Ten temat wraca co jakiś czas jak bumerang i jest przedstawiany różnorako. Od ostrych felietonów o tym, że kobiety są okaleczane dla dobra i przyjemności ich partnerów, po twierdzenia, że to tylko mit i "szew mężowski" nie istnieje. Jak się okazuje, prawda leży pośrodku, bo "szew dla męża" funkcjonuje, po prostu, "jedynie" jako niewybredny żart, który słyszą kobiety na porodówkach. Tak było kiedyś i tak jest teraz. Pani Ola opowiada mi:

Doświadczyłam tego 15 lat temu, w renomowanym szpitalu w Warszawie. To było żałosne i zareagowałam. Powiedziałam, że mają mnie szyć normalnie, że nie jestem tym zainteresowana.

O "szwie mężowskim" dyskutowały także kobiety na jednej z grup na Facebooku. To właśnie tam znalazłam panią Olę, wypowiedziały się też inne kobiety, które usłyszały, że zostaną zszyte "ciaśniej', żeby mąż był zadowolony.

"Padł tekst o jednym więcej dla męża", "Wielokrotnie słyszałam o tym od znajomych", "Spotkałam się wiele razy z tym hasłem podczas studiowania położnictwa", "Mój mąż powiedział lekarzowi, żeby dorzucił kilka szwów" – to tylko część komentarzy kobiet, które zetknęły się z tym zjawiskiem.

Paulina rodziła córkę sześć lat temu w prywatnej klinice cieszącej się bardzo dobrą opinią. Ale i tam padł "żart" o dodatkowym szwie. - Lekarz przy szyciu dodał: "Zszyjemy tak, żeby mąż był zadowolony". Byłam w szoku, to stwierdzenie mnie zaskoczyło. Wtedy nie zareagowałam. Dzisiaj myślę, że byłoby inaczej — mówi.

Uważam, że takie żarty nie powinny mieć miejsca, a lekarze powinni przechodzić jakieś szkolenia z tego, jak zachowywać się na porodówkach.

"Słyszałam ten żart w szpitalach w całej Polsce"

– To jest okropne, zwłaszcza ze strony lekarzy – mówi Onetowi położna Anna Marek, która była świadkiem wielu takich sytuacji. – Będąc na praktykach w różnych szpitalach, słyszałam podobne teksty wielokrotnie. Słyszałam je w różnych placówkach i na Śląsku na porodówkach, i w woj. opolskim. I zdarza się to dosyć często.

To głupi żart. Tak, da się założyć dodatkowy szew, ale zgodnie ze sztuką lekarską, położniczą, szyjemy tak, aby jak najlepiej odtworzyć anatomię fizjologiczną krocza czy pochwy. "Szew dla męża" nie jest praktyką lekarską.

Jak reagowały kobiety? Położna nigdy nie słyszała, aby zwróciły lekarzowi uwagę. Ale to nie ich wina. – Puszczały to mimo uszu, często też było widać, że są zażenowane. Kobiety w takiej sytuacji, przy silnych emocjach, nie mają na to siły lub nawet nie zwracają na to uwagi – opowiada położna.

Anna Marek mówi też ważną rzecz, bo konsekwencje tego żartu to nie tylko psychiczny dyskomfort kobiety. Czasami kobiety później mylnie zakładają, że cierpią właśnie przez "dodatkowy szew" i nie szukają innych przyczyn bólu.

– Pacjentki mówią mi, że zostały za ciasno zszyte. A ja często wysyłam je do fizjoterapeuty urologicznego, gdzie okazuje się, że dno miednicy nie pracuje tak, jak powinno. I problem mija po terapii u fizjoterapeuty. Dlatego ten "szew dla męża" wprowadza też w błąd i sprawia, że kobiety latami cierpią – mówi położna.

Zaznacza, że kobiety po porodzie powinny odwiedzić fizjoterapeutę i doprowadzić miednicę do stanu sprzed ciąży. – Trzeba ćwiczyć i dbać o siebie. A czasami kobiety za wszystko winią właśnie "szew dla męża" i jest to błąd.

Słyszałaś o "szwie dla męża"? Jesteś kobietą, która doświadczyła tego niewybrednego żartu? Napisz do autorki: marta.glanc@redakcjaonet.pl. Więcej podobnych tekstów znajdziesz tutaj: 20 milionów powodów.