piątek, 22 lutego 2019

Troki. Zamek na wyspie i Karaimi

Gdy w wyszukiwarkę Google wpisze się słowo Litwa, czy to po polsku, czy Lithuania w języku angielskim, zamek z czerwonej cegły przeglądający się w tafli jeziora Galwe znajdzie się na większości zdjęć, które w odpowiedzi pojawią się na ekranie komputera. Bo zamek w Trokach to jeden z najbardziej rozpoznawalnych, pocztówkowych wręcz widoków na całej Litwie.



Sierpniowy, przedłużony weekend, który świąteczny jest nie tylko w Polsce, ale i na Litwie, przyciągnął na łono natury i mieszkańców niedalekiego Wilna spragnionych odpoczynku z dala od miejskiego zgiełku, i całe rzesze Polaków, którzy w sąsiednim kraju postanowili spędzić kilka dni wolnego. Trzeba było trzy razy okrążyć miasto, by wreszcie znaleźć miejsce parkingowe. Na ulicach język polski przeplatał się z litewskim, ale nic w tym dziwnego, bo w Wilnie mieszka największy odsetek Polaków na Litwie, zaś zwiedzanie zamku mają też w programie chyba wszystkie polskie wycieczki do stolicy tego kraju. My także postanowiliśmy złapać tu oddech przed zagłębieniem się w uliczki wileńskiej Starówki.




W ten rejon Litwy my, Polacy, przyjeżdżamy trochę jak w odwiedziny do dawno niewidzianej rodziny. Z Litwą łączy nas wielowiekowa wspólna historia w ramach państwa o nazwie Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie (choć bardziej znanym jako Rzeczpospolita Obojga Narodów), a do wybuchu II wojny światowej ta część kraju znajdowała się w granicach II Rzeczypospolitej. 

Ale ten zamek opowiada historię wcześniejszą, bo związany jest głównie z postacią wielkiego księcia litewskiego Witolda (1354–1430), który zresztą właśnie tu zmarł, historię nie tylko walki o władzę na Litwie ze stryjecznym bratem Władysławem Jagiełłą (od 1377 r. wielkim księciem litewskim, zaś od 1386 r. królem Polski), ale i konieczności przeciwstawienia się ekspansji zakonu krzyżackiego. To historia sojuszy, zdrad, dyplomacji i wielkiej polityki ówczesnych czasów, której świadkami często były zamkowe mury. 






Fortecę, która wkrótce stała się rezydencją Witolda, wzniesiono na jednej z największych wysp jeziora Galwe (w sumie jest ich 21). Budowę w drugiej połowie XIV w. rozpoczął jeszcze ojciec Witolda, wielki książę Kiejstut, zaś na początku XV w. kontynuował ją już sam Witold. Wówczas istniał już starszy zamek, znajdujący się na lądzie, zwany potocznie zamkiem na półwyspie. I pierwotnie zamek na wyspie budowano w takim samym stylu jak sąsiedni. Z czasem jednak zyskał gotycką formę z elementami romańskimi. Wraz z budową nowej twierdzy zaczęła rozrastać się także leżąca u jej stóp osada. Troki szybko stały się bogatym, dobrze rozwiniętym miastem, ważnym ośrodkiem handlowym. Jako jedno z pierwszych miast na całej Litwie uzyskały prawa miejskie (przed 1441 r.). Po wspólnym zwycięstwie Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego nad Krzyżakami pod Grunwaldem w 1410 r. zamek oficjalnie został siedzibą Witolda. Poselstwa przyjmował w Wielkiej Sali. I choć już od początku XVI w. wielki książę rezydował w Wilnie, zaś zamek stał się jedynie więzieniem dla szlachty, to władze współczesnej niepodległej Litwy wróciły do tej tradycji. W Wielkiej Sali zrekonstruowanego zamku także dziś podejmują ważniejszych gości z zagranicy. 





Wracając jednak do historii, zamek był prawdziwą twierdzą z systemem murów obronnych. Przez lata nie został zdobyty i dopiero inwazja wojsk rosyjskich w latach 1655-1661 doprowadziła do spustoszenia i spalenia nie tylko zamku, ale i całych Trok, które już nigdy nie odzyskały dawnej świetności, stając się sennym prowincjonalnym, ale jakże uroczym miasteczkiem.

Odbudowa zamku rozpoczęła się w XIX w. na fali romantycznych tęsknot za utraconą ojczyzną, zaś w dwudziestoleciu międzywojennym kontynuowana była pod kierownictwem polskich architektów, najpierw B. Malewskiego, następnie w latach 1929-1941 pod kierunkiem J. Borowskiego. W tym czasie rozpoczęto m.in. odbudowę Wielkiej Sali. Po II wojnie światowej prace konserwatorskie i rekonstrukcyjne od 1953 r. były kontynuowane przez konserwatorów litewskich. Rekonstrukcja została całkowicie zakończona w 1987 r. Wówczas zamek uzyskał swój piętnastowieczny wygląd.




Dziś mieści ekspozycję historyczną. Dzieje fortecy, włączając w to jego odbudowę, zostały przedstawione w dość nowoczesnej formie łączącej tradycyjną wystawę, na której można zobaczyć zabytkowe szkła, srebra, wiekowe księgi (także w języku polskim) z bardziej nowatorskim przekazem. Choć nie ma tu multimediów, to jednak całość robi przyjemne dla oka wrażenie.





Oddzielną część ekspozycji poświęcono Karaimom. 




Bo Troki to nie tylko zamek. Miasteczko znane jest także właśnie za sprawą Karaimów, którzy niegdyś zamieszkiwali drewniane kolorowe domy, które po dziś dzień budują klimat jego centrum. Na te ziemie przybyli wraz z wielkim księciem Witoldem, który walcząc ze Złotą Ordą dotarł na Krym do wybrzeży Morza Czarnego. Stamtąd sprowadził m.in. do Trok 383 rodziny karaimskie, które na Litwie osiedlił w ramach polityki obrony państwa przed Krzyżakami (część Karaimów służyła wówczas w wojsku Witolda jako straż zamków książęcych, inni zajmowali się rolnictwem, handlem i rzemiosłem). Otrzymali przywileje jeszcze od Witolda, które następnie w 1441 r. potwierdził Kazimierz Jagiellończyk, król Polski i wielki książę litewski, przyznając Karaimom prawo magdeburskie, na mocy którego mogli m.in. tworzyć własny samorząd, z czego korzystali aż do upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów w wyniku rozbiorów w XVIII w. To dlatego czasem te części miast, w których żyli Karaimi nazywane były "małymi miastami".



Karaimi są dość skomplikowaną grupą etniczną. Ich religia, karaimizm (karaizm), zwany też czasami judaizmem karaimskim, wywodzi się z judaizmu właśnie, ale uznaje tylko Stary Testament, bez późniejszego piśmiennictwa i komentarzy, m.in. Talmudu. Pierwotnie nie miał być oddzielną religią, a ruchem reformatorskim w ramach judaizmu, jednak oprócz Żydów karaimizm przyjęły niektóre ludy tureckie. Dlatego część naukowców dzieli Karaimów na orientalnych, o korzeniach semickich, oraz resztę wywodzącą się z rodziny tureckojęzycznej. I to właśnie ci Karaimi przybyli na Litwę z Krymu. Przez Żydów Karaimi nie byli raczej akceptowani, co doskonale opisała Eliza Orzeszkowa w powieści "Meir Ezofowicz", jedynej lekturze z okresu pozytywizmu, którą przeczytałam w liceum z nieskrywanym zainteresowaniem. 

Do dziś w Trokach mieszka ok. 65 osób tego wyznania, zaś na całej Litwie ok. 260. Synagoga karaimska nosi nazwę kienesa/kenesa (od hebrajskiego słowa kenes oznaczającego zgromadzenie). Niestety ta znajdująca się w Trokach, jedna z dwóch czynnych kienes na całej Litwie (druga znajduje się w Wilnie), w czasie naszej wizyty była w trakcie remontu. 



Barwne karaimskie drewniane domy ciągną się wzdłuż głównej ulicy miasteczka równoległej do linii brzegowej jeziora, która nosi nazwę... oczywiście Karaimskiej (Karaimų gatvė). Większość posiada z tej strony po trzy okna. Przyjęło się uważać, że zgodnie z tradycją pierwsze było dla Boga, drugie dla księcia (Witolda), a trzecie dla gospodarzy, ale sami Karaimi mieszkający w Trokach nie potwierdzają tej teorii uznając ją za wymysł na potrzeby turystyki, prawdopodobnie pochodzący jeszcze z czasów, gdy Litwa była jedną z socjalistycznych republik w ramach ZSRR. Niemniej domy są niezwykle ciekawe, zadbane, w rozmaitych kolorach. Całe miasteczko jest jednolite architektonicznie, co w dzisiejszych czasach jest już raczej rzadkością. I zwyczajnie cieszy oczy!














I właśnie ta sielskość w połączeniu z wagą tego miejsca dla historii Litwy, przyciąga tu tylu turystów, sprawiając, że miasteczko ma mimo wszystko nieco komercyjny charakter. Nad jeziorem znajduje się mnóstwo kramów z pamiątkami, litewskim rękodziełem, chlebami, wędlinami, czy miodami. W kilku domach urządzono restauracje serwujące przysmaki kuchni karaimskiej z dużymi pierogami z pieca o nazwie kybyn na czele. Mogą mieć rozmaite farsze. My zdecydowaliśmy się na wariant z baraniną oraz ze szpinakiem. Oba były dobre, choć zupełnie inne, a jedząc tylko po jednym najedliśmy się do syta.



Polaków i Litwinów historia zarówno łączy, jak i dzieli. Na wielowiekową wspólną państwowość patrzymy z innej perspektywy, choć losy naszych krajów są ze sobą ściśle związane. Jednak w ten sierpniowy upalny dzień nie tylko dawne dzieje i egzotyczna kultura Karaimów przyciągnęły do Trok całe rzesze mieszkańców nieodległego Wilna i turystów z Polski, ale i jezioro, które pełni też jak najbardziej rekreacyjne funkcje. Można tu popływać jachtem, na SUP-ach, rowerem wodnym, czy czymś w rodzaju tramwaju wodnego. Można też rozłożyć się z kocem na trawie. W takie dni jak ten nikt nie myśli o przeszłości, relaks dni wolnych od pracy jest na pierwszym miejscu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz