Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pani magister ekonomii wybrała zawód kominiarza

Agnieszka Klich
Siedzenie za biurkiem od ósmej do szesnastej to nie dla mnie - mówi Monika Cichoń-Siuda, kobieta kominiarz.
Siedzenie za biurkiem od ósmej do szesnastej to nie dla mnie - mówi Monika Cichoń-Siuda, kobieta kominiarz.
Monika Cichoń-Siuda ma 33 lata i pracuje na dachach. Jest kominiarką. Drobna, ładna kobieta, delikatna uroda, ciemne włosy i uśmiech. Mówi pewnym, zdecydowanym głosem. Jest matką i żoną.

Monika Cichoń-Siuda ma 33 lata i pracuje na dachach. Jest kominiarką. Drobna, ładna kobieta, delikatna uroda, ciemne włosy i uśmiech. Mówi pewnym, zdecydowanym głosem. Jest matką i żoną.

W Polsce zawód kominiarza wykonuje tylko kilka kobiet. Pracują między innymi na Pomorzu i na wschodzie Polski. Ona chodzi po dachach na południu kraju. W tym na Śląsku. Czyściła już kominy w Chorzowie, Piekarach Śląskich, Jaworznie. Mieszka w podkra-kowskim Tęczynku.

Na Śląsku nie ma ani jednej kobiety kominiarza. - Przeprowadzam egzaminy od 30 lat i w tym czasie tylko jedna pani do nich podeszła, ale nie zdała - mówi Wilhelm Syrnicki, prezes Korporacji Kominiarzy Polskich w Katowicach. - Kominiarka pracowała na Śląsku w okresie międzywojennym. Była z Mysłowic, ale w wieku 23 lat wyszła za mąż, zaszła w ciążę i zrezygnowała z zawodu - dodaje Syrnicki.

Do kominiarstwa dostać się trudno. - Mój dziadek, który był złotnikiem zawsze mówił, że w Polsce łatwiej zostać prawnikiem niż kominiarzem, bo to bardzo hermetyczne środowisko. Ten zawód przechodzi z ojca na syna - mówi Monika. Jej się udało. - I tu ukłon w stronę Pawła, mojego mistrza kominiarskiego, bo to on zdecydował się mnie wprowadzić do zawodu.

Dwa lata temu przeniosła się razem z rodziną z Krakowa do Tenczynka. Na wieś. - Tam poznałam Pawła, mojego mistrza kominiarskiego. Jesteśmy sąsiadami. Wiosną tego roku akurat zwolnił pracownika i potrzebował pomocy. A ja powiedziałam - tak od niechcenia - że przecież ja mogę mu pomóc. No i zaczęło się. Paweł zgodził się. Tydzień po tej rozmowie pierwszy raz poszłam z nim do pracy. Na czarną robotę, czyli na czyszczenie kominów. To była "objazdówka". Czyściliśmy wtedy kominy leśniczówek. To wtedy pierwszy raz weszłam na dach jako kominiarka - opowiada Monika. - Weszłam do połowy i pomyślałam, że nie wejdę dalej, bo gorzej będzie z zejściem. A ja przecież mam dziecko. Czeka na mnie w domu synek, a on ma dopiero siedem lat. Do głosu doszedł mój instynkt macierzyński. I wtedy uspokoił ją jej mistrz. - Powiedział, że jeżeli kominiarz trafi na komin, do którego dojście jest niebezpieczne lub utrudnione ma prawo odmówić wykonania usługi, bo nie można narażać życia - tłumaczy.

Tamta "objazdówka" udała się, a Monika złapała bakcyla. Zrozumiała, że kominiarstwo to praca dla niej. Od tamtej pory pracują we dwoje z Pawłem. Tyle, że teraz to ona go zatrudnia. - Jakiś czas po moim debiucie Paweł musiał zamknąć firmę. Wtedy ja założyłam działalność i zatrudniłam go u siebie - mówi.

Od tamtej pory Monika ma huk roboty, bo kominiarz nie tylko czyści kominy i sprawdza czy przewody kominowe i wentylacyjne są drożne i nie zagrażają bezpieczeństwu ludzi, ale także odbiera nowe budynki, wydaje opinie i ekspertyzy, przeprowadza kontrole w mieszkaniach.

Monika najbardziej jednak lubi tę czarną robotę. To jej żywioł. - Najbardziej cieszy mnie taka robota, takie czyszczenie komina, gdzie się człowiek "uciora" i napracuje. Idę w teren i wiem, że będzie ciekawie, bo nie ma dwóch jednakowych dachów, dwóch jednakowych kominów i czyszczeń. Każda robota jest inna - stwierdza.

Po takiej robocie człowiek jest cały brudny. - Ręce, twarz, mundur. Wszystko. A do tego śmierdzę sadzą, ale mnie to nie przeszkadza - mówi kominiarka. - Myję się płynem do zmywania naczyń, w letniej wodzie, bo nic innego nie działa, a po płynie wszystko schodzi. Pranie tego munduru do czarnej roboty nie ma sensu, więc po prostu co pół roku wymienia się go na nowy. Czyści się tylko mundur galowy - dodaje.

Firmy kosmetyczne zarabiają na Monice krocie, bo mimo, że wykonuje ona męski zawód, to swojej kobiecości nie zatraciła i pieczołowicie o nią dba.

Kobiecie ten zawód nie łatwo wykonywać. - Choćby kucie komina. W to trzeba włożyć mnóstwo siły fizycznej, a moja jest przecież mniejsza niż Pawła. Często w pracy używamy sprzętu budowlanego, a to przecież swoje waży. Oczywiście wyćwiczę masę mięśniową, ale to potrwa.

O tym, że kominiarstwo to męski świat świadczy także i to, że nie ma kobiecej wersji munduru. Ale dla Moniki to nie problem. Nie ma munduru dla pań, więc stworzyła własną wersję. - Mam mundur ze spodniami, ale skompletowałam także wersję ze spódnicą. Mundur jest ze sztruksu. Dobrałam więc sztruksową krótką spódniczkę i czarne kozaki do kolan. To taka wersja na cieplejsze dni - mówi Monika.

Choć kobiet w kominiarstwie jest niewiele, mężczyźni przyjęli ją do swojego grona, a ludzie mimo zdziwienia, że kobieta pracuje w takim zawodzie, traktują ją życzliwie. - Od starszych kominiarzy słyszę czasami uwagi typu: ach te baby, wszędzie się wcisną. Ale to nie jest złośliwość. Na ulicy też mnie przechodnie zauważają, kiedy idę w mundurze. Mówią: popatrz, kobieta kominiarz - opowiada. Czasem ludzie po prostu niedowierzają, że kominiarz, do którego właśnie telefonują po pomoc jest kobietą. - I wtedy słyszę w słuchawce takie wahanie: czy ja dodzwoniłem się do kominiarza? A ja odpowiadam: tak, to ja jestem kominiarzem, z którym pan chciał rozmawiać - mów. Nawet z nazewnictwem jest problem. Bo jak nazwać kobietę pracującą w zawodzie kominiarza. - Kominiarka? Pani kominiarz? Nie wiadomo - śmieje się Monika.

Od ośmiu miesięcy Monika pracuje w kominiarstwie, ale nie zawsze tak było. Jest po studiach. Skończyła ekonomię, więc zanim zajęła się chodzeniem po dachach i czyszczeniem kominów, pracowała jako marketing menadżer. Studiowała też informatykę. - Pracowałam w firmie kosmetycznej. Też miałam kontakt z klientem, ale siedzenie za biurkiem od ósmej do szesnastej to nie dla mnie. Dzisiaj już wiem, że na pewno zostanę w kominiarstwie. Nawet napisany dobrze i klepnięty przez szefa business plan tak mnie nie cieszył, jak dobrze wyczyszczony komin - mówi. Oprócz kominiarstwa firma Moniki zajmuje się budowaniem domów. - Drewnianych. Takich z duszą. A klienci, którzy taki dom zamówią, mają kominiarski odbiór za darmo - wyjaśnia.

Kominiarstwo ma plusy, ale i minusy, bo to niebezpieczny zawód. - Już raz spadłam z drabiny, kiedy czyściłam trzymetrowy piec kaflowy. Miałam siniak na pół nogi - mówi kominiarka. Jej praca to też wielka odpowiedzialność. Monika zdaje sobie z tego sprawę. - Tu chodzi o ludzkie życie. Mam tego świadomość.

Żoną Adama, który jest informatykiem jest od 12 lat. - Ale mąż sam namawiał mnie, bym zajęła się tym zawodem - dodaje. Zadośćuczynieniem za poświęcenia jest satysfakcja, jaką ma z pracy.

Z Moniki dumny jest jej nauczyciel i mistrz kominiarstwa Paweł Piekło. - Nie powinienem tak mówić jako szkolący, ale naprawdę jestem pod wrażeniem jej zapału i chęci. To bardzo zaradna kobieta - mówi Paweł.

Przed Moniką jeszcze kilka lat nauki. Dwa lata trzeba szkolić się, by zostać czeladnikiem, a potem jeszcze trzy na mistrza. - Paweł mówi, że mam już na tyle umiejętności, żeby zdawać egzamin, ale przepisy są rygorystyczne. Trzeba uczyć się pięć lat - dodaje.

Kominiarka w przyszłość spogląda z optymizmem. - Często przynoszę uśmiech, bo jestem otwarta dla ludzi - dodaje. Dlatego życzenia złożone przez kominiarza muszą się spełnić. - Życzę wszystkim Czytelnikom "Polski Dziennika Zachodniego" w tym nowym roku przede wszystkim dużo zdrowia, bo kiedy jest zdrowie, to można wszystko. Życzę też spełnienia marzeń, ale pamiętajmy, by spełniać je stopniowo i powoli, bo spełnione marzenie przestaje być już marzeniem - dodaje Monika.

Przechodnie urywają jej guziki

Dla Moniki kominiarza pewnym problemem są... guziki przy mundurze.

Bo kominiarz, jak to kominiarz - nie ważne czy mężczyzna, czy kobieta - przynosi szczęście. A, że każdą okazję do łapania szczęścia trzeba wykorzystać, ludzie na widok Moniki w kominiarskim mundurze od razu łapią się za guziki. Mało tego. Łapią za guziki jej munduru, a nawet je odrywają. -Teraz już przyszywam guziki grubą nicią, ale to i nie zawsze skutkuje. Mężczyźni czasem żartują, że nie potrafią znaleźć guzika i pytają z uśmiechem czy mogłabym im pomóc. Żeby uratować guziki z munduru, które zresztą są bardzo ładne, bo z wygrawerowanymi kominiarczykami, noszę w kieszeni pięć, sześć zapasowych. I kiedy widzę, że ktoś szykuje się do tego, by mi oderwać guzik, wręczam mu inny - opowiada kominiarka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto