sobota, 23 grudnia 2017

Wewelsburg - nazistowski Watykan, cz. II - Nowa Religia

Jako, że Wigilia za pasem postanowiłem dziś poruszyć temat związany zarówno z zamkiem Wewelsburg, Wigilią Bożego Narodzenia oraz wprowadzaniem nowej religii w III Rzeszy Niemieckiej. Niezaznajomiony z nazistowskim okultyzmem czytelnik musi wybaczyć mi, że w poniższym tekście, który jest drugą częścią mojego cyklu "Wewelsburg - nazistowski Watykan" przechodzę bez głębszego wyjaśnienia znaczenia samego zamku Wewelsbug jak i roli Himmlera czy też Wiliguta alias Weisthora przy kształtowaniu powstającego w jego murach specyficznego kultu. Postaram się jednak rozwinąć (w dość ograniczonym stopniu aby nie powstał z tego elaborat) wątki niezrozumiałe dla "czytelnika z zewnątrz" aby zrozumieć kierunek w jakim podążali ówcześni przywódcy Niemiec.

Znajdujący się w tle zamek Wewelsburg widziany z placu służącego dziś za parking obsługi. Po prawej stronie widoczny budynek koszar SS. (fot. Jakub Pomezański)

Pomimo obiegowej opinii relacje pomiędzy III Rzeszą, a kościołem nie były tak proste jak zwykle je się przedstawia - z reguły uznaje się, że istniała swoista umowa pozwalająca jakoby na realizację wspólnych celów i przyzwolenie na działanie Hitlera - w oparciu o podpisaną przez Führera umowę konkordatową (Reichskonkordat) pomiędzy Niemcami, a Watykanem. W rzeczy samej umowa taka została spisana, a przedstawicielem strony watykańskiej był późniejszy papież Pius XII - Eugenio Pacelli jednak to co chciała osiągnąć III Rzesza oraz Stolica Apostolska to już zupełnie inna kwestia. W bardzo dużym skrócie można powiedzieć, że Watykanowi zależało przede wszystkim na tym aby w "nowych Niemczech" istniała możliwość legalnego wyznawania religii katolickiej wraz ze wszystkimi związanymi z tym aspektami prawno-społecznymi (obecność ambasadora Watykanu w Berlinie i na odwrót, zgoda na działalność szkolnictwa katolickiego, obecność w wojsku katolickich kapelanów itd.), natomiast Hitler potrzebował konkordatu aby nie utracić zdobytego poparcia i prawdę powiedziawszy z mojego punktu widzenia po nic więcej. Jako przykład może tutaj posłużyć fakt, że praktycznie wszystkie zawarte w nim artykuły (w liczbie 34) zostały przez niego złamane! Spoglądając również na aspekt ten z punktu widzenia dzisiejszej wiedzy na temat związków Führera z okultystycznym stowarzyszeniem Thule naiwnym byłoby twierdzić, że relacje Watykan - III Rzesza miałyby mieć jakieś inne znaczenie jak tylko wizerunkowe. Wprowadzanie nowej religii pozostającej w opozycji do Chrześcijaństwa wymagało długotrwałych zmian w niemieckim społeczeństwie, a wszelkie gwałtowne działania nie odniosłyby pożądanego skutku. W rzeczy samej pracowano nad ich wprowadzaniem o czym będzie w dalszej części tekstu jednak ze względu na rozpoczęte działania wojenne zostało to odłożone na dalszy plan... Hitler zresztą w wielu swoich prywatnych rozmowach prowadzonych najczęściej w nocy kiedy osiągał swoją największą aktywność snuł swoje przepełnione nienawiścią do kościoła katolickiego tyrady, a już w 1941 roku powiedział bardziej oficjalnie:

"Trzeba się zastanowić: czy nie łatwiej rządzić, zawarłszy konkordat? Po gruntownym rozważeniu otrzymujemy taką odpowiedź: 1. Jest to oddanie się władzy państwa w ręce trzeciej siły,o której nie wiadomo jak długo będzie można na niej polegać. Anglikański Kościół nominalny - tak, na nim Anglia może polegać. Ale Kościół katolicki? Czy nie ryzykujemy, że pewnego dnia zmieni kurs. chociaż początkowo w imię utrzymania swoich wpływów poszedł na służbę władzy państwowej? Jeśli pewnego dnia Kościołowi czy księżom polityka państwa przestanie odpowiadać, zwrócą się przeciwko państwu. Teraz właśnie coś takiego widzimy, z przeszłości też mamy zniechęcające przykłady."

Oczywiście niezaprzeczalnym faktem pozostaje powojenna pomoc udzielona niemieckim zbrodniarzom przez ludzi związanych z kościołem jednak należy patrzeć na to raczej jak na pomoc dla "byłych bojowników walczących z komunizmem" za jakich uznawano SS oraz Wermacht w do niedawnej niemieckiej propagandzie niż na jakiś szerszy pakt przyjaźni. Nie bez znaczenia pozostawały tutaj również relacje rodzinne czy też towarzyskie gdyż tak jak wspomniałem powyżej celem Hitlera nie było wywołanie gwałtownej rewolucji polegającej na natychmiastowej zmianie ustroju religijnego w Państwie.  

Himmler ze swoim sztabem podczas wizyty w Wewelsburgu. (źródło: archiwum autora)

Choć nie zachowały się na to żadne dowody w postaci rozkazów to sądząc po podejmowanych przez niego działaniach należy uznać, że rzeczywistym wykonawcą planu zmiany religii był nie kto inny niż Heinrich Himmler. Wybór ten mógłby wydawać się oczywisty przez jego związek z wspomnianym w pierwszej części "Wewelsburg - nazistowski Watykan" Jörgiem Lanzem von Liebenfelsem gdyż był członkiem jego okultystyczno-rasistowskiej organizacji Ordo Novi Templi, a także w późniejszym okresie związał się z Thule. Potrafił również otoczyć się "właściwymi" ludźmi jak właśnie wspomnianym we wstępie "nadwornym magiem" Wiligutem, z którym relacje zawiązał w 1933 roku i od razu znalazł dla niego posadę w Głównym Urzędzie Rasy i Osadnictwa SS (Rasse und Siedlungshauptamt - RuSHA). To właśnie tam w specjalnie wydzielonej komórce - departamencie ds. prehistorii - zajmował się m.in. badaniem germańskich run, a także kilkoma innymi projektami, o których więcej napiszę w następnej części. Należy tutaj również wspomnieć już o dwukrotnie pojawiającym się tutaj 1933 roku (w kontekście podpisania konkordatu, a także rozpoczęciem współpracy z Weisthorem). To właśnie wtedy, a dokładniej 3 listopada 1933 Himmler zdecydował się wydzierżawić zamek Wewelsburg na potrzeby SS. Wracając jednak jeszcze na chwilę do Wiliguta - opracował on (prawdopodobnie na zlecenie Himmlera) swoisty manifest gdzie w 10 punktach przedstawił on sposób wprowadzenia tzw. "Urglaubens". Nazwa ta została zaczerpnięta z księgi Oera Linda - manuskryptu pochodzącego rzekomo z 2200 roku z przed naszej ery będącego autorstwem germańskiego ludu Fryzów. Miał on zostać odkryty w połowie XIX wieku i już wtedy wielu naukowców twierdziło, że to falsyfikat jednak ze względu na zawarte w nim informacje (m.in. o wyższości germanów nad innymi rasami wyrażanej poprzez szeroko zakrojoną ekspansję na świecie) cieszył się bardzo dużym powodzeniem w kręgach związanych z NSDAP. Jego przetłumaczenia podjął się Herman Wirth - jeden z założycieli Ahnenerbe. Czym właściwie było "Urglaubens"? Wirth określał go jako "wysublimowaną kosmogonię aryjską" co znów pozwala na postawienie znaku równości pomiędzy nim, a religią. Zresztą manisfest Wiliguta nie pozostawia złudzeń, poniżej przedstawiam jego tłumaczenie w przekładzie Alana Zycha.

 Dwa oblicza obłędu Himmlera, od lewej: Herman Wirth i Karl Maria Wiligut alias Weisthor. (źródło: archiwum autora)

Do wytworzenia "Urglaubens", który nigdy nie zaprzeczył całej mądrości i wiedzy naturalnej, konieczne jest podjęcie rozsądnych działań ze strony Państwa:
1.  Kompletna ochrona zabytków dla wszystkich muzeów (także dla tak zwanych prywatnych!), dzieła sztuki wszelkiego rodzaju (zwłaszcza od prehistorii do XVII stulecia), budynki, jaskinie, kamienie pamiątkowe, formacje skalne, kościoły, kaplice, wały, jak również znaleziska z ziemi.
Przepisy dotyczące ochrony zabytków są wielokrotnie i regularnie publikowane przez cały rok!
2. Zewidencjonowanie wszystkich dóbr kościelnych, jako pierwsze i oczywiste. Następnie "wyrównanie" ich w stosunku do aktualnej liczby wiernych, jako że zostanie wtedy wiele np. protestanckich lub niemiecko wierzących itd. [majątków] stąd w pełni uzasadnione roszczenie do posiadania udziału w "dobrach kościelnych", które zostaną utracone w okresie zmiany wiary......
3. Stopniowe zakończenie [działalności] szkół klasztornych na jednakowych warunkach. (w nowych budynkach kościołów i klasztorów zachodzi konieczność najdokładniejszego przedstawienia państwu ich funkcjonującej nazwy, adresu przez  przedstawienie gminy, obszaru, okręgu itd.!)
4. Każdy zawodowo wykształcony kapłan ma zawsze postępować [pro]państwowo i nie móc w ogóle wstępować [do zgromadzeń] przed 24 rokiem życia!
5. Następnie [platzzugreifen?] rozwiązanie wszystkich męskich i żeńskich klasztorów, gdzie uprzednio wystąpić z dokładną kontrolą przynależności państwowej w każdym klasztorze aby móc wykazać całą "nie Niemieckość". Tylko te służące celom charytatywnym można początkowo pozostawić.
6.  Następne są także instytucje służące celom humanitarnym przekształcone w państwową własność i funkcjonowanie, przy czym początkowo pozostawi się pracujące tam osoby aż do ich śmierci, lecz bez tolerowania nowych wcieleń z duchowieństwa lub zakonnic.
7. Energicznie karanie duchownych, poszukiwanie "prozelityzmu", przeciwstawienie się ewentualnej apostazji lub wystąpienie przeciwko adwersarzom publicznie lub z ambony.
8. Konfiskata wszystkich majątków kościelnych bez różnicy, zakaz jakichkolwiek "spadków" na cele kościelne, przy czym takie testamenty będą ogłoszone jako nieważne i tak zapisane majątki natychmiast przypadną państwu.
9. Nieszkodliwa działalność duchownych z wykorzystaniem na korzyść dla Państwa..........
10. Wszystkie związki wyznaniowe mają same utrzymywać swoich działaczy z corocznie nowo obliczanych składek!
Związki wyznaniowe finansują się więc jedynie z własnych środków ze składek!

Manifest Wiliguta w oryginale. Na uwagę zwraca znajdujący się na samym końcu podpis autora zapisany w formie runicznej. (źródło: Bundesarchive, zbiory Jakuba Pomezańskiego) 

Ten niewątpliwie bełkotliwy (i bardzo trudny do przetłumaczenia) tekst "rasputina Himmlera" jak bywał nazywany Wiligut zawiera zadania dla Państwa, które mają doprowadzić do zaistnienia "Urglaubens". Mówiąc na marginesie pismo to ma jeszcze jedno bardzo duże znaczenie - pokazuje w jakim stanie psychicznym znajdował się jego autor Karl Maria Wiligut "Wiesthor". Zajmując się jednak analizą zawartych w manifeście zaleceń można zauważyć, że poza wskazaniem zadań autor nie precyzuje jak każdy z 10 punktów ma zostać zrealizowany. Prawdopodobnie sposób wykonania nie miał najmniejszego znaczenia, a najważniejszy pozostawał cel wspomniany mimochodem w 2 punkcie, a którym była zmiana religii w Niemczech. Przyglądając się zawartym zaleceniom można natomiast odnieść wrażenie, że w rzeczy samej niektóre z punktów przygotowujących do wprowadzenia "wysublimowanej kosmogonii aryjskiej" zostało zrealizowanych. Mam tutaj na myśli punkt pierwszy, którego realizacja mogła tutaj zaistnieć mimochodem jako naturalna proces w kształtowaniu się nowego Państwa. Co ciekawe znalazłem tutaj pewną analogię ze sprawą z 1944 roku (czyli na około 8-10 lat po manifeście Wiliguta) dotyczącą budowy podziemnego kompleksu w górach Harz! Jak zapewne większość czytelników wie w górach tych tuż po prawie całkowitym zniszczeniu ośrodka produkcyjnego przeznaczonego rakiet V-2 w Peenemünde w 1943 zadecydowano o zbudowaniu wykutego w skałach kompleku Mittelwerk. W jego sztolniach odpornych na bombardowanie zbudowanych na kształt drabiny przeniesiono całą produkcję tychże rakiet, którą rozpoczęto już w styczniu 1944 roku z jednoczesnym prowadzeniem dalszych prac mających na celu powiększenie podziemnej fabryki. To właśnie w związku z ich postępem do Himmlera tytułowanego jako prezes Ahnenerbe napisał niejaki Lange - przewodniczący niemieckiego stowarzyszenia jaskiń i kopalni pokazowych. W liście tym wyrażał swoje zatroskanie o stan naturalnych jaskiń znajdujących się w okolicach powstającego kompleksu co w rzeczy samej nie pozostało bez odzewu samego Himmlera. Nakazał weryfikację ich ewentualnych uszkodzeń spowodowanych pracami budowlanymi co znalazło swoje odzwierciedlenie w korespondencji z Ahnenerbe wynoszącej około 50 listów! Pokazuje to jak ważne nawet w końcowym okresie wojny były zalecenia Wiliguta, z którym de facto Himmler zakończył współpracę już w 1939 roku...

 List przewodniczącego Lange do Reichsführera SS Heinricha Himmlera, w którym wyraża on zatroskanie o stan naturalnych jaskiń, które znalazły się w pobliżu budowanego na terenie gór Harz kompleksu Mittelwerk. (źródło: NARA, zbiory Jakuba Pomezańskiego) 

Przedstawione uprzednio zrealizowanie jednego punktu z zaleceń Wiliguta oczywiście nie świadczy jeszcze o wprowadzeniu w życie planu wytworzenia "Urglaubens" jednak gdy przyjrzymy się z bliska wszystkim pozostałym punktom można zauważyć, że przynajmniej na małą skalę rozpoczęto realizację każdego z nich. W III Rzeszy (jak i na okupowanych terenach) dochodziło wielokrotnie do aneksji dóbr kościelnych, likwidacji szkół prowadzonych przez księży jak i zakony czy też ograniczano możliwość rozwoju struktur religijnych poprzez częściowy zakaz wcielania w ich szeregi ludzi chcących poświęcić swoje życie duszpasterstwu. Dochodziło także do karania kapłanów poprzez zsyłanie ich do obozów koncentracyjnych i w rzeczy samej - tak jak mówił punkt 9 nieszkodliwa działalność kapłanów została utrzymana z korzyścią dla Państwa, w końcu umowa konkordatowa służyła właśnie temu. W tym momencie należy również sobie odpowiedzieć na pytanie czy posunięto się dalej? W końcu manifest Wiliguta w udostępnionej części nakazuje jedynie jak postępować z obecnie działającą religią w III Rzeszy jednak nie mówi nic o wprowadzaniu nowych obrzędów. Oczywiście rozpoczęto wprowadzanie nowych obrzędów jednak ograniczono je początkowo dla wąskiej grupy ludzi - członków SS. Głównym centrum nowej religii był oczywiście zamek Wewelsburg gdzie urządzano już pierwsze chrzty jak i śluby w nazwijmy to "obrządku SS" - scenarzystą ceremonii był nie kto inny jak właśnie Wiligut. Obydwa wymienione ceremoniały były bardzo ciekawe dlatego przyjrzę się im tutaj z bliska (na podstawie ustaleń Igora Witkowskiego za "Wewelsburg Zamek Świętego Graala SS") zaczynając od ślubu, którego miał udzielać dowódca jednostki Pana młodego. Składanie przysięgi miało odbywać się przy ołtarzu na, którym miał płonąć wieczny ogień zastępowany zamiennie z drzewem życia - jak postulował Weisthor miał być to Irminsul będący jego symbolem.

Symbol Irminsul był także wykorzystywany jako logo organizacji Ahnenerbe, na powyższym dokumencie widoczny w jego centrum z runami SS. (źródło: Bundesarchive, zbiory Jakuba Pomezańskiego) 

Jeśli ceremoniał zaślubin miał odbywać się w sali to należało przystroić ją symbolami Słońca i odrodzenia - gałązkami jodłowymi oraz kwiatami słonecznika jak i symbolami runicznymi właściwymi dla danego rodu czy też ich herbami (szerzej na temat nazistowskiej heraldyki w kolejnej części serii). Niestety nie są znane jakiekolwiek szczegóły na temat tego jak miała brzmieć choćby przysięga składana przed udzielającym ślubu dowódcą. Znacznie więcej informacji zachowało się w związku z udzielanymi chrztami nazywanymi "ceremonią nadania imienia" choć w ich przypadku nie zdefiniowano jakie kwalifikacji musi posiadać oficer SS który ją przeprowadzał. Przed ołtarzem na którym znajdowała się flaga Niemiec jak i zdjęcie Hitlera zbierali się rodzice wraz z dzieckiem jak i oficer-kapłan, który miał skrapiać dziecko wodą wypowiadając formułę: "niech wszystko co nieniemieckie będzie Ci obce". Dziecko miało być zawsze owinięte w szal z surowej wełny, na którym musiały być wyhaftowane runy"sig" oraz swastyki, natomiast w darze od SS otrzymywało puchar oraz łyżeczkę wykonane ze srebra, niebieski jedwabny szal oraz świecznik z wygrawerowanymi słowami: "jesteś tylko ogniwem w niekończącym się łańcuchu rodu". Tyle jeśli chodzi o informacje szczegółowe na temat strony "technicznej" ceremoniału natomiast równie ciekawe i szczęśliwie zachowane zostały informacje na temat dokładnego jego przebiegu. Zamieszony poniżej zapis podaję za Igorem Witkowskim, który dotarł do niego i oryginalnie zamieścił w książce "Wewelsburg - Zamek Świętego Graala SS". Dotyczy on chrzcin czy też "ceremonii nadania imienia" syna szefa sztabu Himmlera (RFSS), który odbył się w styczniu 1937 roku. 

Zdjęcie przedstawiające ceremonię przysięgi małżeńskiej na zamku Wewelsburg. (źródło: archiwum autora)

Dzisiaj, 4 stycznia 1937 r. SS-Brigadeführer Karl Wolff zameldował w swym domu w Rottach-Egern nad jeziorem Tagernsee mnie, obecnemu Reichsführerowi SS co następuje:
"Reichsführerze SS, melduję panu niniejszym nasze trzecie dziecko, które urodziła mi moja małżonka Frieda, z domu von Römheld, jako pierwszego syna, 14 stycznia 1936 roku z końcem trzeciego roku Trzeciej Rzeszy Niemieckiej."
Odparłem na to:
"Dziękuję Panu. Usłyszałem pański meldunek przy świadkach, ojcu chrzestnym tego dziecka, a więc przy mnie samym; SS-Brigadeführerze Weisthorze, SS-Gruppenführerze Heydrichu i SS-Sturmbannführerze Diebitschu. Pana dziecko zostanie wpisane do księgi narodzin SS i zostanie zaznaczone w księdze rodowej SS."
Brigadeführer Wollff przekazał następnie dziecko matce, która je od niego przyjęła. Następnie poleciłem SS-Brigadeführerowi Weisthorowi aby dokonał nadania imienia. SS-Brigadeführer Weisthor owinął dziecko niebieską wstęgą życia i wypowiedział tradycyjne słowa:
"Niech niebieska wstęga wierności przewija się przez całe Twoje życie! Kto jest Niemcem i czuje po niemiecku, musi być wierny! Narodziny i małżeństwo, życie i śmierć są połączone symbolicznie tą niebieską wstęgą. A wasze dziecko niech odtąd przynależy do rodu wraz z moim gorącym życzeniem, aby został porządnym niemieckim chłopcem i uczciwym niemieckim mężczyzną."
SS-Brigadeführer Weisthor wziął teraz kielich i wypowiedział tradycyjne słowa:
"Źródłem wszelkiego życia jest Got! Niech twa wiedza, twoje zadania, cel twojego życia i wszelkie doświadczenia życiowe płyną z Boga. Niech każdy łyk z tego kielicha będzie świadectwem tego, że jesteś związany z Bogiem."
Przekazał kielich ojcu dziecka. SS-Brigadeführer Weisthor wziął teraz łyżeczkę i wypowiedział tradycyjne słowa:
"Niech ta łyżka zawsze Cię karmi, aż do czasu gdy osiągniesz młodzieńczą dojrzałość. Niech twa matka poświadczy tym samym swą miłość do ciebie i karze cię poprzez nieużywanie tej łyżki, gdy popełnisz wykroczenie przeciwko nakazom Boga."
Przekazał łyżkę matce dziecka. SS-Brigadeführer Weisthor wziął następnie pierścień i wypowiedział zwyczajowe słowa:
"Ten pierścień, rodowy pierścień SS rodu Wolffów, będziesz o dziecię nosił pewnego dnia, gdy jako młodzieniec sprawdzisz się przed SS i udowodnisz swoją rodową wartość. A teraz zgodnie z życzeniem twoich rodziców nadaję ci imiona: Thorisman, Heinrich, Karl, Reinhard. Waszym, rodzice i chrzestni, obowiązkiem jest wychować to dziecko zgodnie z wolą Boga na człowieka z prawdziwym, odważnym, niemieckim sercem. Tobie - drogie dziecko - życzę, abyś sprawdził się tak, żebyś wkraczając w dojrzałość młodzieńczą mógł zachować na całe życie dumne imię Thorisman."

To już całość zapisu przedstawiającego chrzest syna Karla Wolffa, warto tutaj nadmienić, że pojawiające się w nim określenie Boga jako Got nie odnosi się do znanego nam bytu, a raczej jeszcze do czegoś co nie zostało do końca sprecyzowane. W Rzeszy istniały dwie szkoły - jedna z nich reprezentowana przez Wiliguta odnosiła określenie Got do bogów starogermańskich jak na przykład Wotan czy też do bogów ze skandynawskiego panteonu. Walter Darre (emigrant z Argentyny, szef Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa) natomiast był zwolennikiem odnoszenia określenia Got go do sił natury. Interesujące w tym kontekście wydaje się również imię nadane synowi Wolffa brzmiące Thorisman co mogło by tutaj wskazywać na zbliżenie się raczej do wiligutowskiej interpretacji gdyż imię to można przetłumaczyć jako "człowiek Thora". 

Zdjęcie przedstawiające ceremonię nadania imienia na zamku Wewelsburg. (źródło: archiwum autora)
 
Obchody święta przesilenia zimowego, zdjęcie wykonane prawdopodobnie przy obecnej gospodzie Ottenshof w Wewelsburgu. (źródło: archiwum autora) 

 Nie inaczej mogło być w przypadku zastępowania świąt chrześcijańskich jakie celebrowane były w Niemczech, podobnie jak w przypadku zastępowania ceremonii chrztu czy też zaślubin za "poligon doświadczalny" posłużyły struktury SS. Nie są mi znane przypadki zmiany świąt Wielkanocnych choć zapewne można być pewnym ze względu na podjęte działania związane z likwidacją Bożego Narodzenia, że takowe miało miejsce. Obchodzone 24 grudnia święto jeszcze po 1933 grudnia zostało zamienione na oficjalne obchody święta przesilenia zimowego nazywane "Julfest" co wyraźnie świadczyło o tym, że w III Rzeszy Niemieckiej ostatecznie na chrześcijaństwo nie mogło być miejsca. Rozwinięte zostały nowe ceremonie religijne związane z tym świętem, które miały zastąpić tradycje chrześcijańskie. Ustanowione zostało, że podczas święta zimowego przesilenia zaprzestano obdarowywania się podarkami - tradycja ta miała przypadać na okres święta przesilenia letniego. Być może przyczynił się do tego fakt, że rocznica śmierci matki Hitlera przypadała na okres Bożego Narodzenia przez co miał związane z tym okresem mieszane uczucia jednak nie jest to w żaden sposób udokumentowane. Istotne w tym kontekście jest natomiast to, że sam Hitler wybrał dzień urodzin swojej matki jako datę kiedy obchodzono Dzień Matki Niemieckiej... Jeszcze w 1939 oficjalnie zakazano używania nazwy "święta Bożego Narodzenia" zastępując je powyżej wymienionym świętem przesilenia zimowego, nie zrezygnowano jednak ze wszystkich tradycji jakie związane były z chrześcijańskim świętem narodzin Mesjasza. Mam tutaj na myśli utrzymanie się tradycji choinki, która pomimo tego, że została rozpropagowana przez Marcina Lutra i uznawana za protestancki zwyczaj to w rzeczywistości była jeszcze przedchrześcijańskim zwyczajem odnoszącym się do wiecznie zielonego drzewa, które można wiązać z germańskim drzewem życia symbolizowanym przez wspomniany przy okazji ceremonii zaślubin Irminsulem. Dekorowane były one jednak w swoisty sposób - m.in. poprzez bombki ze swastykami czy też innymi symbolami runicznymi, a także wykonanymi ze słomy zwierzętami.  

Znajdujące się w zbiorach muzeum zamku Wewelsburg ozdoby choinkowe jakimi dekorowane były drzewka podczas święta przesilenia zimowego. (fot. Jakub Pomezański) 

Należy mieć tutaj świadomość, że święto przesilenia zimowego w całości to oczywiście nie był "autorski projekt Niemców", a raczej nawiązanie do tradycji przedchrześcijańskich. Dzień ten czczony był już w czasach starożytnego Rzymu podczas święta nazywanego Saturnaliami, znali je również Słowianie jednak używali określenia Szczodre Gody, a także Persowie uznając ten dzień za rocznicę narodzin boga Słońca - Mitry oraz oczywiście Germanie dla których był to Jul. Pomimo odmiennego nazewnictwa jak i różnic wynikających z różnorodności kulturowej ludów święto to cechował jeden wspólny mianownik - była to okazja do czczenia odradzającego się słońca, które góruje w zenicie na tak zwanym zwrotniku Koziorożca powodując jednocześnie, że dzień ten jest najkrótszym dniem w roku. Od momentu nastąpienia przesilenia zimowego każdy następny dzień staje się coraz dłuższy co stanowiło dla starożytnych wierzeń dowód na odrodzenie się Słońca.

  Znajdujące się w zbiorach muzeum zamku Wewelsburg lampki Julleuchter będące symbolem święta przesilenia zimowego. (fot. Jakub Pomezański)

Niemcy (czy też jeszcze w tym momencie samo SS) nie odeszli od tradycji światła jako głównego symbolu tego święta. Nie można tutaj przedstawić żadnych konkretnych dowodów na temat charakteru obrzędów odprawianych w tym dniu jednak sądząc po jednym z niewielu zachowanych zdjęć jakie zamieściłem powyżej przedstawiających jego obchody widać na nim rozświetlone drzewko i zebranych dookoła niego ludzi - prawdopodobnie wiązało się to ze śpiewaniem wspólnych pieśni zakończone wspólnym biesiadowaniem przy blasku świateł. Ponadto wykonywane były specjalne lampki będące symbolem tego święta, które nosiły również wspólną z nim nazwę - Julleuchter. Wykonywane one były w należącym do SS zakładzie gospodarskim Monachium - Allach i nadawane były każdemu członkowi Schutzstaffel wraz ze specjalnym certyfikatem podpisywanym przez Himmlera. Jak widać na powyższych zdjęciach posiadały one symbol serca oraz runę "hagal" oznaczającą wiarę. Lampki te miały być rytualnie używane w trakcie obchodzonego święta.

Produkcja Julleuchter w gospodarskim zakładzie SS, Monachium-Allach. (źródło: archiwum autora)

Pomimo tego, że plany wprowadzenia nowej religii ograniczyły się tak naprawdę do wąskiego grona związanego ściśle z SS to praktycznie przez cały okres poczynając od przejęcia władzy przez NSDAP w Niemczech, a kończąc na 1939 roku kiedy skupiono się przede wszystkim na działalności wojennej czyniono przygotowania do rozszerzenia wpływów "Urglaubens" na cały kraj. Realizowano zalecenia Wiliguta, wprowadzano nowe tradycje, a także w mniej lub bardziej oficjalny sposób walczono z kościołem - pomimo podpisania przez III Rzeszę konkordatu. Okres wojny nie sprzyjał na wprowadzanie tak drastycznych zmian w samym niemieckim społeczeństwie jednak politykę tą moim zdaniem stosowano również na okupowanych terenach Polski gdzie w bardzo drastyczny sposób rozprawiano się z wszelkimi przejawami religijności. Można nawet uznać, że był to w pewnym sensie kolejny eksperyment socjologiczny mający na celu wykazanie reakcji społeczeństwa na tak radykalne działania. Choć jak już wspomniałem zmiany w sferze religijnej obejmowały początkowo tylko SS (i tak naprawdę na nim się zakończyły) to podjęcie takich kroków miało również bardzo duże znaczenie dla przyszłości sfery religijnej całego społeczeństwa. Zakładając, że zmiany te byłyby dość opornie przyjęte przez silnie protestanckie jak i po części katolickie społeczeństwo ówczesnych Niemiec to w sytuacji gdy członkowie SS zaczęliby stanowić przynajmniej połowę ludności kraju zaczęłoby to przynosić oczekiwane rezultaty. Należy pamiętać, że młodzi Niemcy już od najmłodszych lat byli w odpowiedni sposób kształtowani poczynając od Hitlerjugend, szkoły, a w końcu Schutzstaffel - tak uformowani ludzie z własną religią, tradycją, a także arystokracją pozwoliliby na zbudowanie zupełnie nowego społeczeństwa opartego na wartościach zgodnych z założeniami okultystycznego stowarzyszenia Thule.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz