Walery Butewicz, młody badacz Herberta z Ukrainy, niedawno opowiedział o nadzwyczajnie ciekawym znalezisku. W trakcie pracy z archiwum poety w Bibliotece Narodowej Walery zwrócił uwagę na ironiczny kolaż stworzony przez Herberta najpewniej w grudniu 1991 roku. Do wyciętej z ówczesnej gazety fotografii Herbert dokleił własne zdjęcie. W taki sposób stał się czwartym. Trzech pozostałych to ówcześni przywódcy Ukrainy, Białorusi i Rosji (czyli Leonid Krawczuk, Stanisław Szuszkiewicz i Borys Jelcyn). Zdjęcie tych trzech dygnitarzy można uważać za historyczne: na nim bowiem gratulują sobie w momencie podpisania Porozumienia Białowieskiego, wskutek czego ZSRR skończył swój byt, przynajmniej pod względem prawnym.
Walery Butewicz całkiem słusznie zakłada, iż wklejając się w "towarzystwo trzech" poeta niby dołączał do aktu likwidacyjnego i żartem (ironicznie) się podpisał pod upadkiem imperium. Dobra wiadomość z Puszczy Białowieskiej nie mogła nie przyprawić go o dobry humor: Herbert przecież całe swoje dorosłe życie poświęcił sprzeciwowi estetycznemu wobec tego systemu, którego najbardziej monstrualnym wcieleniem oraz epicentrum szerzenia był ZSRR.
Dzisiaj, kiedy zbliżamy się do (jakże błyskawicznie mija czas!) 30. rocznicy tego Porozumienia, bardzo mi brakuje w tym świecie Pana Zbigniewa. Rosyjska agresja na wschodzie Ukrainy, rosyjska okupacja na Krymie, rosyjska "łagodna presja braterska" na Białoruś nie pozostawiają żadnych wątpliwości: imperium, które na pozór tak lekko i bezboleśnie zostało rozwiązane wtedy w Puszczy Białowieskiej, faktycznie się zachowało i restaurując swoją potęgę w ostatnich dekadach, powzięło sobie za cel własne odrodzenie. Nie chcę robić za złego wieszcza, jednak warto wyraźnie widzieć to zagrożenie: do 30. rocznicy Porozumienia (grudzień 2021) Białoruś ma wielkie szanse całkowitego pozbycia się niepodległości, zaś Ukraina – części niepodległości i części terytoriów. Chociaż istnieją i czarniejsze scenariusze.
Zapytać by dzisiaj Herberta, jak żyć dalej w świecie, w którym do tego dojdzie. Pan Cogito na pewno by podpowiedział sporo słusznych rzeczy.
Tłumaczenie z języka ukraińskiego: Natałka Rymska
Jurij Andruchowycz - ukraiński poeta, prozaik, piosenkarz, eseista i tłumacz. Opublikował pięć tomów wierszy. Dużym powodzeniem cieszy się jego twórczość prozatorska, zapoczątkowana powieścią "Rekreacje". Kolejne powieści Andruchowycza zostały wydane również po polsku przez Wydawnictwo Czarne: "Moscoviada. Powieść grozy", "Perwersja", "Dwanaście kręgów", "Tajemnica" oraz "Leksykon miast intymnych". Jego najnowsza, opublikowana na Ukrainie w 2018 powieść nosi tytuł "Kochankowie Justycji". Andruchowycz jest także autorem zbiorów esejów, m.in: "Erz-herz-perc", "Diabeł tkwi w serze" oraz napisanej wraz z Andrzejem Stasiukiem książki "Moja Europa. Dwa eseje o Europie zwanej Środkową".
Jego twórczość jest przekładana na kilkanaście języków, w tym m.in. na angielski, niemiecki, francuski, włoski czy polski. Sam tłumaczył na ukraiński wiersze Rilkego, Mandelsztama, Pasternaka, amerykańskich poetów Beat Generation oraz opowiadania Brunona Schulza.
Jest współtwórcą grupy poetyckiej Bu-Ba-Bu (Burleska-Bałagan-Bufonada), która zdobyła popularność swoimi występami z pogranicza performance’u. Laureat licznych nagród, m.in. Nagrody Herdera (2001), Nagrody Pokoju im. Ericha-Marii Remarque’a (2005), Nagrody Lipskich Targów Książki dla Europejskiego Porozumienia (2006), Nagrody Europy Środkowej "Angelus" (2006), Nagrody im. Hanny Arendt (2014) oraz Nagrody Vilencia (2017).