Obserwuj w Google News

Więcej amerykańskich żołnierzy w Polsce. Padły konkretne liczby

PAP
3 min. czytania
02.02.2022 09:08
Zareaguj Reakcja

Około 2 tys. dodatkowych żołnierzy amerykańskich może trafić do Polski w najbliższym czasie - przekazał w środę Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN). Dodał, że istnieje również plan przerzucenia większej liczby żołnierzy na wschodnią flankę NATO. Powodem jest groźba kolejnej rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Amerykańscy żołnierze w Polsce
fot. JANEK SKARZYNSKI/AFP/East News (ilustracyjne)

Rosja utrzymuje przy granicy z Ukrainą ok. 127 tys. żołnierzy, sprzętu wojskowego i szpitale polowe. Zdaniem służb państw zachodnich Kreml szykuje się do pełnowymiarowej inwazji na Ukrainę. W radiowej Jedynce szef BBN Paweł Soloch był pytany o wzmocnienie wschodniej flanki NATO. Wskazał, że "spodziewamy się żołnierzy amerykańskich, takie rozmowy są prowadzone".

- Amerykanie zadeklarowali już teraz przerzut ponad ośmiu i pół tysiąca żołnierzy dla całej Europy Wschodniej, a u nas w pierwszym rzucie prawdopodobnie znalazłoby się ok. dwóch tysięcy dodatkowych żołnierzy - podkreślił. Obecnie w Polsce rotacyjną służbę pełni około 5,5 tys. amerykańskich wojskowych.

Redakcja poleca

"Prawdopodobieństwo agresji jest coraz większe"

Soloch zaznaczył, że działania dzieją się na dwóch planach. - Jednym planem jest oczywiście fizyczna obecność żołnierzy amerykańskich, również na polskiej ziemi. Natomiast drugim planem jest uruchomienie mechanizmu oraz budowanie zdolności do przerzucenia naprawdę istotnych ilości wojsk, gdyby zaszła taka potrzeba - wyjaśnił.

Pytany o możliwe scenariusze działań ze strony Rosji, Soloch podkreślił, że "brane są pod uwagę różne scenariusze". - Stany Zjednoczone i Wielka Brytania mówią o tym, że atak może nastąpić lada chwila i podejmowane są takie działania, jak ewakuacja części personelu czy rodzin dyplomatów. Inna jest jednak postawa państw europejskich, która jest zbieżna z deklaracjami ukraińskimi - powiedział szef BBN.

- Oczywiste jest, że władza ukraińska chce uniknąć sytuacji paniki, która objęłaby całe społeczeństwo - dodał. W ocenie Solocha "te wszystkie informacje można traktować jako element wojny hybrydowej".

Soloch podczas rozmowy ocenił także, że "Rosjanie najchętniej chcieliby osiągnąć swoje cele bez jednego wystrzału, po prostu strasząc". Zastrzegł jednak, że "prawdopodobieństwo agresji rosyjskiej na Ukrainę w każdym wymiarze – zarówno tym ograniczonym, jak i pełnoekranowym – w związku z przeciągającym się impasem rozmów i działań deeskalacyjnych z każdym dniem jest coraz większe".

Zaznaczył, że "my, jako Polska i sojusznicy, musimy przygotować się na wariant przemocy". - Rosjanie muszą mieć tego świadomość, że jesteśmy gotowi stawić czoła, jeżeli taka agresja na Ukrainę by nastąpiła - podkreślił.

Redakcja poleca

Groźba powrotu do napięcia z czasów zimnej wojny. "To byłaby tragedia"

Szef BBN wskazał również, że Polska obserwuje to, co dzieje się na terenie Białorusi, gdzie zaczynają się ćwiczenia. Soloch przypomniał, że w tej chwili na terenie Białorusi znajduje się kilka tysięcy żołnierzy rosyjskich. - Według deklaracji oficjalnych, zgłaszanych przez Rosję, ma być docelowo nie więcej niż kilkanaście tysięcy, ale obserwatorzy i analitycy nie wykluczają, że liczba żołnierzy rosyjskich na Białorusi może sięgnąć 30 tys. – podkreślił.

Soloch zwrócił uwagę, że "w momencie, gdyby ci żołnierze zostali na stałe na terenie Białorusi, to zmieniałby się w ogóle cały układ". Podkreślił, że "wymuszałoby na nas, na sojusznikach, działania, które byłyby w jakiejś mierze powtórzeniem scenariuszu z czasów zimnej wojny". - To byłaby tragedia - dodał.

Pytany, czy Polska jest przygotowana na tysiące uchodźców, którzy mogą napłynąć z Ukrainy, jeśli doszłoby do konfliktu zbrojnego, szef BBN zapewnił, że "te warianty są brane pod uwagę przez nasze władze". - Pan prezydent konsultuje się w tych kwestiach z rządem - dodał.

Soloch przypomniał, że podczas wojny w 2014 r. miały miejsce emigracje wewnętrzne. - Ludzie uciekali po prostu z terenów objętych działaniami wojennymi i przemieszczali się w inne części państwa ukraińskiego - wyjaśnił. Podkreślił jednak, że "wariant masowego exodusu musimy brać pod uwagę".

- Na terenie Polski jest co najmniej milion Ukraińców praktycznie przebywających na stałe. Zapewne część z tych osób, które zdecydowałyby się na opuszczenie Ukrainy, szukałaby kontaktu pośród diaspory ukraińskiej na trenie Polski - zaznaczył. - Gdyby to była skala olbrzymia, ze strony państwa polskiego potrzebny byłby specjalny wysiłek i na taki wariant też się przygotowujemy - zapewnił.

RadioZET.pl/PAP - Anna Kruszyńska