Góry lodowe na horyzoncie

Sezon dryfujących gór lodowych na północnym Atlantyku trwa w najlepsze. Obecnie kilka gór lodowych dryfuje z Oceanu Arktycznego w kierunku północnego Atlantyku. Zjawisko to powtarza się każdego roku w okresie mniej więcej od kwietnia do sierpnia. Jak sobie z tym radzą statki pływające przez Atlantyk?

Zjawisko dryfujących gór lodowych nie jest czymś nowym. Każdy z nas doskonale pamięta przecież historię słynnego Titanica. Przede wszystkim w sezonie letnim masywne kawałki lodu przecinają główne szlaki żeglugowe na północnym Atlantyku. Kompanie twierdzą, że są na to przygotowane a kapitanowie trzymają swoje statki na południe od dryfującej granicy lodu, aby uniknąć niebezpiecznych kolizji.

Amerykańskie i kanadyjskie władze wyznaczają granice znoszenia lodu, stąd tez kapitanowie dokładnie analizują informacje władz i uwzględniają je przy planowaniu tras. Globalne ocieplenie oraz silne i watry spychające lód na południe od Grenlandii sprawiają, że na trasach statków coraz częściej pojawiają się lodowe góry. Nie tylko kontenerowce i masowce omijają obszary niebezpieczne, również dla rybaków góry lodowe stanowią problem. Nie jest przecież możliwe zmniejszenie prędkości, aby móc trzymać się bliżej idealnej trasy. Nawet jeśli statek płynie wolniej, to problem nie znika, ponieważ na ogół trudno jest dostrzec góry lodowe nawet na radarze. Jak wiemy zresztą na przykładzie wspomnianego już Titanica, większość gór lodowych znajduje się pod wodą i nie można z łatwością zmierzyć ich rzeczywistych wymiarów.

Przykład Titanica pokazuje jednak, że należy stosować szczególne środki ostrożności. Zatonięcie tego słynnego statku doprowadziło przecież do założenia międzynarodowego patrolu lodowego, który monitoruje pływające góry lodowe. Na co dzień nie myślimy o takich rzeczach, choć zjawisko i niejako problem z górami lodowymi nadal istnieją. Czy Wasi Marynarze mieli kiedykolwiek jakieś spotkanie oko w oko z góra lodową? Piszcie

Dodaj komentarz