Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Kobieta - kominiarz

14.05.2009 16:29 | 1 komentarz | 13 386 odsłon | red
Jak przystało na kominiarza, wie, że jej widok musi przynosić szczęście. A jeśli nie szczęście, to co najmniej duże pieniądze. Dlatego już nie dziwi się nadinterpretacji różnych przesądów, choć guzików od munduru tak łatwo wyrwać sobie nie pozwala.
1
Kobieta - kominiarz
Monika Cichoń-Suda
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jak przystało na kominiarza, wie, że jej widok musi przynosić szczęście. A jeśli nie szczęście, to co najmniej duże pieniądze. Dlatego już nie dziwi się nadinterpretacji różnych przesądów, choć guzików od munduru tak łatwo wyrwać sobie nie pozwala.

Gdy znajomi pytają ją: „W takim razie po co kończyłaś te studia?”, odpowiada, że one tylko pomogły. Przez wiele lat była menedżerem w krakowskiej firmie. Skończyła marketing na Akademii Ekonomicznej, gdzie równocześnie przez trzy lata studiowała informatykę. Szukała własnej drogi.

- Przestało mnie bawić siedzenie za biurkiem - tłumaczy.
W ciągu pół roku działalności własnej firmy wyczyściła już blisko sto kominów. A wszystko przez to, że gdy z Krakowa przeprowadziła się do Tenczynka, znalazła mistrza. Kominiarskiego mistrza.
- Paweł Piekło znalazł się w tragicznej sytuacji i szukał pomocnika. Pomyślałam, czemu nie? Dziś pracujemy razem. Wszystko, co w tym zawodzie potrafię, jest jego zasługą - zaznacza.
Mąż Adam, z wykształcenia informatyk, nawet nie protestował. Wprost przeciwnie, zachęcał ją. To spróbowała.

Już wiem, że nie mam lęku wysokości
- Nieraz, gdy wyjeżdżamy w teren o godzinie 7 rano, to wracamy przed godz. 22. Jakoś nam się doba nie chce rozciągnąć. Zmęczeni, umazani sadzą, ale zadowoleni - Monika cieszy się, że mają specjalistyczną kamerę wziernikową, pomocną w czyszczeniu i odnajdywaniu kominowych zanieczyszczeń. Niczym sondę wpuszczają ją w przewód i obserwują. Szybko wiedzą, czy coś jest nie tak.
- Dzięki tej pracy już wiem, że nie mam lęku wysokości - sprawdziła to wielokrotnie na własnej skórze, choć zdarzyło jej się już spaść z drabiny.
- Tylko w starych domach w ten sposób wchodzi się na dach. Zwykle jednak przedostajemy się tam przez właz na strychu. Ale wtedy, gdy spadłam, tak strasznie się potłukłam, że przez wiele tygodni mogłam siedzieć tylko na jednym pośladku - do dziś wspomnienie upadku wywołuje w niej odruch masowania się po obolałej części ciała.

Jak to? Baba - kominiarz?
- Komin to jest serce domu. Jak nawali, żyć się nie da - Monika sama siebie w żartach nazywa kominowym lekarzem.

Zdarza jej się wstawać w środku nocy i z latarką biec na interwencję. Ma wtedy tylko nadzieję, że nie będzie za późno.
- Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak ważna jest wentylacja. Ile już razy zdarzały się zaczadzenia, gdy ulatniający się tlenek węgla nie miał ujścia. Tylko zasypiali. Zwykle leżąc w wannie i nie czując najmniejszego zagrożenia. A wszystko przez pozastawiane kratki wentylacyjne i brak odpowiedniego nawiewu w łazienkach - podkreśla.

Wie, że czyszcząc kominowe przewody, bierze na siebie dużą odpowiedzialność. Cieszy się za każdym razem, gdy może pomóc.
- Mieszkańcy domów najpierw patrzą na mnie z obawą, czy sobie poradzę. Bo jak to tak? Baba - kominiarz? A potem często dostaję smsy z podziękowaniami - chwali się Monika.

Buduje też domy i znów studiuje
Podkreśla, że jest wyjątkowo rodzinnym stworzeniem. Dom jest dla niej na pierwszym miejscu. Choć oprócz usług kominiarskich buduje także drewniane domy i znów studiuje, dla rodziny czas znajduje zawsze.

- Tym razem robię podyplomówkę - audyt energetyczny, pomocny w pracy. Czasem muszę jednak wstać o 5 rano, żeby moim facetom obiad ugotować - dla męża i synka stać ją na wiele poświęceń.
Poza tym, gotowanie to jej kolejna pasja. Tak, jak tenis, narty i konie.

Marzy, żeby jak najszybciej zostać kominiarskim czeladnikiem a potem mistrzem. Wie, że przed nią jeszcze kilka lat nauki. Jeśli jej się uda, zatrudni pięćdziesięciu kominiarzy, bo tyle ma zamówień.
- A jak się na coś uprę, to nie popuszczę - zaznacza.
Ewa Solak

Przełom nr 11 (879) 18.03.2009