Kmicic, Janosik, Hans Kloss, Wiedźmin, Thorgal i kto jeszcze? Superbohaterowie polskiej popkultury

Co łączy Konrada Wallenroda z Jackiem Strongiem, a Bogusława Lindę z Ronaldem Reaganem? Skąd wziął się Thorgal? I jak wyglądali herosi PRL-u? Oto superbohaterowie polskiej popkultury - mówi Bartosz Staszczyszyn*, recenzent filmowy Culture.pl.

Zawisza Czarny

Od niego wszystko się zaczęło. Był pierwszym twardzielem polskiej popkultury. Jego rycerskie wyczyny z przełomu XIV i XV wieku sławił Jan Długosz, przez co jeszcze za życia był legendą. Śmierć poniesiona z rąk tureckich żołnierzy w 1428 roku utrwaliła mit Zawiszy jako szlachetnego wojownika.

Ponad czterysta lat po jego śmierci, w 1844 roku Juliusz Słowacki sięgał po jego historię w nieukończonym i istniejącym jedynie we fragmentach dramacie "Zawisza Czarny". Walczący pod Grunwaldem Zawisza był dla niego uosobieniem polskiego ducha narodowego i sumą wszelkich cnót.

Nie tylko dla niego. Rycerz z Grabowa pojawiał się zarówno w "Krzyżakach" Sienkiewicza, "Weselu" Wyspiańskiego i w "Bitwie pod Grunwaldem" Jana Matejki, jak i w trylogii husyckiej Andrzeja Sapkowskiego oraz komiksie "Zawisza Czarny" Tadeusza Raczkiewicza.

Winkelried i Wallenrod

Choć obaj mają zagraniczne korzenie i obywatelstwa, stali się jednymi z najważniejszych bohaterów polskiej kultury romantycznej. Arnold Winkelried, szwajcarski żołnierz, który dla ratowania swych wojennych towarzyszy przyjął na siebie atak licznych wrogów, w "Kordianie" Słowackiego stał się symbolem polskiego mesjanizmu.

Z ziemi obcej do Polski trafił także Konrad von Wallenrode, krzyżacki mistrz zakonny z XIV wieku, który w dzięki poematowi Adama Mickiewicza stał się najbardziej polskim z niepolskich bohaterów. Mickiewicza nie interesowała prawdziwa biografia zakonnika. W "Konradzie Wallenrodzie" wykorzystał jego postać, by opowiedzieć o różnych wizjach patriotyzmu i różnych obliczach walki.

"Macie bowiem wiedzieć, że są dwa sposoby walczenia trzeba być lisem i lwem" - głosiło motto zaczerpnięte z "Księcia" Machiavelliego, a "Konrad Wallenrod" przekonywał, że dla ratowania ojczyzny warto poświęcić rycerski etos i moralną czystość.

Grażyna

Jest największą heroiną polskiej popkultury. Litewska księżna z kart Mickiewicza przywdziawszy męską zbroję ruszała naprzeciw krzyżackim oddziałom, by walczyć o wolność ojczyzny. I choć szybko ginęła na polu bitwy, stanowiła natchnienie dla mniej odważnych rodaków. Opisując w 1823 roku jej dokonania, Mickiewicz przyczynił się do powstania jednego z polskich imion. Imię Grażyna stworzone zostało specjalnie na potrzeby poematu i było polską wersją litewskiego słowa "piękna" (graži). Dzięki popularności Mickiewiczowskiego dzieła, stało się ono jednym z najpopularniejszych żeńskich imion w Polsce.

Andrzej Kmicic

Choć przyszedł na świat w epoce pozytywizmu, Andrzej Kmicic był w istocie bohaterem romantycznym. Dzielny rycerz z kart "Potopu" Henryka Sienkiewicza na niejednym bitewnym polu przelewał krew za Rzeczpospolitą. Historia porywczego młodziana, który błędy młodości odpokutowywał, ratując ojczyznę przed szwedzkim najazdem, wpisywała się w narrację o winie i odkupieniu, ofierze i bohaterstwie, które krzepi serca.

Potop RedivivusPotop Redivivus mat. pras.

Filmowa adaptacja Jerzego Hoffmana przysporzyła powieści Sienkiewicza dodatkowej popularności. A że filmowy "Potop" przez lata stale gościł na telewizyjnych ekranach, Andrzej Kmicic już na zawsze będzie miał twarz młodego Daniela Olbrychskiego.

Herosi zza żelaznej kurtyny

Janosik

Mimo że on sam miał rodowód pre-romantyczny, bohaterem polskiej popkultury stał się dopiero w czasach PRL-u. Janosik, słowacki rozbójnik z przełomu XVII wieku i XVIII wieku, świetnie wpisywał się w socjalistyczną narrację. Był Robin Hoodem Tatr. Odbieranie bogatym, rozdawanie biednym, sprzeciw wobec wyzysku klas panujących - historia Janosika miała wszystko, żeby zjednać sobie zarówno PRL-owskie władze jak i publiczność.

Janosik / Youtube.comJanosik / Youtube.com Janosik / Youtube.com

Tatrzańska legenda stała się kanwą telewizyjnego serialu Jerzego Passendorfera, który dziś znają chyba wszyscy Polacy. Niezapomniana czołówka z muzyką Jerzego Matuszkiewicza oraz atletyczna budowa Marka Perepeczki uczyniły z Janosika jednego z największych herosów lat 70. I choć po trzydziestu kilku latach Agnieszka Holland stworzyła pełnometrażową opowieść o sprawiedliwym łotrze, w zbiorowej pamięci przetrwa telewizyjna wersja jego przygód - mówi Bartosz Staszczyszyn*, recenzent filmowy Culture.pl.

Żbik

Żbik, kapitan Żbik. PRL-owska legenda i najsłynniejszy milicjant swojej epoki. Między 1967 a 1982 rokiem zagościł na kartach 53 komiksowych zeszytów. Był bohaterem na miarę społecznych potrzeb. Wiernie służył ojczyźnie, przez co nie miał czasu na życie prywatne. Wzdychały do niego piękne kobiety, ale jemu w głowie był jedynie ład i praworządność socjalistycznej ojczyzny.

Fragment komiksu z lat 70. z serii o kapitanie milicji Janie Żbiku ukazuje sytuację, do której często dochodziło w szkołach w tamtym okresie. Młodociani gitowcy napastowali szkolnych kolegów, odbierali im pieniądze albo czerpali przyjemność z zastraszania ich, bicia i poniżania. W tym komiksie kpt. Żbik organizuje dla uczniów lekcje judo, dzięki którym gitowcy będą bez szans.Fragment komiksu z lat 70. z serii o kapitanie milicji Janie Żbiku ukazuje sytuację, do której często dochodziło w szkołach w tamtym okresie. Młodociani gitowcy napastowali szkolnych kolegów, odbierali im pieniądze albo czerpali przyjemność z zastraszania ich, bicia i poniżania. W tym komiksie kpt. Żbik organizuje dla uczniów lekcje judo, dzięki którym gitowcy będą bez szans. Archiwum

Nie dość, że łapał przestępców, to wychowywał też najmłodsze pokolenia. Drugą stronę komiksowych zeszytów zajmowały bowiem listy Żbika do najmłodszych czytelników, w których kapitan odpowiadał na pytanie "Jak żyć?". Nie był to jedyny element wychowawczy - w zeszytach poświęconych Żbikowi znajdowało się miejsce dla jednostronicowych komiksów o bohaterach codzienności, a także rubryki poświęcone kronice Milicji Obywatelskiej, nauce i technice, czy sztukach samoobrony.

Po przeszło trzydziestu latach, w 2006 roku wydawnictwo Madnragora wznowiło komiksową serię, czyniąc jej bohaterem wnuka kapitana Żbika. Ale ten ostatni także powrócił na komiksowe karty - w 2013 roku dzięki wydawnictwo Kultura Gniewu ukazał się nowy tom przygód Żbika - "Tajemnica" Plaży w Pourville "" stworzona przez Władysława Krupkę, pierwszego autora komiksowej serii oraz rysownika Bogusława Polcha.

Czterej pancerni i pies

Oto "Drużyna A" epoki PRL-u. Czterech dziarskich czołgistów i nieustraszony pies Szarik kilku pokoleniom Polaków opowiedzieli, jak to na wojnie bywało. Był 1966 rok, gdy czołg Rudy 102 po raz pierwszy przejechał przez ekrany polskich telewizorów. Jeździ po nim do dziś, budząc jednocześnie sentyment i kontrowersje.

W czasach IV RP "Czterej pancerni i pies" trafili bowiem na cenzorską listę. Prawicowe władze telewizji postanowiły odkłamać historyczno-propagandowe nieprawdy, których pełno jest w tym przygodowym serialu. Opowieść o czołgistach najpierw zdjęto z anteny, następnie zaś przywrócono, poprzedzając emisję kolejnych odcinków wypowiedziami historyków.

Ale choć propagandowa siła "Czterech pancernych " była niezaprzeczalna, większość widzów z serialu Konrada Nałęckiego i Andrzeja Czekalskiego zapamiętała blondwłosego Janka granego przez Janusza Gajosa, sympatycznego Szarika oraz Polę Raksę, za której twarz "każdy by się zabić dał", jeśli wierzyć słowom przeboju napisanego przez Bogdana Olewicza dla zespołu Perfect.

Hans Kloss - Bond zza żelaznej kurtyny

Dla zwolenników indywidualizmu PRL-owska popkultura miała zaś Hansa Klosa. Był wszędzie - w Teatrze Telewizji, komiksach, serialu telewizyjnym, powieściach. Po latach zagościł też jako bohater popularnych piosenek, gry komputerowej i fabularnego filmu "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć".

Nieśmiertelność zapewniła mu serialowa "Stawka większa niż życie" zrealizowana w latach 1967-1968. Kloss, którego przygody wypełniły osiemnaście telewizyjnych odcinków, był polską odpowiedzią na Jamesa Bonda. Radziecki agent, w którego wcielał się Stanisław Mikulski, nie miał wprawdzie efektownych gadżetów od Jej Królewskiej Mości, ale dziarsko stawiał czoło hitlerowskim przeciwnikom, zdobywając tym samym sympatię nie tylko polskiej publiczności. "Stawka większa niż życie" doczekała się emisji w Czechosłowacji, w NRD i krajach byłej Jugosławii.

Być jak John Rambo, czyli Linda i kino lat 90.

Był największym herosem lat 90. Charyzmatyczny, przystojny i męski. Kobiety go kochały, a faceci chcieli być tacy, jak on. Bez Bogusława Lindy kino lat 90. nie byłoby takie samo. Aktor, którego kojarzono głównie z psychologicznymi dramatami ("Kobieta samotna" Agnieszki Holland, "Przypadek" Kieślowskiego), stworzył nowy typ filmowego bohatera. Wszystko dzięki Władysławowi Pasikowskiemu i jego "Psom". Franz Maurer, którego wcielał się Linda, to były esbek, który w nowej Polsce szuka dla siebie miejsca. Lojalny twardziel o cynicznym usposobieniu, ochoczo sięgał po broń i nazywał po imieniu to, czego inni nie chcieli nazywać. Paradoksalnie to właśnie on, ów magnetyczny nikczemnik, był obrońcą wartości w świecie pozbawionym zasad.

Zobacz wideo

Dzięki roli Maurera Linda stał się podręcznym amantem i twardzielem polskiego kina. Jego postać była odpryskiem polskiej fascynacji amerykańską popkulturą epoki Reagana. Kino nowego patriotyzmu, które za sprawą "Johna Rambo" i "Zaginionego w akcji" cieszyło się w Polsce wielką popularnością, zyskało w latach 90. swą nadwiślańską wersję. Jej głównym ambasadorem był właśnie Linda. Przez lata wcielał się w żołnierzy, ochroniarzy, morderców i policjantów (od "Sary" przez "Demony wojny według Goi", aż po "Reich"), a po latach igrał z wizerunkiem twardziela, śpiewając na płycie z zespołem Świetliki i wcielając się w policjanta z serialowego "Paradoksu".

Na bohaterską modę, którą zapoczątkował Linda, załapali się także inni polscy gwiazdorzy. W zblazowanych twardzieli wyciętych z albumu kina noir wcielali się Marek Kondrat kopiujący Charlesa Bronsona w "Prawie ojca", a także Marcin Dorociński ("Pitbull") i Jerzy Radziwiłowicz ("Glina"), którzy tworzyli portrety herosów rozpiętych między Humphreyem Bogartem i Supermanem.

Jack Strong

Polska popkultura XX i XXI wieku nigdy nie wybiła się na superbohaterską niepodległość - nadwiślańscy herosi najpierw uwiązani byli w socjalistyczne powinności, by po transformacji zmienić się w klony amerykańskich bohaterów. Amerykańskim rodowodem może się pochwalić także Jack Strong, bohater pierwszego szpiegowskiego thrillera we współczesnym polskim kinie.

Zobacz wideo

Pułkownik Kukliński widziany oczami Władysława Pasikowskiego to postać wyjęta z hollywoodzkich szpiegowskich thrillerów lat 70. Nawet gdy podejmuje się heroicznego czynu (reżyser nie dopuszcza myśli o zdradzie, widząc w Kuklińskim narodowego bohatera), jednocześnie nie traci wątpliwości. Aby ratować Polskę przed atomową zagładą, żołnierz Wojska Polskiego decyduje się na współpracę z CIA. Bo "Jack Strong" to Wallenrod epoki PRL, pełen wątpliwości, wewnętrznie rozedrgany, a zarazem przekonany, że cel uświęca środki, a ojczyzny ratowanie warte jest porzucenia rycerskich ideałów.

Jack Strong [ZDJĘCIA]

W świecie pół- bogów

Wiedźmin

Jest chlubą nowej polskiej popkultury, jej ambasadorem i najmocniejszą marką. Odkąd w 1986 roku wyszedł spod pióra Andrzeja Sapkowskiego, gościł na kartach jego opowiadań i powieści, walczył na kinowych ekranach i był bohaterem telewizyjnego serialu, komiksów, gier.

Geralt z Rivii ma wszystko, czego potrzebuje nowoczesny superbohater. Samotny wojownik stawiający czoła złu, stał się ikoną polskiego fantasy. Walczył z potworami, a przy okazji pokazywał, że najgroźniejszymi spośród nich są ludzie. Popularności wiedźmina Geralta nie zaszkodziła ani koszmarna filmowa adaptacja Marka Brodzkiego, ani odcinanie kuponów od jego rynkowej popularności. Do dziś cieszy się popularnośćią zarówno wśród fanów fantasy, jak i komputerowych graczy.

Biały Orzeł

Kwadratowa szczęka, wielkie mięśnie i nadprzyrodzona siła - oto "Biały Orzeł". Bohater komiksów Macieja i Adama Kmiołków wyróżnia się z grona śmiertelników. Jednocześnie bardzo podobny jest do najpopularniejszych herosów amerykańskiego komisku - Kapitana Ameryki czy Iron Mana.

Kiedyś Aleks Poniatowski był bogatym biznesmenem i prezesem korporacji. Pewnego dnia w tajemniczych okolicznościach wypadł z okna na 15 piętrze, a po trzech latach śpiączki dzięki medycznym eksperymentom ojca-naukowca Aleks zyskał supermoce. Tak stał się Białym Orłem, superbohaterem, co się nie kłania złym korporacjom, mafiosom, potworom z warszawskich kanałów ni skorumpowanym politykom.

Thorgal

Choć jest owocem współpracy polsko-belgijskiej, od 35 lat stanowi chlubę nadwiślańskiego komiksu. Thorgal Aegirsson, "gwiezdne dziecko" znalezione i wychowywane przez Wikingów, to bohater najpopularniejszej serii komiksowej na Starym Kontynencie. Kreska Grzegorza Rosińskiego i scenariusze Jeana Van Hamme'a (od 2007 roku scenarzystą serii jest Yves Sente) od lat przenoszą czytelników do świata, w którym mitologie Wikingów i Celtów spotykają się z horrorem i fantasy. Thorgala znają miłośnicy komiksu na całym świecie, a zeszyty z jego przygodami ukazywały się m.in. po czesku, angielsku, turecku, rosyjsku, koreańsku, duńsku, szwedzku, norwesku, niemiecku, portugalsku, arabsku i grecku.

Bohaterowie na opak

As - Superman z PRL-u

Gdy po amerykańskich ekranach szaleli Superman i Batman, a młodzież w Nowym Jorku i San Francisco rozkupowała nakłady popularnych komiksów, po wschodniej stronie żelaznej kurtyny również nie brakowało superbohaterów. W świecie Klossów, Żbików i pułkowników Borewiczów zrobiło się tak gęsto od nadmiaru bohaterstwa, że rodzimi twórcy postanowili przekłuć balon patosu i spojrzeć na popkulturowych herosów z innej perspektywy.

Jednym z tych, którzy wpuszczali promyki ironii do świata patriotyczno-socjalistycznych ideałów, był As, bohater "Hydrozagadki" Andrzeja Kondratiuka, najbardziej szalonej komedii w historii polskiego kina. As (Józef Nowak) wraz profesorem Milczarkiem (Wiesław Michnikowski) musiał pokonać złego Maharadżę, za sprawą którego pewnego upalnego dnia w Warszawie zaczyna brakować wody. Walcząc o hydrologiczną równowagę kraju, As znajdował czas na udzielanie widzom ważnych, życiowych lekcji: o zasadach BHP i szkodliwości alkoholu.

embed

Orient Men

Prztyczkiem w nos superbohaterskiej mody był także Orient Men z komiksów Tadeusza Baranowskiego. Ten bohater mimo woli był parodią amerykańskich herosów. Gapowaty facet z czerwoną maską na twarzy raczej śmieszył niż zachwycał. Bo nad zeszytami Baranowskiego unosił się duch absurdu. W 1980 roku Orient Men, który w latach 70-tych występował na łamach kultowego czasopisma "Relax", powrócił na łamach książki "Na co dybie w wielorybie czubek nosa eskimosa" (1980), a także w komiksie "Orient Men Forever", wznawianym po 2002 roku w serii "Klasyka Polskiego Komiksu" wydawnictwa Egmont.

Orient Men nie był jedynym zabawnym superbohaterem polskiego komiksu: po latach na planszach internetowego komiksu KOPS pojawiał się sarmacki Kapitan Polska, a w "De Istots" Mariusza Sopyłły i Michała Lasoty występował Orzeł Biały - dużo mniej heroiczny od "Białego Orła" opisanego powyżej.

Ratman

Zrodził się w czasie wielkiego wybuchu. Atomowa eksplozja sprawiła, że w Ratmanie w jedno zlały się cząstki Myszki Micki, szczura i Profesora X. Tak przyszedł na świat jeden z najdziwniejszych polskich superbohaterów - Ratman z komiksów Tomasza Niewiadomskiego. Od 1994 roku gościł na łamach "Nowej Fantastyki", a jego przygody złożyły się na trzy osobne zeszyty: "O obrotach dział niebieskich", "Marsjanie z globalnej wioski" i "Terror na wizji".

Wilq

- Wilq to może największy frustrat w historii komiksu - wszystko go drażni, nic nie cieszy, wszystko kwituje wulgaryzmami - pisał o nim Wojciech Orliński w "Gazecie Wyborczej".

Wilq naukowy. Teoria bezwzględności EinsteinaWilq naukowy. Teoria bezwzględności Einsteina Bracia Minkiewicz

Faktycznie, bohater stworzony przez braci Minkiewiczów nie należy do typowych herosów. Samego siebie nazywa "skwaszonym bucem", nie lubi ludzi i nawet na przyjaciół niemiłosiernie bluzga. Nie ma się co dziwić jego frustracjom - świat, w którym przychodzi mu żyć, daleki jest od komiksowych wzorców. Zamiast strzelistych wieżowców, są opolskie bloki z wielkiej płyty, a dookoła nic więcej niż tylko polska mizeria.

I choć Wilq nie stara się być przesadnie sympatyczny, nie sposób go nie polubić.

*Bartosz Staszczyszyn - krytyk filmowy i literacki. Absolwent filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i portalu Filmweb.pl. Publikował m.in. w "Polityce", "Gazecie Wyborczej" i "Dwutygodniku".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.