Ten odcinek będzie naprawdę krótki. W Szanghaju spędziliśmy raptem jeden pełny dzień. Mimo to pokażemy Wam kilka naprawdę urokliwych miejsc ukazujących te podwójne oblicze miasta zawarte w tytule.

Szanghaj to największa aglomeracja miejska w Chinach pod względem liczby ludności. Miasto liczy sobie przeszło 24 mln mieszkańców, co czyni je jedną z największych metropolii Świata. Szanghaj jest jednym z największych portów morskich na świecie oraz działa tutaj również jedna z największych i najważniejszych giełd papierów wartościowych. Z tego też względu to właśnie Szanghaj, a nie Pekin jest najważniejszym ośrodkiem finansowym Państwa. Ten stan rzeczy ma swoje korzenie w jego bogatej historii. 

Historia Miasta

Znaczenie Szanghaju jako ważnego portu strategicznego i możliwości rozwinięcia go jako ośrodka handlowego odkryli Europejczycy w XIX wieku.

Podczas pierwszej wojny opiumowej, na początku XIX wieku, Wielka Brytania okupowała Szanghaj. W 1842 roku podpisano układ w Nankinie, gwarantujący otwarcie portu w Szanghaju dla międzynarodowego handlu. Kolejne traktaty zapewniły Wielkiej Brytanii, Francji, USA i Japonii eksterytorialne koncesje.

Japonia, po wygraniu swojej pierwszej wojny z Chinami w 1895 roku, rozszerzyła strefy wpływów w Szanghaju oraz zbudowała pierwsze fabryki. Inne mocarstwa wykorzystały sytuację i również rozbudowały swój kapitał w mieście.

Niedługo potem Szanghaj stał się największym centrum finansowym na Dalekim Wschodzie. W 1927 roku został uznany specjalną, osobną prowincją. 28 stycznia 1932 roku japońska marynarka wojenna wkroczyła do miasta, pod pretekstem stłumienia powstania anty japońskiego. Wydarzenie to jest nazywane incydentem szanghajskim. Japonia, która zajęła już Mandżurię, miała zamiar zająć także całe Chiny. Uznała Szanghaj za punkt strategiczny, dlatego też rozpoczęła atak, jednak została zmuszona do wycofania się. W maju 1949 roku miasto zajęli komuniści. W latach 50. i 60. XX wieku Szanghaj stał się ważnym ośrodkiem przemysłowym. Nawet w czasach rewolucji kulturalnej miasto dobrze prosperowało. Od lat 80. do 1991 roku miasto było jednak zamknięte dla obcych kapitałów, co bardzo negatywnie wpłynęło na jego rozwój.

Rozwój Szanghaju od tego czasu był  dużo mniej związany z polityką rządu w Pekinie. Począwszy od 1992 roku, rząd reklamuje miasto, nadaje ulgi podatkowe itp., aby zachęcić inwestorów zagranicznych, jak i inwestorów z wnętrza Chin do inwestycji w mieście. Od tego czasu wzrost gospodarczy w mieście jest jednym z najwyższych na świecie. Miasto cały czas konkuruje z Hongkongiem o rolę w gospodarce i finansach Chińskiej Republiki Ludowej.

Drapacze chmur

Jak na finansową stolicę przystało, miasto posiada wiele imponujących budowli świadczących o jego statusie. Wśród nich wyróżniają się zwłaszcza trzy:

  • Perła Orientu, czyli piąta pod względem wysokości wieża telewizyjna na świecie, posiadająca 3 tarasy widokowe w tym jeden ze szklaną podłogą. W wieży można odwiedzić znajdujące się tam liczne sklepy oraz jedyna w swoim rodzaju obrotowa restauracja.
  • Szanghaj World Financial Center – ten wyjątkowy budynek, nazywany często prześmiewczo otwieraczem do butelek jest jednym z najwyższych budynków świata. Poza centrum finansowym obiekt posiada taras widokowy, który niestety w ostatnich latach został przyćmiony przez trzeci budynek w tym zestawieniu.
  • Tym budynkiem jest oczywiście Shanghai Tower. To obecnie drugi najwyższy budynek świata zaraz po Burj Khalifa w Dubaju. Ten wysoki na 632 metry wieżowiec jest wyjątkowy pod wieloma względami. Posiada on bowiem położony najwyżej na świecie taras widokowy. Ów taras znajduje się na sto osiemnastym piętrze na wysokości 562 m. Dodatkowo do tarasu dostaniemy się drugą najszybszą windą świata. Winda ta, choć zdetronizowana ostatnio przez inny budynek znajdujący się również w Chinach,  wwozi nas na wspomnianą wysokość w ciągu zaledwie 45 sekund! Szybciej w pionie poruszają się chyba tylko kosmonauci w startującej rakiecie, albo osoby podróżujące tą windą, która jest teraz na pierwszym miejscu. Do dziś nie mam pojęcia jak oni to zrobili, ale winda zrobiła na mnie większe wrażenie niż sam taras. W końcu większość z nas zapewne podróżowała już samolotem i wie, jakie są z niego widoki.

Poza zjawiskową windą budynek został tak skonstruowany, by zmniejszyć nacisk wywierany przez wiatr, umożliwić zbieranie deszczówki celem wykorzystania jej w systemach oraz umożliwić generowanie energii przez turbiny wiatrowe.

Jeśli zatrzymaliście się w jednym z licznych hoteli w centrum Szanghaju – do dzielnicy Pudong, w której znajdują się opisane cuda architektury, możecie się dostać za pomocą promu odpływającego z bulwaru usytuowanego na prawym brzegu Błotnej Rzeki. Prom jest tani a atrakcja dużo ciekawsza niż podróż metrem.

Bund

Skoro już wspomniałem o bulwarze, to warto nadmienić, iż nosi on nazwę Bund, podobnie jak słynny agent, tyle że z U zamiast O. Jest to bardzo ważne miejsce na mapie Szanghaju, gdyż to właśnie w tym miejscu wszystko się zaczęło. Bund był bowiem przez lata największą na świecie strefą zagranicznych inwestycji. Mocarstwa kolonialne budowały tu swoje banki, urzędy, wille, kluby, giełdy, składy celne, konsulaty i hotele. 52 gmachy z początku XX w. Zbudowano w różnych stylach neoromańskim, neogotyckim, neorenesansowym, neobarokowym, neoklasycystycznym, eklektycznym oraz art déco. 

Historia Bundu sięga połowy XIX wieku. Jak wspomniałem wcześniej, po zakończeniu pierwszej wojny opiumowej, port został otwarty dla cudzoziemców a na terenie obecnego Bundu powstała koncesja Brytyjska. Osuszono wówczas bagna, wytyczono drogę oraz wzmocniono nadbrzeże. Na przełomie XIX i XX wieku już wtedy Bund pełnił rolę głównego centrum finansowego Azji Wschodniej. Obecnie to właśnie z tego miejsca możemy podziwiać zarówno wspaniałe, historyczne budowle jak również, znajdujące się na drugim brzegu rzeki, nowoczesne i imponujące drapacze chmur.

W moim poprzednim odcinku o Hongkongu wspomniałem o rewii świateł, która odbywa się tam codziennie o godzinie 20-stej. Wspomniałem również że ta w Szanghaju spodobała się mi bardziej i zdanie swoje podtrzymuje. Iluminacje znajdziemy bowiem nie tylko na wieżowcach, ale również na zabytkowych budynkach Bundu. Z racji tego, że Rzeka Błotna jest sporo węższa od Victoria Harbour, wszystko wydaje się być bliżej i ma się poczucie, że jest się częścią tego wspaniałego Show, a nie tylko dalekim jego obserwatorem.

Bazar Yuyuan

Fani tradycyjnej chińskiej architektury, również będą mieli czym nacieszyć oczy. Stare miasto w Szanghaju nosi nazwę Nanshi i jest tym, co zachwyci wszystkich miłośników Chińskiej kultury. Ów starówka była tradycyjnym centrum cesarskiego Szanghaju. Jego granice określały mury obronne z imponującymi 13 bramami. Z pojawieniem się zagranicznych koncesji Nanshi systematycznie traciło na znaczeniu i z czasem stało się jedną z dzielnic miasta.

Współczesne stare miasto pozbawione jest murów, które rozebrano na początku XX wieku. Ścisłe centrum Nanshi to zabytkowy Ogród Yu i Świątynia Bóstw Opiekuńczych Miasta. Obydwie te atrakcje niestety były zamknięte w czasie kiedy odwiedzaliśmy miasto z powodu rozpoczynającej się właśnie w Chinach pandemii Koronawirusa. Na szczęście mieliśmy okazje podziwiać stare domy, wąskie alejki pełne straganów i sklepów, dzięki czemu mogliśmy poczuć atmosferę tego miejsca i przenieść się na moment w czasy cesarskich chin z okresu Dynastii Ming i Qing. To skupienie straganów nazywane jest Bazarem Yuyuan. Gdy wspomniana świątynia stała się celem pielgrzymek, w jej pobliżu pojawiły się stragany i sklepy, budki z jedzeniem, restauracje i herbaciarnie. Dzisiejszy bazar to ponad 200 sklepów, w których można kupić rękodzieło i sztukę chińską, a także tanie chińskie pamiątki. Dostaniemy tu jedwabie, wachlarze, tradycyjne i współczesne suknie, wyroby z bambusa i skóry, obrazy, rzeźby, imitacje waz z dynastii Ming i repliki terakotowych wojowników z Xi’an. Posilić się zaś możemy w licznych restauracjach serwujących typowe chińskie dania. Zaopatrzymy się również w herbatę, której liczne odmiany dostępne są na kilkunastu straganach. Herbata tu zakupiona, jak się później okazało, była absolutnie wyśmienita. Jej ogromny wybór gatunków, smaków i aromatów przyprawił nas o istny ból głowy. Ceny również. Herbata tu zakupiona nie należy do tanich pamiątek z chin. 

Jak wspomniałem na początku, Szanghaj jest mieszanką tradycji z nowoczesnością, która dosłownie trafiła pod strzechy. To właśnie tutaj możemy kupić bowiem lody serwowane przez robota. Niestety nawet tu potrzebny był człowiek, aby wspomóc niezorientowanych turystów z Europy i pokazać, w jaki sposób je się zamawia.

Dodatkową atrakcją miasteczka były bogate, tradycyjne dekoracje noworoczne, miasto odwiedzaliśmy bowiem kilka dni przed Chińskim Nowym Rokiem.

Ikoniczną atrakcją starego miasta jest Herbaciarnia i Most Dziewięciu Zakrętów. Ów herbaciarnia umiejscowiona jest w Pawilonie na Środku Jeziora – wszystko to pisane wielką literą, bo poza dokładnym opisem miejsca jest to również jego oficjalna nazwa. Jest ona najstarszą i niezmiernie popularną herbaciarnią w mieście. Sam most również robi ogromne wrażenie – mosty przeważnie kojarzą nam się z prostym odcinkiem drogi, ten kształtem z kolei przypomina wijącego się węża – no wiadomo, ja Chiny to zawsze są to węże, albo smoki – taki folklor.

Nieopodal tych wszystkich atrakcji znajdował się hotel, który na nasz króciutki pobyt w Szanghaju zarezerwowałem. Obiekt ów nosi nazwę Campanile Shanghai Bund Hotel i nie wyróżniał się niczym specjalnym, ale był bardzo wygodny. Pokoje były duże, podobnie jak łazienki. Wszystkie urządzenia działały sprawnie i cicho. Dodatkowo serwowane śniadanie w formie bufetu było bardzo dobre ze świeżymi i dobrej jakości lokalnymi produktami. Jedyny mankament to taki, że niektóre pokoje mają bardzo kiepski widok z okna na jakąś zapyziałą boczną, ciemną uliczkę. Poza tym hotel jest położony w dobrej lokalizacji, ok. 10 minut spacerem od najbliższej stacji metra i ok. 15 minut spacerem od omawianej wcześniej starówki.

Szybka kolej w chinach

Jak wspominałem na początku, w Szanghaju spędziliśmy zaledwie jeden pełny dzień, w dodatku był on bardzo deszczowy, jak zapewne zauważyliście na niektórych ujęciach. Głównym powodem, dla którego chcieliśmy odwiedzić to miasto, są jego koleje. Pierwszym pociągiem o, którym chcę opowiedzieć, jest Maglev, kursujący pomiędzy lotniskiem Pudong a centrum miasta – słowo centrum jest tu jednak użyte nieco na wyrost – jak się na miejscu okazało, były to bardziej peryferie centrum – na szczęście w okolicy kursują dwie linie metra, więc do prawdziwego centrum da się też dojechać.

Sama kolejka owszem jedzie bardzo szybko – podróżowaliśmy nią z prędkością przekraczającą 300 km/h, ale w samym pociągu nie czuć tak tej prędkości. Szczerze mówiąc, liczyłem na większą atrakcję, a tymczasem dojechaliśmy nią gdzieś w szczere pole – choć ponoć miało być to centrum Szanghaju. W dodatku podróż trwa tak krótko, że nie zdążycie nawet dobrze usiąść, a już będziecie musieli wysiadać. Reasumując – z lotniska lepiej wziąć metro i dojechać nim bezpośrednio do swojego hotelu.

Drugi pociąg z kolei, o którym chcę Wam opowiedzieć to szybka kolej łącząca Szanghaj z Pekinem. Tu trzeba przyznać, że jest to cud inżynierii, o jakim w Polsce możemy tylko pomarzyć. Ten niesamowicie szybki pociąg pokonuje trasę 1300 km w 4 i pół godziny. Wyobraźcie sobie, że wsiadacie w pociąg na Centralnym o 12 w południe i o 16.30 wysiadacie na dworcu w Brukseli. Robi wrażenie, prawda. Pociąg mknie ze średnią prędkością 320 km na godzinę. Miejscami jedzie ponad 340 km/h. W środku natomiast, podobnie jak w Maglevie, praktycznie nie czuć prędkości. Otwarte przestrzenie i dalekie horyzonty chińskiej prowincji, sprawiają wrażenie, jakby pociąg jechał dużo wolniej. Po drodze mija się przeogromne skupiska bloków z budynkami wysokimi na kilkadziesiąt pięter wybudowanych gdzieś w szczerym polu. Większość z tych gigantycznych blokowisk wydawała się być kompletnie opuszczona – pozbawiona życia, żadnych świateł w oknach, żadnego ruchu na ulicach – nic. Wielkość tych osiedli była wprost oszałamiająca – nasz Ursynów czy Tarchomin, gdyby je umieścić wśród tych blokowisk, kompletnie by zniknęły zasłonięte przez swoje Chińskie odpowiedniki.

Wracając jednak do samego pociągu. Wagony są sporo szersze od europejskich pociągów. Często podróżuje Pendolino zarówno w Polsce jak i w Anglii i Chiński pociąg jest zdecydowanie szerszy. W klasie pierwszej znajdziemy bowiem 4 wygodne fotele w każdym rzędzie, w klasie ekonomicznej zaś tych foteli będzie już 5 – dosyć nietypowo.

Poczęstunek serwowany jest jedynie w klasie pierwszej, choć jest on bardzo mizerny. Butelka wody i malutka paczuszka z jakimiś orzeszkami. Największą ciekawostką opisywanego składu są jednak jego fotele. Wszyscy pasażerowie zawsze siedzą bowiem przodem do kierunku jazdy. Jak to osiągnięto – otóż nie – nie przestawiają pociągu na stacjach końcowych. Obsługa pociągu, po każdym kursie – obraca fotele przodem do jazdy – jest to rozwiązanie, którego nigdzie indziej wcześniej nie widziałem.

Podsumowując, żałuje, że w Szanghaju nie spędziliśmy jeszcze kilku dni. Miasto wydaje się być naprawdę fascynujące. Deszczowa pogoda, którą trafiliśmy, również nie pomagała w rozkoszowaniu się tym niezwykłym miastem. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze do niego wrócę na dłużej.