimnazjum Handlowe w Źębicy, następnie wstąpił do
Szarych Szeregów. W 1946 r. ukończył Studio Teatralne przy Teatrze Starym w Krakowie.
Od 1949 r. grał w Warszawie. W 1951 r. został członkiem PZPR, w 1975 r. wybrano go
członkiem KC. Popularno ć zdobył dzięki takim filmom jak „Pokolenie” (1954), „Baza ludzi
umarłych” (1958), „Pierwszy dzień wolno ci” (1964), „Bariera” (1966), „Pan Źodek”.
Uwielbienie widzów kinowych i telewizyjnych przyniosła mu oczywi cie główna rola w
166
„Przygodach Pana Michała” i „Panu Wołodyjowskim”. W ankiecie „Polityki” z 1998 r. został
wybrany najwa niejszym polskim aktorem XX wieku.
Małcużyński Karol (1922-1984) – był największą gwiazdą publicystyki telewizyjnej lat 60.
Karierę rozpoczął jako polski korespondent na procesie norymberskim. W okresie
stalinowskim zredagował wiele tekstów do Polskiej Kroniki Żilmowej. Następnie związał się
z telewizją, prowadząc i współtworząc wiele programów publicystycznych, takich jak
„Monitor”. W 1963 r. otrzymał nagrodę Komitetu ds. Radia i Telewizji za całokształt pracy w
TV.
Michnikowski Wiesław (ur. 1922) – w 1946 ukończył Szkołę Źramatyczną Karola
Borkowskiego w Lublinie. Wybitny aktor komediowy i komik, współtwórca licznych
kabaretów scenicznych i telewizyjnych, m. in. „Iluzjonu”, „Wagabuny”, „Szpaka”, „Źudka”,
„Kabaretu Starszych Panów”. Stały go ć „Podwieczorku przy mikrofonie”. Zagrał w około 40
filmach, m. in. w „Warszawskiej Syrenie” (1956), „I ty zostaniesz Indianinem” (1964),
„Upale” (1964), „Mał eństwie z rozsądku” (1966), „Panu Źodku” (1970). Mo na go było
oglądać tak e w serialach „Czterej pancerni i pies” (1969-1970), „Klubie profesora Tutki”
(1968) czy „Janie Serce” (1981). W 1961 r. otrzymał nagrodę Przewodniczącedo ds. Radia i
Telewizji.
Mikulski Stanisław (ur. 1929) – być mo e największa gwiazda polskiego kina i telewizji
drugiej połowy lat 60. W latach 1965-1970 nieprzerwanie zdobywał „Złotą” lub „Srebrną
Maskę”. Zadebiutował ju w 1950 r. epizodyczną rolą w filmie „Pierwszy start”. Od 1953 r.
grał w Teatrze im. Osterwy w Lublinie, w latach 60. występował głównie w Warszawie.
Swoją niezwykłą popularno ć zawdzięcza „Stawce większej ni
ycie” (1967-1968) – wersji
filmowej i serialowi telewizyjnemu. Zagrał równie m. in. w „Kanale” (1956), „Spotkaniu ze
szpiegiem” (1964), „Popiołach” (1965), „Biczu Bo ym” (1966), „Pogoni za Adamem”
(1970), „Samochodziku i templariuszach” (1971). Był gwiazdą wielu przedstawień „Teatru
Telewizji”. Za rolę Hansa Klossa otrzymał w 1970 r. nagrodę telewizji NRŹ. Obecnie gra w
serialu „Kryminalni” i „Samo ycie”.
Mrozowska Zofia (1922-1983) – studia ukończyła w warunkach konspiracyjnych w 1944 r.
Debiutowała w 1945 r. rolą Maryny w „Weselu” Wyspiańskiego na deskach Teatru Wojska
Polskiego w Łodzi. Rok pó niej zagrała w „Zakazanych piosenkach”. Od 1949 r. związała się
167
z warszawskim Teatrem Współczesnym. Od 1965 r. wykładała w warszawskiej PWST. żrała
m.in. w „Uczcie Baltazara” (1955), „Spotkaniach w mroku” (1960), „Prawie i pię ci” (1967)
oraz serialu „Polskie drogi” (1976).
Pawlik Bronisław (1926-2002) – w czasie wojny pracował jako robotnik kolejowy. Na
scenie debiutował w 1946 r. w Teatrze Wybrze e w żdańsku. Od 1952 r. aktor wielu teatrów
warszawskich. Największą popularno ć w latach 60. zawdzięczał występom w uwielbianej
wieczorynce „Mi z okienka”. Ju w 1965 r. otrzymał Krzy Kawalerski Orderu Odrodzenia
Polski. Zagrał w bardzo du ej liczbie produkcji filmowych, m.in. w „Warszawskiej
premierze” (1950), „Celulozie” (1953), „Orle” (1959, za tę rolę otrzymał nagrodę na festiwalu
w Moskwie), „Smarkuli” (1963), „Katarynce” (1967), „Hrabinie Cosel” (1968), „Chłopach”
(1973), „Nie ma mocnych” (1974). Publiczno ć telewizyjna mogła go oglądać m.in. w
„Kabarecie Starszych Panów”, „Niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa”, „Komedii
pomyłek” (1967), „Stawce większej ni
ycie” (1967-1968), „Chłopach” (1973), „Lalce”
(1977) i „Zmiennikach” (1986).
Raksa Pola (ur. 1941) – studiowała polonistykę, ostatecznie ukończyła Wydział Aktorski
PWSTiŻ w Łodzi w 1964 r. W tym samym roku zadebiutowała w teatrze. Trzykrotna
zdobywczyni „Srebrnej Maski” (1967, 1969, 1970). Wielką popularno ć zawdzięcza przede
wszystkim serialowi „Czterej pancerni i pies” (1966-1970), choć debiutowała ju w 1960 r.
(„Rzeczywisto ć”, „Szatan z siódmej klasy”). Sympatię widzów zaskarbiła sobie tak e
kreacjami w „Panience z okienka” (1964) i „Popiołach” (1965). Obecnie zajmuje się modą.
Siemion Wojciech (ur. 1928) – w 1951 r. ukończył stołeczną PWST, wcze niej studiował
prawo w Lublinie. Aktor wielu teatrów warszawskich i wrocławskich. Nale ał do obsady
kabaretu „Pod źgidą”. W ród najpopularniejszych filmów, w jakich zagrał, znalazły się m.in.Ś
„Zezowate szczę cie” (1960), „Jutro premiera” (1962), „żiuseppe w Warszawie” (1964).
Telewidzowie znali go z ról w „Wojnie domowej” (wychowawca Pawła) i „Niewiarygodnych
przygodach Marka Piegusa” (funkcjonariusz MO). Laureat licznych nagród państwowych. W
1983 r. został członkiem Rady Krajowej Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego.
Suzin Jan [Zenon] (ur. 1930) – z wykształcenia architekt. Z telewizją związał się w połowie
lat 50. jako lektor i spiker. Wraz z źugeniuszem Pachem nale ał do pierwszych spikerów
168
małego ekranu. W duecie z źdytą Wojtczak bardzo często prowadził programy sylwestrowe.
Jako lektor czytał głównie amerykańskie westerny oraz felietony popularno-naukowe.
ląska [Wąsik] Aleksandra (1925-1989) – zadebiutowała w 1946 w Teatrze im.
Słowackiego w Krakowie. Na du ym ekranie pojawiła się w „Ostatnim etapie” (1947). W
1949 r. przeprowadziła się do Warszawy. Zagrała m.in. w „Pętli” (1957), „Pasa erce” (1963),
„Czarnej sukni” (1967), „Królowej Bonie” (1980). Za rolę w „Czarnej sukni” otrzymała
nagrodę na międzynarodowym festiwalu telewizyjnym „Złota Praga”. Od 1973 r. uczyła w
warszawskiej PWST.
Wojtczak Edyta (ur. 1936) – jedna z najpopularniejszych spikerek telewizyjnych, regularnie
pojawiająca się na małym ekranie w latach 1957-1996. W latach 60. występowała w
satyrycznym programie „Wielokropek”. Pełniła równie
rolę konferansjerki w licznych
programach telewizyjnych i na festiwalu w Opolu. Często prowadziła programy sylwestrowe.
Źla telewidzów przez długi czas stanowiła niemal e ikonę telewizji publicznej. Zagrała
ponadto w kilku filmach, m. in. w „Szczę ciarzu Antonim” (1960) czy w „Wielkiej, większej
i największej” (1962).
Zawadzka Magdalena (ur. 1944) – wraz z żustawem Holoubkiem tworzyła jedną z
najpopularniejszych par aktorskich w latach 60. W 1966 r. ukończyła PWST, choć dyplom
uzyskała dopiero w 1972 r. Olbrzymią popularno ć zdobyła dzięki roli Basi w „Panu
Wołodyjowskim” i „Przygodach Pana Michała” (1969). Wcze niej zagrała m. in. w
„Pieczonych gołąbkach” (1966) i „Sublokatorze” (1966). Pojawiła się te w serialu „Wojna
domowa”. Regularnie grała w Teatrze Telewizji. Ostatnio oglądana w „Samym
yciu”,
„Plebanii” i „Rysiu”.
Zelnik Jerzy (ur. 1945) – warszawską PWST ukończył w 1968 r., ale ju trzy lata wcze niej
zagrał główną rolę w polskiej megaprodukcji „Żaraon”, zdobywają olbrzymią popularno ć.
Pierwszy filmowy epizod zaliczył w 1963 r. w filmie „Smarkula”. Zagrał jeszcze m. in. w
„Przekładańcu” (1968), „Krajobrazie po bitwie” (1970) czy „Kamizelce” (1971). Od 2005 r.
kieruje Teatrem Nowym w Łodzi. żra w serialu „Magda M.”. W 2007 r. otrzymał Krzy
Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
169
Bibliografia
ródłaŚ
Archiwum Akt Nowych (AAN)Ś zespoły Biura Prasy KC i Wydziału Propagandy KC
Archiwum Telewizji Polskiej (ATP), maszynopisy ankiet OBOP-u
„Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, miesięcznik, rocznik 1969-1970
„Biuletyn Telewizyjny”, miesięcznik, rocznik 1961-1968
Bud ety rodzin pracowników zatrudnionych w przemy le 1958-1962, GUS, Warszawa
1966, zesz. 121
Bud ety rodzin zatrudnionych w gospodarce uspołecznionej 1968, GUS, Warszawa 1969,
zesz. 53
Ceny 1969, Warszawa 1970, zesz. 85
„Żilm”, tygodnik, rocznik 1962 i 1969
Nieautoryzowany wywiad z prof. Andrzejem Wyrobiszem z 6 maja 2005
Niautoryzowany wywiad z prof. Marią Bogucką z 11 lipca 2005 r.
Oddziaływanie
prasy,
radia
i
telewizji.
Wyniki
badania
ankietowego
żUS
przeprowadzonego w 1967 r., Warszawa 1969
Polska w ród krajów europejskich 1950-70, GUS, Warszawa 1971, zesz. 7
„Radio i Telewizja”, tygodnik, rocznik 1962 i 1968
Statystyka cen 1961, 1962, GUS, Warszawa 1964, zesz. 97
Statystyka nauki i postępu technicznego 1967, GUS, Warszawa 1969, zesz. 35
Usługi dla ludno ci 1965-67, GUS, Warszawa 1969, zesz. 34
Usługi radiowo-telewizyjne. Próba metody szacowania popytu, GUS, Warszawa 1971
Uczestnictwo w kulturze, OBOP, Warszawa 1964
„ ycie Warszawy”, dziennik, rocznik 1962 i 1969
Literatura:
Poni sza lista nie stanowi wyczerpującej bibliografii historii i roli telewizji w latach 60 i
pó niejszych. Zainteresowany Czytelnik mo e sięgnąć do obszernej, choć ju przestarzałej
pozycji pt. „Bibliografia radia i telewizji”, opracowanej przez Marię Jarnuszkiewicz
(Warszawa, 1980). Przypominam równie o sztucznym charakterze podziału na „ ródła i
170
opracowania” dla historii najnowszej. Wiele z poni szych prac – zwłaszcza artykułów z epoki
– stanowiło dla mnie bazę ródłową analizowanej problematyki.
Artykuły z epoki:
10 lat „źureki”, „Radio i Telewizja”, 36/1967
10 lat Interwizji, „Radio i Telewizja”, 5/1970
Chojnacki Z., Najmłodsza, „Antena”, 5/1958
Ciapała Izabela, Preferencje programów telewizyjnych, „Biuletyn Telewizyjny”, 8/1966,
s. 1-57
Ciapała Izabela, Telewizja a oceny szkolne, „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, 2/1969, s.
62-93
Czarnecki Stefan, Film – telewizja – film telewizyjny, „Kwartalnik Żilmowy”, 4/1962
Duma Andrzej, Dynamika rozwoju audytorium telewizyjnego w Polsce w latach 1961-
1964, „Biuletyn Telewizyjny”, 5/1966, s. 1-35
Duma Andrzej, źksplozja autentycznej kultury. Z badań nad rozwojem telewizji w Polsce,
„źkran”, 34, 1966
Duma Andrzej, Telewizja, przełom w yciu wsi, „źkran”, 28/1964
Duma Andrzej, Widownia telewizyjna w Polsce, „Radio i Telewizja”, 5/1963
Duma Andrzej, Wiejskie wietlicowe audytorium telewizyjne, „Biuletyn Telewizyjny”,
5/1964, s. 1-67
Dyja Robert, Olimpiada mediów i kolorowej telewizji, „Prasa Polska”, 4/1968
Dylawerski Edward, TV „ wiatowid” – czyli nie tylko widzenie wiata, „Prasa Polska”,
5/1969
Źzięciołowska Stefania, Blaski i cienie Dziennika TV (relacja z badań ankietowych),
„Radio i Telewizja”, 48/1967
Źzięciołowska Stefania, Dynamika popularno ci programów telewizyjnych w 1970 roku,
Warszawa 1971 (maszynopis)
żrzelak Władysław, TDC „Telewizja dziewcząt i chłopców”, „Radio i Telewizja”,
36/1965
Jak oglądać program telewizyjny?, „Antena”, 9/1957
Jankowski W., O programie filmowym TV, „ R i TV”, 15/1964
Jaworski M., Wielka gra – wielka szansa, „źkran”, 49/1965
Kania Albin, Żilm fabularny w telewizji w opinii odbiorców, „Biuletyn Radiowo-
Telewizyjny”, 8/1970, s. 5-14
171
Kądzielski Józef, Program polskiego radia i telewizji w wietle badań O rodka, „Biuletyn
Radiowo-Telewizyjny”, 2/1968, s. 39-50
Kądzielski Józef, Telewizja a zmiany w korzystaniu z dotychczasowych
rodków
masowego oddziaływania i instytucji kulturalnych, „Biuletyn Telewizyjny”, 10/1963, s. 1-24
Kądzielski Józef, Z badań nad opinią publiczną i kulturą masową, „Biuletyn Radiowo-
Telewizyjny”, 5-6/1969, s. 1-9
Kądzielski Józef, Zainteresowanie telewizją w Polsce, „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1967, s.
71-73
Kobel Janina, Program telewizyjny i radiowy jako ródło rozrywki w opinii telewidzów i
radiosłuchaczy, Warszawa 1970 (maszynopis)
Komorowska Jadwiga, Bohater filmu telewizyjnego, „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”,
2/1970
Krzy anowska Zofia, Tele-Echo, Echo, Echo..., „Radio i Telewizja”, 14/1966
Krzy anowska Zofia, Telewizja dzieciom, „Radio i Telewizja”, 40/1963
Kuszewski Stanisław, Uwagi o serialu, „Miesięcznik Literacki”, 8/1969
Kwiatkowski
Aleksander,
Programy
filmowe
w
polskiej
telewizji,
„Biuletyn
Telewizyjny”, 7/1964
Lasota Grzegorz, Obiektywnie i wszechstronnie, „źkran”, 11/1965
Maciejak Anna, Informacje na temat rozrywki w telewizji w wietle badań z lat 1969-
1971, Warszawa 1972 (maszynopis)
Mokrosińska Krystyna,
Z badań nad „Dziennikiem Telewizyjnym”, „Biuletyn
Telewizyjny”, 2/1967
Nie jest tak dobrze... Dyskusja o telewizji, „Antena”, 2/1958
Nie jest tak le... Rozmowa o telewizji z Jerzym Pańskim, „Antena”, 2/1958
Niewinowska Halina, Sport w telewizji, „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, 3/1969, s. 61-
102
Olszewska-Ładyka Anna, „Wej cie” telewizji na wie , „Biuletyn Telewizyjny”, 4/1963, s.
64-76
Pawełczyńska Anna, Czas wolny mieszkańców miast (informacje wstępne), Warszawa
1960 (maszynopis)
Piekarski Włodzimierz, Młodzi widzowie a TV, Warszawa 1971 (maszynopis)
Piekarski Włodzimierz, Telewizja w szkole, „Biuletyn Radiowo-Telewizyjny”, 4/1969, s.
50-83
Podgórzec Zbigniew, Marzenia i rzeczywisto ć, „Radio i Telewizja”, 46/1966
172
Proc Stanisław, O rozwoju audytorium i widowni radia i telewizji, „Biuletyn Radiowo-
Telewizyjny”, 11/1969, s. 1-18
Proc Stanisław, Rozwój Telewizji Polskiej w liczbach, „Biuletyn Telewizyjny”, 7-8/1962,
s. 8-29
Pszczołowski Tadeusz, Jak patrzeć na TV – Program, odbiorca i cecha estetyczna,
„źkran”, 37, 1967
Pszczołowski Tadeusz, Pierwszy program, „źkran”, 43/1962
Publicystyka kulturalna w TV, „Radio i Telewizja”, 6/1969
Radio i telewizja dzieciom, „Radio i Telewizja”, 21/1963
Rudzki Jerzy, Wpływ telewizji na aktywno ć kulturalną młodzie y wiejskiej, „Biuletyn
Telewizyjny”, 1/1964, s. 6-52
Skwierawski Franciszek, Pierwszy transmisyjny, „Radio i Telewizja”, 17/1966
Skwierawski Franciszek, Telewidzowie o Dzienniku TV, „Radio i Telewizja”, 11/1964
Skwierawski Franciszek, Telewizyjne plany, „Radio i Telewizja”, 1/1965
Skwierawski Franciszek, Wypo yczamy telewizory, „Radio i Telewizja”, 7/1964
Skwierawski Franciszek, „Zrób to sam” – radzi Adam Słodowy, „Radio i Telewizja”,
49/1968
Specyfika telewizji, „Biuletyn Telewizyjny”, 9-10/1962, s. 1-15
Szostkiewicz Stefan, Program ramowy telewizji w wietle sposobów odbioru, opinii i
postulatów telewidzów. Skrócone sprawozdanie z badań ankietowych pt. „Układamy program
ramowy dla telewizji”, Warszawa 1968
Szostkiewicz Stefan, Telewizja – telewidzowie. Afirmacja czy kontrowersje, Warszawa
1968 (maszynopis)
Tygielski W., Kloss – bohater nieustraszony i czarujący, „Radio i Telewizja”, 22/1965
Wasilewski Zenon, Tele-sonda, „Radio i Telewizja”, 49/1970
Węgleński Jan, Telewizja w strukturze potrzeb kulturalnych wybranych grup inteligencji,
„Biuletyn Telewizyjny”, 3/1968, s. 1-51
Z kamerą po Warszawie, „Radio i Telewizja”, 10/1966
Zaleska Halina, Sceny i programy drastyczne w Polskiej Telewizji, Warszawa 1970
(maszynopis)
Zapotrzebowanie w ród telewidzów na nowe programy telewizji, Warszawa 1968
(maszynopis)
Zin Wiktor, Moje spotkanie z TV, „źkran”, 33/1966
173
Opracowania:
Angell Robert Cooley, Free Society and Moral Crisis, Michigan 1965
Ambroziewicz Jerzy, Znam ich wszystkich, Warszawa 1993
Banaszkiewicz Ewa, 25 lat Telewizji Polskiej. Wspomina Włodzimierz Sokorski,
„Antena”, 21-26.04.1981
Barański Marek, Tajemnice DT, Warszawa 1991
Barcikowska Wanda, Radio i telewizja w szkolnym systemie kształcenia dorosłych.
Telewizyjne Technikum Rolnicze i Radiowo-Telewizyjna Szkoła rednia, Warszawa 1980
Bednarek Stefan (red.), Nim będzie zapomniana. Szkice o kulturze PRL, Wrocław 1997
Braun-żałkowska Maria, Wpływ telewizji na niektóre cechy osobowo ci dzieci, Warszawa
1967
Budzińska Alina, Fakty, plotki, anegdotki, Katowice 1987
Burkowa Hanna, Ksią ka na małym ekranie, Warszawa 1972
Burton Paulu, Radio and Television Broadcasting in Eastern Europe, Minneapolis 1974
Ciborska źl bieta, Leksykon polskiego dziennikarstwa, Warszawa 2000
Czerwiński Marcin, Magia, mit, fikcja, Warszawa 1975
Czerwiński Marcin, Przemiany obyczaju, Warszawa 1972
Czerwiński Marcin, Przyczynki do antropologii współczesno ci, Warszawa 1988
Czerwiński Marcin, Pytając o cywilizację, Warszawa 2000
Czerwiński Marcin, Telewizja i społeczeństwo, Warszawa 1980
Czerwiński Marcin, Telewizja, radio, ludzie, Warszawa 1979
Czerwiński Marcin, Telewizja wobec kultury, Warszawa 1973
Czerwiński Marcin, Wspólnota komunikowania, Warszawa 1985
Czerwiński Marcin, ycie po miejsku, Warszawa 1974
Źzięciołowska Stefania, Programy polityczno-informacyjne w opinii odbiorców,
Warszawa 1971
Dziedzic Irena, Teraz ja... 99 pytań do mistrzyni telewizyjnego wywiadu, Warszawa 1996
Feldstein Valter, Telewizja wczoraj, dzi i jutro, Warszawa 1966
Filler Wiktor, Teledynastia: od Klossa do Owsiaka, Warszawa 2000
Filler Wiktor (red.), U miech na małym ekranie, Warszawa 1971
Fuksiewicz Jacek, Film i telewizja w Polsce, Warszawa 1981
Gajda Janusz, Dziecko przed telewizorem, Warszawa 1983
Gajda Janusz, Telewizja a upowszechnianie kultury, Warszawa 1982
Gajda Janusz, Telewizja, młodzie , kultura, Warszawa 1987
174
Gatunki telewizyjne (praca zbiorowa), Warszawa 1970
Gluza Renata (red.), Media w Polsce w XX wieku, Poznań 1999
Goban-Klas Tomasz, Media i komunikowanie masowe. Teorie i analizy prasy, radia,
telewizji i Internetu, Warszawa-Kraków 2002
Goban-Klas Tomasz, Komunikowanie masowe, Kraków 1978
Goban-Klas Tomasz, Zarys historii i rozwoju mediów, Kraków 2001
żodzic Wiesław, Oglądanie i inne przyjemno ci kultury materialnej, Kraków 1996
żodzic Wiesław, Telewizja jako kultura, Kraków 1999
Gruza Jerzy, Telewizyjny alfabet wspomnień w porządku niealfabetycznym, Warszawa
2000
Grzelewska Danuta et all., Prasa, radio i telewizja w Polsce. Zarys dziejów, Warszawa
2001
Kazimierczak Barbara, Sztuka oglądania, Warszawa 1969
Kino i telewizja (praca zbiorowa), Warszawa 1984
Kłoskowska Antonina, Kultura masowa. Krytyka i obrona, Warszawa 1980
Kłoskowska Antonina, Socjologia kultury, Warszawa 1981
Kłoskowska Antonina, Społeczne ramy kultury, Warszawa 1972
Konwicka
Teresa,
Z
badań
nad
przystępno cią
telewizyjnych
programów
publicystycznych, Warszawa 1976
Koprowska Teresa, Strzeszewski Michał, Telewizja a tradycyjny przekaz kultury w
wiadomo ci społecznej, Warszawa 1990
Kozieł Andrzej, Za chwilę dalszy ciąg programu... Telewizja Polska w czterech dekadach
1952-1989, Warszawa 2003
Kumor Aleksander, Radio, telewizja, edukacja, Warszawa 1986
Kumor Aleksander, W stronę telewidza. Studia i szkice, Wrocław 1988
Kurek Tadeusz, ABC dziennikarza telewizyjnego, Warszawa 1978
Kuszewski Stanisław, źmancypacja małego ekranu. Problemy estetyki telewizyjnej,
Warszawa 1966
Ku niak Mieczysław, Międzynarodowe organizacje radiowo-telewizyjne oraz współpraca
i wymiana radiowo-telewizyjna za ich po rednictwem w latach 1925-1985, Warszawa 1985
Landau Aleksander, Organizacja i finansowanie Polskiego Radia i Telewizji na tle
radiofonii i telewizji wiatowych, Warszawa 1962
Leja Leon, Z badań nad telewizją dydaktyczną, Poznań 1977
Łoboda Jan, Rozwój telewizji w Polsce, Wrocław 1973
175
Łukowski Maciej, Film seryjny w programie telewizji polskiej (lata 1959-1970),
Warszawa 1980
McLuhan Marshall, rodek jest przekazem, Warszawa 1968
McLuhan Marshall, Understanding media; the extensions of man, New York 1964
Miszczak Stanisław, Historia radiofonii i telewizji w Polsce, Warszawa 1972
Miszczak Stanisław, Radiofonia i telewizja w XXV-leciu, Warszawa 1969
Mi Bogdan, Teleturniej bez tajemnic, Warszawa 1971
Młodzi publicy ci o programie telewizyjnym (praca zbiorowa), Warszawa 1971
Mrozowski Maciej, Media masowe. Władza, rozrywka, biznes, Warszawa 2001
Mrozowski Maciej, Między manipulacją a poznaniem. Człowiek w wiecie mass mediów,
Warszawa 1991
My liński Jerzy, Kalendarium polskiej prasy, radia i telewizji, Kielce 2001
Olcha Antoni (red.), Materiały statystyczne 1945-1964Ś informacja o działalno ci
programowej 1964, Warszawa 1966
Pański Jerzy, Telewizja i muzy, Warszawa 1964
Pijanowski Lech, Telewizja na co dzień, Warszawa 1968
Pikulski Tadeusz, Prywatna historia telewizji publicznej, Warszawa 2002
Pleskot Patryk, Telewizja w yciu Polaków lat 60., [w:] Media w PRL, PRL w mediach.
Materiały z II Ogólnopolskiej Konferencji „Propaganda PRL-u”. żdańsk, 19-20 listopada
2003 r., żdańsk, 2004
Pleskot Patryk, Telewizja w yciu codziennym Polaków lat 60., „Źzieje Najnowsze”, rok
XXXIV, nr 4/2002
Pochwicki Mieczysław, Telewizyjna publiczno ć. Studium społecznej funkcji informacji
telewizyjnej, Poznań 1978
Pokorna-Ignatowicz Katarzyna, Telewizja w systemie politycznym i medialnym PRL:
między polityką a widzem, Kraków 2003
Pokorna-Ignatowicz Katarzyna, Zawsze w lekkiej opozycji, czyli rola mediów w systemie
politycznym. Zachodnie teorie i polska praktyka, [wŚ] K. Łabęd , M. Mikołajczyk (red.),
Opozycja w systemach demokratycznych i niedemokratycznych, Kraków 2001, s. 101-109
Polska plastyka telewizyjna (praca zbiorowa), Warszawa 1969
Prorok Leszek, Okno dziwów. Rzecz o teatrze TV, Warszawa 1966
Prorok Leszek, Plemię Herostratesa, Warszawa 1969
Pszczołowski Tadeusz, Na telewizyjnym ekranie, Warszawa 1959
PWN Leksykon Media, Warszawa 2000
176
Rudzki Jerzy, Zafascynowani telewizją. Socjologiczne studium o telewizji w ród
młodzie y, Wrocław 1967
Sappak Vladimir S., Telewizja i my, tłum. Z. Podgórzec, Warszawa 1976
Siciński Andrzej, Ludno ć żórno ląskiego Okręgu Przemysłowego a telewizja i radio,
Katowice 1967
Sokorski Włodzimierz, Wspomnienia, Warszawa 1980
Szancer Jan Marcin, Teatr cudów, Warszawa 1972
Szostkiewicz Stefan, Olimpiada w MeksykuŚ recepcja programów olimpijskich radia i
telewizji, Warszawa 1970
Szulczewski Michał, Magia szklanego ekranu. Szkice o telewizji, Warszawa 1972
Szulczewski Michał, Prasa i społeczeństwo. O roli i funkcjach prasy w państwie
socjalistycznym, Warszawa 1964
Telewizja w procesach wychowania (praca zbiorowa), Warszawa 1976
Toeplitz Krzysztof Teodor, Mieszkańcy masowej wyobra ni, Warszawa 1972
Toeplitz Krzysztof Teodor, Podglądanie na odległo ć, Warszawa 1979
Toeplitz Krzysztof Teodor, Szkice edynburskie, czyli system telewizji, Warszawa 1979
Tuszyński Bogdan, Tytani mikrofonu, Warszawa 1992
Tymowski Janusz (red.), Politechnika Telewizyjna. Podsumowanie działalno ci w latach
1966-1971, Warszawa 1973
Wert Pola., Podstawy typologii widowiska telewizyjnego, Warszawa 1965
Z badań nad telewizją (praca zbiorowa), Warszawa 1972
Zakrzewski Tadeusz, Dziennik Telewizyjny. Grzechy i grzeszki, Warszawa 2003
Zalewska Halina, Sceny i programy drastyczne na ekranie telewizyjnym w opinii
odbiorców, Warszawa 1970
Zimiński Maciej, Telewizja inspirująca dla dzieci, Warszawa 1970.
177
INDEKS OSOBOWY
Adenauer Konrad
Ambroziewicz Jerzy
Angell Robert Cooley
Banaszkiewicz Ewa
Baranowski Jerzy
Barański Marek
Barcikowska Wanda
Barcz Lucyna
Bardini Aleksander
Bareja Stanisław
Barszczewska Ewa
Bednarek Stefan
Bednarski Stanisław
Bierut Bolesław
Bobrowska Alicja
Bogucka Maria
Bonacka Ewa
Borkowski Karol
Braun-żałkowska Maria
Brecht Bertold
Brylska Barbara
Budzińska Alina
Burdowicz-Nowicka Maria
Burkowa Hanna
Bursiak [?]
Burton Paulu
Chojnacki Z.
Chopin Fryderyk
Chruszczow Nikita
Ciapała Izabela
Ciborska źl bieta
Cyrankiewicz Józef
Czałbakowski Andrzej
Czarnecki Stefan
Czechowicz Mieczysław
Czerwiński Marcin
Źamięcki Maciej
W indeksie pominięto zmy lonych bohaterów filmów, seriali, przedstawień.
178
Doroszowa Zofia
Drozdowski Bogdan
Źubielówna Krzesisława
Duma Andrzej
Dyja Robert
Dylawerski Edward
Źymszówna Anita
Dziedzic Irena
Źziewoński źdward
Źzięciołowska Stefania
Eco Umberto
Eichman Adolf
Fedorowicz Jacek
Feldstein Valter
Filler Wiktor
Firsov Boris
Fornal Jerzy
Fuksiewicz Jacek
Gagarin Jurij
Gajda Janusz
Gierek Edward
żlinka Mieczysław
żliński Wieńczysław
Gluza Renata
Goban-Klas Tomasz
żodzic Wiesław
żomułka Władysław
Gottesman Gustaw
żórkiewicz Mieczysław
żrodzieńska Stefania
Gruza Jerzy
żrzelak Władysław
Grzelewska Danuta
Guca Witold
Gumowska Irena
Haluch Tadeusz
Hanuszkiewicz Adam
Hass Stanisław
Hitchcock Alfred
Holoubek Gustaw
179
Jaksch Wenzel
Jankowski W.
Janowska Alina
Jarnuszkiewicz Maria
Jaszuński żrzegorz
Jaworski M.
Jędrusik Kalina
Kania Albin
Kawalerowicz Jerzy
Kazimierczak Barbara
Kądzielski Józef
Kennedy John F.
Kliszko Zenon
Kłoskowska Antonina
Kobel Janina
Kobuszewski Jan
Kobyliński Szymon
Kociniak Jan
Kociniak Marian
Kolberg Oskar
Komorowska Jadwiga
Konwicka Teresa
Koprowska Teresa
Kozera Andrzej
Kozieł Andrzej
Krakowska Emilia
Krafftówna Barbara
Krzy anowska Maria
Krzy anowska Zofia
Kucharzewski [?]
Kula Marcin
Kumor Aleksander
Kurek Jalu
Kurek Tadeusz
Kuszewski Stanisław
Ku niak Mieczysław
Kwiatkowska Irena
Kydryński Lucjan
Landau Aleksander
Lasota Grzegorz
180
Lipińska Olga
London Jack
Łąbęd Krzysztof
Łapicki Andrzej
Leja Leon
Łoboda Jan
Łomnicki Tadeusz
Łukowski Maciej
Maciejak Anna
Małcu yński Karol
Mały Żeliks
Maziarski Jacek
McLuhan Marshall
Michalska Halina
Michnikowski Wiesław
Mieczyńska Janina
Mikołajczyk Magdalena
Mikulski Stanisław
Miszczak Stanisław
Mi Bogdan
Młynarski Wojciech
Mokrosińska Krystyna
Mrozowski Maciej
Musset Alfred
Mroziński Jan
Mrozowska Zofia
Mrozowski Maciej
My liński Jerzy
Niewinowska Halina
Nowaliński Andrzej
Nowicka żra yna
Nowicki Czesław („Wicherek”)
Nowochotek Jerzy
Nowosad Marta
Olcha Antoni
Olszewska-Ładyka Anna
Oriewicz W.
Osterwa Juliusz
Pach Eugeniusz
Pański Jerzy
181
Paprocki Bogdan
Papuzińska Joanna
Pawełczyńska Anna
Pawlik Bronisław
Peltz Jerzy
Piechowska Halina
Piekarski Włodzimierz
Pijanowski Lech („Argus”)
Pikulski Tadeusz
Piszczelski [?]
Pleskot Patryk
Pochwicki Mieczysław
Podgórzec Zbigniew
Pokorna-Ignatowicz Katarzyna
Połomski Jerzy
Proc Stanisław
Prorok Leszek
Przybora Jeremi
Pszczołowski Tadeusz
Rachoń Stefan
Radkowski Bohdan
Raksa Pola
Rek H.
Rodowicz Maryla
Rudzki Jerzy
Santor Irena
Sappak Vladimir S.
Siciński Andrzej
Schiller Henryk
Siemion Wojciech
Sipińska Urszula
Skwierawski Franciszek
Słotwiński Józef
Słowacki Juliusz
Sokorski Włodzimierz
Spychalska Małgorzata
Stefański Stanisław
Straszewska Maria
Strzelecki Ryszard
Sułkowski B
182
Suzin Jan
Szancer Jan Marcin
Szczepański Jan
Szmagalski Jerzy
Szostkiewicz Stefan
Szulczewski Michał
Szypowska Maria
ląska Aleksandra
Toeplitz Krzysztof Teodor
Tuszyński Bogdan
Tymowski Janusz
Tyrmand Leopold
Wajda Andrzej
Walter Bo ena
Wasilewski Zenon
Wasowski Jerzy
Węgleński Jan
Wert Pola
Wilczek W
Wojtczak Edyta
Wyrobisz Andrzej
Wyspiański Stanisław
Zakrzewski Tadeusz
Zaleska Halina
Zaniewska Xymena
Zaremba Marcin
Zawadzka Magdalena
Zelnik Jerzy
Ziemiańska Maya
Zimiński Maciej
Zin Wiktor
eleński-Boy Tadeusz
eromski Stefan
mudziński Tadeusz
183
SPIS TRź CI
1. Wprowadzenie
1.1. „Mebel socjologiczny” – wstęp
1.2. „Radio w walce o pokój i postęp”, czyli krótka historia... telewizji
2. Kultura materialna telewizji
2.1. Widzowie i abonenci – „Toć to potęga!”
2.2. „Wydłu one głowy”, czyli odbiór TV
2.3. Między pralką a rowerem, czyli liczba telewizorów
2.4. „żioconda” i „Szmaragd”, czyli modele telewizorów
2.5. Wódka lub abonament, czyli koszty związane z u ytkowaniem TV
2.5.1. Telewizor
2.5.2. Antena
2.5.3. Abonament
2.5.4. Naprawy
2.5.5. Drogo czy tanio
2.5.6. Telewizja kolorowa
2.5.7. Zyski
2.6. Wzywamy „Ogniwo”, czyli naprawy telewizorów
3. Program kontra telewidz
3.1. „Kaczor do wynajęcia”, czyli program telewizyjny
3.1.1. 1962
3.1.2. Wnioski
3.1.3. 1968-1969
3.1.4. Wnioski
3.2. „Przepraszamy za chwilowy brak sensu”, czyli stosunek do programu
3.2.1. Krytyki Argusa
3.2.2. Krytyka „gadaniny”
3.2.3. Pragnienie rozrywki
3.2.4. Krytyka ramówki
3.2.5. Krytyka techniki
184
3.2.6. Krytyka opó nień i niekonsekwencji
3.2.7. Stosunek pozytywny
3.3. „Jak ci zadam cios Templera, to cię Kildare nie pozbiera”, czyli najpopularniejsze
programy
3.3.1. 1961
3.3.2. 1962
3.3.3. 1967
3.3.4. 1969
3.3.5. 1970
3.3.6. Telewizyjne gwiazdy
3.3.7. Wnioski
3.4. „3h 43min.”, czyli częstotliwo ć oglądania
3.4.1. 1960-1962
3.4.2. 1967-1968
3.4.3. 1970
3.5. „Bal wampirów”, czyli TV a polityka
3.5.1. Kontrola telewizji
3.5.2. Kontrola programu
3.5.3. Ideologiczna pora ka
4. „ wiat w domu”Ś TV a kultura społeczna
4.1. „Niezwykle ruchliwe oko”, czyli TV a kultura masowa
4.2. „Jak konserwować cerę”, czyli TV a edukacja
4.3. „Wróg czy sojusznik”, czyli TV a radio, kino, teatr, ksią ka
4.3.1. „Optymi ci”
4.3.2. „Pesymi ci”
4.4. „Od budki z piwem do Księ yca”, czyli wpływ TV na postawy społeczne Polaków
4.4.1. Skala zjawiska
4.4.2. Sposób oglądania
4.4.3. Wygląd mieszkania
4.4.4. Zu ycie wody
4.4.5. Język
4.4.6. Interakcje społeczne
185
4.4.7. Moda i na ladownictwo
4.4.8. Niwelowanie prowincjonalizmów
4.4.9. Demokratyzacja
4.4.10. Szok kulturowy?
4.4.11. Rodzina
4.4.12. Rozrywki, czas wolny
4.5. „Scotland Yard kontra przedszkolanki”, czyli wpływ TV na wyobra enia społeczne
Polaków
4.5.1. żłęboko ć wpływu
4.5.2. Źystansowanie się od telewizji
4.5.3. Płytko ć wpływu?
4.6. „Od u wiadomienia do nasycenia”, czyli upowszechnienie telewizji
5. „Internet lat 60?” – zakończenie
6. Telewizyjni idole lat 60.
Bibliografia
Indeks osób
186