- Powódź majowa dotknęła bezpośrednio kilkadziesiąt tysięcy ludzi, ewakuowano z zagrożonych terenów od Śląska po północne Mazowsze ponad 30 tys. osób
- W 2010 roku powódź dotknęła przede wszystkim dolinę Wisły. Ogromnych zniszczeń woda dokonała w Małopolsce, na Podkarpaciu, Lubelszczyźnie i Mazowszu
- W Krakowie zamknięto most Dębnicki, woda była tak wysoko, że prawie nie było widać prześwitu pomiędzy lustrem a przęsłem. Niewiele brakowało, a nurt porwałby kładkę Bernatkę, która czekała wówczas na przerzucenie jej nad rzeką, przywiązana do brzegu
- W Wilkowie na Lubelszczyźnie i w Gorzycach pod Sandomierzem Wisła rozlała się tak szeroko, że zalegała na terenie o powierzchni zbliżonej do wielkich polskich jezior
- W Warszawie przez kilka godzin nikt nie wiedział, gdzie ucieka woda, która przerwała wał przy Porcie Praskim. Trzeba było wnikliwego studiowania starych map miasta, żeby odkryć tę tajemnicę
Z 2010 roku każdy dziennikarz zapamięta oczywiście moment, w którym dowiedział się o katastrofie smoleńskiej. Ale pracę przy obsłudze medialnej powodzi, te kilkadziesiąt dni maja i czerwca, wspominam (a pracowałem wówczas jako redaktor prowadzący serwis wiadomości Onetu) również jako niesamowicie intensywny czas. Bieruń, Wilków, Gorzyce, Kraków, Warszawa, Świniary. Zmęczona twarz wojewody mazowieckiego Jacka Kozłowskiego, gigantyczne rozlewiska ciągnące się na obszarach niemal tak dużych jak jezioro Śniardwy, osuwiska w Lanckoronie i sprawdzane w nieskończoność newsy pod kątem aktualności stanów wód - bo nie prowadziliśmy wówczas jeszcze tekstowych relacji na żywo. Wiele obrazów mam wciąż przed oczami.
Powódź 2010. Śląsk
Zaczęło się na Śląsku. Po bardzo obfitych opadach w nocy z 14 na 15 maja zarówno Wisła, jak i Odra i ich dopływy w górnym biegu przekroczyły stany alarmowe.
Przez kilka dni w ogromnym napięciu żyli mieszkańcy Wodzisławia oraz bardzo dotkniętego powodzią z 1997 roku Raciborza, ale tam udało się nie dopuścić do przerwania wałów. W Opolu błyskawiczną akcją przeniesiono na wyższe kondygnacje biblioteki uniwersyteckiej 100 tysięcy książek, pamiętając straty, jakie poniósł księgozbiór 13 lat wcześniej. Miasta w dorzeczu górnej Odry w dużej mierze pomógł uchronić polder Buków, który w swoim szczytowym momencie przyjął 54 mln metrów sześciennych wody (połowa objętości jeziora Łebsko, trzeciego największego pod względem powierzchni jeziora w Polsce).
Fatalna sytuacja była w Częstochowie, gdzie wylały Warta, Konopka i Stradomka zalewając kilka dzielnic, łącznie z częścią Starego Miasta.
W Bielsku-Białej doszło do osunięć ziemi w parkach, w Tychach przez cztery dni nie pracowała fabryka Fiata, a w Czechowicach-Dziedzicach kopalnia Silesia przez tydzień nie wydobywała węgla.
Majowa powódź 2010. Kraków i Małopolska
Najbardziej zagrożonym spośród największych polskich miast był w 2010 Kraków. Poziom wody na Wiśle na Bielanach wyniósł w kulminacyjnym momencie 957 cm przy alarmowym na poziomie 450 cm. Był to najwyższy poziom wody od 40 lat. 18 maja zamknięto most Dębnicki, jedną z głównych arterii komunikacyjnych miasta, przedłużenie słynnych Alei Trzech Wieszczów. Prawie nie było widać prześwitu pomiędzy lustrem wody a przęsłami tego mostu. Kilkaset metrów dalej istniało ogromne zagrożenie, że zerwie się przycumowana wzdłuż brzegu będąca w budowie kładka pieszo-rowerowa Bernatka. Gdyby tak się stało, uderzyłaby prawdopodobnie w następny most. Zniszczenia byłyby ogromne.
W Małopolsce doszło też do serii osuwisk, w wyniku których całkowicie zniszczonych zostało 177 domów, a ponad tysiąc uległo poważnym uszkodzeniom. Najbardziej dotknięta została gmina Lanckorona, fatalna sytuacja była też w okolicach Limanowej i Myślenic.
W sumie w Małopolsce wystąpiło ponad 1300 osuwisk, w Dobczycach na domy osunęła się część cmentarza, w ponad 200 miejscach osuwiska uszkodziły drogi w tym uczęszczana droga wojewódzka 975, której część wylądowała w Jeziorze Rożnowskim. Zniszczona została część krakowskiego kopca Piłsudskiego.
Małopolskę bardzo mocno dotknęła też druga fala powodziowa, na początku czerwca. Zerwany został wtedy kolejowy most na Popradzie w Starym Sączu. Siła naprężeń była tak duża, że odcinek 30 metrów torów z podkładami przeleciał na ok. 50 metrów.
Tego samego dnia, kiedy w Krakowie trwała walka o mosty na Wiśle i o utrzymanie wałów, których przerwanie groziłoby zalaniem albo Starego Miasta, albo prawobrzeżnych dzielnic Podgórze lub Zabłocie, na Podkarpaciu trzeba było ewakuować blisko 10 tysięcy ludzi. W kilku miejscach przerwane zostały wały w okolicach Sandomierza. Zalana została niżej położona część miasta, pod wodą znalazło się 40 procent Tarnobrzega i 70 procent gminy Gorzyce, co oznaczało, że pod Sandomierzem czasowo mieliśmy drugi co do powierzchni akwen wodny w Polsce, ustępujący jedynie Śniardwom.
W Sandomierzu także bardzo silna była fala czerwcowa, dwa tygodnie po majowej. W obu przypadkach zalana została prawobrzeżna część miasta, ale także w obu przypadkach udało się uchronić przed wodą jeden z większych zakładów pracy w okolicy - hutę szkła Pilkington. Dwukrotnie podczas powodzi 2010 do Sandomierza przyjeżdżał premier Donald Tusk.
W sierpniu 2010 roku pokazaliśmy na Onecie zdjęcia Kacpra Kowalskiego, laureata Grand Press Photo, który fotografował powódź z lotu ptaka. Niezwykłe fotografie można było wówczas przez miesiąc oglądać także na rynku w Sandomierzu. Wystawa miała charakter non-profit. Organizowali ją autor zdjęć, Polska Agencja Fotografów Forum i władze miasta. Poniżej przypominamy kilka z tych zdjęć.
Także w tych samych dniach na ustach mieszkańców Polski była gmina Wilków w Lubelskiem. 19 maja pod wodą znalazły się 23 wioski, 90 procent położonej na południe od Kazimierza nad Wisłą gminy.
Powódź w Warszawie. Maj 2010
Gdyby płynąć Wisłą z Krakowa do Warszawy, trzeba pokonać 400 kilometrów. 21 maja na całym tym odcinku przekroczone były stany alarmowe i w każdej chwili mogło dojść do tragedii i przerwania wałów. W kilku miejscach to się zresztą stało.
W samej Warszawie stan alarmowy został przekroczony o ponad półtora metra. Worki z piaskiem chroniły na Wale Miedzeszyńskim Saską Kępę. Zamknięcie tej ulicy oraz tunelu Wisłostrady spowodowało oczywiście gigantyczne korki. Zalana została budowa Centrum Nauki Kopernik.
Niesamowite emocje towarzyszyły mieszkańcom Pragi. Wisła przerwała wał w Porcie Praskim, ale woda nie zalała ulic, ponieważ zaczęła spływać do starego kanału burzowego. Przez kilka godzin trwało gorączkowe sprawdzanie starych map, bo nikt nie wiedział, gdzie ta woda wypłynie. Ostatecznie okazało się, że kanał miał połączenie z kanałem Żerańskim i woda rzeczywiście nie wyrządziła wówczas większych szkód.
Ostatnim dramatycznym aktem podczas powodzi majowej było przerwanie wału w gminie Świniary pod Płockiem. Woda zalała kolejny ogromny teren. Następnego dnia ewakuowano ponad 1000 mieszkańców w gminie Gąbin, gdzie następnie celowo wysadzono wały, żeby skierować wodę z powrotem do Wisły.
Także druga fala powodziowa dała się mieszkańcom Mazowsza we znaki. Malutkie Perełka i Jeziorka wylały odpowiednio w Piasecznie i Konstancinie-Jeziornej. W Piasecznie woda sięgała w pewnych miejscach do pierwszego piętra. Stan Wisły w Warszawie zbliżył się prawie do tego sprzed kilku tygodni.
Alarmy powodziowe były ogłaszane także w dolnym biegu Wisły. Zalane zostały bulwary w Toruniu, w Tczewie stan alarmowy został przekroczony o ponad dwa metry. 25 maja, po dziesięciu koszmarnych dniach, fala kulminacyjna na Wiśle dotarła do Bałtyku. Dla kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców naszego kraju zmieniła życie na zawsze. Dla kolejnych (a często dla tych samych) tysięcy, na tym się nie skończyło, bo potężne opady wróciły i wiele miejscowości zostało na początku czerwca zalanych po raz drugi.